-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać3
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz5
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Biblioteczka
2024-06-03
2024-01-27
“Chąśba” wpadła mi w ręce w szkolnej bibliotece, tuż przed feriami. Znane nazwisko, a nieoczywisty tytuł, nieoczywista okładka i opisy na obwolucie wskazujące na fantasy skusiły mnie. Po przeczytanych trzynastu tomach cyklu o Lipowie, które chłonęłam trzy lata temu, z różnym poziomem zadowolenia - od euforii i entuzjazmu po spore rozdrażnienie, uznałam, że warto się pochylić nad inną tematyką podjętą przez autorkę.
A chociaż odnalazłam tu znane okolice, bo i jezioro Bachotek i Zbiczno, tyle, że w okresie sprzed kilkunastu wieków, to cała ta prasłowiańska gawęda niestety mnie nie porwała. Nawet mapa na obwolucie powieści nie pomogła w dokładnym rozpoznaniu wszystkich wydarzeń, wszystkich postaci i wszystkich wątków.
Rozbudowana treść, przeskoki z miejsca w miejsce, z bohatera na bohatera wydawałoby się, że powinny wzbudzać ciekawość, tym bardziej, że autorka nie mogła nie umieścić tu także treści kryminalnych, ale mnie, niestety nudziła i nużyła. Autorka wprowadziła do tej opowieści maksimum prasłowiańskich bogów i demonów. Czegóż tu nie ma! Biesy, strzygi, rusałki, wąpierze, utopce, stolemy, południce, wilkołaki. Pełno rzucanych uroków, magii, wizji, przesyłania energii. Ludzie żyją z tymi osobnikami po sąsiedzku, ale bynajmniej nie w zgodzie. Wieczna walka, utarczki, strach i przebłagiwanie bogów wyrobiły w nich hart ducha, odwagę, ale też nauczyły kłamstwa i rzucania słów na wiatr.
Czy jednak udało się Puzyńskiej wykreować tamten przedsłowiański klimat? Niekoniecznie. Gdyby tak było, czytałabym zachłannie i nie przewracała stron z pytaniem; ile jeszcze do końca? Opisy grodów, chat, walk plemiennych, a nawet przyrody jakieś powierzchowne i miałkie. Nie czuć grozy, nie ma napięcia, niczego, co by przykuło uwagę. Nawet utopcom nie udało się mnie przestraszyć. Może, zamiast koncentrować się na maksymalnej liczbie prasłowiańskich person i rozbudowywać zbyt dużo wątków, trzeba było pokusić się o pełniejszy obraz codziennego życia, ograniczyć ilość postaci, ująć magii, a dodać coś ludzkiego. Wśród bohaterów tylko Dobrowoja wydaje się nieźle wykreowana i budzi sympatię przez swą wielką, bezkompromisową matczyną miłość. "Więź pomiędzy matką a dzieckiem to źródło największej magii" (s. 283) - za ten cytat brawa.
Lepiej wypadło za to, moim zdaniem, uchwycenie mechanizmów władzy. Rządy dla samego rządzenia dające upust ponadprzeciętnej ambicji. A w celu ich zdobycia manipulacje tłumem, intrygi i zdrada. Ponadczasowe. Za to duży plus.
W zastosowanym języku dostrzegłam kilka niekonsekwencji. Niepiśmienni ludzie znali i rozumieli znaczenie sarkazmu, oksymoronu czy paradoksu?
Wiem, że jest drugi tom tej serii. Ale to raczej nie moja bajka. Wolę "Starą baśń" i Kajka z Kokoszem. A Bachotek, Zbiczno i okolice tylko we współczesnej, kryminalnej wersji.
“Chąśba” wpadła mi w ręce w szkolnej bibliotece, tuż przed feriami. Znane nazwisko, a nieoczywisty tytuł, nieoczywista okładka i opisy na obwolucie wskazujące na fantasy skusiły mnie. Po przeczytanych trzynastu tomach cyklu o Lipowie, które chłonęłam trzy lata temu, z różnym poziomem zadowolenia - od euforii i entuzjazmu po spore rozdrażnienie, uznałam, że warto się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-16
2022-10-04
Kiedy w drugiej połowie lat 90-tych zaczęto emitować serię „Z archiwum X” jak wielu Polaków wówczas oglądałam te filmy regularnie, z wypiekami na twarzy i przyspieszonym tętnem. No cóż, byłam wtedy młoda i mało zła jeszcze widziałam. Dziś podeszłabym do tego z większym dystansem, ale chyba z równie dużym zainteresowaniem.
Książka „Ruiny” wpadła w moje ręce w bibliotece zupełnie przypadkowo. Pomyślałam, że chociaż popularność serii filmowej przeminęła, poczytać lubię i mogę zawsze.
Fabuła, jak przystało na tematykę, jest mocno zagadkowa i ocierająca o sprawy pozaziemskie. Natłok dziwnych zdarzeń aż powala, akcja toczy się błyskawicznie i nie pozwala na nudę.
Czego tu nie ma! Tajemnicze zniknięcia w sercu dżungli, na Jukatanie, w centrum dawnej kultury Majów. Budzące grozę pierzaste węże pilnujące zikkuratu. Echo dawnych krwawych ofiar zachowane dziś przez potomków dawnej cywilizacji w postaci samookaleczeń.
Agenci mają odnaleźć zaginionych archeologów, a dostają się w łapy miejscowych rebeliantów handlujących nielegalnie zdobywanymi antykami. Czy odkrycia pozwolą uwierzyć, że kultura Majów powstała z inspiracji starożytnych astronautów, a bóg Kukulkan to tajemniczy przybysz z kosmosu?
Ta pozycja to znakomite połączenie sci-fi z kryminałem i thrillerem, okraszone sporą dawką wiedzy historycznej. Kto lubi tajemnice przedkolumbijskiej Ameryki musi przeczytać koniecznie.
Indiana Jones i James Bond w jednym. Idealna rozrywka na weekend.
Kiedy w drugiej połowie lat 90-tych zaczęto emitować serię „Z archiwum X” jak wielu Polaków wówczas oglądałam te filmy regularnie, z wypiekami na twarzy i przyspieszonym tętnem. No cóż, byłam wtedy młoda i mało zła jeszcze widziałam. Dziś podeszłabym do tego z większym dystansem, ale chyba z równie dużym zainteresowaniem.
Książka „Ruiny” wpadła w moje ręce w bibliotece...
2022-07-20
Z czasów największego lockdownu spowodowanego pandemią pozostała we mnie sympatia do strony Chmura Czytania. Znalazłam tam krótką, bo liczącą 140 stron, powieść fantastyczną Antoniego Lange z roku 1923. W swoim gatunku, jako utwór fantastycznonaukowy, jest to prawdziwe arcydzieło. Autor czerpie garściami z kultury i filozofii Wschodu, dzieł Szekspira, Campanelli i Nietzschego.
Bohater, niejaki Jan Podobłoczny, aresztowany w czasie pierwszej wojny światowej przez Rosjan, zesłany w okolice jeziora Bajkał, po wybuchu rewolucji bolszewickiej zwolniony, przez Chiny i Japonię próbujący wrócić do ojczyzny trafia na nieznaną mu cywilizację nietypowych ludzi na wyspie Rakaszima. Ich kraj bohater nazywa Suriawastu to znaczy Gród Słońca, albo Republiką Słoneczną, a jego mieszkańców Słońcogrodzianami. Dodajmy, że Jan Podobłoczny jest wielkim fanem seansów spirytystycznych, zna kilka dam uchodzących za medium i nieobce są mu dzieła z zakresu metafizyki.
Republika Słońca to państwo niemal idealne. Mieszkańcy zawsze młodzi i piękni, są nieśmiertelni, dysponują bardzo zaawansowanymi możliwościami np. umieją latać w powietrzu, porozumiewać się telepatycznie, widzieć, słyszeć i pamiętać bez ograniczeń czasu i przestrzeni. Obok tej boskiej natury mają również znakomitą broń, odporną na jakąkolwiek stworzoną przez ówczesnego człowieka, ale jest to broń, która nie zabija, tylko wprowadza zaatakowanych w pewien rodzaj snu. Doskonały ustrój, w którym wprawdzie istnieje opozycja, ale wszyscy słuchają swoich argumentów, nie ma konfliktów politycznych i wojen domowych. Z powszechnym potępieniem spotyka się egoizm, chciwość i agresja, zaś celebruje się miłość, pracę i zgodę. Cudzoziemcy nastawieni pokojowo, jak choćby na przykładzie naszego bohatera, podejmowani są z wielką otwartością i życzliwością. Dzieci kształcone i wychowywane są przez państwo w poszanowaniu pokoju, szacunku do osiągnięć nauki i kultury. Wszystkim kierują jedynie trzej ministrowie: Mądrości, Miłości i Potęgi. Marzenie dzisiejszych czasów, prawda?
Czytelnika współczesnego może jednak to dziełko zniechęcać prawie naukowym stylem, nafaszerowanym terminologią filozoficzną, metafizyczną czy spirytualną. Bardzo dużo rozważań o dwóch naturach człowieka: cielesnej i duchowej, z których ta duchowa ma tu zdecydowaną przewagę. Wymaga skupienia i koncentracji. Sama idea nieskażonego złem państwa jest jednak fascynująca, choć pozostaje, mimo upływu lat, w sferze marzeń.
Z czasów największego lockdownu spowodowanego pandemią pozostała we mnie sympatia do strony Chmura Czytania. Znalazłam tam krótką, bo liczącą 140 stron, powieść fantastyczną Antoniego Lange z roku 1923. W swoim gatunku, jako utwór fantastycznonaukowy, jest to prawdziwe arcydzieło. Autor czerpie garściami z kultury i filozofii Wschodu, dzieł Szekspira, Campanelli i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-08
Uwielbiam historie filmowe i literackie dziejące się w dalekim wszechświecie. Mimo upływu lat zawsze z entuzjazmem oglądam filmy fantastyczne, przeczytałam też kilka powieści tego gatunku, na czele z całą serią “Obcy”. Fascynuje mnie nieskończona przestrzeń kosmosu, chociaż nadal nie wiemy, czy nie będzie ona kiedyś dla ludzkości źródłem nieznanych dotąd zagrożeń...
Rok 2063. Wyprawa z ramienia NASA pod dowództwem kapitana o polsko brzmiącym nazwisku Dębiński zmierza ku księżycowi Saturna – Enceladusowi... Niewiele wiadomo o faktycznym celu jej podróży. Co ma odkryć i czego dokonać? Sami astronauci nie są tego do końca pewni. Jednak od jakiegoś czasu Ziemia odbiera szereg anomalii z tamtej części Układu Słonecznego, z niedowierzaniem snując przypuszczenia o nowej formie inteligentnego życia. Czyżby rasa ludzka nie była jedyną w najbardziej znanej nam części kosmosu?
Max Dieter pisze z dużym rozmachem. Pokonujemy niezmierzone przestrzenie rozkoszując się pięknem upierścienionego Saturna, wędrujemy po krańcowo nieprzyjemnym, nieludzko zimnym Enceladusie, by w końcu dotrzeć do jego jądra i podziwiać zupełnie inny świat. Niewyobrażalnie piękny, nieskończenie nowoczesny i niemożliwy do ogarnięcia dla nawet zaawansowanego naukowca z Ziemi. To dzieło o wiele wyższej rasy, rasy, która stworzyła człowieka i od tysięcy lat kieruje jego poczynaniami na planecie Ziemi... W tej rasie jednak, jak i w ludzkiej, trwa odwieczna walka dobra ze złem. Ktoś pomaga astronautom, ale ktoś inny już rozpoczął proces zagłady naszej planety...
Autor, zgodnie z obietnicą, którą uwiecznił mi na stronie tytułowej swej książki, zaoferował fantastyczną - dosłownie i w przenośni - wyprawę w okolice Saturna. Nakreślił genezę ludzkiego gatunku na Ziemi i opisał brutalną walkę o jego uchronienie przed zagładą. Znakomicie połączył z sobą elementy naukowe i techniczne z mitologią starożytnego Egiptu. Widać, że astronomia, fizyka i historia to pasje, które nie mają przed nim granic.
Chylę czoła przed wyobraźnią pisarza i jego piórem, bo jak na debiut to świetnie skonstruowana książka, z zawrotnym tempem akcji, przy której nie sposób się nudzić, a ogrom fantastycznych teorii dosłownie wbija w fotel. Dziękuję za świetną podróż na Enceladusa. Wierzę w kontynuację tej historii, bo zdaje się nie powiedziano w ostatnim zdaniu do końca wszystkiego...i już nie mogę się doczekać :)
Uwielbiam historie filmowe i literackie dziejące się w dalekim wszechświecie. Mimo upływu lat zawsze z entuzjazmem oglądam filmy fantastyczne, przeczytałam też kilka powieści tego gatunku, na czele z całą serią “Obcy”. Fascynuje mnie nieskończona przestrzeń kosmosu, chociaż nadal nie wiemy, czy nie będzie ona kiedyś dla ludzkości źródłem nieznanych dotąd zagrożeń...
Rok...
2022-03-06
Nieograniczony świat wyobraźni H.P. Lovecrafta zauroczył mnie i uwiódł.
Nowa Anglia jako matecznik przeczących ziemskim prawom fizyki, potwornych, kosmicznych sił to na szczęście wytwór literacki, chociaż autor robi wszystko, by przekonać nas do prawdopodobieństwa opisywanych niesamowitości. Z fantastyki, mającej swe źródła gdzieś w innych wymiarach czasoprzestrzeni, czyni fakty osadzając wydarzenia w ziemskiej rzeczywistości, w konkretnej lokalizacji geograficznej i czasowej, podając dokładne daty i miejsca wydarzeń, relacje świadków, a nawet cytując artykuły prasowe. Starożytne księgi i języki, kamienne rytualne kolumny i kręgi, badania wybitnych uczonych o analitycznych umysłach przywoływane są wielokrotnie przez autora. Podróże przez otchłanie kosmosu i czeluście Ziemi opierają się u Lovecrafta o najlepsze naukowe zaplecze.
Opowiadanie “Zgroza w Dunwich” może wywołać ciarki na plecach, wprowadzić w przerażenie i panikę, a istoty, wykreowane przez autora, są bardziej skomplikowane w swej fizyczności i mechanizmach działania niż bohaterowie najlepszych produkcji hollywoodzkich wizjonerów. Przekraczają nasze rozumienie bytu w znanych nam fizycznych jednostkach i prawach mechaniki.
Ja jednak popadłam w zachwyt nie nad złożonością i potwornością Przedwiecznych, ale nad ponadprzeciętną wyobraźnią autora i równie nieziemską erudycją, której daje swój popis na każdej stronie swych opowiadań.
Klasyka w mistrzowskim wykonaniu.
Nieograniczony świat wyobraźni H.P. Lovecrafta zauroczył mnie i uwiódł.
Nowa Anglia jako matecznik przeczących ziemskim prawom fizyki, potwornych, kosmicznych sił to na szczęście wytwór literacki, chociaż autor robi wszystko, by przekonać nas do prawdopodobieństwa opisywanych niesamowitości. Z fantastyki, mającej swe źródła gdzieś w innych wymiarach czasoprzestrzeni,...
2021-09-23
Ja nie wiem, co to było. Usiłuję wpisać ten tom na moje półki i głowa boli ile ich będzie.
Obyczajowa i romans - tak. Tyle tu związków udanych i nieudanych, spełnionych i niespełnionych, że głowa mała. Do tego klimat i mentalność wiejska, no może małomiasteczkowa. Wszyscy wszystko wiedzą, ale najmroczniejsze tajemnice ukryte. Hipokryzja największego kalibru - kilkukrotny morderca jest powszechnie szanowany i ceniony. Zawiść, pazerność i zazdrość zżera wszystkich. Pieniądz rządzi, bo dla niego nawet krewnych można pogrzebać.
Literatura kobieca - tak. Och te kobiety cymanowskie, żywe i zmarłe, dominują w fabule bezapelacyjnie. Nie tylko wiernie kochają, rodzą dzieci, gotują, sprzątają i przyjmują gości, ale także, wbrew cnotom niewieścim, oszukują i szantażują oraz bardzo, ale to bardzo chętnie popijają wszelakie naleweczki.
Fantastyka - tak. Duchy buszują po pensjonacie kiedy i jak chcą, a nawet odbierają porody (!). Do tego jakieś laleczki na miarę voodoo. Naszyjnik z szafirem z krwią skapującą z rysy kamienia. Koty, które łażą, choć ich ponoć nie ma. Kobieta od nowa wyjąca znad Pomarliskiego Błeta (w ostatnim zdaniu).
Kryminał, sensacja - tak. Zabójstwa na zlecenie, porachunki gangów, morderstwa nigdy nie wykryte przez organy ścigania, szantaż, próby utopienia. Wszystko w prywatnym kręgu, bez udziału policji.
Horror - pewnie miał być, ale go nie dostrzegam w drugim tomie, więc tę półkę omijam. A może duchy i topielice już przestały mnie straszyć, bo są tu powszechne.
Co zatem mamy? Mistrzowski misz-masz, czyli groch z kapustą napisany kiepsko, czasem infantylnie, wymykający się z jakichkolwiek ram racjonalności.
Szybka lektura zakończona kpiącym uśmieszkiem i kiwaniem głową z politowaniem nad swoją głupotą, że przeczytało się coś, co absolutnie nic nam ważnego i pożytecznego nie dało.
Wybór należy do Was.
Ja nie wiem, co to było. Usiłuję wpisać ten tom na moje półki i głowa boli ile ich będzie.
Obyczajowa i romans - tak. Tyle tu związków udanych i nieudanych, spełnionych i niespełnionych, że głowa mała. Do tego klimat i mentalność wiejska, no może małomiasteczkowa. Wszyscy wszystko wiedzą, ale najmroczniejsze tajemnice ukryte. Hipokryzja największego kalibru - kilkukrotny...
2021-08-14
W tej noweli, opublikowanej w 1833 roku, jest i fantastyka i groza, czyli dokładnie to, czego należy się u Poe'go spodziewać. Narrator, opisujący siebie jako człowieka wykształconego, wolnego od przesądów, kierującego się racjonalnym myśleniem, wyrusza w podróż morską z Batawii, na wyspie Jawa (dzisiejsza Dżakarta).
Fatalna pogoda, burza i wiatr niszczą statek, a życie ratuje tylko on i szwedzki towarzysz podróży. Wkrótce i Szwed rozstaje się z życiem, zaś narratora fale rzucają na zupełnie inny statek. Dziwny i niezbadany, który wprawdzie wraz z załogą istnieje, bo narrator odbiera go wszystkimi zmysłami, ale tkwi w letargu i nie pokazuje wielu oznak aktywności. Marynarze - wiekowi starcy snujący się po pokładzie, nieświadomi pojawienia się przybysza. Kapitan, zamknięty w swej kajucie i otoczony starożytnymi mapami.Wszyscy porozumiewają się w kompletnie nierozpoznawalnym języku...
Od razu przyszedł mi na myśl Latający Holender, a przed oczami stanęły kadry z Piratów z Karaibów.. O ile film przygodowy kusi dobrą grą, znakomitą charakteryzacją i świetnymi krajobrazami, to nowela Poe'go ma w sobie wszystko, co u pisarza najlepsze: żywioły natury budzą strach, nawiedzony (?) statek grozę, a wszystko spaja tajemnica nie do odgadnięcia... Jedynie zakończenie wydało mi się mniej spektakularne i niejednoznaczne, dlatego oceniam utwór nieco niżej.
Klimatycznie i majestatycznie, w sam raz na wakacje.
Polecam.
W tej noweli, opublikowanej w 1833 roku, jest i fantastyka i groza, czyli dokładnie to, czego należy się u Poe'go spodziewać. Narrator, opisujący siebie jako człowieka wykształconego, wolnego od przesądów, kierującego się racjonalnym myśleniem, wyrusza w podróż morską z Batawii, na wyspie Jawa (dzisiejsza Dżakarta).
Fatalna pogoda, burza i wiatr niszczą statek, a życie...
2021-08-14
Niestety, to nie groza tym razem, a raczej satyra na ludzkie przyzwyczajenia.
Bo kiedy w jednostajne życie holenderskiego miasteczka wkracza diabełek i z wieży zegarowej podzwania nie dwanaście razy, jak przystało w południe, a trzynaście, to w życie mieszkańców wkrada się chaos i chęć nadrobienia straconej godziny...
Diabełek w wykwintnym ubraniu nadaje tej noweli charakter fantastyczny, chociaż w opisie czytamy, że Poe wykpiwa w niej autentyczny Nowy Jork, skądinąd zasiedlony najpierw przez Holendrów.
Nie jest to jednak ta klasa, do jakiej przyzwyczaiło mnie pióro Poe'go.
Niestety, to nie groza tym razem, a raczej satyra na ludzkie przyzwyczajenia.
Bo kiedy w jednostajne życie holenderskiego miasteczka wkracza diabełek i z wieży zegarowej podzwania nie dwanaście razy, jak przystało w południe, a trzynaście, to w życie mieszkańców wkrada się chaos i chęć nadrobienia straconej godziny...
Diabełek w wykwintnym ubraniu nadaje tej noweli...
2020-05-01
Nowela fantastyczna Włodzimierza Zagórskiego (którego utworów, przyznaję, nie czytałam dotąd wcale, a szkoda) z 1894 roku, wydana przez Fundację Festina Lente w 2013 roku i udostępniona na www.chmuraczytania.pl
Kolejna wspaniała rzecz w wersji PDF. Doskonały, błyskotliwy humor, iście z piekła rodem. Oto diabeł gubi swą torbę, w której trzyma noworoczne podarki dla "grzecznych i bogobojnych" niewiernych żon, krwiopijców bankowych i innej maści grzeszników. Znajduje ją pijany w sztok szewc Onufry. Ladaco, jakich mało. Leń i obibok, żyjący na koszt narzeczonej.
Podarki uważa Onufry za zbędne, bo nie rozumie ich przeslania, ale w sakwie znajduje też sporo pieniędzy. Idą jednak tylko na przyjemności - błyskotki, balangi i rozpustę. A jak to w bajce o złotej rybce bywało, obdarzony nabywa coraz większego apetytu...
Wszystko ma jednak swój kres...
Nie chcę zdradzać zakończenia, bo polecam gorąco przeczytać.
Powiastka prosta, z mocną satyrą na stan ówczesnych obyczajów, chociaż przecież wciąż aktualna. Włączenie postaci diabelskich czyni ją wielce sugestywną i podkreśla walory dydaktyczne. Śmiechu przy tym co niemiara.
Nowela fantastyczna Włodzimierza Zagórskiego (którego utworów, przyznaję, nie czytałam dotąd wcale, a szkoda) z 1894 roku, wydana przez Fundację Festina Lente w 2013 roku i udostępniona na www.chmuraczytania.pl
Kolejna wspaniała rzecz w wersji PDF. Doskonały, błyskotliwy humor, iście z piekła rodem. Oto diabeł gubi swą torbę, w której trzyma noworoczne podarki dla...
2020-05-05
Nowela Zofii Niedźwiedzkiej, licząca sobie 27 stron, wydana po raz pierwszy w roku 1908 pod pseudonimem autorki Bohowityn. Wydana w wersji elektronicznej przez Fundację Festina Lente w 2013 roku i udostępniona czytelnikom na www.chmuraczytania.pl
Nigdy dotąd nie czytałam żadnej powieści ani noweli tej autorki, zm. w 1921 roku. Nie wydaje się być ona równie znana jak jej przyjaciółka Zofia Nałkowska. A szkoda!
To świetna proza, bardzo sugestywna, plastyczna, o dużej głębi uczuć, pisana z elokwencją i prawdziwym znawstwem kobiecej duszy. Proza odważna, zdecydowanie wybiegająca ponad ramy czasowe swej epoki, dotykająca tematów uchodzących wtedy za całkowite tabu, bo dotyczących małżeńskiej alkowy. Utwór fantastyczny, którego klimat miejscami budzi grozę i przerażenie, co świetnie oddaje okładka książki.
Bohaterami jest młode małżeństwo - Stenia i Jacek. Związek szybko zawarty po trzech miesiącach znajomości i mający ledwie tygodniowy staż małżeński.
Dziewiętnastoletnia Stenia od pięciu lat prześladowana przez dręczącą ją zmorę senną, utrzymuje, że pamięta poprzednie swoje istnienia z zamierzchłych czasów. Zmora jednakowoż czyni ze Steni namiętną dziewczynę, chociaż ta namiętność pozostaje kompletnej nieświadomości dziewczyny, gdy w realnym życiu, wobec młodego małżonka, Stenia pozostaje bierna i chłodna.
Język noweli mnie oczarował, a tematyka zaskoczyła.
Polecam gorąco.
Nowela Zofii Niedźwiedzkiej, licząca sobie 27 stron, wydana po raz pierwszy w roku 1908 pod pseudonimem autorki Bohowityn. Wydana w wersji elektronicznej przez Fundację Festina Lente w 2013 roku i udostępniona czytelnikom na www.chmuraczytania.pl
Nigdy dotąd nie czytałam żadnej powieści ani noweli tej autorki, zm. w 1921 roku. Nie wydaje się być ona równie znana jak jej...
2020-05-11
Opowiadanie drukowane w 1897 roku, a tłumaczone na język polski w 1904 roku. Wydane przez Fundację Festina Lente w 2013 i udostępnione w wersji elektronicznej na www.chmuraczytania.pl
Wow! Jak na 31-letniego autora Pan Herbert George Wells stworzył świetne dziełko fantastyczne, w którym zachwyca, ale nie fantastyką ludową czy baśniową, lecz iście naukową. Równie uwspółcześniona okładka opowiadania jest całkowicie adekwatna do treści.
W sklepie antykwariusza pana C. Cave'a, przy ulicy Siedmiu Zegarów, pośród różnorakiego asortymentu towarów znajdowała się mocno wypolerowana masa kryształowa w formie jajka. Właściciel odkrył przedziwne właściwości owego przedmiotu. Po pierwsze jajo świeciło, a po drugie w tej światłości można było dostrzec obraz nieznanej krainy z metalowymi, błyszczącymi budynkami, latającymi istotami i mnóstwem innych podobnych kryształowych jaj. Ten równoległy jakiś świat miał słońce chociaż nieco mniejsze i dwa księżyce, na jego powierzchni dominowały czerwonawe skały, widać też było połyskujące kanały. Uczony wielce pan Wace, znajomy sklepikarza, utożsamiać zaczął tę planetę z Marsem.
I odtąd Marsjanie z wielkim srebrzystymi, motylimi skrzydłami i nieziemska przyroda marsjańska wypełniały naszemu sklepikarzowi, skądinąd nieszczęśliwemu w życiu małżeńskim, wszystkie wolne chwile. Do tego stopnia, że ze ściśniętym w dłoniach kryształowym jajem zakończył swój żywot.
Niewątpliwie utwór powstał pod wpływem słynnej "marsjańskiej gorączki", która pod koniec XIX wieku trawiła wielu intelektualistów na świecie.
Fanom fantastyki polecam zdecydowanie.
Opowiadanie drukowane w 1897 roku, a tłumaczone na język polski w 1904 roku. Wydane przez Fundację Festina Lente w 2013 i udostępnione w wersji elektronicznej na www.chmuraczytania.pl
Wow! Jak na 31-letniego autora Pan Herbert George Wells stworzył świetne dziełko fantastyczne, w którym zachwyca, ale nie fantastyką ludową czy baśniową, lecz iście naukową. Równie...
2020-05-12
Opowiadanie Maryli Wolskiej wydane po raz pierwszy w 1910 roku we Lwowie. Udostępnione w wersji elektronicznej na chmuraczytania.pl
Utwór utrzymany w konwencji baśniowej, nawiązujący motywem przewodnim do Śpiącej królewny. Tytułowy smok strzegący bram do zamku, w którym śpi zaczarowana klątwą złej macochy królewna nie doczekał odczarowania i po stu latach ...zdechł. A szkoda. Byłby z niego dobry lokaj, którym był wcześniej, zanim i jego dosięgły czary. Tyle z baśni.
Tymczasem niedługo potem dziewczyna budzi się, ogląda opustoszałe zamczysko i rusza w świat, a przynajmniej w przylegające do zamku mocno zapuszczone ogrody. Tam spotyka malarza...
Utwór jest przeuroczy i zabawny, a rozmowa królewny z malarzem to starcie dwóch światów. Inne spojrzenie na malarstwo, sztukę, piękno, kobietę, uczucia...
Do przeczytania zachęcił mnie niepowtarzalny i wiele obiecujący tytuł oraz klimatyczna okładka.
Opowiadanie Maryli Wolskiej wydane po raz pierwszy w 1910 roku we Lwowie. Udostępnione w wersji elektronicznej na chmuraczytania.pl
Utwór utrzymany w konwencji baśniowej, nawiązujący motywem przewodnim do Śpiącej królewny. Tytułowy smok strzegący bram do zamku, w którym śpi zaczarowana klątwą złej macochy królewna nie doczekał odczarowania i po stu latach ...zdechł. A...
2020-06-12
Opowiadanie The Man Who Could Work Miracles po raz pierwszy ukazało się w 1898 roku w magazynie „The Illustrated London News”. Polskie wydanie oparto na tłumaczeniu Antoniego Langego z 1904 roku. Wydane przez Fundację Festina Lente w 2013 roku i udostępnione w wersji elektronicznej na chmuraczytania.pl
Rzecz dzieje się w roku 1896, w bliżej nieokreślonym mieście Immering. Bohaterem jest zwykły urzędnik, który odkrywa w sobie niepospolite i nadprzyrodzone umiejętności dokonywania cudów. Zaczyna od rzeczy najprostszych, w swoim otoczeniu. Odwraca lampę do góry nogami, podnosi w powietrze świecę, a nawet zapalą ją tylko za pomocą swojej siły woli. Talent rozwija rzecz jasna także w kierunku poprawy swojego bytu...
Ale czy dokonując coraz to większych i spektakularnych cudów nie przekracza nieprzekraczalnych granic? Czy w swoim zapędzie może poruszać ziemię i zaburzać jej ruchy??
Fantastyczne opowiadanie z ważnym przesłaniem i pouczeniem, że istnieją we wszechświecie bariery, których naruszyć nie wolno, bo grozi to zaburzeniem odwiecznych reguł życia i czasu.
Dobre, jak na lata powstania, bardzo nowatorskie.
Opowiadanie The Man Who Could Work Miracles po raz pierwszy ukazało się w 1898 roku w magazynie „The Illustrated London News”. Polskie wydanie oparto na tłumaczeniu Antoniego Langego z 1904 roku. Wydane przez Fundację Festina Lente w 2013 roku i udostępnione w wersji elektronicznej na chmuraczytania.pl
Rzecz dzieje się w roku 1896, w bliżej nieokreślonym mieście Immering. ...
2020-06-20
Opowiadanie "Captain Stormfield's Visit to Heaven" ukazało się w prasie w roku 1907, ale pierwszy szkic utworu pochodzi z 1868.
Takiego tematu w literaturze chyba jeszcze nie spotkałam. Oto, w trzydzieści lat po swej śmierci, tytułowy kapitan Stormfield z San Francisco, dociera do nieba.
Obraz tego przybytku nie zawsze i nie we wszystkim zgodny jest z przekazami zdobytymi w kościele i wyczytanymi w Biblii. Ma być prawdziwym rajem i dawać "najpełniejsze zadowolenie życiowe". Ale czy faktycznie daje?
Wizja życia po życiu w mocno ironizującym wydaniu Marka Twaina nie każdego usatysfakcjonuje.
Zresztą sami się przekonajcie.
Opowiadanie "Captain Stormfield's Visit to Heaven" ukazało się w prasie w roku 1907, ale pierwszy szkic utworu pochodzi z 1868.
Takiego tematu w literaturze chyba jeszcze nie spotkałam. Oto, w trzydzieści lat po swej śmierci, tytułowy kapitan Stormfield z San Francisco, dociera do nieba.
Obraz tego przybytku nie zawsze i nie we wszystkim zgodny jest z przekazami zdobytymi...
2020-08-10
„Potrzeba jest mocniejszą od nienawiści; praca — lepszą od najkorzystniejszej wojny”.
Znów trafiłam na perełkę na chmuraczytania.pl. Ale to w końcu Prus, prawda? Nazwisko mówi samo za siebie. Doskonałe opowiadanie, które swój pierwodruk miało w „Kurierze Warszawskim” w 1903 roku.
Utwór należy raczej do fantastyki, ponieważ rzecz jest absolutnie wytworem wyobraźni autora. Na nieokreślonej wyspie na Oceanie Spokojnym, w nieokreślonych czasach żyje tam społeczeństwo złożone z kilku ludów. Czytając ten utwór od razu przypomina się dzieło Tomasza Morusa, bo i tutaj Prus zawiera studium idealnej niemal społeczności.
Nie bez perturbacji, wzajemnych niesnasek, a nawet krwawych wojen, opisywane ludy potrafią zorganizować efektywną współpracę opartą na korzystnej wymianie handlowej, rozwoju techniki i maksymalnym wykorzystaniu swojego potencjału. Z wyspy, która tylko w połowie jest przyjazna i bogata w żywność i surowce tworzą znakomite miejsce do życia i uczą się wykorzystywać wszystkie jej atuty. Doskonale pokazana została wartość tradycji i przywiązania do kultury, które jednak w starciu z głodem i chorobami stają się bezużyteczne. Mieszkańcy wyspy stawiają zatem na rozwój techniki uprawy i hodowli, wydobycie surowców i opanowanie chorób, by zapewnić powszechny dobrobyt i nie doprowadzić do upadku swojej cywilizacji. To nie wojna i nienawiść decydują o rozwoju, ale praca i wynalazki.
Nawet mając podstawową wiedzę z historii literatury od razu można doszukać się oczywistych związków treści tego opowiadania z pozytywizmem i jego sztandarowym hasłem "pracy u podstaw".
Doskonałe.
„Potrzeba jest mocniejszą od nienawiści; praca — lepszą od najkorzystniejszej wojny”.
Znów trafiłam na perełkę na chmuraczytania.pl. Ale to w końcu Prus, prawda? Nazwisko mówi samo za siebie. Doskonałe opowiadanie, które swój pierwodruk miało w „Kurierze Warszawskim” w 1903 roku.
Utwór należy raczej do fantastyki, ponieważ rzecz jest absolutnie wytworem wyobraźni autora....
2020-12-21
W tym roku na chmuraczytania.pl poznałam opowiadanie "Czarny kot" Edgara Allana Poe. Spodobała mi się ciekawie poprowadzona fabuła, stopniowane napięcie i tragiczny finał. Niedawno ktoś ze znajomych na LC zamieścił zachęcającą recenzję opowiadania "Zagłada domu Usherów" opublikowanego na stronie wolnelektury.pl. W końcu dzisiaj przyszedł czas, by je docenić.
Nie zawiodłam się. Autor buduje niesamowity klimat grozy. Wszystko się na niego składa: umiejscowienie i otoczenie starego zamczyska, wystrój komnat, a przede wszystkim przypadłości zdrowotne lokatorów - ostatnich reprezentantów starożytnego rodu Usherów - bliźniąt Magdaleny i Rodericka. Na wskroś romantyczne i gotyckie opowiadanie ma podobny schemat jak "Czarny kot" - groza narasta stopniowo, aż do tytułowej finalnej zagłady.
Pytanie: skoro rodzina Usherów rozwijała się tylko w linii prostej, czyż dolegliwości zdrowotne bliźniąt nie były spowodowane wielopokoleniowym kazirodztwem?
Dobra, mocna rzecz, chociaż kwiecisty, "barokowy" język i nieco zbyt długie opisy mogą niektórych odstręczać.
W tym roku na chmuraczytania.pl poznałam opowiadanie "Czarny kot" Edgara Allana Poe. Spodobała mi się ciekawie poprowadzona fabuła, stopniowane napięcie i tragiczny finał. Niedawno ktoś ze znajomych na LC zamieścił zachęcającą recenzję opowiadania "Zagłada domu Usherów" opublikowanego na stronie wolnelektury.pl. W końcu dzisiaj przyszedł czas, by je docenić.
Nie zawiodłam...
2021-07-26
W tamtym roku zachwyciły mnie dwa opowiadania autora: "Czarny kot" i "Zagłada domu Usherów". Korzystając teraz z większej ilości wolnego czasu, postanowiłam wrócić do tych niewielkich rozmiarem, ale dających ogrom emocji, utworów.
Przedmiotem tego opowiadania jest mocniejsza rzecz - magnetyzm "in articulo mortis". Hipnoza w momencie śmierci. Któż inny wymyśliłby taki temat niż mistrz Edgar Allan Poe, nauczyciel kolejnych pokoleń autorów fantastyki i grozy w jednym. Stopniowe narastanie napięcia i efektowne zakończenie, które dzisiaj, czytelnika zaprawionego w horrorach pisanych i zekranizowanych, zapewne już nie przestraszy, ale mocno poruszy. W 1845 roku, w momencie premiery, musiało jednak wywołać szok. I słusznie. Wartość lektury podnosi niewątpliwie doskonałe tłumaczenie Bolesława Leśmiana.
Wielbicielom klasyki polecam.
W tamtym roku zachwyciły mnie dwa opowiadania autora: "Czarny kot" i "Zagłada domu Usherów". Korzystając teraz z większej ilości wolnego czasu, postanowiłam wrócić do tych niewielkich rozmiarem, ale dających ogrom emocji, utworów.
Przedmiotem tego opowiadania jest mocniejsza rzecz - magnetyzm "in articulo mortis". Hipnoza w momencie śmierci. Któż inny wymyśliłby taki...
2021-07-27
Danse macabre w najlepszym wydaniu. Gotycki klasyk mistrza brutalnie uświadamiający czytelnikowi ponadczasowe "memento mori". Wybitna proza w równie doskonałym tłumaczeniu Leśmiana.
Śmierć dosięgła księcia Prospero, mimo jego olbrzymiego majątku, mimo możliwości ucieczki do odległego zamku, mimo odizolowania się spiżowym murem. Nie uwolnił się od niej żadnymi środkami, nie powstrzymał wysokim urodzeniem, posiadanym bogactwem, przepychem wnętrz, podziwem i wdzięcznością swych poddanych, którym zgotował wielodniowe uczty i hulanki, by odegnać (na chwilę, czy na zawsze?) nieuniknione.
Śmierć przyszła niespodzianie, "jak złodziej nocny", pokonała wszystkie trudności, przyoblekła się w maskę udając jednego z gości w najlepszym momencie balu maskowego. Księciu w tych ostatnich chwilach towarzyszył najpierw strach, potem wstręt, a na końcu gniew, kiedy poczuł, że patrzą na niego poddani. Ale to wszystko daremne. Kiedy już nikt na zamku nie dawał znaku życia "Śmierć Szkarłatna rozpostarła wszędy swą władzę nieograniczoną".
Nieważne, czy to dżuma, jak chce Poe, czy inna przyczyna śmierci, nikt z nią nie wygrał. I nadal nie wygrywa. Mocna rzecz, zmuszająca do refleksji. Zwłaszcza teraz, w dobie pandemii.
Danse macabre w najlepszym wydaniu. Gotycki klasyk mistrza brutalnie uświadamiający czytelnikowi ponadczasowe "memento mori". Wybitna proza w równie doskonałym tłumaczeniu Leśmiana.
Śmierć dosięgła księcia Prospero, mimo jego olbrzymiego majątku, mimo możliwości ucieczki do odległego zamku, mimo odizolowania się spiżowym murem. Nie uwolnił się od niej żadnymi środkami, nie...
Po dwóch latach przerwy i dziesięciu książkach Pan Chmielarz osłonił przede mną całkiem inne oblicze. Niewiarygodne, jak z pisarza kryminałów przeistoczył się w twórcę fantasy, horroru i westernu w jednym. Gdzieś tam w którymś miejscu wspomina o dawnych autostradach, więc to może być także jakaś wizja postapokaliptyczna, ale z powrotem chyba do czasów średniowiecza, kiedy walczy się kuszą, włócznią i mieczem, w zbroi i konno.
Wpłynąć w tę pogmatwaną mieszankę epok, gatunków literackich (i narodowości bohaterów) było jednak bardzo trudno. Upominałam się cały czas o wklejkę z mapą wyrysowanych królestw i miast. Byłoby łatwiej poruszać się w tej krainie rycerzy, poszukiwaczy żywmetalu, potworów-chudzielców i żlebodźwiedzi. Więc najpierw trzeba zrobić rozeznanie w Korporacji, Federacji, Nowej Holandii i Bramie Północy, ale potem już czytanie idzie całkiem z górki.
Autor poruszył wyobraźnię, chociaż typowo nowatorskich elementów znawcy tego typu literatury znajdą pewnie niewiele.
Bohaterowie są za to wyraziści, choć niejednoznaczni, bo noszą w sobie bohaterstwo i okrucieństwo, podłość i szlachetność - tu wielki plus, zwłaszcza dla kreacji doktora.
Akcja wartka, pełna zwrotów, odkrywających zaskakujące tajemnice i nowe oblicza uczestników nie pozwala się zanudzić, tak, że w pewnym momencie kibicowałam tym, którzy walczą z tytułową królową (wredną ciałem i duchem) uciekając się do wszelkich sztuczek, chociaż ich postępowanie niekoniecznie jest w pełni moralnie dobre.
Odwieczna walka dobra ze złem, walka o ojczyznę, o miejsce do życia - to wartości, które w tym podłym, brutalnym i zdradzieckim świecie wysuwają się na pierwsze miejsce – i to także duży plus.
Jest mrocznie, gęsto, brutalnie, strasznie, niesmacznie i wulgarnie. Znakomity klimat groźnego świata, w którym głód przerzedza szeregi ludzi, a żywmetal, niczym niegdyś złoto, rozpala umysły jednych prowadząc do bogactwa, a innych pchając w przepaść.
Ostra mieszanka zadowoli wielbicieli horrorów i fantastyki, a że w finale pisze się o kolejnych rozgrywkach wojennych kto wie, czy autor nie tworzy kontynuacji. Nawet bym się skusiła. Bo ten galimatias był dla mnie, wbrew wszystkiemu, całkiem zjadliwy, chociaż nie bez uwag. Mniej wulgaryzmów, mniej nachalnych kobiet w małomiasteczkowym barze plus załączona mapa – i ja kupuję tom drugi z ochotą.
Po dwóch latach przerwy i dziesięciu książkach Pan Chmielarz osłonił przede mną całkiem inne oblicze. Niewiarygodne, jak z pisarza kryminałów przeistoczył się w twórcę fantasy, horroru i westernu w jednym. Gdzieś tam w którymś miejscu wspomina o dawnych autostradach, więc to może być także jakaś wizja postapokaliptyczna, ale z powrotem chyba do czasów średniowiecza, kiedy...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to