-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2014-06
2014-04-06
2014-01-16
Autorka sięgnęła po trudny temat i przedstawiła go w niebanalny sposób. Co w efekcie stworzyła? Zajmującą, poruszającą, ale nie dołującą czytelnika książkę.
Główny bohater Jack ma pięć lat. Uczy sie czytać, pisać, ma zajęcia z wf-u i ulubione zabawki, a w wolnym czasie lubi oglądać telewizję. Kocha swoja mamę i generalnie jest zadowolonym z życia dzieckiem. Ot, chłopiec jakich wielu. Od rówieśników odróżnia go jednak to, że na noc chodzi spać w Szafie, a Mama jest jedyną osobą jaką zna. Urodził się w Pokoju i spędził w nim całe swoje krótkie życie. Jego mama siedem lat wcześniej została porwana przez psychopatę zwanego Starym Nickiem i od tamtej pory jest więziona w szopie ukrytej przed wścibskimi spojrzeniami. Owocem jednego z regularnych gwałtów swojego oprawcy jest Jack, którego matka, jak to matka, kocha najmocniej w świecie, który daje jej siłę do życia,a w konsekwencji również motywację do uciecieczki. Młoda kobieta stworzyła synkowi szczęśliwe dzieciństwo i pozory normalnego życia w nienormalnym otoczeniu. Jack nigdy nie odczuł, że coś go w życiu omija. Dla chłopca Mama i Pokój były całym światem i nie prosił o więcej. Mimo to kobieta zdawała sobie sprawę, że to się zmieni w miarę jak Jack będzie dorastał. Obmysliła więc ryzykowny plan wielkiej ucieczki...
Książka porusza. Pokazuje ile zła jest na świecie, nawet tuż za ścianą, o którym nie mamy pojęcia. Jaką siłę niesie w sobie matczyna miłość. Jak wiele można znieść kiedy ma się dla kogo żyć. Że czasami warto ryzykować. Że powroty są trudne. I że tzw. normalne życie to pojęcie względne.
Momentami irytowały mnie dziwne twory językowe Jacka(ale może wszyscy pięcioletni chlopcy mówią w ten sposób??) i nadużywanie przez autorkę dużej litery, które nie wiem czemu miało służyć. Ale poza tym książka wciąga i czyta się ją jednym tchem. Na pewno nie jest to lektura do przeczytania i zapomnienia. Polecam!
Autorka sięgnęła po trudny temat i przedstawiła go w niebanalny sposób. Co w efekcie stworzyła? Zajmującą, poruszającą, ale nie dołującą czytelnika książkę.
Główny bohater Jack ma pięć lat. Uczy sie czytać, pisać, ma zajęcia z wf-u i ulubione zabawki, a w wolnym czasie lubi oglądać telewizję. Kocha swoja mamę i generalnie jest zadowolonym z życia dzieckiem. Ot, chłopiec...
2013-12-11
Zarówno książka jak i jej autor zasługują na brawa! Wołam o bis i już szykuję w bibliotecze miejsce na "Gottland" i "Niedzielę, która zdarzyła się w środę".
Nigdy wcześniej nie czytałam nic Mariusza Szczygła, a on sam kojarzył mi się dotąd - jak chyba wielu ludziom, dla których wczesne lata 90-te nie stanowią prehistorii - ze średnio udanym talk show. Dlatego bardzo się zdziwiłam kiedy okazało się, że ma on naprawdę dużo do zaoferowania jako dziennikarz, pisarz i felietonista. Ma osobowość, poczucie humoru, inteligencję i styl, o które - pardon - wcześniej go nie podejrzewałam.
"Zrób sobie raj" to gratka dla wszystkich "Czechofilów". To potężna dawka wiedzy o naszych południowych sąsiadach, która zmieniła moje postrzeganie tego niewielkiego kraju. Okazuje się, że poczucie humoru, tak charakterystyczne dla Czechów, powstało niejako z musu. Czesi, wbrew powszechnej opinii, również mają swoją tragiczną historię i kilkadziesiąt niełatwych lat za sobą, ale smutną wojenną, potem socjalistyczną codzienność próbowali oswoić humorem, coby nie było jeszcze gorzej (w odróżnieniu od Polaków, którzy lubią usmutniać sobie życie, ot tak dla zasady).
Podkreślam, książka jest bardzo dobra, ale mimo to, ciężko mi się ją czytało. Winy szukam jednak w sobie, a nie w autorze. Mea culpa. Po pierwsze, tematem przewodnim jest religijność, a raczej ateizm Czechów i jego korzenie. Tematyka religijna nieszczególnie mnie pasjonuje i to główna przyczyna tego, że książka nie zainteresowała mnie tak jak się tego spodziewałam. Po drugie, osobiście wolę czytać bardziej rozbudowane formy literackie, które mają jasno zaznaczony wstęp, rozwinięcie akcji i zakończenie. A im powieść dłuższa tym lepiej, cóż - minimalistką nigdy nie zostanę. W luźno ze sobą powiązane felietony trudno mi się wczuć. Moje osobiste gusta nie umniejszają jednak jakości tej książki, która jest po prostu bardzo dobra i warta przeczytania.
Zarówno książka jak i jej autor zasługują na brawa! Wołam o bis i już szykuję w bibliotecze miejsce na "Gottland" i "Niedzielę, która zdarzyła się w środę".
Nigdy wcześniej nie czytałam nic Mariusza Szczygła, a on sam kojarzył mi się dotąd - jak chyba wielu ludziom, dla których wczesne lata 90-te nie stanowią prehistorii - ze średnio udanym talk show. Dlatego bardzo się...
2014-01-12
Mówi się: cudze chwalicie, swego nie znacie. Wzięłam sobie to powiedzenie do serca i postanowiłam chwilowo zdradzić moje ulubione ostatnimi czasy skandynawskie i brytyjskie kryminały na rzecz kryminału rodzimego. No i klapa. Z podkulonym ogonem wracam do Camilli Lackberg i Sophie Hannah.
Początek był zachęcający. Intryga niczego sobie. Ale ten prokurator Szacki! Jaka z niego irytująca postać. Chłopczyk, który sam nie wie czego chce. Jakis taki niezadowolony, znudzony, rozczarowany wszystkim. Oby mój osobisty mąż nie był taki po dziesięciu latach małżeństwa...
Natomiast plusem książki jest dość realistyczne (tak mi się przynajmniej wydaje) przedstawienie pracy prokuratury i policji. Tak realistyczne, że nie chce się mieć z nimi nigdy do czynienia.
Na plus też wątek psychologiczny i przedstawienie terapii ustawień - dziwaczna, ale ciekawa.
Generalnie stwierdzam, że książka nie jest zła, ale daleko jej np. do sagi o Fjallbace. W najbliższym czasie nie planuję sięgnąć po inne ksiązki Zygmunta Miłoszewskiego.
Mówi się: cudze chwalicie, swego nie znacie. Wzięłam sobie to powiedzenie do serca i postanowiłam chwilowo zdradzić moje ulubione ostatnimi czasy skandynawskie i brytyjskie kryminały na rzecz kryminału rodzimego. No i klapa. Z podkulonym ogonem wracam do Camilli Lackberg i Sophie Hannah.
Początek był zachęcający. Intryga niczego sobie. Ale ten prokurator Szacki! Jaka z...
2013-01-01
2013-12-05
To druga książka (po "Kaznodziei") Camilli Lackberg, którą przeczytałam i w mojej opinii jest ciekawsza od poprzedniczki. Zaciekawiła mnie na tyle, że chętnie sięgnę po tom trzeci sagi. Zresztą zakończenie książki niejako wymusza na czytelniku przeczytanie kolejnej części. Fajnie, że autorka skupia się nie tylko na wątku kryminalnym, ale przybliża nam też życie prywatne głównych bohaterów. Sam wątek kryminalny mocno mnie poruszył, bo cała akcja kręci się wokół morderstwa 7-letniej dziewczynki - Sary. Ciężko czyta się o morderstwach dzieci, szczególnie kiedy samemu jest się rodzicem (przynajmniej ja tak mam - zawsze mam wtedy odruch, żeby biec do synka, przytulić i już nie wypuścić z objęć;) - takie matczyne zboczenie). Camilla Lacberg ma zdolność tworzenia ciekawych postaci, które nie są płaskie i nijakie, przez co czytelnik nie pozostaje wobec nich obojętny. Jednych się lubi i życzy się im jak najlepiej(Anders), inni budzą natychmiastowe obrzydzenie (Agnes). Zakończenia można się w pewnym momencie domyśleć. Nie jest to typ kryminału, przy którym obgryza się ze stresu paznokcie myśląc: "co to będzie, co to będzie??? kto zabił, kto zabił???" Mimo to, książka trzyma w pewnym napięciu. 7 gwiazdek to chyba zasłużona ocena.
To druga książka (po "Kaznodziei") Camilli Lackberg, którą przeczytałam i w mojej opinii jest ciekawsza od poprzedniczki. Zaciekawiła mnie na tyle, że chętnie sięgnę po tom trzeci sagi. Zresztą zakończenie książki niejako wymusza na czytelniku przeczytanie kolejnej części. Fajnie, że autorka skupia się nie tylko na wątku kryminalnym, ale przybliża nam też życie prywatne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-30
Znakomity debiut! Chapeau bas dla autorki!
Anna jest samotną, sponiewieraną przez życie kobietą po 50-tce, która najlepsze lata ma już dawno za sobą. Nie oczekuje niczego od losu, a relacje z ludźmi zastąpiła relacją z butelką koniaku. Pewnego grudniowego dnia w jej życiu pojawia się Ola. Ola ma trzy lata, jest brzydka i od kilku godzin równie samotna jak Anna. Sika gdzie popadnie, mało mówi i regularnie wpada w histerię. Jeżeli ktoś spodziewa się, że spotkanie z Olą sprawiło, że Anna - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - przeszła cudowną metamorfozę i została przykładną "Matką-Ciotką Polką", a jej życie z Olą stało się sielanką na miarę reklamy herbaty "Saga", to się srogo rozczaruje. To nie jest lukrowana, odrealniona historia jakich wiele, tylko bardzo naturalistyczny portret kobiety, która musi zmagać się z problemem alkoholowym, demonami przeszłości, rodzinnymi niesnaskami, niechcianym dzieckiem, własnymi ograniczeniami fizycznymi i czyhającą na każdym zakręcie...drogówką.
Annę ciężko polubić, ale z drugiej strony trudno nie docenić heroicznej walki jaką toczy z nową rzeczywistością, w której przyszło jej żyć. W pewnym momencie walka o pozbycie się niechcianego balastu pod postacią małej dziewczynki, przemienia się w walkę o tą małą dziewczynkę. W zasadzie życie Anny od pierwszej do ostatniej strony ksiązki to nieustanna walka. Tylko przeciwnicy zmieniają się po drodze.
Ta ksiązka to naprawdę kawał dobrej, życiowej literatury.Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się standardowego babskiego wyciskacza łez, a dostałam porządnie napisaną, bardzo realistyczną powieść psychologiczną. Polecam!
Znakomity debiut! Chapeau bas dla autorki!
Anna jest samotną, sponiewieraną przez życie kobietą po 50-tce, która najlepsze lata ma już dawno za sobą. Nie oczekuje niczego od losu, a relacje z ludźmi zastąpiła relacją z butelką koniaku. Pewnego grudniowego dnia w jej życiu pojawia się Ola. Ola ma trzy lata, jest brzydka i od kilku godzin równie samotna jak Anna. Sika gdzie...
Lubię książki, których akcja dzieje się w korporacji. Pozwalają mi docenić moją własną pracę i stwierdzić, że w zasadzie to nie powinnam narzekać, bo mogłam trafić gorzej:) Ponadto uwielbiam kiedy akcja dzieje się w wielbionym przeze mnie miłością wielką , ale niestety tylko platoniczną Nowym Jorku. Dlatego też "Diabeł ubiera się do Prady" bardzo trafił w mój gust. Fajnie było móc spojrzeć za kulisy świata mody. Polubiłam główną bohaterkę Andy i znalazłam z nią wiele wspólnego. Książka napisana jest prostym językiem, utrzymana raczej w stylu lekkich czytadeł (w dobrym tego słowa znaczeniu), czyta się ją szybko, nie nudzi. Nie jest to coprawda książka akcji, która trzyma czytelnika w ciągłym napięciu, ale mimo tego nie mogłam się od niej oderwać. Wiadomo, dzieło sztuki to nie jest, ale jest to dobrze napisana, solidana powieść obyczajowa dla kobiet. A ja takie lubię i polecam.
Lubię książki, których akcja dzieje się w korporacji. Pozwalają mi docenić moją własną pracę i stwierdzić, że w zasadzie to nie powinnam narzekać, bo mogłam trafić gorzej:) Ponadto uwielbiam kiedy akcja dzieje się w wielbionym przeze mnie miłością wielką , ale niestety tylko platoniczną Nowym Jorku. Dlatego też "Diabeł ubiera się do Prady" bardzo trafił w mój gust. Fajnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDziwi mnie, że ta książka jest tak wysoko oceniana, nie rozumiem zachwytów nad nią i peanów na cześć autorki. Osobiście nie dotrwałam do końca, zostały mi TRZY strony, których nie dałam rady zmęczyć. Mniej więcej w połowie miałam dość braku jakiejś konkretnej akcji,tych niekończących się podchodów, wiecznego niezdecydowania, rozmemłania i bylejakości Hanki, tego "chciałabym, a boję się", irytującego i infantylnego zachowania Dominiki, odrealnionego Mikołaja (czy tacy mężczyźni naprawdę istnieją? Jeżeli tak, to muszą być śmiertelnymi nudziarzami, nie chciałabym takiego egzemplarza w domu,a kysz!) Ja naprawdę lubię lekkie książki o miłości, przeczytałam ich dużo i wiem, że nie każda musi być z zasady nudna. A ta jest nudna jak flaki z olejem. Aż ciśnie się na usta, żeby zaśpiewać: Jaki tu spokój,nananana, nic się nie dzieje, nananana, nikt się nie bawi, nananana, wszyscy sie nudzą, nananana:) Może gdyby skrócić książkę o połowę, nadać trochę charakteru i jakości głównym bohaterom to bym ją zdzierżyła. Ale nie zdzierżyłam i z całego serca nie polecam. Nie, nie i jescze raz nie! NIE!!!NIEEEE!
Dziwi mnie, że ta książka jest tak wysoko oceniana, nie rozumiem zachwytów nad nią i peanów na cześć autorki. Osobiście nie dotrwałam do końca, zostały mi TRZY strony, których nie dałam rady zmęczyć. Mniej więcej w połowie miałam dość braku jakiejś konkretnej akcji,tych niekończących się podchodów, wiecznego niezdecydowania, rozmemłania i bylejakości Hanki, tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-16
Piękna okładka, to w mojej opinii największy atrybut tej książki. W zasadzie właśnie z powodu okładki (i po przeczytaniu kilku pochlebnych opinii na LubimyCzytać.pl) sięgnęłam po tą pozycję. Widziałam, że niektórzy zarzucali autorce, że wzorowała się za bardzo na "PS. Kocham Cię" Cecylii Ahern, ale dla mnie była to wręćz zachęta to wyciągnięcia łapek po "Listę marzeń", bo "PS. Kocham Cię" jest jedną z moich ulubionych książek (w przeciwieństwie do filmu nakręconego na jej podstawie).
Tak więc rączki wyciągnęłam, oczy otworzyłam, przeczytałam, odłożyłam i... tyle. Najprawdopodobniej szybko o niej zapomnę. Książka jest lekka, łatwa i przyjemna, czyta się ją szybko, można się uśmiechnąć, można odrobinę wzruszyć, ale...to tyle. Nie jest to książka, którą się pamięta, do której chce się wracać, przy której żałuje się, że to juz koniec. Poprostu czasoumilacz, który jednak przy "PS. Kocham Cię" wypada dość blado. Ale na długi jesienny wieczór nadaje się w sam raz.
Piękna okładka, to w mojej opinii największy atrybut tej książki. W zasadzie właśnie z powodu okładki (i po przeczytaniu kilku pochlebnych opinii na LubimyCzytać.pl) sięgnęłam po tą pozycję. Widziałam, że niektórzy zarzucali autorce, że wzorowała się za bardzo na "PS. Kocham Cię" Cecylii Ahern, ale dla mnie była to wręćz zachęta to wyciągnięcia łapek po "Listę marzeń", bo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zawsze fascynowało mnie jak bardzo różne narodowości się od siebie różnią. I o ile, Polacy, Amerykanie czy Anglicy pomimo licznych różnic mają ze sobą wiele wspólnego, o tyle Japończycy, w mojej opinii po przeczytaniu "Japońskiego Wachlarza" Joanny Bator, zdają się mieć więcej wspólnego z przeciętnym kosmitą z Marsa niż z przeciętnym Kowalskim z Polski. Ale to nie obelga z mojej strony. Poprostu przepaść pomiędzy kulturą zachodu, a kulturą Kraju Kwitnącej Wiśni jest taaak ogromna, że w wielu kwestiach nie do przeskoczenia. Czytałam z otwartą buzią, bo niektóre zachowania Japończyków są dla mnie totalnie abstrakcyjne i niezrozumiałe (jak np. zajadanie się słodyczami z czerwonej fasoli i zielonej herbaty, powszechne czytanie w środkach komunikacji publicznej twardych manga-pornosów z nieletnimi lolitkami w roli głównej, brak nazw ulic w wielomilionowym mieście takim jak Tokio, teatr Takarazuka, miłosne hotele, oblegane salony paczinko i wiele, wiele innych "dziwów)". Cieszę się, że dzięki Joannie Bator dane mi było poznać ludzi tak innych od nas samych, których w innych okolicznościach prawdopodobnie nigdy nie byłoby mi dane poznać. Czyta sie szybko i z przyjemnością. Polecam.
Zawsze fascynowało mnie jak bardzo różne narodowości się od siebie różnią. I o ile, Polacy, Amerykanie czy Anglicy pomimo licznych różnic mają ze sobą wiele wspólnego, o tyle Japończycy, w mojej opinii po przeczytaniu "Japońskiego Wachlarza" Joanny Bator, zdają się mieć więcej wspólnego z przeciętnym kosmitą z Marsa niż z przeciętnym Kowalskim z Polski. Ale to nie obelga z...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to