-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2023-12-20
2023-08-24
2023-07-20
Bardzo mocno czuć inspirację "Zmierzchem", co nie wyszło dobrze. Nie, żeby "Zmierzch" był jakimś wybitnym dziełem literatury (chociaż mam do niego ogromny sentyment), to chociaż się kupy trzyma.
Główna bohaterka trafia do nowej szkoły na Alasce i od samego początku wzbudza zainteresowanie dwóch największych przystojniaków w szkole Nie wiadomo dlaczego, przecież ledwo ktokolwiek ją poznał. I właściwie żaden z nich jej dobrze nie pozna, bo cała akcja książki to ledwo 2 tygodnie. Co już wystarcza, aby zdążyła się zakochać w jednym z tych przystojniaków, oczywiście tym bardziej niebezpiecznym, przed którym każdy ją ostrzega. Początki relacji bohaterów są bez sensu. Ich rozmowy są o niczym, nie wiadomo, o co w nich chodzi i jakim cudem bohaterka znajduje coś, aby się zauroczyć w bohaterze. Później też nie jest lepiej, bo bohaterowie po kilku dniach epatują wielką miłością do siebie, co po prostu wzbudza tylko politowanie.
Fabuła? Przez pierwszą połowę nikt nie mówi nic bohaterce, tylko są jakieś mętne ostrzeżenia, że jest tutaj dla niebezpiecznie. A, no i ktoś chciał ją zabić na dzień dobry, ale to nie jest powód, aby powiedzieć o świecie, którego jest część. W końcu się dowiaduje. I co? Jak każda bohaterka serii dla nastolatków o wampirach — nie boi się, bo i czego ma się bać? Druga połowa książki się rozkręca, ale w moim odczuciu jest chaotycznie napisana. Główny antagonista miał swój przebiegły plan, ale dlaczego akurat ten plan wyglądał tak, a nie inaczej, to się nie dowiedziałam i dalej tego nie rozumiem.
Część dialogów była jak wyjęta ze "Zmierzchu", co wypadało tandetnie. W innych miejscach były jakieś suchary, które po przetłumaczeniu na polski wypadały jeszcze słabiej. W pewnej scenie znalazł się tak głupi błąd, jak użycie słowa "siostrzenica", gdzie bohaterka była bratanicą... Nie wiem, czemu nikt tego nie zauważył.
Bardzo mocno czuć inspirację "Zmierzchem", co nie wyszło dobrze. Nie, żeby "Zmierzch" był jakimś wybitnym dziełem literatury (chociaż mam do niego ogromny sentyment), to chociaż się kupy trzyma.
Główna bohaterka trafia do nowej szkoły na Alasce i od samego początku wzbudza zainteresowanie dwóch największych przystojniaków w szkole Nie wiadomo dlaczego, przecież ledwo...
2023-01-17
Wiedziałam, że to nie będzie rewelacyjna książka, spodziewałam się, że znowu - sporo spoko elementów, które giną w otoczeniu słabego stylu pisania oraz bezsensownych zabiegów fabularnych.
Pierwsze 150 stron jest napakowane akcją, a jednocześnie to najbardziej frustrująca część tej książki. Autorka chyba upakowała tak wszystko, co jej przyszło do głowy. Zabrakło tutaj jakiejś filtracji pomysłów, że może taki początek to za dużo.
Później dzieje się mniej i jest naprawdę nudno. Głównie są to rozmowy na temat tego, że w sumie to coś się zmieniło, ale nic niewiadomo i trzeba się dowiedzieć. Nagle okazuje się, że wszystko ma znaczenie dla fabuły, w tym pamiętnik Willy Collyns. I właściwie dopiero ostatnie 150 stron jest niezłe i ciekawe. Jedna to irytujące, że słabe zabiegi fabularne tworzą na samym końcu coś, co chce się czytać bez ochoty rzucenia książką.
Nie podoba mi to, co się stało z Poppy. Charakter: brak. Moce: wszystkie. Dosłownie. Autorka uczyniła z niej kogoś, kto może praktycznie wszystko. Jest to, znowu, frustrujace. W kolejnych częściach będzie to nudne. Pochodzenie Poppy? Jestem na NIE. Bez sensu. Wymagało ono dodania nowej postaci, która nie wiem, co ma na celu. I widać, jak bardzo autorce odmienił się pomysł na pochodzenie, przez co musiała prostować informacje z poprzedniego tomu…
Widzę też trochę luk fabularnych i nieścisłości, które irytują. Nawet nie jestem w stanie mieć teorii na ich obronę.
Autorka stworzyła naprawdę rozległy i obszerny świat, z którym sobie nie radzi. Zrobił się bałagan, przez który klimat znany z pierwszej części się zatracił. I, kurcze, szkoda. Mieć tak dobry pomysł, a go tak zmarnować.
Wiedziałam, że to nie będzie rewelacyjna książka, spodziewałam się, że znowu - sporo spoko elementów, które giną w otoczeniu słabego stylu pisania oraz bezsensownych zabiegów fabularnych.
Pierwsze 150 stron jest napakowane akcją, a jednocześnie to najbardziej frustrująca część tej książki. Autorka chyba upakowała tak wszystko, co jej przyszło do głowy. Zabrakło tutaj...
2022-05-28
Tak słabej kontynuacji i książki z tak zmarnowanym potencjałem to chyba nigdy nie czytałam.
Potencjał był w wątku głównym, czyli prawowitym dziedzicu i dążeniu do odbudowy Emberfall. Można było tutaj bardzo ładnie wpleść wątek odkrywania magicznych zdolności i wzajemnego wsparcia.
A co mamy?
Bezsensowne dążenie do większego konfliktu, gdzie główny bohater nie chce przejąć tronu, więc ucieka, a potem zawiera sojusz-niesojusz z wrogim królestwem, którego warunkiem jest to, że przejmie ten tron. WTF? I to niby w imię pokoju.
Jest to tak niespójne. Nie tylko pod względem motywów bohatera i jego zachowania, ale również jest to niespójność między jednym tomem a drugim. Grey był lojalny wobec Rhen, chciał, aby był królem. Rhen był ukazany jako troskliwy władca, który stara się zadbać o dobro ludu i odbudować swoje państwo. Dostrzegałam też między bohaterami przyjaźń i naprawdę dobrą relację. W "A heart so fierce and broken" Rhen jest ukazany jako okrutny władca, któremu tylko zależy na władzy, a relacja mężczyzn wynikała tylko z przysięgi i tego, że nie mieli nikogo innego. Nie grało mi to, szczególnie że w pierwszym tomie urzekły mnie relacje pomiędzy bohaterami.
Rozwiązanie tego konfliktu było naprawdę proste i pozwoliłoby na poprowadzenie równie ciekawej fabuły - zrzeczenie się tronu Greya, jego odkrywanie swoich mocy oraz wspólne działnie, aby zapewnić pokój i sojusz z drugim królestwem.
Nie tylko relacja Grey-Rhen mnie nie zadowoliła. Także relacja między Lia Marą i Greyem była bez sensu. Motywy bohaterów rozumiem, ale ich działania są dla mnie tak nielogiczne. Do tego te nielogiczne działania mają wpływ na rozwój relacji, która jest również nielogiczna.
W pewnym momencie nabrałam nadziei, że zakończenie będzie dobre, ale nie. Dosłownie jedna scena była dobra, naprawdę dobra i sensowna w swoim wątku, ale to, co dalej nastąpiło... Bez sensu. Po prostu bez żadnego sensu i logiki. Przekombinowane.
Poza tą jedną dobrą sceną, zaletą jest również przedstawienie polityki Syhl-Sharrow. I tyle.
Na całe szczęście książkę czytało się szybko i nie męczyła mnie, ale nie czerpałam żadnej przyjemności z jej czytania.
Tak słabej kontynuacji i książki z tak zmarnowanym potencjałem to chyba nigdy nie czytałam.
Potencjał był w wątku głównym, czyli prawowitym dziedzicu i dążeniu do odbudowy Emberfall. Można było tutaj bardzo ładnie wpleść wątek odkrywania magicznych zdolności i wzajemnego wsparcia.
A co mamy?
Bezsensowne dążenie do większego konfliktu, gdzie główny bohater nie chce...
2019-04-19
Od początku miałam mieszane uczucia co do tej książki i obawiałam się, że mi nie spodoba. Miałam rację, ale nie spodobała mi się z zupełnie innych powodów niż myślałam.
Ciekawa akcja rozpoczyna się dopiero na samym końcu książki, przez co kilka wątków nie zostało rozwiniętych, a szkoda, bo gdyby się pojawiły wcześniej mogłoby wyjść coś naprawdę fajnego.
Podobały mi się fragmenty z punktu widzenia Dymitra, ale było ich bardzo mało. Pokazywały go nie tak negatywnie, jak widziała go Łucja i trochę tłumaczyły jego zachowanie.
Niemalże wszyscy bohaterowie myślą narządami rozrodczymi. Charakter Łucji irytuje mnie od samego początku, a Dymitr jest zwykłym psychopatą. Oboje często wyciągają pochopne wnioski i zachowują się nielogicznie. Ich relacja jest bardzo toksyczna i nienormalna, bo nie potrafią dobrze się ze sobą dogadać.
Wydaje mi się, że ta książka ma pewien potencjał, który nie został odpowiednio wykorzystany.
Książka zamówiona za punkty na portalu www.czytampierwszy.pl :)
Od początku miałam mieszane uczucia co do tej książki i obawiałam się, że mi nie spodoba. Miałam rację, ale nie spodobała mi się z zupełnie innych powodów niż myślałam.
Ciekawa akcja rozpoczyna się dopiero na samym końcu książki, przez co kilka wątków nie zostało rozwiniętych, a szkoda, bo gdyby się pojawiły wcześniej mogłoby wyjść coś naprawdę fajnego.
Podobały mi się...
2018-07-30
Oczekiwałam czegoś dobrego, a wyszło tak, że brak mi słów na to. Początek jest w porządku, gdzieniegdzie w środku są dość dobre momenty, ale całość wypada słabo.
Bohaterowie pogarszają sprawę. Są tacy jednowymiarowi. Większości mają już przypięte "łatki", część nawet można jednym słowem opisać. Autorka ma jakieś momenty, kiedy pokazuje, że jednak nieco wyłamują się z tych ustalonych ram.
Niektóre dialogi, a szczególnie kłótnie i godzenie się po nich są infantylne. Samo godzenie się jest też bardzo "cukierkowe".
Oczekiwałam czegoś dobrego, a wyszło tak, że brak mi słów na to. Początek jest w porządku, gdzieniegdzie w środku są dość dobre momenty, ale całość wypada słabo.
Bohaterowie pogarszają sprawę. Są tacy jednowymiarowi. Większości mają już przypięte "łatki", część nawet można jednym słowem opisać. Autorka ma jakieś momenty, kiedy pokazuje, że jednak nieco wyłamują się z tych...
2017-08-20
2021-04-11
Przez większość czasu fabuła nijaka. Jedyny ciekawy wątek, czyli 13 dystrykt, został olany, aby odgrzać kotleta i znowu wrzucić wszystkich na arenę. Co prawda wydarzenia z areny lepiej się czytało, ale wciąż to nie moje ulubione rozwiązanie tego.
Katniss to niesamowicie męcząca bohaterka. Wydaje się oderwana od historii, jej przemyślenia nic nie wnoszą, a narracja męczy. Pewnie dlatego przez to, że na arenie mniej myśli, lepiej się to czytało.
Do tego logika świata do mnie nie przemawia. Jest zbyt absurdalna. Działania bohaterów tak samo. Niby ciąg przyczynowo - skutkowy jest zachowany, ale nie kupuję tego.
Przez większość czasu fabuła nijaka. Jedyny ciekawy wątek, czyli 13 dystrykt, został olany, aby odgrzać kotleta i znowu wrzucić wszystkich na arenę. Co prawda wydarzenia z areny lepiej się czytało, ale wciąż to nie moje ulubione rozwiązanie tego.
Katniss to niesamowicie męcząca bohaterka. Wydaje się oderwana od historii, jej przemyślenia nic nie wnoszą, a narracja męczy....
2021-01-05
Książka powinna zawierać na pierwszych stronach "trigger warning". Zdecydowanie nie dla osób wrażliwych, jest tutaj wiele bezpodstawnej przemocy.
Nie mam pojęcia, jak inaczej ocenić książkę, skoro marzę o tym, aby jak najszybciej o niej zapomnieć.
Dawno żadnej książki tak nie męczyłam. Czytałam maksymalnie 50 stron, a później kilkanaście dni przerwy. Zbyt dużo bezpodstawnej przemocy. Dużo przemocy z przemocy. Do tego nierównomierne rozłożenie akcji, brak logicznych i sensownych przejść z miejsca w miejsce.
Świat, który na opisie z okładki wydawał się niezwykle ciekawy, był niespójny. Zbudowany na zasadzie kontrastu, tylko dobro i zło, a w rzeczywistości większość zła. Niewiele wiadomo o apokalipsie, która miała miejsce. Poświęcono temu kilka stron i potem temat się nie pojawiał. O Alfach i Omegach też niewiele wiadomo - jak, skąd i dlaczego?
Bohaterowie - tutaj nie ma wiele do opisywania. Jest Jaś i źli ludzie, którzy się nad nim znęcają. Jakaś dobra rodzina oferuje mu pracę. Potem znajduje go jakiś mistrz sztuk walki.
Ciężko powiedzieć coś o Jasiu, skoro można mówić tylko o tym, co się w książce dzieje - łatwo się uczy, ma 7 lat i nie wie kim jest. Autor nawet nas nie przybliżył do odkrycia tego. Skupił się za to na znęcaniu nad nim.
Kolejna niespójność jest w bohaterach. Styl wypowiedzi - zbyt dojrzały na siedmioletnie dzieci, zbyt wulgarny, zbyt przepełniony nienawiścią.
Styl pisania dziwny. W niektórych miejscach musiałam czytać zdanie kilka razy, żeby w pełni zrozumieć jego sens.
Absurd. Za dużo. Chcę zapomnieć.
Książka powinna zawierać na pierwszych stronach "trigger warning". Zdecydowanie nie dla osób wrażliwych, jest tutaj wiele bezpodstawnej przemocy.
Nie mam pojęcia, jak inaczej ocenić książkę, skoro marzę o tym, aby jak najszybciej o niej zapomnieć.
Dawno żadnej książki tak nie męczyłam. Czytałam maksymalnie 50 stron, a później kilkanaście dni przerwy. Zbyt dużo...
2018-06-25
Kupiłam tę książkę ze względu na to, że podobały mi się inne powieści tej autorki i opinie o nich. Nie zagłębiałam się jakoś bardzo w opisy jej treści, ten z okładki mi wystarczył. Do czytania jej siadałam myśląc, że będzie to coś dość dobrego. Chyba mój błąd. Są w niej zawarte rzeczy, które mi się nie podobają w książkach. Po prostu nie trafiła w mój gust. Taka opinia wynika też z tego, że patrzę na nią bardziej realnie, przez pryzmat moich poglądów.
Historia rodzin głównych bohaterów jest poruszająca, nie zaprzeczę. Jednak nie lubię takiego nagromadzenia problemów w powieściach. Pewnie miało to wzruszać czytelnika jeszcze bardziej, ale do mnie nie trafiło. Było takie nienaturalne. Nie podoba mi się też otoczka związana z chorobą matki Lake, ta aura kłamstwa, ukrywania tego przed rodziną. Sposób rozwinięcia tego wątku też mi się nie za bardzo spodobał.
Kolejna rzecz ważna, w sumie to najważniejsza w tej książce, wątek miłosny. Miłość od pierwszego wejrzenia? To nie dla mnie, jest to bez sensu. Wolę, kiedy wątek miłosny się rozwija między postaciami, a nie spojrzą na siebie i poczują motylki w brzuchu, których nigdy nie mieli i jednocześnie nic o sobie nie wiedzą. Nawet czym się zajmują, a dzięki temu mamy romans nauczyciela z uczennicą, co też nie jest w moim guście. Jest to wątek, w którym jest najwięcej problemów i przeszkód.
Główna bohaterka mnie irytowała. Nie myślała logicznie, zachowywała się irracjonalnie i dziwiła się, że Will miał ciągle rację (Hej! On myślał!). Niby zgodnie z radą matki kierowała się rozumem, ale jednocześnie działała impulsywnie, bez namysłu. Można jej zachowanie zwalić na ciężkie przeżycia, ale to tłumaczenie do mnie nie trafia.
Oprócz tego Will i Julia byli w moim odczuciu bardzo wyidealizowani. Tacy superbohaterzy radzący sobie idealnie w tak ciężkich chwilach. Will, pomimo że sam był trudnej sytuacji (która się dodatkowo skomplikowała, a potem skomplikowała jeszcze bardziej…), cały czas pomagał sąsiadkom, wspierał je i do tego sam sobie nieźle radził z prowadzeniem domu, opieką nad bratem i pracą. Julia, mimo że jest chora, to cały czas jest supermatką, zabawna, niezwykle silna i pogodzona ze swoim losem. Jedyne jej gorsze chwile to kłótnie z Lake. Tego właśnie mi tu brakuje, tych chwil słabości, odbiegających od miłości Willa i Layken. Takich, dzięki którym sytuacja i trudności bohaterów są autentyczne.
Bardzo entuzjastycznie byłam nastawiona do motywu poezji w tej książce, ale na wykonaniu się zawiodłam. Z wierszy tylko jeden przypadł mi do gustu, a reszta mi się nie spodobała ze względu na formę.
Była też scena w drugiej części, tuż po slamie (może ktoś się domyśli, nie chcę spoilerować), którą uważam za całkowicie nic nie znaczącą dla fabuły. Wepchnięta jako kłopot, ciężka sytuacja, która zostaje szybko rozwiązana i prowadzi do kolejnego problemu. Bardzo, ale bardzo nie pasowała mi do fabuły. Jeśli ktoś chce wiedzieć, to mogę napisać mu w komentarzu.
Pomimo tych cech, książkę czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie. Nie przynudzała, ale miałam nadzieję, że akcja będzie nieco bardziej trzymać w napięciu, wydarzy się coś, że będę mieć w głowie "WOW! Tego się nie spodziewałam!".
Kupiłam tę książkę ze względu na to, że podobały mi się inne powieści tej autorki i opinie o nich. Nie zagłębiałam się jakoś bardzo w opisy jej treści, ten z okładki mi wystarczył. Do czytania jej siadałam myśląc, że będzie to coś dość dobrego. Chyba mój błąd. Są w niej zawarte rzeczy, które mi się nie podobają w książkach. Po prostu nie trafiła w mój gust. Taka opinia...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-18
2020-10-02
Książka, która jest przy przy długim łącznikiem, który trzeba przetrwać.
Właściwie wnosi dwie ważne rzeczy do fabuły, ale nic poza tym. Nawet nie mam tutaj o czym mówić - niby wszystko poprawnie, ale po prostu nic się nie dzieje. Przynajmniej końcówka, mimo że w części oczywista, zachęca do czytania dalszej książki.
Książka, która jest przy przy długim łącznikiem, który trzeba przetrwać.
Właściwie wnosi dwie ważne rzeczy do fabuły, ale nic poza tym. Nawet nie mam tutaj o czym mówić - niby wszystko poprawnie, ale po prostu nic się nie dzieje. Przynajmniej końcówka, mimo że w części oczywista, zachęca do czytania dalszej książki.
2019-11-16
Kolejna część, kolejne dość kontrowersyjne związki. Tym razem widzimy relacje i uczuciach w związkach, gdzie różnica wieku jest bardzo duża. I chyba to nie dla mnie... Powieści Andre Acimana odbiera się bardzo subiektywnie. Dużo zależy od poglądów i opinii na pewne tematy, co jedni akceptują, drudzy niekoniecznie. Ogólnie - niech każdy sobie będzie z kim chce, ale tutaj źle mi się o tym czytało. Szczególnie gdy bohaterowie przypominali sobie, że druga osoba jest w wieku jego ojca czy syna.
Styl pisania dalej zachwyca mnie tak samo jak wcześniej. Bardzo mi się podoba, jak Andre Aciman potrafi pisać o uczuciach i emocjach, które są w bohaterach. Mocną stroną tej książki jest to, że mamy do czynienia z trzema narracjami - Samuela, Elio i Olivera.
Nie mogę Wam napisać, że polecam tę książkę, bo nie jest tak do końca. Na pewno nie dorównuje pierwszej części. Te historie są o wiele inne, nie umiem ich ze sobą zestawić, mimo że bohaterowie są Ci sami, to jednak "Znajdź mnie" przedstawia innych ludzi niż poznaliśmy w "Tamte dni, tamte noce". Jeśli chcecie przeczytać tą książkę, bo ciekawią Was losy tych chłopaków - okej, ale pamiętajcie, że jako pary nie będzie ich za wiele. Właściwie kilka ostatnich stron, co było za mało. Chociaż myślę, że ta część jest jedną z tych kontynuacji, bez których mogłabym przeżyć i wiele innych osób myśli tak samo. Może mi nie popsuło wyobrażenia o dalszym życiu Elio i Olivera, ale też nie było książką, która jest w moim guście.
Książka odebrana za punkty na portalu czytampierwszy.pl
Kolejna część, kolejne dość kontrowersyjne związki. Tym razem widzimy relacje i uczuciach w związkach, gdzie różnica wieku jest bardzo duża. I chyba to nie dla mnie... Powieści Andre Acimana odbiera się bardzo subiektywnie. Dużo zależy od poglądów i opinii na pewne tematy, co jedni akceptują, drudzy niekoniecznie. Ogólnie - niech każdy sobie będzie z kim chce, ale tutaj...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-30
Jak podejrzewałam, nie przypadła mi do gustu tak samo jak pierwsza część.
Czytało się równie szybko, ale działo się bardzo mało rzeczy. Nie porwało mnie, było nijakie.
Mam wrażenie, że relacje pomiędzy bohaterami zamiast stać się bardziej rozbudowanymi, stały się spłycone. Było bardzo mało Margot, mimo że na początku Lara Jean nie mogła uwierzyć, że zaraz jej siostra znowu wyjedzie. Liczyłam na to, że bohaterki będą znowu zacieśniać więzy, pomimo dzielących je kilometrów.
Rozmyślania Lary Jean na temat jej uczuć mogłyby być bardziej rozwinięte i pojawiać się częściej, bo nawet nie sugerowały, jaką decyzję mogły podjąć.
Rozwinięcie niektórych wątków nie spodobało mi się np. randkowania pana Coveya.
Jak podejrzewałam, nie przypadła mi do gustu tak samo jak pierwsza część.
Czytało się równie szybko, ale działo się bardzo mało rzeczy. Nie porwało mnie, było nijakie.
Mam wrażenie, że relacje pomiędzy bohaterami zamiast stać się bardziej rozbudowanymi, stały się spłycone. Było bardzo mało Margot, mimo że na początku Lara Jean nie mogła uwierzyć, że zaraz jej siostra...
2020-06-24
Ciężko mi to oceniać, ale nie wiem, czy jest coś, co podobało mi się w tej książce.
Całokształt jest raczej głupkowaty (nie obrażając nikogo i niczego), bardzo mi się kojarzył z klimatem "American Pie", więc jednych bawi, inni siedzą zażenowani. Ja byłam tak zażenowana, że aż się z tego śmiałam, ale wytrwałam do końca.
Doceniam pomysł tego, że Natascha ma znaleźć haki na Bruce'a. Tak samo doceniam to, że Bruce'owi zależy na adopcji córki swojej byłej dziewczyny. Tylko tych wątków było za mało, nie rozwijano tego. Natascha, zamiast szukać haków, myślała o atrakcyjności swojego pracodawcy. Córka byłej Bruce'a pojawia się tylko raz, a później na końcu, gdy dochodzi do adopcji, więc nawet nie ma pokazanej relacji między nimi. Nie lubię, gdy takie wątki, które bardzo mogą urozmaicić fabułę, są tak zaniedbywane...
Fabuła głównie opiera się na tym, że bohaterowie celowo się drażnią. Jest to cały czas, często na pograniczu dobrego smaku i przeplata się z ich myślami, jak bardzo mają na siebie ochotę.
Wiadomo, że od takich książek nie oczekuje się czegoś "wow", ale dla mnie najważniejsze jest to, żeby takie powieści nie żenowały.
Ciężko mi to oceniać, ale nie wiem, czy jest coś, co podobało mi się w tej książce.
Całokształt jest raczej głupkowaty (nie obrażając nikogo i niczego), bardzo mi się kojarzył z klimatem "American Pie", więc jednych bawi, inni siedzą zażenowani. Ja byłam tak zażenowana, że aż się z tego śmiałam, ale wytrwałam do końca.
Doceniam pomysł tego, że Natascha ma znaleźć haki na...
Ta książka jest tak wybitnie zła, że nie wiem, od czego zacząć...
1. Fabuła — brak akcji, od schadzki bohaterów do schadzki, a gdzieś w międzyczasie prokuratorowi się przypomni, że on pracę, a poza to prowadzi sprawę znajomych Isabelli i oni mogą być dla niej niebezpieczni. I w sumie tyle, bo nic więcej z tego nie wynika.
2. Komunikacja między bohatetarami — fajnie, że Hogan podkreślał, że zgoda musi być świadoma i komunikacja jest ważna, ale z tym drugim coś nie wyszło... Może gdyby bohaterowie bezmózgo nie rzucali się na siebie, to byłby czas, aby porozmawiać? Ewidentnie zabrakło rozmów nie o seksie i budowania relacji poza łóżkiem, bo bohaterka czuje jakieś głębsze uczucia, ale relacja opiera się tylko na seksie, przez co wygląda to słabo. Albo niech relacja będzie tylko na tym oparta, albo niech będą podstawy do głębszych uczuć.
3. Hogan - jak typ mnie drażnił. Najpierw gadanie, że musi być zgoda, że musi się czuć komfortowo, a jednocześnie robi coś, co może być przekroczeniem granic. Bohaterowie nie ustanawiali zasad na początku, a on również przed swoimi pomysłami urozmaicenia często nie pytał. Tutaj mam na myśli dwie konkretne sceny - jedna w restauracji, a druga zaraz po tym, kiedy bez wiedzy Isabelli zaprosił trzecią osobę. No kurde, nie było nigdzie przedstawionej rozmowy, czy dziewczyna w ogóle by chciała coś takiego, a tak miał dbać o jej komfort. Do tego jak czytam te jego wywody o dyscyplinowaniu poza sferą łóżkową, to mnie ciarki przechodzą. A, no i w sumie to kolejny niesamowicie przystojny bohater, który nie ma żadnej przeszłości i jedyne co można ona powiedzieć to, że jest literką D i nie panuje nad tym, co ma w spodniach. No, można jeszcze pokusić się o nazwanie go hipokrytą lub idiotą (uprawianie seksu bez zabezpieczenia z byłą żoną, którą określa mianem ćpunki - choroby przenoszone drogą płciową istnieją).
4. Isabella - w sumie nie jest lepsza, to pierwsza bohaterka, którą jestem w stanie określić jako amebę, co pokazuje, gdy nie potrafi otworzyć drzwi od auta. Mój główny zarzut - nie myśli. To jest ta mityczna 19-latka, która "sama się pcha" do dużo starszego faceta. Najgorsze jest to, że ona również przekracza jego granice (wejście pod prysznic, gdy nie chciał)... Co ciekawe, nie czuję różnicy wieku między bohaterami, więc to też świadczy o poziomie, jak Hogan został napisany.
5. I oczywiście te wymyślne synonimy, których nikt nigdy nie użył - "dolna partia ust" czy "metalowe zatrzaski" wryły się w moją pamięć i nie chcą z nich wyjść.
Najgorsze jest to, że jakby wrzucić do tej historii schemat, gdzie on by ją uratował przed niebezpieczeństwem, to mogłoby być nieco lepiej w moich oczach. Tak to jest jakaś nieskończona historia, która jest niepotrzebnie rozwleczona i w sumie nic z niej wynika, przez co czytelnik na koniec się dodatkowo wścieka.
Ta książka jest tak wybitnie zła, że nie wiem, od czego zacząć...
więcej Pokaż mimo to1. Fabuła — brak akcji, od schadzki bohaterów do schadzki, a gdzieś w międzyczasie prokuratorowi się przypomni, że on pracę, a poza to prowadzi sprawę znajomych Isabelli i oni mogą być dla niej niebezpieczni. I w sumie tyle, bo nic więcej z tego nie wynika.
2. Komunikacja między bohatetarami — fajnie, że...