Mieszkała w Los Angeles i Australii gdzie pisała do Vogue i Cleo. Była także współautorem rubryk w brytyjskich Elle, More!, OK! i Vogue. Aktualnie mieszka w Notting Hill, Londynie.http://www.alexandrapotter.com/
Tytuł powieści został zaczerpnięty z piosenki Toma Jonesa: "What's new pussycat?". W książce znajdziemy sporą dawkę dowcipnych dialogów i szalonych pomysłów Vivienne, dzięki której powieść zyskuje na pikanterii. Został również poruszony odwieczny problem "mieć a być". Autorka pokazuje, że warto pozostać sobą bez względu na naciski otoczenia. Oraz to, że droga do realizacji naszych marzeń nie zawsze jest prosta i łatwa.
Kupiłam tę książkę przez przypadek, jako coś lekkiego do czytania. Na spokojne wieczory. Nie sądziłam że starczy mi na pół roku!!! Nie dałam rady czytać jej w szybszym tempie, a do dobrnięcia do końca przekonało mnie tylko to, że jak coś zacznę to muszę skończyć.
Fabuła zapowiadała się ciekawie- dziewczyna (właściwie już kobieta) spotyka siebie sprzed 10 lat- ciekawy pomysł :) Pewnie jakieś fajne przygody, może próbowanie zmieniania swojej przeszłości, jakieś cenne rady. I to rzeczywiście gdzieś tam wszystko próbowało zaistnieć, ale całość przesłaniała mi odrętwiająca wręcz tępota głównej bohaterki. Ile czasu można siedzieć w głowie kobiety, która na siłę oszukuje samą siebie, gada o bzdurach i nie dostrzega niczego paranoicznego w swoim życiu? Miałam wrażenie czytając, że mimo że Charlotte jest po 30 to rozumem zatrzymała się w podstawówce i zupełnie nie przekonywało mnie zrobienie z niej wielkiej bizneswoman.
Ech, wybaczcie, ale musiałam się rozpisać, bo chyba tak prymitywnie napisanej książki dawno nie czytałam i czuję się ograbiona na 18 zł które na nią wydałam. Nie polecam! Są naprawdę ciekawsze tytuły, z o wiele lepszym sposobie pisania w literaturze lekkiej.