-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać229
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać6
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
2023-12-01
2023-08-28
Jak to dobrze, że są jeszcze czytelnicy, którzy czytają książeczki z serii “Koliber”. Popieram, bo to wspaniałe, nieśmiertelne pozycje i niejednokrotnie mają większą wartość od współczesnych szumnych bestsellerów. Otóż ja też mam w domu ostatnie egzemplarze, które się ostały po latach. Kiedyś dominowały na moich półkach, w czasach licealnych, dziś niestety wyglądają skromniutko. Ale podobnie jak nie szata zdobi człowieka, tak nie okładka i nie byle jakie wydanie decyduje o wymowie książki. Chyba się zgadzacie, prawda?
“Biuro matrymonialne” to tytuł jednego z ośmiu opowiadań francuskiego prozaika i poety żyjącego w latach 1911-1996. Są to w kolejności: "Święty Mikołaj", "Kaleczka", "Znaleźne", "Biuro matrymonialne", "Znawca Serc Ludzkich", "Pomyłka", "Testament", "Nic się nigdy nie dzieje". Wszystkie pochodzą z dwóch tomów opowiadań: "Bureau des mariages" z roku 1951 oraz "Chapeau bas" z roku 1963.
Ktoś powiedziałby może, że są banalne, bo przecież opisują jedynie zwyczajne życie zwyczajnych ludzi. Ba, ale tu niestety nie ma żadnego banału. Tu jest pole do refleksji i zadumy nad motywacjami kierującymi człowiekiem, nad jego charakterem i stosunkiem do innych. A wszystko jakże pięknie napisane, jak głęboko wdzierające się do serca czytelnika. Jeśli sięgniesz po tę książeczkę, nie dasz rady pozostać obojętnym, nie unikniesz zadumy i refleksji, a może i mocniejszego bicia serca, może nawet uronisz łzę, może się uśmiechniesz ze wzruszenia albo politowania. Nic się nie zestarzało mimo kilku dekad, to wszystko jest wciąż aktualne, mimo innych okoliczności kulturowych i ekonomicznych.
Autor pokazuje cały przekrój francuskiego społeczeństwa. Bohaterami są zarówno wysoko sytuowane elity, cała masa urzędników, dziennikarz, a nawet złodziej i prostytutka. Są cisi i skromni, wyniośli i gardzący innymi, kalecy i niewidomi, szczęśliwi i poturbowani przez los. Autor z tą samą dokładnością odkrywa wady i zalety każdego z nich. Nie ucieka od realizmu i prawdy. Obnaża hipokryzję, pazerność i perfidię. Dostrzega prawość i dobroć.
Każde opowiadanie udowadnia, że w konkretnych sytuacjach człowiek jest zdolny zachować się inaczej, wbrew sobie, wbrew swoim nawykom, przekonaniom i wychowaniu. Bo w każdej z tych krótkich opowieści ludzie postawieni zostają w niezwyczajnych sytuacjach, mają poczucie sprawczości i działania dla innych.
Wszystkie opowiastki są bardzo równe, prawdziwe perełki, w których autor pokazuje dobitnie swój kunszt literacki, wyrażony pięknym stylem, znakomitym językiem i konstrukcją formy, a także genialnymi kreacjami bohaterów. Do tego dodam znajomość głębi psychiki ludzkiej, francuskiej obyczajowości i moralności, nieco ironii i mamy prawdziwe dzieło. No może objętościowo dziełko. Ale to tym bardziej godne pochwały, bo wyrazić się efektywnie w małej formie literackiej nie jest łatwo.
Chapeau bas!
Jak to dobrze, że są jeszcze czytelnicy, którzy czytają książeczki z serii “Koliber”. Popieram, bo to wspaniałe, nieśmiertelne pozycje i niejednokrotnie mają większą wartość od współczesnych szumnych bestsellerów. Otóż ja też mam w domu ostatnie egzemplarze, które się ostały po latach. Kiedyś dominowały na moich półkach, w czasach licealnych, dziś niestety wyglądają...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-20
Aktualnie czytam liczącą sobie prawie osiemset stron powieść "Wyznaję" Jaume Cabré. Za mną 3/4 utworu. Ale kiedy siedzę przy komputerze nie mogę sobie odmówić znajdowania krótkich opwiadań na stronie chmuraczytania.pl
Tym razem zaintrygowana ciekawą okładką z niemowlęciem skusiłam się na Antoniego Lange. Czym może być tytułowy eksperyment w połączeniu z taką słodką kruszynką?
Niestety, tym razem się zawiodłam.
Bohater opowiadania Jan Klonowski - naukowiec odkrywający tajemnice hipnozy - postanawia użyć jej w celu wybadania skąd przybywa dusza nowo narodzonego dziecka. Nie wiem, czy można za pomocą hipnozy badać ludzkie dusze, oddzielając je i od ciała i od psychiki, ale Klonowski to właśnie robił. Kiedy więc ledwo ujrzał świat jego własny syn, korzystając z nieuwagi służącej i wykorzystując odpoczynek żony po porodzie zajął się dziecięciem w sobie właściwy sposób.
Niemoralne i niesmaczne pomysły moim zdaniem. Dobrze, że dzieciak wyszedł z tego bez szwanku na zdrowiu i psychice. Cóż tam jednak za androny opowiadał (tak, tak: mówił) szkoda pisać. Jedną rzecz tylko zapamiętałam, bo mnie zastanowiła. Otóż Ziemia jest Piekłem, na które przybywamy strąceni z Raju.
W sumie trudno się nie zgodzić, biorąc pod uwagę ciągłość dziejów człowieka..
Ale dla mnie ta lektura jest całkowicie chybiona, więc nie polecam.
Aktualnie czytam liczącą sobie prawie osiemset stron powieść "Wyznaję" Jaume Cabré. Za mną 3/4 utworu. Ale kiedy siedzę przy komputerze nie mogę sobie odmówić znajdowania krótkich opwiadań na stronie chmuraczytania.pl
Tym razem zaintrygowana ciekawą okładką z niemowlęciem skusiłam się na Antoniego Lange. Czym może być tytułowy eksperyment w połączeniu z taką słodką...
2022-05-30
Zbrodnia w zimowej scenerii w ośmiu odsłonach.
Śnieżyca w Tatrach, zasypany park przy pensjonacie w Szczawnicy, impreza sylwestrowa w Poznaniu to tylko niektóre lokalizacje ponurych zbrodni. Obrazy krwi na śniegu, albo mrożące krew w żyłach sceny w zimnych piwnicach, bądź też kopania grobów w twardej, zmrożonej ziemi w towarzystwie wyjącego wiatru zawsze wyglądają strasznie. Dostaniecie w tym zbiorze sporą dawkę emocji, tajemnic rodzinnych, w niektórych nieprzewidywalne zwroty akcji, elementy thrillera psychologicznego, a nawet horroru. W kilku przypadkach typowanie mordercy na nic się zda, bo prawda będzie bardziej zaskakująca i przerażająca...
Opowiadania stworzone przez ośmiu twórców, z których znani są mi dobrze Ćwirlej, Chmielarz czy Wroński. Klasa sama w sobie. Humor słowny i sytuacyjny Pana Ćwirleja nie do podrobienia. Zachwyciła mnie Anna Rozenberg, której dotąd nie czytałam i postanowiłam, że muszę uzupełnić te braki. W każdej tej krótkiej formie dostrzec można pisarski indywidualizm i w każdej byłby potencjał na pełnowymiarową powieść.
Wielbiciele kryminałów nie powinni tej pozycji przegapić.
Zbrodnia w zimowej scenerii w ośmiu odsłonach.
Śnieżyca w Tatrach, zasypany park przy pensjonacie w Szczawnicy, impreza sylwestrowa w Poznaniu to tylko niektóre lokalizacje ponurych zbrodni. Obrazy krwi na śniegu, albo mrożące krew w żyłach sceny w zimnych piwnicach, bądź też kopania grobów w twardej, zmrożonej ziemi w towarzystwie wyjącego wiatru zawsze wyglądają...
2022-03-13
Niniejsza antologia to jedenaście opowiadań o tym, jak bardzo wojna może poturbować człowieka i splątać nitki jego losów. To świadectwa życia i cierpienia bardzo konkretnych zwykłych postaci, które wojna postawiła w nieludzko trudnych sytuacjach osobistych. Kilka relacji jest autentycznych, a kilka opisanych jako wydarzenia fikcyjne, chociaż fabularyzowane na podstawie prawdziwych wydarzeń. Ten zbiór opowiadań pokazuje zupełnie inny odcień wojennej gehenny, bo dotyka bardzo osobistego, niemal intymnego wymiaru ludzkiego życia, w którym wojna zmuszała do decyzji dotyczących nie tylko siebie, ale i innych, decyzji, które niejednokrotnie determinowały całe późniejsze życie.
Wojna. Jednym oferowała wieczną sławę za wkład w budowę Tysiącletniej Rzeszy, przekonywała o słuszności teorii ras, o byciu prawdziwym nadczłowiekiem, o wyższości nad innymi. Lecz w starciu z rzeczywistością okazała się przymusem w zadawaniu niewyobrażalnego bólu innym i jednoczesnym patrzeniu swym ofiarom w oczy. Nie wszyscy kaci, od wczesnej młodości szkoleni dla przemysłu śmierci, wygrywali ten pojedynek. Ci, dla których ideologia okazała się tragifarsą, a podludzie istotami tyle cennymi, ile oni sami, świadomi plamy na honorze swej rodziny, samodzielnie wymierzali sobie sprawiedliwość (znakomita “Wydmuszka”).
Innym wojna przyniosła miłość, często nieszczęśliwą. Co zrobić, skoro dziewczyna - koleżanka z konspiracji, albo przyjaciółka od dzieciństwa - ofiarowała serce innemu? Ile tacy mężczyźni byli gotowi poświęcić, by zdobyć zaufanie i rękę ukochanej? Nie tylko swoje dobre imię, czy świadomość życia w kłamstwie, ale nawet młode życie kolegi z konspiracji czy z podwórka kamienicy, bo ten akurat okazał się być narzeczonym wybranki? Czy wyeliminowanie rywala przez zdradę albo też skrupulatnie zaplanowane morderstwo jest jakimkolwiek usprawiedliwieniem? Takie skomplikowane relacje z czasów wojny pokazują dwa opowiadania: “Album” i “Niepewność”.
U jeszcze innych w czasach wojny, wskutek zbiegu różnych okoliczności, uczucia narodziły się wbrew nim samym, a obiektem uczuć okazał się ktoś z drugiej strony barykady. Co zrobić kiedy serce śmieje się do wroga? To najtrudniejsze doświadczenie. W świetle prawa kolaboracja albo utrzymywanie bliskich relacji z robotnikami przymusowymi zawsze niechybnie kończyły się nie tylko ostracyzmem, ale przede wszystkim śmiercią. Opowiadania “Nie żałuję” i “Tajemnica Ingrid Langer” pokazują jakich dramatycznych wyborów należało dokonywać w imię takiej miłości.
Zwieńczeniem zbioru jest tytułowe opowiadanie “Taniec pszczół” - absolutnie genialnie napisane i z pewnością, w opinii wielu czytelników, najlepsze w zbiorze. Świadectwo tego, że wojna, na przykładzie utalentowanej żydowskiej baletnicy, uczyniła życie wielu milionów ludzi życiem niewartym życia. Czy jednak aby na pewno? Czy inni nie dostrzegli w nim wartości i piękna?
Znakomity zbiór stworzony przez bardzo dobrze znane na polskim rynku nazwiska dokumentuje wartość życia, miłości i bohaterstwa w warunkach wojennej zawieruchy. Jest hołdem dla tysięcy tych, którzy w czasach wojny ratowali i chronili życie, bez względu na rasę i narodowość, bezinteresownie, z narażaniem siebie i swoich rodzin. Obnaża bezsens ideologii, imperializmu i budowania murów z drutów kolczastych. W obecnej sytuacji politycznej nabiera szczególnego wymiaru i dociera do nas ze zdwojoną mocą. Polecam. To prawdziwa perełka na tle całej masy literatury wojennej.
Niniejsza antologia to jedenaście opowiadań o tym, jak bardzo wojna może poturbować człowieka i splątać nitki jego losów. To świadectwa życia i cierpienia bardzo konkretnych zwykłych postaci, które wojna postawiła w nieludzko trudnych sytuacjach osobistych. Kilka relacji jest autentycznych, a kilka opisanych jako wydarzenia fikcyjne, chociaż fabularyzowane na podstawie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-09
Całkiem niezła pozytywistyczna nowela z 1883 roku autorstwa pisarza, z którym dotychczas nie miałam styczności – Bronisława Teodora Grabowskiego (1841-1900). Natknęłam się na nią w tym tygodniu zupełnie przez przypadek w serwisie polona.pl podczas jakiejś kwerendy. Zaintrygował mnie tytuł, zupełnie niespotykany, i przyznaję, liczyłam na literaturę grozy. Owszem, trochę horroru, dostałam choćby poprzez opisy tytułowego cmentarza nocną porą, ale o wiele więcej w zakończeniu.
Sama fabuła dotyczy robienia interesów i kumulacji majątku. Na wskroś pozytywistyczne treści niosą jednak nieco negatywny wydźwięk. Chodzi bowiem o niesłuszne wzbogacanie się poprzez fingowanie bankructw. Pouczony o takich możliwościach polski kupiec Stefan Kobzik, mając na uwadze zdobycie zainteresowania u bogatej panny, ogłasza swe fałszywe bankructwo oddając sklep w ręce niejakiego Ernesta Franzthala, niemieckiego dorobkiewicza, który pod cmentarzem prowadzi karczmę licząc na zyski ze strony uczestników pogrzebów. Nieco naiwny w interesach Kobzik nie przypuszczał jednakże, że zostanie doszczętnie oszukany i skończy niemal jako bezdomny, zapijając się na śmierć. No cóż, kto mieczem wojuje… Jednakowoż cwaniaka Ernesta dosięga zemsta zza grobu…
Dobra, pouczająca rzecz o potrzebie moralności i uczciwości w prowadzeniu biznesu. O tym, że chciwość i zbijanie zysków nie popłaca, a serca nie trzeba szukać u panny „interesownej” ceniącej jedynie stan konta, bo to niczego dobrego nie wróży. Na trzydziestu sześciu stronach znalazłam kilka wcale mądrych zdań i dziwię się, że nie miałam dotąd styczności z takim dobrym autorem, a przecież nowele XIX wieczne uwielbiam.
Całkiem niezła pozytywistyczna nowela z 1883 roku autorstwa pisarza, z którym dotychczas nie miałam styczności – Bronisława Teodora Grabowskiego (1841-1900). Natknęłam się na nią w tym tygodniu zupełnie przez przypadek w serwisie polona.pl podczas jakiejś kwerendy. Zaintrygował mnie tytuł, zupełnie niespotykany, i przyznaję, liczyłam na literaturę grozy. Owszem, trochę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-09-05
Kiedy żądza sławy i marzenia o spektakularnej karierze pochłaniają tak bardzo, że tracimy z oczu najcenniejsze dobra, jakimi dysponujemy - najdroższe sercu osoby, które tkwią przy nas na dobre i złe, bez względu na sukcesy i porażki. A bezgraniczne oddanie się pracy i pasji przy zaniedbaniu rodziny skutkować może katastrofą.
Czyż scena z noweli mistrza, w której malarz owładnięty do cna sztuką, skupia uwagę jedynie na wykonaniu portretu, by zachować nieśmiertelne piękno, a nie na umiłowanej modelce, niknącej w oczach i tracącej życiowe siły, nie jest tylko symbolem wielu innych podobnych sytuacji? Czy zatracenie się w pracy, karierze zawodowej i artystycznej, w procesie tworzenia, w pasji; zachłyśnięcie sławą, która przemija, warte jest utraty kochającej osoby?
Od 1842 roku, czyli od debiutu noweli Poe'go, ludzkość zadaje sobie to pytanie niezmiennie i niezmiennie zapewne nie znajduje optymalnej odpowiedzi.
Miłość czy sztuka, rodzina czy kariera? A życie toczy się coraz szybciej, możliwości bycia rozpoznawalnym są coraz większe, dlatego coraz więcej chętnych do zdobycia sławy i pieniędzy. Gdzie w tym wszystkim bliscy? Niestety często schodzą na dalszy plan...
Ach ten Poe! Na dwóch stronach, minimalną ilością wyrazów i środków odmalowuje ponadczasowe mądrości. Tyle refleksji ciśnie się na usta po zaledwie kilku minutach czytania...Geniusz i tyle.
Kiedy żądza sławy i marzenia o spektakularnej karierze pochłaniają tak bardzo, że tracimy z oczu najcenniejsze dobra, jakimi dysponujemy - najdroższe sercu osoby, które tkwią przy nas na dobre i złe, bez względu na sukcesy i porażki. A bezgraniczne oddanie się pracy i pasji przy zaniedbaniu rodziny skutkować może katastrofą.
Czyż scena z noweli mistrza, w której malarz...
2021-08-17
Wakacyjnej przygody z nowelami Poe'go ciąg dalszy.
Tym razem mamy taką sobie makabreskę - trochę horroru, trochę humoru. Dzisiaj ten utwór nikogo już nie przerazi, ale uśmiech na twarzy pewnie wywoła. W końcu mamy tu dwóch nieźle wstawionych marynarzy, którzy nie uregulowawszy rachunku w karczmie, uciekając, trafili do zamkniętej dzielnicy opanowanej niegdyś przez dżumę. A tam..cóż. Zobaczyli postacie nie z tego świata.
Przesłania czy jakiejś puenty z tej noweli nie wyczytałam. Naturalnie oprócz uniwersalnej wskazówki dla pijaków, by uważali dokąd nogi ich prowadzą.
Ci, którzy cenią autora za specyficzny klimat na pewno go znajdą, niemniej to nie jest prima sort możliwości Poe'go na pewno.
Wakacyjnej przygody z nowelami Poe'go ciąg dalszy.
Tym razem mamy taką sobie makabreskę - trochę horroru, trochę humoru. Dzisiaj ten utwór nikogo już nie przerazi, ale uśmiech na twarzy pewnie wywoła. W końcu mamy tu dwóch nieźle wstawionych marynarzy, którzy nie uregulowawszy rachunku w karczmie, uciekając, trafili do zamkniętej dzielnicy opanowanej niegdyś przez dżumę. A...
2021-08-14
W tej noweli, opublikowanej w 1833 roku, jest i fantastyka i groza, czyli dokładnie to, czego należy się u Poe'go spodziewać. Narrator, opisujący siebie jako człowieka wykształconego, wolnego od przesądów, kierującego się racjonalnym myśleniem, wyrusza w podróż morską z Batawii, na wyspie Jawa (dzisiejsza Dżakarta).
Fatalna pogoda, burza i wiatr niszczą statek, a życie ratuje tylko on i szwedzki towarzysz podróży. Wkrótce i Szwed rozstaje się z życiem, zaś narratora fale rzucają na zupełnie inny statek. Dziwny i niezbadany, który wprawdzie wraz z załogą istnieje, bo narrator odbiera go wszystkimi zmysłami, ale tkwi w letargu i nie pokazuje wielu oznak aktywności. Marynarze - wiekowi starcy snujący się po pokładzie, nieświadomi pojawienia się przybysza. Kapitan, zamknięty w swej kajucie i otoczony starożytnymi mapami.Wszyscy porozumiewają się w kompletnie nierozpoznawalnym języku...
Od razu przyszedł mi na myśl Latający Holender, a przed oczami stanęły kadry z Piratów z Karaibów.. O ile film przygodowy kusi dobrą grą, znakomitą charakteryzacją i świetnymi krajobrazami, to nowela Poe'go ma w sobie wszystko, co u pisarza najlepsze: żywioły natury budzą strach, nawiedzony (?) statek grozę, a wszystko spaja tajemnica nie do odgadnięcia... Jedynie zakończenie wydało mi się mniej spektakularne i niejednoznaczne, dlatego oceniam utwór nieco niżej.
Klimatycznie i majestatycznie, w sam raz na wakacje.
Polecam.
W tej noweli, opublikowanej w 1833 roku, jest i fantastyka i groza, czyli dokładnie to, czego należy się u Poe'go spodziewać. Narrator, opisujący siebie jako człowieka wykształconego, wolnego od przesądów, kierującego się racjonalnym myśleniem, wyrusza w podróż morską z Batawii, na wyspie Jawa (dzisiejsza Dżakarta).
Fatalna pogoda, burza i wiatr niszczą statek, a życie...
2021-08-14
Niestety, to nie groza tym razem, a raczej satyra na ludzkie przyzwyczajenia.
Bo kiedy w jednostajne życie holenderskiego miasteczka wkracza diabełek i z wieży zegarowej podzwania nie dwanaście razy, jak przystało w południe, a trzynaście, to w życie mieszkańców wkrada się chaos i chęć nadrobienia straconej godziny...
Diabełek w wykwintnym ubraniu nadaje tej noweli charakter fantastyczny, chociaż w opisie czytamy, że Poe wykpiwa w niej autentyczny Nowy Jork, skądinąd zasiedlony najpierw przez Holendrów.
Nie jest to jednak ta klasa, do jakiej przyzwyczaiło mnie pióro Poe'go.
Niestety, to nie groza tym razem, a raczej satyra na ludzkie przyzwyczajenia.
Bo kiedy w jednostajne życie holenderskiego miasteczka wkracza diabełek i z wieży zegarowej podzwania nie dwanaście razy, jak przystało w południe, a trzynaście, to w życie mieszkańców wkrada się chaos i chęć nadrobienia straconej godziny...
Diabełek w wykwintnym ubraniu nadaje tej noweli...
2021-08-04
Ciąg dalszy mojej wakacyjnej fascynacji nowelami mistrza Poe'go. Tym razem jako odskocznia od morderstw w Lipowie.
Ta nowela jest nieco inna, bo chociaż także i tutaj historia zyskuje na napięciu w miarę czytania, to brak tu grozy do jakiej przywykliśmy, budowanej w oparciu o specyficzną scenografię i przerażających bohaterów. Groza wyziera za to z przesłania noweli. Bohater od wczesnej młodości uwikłany w coraz to większe niegodziwości walczy ze swoim alter ego, które w największych momentach jego podłości usiłuje wywrzeć na niego pozytywny wpływ. Można to interpretować albo jako rozdwojenie jaźni, albo walkę z dwoistością własnej natury.
Efekt? Zabójstwo, a raczej samobójstwo.
"Ludzie zazwyczaj nikczemnieją stopniowo." Pewnie sporo w tym racji, ważne jednak, aby nie przekroczyć granicy, poza którą wszelkie złe uczynki przynieść mogą jedynie naszą zgubę i stajemy się wrogiem samego siebie.
Ciąg dalszy mojej wakacyjnej fascynacji nowelami mistrza Poe'go. Tym razem jako odskocznia od morderstw w Lipowie.
Ta nowela jest nieco inna, bo chociaż także i tutaj historia zyskuje na napięciu w miarę czytania, to brak tu grozy do jakiej przywykliśmy, budowanej w oparciu o specyficzną scenografię i przerażających bohaterów. Groza wyziera za to z przesłania noweli....
2016-12-27
"Miałem wielu sąsiadów w Radomiu. Byli wśród nich sklepikarze, nauczyciele, żebracy i rzemieślnicy - niektórych wciąż wyraźnie pamiętam. Jak wszyscy mieli marzenia i ambicje, ale nie doczekali ich realizacji. Nazizm położył kres ich życiu. Czasami widuję ich w snach, czasami słyszę ich głosy. Jakby to wszystko zdarzyło się wczoraj". Takimi słowami wprowadza czytelników do swoich opowiadań Radomianin o polsko-żydowskich korzeniach, zmarły niedawno Bernard Gotfryd (rocznik 1924). Już sama okładka ukazująca rodzinną ulicę autora tonącą we mgle, tworzy niepowtarzalny klimat tek pozycji. Klimat przedwojennego, przemysłowego, żydowskiego Radomia. Razem z autorem poruszamy się po kilku radomskich ulicach, których nazwy do dziś mają niezmienne brzmienia, ale jakże inną atmosferę. Odwiedzamy dawne fabryczki np. cukierków Minzberga na ulicy Wąskiej 8, czy drukarnię Zabnera przy ul. Żeromskiego 25. Zaglądamy na tętniące życiem podwórka radomskich kamienic, gdzie dzieci grają w klasy lub psocą strzelając z procy. Poznajemy kilka wyrazistych portretów krewnych, sąsiadów, znajomych i kolegów, których autor z sobie tylko wiadomych powodów szczególnie ocalił od zapomnienia. Teksty opowiadań (łącznie 11) nie są długie, ale bardzo sugestywne i osobiste, niekiedy wręcz dramatyczne. Autor nie unika zdarzeń opisujących trudne relacje polsko - żydowskie i tragiczne lata okupacji. Wartość książki podnosi doskonałe wydanie, dwujęzyczność (każde opowiadanie jest w języku polskim i angielskim) oraz klimatyczne zdjęcia ulic Radomia opisywanych w tekście. Pozycja, obok niewątpliwej wartości historycznej, dostarcza naprawdę wielu wzruszeń. Gorąco polecam!
"Miałem wielu sąsiadów w Radomiu. Byli wśród nich sklepikarze, nauczyciele, żebracy i rzemieślnicy - niektórych wciąż wyraźnie pamiętam. Jak wszyscy mieli marzenia i ambicje, ale nie doczekali ich realizacji. Nazizm położył kres ich życiu. Czasami widuję ich w snach, czasami słyszę ich głosy. Jakby to wszystko zdarzyło się wczoraj". Takimi słowami wprowadza czytelników do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dziewięć opowiadań Marii Szczepowskiej zawartych w tym tomiku to jedynie niewielka część dorobku literackiego autorki. Ten znany był bardziej wąskiemu gronu jej krewnych i przyjaciół. Pierwsze, nieliczne, utwory publikowała już w latach pięćdziesiątych na łamach znanych czasopism “Twórczość” i “Nowe sygnały”.
Wydanie książkowe, o którym piszę, pod tytułem “Sosenka i inne opowiadania” wydane nakładem Spółdzielni Wydawniczej “Czytelnik” w 1989 roku, ze znakomitym przedsłowiem Anny Tatarkiewicz, to w zasadzie pośmiertny debiut literacki autorki. Komunistyczna władza, jak widać, do samego swego końca wzbraniała się przed ujawnieniem prawdy.
Nigdy nie było mi dane poznać jej twórczości, aż do minionego tygodnia.
Maria Szczepowska, córka Wacława i Janiny z Mianowskich, urodziła się w 1919 roku w Wilnie, zmarła w 1985 roku w Warszawie. Dzieciństwo spędziła w majątku Sołowin na Wołyniu, potem w Lublinie. Przed wojną zaczęła studia dziennikarskie w Warszawie. W kwietniu 1940 razem z rodzicami i siostrą wywieziona do Kazachstanu nad Irtysz. Pracowała w stepie wypasając owce i barany, potem w Pawłodarze w radiostacji dla Polaków. Wiosną 1943 roku aresztowana za odmowę wpisania do dowodu obywatelstwa radzieckiego więziona w Pawłodarze, a następnie w łagrach w Karagandzie i na Kaukazie. Amnestia uwolniła ją 20 października 1944 roku. Już w Polsce związała swe losy z Lublinem, a potem Warszawą. Do końca życia nie odzyskała równowagi psychicznej, a to niestety nie pozwoliło jej na rozwinięcie literackich skrzydeł.
Opowiadania są wstrząsającym pokłosiem wojennych, obozowych przeżyć. A chociaż nie doszukacie się w nich samej bohaterki, to obraz tamtego życia, relacji międzyludzkich, tamtego cierpienia i zwykłej bezsilności jest bardzo sugestywny i oparty na własnych doświadczeniach i obserwacjach.
Bohaterowie opowiadań Marii Szczepowskiej, z których jedne liczą kilka, a inne kilkanaście stron urzekają realizmem, a miejscami naturalizmem i bardzo dokładnym, psychologicznym obrazem bohaterów, mimo szczupłości miejsca. Znakomite kreacje obnażające ludzi uwikłanych w bolesne i bezduszne tryby totalitaryzmu. Smutne i przygnebiające historie obnażające ludzkie cierpienie, krzywdę i niemoc. Nie ma tu jednak jedynie ludzi biernych, pogodzonych z losem, są i tacy, którzy kombinują, by przeżyć.
Autorka na przykładzie bardzo szczegółowych historii obnaża machinę totalitarnego państwa, wyraża protest przeciw przemocy i zniewoleniu, obłudzie, kłamstwu i niszczeniu dobra w ludziach.
To lektura absolutnie angażująca emocjonalnie, której nie da rady czytać bez złości, dojrzała warsztatowo i do bólu autentyczna.
Pozostaje tylko żal, że duża moc twórcza Marii Szczepowskiej została uszczuplona przez tragiczne koleje życia.
Dziewięć opowiadań Marii Szczepowskiej zawartych w tym tomiku to jedynie niewielka część dorobku literackiego autorki. Ten znany był bardziej wąskiemu gronu jej krewnych i przyjaciół. Pierwsze, nieliczne, utwory publikowała już w latach pięćdziesiątych na łamach znanych czasopism “Twórczość” i “Nowe sygnały”.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWydanie książkowe, o którym piszę, pod tytułem “Sosenka i inne...