rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

⭐️6,5

Halo? Ja poproszę drugą część.
Naprawdę przyjemnie spędziłam czas i czuję po tej książce niedosyt. Fajna młodzieżówka, która ma naprawdę duży potencjał, jeśli chodzi o świat.

⭐️6,5

Halo? Ja poproszę drugą część.
Naprawdę przyjemnie spędziłam czas i czuję po tej książce niedosyt. Fajna młodzieżówka, która ma naprawdę duży potencjał, jeśli chodzi o świat.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Parafrazując słowa Mickiewicza do Słowackiego - ta książka jest jak kościół bez boga

Parafrazując słowa Mickiewicza do Słowackiego - ta książka jest jak kościół bez boga

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cudowna książka! Jonathan Stroud zdecydowanie utrzymał poziom z poprzedniego tomu.

[Materiał reklamowy - recenzja we współpracy z wydawnictwem Poradnia K]

Ta książka w moich oczach to ideał po prostu. Akcja, która wciąga od pierwszych stron. Są momenty spokojniejsze, są takie, gdzie czytelnik sam potrzebują zaczerpnąć chwilę oddechu i przemyśleć, co tutaj się właśnie wydarzyło, aby po chwili znowu sięgnąć po książkę, bo nie można się oderwać.

Im dalej, tym cała fabuła serii się rozjaśnia w oczach czytelnika, jednocześnie robiąc się coraz bardziej mroczną. Tak, tutaj duchy, zjawy i ogólnie Problem jest mocno narysowany. Bohaterowie zbliżają się do rozwiązania zagadki Problemu oraz mają coraz większą wiedzę o Stowarzyszeniu Orfeusza, ale jeszcze naprawdę długa droga przed nimi. W tej części skupiono się głównie na Agencji Rottwell, jest funkcjonowaniu i jej tajemnicach.

Jednocześnie wątki, które przewijają się od początku serii, są świetnie połączone z bieżącymi zleceniami agencji Lockwood i sp. i Lucy, która pracuje jako freelancerka. Tym razem sprawy były na tyle poważne, że mnie przechodziły ciarki. Szczególnie na samym końcu — wstrząsające! Z każdą kolejną częścią te sprawy robiły się coraz poważniejsze wraz z rosnącym prestiżem tej małej agencji, ale tutaj to jest co naprawdę mocnego!

Lucy, Lockwood i George odrobinę dojrzeli. W sumie najbardziej to widać po Lucy, która jest narratorką. Jest bardziej wyrozumiała wobec siebie i swoich emocji, rozumie skąd się one wzięły oraz potrafi nad nimi zapanować. Przepracowała też pewne kwestie, które były dla niej trudne w poprzedniej części. Lockwood dojrzał do szczerych rozmów o emocjach i częściowo wyzbył się swoich dawnych niechęci. George'a było z tej trójki tutaj najmniej, bo są jeszcze dwie inne postaci. Początkowo widać w nim wiele żalu do Lucy i podjętej przez nią decyzji, ale później to się klaruje. Podobnie jak Lockwood - wyzbył się dawnych uraz personalnych.
Holly przestała tak irytować. To najważniejsze! Mnie irytowała przede wszystkim tym, że matkowała wszystkim postaciom i była taka nieskazitelna. Dalej większych skaz na niej nie widzę, ale w końcu traktuje współpracowników jak współpracowników, a nie podopiecznych. Również jest bardziej zaangażowana w ich zwyczaje i codzienne życie w agencji, ale modyfikuje to pod siebie.

Nie spodziewałam się w ogóle, że Quill Kipps odegra w tej części tak istotną rolę! Bardzo mi się podoba połączenie sił agencji z nim. Zaowocowało to nowymi odrkyciami, ale również wprowadziło rozluźnienie i dozę humoru do historii dzięki wzajemnym złośliwościom między bohaterami. Widać już, że zaczyna ich łączyć jakaś nic sympatii, a Quill zostanie na dłużej.

Jeśli chodzi o samo zakończenie. Złoto. Po prostu złoto. Jest ono idealnie emocjonujące i ja naprawdę nie wiem, co zrobię, jeśli będę musiała znowu czekać rok na kolejną część. Błagam, niech ona wyjdzie za kilka miesięcy! Jednocześnie te "Mroczny sobowtór" i "Poławiacz dusz" to książki na takim poziomie, że ja się ucieszę, jak finał tej historii będzie po prostu bardzo dobry. Nie wierzę, że można napisać trzy części historii z rzędu, które mnie zachwycą, sprawią, że nie będę mogła przestać myśleć o tej historii i zostawiają mnie z rollercoasterem emocji. Przecież to niemożliwe, że jeszcze jedna część była tak genialna. Musi coś pójść nie tak i w końcu mi się nie spodobać, no nie?

Cudowna książka! Jonathan Stroud zdecydowanie utrzymał poziom z poprzedniego tomu.

[Materiał reklamowy - recenzja we współpracy z wydawnictwem Poradnia K]

Ta książka w moich oczach to ideał po prostu. Akcja, która wciąga od pierwszych stron. Są momenty spokojniejsze, są takie, gdzie czytelnik sam potrzebują zaczerpnąć chwilę oddechu i przemyśleć, co tutaj się właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Minęły dwa tygodnie, odkąd to przeczytałam, a dalej na wspomnienie tej książki czuję tylko i wyłącznie niesmak.
Tutaj było tyle rzeczy złych, ale najbardziej nie do przeskoczenia dla mnie jest postać głównego bohatera. Dziecko uwięzione w ciele dorosłego faceta. Obrzydliwe.

Minęły dwa tygodnie, odkąd to przeczytałam, a dalej na wspomnienie tej książki czuję tylko i wyłącznie niesmak.
Tutaj było tyle rzeczy złych, ale najbardziej nie do przeskoczenia dla mnie jest postać głównego bohatera. Dziecko uwięzione w ciele dorosłego faceta. Obrzydliwe.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

⭐6,5/10
Podobał mi się klimat, fabuła mnie ciekawiła i ogólnie doceniam za oryginalność. Fajne, nietypowe, ale jak dla mnie za spokojne. Tutaj aż prosiło się o jakiś emocjonujący punkt kulminacyjny, który wbiłby mnie w fotel.

⭐6,5/10
Podobał mi się klimat, fabuła mnie ciekawiła i ogólnie doceniam za oryginalność. Fajne, nietypowe, ale jak dla mnie za spokojne. Tutaj aż prosiło się o jakiś emocjonujący punkt kulminacyjny, który wbiłby mnie w fotel.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

DNF - poddałam się po 45%

Czytałam, słuchałam, ale w ogóle nie idzie tego przebrnąć. Książka napisana tak topornym językiem, który w ogóle nie zachęca do czytania. Na, nawet męczyłam się, słuchając audiobooka. Dialogi z kolei były infantylne i mam wrażenie, że bohaterowie rozmawiali o niczym. Bohaterowie bez wyrazu, a jednocześnie strasznie irytujący.

Początek książki bardzo dziwny, jakby człowiek wpadł w środek już zaczętej książki.
Przez ten cały czas nie byłam w stanie zrozumieć świata, ani go sobie wyobrazi. Pojawiały się nazwy, ale szczerze mówiąc nic mi nie mówiły i nie wzbogacały mojej wiedzy o tym świecie.

Słuchałam i czytałam tej książki, ale większość akcji mi po prostu przeleciała i nie została ze mną w żaden sposób. Tylko mnie niektóre momenty ciekawi i bardziej skupiały na sobie moją uwagę. Mam po prostu wrażenie, że to książka, która składa się z takich fragmentów i została stworzona, aby czytelnik mógł sobie pozaznaczac jakieś zabawne momenty (było żenująco jak dla mnie), „spicy” sceny (nie będę komentować) i złote myśli bohaterów (pseudointeligentne i rzyciowe).

DNF - poddałam się po 45%

Czytałam, słuchałam, ale w ogóle nie idzie tego przebrnąć. Książka napisana tak topornym językiem, który w ogóle nie zachęca do czytania. Na, nawet męczyłam się, słuchając audiobooka. Dialogi z kolei były infantylne i mam wrażenie, że bohaterowie rozmawiali o niczym. Bohaterowie bez wyrazu, a jednocześnie strasznie irytujący.

Początek książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Co za zwroty akcji!
Świetna książka! Fabuła wciąga od pierwszych stron, a uwaga czytelnika jest przyciągana przez zwroty akcji. Szczerze mówiąc, zupełnie nie spodziewałam się, że tyle będzie się w tej książce działo.
Świat jest całkiem nieźle opisany. Urządzenia, jakie są wykorzystywane, zabiegi, którym ludzie się poddają. Można to z łatwością sobie wyobrazić. Szkoda, że nie poświęcono więcej uwagi temu, jak świat doszedł do tego stanu. Żałuję po prostu, że bohaterowie nie byli w stanie tego odkryć.
Zabrakło mi też jakiegoś słowniczka, bo pojawiały się przedrostki, które miały znaczy w relacjach między członkami danej rodziny, ale nie było to przejrzyście wyjaśnione i gubiłam się w tym.

Co za zwroty akcji!
Świetna książka! Fabuła wciąga od pierwszych stron, a uwaga czytelnika jest przyciągana przez zwroty akcji. Szczerze mówiąc, zupełnie nie spodziewałam się, że tyle będzie się w tej książce działo.
Świat jest całkiem nieźle opisany. Urządzenia, jakie są wykorzystywane, zabiegi, którym ludzie się poddają. Można to z łatwością sobie wyobrazić. Szkoda, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trochę zaskoczenie, bo spodziewałam się czegoś dużo gorszego, ale tutaj jest spoko.
Nie są to wyżyny literatury. Nie jest to książka przeciętna, ale mam też pewne opory, aby nazwać ją dobrą (nie aż tak duże jak przy "Krwi i popiele").
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony spoko, bo wzbudziło we mnie emocje, wciągnęło mnie i ciekawiło. Z drugiej strony tej książce brakuje głębi. Przede wszystkim, jeśli chodzi o bohaterów - trauma Elli powinna być wyraźniej zarysowana. Przywiązanie do Ashera przyszło jej za łatwo, na początku powinna się go bardziej bać, co by było dużo bardziej naturalną reakcją. Brakuje jej instynktu samozachowawczego, bo naprawdę wkurzanie takiego typa, który wyraźnie pała nienawiścią i może ją skrzywdzić, jest nierozsądne. Niekiedy było to tak abstrakcyjne, że aż zabawne.

Na moje szczęście nie jest to taki dark romance, gdzie jest romantyzowana przemoc, a główna bohaterka ciągle jest raniona przez faceta, który niby ją kocha. Nie jest idealnie, jest przemoc, ale nie pojawia się ona równocześnie z jakimś uczuciem, co chyba jest plusem.
Wolałabym, aby captive miały jakąś mocniejszą pozycję albo Ella została jakoś specjalnie przeszkoda. Trochę nie czaję tego, że napisane jest, że nowi członkowie są szkoleni, a ona nie. Wydaje mi się, że jej funkcja też wymaga specjalnego przeszkolenia, żeby wiedziała, co robić i jak się zachowywać, a przede wszystkim jak się obronić.

Trochę zaskoczenie, bo spodziewałam się czegoś dużo gorszego, ale tutaj jest spoko.
Nie są to wyżyny literatury. Nie jest to książka przeciętna, ale mam też pewne opory, aby nazwać ją dobrą (nie aż tak duże jak przy "Krwi i popiele").
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony spoko, bo wzbudziło we mnie emocje, wciągnęło mnie i ciekawiło. Z drugiej strony tej książce brakuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Revelle" to książka z ogromnym potencjałem, który został tak zmarnowany, że to aż boli. Niestety, widzę w tej historii więcej minusów niż plusów, a i jej zalety opierają się głównie o potencjał lub sam pomysł na wątki, których rozwinięcie koniec końców nie trafiło do mnie.

[Materiał reklamowy — współpraca z wydawnictwem You&YA]

Zarówno świat, jak i pomysł na jego funkcjonowanie jest niezwykle ciekawy. Rodziny, które mają zdolności magicznie, mieszkają na wyspie, z daleka od stałego lądu, a mimo to prawo zwykłych ludzi ma na nich znaczny wpływ. Przez prohibicję rodzina Revelle nie może zarabiać — robią niesamowite pokazy, które przyciągają tłumy, a ludzie oddają im swoje klejnoty. Klejnoty dla Revelle to zapłata za magię. Ich zdolność pozwala manipulować emocjami, a to pozwala na manipulowanie człowiekiem. Co ma do tego alkohol? Pijany klient to hojny klient.
Luxe Revelle ma pomysł, jak temu zapobiec — uwiedzie Deweya Chronosa, członka rodu władającego wyspą, który zaczął się parać przemytem alkoholu. Jednak w wyniku pomyłki spotyka Jamisona Porta.

Cała fabuła brzmi i przebiega nieźle, dopóki człowiek nie zagłębi się w szczegóły.
Zaczynając od tego, że nie jest wyjaśnione, skąd się wzięła magia w tym świecie? Wiadomo tylko, jak te rody znalazły się na wyspie. Dalej to powoduje kolejne pytania, czy każdy Revelle jest ze sobą spokrewniony? Czy magia jest tak jakby genem dominującym? Podobnie nie ma dobrego wyjaśnienia, skąd się wzięła magia krwi. Wiadomo tylko, jak ta magia działa, ale to też nie do końca.
Nie tylko kwestie magii w świecie nie są rozwinięte, ale po prostu jego kreacja jest słaba. Akcja dzieje się w trakcie prohibicji w USA, czyli mniej więcej w latach 20 XX. Zupełnie nie czuć, że są inne czasy. Autorka praktycznie nie skupiła się na opisie ówczesnej poza magicznej codzienności. Nie było opisanych strojów bohaterów ani wyglądu ulic, które przypominałyby czytelnikowi, że akcja jest osadzona sto lat temu.
Pojawienie się wątku prohibicji wzbudziło we mnie mieszanie uczucia. Początkowo byłam odrzucona, bo w ciągu pierwszych kilkudziesięciu stron alkohol był naprawdę wszechobecny i miał ogromne znaczenie dla bohaterów, co gryzło mi się z oznaczeniem wiekowym. Jednocześnie sam pomysł, aby pokazać wpływ regulacji śmiertelników na magiczną społeczność, wydał mi się ciekawy, ale koniec końców i tak z biegiem akcji ten wątek stracił na znaczeniu, bo wątki romantyczne były ważniejsze.

Wątek Luxe i Deweya polubiłam, bo ja po prostu lubię udawane związki i ogólnie wątek pozorowanego małżeństwa. Szczególnie kiedy obie strony nie są w pełni uczciwe i szczere wobec siebie, a każdej z nich zależy na osiągnięciu swoich korzyści.
Sama historia Jamisona i to, jak on odkrywa swoją przeszłość, jest bardzo ciekawe! Jeszcze bardziej kiedy okazuje się, jak wszystko jest ze sobą powiązanie. Cudowne!

Ogromnym minusem tej historii jest relacja Luxe i Jamisona. Przede wszystkim jest to typowe instant love. Okej, ona rzuca na niego swój urok. Wszystko by było spoko, gdyby mu przeszło, ale nie... On nie wiadomo czemu leci na laskę, która nie jest dla niego miła. Ba, ona zaczyna interesować się typem, który ją wyraźnie irytuje. Ogólnie rozwój relacji nie ma sensu. Szczególnie nie rozumiem, dlaczego doszło do tak idiotycznej pomyłki — jakim cudem Luxe nie wiedziała, jak wygląda syn burmistrza (czyli Dewey), od którego zamierzała załatwić alkohol?

Jak to w takich książkach bywa — ktoś musi być tym złym. Ja w trakcie czytania coś podejrzewałam, ale nie do końca. Później gdy przeczytałam, którąś recenzję, to wydawało się faktycznie oczywiste. Patrząc na budowę książki i podwójną narrację, faktycznie można wywnioskować, kto jest czarnym charakterem.
Kiedy się pozna czarny charakter, dowie się, jaka była jego motywacja, co on robił, aby osiągnąć swój cel, to wtedy dociera do czytelnika, jak bezsensowna jest to historia. Jeśli mamy bohatera, który może wszystko i wykorzystuje to do realizacji swojego planu, to dlaczego sam zainicjował TAKĄ SYTUACJĘ, które pchnęła akcję do przodu? No bez sensu.

"Revelle" to książka z ogromnym potencjałem, który został tak zmarnowany, że to aż boli. Niestety, widzę w tej historii więcej minusów niż plusów, a i jej zalety opierają się głównie o potencjał lub sam pomysł na wątki, których rozwinięcie koniec końców nie trafiło do mnie.

[Materiał reklamowy — współpraca z wydawnictwem You&YA]

Zarówno świat, jak i pomysł na jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„El Roi” jest dla mnie ogromną niespodzianką. Po pierwsze nie spodziewałam się, że autorka w ogóle mnie wybierze, aby wrzucała swoją opinię [także piszę recenzję we współpracy z Beatą Skrzypczak]. Po drugie, nie czytam takiego gatunku na co dzień. Moje ostatnie spotkanie (świadome) z literaturą piękną było dwa lata temu i nie było zbyt udane – „spoko, ale nie czuję tego”. Teraz widzę, że po prostu tamta książka nie była dla mnie. Jeszcze mam jakiś dziwny paradygmat w głowie, że literatura piękna jest ciężka do czytania.
O „El Roi” nie mogę tego powiedzieć. Ta książka poruszana takie tematy i wątki, że na początku byłam zaciekawiona kulturą żydowską – mój jedyny kontakt z tym to kilka wyjazdów do Kazimierza i książką na szafie o zabytkach architektury żydowskiej w Polsce, prezent od wujka „bo masz wiedzieć, aby nikt nigdy cię nie zagiął”. Spodziewałam się po tej książce skupienia się na tej sferze religijnej i szukanie przodków, ale jest to jeszcze. Jest nawiązanie do zbrodni. Pojawiają się wspomnienia o walkach, o morderstwach i zaginięciach. Wypływa obsesja, zmieniona postrzeganie rzeczywistości. Mimo że jest to fikcja i nie ma wiele wspólnego z true crime, to podczas czytania pojawiła się we mnie myśl, że może sięgnąć po książki o prawdziwych zbrodniach? Racjonalnie tego Wam nie wyjaśnię, ale
To książką, do której wracam myślami codziennie. Była dla mnie nowym doświadczeniem czytelniczym. Z pewnością wyjątkowym i bardzo udanym. Jest to książka fascynująca. Opisy są bogate, obrazowe i niesamowite po prostu. Urzekła mnie ich lekkość – dominują w tej książce nad dialogami, a nie męczą. Pojawiające się nawiązanie to portretu Clary Garcia de Zuniga dodaje tej historii jakiegoś dziwnego uroku. Dopóki nie sprawdziłam tego obrazu, to nie wierzyłam. Jak pół twarzy może być smutne, a pół złe? A jednak może. Później znacznie mocniej odczuwałam opisy tych kobiet. Józefa, Adela i Estera to trzy kobiety, z których każda niesie ze sobą złość i smutek, i każda ma własną tajemnicę.

„El Roi” jest dla mnie ogromną niespodzianką. Po pierwsze nie spodziewałam się, że autorka w ogóle mnie wybierze, aby wrzucała swoją opinię [także piszę recenzję we współpracy z Beatą Skrzypczak]. Po drugie, nie czytam takiego gatunku na co dzień. Moje ostatnie spotkanie (świadome) z literaturą piękną było dwa lata temu i nie było zbyt udane – „spoko, ale nie czuję tego”....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

⭐5,5
Historia z potencjałem, tylko, kurcze... coś poszło nie tak.
Początek zapowiadałam się naprawdę świetnie — ciekawy świat, wyjaśnione wierzenia, które są powiązanie z systemem magicznym, i główna bohaterka, która umiera w ciągu pierwszych stron. Oczywiście jest też pełna żądzy zemsty i wściekłości - ten kto się nie załamie, ten się wścieknie, kiedy najbliżsi go zdradzą. Do tego, aby otrzymać pełnie mocy jako Nebris, musi zabić swoich morderców.
Jeszcze z plusów - styl autorki jest bardzo przyjemny! Słuchałam w audiobooku, ale i tak zauważyłam, że składnia była naprawdę niezła. Opisy przyjemne i nienużące.

I teraz ta mniej przyjemna część.
Przede wszystkim pierwsza połowa książki jest fajna, druga połowa książka jest fajna, ale razem do siebie nie pasują. No naprawdę, ja tego połączenia tak nie czułam, tak mi zgrzytało, jakbym w połowie zaczęła czytać inną książkę. Pierwszy połowa po prostu nie pasuje do drugiej, a druga do pierwszej. Łączą się w zakończeniu, ale to do mnie nie trafiło po prostu.

Jass jest tak irytującą postacią. Nie rozumiem w ogóle tej mody na bohaterów, którzy mają focha o coś, co w sumie nie jest samo w sobie tak istotne. Jest jak jest, stało się jak stało i na ch*j drążyć temat? Nie miał na to wpływu, więc powinien zacisnąć zęby i nie pozwolić, aby jego żale wpływały na obowiązki. Jednocześnie on i główna bohaterka niesamowicie pociągają się fizycznie, że nie potrafią utrzymać spodni na sobie... Przy jego ogromnej nienawiści do Val (której szczerze nie rozumiem, mimo że była wyjaśniona) jest nienaturalne i irytujące.

Kwestia druga pojawia się wątek Finna Val. Tutaj mam trochę zastrzeżeń, bo w tym wątku widzę kilka luk. Nie wiem, czy ja może nie wyłapałam czegoś, słuchając czy po prostu to faktycznie tak, jest napisane. Można do mnie napisać na priv i mi to wyjaśnić, bo nie czaję serio.
Z pozytywnych rzeczy - opisy uczuć naprawdę mi się podobają, przyjemnie się tego słuchało, ale miałam parę uwag. Przede wszystkim w nie wyłapałam wszystkiego w zakończeniu, przez co niezrozumiałe dla mnie było, dlaczego osoba, która towarzyszyła Val w trakcie porwania nie została zabita.
Dalej uważam, że rozwój uczuć Val do Finna był za szybki. Plusem tego były piękne opisy uczuć, jednak gryzie się to z warunkiem nieśmiertelności Val. I dlatego powinna umrzeć.

⭐5,5
Historia z potencjałem, tylko, kurcze... coś poszło nie tak.
Początek zapowiadałam się naprawdę świetnie — ciekawy świat, wyjaśnione wierzenia, które są powiązanie z systemem magicznym, i główna bohaterka, która umiera w ciągu pierwszych stron. Oczywiście jest też pełna żądzy zemsty i wściekłości - ten kto się nie załamie, ten się wścieknie, kiedy najbliżsi go...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jedno z pierwszych wrażeń po przeczytaniu, to poczucie, że historię Animant można czytać niezależnie od wieku i się przy tym dobrze bawić. Wydawca oznacza tę książkę jako "+14", co myślę, że jest dobrym oznaczeniem. Nie ma tutaj żadnych rzeczy, które są nieodpowiednie w tym wieku ani kontrowersyjne.

[Materiał reklamowy - współpraca z wydawnictwem You&YA]

Chociaż główni bohaterowie to dziewiętnastolatka i dwudziestosiedmioletni mężczyzna uważam, że to książka, którą jest uniwersalna i w tym przypadku oznaczenie wiekowe nie jest zaniżone. Przede wszystkim problemy dziewiętnastolatki w czasach wiktoriańskich są obce zarówno współczesnym dziewiętnastolatkom, jak i czternastolatkom czy nawet trzydziestolatkom. Autorka stara się odwzorować się epokę wiktoriańską pod względem obyczajów i możliwości, jakie mają bohaterowie, co nijak ma się do obecnych czasów. Nie umiem ocenić, jak wierne jest to odwzorowanie. Biorąc pod uwagę, jakie wymagania były wobec kobiet w tamtych czasach, to myślę, że wiek głównej bohaterki jest odpowiednio dobrany — czułabym niesmak, gdyby bohaterka była młodsza, a jednocześnie gdyby była starsza i dalej byłaby panną, odebrałabym to jako nieautentyczne.
Relacja pomiędzy bohaterami rozwija się powoli. To było takie przyjemne do czytania — wyłapywanie drobnych zmian Animant w stosunku do Thomasa, momenty, w których zauważyła coś, czego nie wiedziała, jak interpretować. Później wzajemna troska, kiedy któreś z nich nie było w najlepszym stanie. Coś cudownego! Uśmiecham się na samą myśl. Żeby nie było tak pięknie — miałam okazje też do płaczu. Raz "bo to nie tak powinno być!", a za drugim razem ze szczęścia.
Kończąc recenzję, chcę Wam naprawdę mocno polecić tę książkę. Jest przyjemna historia, idealna do kubka gorącej herbaty w jesienny wieczór. Po jej przeczytaniu czułam się przygnębiona, bo wiem, że w tych czasach ta książka nie zyska popularność. Nie jest przeładowana akcją, bohaterowie nie zmagają się co chwilę z nowymi, życiowymi tragediami, które mają złamać serce czytelnika. Nie ma tutaj też żadnej pikantnej sceny ani romantyzowania toksycznego typa, do którego później wzdychają czytelniczki i są kłótnie, czy takie ukazanie bohatera jest w ogóle moralne. To po prostu przyjemna, prosta historia, która wzbudza uśmiech na twarzy. Dlatego ją polecam.

Jedno z pierwszych wrażeń po przeczytaniu, to poczucie, że historię Animant można czytać niezależnie od wieku i się przy tym dobrze bawić. Wydawca oznacza tę książkę jako "+14", co myślę, że jest dobrym oznaczeniem. Nie ma tutaj żadnych rzeczy, które są nieodpowiednie w tym wieku ani kontrowersyjne.

[Materiał reklamowy - współpraca z wydawnictwem You&YA]

Chociaż główni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

⭐7,5/10

"Wyjęci spod prawa Scarlett i Browne" to naprawdę fajna książka młodzieżowa. Nie jest to książka idealna, którą pokochałam całym sercem, ale z pewnością warto zwrócić na nią uwagę. Określiłabym ją jako +14, ponieważ występują w niej sceny przemocy, ale nie są jakoś szczegółowo i mocno opisane.

[Współpraca z Wydawnictwem Poradnia K]

Przede wszystkim podobało mi się fabuła. Mamy dziewczynę, która samotnie wędruje po niebezpiecznym świecie i sama jest niebezpieczna. W zniszczonym autobusie pełnym trupów spotyka chłopaka - Alberta Browne'a, który jest cóż... Jest uroczą pierdołą, która sama zginęłaby w tym okrutnym świecie. Jego celem jest dotarcie do Wolnych Wysp, dlatego zawiera umowę ze Scarlett. Razem muszą uciec od swoich problemów i konsekwencji swoich dokonań. Książka pełna nielegalnych działań, ale również świetnego poczucia humoru.

Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów. Scarlett i Albert świetnie się dopełniają. Ona pomaga mu zyskać pewność siebie i uwierzyć w swoje możliwości. Albert z kolei sprawia, że Scarlett się wycisza nie tylko w trakcie medytacji, ale po prostu jest bardziej ostrożna. Jej brawura jest mniejsza. Fajne jest to, że Albert ma swoją tajemnicę, która dość szybko wychodzi na jaw i urozmaica historię, a z kolei Scarlett mówi, że nie opowie o swojej przeszłości, a jednocześnie widać, jak ogromny ślad na niej odcisnęła.
Oprócz tego są postaci drugoplanowe Stary Joe oraz jego wnuczka Ettie. Całą czwórkę połączyła niesamowita relacja, niemalże rodzinna, mimo różnych niesnasek pomiędzy bohaterami i różnic w podejściu do życia. Każdy z nich ma inną historię i ma inne cele w życiu. Szczególnie to, jak wszyscy otoczyli opieką Ettie, która jest kilkuletnim dzieckiem.

Wielka Brytania w tej historii jest podzielona na 7 osobnych królestw. Taki podział powstał po serii kataklizmów, o których czytelnik się nie dowiaduje. Wiadomo natomiast, jak ludzie funkcjonują - żyją w miastach, które są jednym bezpiecznym miejscem. Poza nimi grasują Skażeni, czyli kanibale, a także zmutowane zwierzęta. Władze nad wszystkim pełną Domy Wiary, które oprócz tego dbają o czystości genetycznej - każdy, kto chociaż trochę odbiega od przyjętej normy, zostaje wygnany poza miasto, gdzie czeka go śmierć.

Świat i jego historia ma naprawdę ogromny potencjał, ale nie został on w pełni wykorzystany. Głównie to wpływa na niższą ocenę. Przede wszystkim po przeczytaniu książki dalej nie wiem, jakie kataklizmy spotkały to państwo i dlaczego zdecydowano się na podział na 7 królestw. Podobnie ze Skażonymi - mniej więcej wiem, czym są, ale czy to byli kiedyś ludzie? Jeśli tak, to dlaczego tak wyglądają i dlaczego nie zachowują się na ludzie? O Domach Wiary zyskałam mgliste pojęcie na sam koniec, ale nie zaspokoiło to mojej ciekawości. Chciałabym dokładniej poznać ich funkcję w społeczeństwie i sposób, w jaki sprawują władzę. Brak przybliżenia tej funkcji sprawia, że antagoniście są niewyraźni. Są źli, bo są źli i są elementem Domu Wiary, ale poza tym nie mają swojej historii.

⭐7,5/10

"Wyjęci spod prawa Scarlett i Browne" to naprawdę fajna książka młodzieżowa. Nie jest to książka idealna, którą pokochałam całym sercem, ale z pewnością warto zwrócić na nią uwagę. Określiłabym ją jako +14, ponieważ występują w niej sceny przemocy, ale nie są jakoś szczegółowo i mocno opisane.

[Współpraca z Wydawnictwem Poradnia K]

Przede wszystkim podobało mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka jest tak wybitnie zła, że nie wiem, od czego zacząć...
1. Fabuła — brak akcji, od schadzki bohaterów do schadzki, a gdzieś w międzyczasie prokuratorowi się przypomni, że on pracę, a poza to prowadzi sprawę znajomych Isabelli i oni mogą być dla niej niebezpieczni. I w sumie tyle, bo nic więcej z tego nie wynika.

2. Komunikacja między bohatetarami — fajnie, że Hogan podkreślał, że zgoda musi być świadoma i komunikacja jest ważna, ale z tym drugim coś nie wyszło... Może gdyby bohaterowie bezmózgo nie rzucali się na siebie, to byłby czas, aby porozmawiać? Ewidentnie zabrakło rozmów nie o seksie i budowania relacji poza łóżkiem, bo bohaterka czuje jakieś głębsze uczucia, ale relacja opiera się tylko na seksie, przez co wygląda to słabo. Albo niech relacja będzie tylko na tym oparta, albo niech będą podstawy do głębszych uczuć.

3. Hogan - jak typ mnie drażnił. Najpierw gadanie, że musi być zgoda, że musi się czuć komfortowo, a jednocześnie robi coś, co może być przekroczeniem granic. Bohaterowie nie ustanawiali zasad na początku, a on również przed swoimi pomysłami urozmaicenia często nie pytał. Tutaj mam na myśli dwie konkretne sceny - jedna w restauracji, a druga zaraz po tym, kiedy bez wiedzy Isabelli zaprosił trzecią osobę. No kurde, nie było nigdzie przedstawionej rozmowy, czy dziewczyna w ogóle by chciała coś takiego, a tak miał dbać o jej komfort. Do tego jak czytam te jego wywody o dyscyplinowaniu poza sferą łóżkową, to mnie ciarki przechodzą. A, no i w sumie to kolejny niesamowicie przystojny bohater, który nie ma żadnej przeszłości i jedyne co można ona powiedzieć to, że jest literką D i nie panuje nad tym, co ma w spodniach. No, można jeszcze pokusić się o nazwanie go hipokrytą lub idiotą (uprawianie seksu bez zabezpieczenia z byłą żoną, którą określa mianem ćpunki - choroby przenoszone drogą płciową istnieją).

4. Isabella - w sumie nie jest lepsza, to pierwsza bohaterka, którą jestem w stanie określić jako amebę, co pokazuje, gdy nie potrafi otworzyć drzwi od auta. Mój główny zarzut - nie myśli. To jest ta mityczna 19-latka, która "sama się pcha" do dużo starszego faceta. Najgorsze jest to, że ona również przekracza jego granice (wejście pod prysznic, gdy nie chciał)... Co ciekawe, nie czuję różnicy wieku między bohaterami, więc to też świadczy o poziomie, jak Hogan został napisany.

5. I oczywiście te wymyślne synonimy, których nikt nigdy nie użył - "dolna partia ust" czy "metalowe zatrzaski" wryły się w moją pamięć i nie chcą z nich wyjść.

Najgorsze jest to, że jakby wrzucić do tej historii schemat, gdzie on by ją uratował przed niebezpieczeństwem, to mogłoby być nieco lepiej w moich oczach. Tak to jest jakaś nieskończona historia, która jest niepotrzebnie rozwleczona i w sumie nic z niej wynika, przez co czytelnik na koniec się dodatkowo wścieka.

Ta książka jest tak wybitnie zła, że nie wiem, od czego zacząć...
1. Fabuła — brak akcji, od schadzki bohaterów do schadzki, a gdzieś w międzyczasie prokuratorowi się przypomni, że on pracę, a poza to prowadzi sprawę znajomych Isabelli i oni mogą być dla niej niebezpieczni. I w sumie tyle, bo nic więcej z tego nie wynika.

2. Komunikacja między bohatetarami — fajnie, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nevermore. Cienie to nie jest książka, o której jestem w stanie jakoś dużo napisać. Jedna kwestia to to, że jest to drugi tom trylogii, co mnie trochę stopuje, bo chcę uniknąć spoilerów. Druga kwestia to ograniczona akcja w tej książce, co mi akurat nie przeszkadzało.

[Materiał sponsorowany - współpraca z @wydawnictwojaguar]

Ta część wydaje mi się być łącznikiem między finałem, który coś tam wnosi do historii, ale trudno powiedzieć co. Mimo to uważam, że jest na podobnym poziomie do pierwszej części. Obie części różnią się od siebie klimatem. Pierwsza część jest bardziej mroczna i jednocześnie mocniej czuć ten vibe amerykańskiego high school. Z kolei w drugiej części czuć aurę tajemniczości, niebezpieczeństwa, a przez zachowanie głównej bohaterki również determinację pomieszaną z bezsilnością.
Ta część skupia się na Isobel, która się stara, chociaż obiektywnie niewiele może sama zrobić, co było dla mnie ciekawe. Największym plusem tej historii, tym co ją wyróżnia, jest właśnie główna bohaterka, będąca zwykłą nastolatką, która boi się tego, co przytrafiło się jej w życiu. Dziewczyna to normalna nastolatka, którą ogranicza w jej działaniach życie nastolatki - nie prawa jazdy, ale ma wymagających rodziców i musi ich prosić o pozwolenie. Jest to takie prawdziwe i normalne. Jest zdeterminowana, aby uratować Varena, ale jednocześnie czuje bezsilna, bo wystarczy brak zgody jej rodziców, aby to wszystko legło w gruzach. Ma wsparcie jedynie w Gwen, którą odrobinę wprowadza w ten świat, nie bardziej niż to potrzebne.
Świat w tej części nie jest jakoś rozbudowany. Isobel jest sama, nie ma przy niej nikogo, kto dalej prowadziłby ją po krainie snów i pomagał jej zrozumieć tę sytuację. Jest zrozumiałe i pasujące do historii, ale nie ukrywam, że wolałabym poznać więcej szczegółów tego świata.

Ogólnie - polecam tę serię, ale pamiętajcie, że jest to idealny przedstawiciel książek dla młodzieży sprzed 10 lat

Nevermore. Cienie to nie jest książka, o której jestem w stanie jakoś dużo napisać. Jedna kwestia to to, że jest to drugi tom trylogii, co mnie trochę stopuje, bo chcę uniknąć spoilerów. Druga kwestia to ograniczona akcja w tej książce, co mi akurat nie przeszkadzało.

[Materiał sponsorowany - współpraca z @wydawnictwojaguar]

Ta część wydaje mi się być łącznikiem między...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciężko mi to pisać, ale Clare mnie zawiodła. Miałam duże oczekiwania do tej części. Jak mogło być inaczej? Przecież ta autorka zawsze miała rewelacyjne finały, które wbijały mnie w fotel i po przeczytaniu potrzebowałam chwili, aby dojść do siebie.

A tutaj? Jak dobrze, że to koniec! Co trochę boli, bo dwie poprzednie książki były cudowne - świetnie się bawiłam w trakcie czytania i wywołały we mnie wiele emocji.

Trudno mi określać tę książkę jako złą - wniosła coś do nowego do świata, lubiłam w większości bohaterów i nie czytało mi się jej źle. W jednych momentach trudno mi było ją odłożyć, a w innych zastanawiałam się, ile jeszcze?

Największy problem jest taki, że mamy tutaj 12 głównych postaci, które biorą udział w mniej-więcej 5 wątkach miłosnych. Jedne trwają od początku, inne pojawiły się z biegiem akcji, ale każdy z nich został rozwinięty. Niby okej, ale przez to ucierpiała fabuła i akcja. Niektóre sceny były przedstawione z perspektywy dwóch, a nawet trzech postaci.
Sama fabuła opiera się na dylematach i związkach młodych bohaterów, przez co to OGROMNE zagrożenie, które czyha na Londyn, wydaje się nie być niczym aż tak strasznym. Chyba wolałabym nie mieć tej obietnicy, że to takie straszne i niebezpieczne, bo ciężko mi było to odczuć. Zabrakło mi zwrotów akcji, które wywracają wszystko do góry nagami, a byłam do tego przyzwyczajona. Również wrogowie bohaterów nie są aż tak wyraźnie zarysowani - może to kwestia, że Tatiana jest marionetką rękach Beliala? Niby jest ich dwoje, ale właściwie to tylko jedno i to się tak rozmywa.

Po prostu liczyłam na coś więcej, ale nie dostałam tego. A szkoda...

Ciężko mi to pisać, ale Clare mnie zawiodła. Miałam duże oczekiwania do tej części. Jak mogło być inaczej? Przecież ta autorka zawsze miała rewelacyjne finały, które wbijały mnie w fotel i po przeczytaniu potrzebowałam chwili, aby dojść do siebie.

A tutaj? Jak dobrze, że to koniec! Co trochę boli, bo dwie poprzednie książki były cudowne - świetnie się bawiłam w trakcie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To jest ten typ książek, w którym najlepsze jest to, że odszedł w niepamięć.
Jak to dobrze, że już nie ma takich książek!
Tutaj jest tyle rzeczy nie tak, że aż mi brakuje słów.

To jest ten typ książek, w którym najlepsze jest to, że odszedł w niepamięć.
Jak to dobrze, że już nie ma takich książek!
Tutaj jest tyle rzeczy nie tak, że aż mi brakuje słów.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Oceniam ją jako bardzo dobrą, a od kilku (okej, od dwóch) lat zwykłym młodzieżówkom ciężko jest mnie nie znudzić i zachwycić. Co prawda, nie nazwałabym tej książki jakąś mianem odkrywczej i łamiącej schematy, ale nie jest to żaden odgrzewany kotlet.
Nie byłabym sobą, gdybym moje wyobrażenie o tej książce, a rzeczywistość była zupełnie inna. Przede wszystkim spodziewałam się, że cała trylogia będzie mieć tych samych głównych bohaterów, a głównym wątkiem będą poszukiwania ojca przez Emmę oraz jej zmagania w nowej szkole. Do tego jeszcze doszłyby jakieś inne wątki, może lekki wątek kryminalny, jakieś tajemnice do rozwiązania. Przecież szkoła w szkockim zamku aż się prosi o tajemnice!
Jednak Dunbridge Academy to jedna z tych serii, w którym każdy tom przedstawia historię miłosną innych bohaterów. Zwykle nie przepadam za czymś taki, bo postaci drugoplanowe nie są aż tak dobrze zarysowane, aby była zaciekawiona relacją. Tutaj jest inaczej. Zarówno romans główni bohaterowie, jak i drugoplanowi są wyraźni, ciekawi i sympatyczni. Z łatwością (niemalże) wszystkich polubiłam na tyle, aby chcieć przeczytać kolejne części, a zwłaszcza drugi tom! Będzie o takich fajnych postaciach i takiej relacji, że będę zachwycona.
Tam gdzie ty przedstawia historię Emmy i Henry'ego. Jest dość prosty romans między nastolatkami, którzy powoli zaczynają wchodzić w dorosłość. Bardzo mi się podoba, że dla obydwojga bohaterów nie jest to pierwszy związek. Mają już jakieś doświadczenia w relacjach damsko-męskich. Początkowo Henry ma dziewczynę, z którą jest do kilku lat. Jednak to uczucie zaczęło się wypalać, już nie jest tak, jak dawniej. Nie jest to aż tak rozwinięte i chciałabym, aby było nieco więcej przemyśleń. Relacja bohaterów rozwija się spokojnie, chociaż czuć między nimi chemię oraz poczucie, że to nie powinno tak wyglądać, bo przecież jedno z nich jest zajęte.
Kolejną zaletą jest to, że wątek romantyczny nie zasłania pozostałych. W tej książce ukazane są problemy rodzinne bohaterów. Emma pragnie odnaleźć ojca, którego nie widziała od lat. Henry z kolei zmaga się z tęsknotą za rodziną i innymi problemami. Po prostu w tej książce jest czas i miejsce na wszystko.

Oceniam ją jako bardzo dobrą, a od kilku (okej, od dwóch) lat zwykłym młodzieżówkom ciężko jest mnie nie znudzić i zachwycić. Co prawda, nie nazwałabym tej książki jakąś mianem odkrywczej i łamiącej schematy, ale nie jest to żaden odgrzewany kotlet.
Nie byłabym sobą, gdybym moje wyobrażenie o tej książce, a rzeczywistość była zupełnie inna. Przede wszystkim spodziewałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Złodziej" jest typem książki, jakie rzadko czytam. Połączenie książki fantastycznej z przygodową, w której elementy fantastyczne są bardzo subtelne, a dominują elementy przygodowe. Pomimo to nie jestem w stanie napisać, że jest to książka bardziej przygodowa, mimo że faktycznie ta dominacja jest wyraźna.

[Materiał reklamowy - współpraca z wydawnictwem Poradnia K]

Najbardziej podoba mi się w tej książce, że nie czuję żadnego niedosytu, jeśli chodzi o kreację świata. Naprawdę, trzeba mieć talent, aby stworzyć dopracowany świat i zawrzeć go w 300 stronach. Na końcu książki możemy znaleźć informację, że autorka inspirowała się wierzeniami starożytnych Greków, ale nie jest to znana nam mitologia grecka. Główne elementy fantastyczne w tej historii to zagadkowe, prorocze sny, inny system wierzeń i bogowie oraz przedmioty zesłane przez bogów. Ze względu na to, że bogowie są już nieco zapomnieni przez ludzi, to jest to bardzo subtelne. Brzmi dość delikatnie jak na fantastykę, jednak rezultat w połączeniu z fabułą robi wrażenie. Sam świat określiłabym mianem spójnego — nie czuć, że coś zgrzyta, nie czuć, że czegoś brakuje i czytelnik ma poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu.

Pierwszą połowę książki czytało mi się naprawdę dobrze, ale bez większych emocje. W drugiej, kiedy rozpoczęły się poszukiwania skarbu, zaczęłam przeżywać wszystko, co się dzieje oraz nie mogłam odłożyć tej książki. Musiałam wiedzieć, co będzie dalej, jak nasz bohater sobie poradzi i co jeszcze go czeka, bo przecież nie może być tak łatwo. Zdecydowanie łatwo nie, a to wzbudziło kolejne emocje i postawiło przede mną jedno pytanie, na które sama sobie odpowiedziałam i musiałam doczytać do końca, aby sprawdzić, czy się nie mylę. Im bliżej końca, tym po prostu ciekawiej i więcej dowiadujemy się o świecie bohaterów, nie tylko z ich rozmów
Jednym z wyjątkowych elementów tej książki są przytoczone opowieści i legendy. Najbardziej mi się podoba to, że możemy je poznać z dwóch perspektyw. Pierwszą jest perspektywa Maga, który jako uczony zna najbliższe prawdy wersje tych przekazów. Drugą wersją są przekazy ustne, które opowiadała Genowi jego mama. Bardzo mi się podoba takie podejście do tematu i ukazanie tego, jak opowiadania mogą się różnić, mimo że są o tej samej historii.

Bohaterowie są dobrze zarysowani, mimo że nie wszyscy rysują się tak mocno. Na pierwszym planie zdecydowanie jest Mag oraz Gen, a ich towarzysze stoją w ich cieniu. Mimo to pozostała trójka i tak zachowuje swoją odrębność i nie stanowi tła dla tej dwójki.
Eugenides początkowo jest arogancki i trudno mi było go polubić. Ma się wrażenie, jak gdyby sam dla siebie był bogiem. Polubiłam tego bohatera, gdy zaczął te prawdziwe poszukiwania. Z jednej strony widać w nim profesjonalność — wiedział, co ma robić, jak ma robić i miał swój plan działania. Z drugiej strony było to dla niego czymś nowym i czymś innym niż to, czym zwykł się zajmować. Również zdaje się to być bardziej niebezpieczne dla jego życia. W tym wszystkim ukazała się jego ludzka strona. Ukazał się lęk i strach o własne życie, ale również wątpliwości czy on w ogóle podobała temu zadaniu. Im bliżej końca, tym bohater wzbudzał coraz większą sympatię.

"Złodziej" jest typem książki, jakie rzadko czytam. Połączenie książki fantastycznej z przygodową, w której elementy fantastyczne są bardzo subtelne, a dominują elementy przygodowe. Pomimo to nie jestem w stanie napisać, że jest to książka bardziej przygodowa, mimo że faktycznie ta dominacja jest wyraźna.

[Materiał reklamowy - współpraca z wydawnictwem Poradnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dziwna książka, po przeczytaniu nie do końca wiedziałam, co o niej myśleć i czy moje wrażenia są bardziej pozytywne czy negatywne.

Realnie niewiele rzeczy mi się podobało, a rzeczy, które w pierwszej chwili uznałam za plusy, po prostu mi nie przeszkadzały.
Zaczynając od plusów - po raz pierwszy, czytając thriller, poczułam się tak, jak oczekiwałam. Był dreszczyk emocji, taki niepokój, jakiego wcześniej nie udało mi się doświadczyć. Do połowy punktu kulminacyjnego, bo później się zepsuło.

Brak akcji przez większość książki nie przeszkadzał mi. Nie nudziło mnie to. Nawet fajnie pasowało do klimatu - najdłuższe wakacje życia, dom w górach na odludziu i upał. To trochę jak czekanie na burze. Jest świadomość, że zaraz zacznie grzmieć, tylko nie wiesz kiedy i w końcu przychodzi bardzo późno. Są jakieś drobne znaki, że coś jest nie tak i to jest takie irytujące, bo nikt nie zwraca na to uwagi. Każdy jest "ahoj, przygodo!".
Czy jest to jakaś wybitna przygoda? W moich oczach nie. Właściwie bohaterowie spędzają czas w domku i piją dużo alkoholu. Nie chodzą na wycieczki, z czego mogliby skorzystać. Szkoda, naprawdę.

W trakcie zakończenia dzieje się najwięcej i gdzieś do połowy punktu kulminacyjnego byłam naprawdę zadowolona z przebiegu rzeczy. Tylko autorka przekombinowała. To nawet nie jest za mocne, ale po prostu motyw jest dziwny, nielogiczny, mam ochotę napisać "odklejony". Nie wiem, jak ładniej to określić. Tutaj naprawdę nieco prostszy, bardziej przyziemny motyw lepiej by się sprawdził.

Bohaterowie... Cóż nie polubiłam się z nimi. Poza Fio, Kostkiem i Adamem reszta miała jakieś cechy osobowości, ale nie byli jakoś wyraźni. Zupełnie obojętni dla mnie. Adam wzbudzał niepokój. Kostek irytował, bo był po prostu snobem i za wszelką cenę pokazywał, jaki to on nie jest elokwentny.
O Fio ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Z jednej strony chcę ją zrozumieć jako osobę z zaburzeniami, ale z drugiej jest to tak dziwnie zbudowane, że w trakcie czytania marszczyłam tylko brwi z konsternacją. Jej myślenie jest dla mnie tak odległe. Momentami nawet bym określiła mianem bezmyślnego.

W książce są też drobne absurdy i głupotki, które również wzbudziły moją konsternację. Nie podoba mi się sposób przedstawienia żałoby, ale może to przez to, że ja inaczej to przechodziłam. Tutaj wnioskuję z narracji — ojciec pozwala zdecydować 13-latce, czy chce iść na terapię. I kurcze, to dla mnie dość abstrakcyjne, że właściwie dziecku daje wybór w tak delikatnej kwestii i w tak trudnym momencie.
Inna rzecz, na którą zwrócił uwagę w ten negatywny sposób, to rozmowa o wypadku sprzed 30 lat, który został spowodowany, bo kierująca korzystała z telefonu komórkowego. Jest to taka mała głupotka, bo mniej-więcej byłyby lata 90 lub ich końcówka, czyli czasy, w których telefony komórkowe, nie były aż tak powszechne, a tym bardziej mało prawdopodobne, aby były przyczyną wypadku samochodowego. Znowu więcej prostoty i byłoby okej.

Bardzo dziwna książka, po przeczytaniu nie do końca wiedziałam, co o niej myśleć i czy moje wrażenia są bardziej pozytywne czy negatywne.

Realnie niewiele rzeczy mi się podobało, a rzeczy, które w pierwszej chwili uznałam za plusy, po prostu mi nie przeszkadzały.
Zaczynając od plusów - po raz pierwszy, czytając thriller, poczułam się tak, jak oczekiwałam. Był dreszczyk...

więcej Pokaż mimo to