Ziarno granatu. Mitologia według kobiet Grażyna Plebanek 6,0
ocenił(a) na 713 tyg. temu Ta książka przyciągnęła mój wzrok okładką, która jest intrygująca, symboliczna i wieloznaczeniowa. Postanowiłam po nią sięgnąć i to była słuszna decyzja, bo treść przyniosła zadowolenie. Nie wszystkie interpretacje mitów przypadły mi do gustu w tym samym natężeniu, niemniej znacząca większość to była ciekawa i wciągająca lektura. Generalnie miałam satysfakcję z przeczytania tego zbioru przypowieści mitologicznych o kobietach widzianych okiem kobiet. Niektóre teksty były ledwie muśnięciem bohaterki, inne uwypukleniem jej najistotniejszej części, niektóre zaś całkiem obszernymi historiami, ukazującymi szerokie tło bohaterki i jej możliwych przeżyć. Wybrane zostało grono barwne i symboliczne, a czytanie i przypominanie sobie o nich budziło różne emocje. Wiele współczesnych i znanych pisarek sięgnęło po tradycyjne opisy o tych mitologicznych bohaterkach, odmalowując ich losy w zupełnie innym świetle, czasem pozostawiając je w czasach im przypisanych, czasem przenosząc we współczesność, a nawet przyszłość. Każda z pisarek przyjęła inną koncepcję zaprezentowania losów bohaterki, ale przez to ciekawą, intrygującą, zaskakującą lub zastanawiającą. Autorki wprowadzają czytelnika w świat zawiłych relacji pomiędzy bogami a boginiami, kobietami a mężczyznami, nie boją się opisów, które uwypuklają okrucieństwo, zazdrość, niesnaski, małostkowość czy zwykłe żądze tych wywyższanych. Myślę, że na Olimpie działo się mocniej i intensywniej, bo bogowie mieli swoje mocne charaktery, rzucali gromami i błyskali niejedną wściekłością.
Zaczynamy od opowieści o Demeter, matce kochającej ponad wszystko swoją córkę Korę. Demeter to dobra władczyni pól, upraw i urodzaju na Ziemi, która dbała i doglądała swojego dobra z wielką pieczołowitością. Jednakże przepełniona stratą po zniknięciu córki Kory przestaje dbać i doglądać upraw, ziemia przestaje rodzić, ludzie cierpią głód, bogowie nie otrzymują darów. Autorka ukazała ból, który czuła matka, kiedy odebrano jej dziecko, naświetliła silne motywy podjętej przez nią brzemiennej w skutkach decyzji. Pokazała też przemianę obu kobiet i skutki wydarzenia. Bardzo przejmująca opowieść, jednocześnie otwierająca oczy na krzywdę jaka spotyka kobiety, którym odbiera się dzieci.
W podobnym duchu, choć rzecz jasna inne w treści są opowiadania o Echo i Artemidzie, które choć ukazują atrybuty kobiecości, to zarazem nakreślają ich niesprawiedliwe traktowanie przez mężczyzn.
Eurydyka to zupełnie inna wersja mitu. Bohaterka opowiada o sobie i postrzeganiu mężczyzn w sposób dosadny, nie stroniąc przy tym od prześmiewczych stwierdzeń. Cieszy się, że Orfeusz popełnia błąd, a ona zostanie w królestwie ciemności, niezależna od nikogo.
Medea to dwojako przedstawiona historia, jako nowe spojrzenie na mit, ale też gotowy scenariusz na film. To tragedia miotanej wściekłością za niesprawiedliwe traktowanie dziewczyny, potem kobiety. Zabijała, bo nie widziała innego rozwiązania, to był jedyny sposób, aby ukarać. Bardzo tragiczne losy, przedstawione w bardzo wyrazisty sposób.
Pazyfae to opowieść o kobietach, od których wszystko zależy, bo to dzięki nim odradza się życie. To dzięki nim mamy następujące po sobie fazy śmierci i odradzania. Niestety to też opowieść o zawiści męskiej, która doprowadza do zakłócenia tych zależności, a tym samym do ukarania ludzi głodem, wojnami, rządzą władzy. Zakłócając rytm wyznaczony przez kobiety mamy pasmo niesprawiedliwości i podłości.
Gorgona/Meduza to lekki dreszczowiec, o kobiecie której się bano i której nienawidzono. Smutna to rzecz.
Opowieść o Eurykleji, Penelopie i Kirke to jedna z moich ulubionych opowieści. Szczególną sympatię w tej wersji poczułam do Penelopy, która znosiła ze szczególną cierpliwością i ufnością w sprawiedliwość, swoje życie po powrocie Odyseusza. Wszystkie trzy postacie pokazane były w nowym świetle a i sam Odyseusz zyskał nowe oblicze.
Kasandra to jedno z tych krótszych opowiadań, w których zabrakło mi nieco rozbudowania historii.
Jokasta to prawdziwe wyzwanie czytelnicze, bo rzecz dzieje się na kilku poziomach zwanych rapsodiami. Każda jest inna i każda dzieje się na innych poziomach czasowych i w różnych miejscach. Czasem jakby współcześnie, a innym razem w przyszłości. Przyznam, że trochę się pogubiłam w tych czasoprzestrzeniach, tym bardziej, że to opowiadanie jest długie, a bohaterowie choć noszą te same imiona są zupełnie innymi osobami. Niemniej zakończenie zbiera te historie i wtedy można poczuć uspokojenie.
Ifigenia, to opowiadanie, które miało dla mnie niezrozumiałą fabułę, styl i nikłe powiązanie z oryginałem. Nie umiałam przenieść się w miejsce zdarzeń, gubiłam wątek, bohaterzy byli dla mnie nierozpoznawalni, rozmyci, pozbawieni większego znaczenia, byli literami, które zamazywały się w konstrukcji zdań.
I na koniec ponownie Kora, pełna nadziei, odrodzenia, przynosząca ukojenie i nową energię na przyszłość. Choć to krótkie opowiadanie to treściwe i dające do myślenia.
Książkę czytało mi się z satysfakcją i nawet opowiadania, które stanowiły trudność, albo niezrozumienie nie zachwiały moim przekonaniem o jej uroku.