-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-05-22
2017-12-15
2019-04-08
2019-05-27
2019-01-26
Książka, którą czytałam ponad miesiąc. Książka, której nie da się czytać szybko, na raz, nad którą po prostu trzeba pomyśleć, zastanowić się, którą trzeba przeżyć. Pierwsza wydana pozycja o Holocauście to świadectwo żydowskiego Włocha, chemika, który w obozie koncentracyjnym spędził ponad rok. W odróżnieniu od większości autorów-świadków, Levi nie skupia się na opisie okrucieństw Niemców. Stawia na naturalistyczny opis warunków, w jakich bytowali więźniowie, opisuje ich codzienność tak realistycznie, że czytelnik czuje się wcągnięty w tę okrutną rzeczywistość - choć, jak pisze Włoch, ludzie wolni nigdy nie będą w stanie zrozumieć tego, co działo się w obozach. Levi stara się też odpowiedzieć na pytanie o to, czy są granice upodlenia? Czy więźniowie obozów mogli nazywać się ludźmi? Gdzie stoją granice człowieczeństwa?
10/10 - to jedyna ocena, jaką można wystawić.
Książka, którą czytałam ponad miesiąc. Książka, której nie da się czytać szybko, na raz, nad którą po prostu trzeba pomyśleć, zastanowić się, którą trzeba przeżyć. Pierwsza wydana pozycja o Holocauście to świadectwo żydowskiego Włocha, chemika, który w obozie koncentracyjnym spędził ponad rok. W odróżnieniu od większości autorów-świadków, Levi nie skupia się na opisie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-29
2017-12-03
2019-04-23
Jedna z niepozornych książeczek, o których nic nie słychać. Nawet nie wiem, skąd wzięła się na mojej półce, a sięgnęłam po nią zupełnym przypadkiem - i to był wspaniały przypadek. "Historia miłości" to powieść, którą albo pokochacie albo zupełnie nie przypadnie Wam do gustu. Ja jestem w tej pierwszej grupie. Autorka przedstawiła w niej opowieść o staruszku, który będąc młodym człowiekiem zakochał się w dziewczynce ze swojej wioski w Polsce. Wojna, okoliczności, Holocaust - to oddzieliło od siebie zakochanych, nie pozwalając im być razem. Główny bohater spisuje więc ich historię... Po wielu latach nieoczekiwanie dowiaduje się, że jego powieść została już wydana i zmieniła życie wielu osób. Z historią Leopolda Gurskiego przeplata się opowieść o losach Almy, piętnastoletniej półsieroty, która zmagaa się z utratą ojca i depresją matki. Dziewczynka, zafascynowana "Historią miłości" postanawia odnaleźć jej bohaterów.
"Historia miłości" to powieść niebanalna. Mimo tytułu nie odnajdziemy w niej opisów romantycznych uniesień. Opisywane uczucie nie jest tu akcją, lecz stanem, króry determinuje życie bohaterów. To poruszająca historia o tym, co to znaczy kochać jedną osobę przez całe życie, jak wiele może znaczyć uczucie i jak może determinować losy człowieka. Autorka przedstawiła w książce tak że poruszający obraz starości, osamotnienia i rozpaczliwej próby zwrócenia na siebie uwagi. "Historia miłości" zwraca uwagę na konieczność odnalezienia iebie, na to, jak miłość może zmienić życie i ukształtować człowieka. Nicole Krauss opisała losy Almy i Leo w sposób niezwykle artystyczny. Przez książkę właściwie się płynie, kolejne zdania-perełki poruszają i inspirują. To książka, o której nie sposób zapomnieć!
Ocena: 10/10
Jedna z niepozornych książeczek, o których nic nie słychać. Nawet nie wiem, skąd wzięła się na mojej półce, a sięgnęłam po nią zupełnym przypadkiem - i to był wspaniały przypadek. "Historia miłości" to powieść, którą albo pokochacie albo zupełnie nie przypadnie Wam do gustu. Ja jestem w tej pierwszej grupie. Autorka przedstawiła w niej opowieść o staruszku, który będąc...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-31
2020-04-22
2016-01-05
2019-07-05
Co to była za książka! Jedna z najlepszych powieści historycznych, jakie czytałam W OGÓLE, a trochę ich było. Po tę powieść sięgnęłam zupełnie przypadkowo, zachęciła mnie jej okładka w bibliotece.Spodziewałam się po niej zwykłego, obfitującego w sceny erotyczne romansidła - i szczerze mówiąc, po męczącej nauce do sesji nawet trochę tego oczekiwałam. Tymczasem "Księżniczka Watykanu" to pełna intryg i zwrotów akcji powieść o potędze rodziny Borgiów, a także o wszystkich jej grzechach i podłościach. W centrum zdarzeń postawiona została młodziutka Lukrecja, ukochana córka papieża Aleksandra VI. Wbrew krążącym opiniom C.W. Gortner ukazał ją jako dobrą, zagubioną dziewczynę, będącą pionkiem w rękach swej bezwzględnej rodziny. Ku mojej niewysłowionej radości, autor postanowił skupić się na historii Włoch i Europy bardziej niż na łóżkowych ekscesach bohaterów. Tutaj jednak mam lekki zarzut - powieść osadzona jest w okresie wojen włoskich, ja sama, będąc 4 dni po egzaminie z historii Włoch wszystko w miarę dobrze rozumiałam, brakowało mi jednak wyjaśnienia, naświetlenia tła. Na pochwałę zasługuje jednak sposób, w jaki pisarz oddał realia historyczne i zwyczaje panujące na dworze watykańskim - intrygi, spiski, miłosne knowania. Powieść zachwyciła mnie także kreacją bardzo życiowych, wielowymiarowych postaci. W świetny i porszuający sposób ukazała, jak niewiele znaczyły kiedyś kobiety i jak łatwo nimi było pomiatać. Łamie serce, wzrusza, ciekawi.
Ocena: 10/10 (arcydzieło)
Co to była za książka! Jedna z najlepszych powieści historycznych, jakie czytałam W OGÓLE, a trochę ich było. Po tę powieść sięgnęłam zupełnie przypadkowo, zachęciła mnie jej okładka w bibliotece.Spodziewałam się po niej zwykłego, obfitującego w sceny erotyczne romansidła - i szczerze mówiąc, po męczącej nauce do sesji nawet trochę tego oczekiwałam. Tymczasem...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-26
2016-12-26
Po raz kolejny staję przed wielkim dylematem. Przeczytałam niesamowitą, przepiękną, przecudowną książkę, pokochałam ją z całego serca, nie przespałam przez nią nocy, ale… Nie mam pojęcia, co mogę Wam o niej powiedzieć. Czemu tak łatwo pisać o książkach przeciętnych i złych, a tak trudno o literackich arcydziełach?
Margo urodziła się w Bone – miasteczku, które nie ma nic wspólnego z amerykańską idyllą. Jej matka to prostytutka, jej sąsiedzi to narkomani sprzedający crack. Margo pogrąża się w bólu, smutku i beznadziei, tracąc nadzieję, że kiedykolwiek uda się wyrwać jej z Bone. Niespodziewanie jej życie odmienia niepełnosprawny rówieśnik, Judah, który ukazuje jej, że warto marzyć i starać się być szczęśliwym – mimo wszystko. Margo postanawia wypowiedzieć wojnę złu, które ją otacza – sama jednak nie wie, jak trudno walczyć z nim i samemu być dobrym.
Ciężko jest recenzować tę książkę tak, by nie spoilerować i nie zepsuć Wam lektury. Na pozór opis powieści może sugerować kolejne mroczne New Adult, sprowadzające się do traumatycznej przeszłości, która znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w momencie, gdy pojawia się ten jedyny. Tymczasem „Margo” to lektura dojrzała, opowiadająca o tym, jak duże znaczenie mają krzywdy wyrządzone w dzieciństwie, jak ciężko zachować dobro i człowieczeństwo, jak łatwo popaść w szaleństwo. To książka pisana ku przestrodze, zwracająca uwagę na potrzeby tych, których łatwiej nam nie zauważać.
Tarryn Fisher wykreowała ponury obraz rzeczywistości, która jest brudna i okrutna. Ukazała, że jesteśmy tym, czym nasiąkliśmy za młodu. Pokazała, że świat nie zawsze jest sprawiedliwy, że czasem trzeba samemu powziąć zemstę. Jednocześnie kazała zastanowić się nad moralnością głównej bohaterki. Czy możemy sami mianować się katami, sami wymierzać słuszny przecież odwet za grzechy innych? Czy można łatwo potępić morderstwa? Tarryn Fisher nie odpowiada jednoznacznie na to pytanie, każe nam się samemu zastanowić i osądzić wybory dokonane przez Margo. Książka konsekwentnie utrzymana jest w ponurym, depresyjnym stylu. Powoli wplata się do psychiki czytelnika i zmienia jego spojrzenie na świat.
Niesamowite jest to, jak Tarryn Fisher wcieliła się w rolę młodej dziewczyny, która popada w coraz większe szaleństwo. Sprawiła, że czytelnik sam już nie wie, kto ma rację, co istnieje naprawdę, a co jest wytworem chorego umysłu Margo. Autorka jest delikatna, nie osądza, pozwala dobrze zrozumieć swoją tytułową postać.
Margo to jedna z najlepiej wykreowanych postaci New Adult, z jakimi miałam do czynienia. Jest mroczna, ponura, zdesperowana i głęboko nieszczęśliwa. Wzbudza w czytelniku ciepłe uczucia, sprawia, że kibicujemy jej w przemianie. Na jej przykładzie pisarka pokazuje, jak wielkie znaczenie dla naszej psychiki mają krzywdy wyrządzone nam w dzieciństwie i jak ciężko jest samemu wyjść na prostą. Drugą postacią, która jest równie genialna, co Margo jest jej niepełnosprawny przyjaciel – Judah. To postać, która inspiruje, która ukazuje coś zupełnie innego niż tytułowa bohaterka – że zawsze jest nadzieja, że nieważne, kim jesteśmy, możemy osiągnąć sukces i być szczęśliwymi ludźmi. Dlatego tak bardzo boli, gdy dowiadujemy się prawdy o Judah i do końca nie chcemy w nią wierzyć.
„Margo” kupiła mnie czymś jeszcze. Rzadko kiedy zwracam uwagę na cytaty z książki, skupiając się bardziej na fabule. Najnowsza powieść Tarryn Fisher była tak dobrze napisana, że jako jedyna w mojej biblioteczce jest cała pokreślona i pełna kolorowych karteczek, które znaczą strony z cytatami. Z wieloma słowami wypowiadanymi przez bohaterów nie mogę się zgodzić, a jednak, mają one w sobie coś takiego, że je pokochałam. Oto kilka z nich:
Czasami, ratując kogoś innego, ratujesz też trochę samego siebie. Kochając kogoś innego i nie oczekując niczego w zamian, uczymy się kochać siebie. Może to ten zwykły akt działania na innych sprawia, że czujemy się lepiej we własnej skórze.
Nie pamiętam już, co to znaczy wolność. Co to znaczy być otwartym na świat, co to znaczy nie czuć strachu. Potrzebuję czegoś, co mnie złamie. Tylko trochę, żeby mogła poskładać się na nowo - inaczej. Nie zamierzam pozwalać nikomu traktować mnie jak chodzącą porażkę. Nie chcę być gruba, nie chcę mieszkać w Bone, nie chcę być głupia. Nie chcę być laską, z której ludzie się śmieją. Już nie.
Są rzeczy, których nigdy nie robimy, bo ktoś napełnia nas strachem przed nimi albo wmawia nam, że nie jesteśmy ich godni. Chcę zrobić wszystkie swoje nigdy - sama albo z kimś ważnym. Nie obchodzi mnie to. Chcę po prostu żyć.
Smutek to emocja, której możesz zaufać. Jest silniejszy niż wszystkie inne. Przy smutku radość wydaje się chwilowa i niepewna. Smutek trwa dłużej, jest trwalszy i z taką łatwością zastępuje pozytywne uczucia, że nawet nie poczujesz zmiany, gdy znajdziesz się w jego okowach. Jakże zaciekle walczymy o szczęście, a wreszcie mamy tę ulotną radość w rękach, trzymamy ją krótko i zaraz spływa między palcami jak woda. Nie chcę trzymać wody. Chcę trzymać coś twardego i solidnego. Coś, co potrafię zrozumieć.
Żeby być naprawdę szczęśliwą, musisz tego chcieć. Choćby życie ci się skomplikowało, musisz zaakceptować to, co się stało, porzucić ideały i nakreślić nową mapę prowadzącą do szczęścia.
Tak bardzo się cieszę, że dzięki uprzejmości wydawnictwa Sine Qua Non mogłam poznać kolejną jakże genialną pozycję. „Margo” wstrząsnęła mną, zakradła się do mojego serca i do moich emocji, wywołując skrajne emocje. Prędko o niej nie zapomnę. A Wy nie zapomnijcie 11 stycznia biec do księgarni i zaopatrzyć się w ten tytuł – czuję, że będzie to jedna z lepszych premier nadchodzącego roku!
Po raz kolejny staję przed wielkim dylematem. Przeczytałam niesamowitą, przepiękną, przecudowną książkę, pokochałam ją z całego serca, nie przespałam przez nią nocy, ale… Nie mam pojęcia, co mogę Wam o niej powiedzieć. Czemu tak łatwo pisać o książkach przeciętnych i złych, a tak trudno o literackich arcydziełach?
Margo urodziła się w Bone – miasteczku, które nie ma nic...
2015-10-17
2021-05-10
2017-03-20
"W każdej kolejnej książce z uporem robię to samo - zmniejszam historię do wymiarów człowieka."
Moje pierwsze spotkanie z twórczością tej uznanej białoruskiej reportażystki. Historia o wojnie w Afganistanie, która nawet przez radzieckie władze została uznana za polityczny błąd. Aleksijewicz zwraca uwagę na to, że choć operacja była błędem, kosztowała życie wielu obywateli radzieckich. Ukazuje bezsens wojny. Absolutny, totalny, bezsens. W tym trochę przypominała mi "Na zachodzie bez zmian" - tak samo jak Remarque autorka ukazuje zderzenie jednostki z maszyną do zabijania, która nikogo nie pozostawi tym samym - nawet tych, którzy przeżyli. Poruszające są opowieści weteranów, poruszające historie bliskich, którzy pozostali i muszą radzić sobie z pustką i tęsknotą.Aleksijewicz głośno swoją twórczością krzyczy: Nigdy więcej wojny. Równie mocne wrażenie jak opowieści rozmówców wywarła na mnie część opisująca walkę w sądzie o rzekome zniesławienie - ukazała, jak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o wojnie w kategorii bohaterstwa, jak łatwo usprawiedliwaimy i jak bardzo nie chcemy pojąć tego, czym ona tak naprawdę jest. Niesamowite wrażenie. Pustka w głowie. I cytat, który warto przemyśleć: "Człowiek ma prawo do niezabijania. Do tego, by się zabijania nie uczyć. Takiego prawa nie ma w żadnej konstytucji."
Ocena: 10/10
"W każdej kolejnej książce z uporem robię to samo - zmniejszam historię do wymiarów człowieka."
więcej Pokaż mimo toMoje pierwsze spotkanie z twórczością tej uznanej białoruskiej reportażystki. Historia o wojnie w Afganistanie, która nawet przez radzieckie władze została uznana za polityczny błąd. Aleksijewicz zwraca uwagę na to, że choć operacja była błędem, kosztowała życie wielu obywateli...