-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2022-05-16
2021-08-12
2020-09-18
2020-09-11
2020-01-13
2019-12-20
2019-12-05
2019-12-05
2019-09-26
Cóż za cudowna książka! Wciągnęła mnie do tego stopnia, że ponad 500 stron połknęłam w dwa dni. Historia Żydówki Charlotte, wychowującej się w kosmopolitycznym Wiedniu. Dziewczyna pisze swój dziennik w obliczu I wojny światowej, walki o niepodległość Polski, rewolucji komunistycznej. Mimo młodego wieku, bohaterka jak i narratorka nie boi się wypowiadać zdecydowanych, często kontrowersyjnych opinii. Może czasem wydają nam się zbyt współczesne, jak na opisywaną rzeczywistość, jednak w pewien sposób dają nowe spojrzenia na sprawy poznane na lekcjach historii Na kartach powieści możemy śledzić proces dojrzewania głównej bohaterki, która z podlotka staje się dorosłą, odpowiedzialną i zdecydowaną kobietą, która umie kochać i tracić .Ogromną zaletą "Córki jubilera" jest jej klimat - na kartach powieści spotkamy mnóstwo postaci prawdziwych, przytoczone zostają nawet mniej znane zdarzenia. Język książki jest dość prosty, zdecydowanie bardzo popularyzuje historię, potrafi jednak przenosić emocje. Zdecydowanie polecam!
Ocena: 9/10
Cóż za cudowna książka! Wciągnęła mnie do tego stopnia, że ponad 500 stron połknęłam w dwa dni. Historia Żydówki Charlotte, wychowującej się w kosmopolitycznym Wiedniu. Dziewczyna pisze swój dziennik w obliczu I wojny światowej, walki o niepodległość Polski, rewolucji komunistycznej. Mimo młodego wieku, bohaterka jak i narratorka nie boi się wypowiadać zdecydowanych, często...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-18
Po fenomenalnej "Historii złych uczynków" Zyskowska stała się jedną z moich ulubionych autorek. Bez wahania sięgnęłam więc po jej najnowszą powieść, inspirowaną faktami "Sprawę Hoffmanowej". I nie rozczarowałam się! Nie jest to co prawda pozycja tak genialna, jak poprzednia, ale zdecydowanie warto poświęcić jej uwagę. Opisując losy znanej artystki kabaretowej, oskarżonej o zamordowanie podczas wspinaczki w Tatrach męża i pasierba, Katarzyna Zyskowska wprowadza nas w klimat mrocznego międzywojnia. Opowiada o tym, co w ówczesnej kulturze było brzydkie, brudne złe. Jej niezwykle sensualne opisy pozwalają niesamowicie wczuć się w atmosferę, poczuć fascynująco-odpychający klimat Zakopanego, brudnych uliczek warszawskiej Pragi czy kabaretów. To także wspaniała herstory - opowieść o historii z perspektywy kobiety. Autorka stara się wniknąć w psychikę osoby chorej, "wariatki", osoby, która popełniła w życiu wiele błędów. Dzięki temu uzmysławia nam, jak najbardziej błahe nawet decyzje wpływają na całokształt naszego życia. Wbrew opisowi z okładki, "Sprawa Hoffmanowej" nie jest kryminałem ani thrillerem, lecz świetną powieścią obyczajową osadzoną w doskonale opisanych realiach historycznych!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Po fenomenalnej "Historii złych uczynków" Zyskowska stała się jedną z moich ulubionych autorek. Bez wahania sięgnęłam więc po jej najnowszą powieść, inspirowaną faktami "Sprawę Hoffmanowej". I nie rozczarowałam się! Nie jest to co prawda pozycja tak genialna, jak poprzednia, ale zdecydowanie warto poświęcić jej uwagę. Opisując losy znanej artystki kabaretowej, oskarżonej o...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-11
Schmitt to autor - cudo. Czytałam od niego już3 książki - dwie dość krótkie, jedną grubaśną i wszystkie mnie zachwyciły. Nie było mi jednak z autorem po drodze i wciąż inni pisarze trafiali w moje łapki. Wielkie więc było moje szczęście, gdy w końcu odnalazłam go w osiedlowej bibliotece i mogłam zanurzyć się w lekturze. Lekturze, która, smutno to przyznać, dość mnie rozczarowała. "Zemsta i przebaczenie" to zbiór opowiadań oscylujących właśnie wokół tematyki wybaczenia. Niestety, historie zebrane przez autora są dość wtórne, ich "szokujace" zakończenia nie wydawały mi się wiarygodne i mocno naciągane.Bohaterowie sprawiali wrażenie mocno papierowych i jednowymiarowych - niestety. Jedyne, co mi się podobało, to niesamowity wprost, plastyczny, zachwycający styl autora. Pomiędzy niezbyt ciekawą fabułę udało mi się wtrącić zdania-perełki, które na pewno zostaną ze mną na dłużej.To niezbyt udane spotkanie ze Schmittem, ale na pewno nie ostatnie. Będę mu dawać szanse!
Ocena: 6/10 (dobra)
Schmitt to autor - cudo. Czytałam od niego już3 książki - dwie dość krótkie, jedną grubaśną i wszystkie mnie zachwyciły. Nie było mi jednak z autorem po drodze i wciąż inni pisarze trafiali w moje łapki. Wielkie więc było moje szczęście, gdy w końcu odnalazłam go w osiedlowej bibliotece i mogłam zanurzyć się w lekturze. Lekturze, która, smutno to przyznać, dość mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-28
Niestety, ogromne rozczarowanie. Książka jest niezwykle popularna, więc i ja chciałam ją poznać. Spodziewałam się niebanalnego thrillera, który mnie przerazi, wciągnie, a dostałam nudną i mdłą obyczajówkę z elementami fantastycznymi, których nie mogłam przetrawć. Nastawiłam się na rozwiązywanie sprawy morderstwa, śledzenie tego, jak prawda wychodzi na jaw, jednak Alice Sebold postawiła przede wszystkim na ukazanie procesu żałoby i funkcjonowanie rodziny po utracie jednego z jej członków. Przyznam, że portret rodziny jest dość przekonujący - czuć ich smutek i zagubienie, nieumiejętność odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Postaci członków rodziny zostały bardzo sprawnie nakreślone - budzą oni skrajne emocje, nie są czarno-biali. Nie zmienia to jednak faktu, że książka jest niesamowicie nudna i męcząca. Akcja posuwa się w niewiadomym kierunku w niesamowicie wolnym tempie, brak na nią konkretnego pomysłu. A samo zakończenie jest zniesmaczające. Doceniam bardzo pomysłautorki na ukazanie rodziny po tragedii właśnie oczami ofiary, jednak cała reszta niezwykle mnie rozczarowała.
Niestety, ogromne rozczarowanie. Książka jest niezwykle popularna, więc i ja chciałam ją poznać. Spodziewałam się niebanalnego thrillera, który mnie przerazi, wciągnie, a dostałam nudną i mdłą obyczajówkę z elementami fantastycznymi, których nie mogłam przetrawć. Nastawiłam się na rozwiązywanie sprawy morderstwa, śledzenie tego, jak prawda wychodzi na jaw, jednak Alice...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-04
30/52 "Biegając boso" Amy Harmon
Po raz pierwszy od miesiąca przeczytałam książkę #sesjadepresja. Na pierwszy ogień po tym okresie poszła książka, która miała mnie rozerwać, nie będąc jednocześnie głupią. W takim wypadku wybór nasuwa się sam - coś od Amy Harmon, która obecnie jest jedną z niewielu autorek młodzieżowych, po których dzieła sięgam. "Biegając boso" to opowieść o wielkiej miłości, która łączy dwie osoby z różnych światów. Pół-Indianin i dziewczyna, która przedwcześnie musiała dorosnąć pomimo różnicy wieku stają się sobie najbliższymi ludźmi. Wiedzą jednak, że ich uczucie nie prowadzi do niczego pozytywnego, że dla dobra własnego i innych będą musieli z siebie zrezygnować. Uwielbiam książki Amy Harmon za to, że są niezwykle życiowe. W odróżneniu od innych autorów, ta pisarka przedstawia trudne, smutne oblicze życia i miłości. Tym razem ukazała, że nasze marzenia nie zawsze muszą realzować się tu i teraz, że czasem Bóg (bo miejsce Boga jest bardzo wyraźnie zaznaczone w całej twórczości autorki) ma dla nas inne plany. Powieść działa na emocje czytelnika, inspiruje go i wzrusza. Ogromną jej zaletą jest wplecenie muzycznych wątków -, które zachęcają do poznania twórczości klasycznych kompozytorów. Powieść oceniam jednak ciut niżej niż pozostałe dzieła autorki, ponieważ poirytowała mnie postać Samuela, który bardzo wiele wymagał i w mojej opinii bardzo ranił Josie, mimo tego, że ją kochał. Nie do końca przekonał mnie też tak szybki rozwój relacji pomiędzy Samuelem a Josie - gdyby nie końcówka, byłabym naprawdę zakochana, a jednak jestem "jedynie" niezwykle zadowolona!
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
30/52 "Biegając boso" Amy Harmon
Po raz pierwszy od miesiąca przeczytałam książkę #sesjadepresja. Na pierwszy ogień po tym okresie poszła książka, która miała mnie rozerwać, nie będąc jednocześnie głupią. W takim wypadku wybór nasuwa się sam - coś od Amy Harmon, która obecnie jest jedną z niewielu autorek młodzieżowych, po których dzieła sięgam. "Biegając boso" to...
2019-05-24
Powieść autorki głośnego "Słowika", który kilka lat temu podbił moje serce. Czasem zdarza się, że autorzy piszą jedną świetną książkę i tyle. Inaczej jest w przypadku Hannah. "Wielka samotność" to powieść utrzymana w zupełnie innym stylu niż debiut autorki. Książka, w której nie dzieje się wiele, która wymaga skupienia i pełnego emocjonalnego zaangażowania, przepełniona smutkiem, który prędzej czy później ogarnie również czytelnika.Osadzona w latach 70. XX wieku historia patologicznej rodziny, która zdecydowała się na życie na dziewiczej Alasce, która wydobywa z człowieka wszelkie dobro i wszelkie zło, jakie w nim siedzi. Autorka z ogromnym rozmachem i wrażliwością opisała zarówno surowy, alaskański krajobraz, jak i złożoność ludzkich charakterów. "Wielka samotność" oczarowała mnie tym, że jej autorka nie wahała się ukazać prawdziwej, okrutnej strony życia, którego nie da się nigdy w sposób jednoznaczny ocenić. Podziwiam pisarkę za to, w jak ciekawy sposób ukazała życie w patologicznej rodzinie - wieczną karuzelę lęku, miłości, gniewu i wybaczania. Zresztą, Hannah jest mistrzynią w opisywaniu złożoności ludzkiej psychiki i ludzkich uczuć - przy książce nie sposób nie uronić niejednej łzy, wielokrotnie wydarzenia przedstawione na jej kartach wprost rozrywały moje serce i sprawiały, że musiałam zakończyć, przerwać lekturę. Kolejnym tematem, jaki porusza Kirstin Hannah na łamach swej powieści jest dorastanie, zmiana charakteru, to, jak wiele czynników wpływa na to, jakimi ludźmi się stajemy - i znów - bez oceniania, moralizowania. Do tego piękny, poetycki opis Alaski, która jednocześnie przeraża i pociąga. Dla mnie "Wielka samotność" jest książkowym strzałem w dziesiątkę, powieścią, którą nie tylko przeczytałam, ale też przeżyłam, która w jakiś sposób na mnie wplynęła.
Powieść autorki głośnego "Słowika", który kilka lat temu podbił moje serce. Czasem zdarza się, że autorzy piszą jedną świetną książkę i tyle. Inaczej jest w przypadku Hannah. "Wielka samotność" to powieść utrzymana w zupełnie innym stylu niż debiut autorki. Książka, w której nie dzieje się wiele, która wymaga skupienia i pełnego emocjonalnego zaangażowania, przepełniona...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-18
Dziwna to była książka... Po raz kolejny mam mieszane uczucia. Przyznam, że sięgając po nią zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Ot, leżała od wielu lat na półce i w końcu nadszedł na nią czas. Osadzona w latach 90. opowieść o beznadziejnej, skazanej na przegraną miłości prostytutki i portiera w wieku średnim. Powieść smutna, rozdzierająca serce. Bardzo podobało mi się oddanie beznadziei tych czasów, powszechnego bezrobocia, rozwijającej się przestępczości - a na tym tle dwoje ludzi, którzy zdaje się, że przegrali już swoje życie. Powieść, choć ogólnie smutnej tematyki, nieco dodaje nadziei - bardzo podobało mi się ukazanie, jak ogromna, szaleńcza miłość może odmienić życie człowieka. Powieść trochę jak życie - erotyczna, smutna, brutalna. Trochę się tej erotyki obawiałam, bo zazwyczaj odpycha mnie od literatury. Ryszard Botwina potrafił jednak stworzyć piękne, rozpalające opisy zbliżeń - brawo! Niestety, "Małe wieczności" nie są pozbawione wad. Akcja jest trochę zbyt rozwleczone, niezbyt mnie wciągnęła. Z drugiej strony, to, jak się potem fabuła rozkręca jest aż zbyt nieprawdopodobne. Ciężko mi było uwierzyć w tę historię, a jej zakończenie było bardzo rozczarowujące. Niemniej cieszę się, że w końcu mam ją za sobą.
Dziwna to była książka... Po raz kolejny mam mieszane uczucia. Przyznam, że sięgając po nią zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Ot, leżała od wielu lat na półce i w końcu nadszedł na nią czas. Osadzona w latach 90. opowieść o beznadziejnej, skazanej na przegraną miłości prostytutki i portiera w wieku średnim. Powieść smutna, rozdzierająca serce. Bardzo podobało...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-23
Jedna z niepozornych książeczek, o których nic nie słychać. Nawet nie wiem, skąd wzięła się na mojej półce, a sięgnęłam po nią zupełnym przypadkiem - i to był wspaniały przypadek. "Historia miłości" to powieść, którą albo pokochacie albo zupełnie nie przypadnie Wam do gustu. Ja jestem w tej pierwszej grupie. Autorka przedstawiła w niej opowieść o staruszku, który będąc młodym człowiekiem zakochał się w dziewczynce ze swojej wioski w Polsce. Wojna, okoliczności, Holocaust - to oddzieliło od siebie zakochanych, nie pozwalając im być razem. Główny bohater spisuje więc ich historię... Po wielu latach nieoczekiwanie dowiaduje się, że jego powieść została już wydana i zmieniła życie wielu osób. Z historią Leopolda Gurskiego przeplata się opowieść o losach Almy, piętnastoletniej półsieroty, która zmagaa się z utratą ojca i depresją matki. Dziewczynka, zafascynowana "Historią miłości" postanawia odnaleźć jej bohaterów.
"Historia miłości" to powieść niebanalna. Mimo tytułu nie odnajdziemy w niej opisów romantycznych uniesień. Opisywane uczucie nie jest tu akcją, lecz stanem, króry determinuje życie bohaterów. To poruszająca historia o tym, co to znaczy kochać jedną osobę przez całe życie, jak wiele może znaczyć uczucie i jak może determinować losy człowieka. Autorka przedstawiła w książce tak że poruszający obraz starości, osamotnienia i rozpaczliwej próby zwrócenia na siebie uwagi. "Historia miłości" zwraca uwagę na konieczność odnalezienia iebie, na to, jak miłość może zmienić życie i ukształtować człowieka. Nicole Krauss opisała losy Almy i Leo w sposób niezwykle artystyczny. Przez książkę właściwie się płynie, kolejne zdania-perełki poruszają i inspirują. To książka, o której nie sposób zapomnieć!
Ocena: 10/10
Jedna z niepozornych książeczek, o których nic nie słychać. Nawet nie wiem, skąd wzięła się na mojej półce, a sięgnęłam po nią zupełnym przypadkiem - i to był wspaniały przypadek. "Historia miłości" to powieść, którą albo pokochacie albo zupełnie nie przypadnie Wam do gustu. Ja jestem w tej pierwszej grupie. Autorka przedstawiła w niej opowieść o staruszku, który będąc...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-30
Emily Giffin to podobno jedna z lepszych pisarek literatury kobiecej. Może więc po prostu gatunek nie jest dla mnie? Powieść opiera się na wątku przemocy seksualnej oraz dyskryminacji rasowej. Finch, pochodzący z bardzo bogatej rodziny biały chłopak robi ośmieszające zdjęcie Lyli wywodzącej się ze zdecydowanie biedniejszej okolicy pół-Latynosce. Niestety, wszystko wskazuje na to, że uda mu się uniknąć kary. Narracja w powieści prowadzona jest z perspektywy ojca dziewczyny i matki chłopaka. Autorka wskazuje na to, ile w życiu człowieka może odebrać bogactwo, jak może zepsuć najlepszy nawet charakter. Ukazuje także bezduszność systemu, w którym bogaci zawsze wygrywają. Ważną rolę w powieści odgrywa również wątek przemocy seksualnej z często podkreślanym - NIC NIE USPRAWIEDLIWIA KRZYWDZENIA DRUGIEJ OSOBY. Z przykrością muszę stwierdzić, że choć Emily Giffin poruszyła we "Wszystkim, czego pragnęliśmy" szereg ważnych tematów, to powieść w moim odbiorze była dość płytka i nastawiona na jedną tezę. Główna bohaterka wzbudziła we mnie bardzo negatywne uczucia ciągłym użaleniem sę nad sobą i czarno-białym spojrzeniem na świat. Sama fabuła była dość wtórna i łatwa do przewidzenia.
Emily Giffin to podobno jedna z lepszych pisarek literatury kobiecej. Może więc po prostu gatunek nie jest dla mnie? Powieść opiera się na wątku przemocy seksualnej oraz dyskryminacji rasowej. Finch, pochodzący z bardzo bogatej rodziny biały chłopak robi ośmieszające zdjęcie Lyli wywodzącej się ze zdecydowanie biedniejszej okolicy pół-Latynosce. Niestety, wszystko wskazuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-15
2019-02-18
Choć pierwszy tom nie do końca mnie przekonał, postanowiłam dać szansę autorce i dokończyć historię rodu von Becków - głównie dlatego, że książkę i tak miałam już wgraną na Kindle'a, a świat przedstawiony mnie porwał. Niestety, zrobiłam błąd. O ile "Dziedzictwo von Becków" broniło się ciekawą historią i interesującym pokazaniem dziejów Europy na przełomie XX wieku, o tyle "Piętno von Becków" to tragicznie napisana, nudna książka pełna absurdów. Autorka postanowiła ukazać losy rodziny żydowskich jubilerów i powiązanych z von Beckami Landowskich. Po raz kolejny wykazała, jak jedna decyzja może wpłynąć na życie wielu ludzi. O ile pierwsza część, ta dziejąca się w czasie wojny przypadła mi do gustu - płakałam, czytając o obozowych przeżyciach Kornelii czy o losach dwóch żydowskich chłopców, muszących dla uratowania życia wyrzec się własnej tożsamości, o tyle część współczesna przypominała mi najgorszej klasy erotyki pokroju twórczości K.N. Haner. Walka o odzyskanie majątku żydowskiej rodziny stała się pretekstem do napisania żenujących scen erotycznych, stworzenia bohaterki, która jest jak kotka w rui i wciąż przeskakuje od jednego łóżka do drugiego, a jedynym tematem jej rozważań są otaczający ją mężczyźni oraz wątku powiedzmy kryminalnego, który ani trochę nie budzi emocji. Do tego beznadziejnie słaby język rodem z fanfików pisanych przez nastolatków.
Choć pierwszy tom nie do końca mnie przekonał, postanowiłam dać szansę autorce i dokończyć historię rodu von Becków - głównie dlatego, że książkę i tak miałam już wgraną na Kindle'a, a świat przedstawiony mnie porwał. Niestety, zrobiłam błąd. O ile "Dziedzictwo von Becków" broniło się ciekawą historią i interesującym pokazaniem dziejów Europy na przełomie XX wieku, o tyle...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-26
"Miłość jest niedorzeczna. Wpadasz jak śliwka w kompot i nie możesz się wycofać. Prędzej umrzesz z miłości, niż będziesz nią żył."
Tarryn Fischer to zdecydowanie jedna z moich ulubionych autorek amerykańskich, która zawsze potrafi zrobić mi z mózgu papkę. Po długiej przerwie zaczęłam czytać trylogię, dzięki której zdobyła sławę i tak się wciągnęłam, że czytam tom za tomem, nie robiąc sobie odskoczni. W trzech tomach ukazano historię miłości trzech bohaterów, którzy nie pohamują się przed niczym, by zdobyć to, czego pragną. Powieść Tarryn Fischer to powieść, w której spotkacie narratorkę i główną bohaterkę tak irytującą, że będziecie chcieli ją zamordować. Leah nie ma prawa wzbudzać sympatii, jej obsesja na punkcie męża budzi zniesmaczenie, a wątpliwa moralność sprawia,że nie możemy doczekać się, aż sprawiedliwość w końcu ją dopadnie. Jak jednak ukazuje lektura poprzedniego tomu, każdy człowiek jest w głębi duszy zły i często nic nie powstrzyma go przed niemoralnym zachowaniem mogacym przynieść mu korzyść. Uwielbiam autorkę za to, że w wielu swoich książkach tak trafnie przedstawia psychikę bohaterów, którzy cierpią na zaburzenia,że możemy nieco zrozumieć ich sytuację. Nie stara się ubarwiać ani usprawiedliwiać, wpędzając czytelnika w ich szaleństwo. Przyznam się szczerze - Trochę boję się lektury III tomu i przekonania, że również idealizowany do tej pory Caleb jest okrutnym kłamcą.
"Miłość jest niedorzeczna. Wpadasz jak śliwka w kompot i nie możesz się wycofać. Prędzej umrzesz z miłości, niż będziesz nią żył."
więcej Pokaż mimo toTarryn Fischer to zdecydowanie jedna z moich ulubionych autorek amerykańskich, która zawsze potrafi zrobić mi z mózgu papkę. Po długiej przerwie zaczęłam czytać trylogię, dzięki której zdobyła sławę i tak się wciągnęłam, że czytam tom za tomem,...