Cudowna książka! Jonathan Stroud zdecydowanie utrzymał poziom z poprzedniego tomu.
[Materiał reklamowy - recenzja we współpracy z wydawnictwem Poradnia K]
Ta książka w moich oczach to ideał po prostu. Akcja, która wciąga od pierwszych stron. Są momenty spokojniejsze, są takie, gdzie czytelnik sam potrzebują zaczerpnąć chwilę oddechu i przemyśleć, co tutaj się właśnie wydarzyło, aby po chwili znowu sięgnąć po książkę, bo nie można się oderwać.
Im dalej, tym cała fabuła serii się rozjaśnia w oczach czytelnika, jednocześnie robiąc się coraz bardziej mroczną. Tak, tutaj duchy, zjawy i ogólnie Problem jest mocno narysowany. Bohaterowie zbliżają się do rozwiązania zagadki Problemu oraz mają coraz większą wiedzę o Stowarzyszeniu Orfeusza, ale jeszcze naprawdę długa droga przed nimi. W tej części skupiono się głównie na Agencji Rottwell, jest funkcjonowaniu i jej tajemnicach.
Jednocześnie wątki, które przewijają się od początku serii, są świetnie połączone z bieżącymi zleceniami agencji Lockwood i sp. i Lucy, która pracuje jako freelancerka. Tym razem sprawy były na tyle poważne, że mnie przechodziły ciarki. Szczególnie na samym końcu — wstrząsające! Z każdą kolejną częścią te sprawy robiły się coraz poważniejsze wraz z rosnącym prestiżem tej małej agencji, ale tutaj to jest co naprawdę mocnego!
Lucy, Lockwood i George odrobinę dojrzeli. W sumie najbardziej to widać po Lucy, która jest narratorką. Jest bardziej wyrozumiała wobec siebie i swoich emocji, rozumie skąd się one wzięły oraz potrafi nad nimi zapanować. Przepracowała też pewne kwestie, które były dla niej trudne w poprzedniej części. Lockwood dojrzał do szczerych rozmów o emocjach i częściowo wyzbył się swoich dawnych niechęci. George'a było z tej trójki tutaj najmniej, bo są jeszcze dwie inne postaci. Początkowo widać w nim wiele żalu do Lucy i podjętej przez nią decyzji, ale później to się klaruje. Podobnie jak Lockwood - wyzbył się dawnych uraz personalnych.
Holly przestała tak irytować. To najważniejsze! Mnie irytowała przede wszystkim tym, że matkowała wszystkim postaciom i była taka nieskazitelna. Dalej większych skaz na niej nie widzę, ale w końcu traktuje współpracowników jak współpracowników, a nie podopiecznych. Również jest bardziej zaangażowana w ich zwyczaje i codzienne życie w agencji, ale modyfikuje to pod siebie.
Nie spodziewałam się w ogóle, że Quill Kipps odegra w tej części tak istotną rolę! Bardzo mi się podoba połączenie sił agencji z nim. Zaowocowało to nowymi odrkyciami, ale również wprowadziło rozluźnienie i dozę humoru do historii dzięki wzajemnym złośliwościom między bohaterami. Widać już, że zaczyna ich łączyć jakaś nic sympatii, a Quill zostanie na dłużej.
Jeśli chodzi o samo zakończenie. Złoto. Po prostu złoto. Jest ono idealnie emocjonujące i ja naprawdę nie wiem, co zrobię, jeśli będę musiała znowu czekać rok na kolejną część. Błagam, niech ona wyjdzie za kilka miesięcy! Jednocześnie te "Mroczny sobowtór" i "Poławiacz dusz" to książki na takim poziomie, że ja się ucieszę, jak finał tej historii będzie po prostu bardzo dobry. Nie wierzę, że można napisać trzy części historii z rzędu, które mnie zachwycą, sprawią, że nie będę mogła przestać myśleć o tej historii i zostawiają mnie z rollercoasterem emocji. Przecież to niemożliwe, że jeszcze jedna część była tak genialna. Musi coś pójść nie tak i w końcu mi się nie spodobać, no nie?
Cudowna książka! Jonathan Stroud zdecydowanie utrzymał poziom z poprzedniego tomu.
[Materiał reklamowy - recenzja we współpracy z wydawnictwem Poradnia K]
Ta książka w moich oczach to ideał po prostu. Akcja, która wciąga od pierwszych stron. Są momenty spokojniejsze, są takie, gdzie czy...
Rozwiń
Zwiń