Ptak dobrego Boga
- Kategoria:
- powieść historyczna
- Seria:
- Poza serią
- Tytuł oryginału:
- The Good Lord Bird
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2016-01-13
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-01-13
- Data 1. wydania:
- 2013-08-20
- Liczba stron:
- 440
- Czas czytania
- 7 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380491830
- Tłumacz:
- Maciej Świerkocki
- Tagi:
- XIX w. humor literatura amerykańska niebezpieczeństwo niewolnictwo przygoda USA śmierć walka o przetrwanie wojna żołnierz abolicjonizm Kansas
- Inne
Ptak Dobrego Boga Jamesa McBride’a to książka, która czerpie z najlepszych tradycji amerykańskiej powieści łotrzykowskiej i twainowskiego humoru.
W 1857 roku ważą się losy stanu Kansas, rozdartego między zwolennikami niewolnictwa a jego przeciwnikami. Mały Henry Shackleford zrządzeniem losu zostaje wciągnięty w oko tego cyklonu. Porwany przez znanego abolicjonistę Johna Browna, włączony do jego armii obdartusów i głodomorów walczących z niewolnictwem, próbuje uniknąć śmierci przebrany za dziewczynę.
Dzięki sugestywnemu językowi i brawurowemu poczuciu humoru McBride stworzył fascynujący obraz Ameryki sprzed wojny secesyjnej, daleki od wszystkiego, co znamy z literatury i kina. Książka zdobyła wiele nagród, przede wszystkim National Book Award 2013.
Publishers Weekly, Top 10
Kirkus Reviews, Fiction picks
O Magazine, Top 10
Washington Post, Top 10
Booklist, Editor’s Choice
New York Times Book Review—100 Notables
Kansas City Star—Best of the rest list
Financial Times—best of 2013
Amazon Top 100 Best Books
Chicago Tribune Best Books—Notable Fiction
Barnes & Noble—Best Fiction List
NPR—Best Books
St. Louis Post-Dispatch—Best of 2013
Kirkus Best of 2013
Bookish “Best Novels of 2013”
Library Journal Best Books of 2013: Historical Fiction
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Ostatni szaniec Johna Browna
„Ptak dobrego Boga” Jamesa McBride’a to kapitalny przykład błyskotliwie i przewrotnie napisanej, a przy tym wypełnionej ironią powieści mierzącej się z trudnym, wstydliwym, a zarazem ważnym dla Amerykanów tematem niewolnictwa. Powieść ta jest także wynikiem namysłu autora nad istotą działalności ruchu abolicjonistycznego poprzedzającego wybuch krwawej wojny secesyjnej. Temat w wymiarze społeczno-historycznym jest niezwykle doniosły, lecz już sposób opowiadania o działalności Johna Browna przez czarnoskórego pisarza za pośrednictwem figury skądinąd świetnie skonstruowanej postaci głównego bohatera, kilkunastoletniego niewolnika Henry’ego „Cybulki” Shackleforda, rzekomo porwanego przez Johna Browna i włóczącego się w damskiej sukience z „armią” zrewoltowanych obdartusów domagających się zniesienia niewolnictwa, doniosły i przepełniony patosem bynajmniej nie jest.
Inna rzecz, że ta doskonała w swej warstwie i formalnej, i tematycznej powieść rzuca zupełnie nowe światło na postać samego przywódcy białych abolicjonistów zwanego w powieści „Starcem”, jak i na rozsadzaną przez haniebną oraz uwłaczającą ludzkiej godności procedurę handlu ludźmi strukturę tkanki amerykańskiego społeczeństwa na cztery lata przed wybuchem bratobójczej wojny.
Spróbujmy zatem wejść do owego targanego konfliktami rasowymi świata, by przyjrzeć się realiom tej jakże nowatorskiej i brawurowo skonstruowanej powieści. Akcję – jak już wspomniałam – McBride ulokował w Kansas, Missouri i Wirginii, a więc można powiedzieć, że w sercu niewolniczego interesu, o czym świadczy określenie Kansas w tamtych czasach mianem „bleeding Kansas”. Historię Johna Browna, tak daleką od wyobrażeń na jego temat, poznajemy z narracji wspomnianego już wyżej „Cybulki”. O ruchu zwolenników zrównania Murzynów w prawach opowiada niewykształcony, ba! ledwo piśmienny niewolnik za pomocą języka, który na pierwszy rzut oka na stronice powieści może wywoływać salwę śmiechu.
Tak więc język narracji stworzonej przez McBride’a to jedna z najmocniejszych stron powieści „Ptak dobrego Boga”. Ta książka jest przejawem wirtuozerii stylistycznej i nieskrępowanej wyobraźni lingwistycznej autora. I tutaj niski ukłon także Maciejowi Świerkockiemu, który tłumaczył wcześniej powieści Eleanor Catton i Richarda Flanagana, bo to właśnie dzięki jego pracy translatorskiej wszystkie te językowe smaczki zostały polskiemu czytelnikowi podane jak na tacy. Oddał on znakomicie językowy koloryt, jakim komunikowano się na Południu, idealnie odzwierciedlił w polszczyźnie wszelkie leksykalne wynaturzenia, składniową koślawość, fonetyczną i fleksyjną degrengoladę, naleciałości, regionalizmy oraz błędy. Pamiętajmy, że opowieść o Johnie Brownie i jego zwolennikach dostajemy w formie zapośredniczonej poprzez tak, a nie inaczej mentalnie skonstruowaną postać, zatem i warstwa językowa musi być ściśle podporządkowana narratorskiej świadomości, przez filtr której otrzymujemy bardzo subiektywną wizję świata, człowieka oraz relacji międzyludzkich. Bardziej jednak złożonymi refleksjami Henry „Cybulka” rzadko zajmuje swoją głowę, przeto swoje przemyślenia kierunkuje w inne sfery ludzkiej aktywności. Z tej więc przyczyny kaleczą język także i wykształceni bohaterowie powieści, których czytelnik by o taki sposób artykułowania myśli raczej nie posądził. By nie być gołosłownym, przytoczę może próbkę narracji „Cybulki”: Oczywiście w tamtych czasach dziewczyny kolorowe musieli pracować cienżej niźli białe, ale takie byli wtedy normalne zasady białych. O ile te wszystkie pojawiające się – licząc w dziesiątki i setki – „kunie”, „piniondze”, „dulary” i „leworwery” mogą początkowo bawić czytelnika, po jakimś czasie spędzonym nad lektury przechodzimy już z nimi do porządku dziennego. Na tym też polega przewrotność powieści McBride’a, że czytając o zagadnieniu w swej istocie tragicznym, bo takie niewątpliwie było niewolnictwo, nie potrafimy powstrzymać śmiechu.
Omawiając tę jakże wyróżniającą się na tle współczesnej prozy amerykańskiej książkę, warto przyjrzeć się zagadnieniom, które – że tak to ujmę – są podskórnie ukryte w fabule powieści, wpisują się w jej głębszą warstwę. Posługując się nowatorską formą, czerpiąc ze wzorca powieści łotrzykowskiej, McBride mówi także o stosunku samych niewolników do kwestii wyzwolenia, akcentując podziały nie tylko wśród niewolniczej ludności, ale także wśród białych różnorako zapatrujących się na kwestię wyzwolenia. Sam Henry „Cybulka” czy może Henrietta – bo kwestia genderowa jest także bardzo wyraźnie zaakcentowana – posiada dość krytyczny stosunek do idei wolności. Bycie wolnym było gówno warte – powie lamentując nad swą dolą pod skrzydłami przywódcy abolicjonistów. Podobnie zresztą myślała ogromna rzesza czarnych niewolników widzących w idei abolicjonizmu podejrzane, polityczne gierki białych. Zatem nie garnęli się oni do ciągle trzebionych przez federalną armię i milicję oddziałów ogarniętego w swej istocie obłąkańczą wówczas ideą Browna. Nadrzędne dla „Cybulki” było po prostu przeżycie w czasie rewolty, a ukrywanie się pod damską sukienką stanowiło zwyczajnie i drobiazgowo obmyśloną strategię działania. Czytając jednak powieść głębiej, wyczytamy w niej tożsamościowy tragizm niewolonej ludności oraz społeczne uwikłania płci. Bo przecież nie dla wywołania efektu komizmu Henry ukrywa się w damskich fatałaszkach.
Warto przez chwilę przyjrzeć się bliżej historycznej postaci Browna. Jak widzi abolicjonistę „Cybulka”? Ano dostajemy dość daleki od patetycznego odmalowania, choćby przez Norwida w wierszu „Do obywatela Johna Browna”, wizerunek starca, którego napędza do działania nadrzędna i piękna idea równości pomiędzy ludźmi. Kwestia niewolnictwa w jego ujęciu jest źródłem wszelkich konfliktów etniczno-rasowych, które rozsadzały społeczeństwo przed secesją Południa. I co bardzo istotne – powieściowy Brown sądzi, że działa w słusznej sprawie, że jest kimś na kształt mściciela z boskiego namaszczenia mianowanego na obrońcę uciskanej czarnej ludności. Dziś powiedzielibyśmy, że jego metody działania bynajmniej nie odstają od sposobów rozstrzygania problemów przez religijnych terrorystów. Brown jest przedstawiony przez narratora jako fanatyk, ale taki, którym kierują szlachetne pobudki. W powieści „Starzec” działa jednak jak terrorysta i tak, jak terrorysta ginie – haniebną śmiercią przestępcy czy niewolnika. Nie jest niniejsza uwaga z mojej strony – jak sądzę – zdradzeniem ważnego fabularnego zdarzenia, bo przecież finał ruchu abolicjonistycznego pod dowódcą Browna jest faktem historycznym ogólnie znanym.
Jakkolwiek by się na sposób potraktowania przez McBride’a tematyki abolicjonistycznej nie zapatrywać „Ptak dobrego Boga” jest powieścią, z którą czytelnicy powinni się zapoznać. Najlapidarniej mówiąc jest to książka ważna. Daje ona wgląd w problematykę, której echa nadal pobrzmiewają i w jakiś sposób nadal organizują zbiorową świadomość nie tylko uciskanych i niewolonych, ale także tych, którzy niewolili i uciskali. Kwestie nierówności rasowych i niewolnictwa to czarna karta amerykańskiej historii. W moim odczuciu sposób mówienia amerykańskiego pisarza o tych traumatycznych dziejach USA wpisuje się w szerszy nurt mówienia o historii za pomocą literatury czy filmu. Jest to z pewnością udana próba przepracowania swojej przeszłości, oderwania od niej szkodliwej warstwy mitologiczno-ideologicznej fałszującej i wykoślawiającej opisywaną przeszłość. Formalno-językowa nonszalancja, z jaką McBride odnosi się do tego niezwykle interesującego okresu bynajmniej nie odbiera zdarzeniom należnego im ciężaru. Powiem więcej to właśnie „odmieniec”, „inny”, ktoś wyróżniający się ze swojej zbiorowości usiłuje u McBride’a zmyć chyba największą hańbę Ameryki. Warto się nad tym głębiej zastanowić.
Justyna Anna Zanik
Oceny
Książka na półkach
- 820
- 297
- 100
- 12
- 9
- 8
- 7
- 5
- 4
- 4
OPINIE i DYSKUSJE
Jak w tytule wyzwania kwietniowego - przenoszę się tą książką “gdzie indziej” - w czasie i przestrzeni, a dokładniej do Stanów Zjednoczonych i w czasy poprzedzające bezpośrednio Wojnę Secesyjną. Pomysł na smakowitą powieść miał James McBride, a ja wkraczam w nią nie za wiele o niej wiedząc, a raczej kupiony jej piękną okładką!
Młody Murzyn (czasy sprzed politycznej poprawności - również w mowie i słowie) Henry Shackleford przypadkowo uznany za dziewczynę, a więc w dziewczęcym przebraniu zostaje “uwolniony” przez abolicjonistę podejrzanej prowiniencji - Johna Browna - i podróżuje z jego bandą przez Kansas zawieszone gdzieś między Północą a Południem i dalej, próbując przetrwać w gorzejącym świecie. Brown zaś, zwany też Starcem, to na wpół zdewociały, a na poły zidiociały samozwańczy wyzwoliciel czarnoskórych, któremu to Słowo Boże kazało rozpoznać w nich braci i walczyć o ich równość. Nie do końca jest tu wyjaśnione, jak wokół tego naiwniaka gromadzi się jednak mały oddział wiernych mu zabijaków (nie tak już jednak naiwnych, zidiociałych czy zdewociałych),no ale jeśli ma się kilkunastu synów, to jakiś zaczątek armii jest już w domu…
W kraju jak ten tu przedstawiony musiała już za chwilę rozgorzeć wojna domowa…
Mamy więc złych rzezimieszków i bandytów szlachetnych, sędziów wieszających bez sądzenia i dziwki tak brzydkie, że na ich widok “pociąg się może wykoleić”. No i naszego Cybulkę - przebierańca i w sumie zagubione dziecko, przedwcześnie dojrzewające w ciężkich czasach. Plejada postaci godna pięknego filmowego obrazu; choć czy ostatnie różne “piękne” ekranizacje nie dość już wersji literackich popsuły? A sam Autor ma mnóstwo sympatii dla głównych bohaterów, od siebie dodaje też sporo humoru i ironii.
Powieść pisana mieszaniną języka silącego się na elegancję (w treści) i prostackiego (w formie),co dobrze oddaje “literackość” piśmiennego byłego niewolnika. Choć czasem właśnie ów język zdaje się głównym opowieści problemem: zbyt literacki, zbyt gładki, zbyt wyrafinowany, a jedynie pokraczniejący w samej wymowie; taki on prawdziwy, jak “piękno” angielszczyzny uzyskiwanej dzięki gorącemu kartoflowi w ustach. Ciekaw jestem jednak, jak brzmi to w wersji oryginalnej, bo podejrzewam, że Autor pomieścił w tym języku jakiś dla nas niezrozumiały (i nieprzekładalny) kod charakterystyczny dla mowy czarnych mieszkańców Ameryki w drugiej połowie XIX wieku?
Gdzieś pod koniec książka nieco skręca i z farsowej tragikomedii staje się naprawdę wzruszającą opowieścią o może i nie posągowo idealnej postaci, ale takiej, która wiele zaważyła na ruchu wyzwolenia niewolników, a ja uświadamiam sobie, że słuchałem opowieści o bohaterze historycznym! Jakaś klapka otworzyła mi się w głowie (i jest to jak jakieś totalne olśnienie!); James McBride nie znał - jak sądzę - wiersza jednego z naszych największych poetów, ale ja do wiersza Norwida sięgam i on tam jest: ten sam John Brown! A piękno przypomnianego wiersza takie, że mam dreszcze…
Wersja audio wspaniala! Przeczytać książkę całą w tej fonetycznej wersji agramatyzmu wieśniackiego, to i mistrzostwo, i męka zarazem; mam nadzieję, że lektor (Marek Bocianiak!) czytał za podwójną stawkę. I tylko ten czas: LC “wycenia” książkę na 7 godzin i 20 minut, a świetny lektor czyta ją (interpretuje czy reinterpretuje raczej może?) w ponad 17 godzin!.. Książka też aż się prosi o ekranizację - koniecznie w konwencji czarnokomediowego westernu!
Zrobiła na mnie prawdziwe wrażenie: epicka, spójna, ważna.
Jak w tytule wyzwania kwietniowego - przenoszę się tą książką “gdzie indziej” - w czasie i przestrzeni, a dokładniej do Stanów Zjednoczonych i w czasy poprzedzające bezpośrednio Wojnę Secesyjną. Pomysł na smakowitą powieść miał James McBride, a ja wkraczam w nią nie za wiele o niej wiedząc, a raczej kupiony jej piękną okładką!
więcej Pokaż mimo toMłody Murzyn (czasy sprzed politycznej...
Książka fantastyczna, ale tłumaczenie koszmarne. Tłumacz konsekwentnie popełnia bardzo dużo błędów ortograficznych, co w języku polskim się nie sprawdza. W angielskim oryginale to znacznie mniej przeszkadza, ze względu na krótsze wyrazy. Rozumiem ideę, ale po prostu jest tego o wiele za dużo, żeby dało się płynnie czytać.
Książka fantastyczna, ale tłumaczenie koszmarne. Tłumacz konsekwentnie popełnia bardzo dużo błędów ortograficznych, co w języku polskim się nie sprawdza. W angielskim oryginale to znacznie mniej przeszkadza, ze względu na krótsze wyrazy. Rozumiem ideę, ale po prostu jest tego o wiele za dużo, żeby dało się płynnie czytać.
Pokaż mimo toPowieść, w której występuje najbardziej oryginalna, osobliwa narracja, z jaką się do tej pory spotkałam. Jednocześnie jest to narracja, która pozwala na całkowite wniknięcie w umysł narratora (który jest jednocześnie głównym bohaterem tej historii),a że jest to postać nad wyraz wyrazista i barwna, więc gwarantuje to czytelnikowi niezwykłe przeżycie.
Na kartach tej książki aż roi się od postaci historycznych, a główną jej osią jest John Brown - abolicjonista, który z zapałem i jak sam to na każdym kroku podkreśla - z woli Boga - walczy o całkowite zniesienie niewolnictwa. John Brown, to była postać niewątpliwie nietuzinkowa i kontrowersyjna, a czytanie o jego poczynaniach w tej oryginalnej formie dostarcza wielu wrażeń. Swoją historię opowiada czytelnikowi Henry Shackleford* (nazwany przez Browna Cybulką),a że przy okazji jest ona mocno splątana z poczynaniami Johna Browna, więc dowiadujemy się sporo i o nim. I to z bardzo ciekawej perspektywy**😊
Mogę zagwarantować, że nie będziecie się nudzić ani chwili, co więcej trudno się będzie oderwać od lektury.
Ja sama, nawet nie wiedząc kiedy przywiązałam się mocno do Cybulki i jej (a raczej jego😉) pragmatycznej i prostolinijnej postawy życiowej. Z twarzy właściwie nie schodził mi uśmiech, który bardzo często przeradzał się w głośny śmiech, a to głównie za sprawą genialne prowadzonej narracji.
Wątek główny, czyli walka z niewolnictwem, ujęta jest w opowieści Cybulki z ironią i humorem, które jednak nie trywializują go, a wręcz w przedziwny sposób nadają mu głębi. Jest prawdziwie, a prawda przecież nie zawsze jest wzniosła i bez skazy.***
Wielki szacunek dla Autora, za wykreowanie takiej opowieści i opowiedzenie jej w TEN sposób. Dzięki temu właśnie, ta historia nie jest tylko suchą opowieścią o Johnie Brownie i walce o zniesienie niewolnictwa, ale jest bardzo realna i żywa, pełna prawdziwych, pełnokrwistych postaci.
Nie można też pominąć ogromnie ważnej roli tłumacza, który jest niejako współautorem tej rewelacyjnie przedstawionej historii.
Nieudolne tłumaczenie mogło w tym przypadku zepsuć odbiór całości.
Podsumowując, jestem zachwycona i polecam z wielkim entuzjazmem🙂
……………………………………………………………………
* "Urodziłżem sie kolorowym menżczyznom i wbijcie to se do głowy. Ale przez siedemnaście lat żyłem jako kolorowa baba." —-str.13 —
** "Stojoncy wokół ogniska żołnierze pokłonili sie, a Starzec wyszedł na środek z kapeluszem w rence i pochylił swojom pomarszczonom twarz nad pieczonymi ptakami i ogniskiem.
Trzydzieści minut później ognisko zgasło, nasz obiad wystyg jak śniegowy domek, a Starzec ciengiem paplał. Powinienem dać wam pełnom próbke modlitwy Starego Johna Browna, ale widzi mi się, że nie miałaby ona sensu dla kochanego czytelnika (...). Modły Starca byli raczej do oglondania niż do słuchania, bardziej romantyczne niźli rozważne. Musielibyście to zobaczyć: w powietrzu swond przypalonych bażantów, dokoła szeroka preria i zapach bizonich gówien, z jednej strony żrom nas komary i chłosta wiater, z drugiej Sta- rzec kłapie paszczom. Jak chodzi o modlitwe, to był po prostu straszny. Już, już sie wydawało, że kuńczy, kiedy ze łba wypadała mu nastempna myśl i zderzała sie z poprzedniom, a potem nastempna, i po chwili wszystkie obijali sie o siebie, zderzali i mieszali, aż człowiek nie wiedział, kto jest kim i dlaczego Starzec sie modli, bo wszystkie jego słowa zbijali sie ze sobom jak tornada, co chłostajom równiny, porywajom bylice, wołki zbo- żowe i domostwa i miotajom nimi wkoło jak piaskiem. John Brown pocił sie z wysiłku, pot spływał po jego skórzastej szyi na koszule, glendził o ofiarach całopalnych, krwi ze świecznika Jezusa i tak dalij, a mię przez cały czas od tej kiecki wszystko swendziało jak rany i komary zżerali mię żywcem do kości.
W kuńcu Owen mruknoł:
-Papo! Musimy ruszać w droge. Ścigajom nas!". —str.42—
***"Spendzaliśmy razem długie wieczorne godziny, czytajonc Biblie i omawiajonc jej fragmenty. Zaczełem lubić te rozmowy. Chociaż udajonc dziewczyne, przywykłżem do życia w kłamstwie, to przyszło mi do głowy, że w ogóle bycie Murzynem to kłamstwo. Bo nikt nie widzi prawdziwego ciebie. Nikt nie wie, jaki jesteś w głembi duszy. Sondzom cie po prostu po tym, jak wyglondasz, po kolorze skóry. Mulat, kolorowy, czarny, dla nich to bez różnicy. Dla świata zawsze jesteś tylko Murzynem. Ale kiedy żem siedział na tym ganku na ławce i rozmawiałżem z Annie, patrzonc, jak słońce zachodzi za górami nad Ferry, to zapominałem o swoich ciuchach i o tym, że Starzec zamiaruje posłać nas wszystkich na rzeź. Zaczełem myśleć, że może to, co mamy w sercu, jest ważniejsze, a zewnetrzna powłoka nie liczy sie tak bardzo, jak to sie ludziom wydaje, kolorowym czy białym, chłopom czy babom.". —str.336—
Powieść, w której występuje najbardziej oryginalna, osobliwa narracja, z jaką się do tej pory spotkałam. Jednocześnie jest to narracja, która pozwala na całkowite wniknięcie w umysł narratora (który jest jednocześnie głównym bohaterem tej historii),a że jest to postać nad wyraz wyrazista i barwna, więc gwarantuje to czytelnikowi niezwykłe przeżycie.
więcej Pokaż mimo toNa kartach tej książki...
Sama w sobie historia dobra, ale forma podania mi nie podpasowała - czyli pisanie z perspektywy dziecka, z mnóstwem błędów ortograficznych itp.
Sama w sobie historia dobra, ale forma podania mi nie podpasowała - czyli pisanie z perspektywy dziecka, z mnóstwem błędów ortograficznych itp.
Pokaż mimo toHistoria pięknego i dobrego człowieka. Trochę zwariowanego, ale takiego, który zmienił więcej niż grupy innych. Walczył o zniesienie niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych i nie od razu, ale udało się.
Autor podszedł do tej książki z dużą dozą humoru i bardzo mi się to podobało, dzięki temu książka nie była aż tak ciężka w odbiorze.
Wiedziałam, jak ta historia się skończy, ale łza w oku mi się zakręciła.
Polecam, ale czyta się ciężko, bo jest pisana w bardzo specyficzny sposób.
Historia pięknego i dobrego człowieka. Trochę zwariowanego, ale takiego, który zmienił więcej niż grupy innych. Walczył o zniesienie niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych i nie od razu, ale udało się.
więcej Pokaż mimo toAutor podszedł do tej książki z dużą dozą humoru i bardzo mi się to podobało, dzięki temu książka nie była aż tak ciężka w odbiorze.
Wiedziałam, jak ta historia się skończy,...
"Ptak dobrego Boga", to 430 stron powieści historycznej opartej na ważnych dla Amerykanów faktów poprzedzających wojnę secesyjną. Pojawiają się tutaj postaci historyczne jak John Brown, Harriet Tubman, Frederick Douglass, Haywood Sheperd i duży plus dla autora, że nie uprawiał tutaj hagiografii, lecz przedstawił te postaci w złożonym świetle (np. Douglassa jako niedoszłego pedofila). Pojawia się również motyw "kolei podziemnej", lepiej przedstawiony niż w politpoprawnym gniotku Colsona Whiteheada.
Lektura wprawiająca w konfuzję poznawczą, coś na zasadzie dylematów Tewjiego Mleczarza - z jednej strony zabawna, błyskotliwa, ze wspaniałymi dialogami, obserwacjami społecznymi, żywymi bohaterami, ciekawą historią, wyzuta ze współczesnej politpoprawności, wręcz politniepoprawna ("czarnuch" jest tu używane często i gęsto),z drugiej strony zapakowana w formę językowego barbarzyństwa, które z początku bawi, by następnie nużyć i już do końca męczyć swoją lekturą. Do tego pod koniec autor próbuje momentami za bardzo filozofować, a główny motyw powieści (chłopak przebrany za dziewczynkę) przestaje być wiarygodny w momencie, gdy jest ciągnięty przez całą historię i ponad 2 lata wydarzeń i wobec nie w ciemię bitych cwaniaków i zabijaków z ekipy Johna Browna.
Niemniej bardzo ciekawa i wciągająca lektura, powieść historyczna oddająca ducha epoki, bez współczesnych naleciałości, o trzy staje długości lepsze niż gniotek "Kolej podziemna" Whiteheada, już np. dzięki takim tylko przedstawieniu bohaterów:
"Za niewolnika żem nigdy głodny nie chodził, dopiero kiedym się wyzwolił, to żem wybierał jedzenie ze śmietników" (str.50)
"Ja i Bob zajeliśmy sie rannymi, a Starzec i jego chłopacy odbierali im broń. Wielu żołnierzy Pate'a tarzało się po ziemi w agonii. Młody chłopak, któren liczył najwyżej siedemnaście roków, leżał w trawie i jenczał. Bob zauważył, że ma przy butach ostrogi.
- Myślisz, że moge se wzionc te ostrogi, skoro tobie nie bendom już potrzebne? - spytał go.
Chłopak skinoł głowom, wienc Bob pochylił sie, coby je zdjonć, ale zaraz pyta:
- Ale tu jest tylko jedna ostroga, szanowny panie. Gdzie druga?
- Jak kula rozerwie kuniowi cały bok, to musi pójść i ostroga - stenknol chłopak. - Jedna ci wystarczy.
Bob podzienkował chłopakowi za uprzejmość i zabrał ostrogę, s ranny wyzionoł ducha" (str. 100, Bob to Murzyn).
(o Fredericku Douglassie) "Przy trzeciej flaszce już kompletnie się nawalił, zaczoł się jonkać i pleść cóś o pszczółkach i motylkach, do czego, widzi mi sie, przez cały czas zmierzał. Ja żem jeszcze nie był nawet na cyku, a on się uparł, że nie pozwoli, coby dziewczyna wypiła wiencej od niego. Był z niego jednak przecie wielki przywódca i ani razu nie stracił panowania nad sobom, chociaż chyba przestałem mu się podobać. Im bardziej kaprawe miał oczy, tym bardziej gadał jak zwyczajny, prosty Murzyn ze wsi" (str.242).
"Bo widzicie, kapitan zwłóczył, czekajonc na Murzynów. Wielu głupców czekało, aż Murzyni coś zrobiom, w tym oni sami. Przez sto lat tak było. Ale Starzec nie miał stu lat czasu, ino kilka godzin, i drogo za to zapłacił" (str.381).
"Ptak dobrego Boga", to 430 stron powieści historycznej opartej na ważnych dla Amerykanów faktów poprzedzających wojnę secesyjną. Pojawiają się tutaj postaci historyczne jak John Brown, Harriet Tubman, Frederick Douglass, Haywood Sheperd i duży plus dla autora, że nie uprawiał tutaj hagiografii, lecz przedstawił te postaci w złożonym świetle (np. Douglassa jako niedoszłego...
więcej Pokaż mimo to"Som takie marzenia co się nie ziszczom na tym świecie, w każdym razie nie wtenczas, kiedy tego chcemy, i serce musi je chować jako wspomnienie, jako obietnice, co spełni się na tamtym świecie"
Och, jak ja długo myślałam, ja zatytułować wpis od tej książce. Doszłam do wniosku, że cytat z niej, będzie najbardziej trafny. Długo też ją czytałam ( z trzyletnią przerwą) i gdyby nie to, że wybrałam ją sobie w ramach miesięcznego wyzwania, z przekleństwami na ustach, porzuciłabym ją na zawsze.
Ta książka to jeden wielki obraz błędów ortograficznych, językowych i stylistycznych. Dla osoby takiej jak ja, która ogromną rolę przywiązuje do ortografii, to istna profanacja. Czyta się początkowo bardzo ciężko, "z wiecznym piaskiem w oczach, który aż chrzęści od błędów", ale warto jest złamać swoje przekonania, przebrnąć przez paręnaście stron, by ze zdumieniem odkryć, że mózg czytelnika dostosował się do tego językowego bezeceństwa.
To historia opowiedziana słowami naszej drogiej Cybulki, czyli chyba dwunastoletniego (bo sam nie zna swego wieku) czarnoskórego chłopca porwanego przez znanego abolicjonistę Johna Browna - Starca. Wzięty przez niego za dziewczynkę, przez całą historię pozostaje już Cybulką.
Wstyd się przyznać, ale nie znałam wcześniej historii Johna Browna. To jeden z pierwszych, wielkich orędowników zlikwidowania niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Jego działania były jedną z przyczyn wybuchu wojny secesyjnej.
Gdy nasz mózg zostanie "już totalnie wyprany" z wyłapywania błędów ortograficznych, tworzy się fantastyczna historia. Wszystko jest podane z łobuzerską nutą, ogromnym poczuciem humoru, lekką nostalgią i z przemyceniem uniwersalnych życiowych prawd. Z przyjemnością śledziłam losy Cybulki, oby więcej tak charakternych bohaterów!
emocje logiczne.blogspot.com
IG:@mamazaczytana
"Som takie marzenia co się nie ziszczom na tym świecie, w każdym razie nie wtenczas, kiedy tego chcemy, i serce musi je chować jako wspomnienie, jako obietnice, co spełni się na tamtym świecie"
więcej Pokaż mimo toOch, jak ja długo myślałam, ja zatytułować wpis od tej książce. Doszłam do wniosku, że cytat z niej, będzie najbardziej trafny. Długo też ją czytałam ( z trzyletnią przerwą) i gdyby...
Zabawna, szczera, dosadna i poruszająca opowieść, snuta w specyficznym stylu, do którego trzeba się przyzwyczaić, w sugestywny sposób mieszająca fikcję z rzeczywistością. Nikogo nie wybiela, nie stawia pomników, przygląda się narodzinom legendy z wyjątkowej perspektywy. Kawał historii Stanów, który warto poznać.
Zabawna, szczera, dosadna i poruszająca opowieść, snuta w specyficznym stylu, do którego trzeba się przyzwyczaić, w sugestywny sposób mieszająca fikcję z rzeczywistością. Nikogo nie wybiela, nie stawia pomników, przygląda się narodzinom legendy z wyjątkowej perspektywy. Kawał historii Stanów, który warto poznać.
Pokaż mimo toMoja znajomość języka,gramatyki i pisowni została absolutnie zaorana przez autora i tłumacza. Na początku język książki męczy, bo nie da się tego czytać. Później bawi, a na koniec znów męczy bo to już za długo. Do przeczytania raczej jako ciekawostka niż pozycja godna polecenia.
Moja znajomość języka,gramatyki i pisowni została absolutnie zaorana przez autora i tłumacza. Na początku język książki męczy, bo nie da się tego czytać. Później bawi, a na koniec znów męczy bo to już za długo. Do przeczytania raczej jako ciekawostka niż pozycja godna polecenia.
Pokaż mimo toKsiążka jest napisana bardzo specyficznym językiem, do którego trzeba się przyzwyczaić, a potem sprawia on coraz więcej radości :) Kulisy walk o zniesienie niewolnictwa wydają się dość absurdalne, ale pokazują wiele problemów. Bardzo podobały mi się opisywane szczegóły zwykłego życia a nawet podawane nazwy posiłków. Można sobie doskonale wyobrazić ówczesny świat.
Książka jest napisana bardzo specyficznym językiem, do którego trzeba się przyzwyczaić, a potem sprawia on coraz więcej radości :) Kulisy walk o zniesienie niewolnictwa wydają się dość absurdalne, ale pokazują wiele problemów. Bardzo podobały mi się opisywane szczegóły zwykłego życia a nawet podawane nazwy posiłków. Można sobie doskonale wyobrazić ówczesny świat.
Pokaż mimo to