Redaktorka, autorka, doktorantka bez happy endu. Absolwentka UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Stypendystka „Taiwan Enrichment Scholarship”. Publikuje w „Dużym Formacie”, „Magazynie Świątecznym”, „Wysokich Obcasach”, gdzie prowadziła rubrykę „Upadłej historyczki sztuki”. Redaguje cyfrowe wydanie „Dużego Formatu”, wcześniej współprowadziła serwis wysokieobcasy.pl.https://www.instagram.com/aleksandrazbroja/
Nie do końca przemówiła do mnie chronologia, momentami miałam wrażenie, że kolejność opisywania wydarzeń jest zupełnie losowa, ale ogólnie książka ciekawa i wciągająca, dobitnie pokazuje dramat alkoholizmu w rodzinie. Opis "poradzenia sobie" z Esperalem porażający. Historia dzieciństwa autorki (a w każdym razie głównej bohaterki, nazywającej się tak samo jak autorka),która jako 3-letnie dziecko siedziała w piaskownicy, gdy ojciec leżał pijany w mieszkaniu, a dzień przed maturą musiała iść spać do koleżanki, żeby uniknąć pijackiej awantury ojca, naprawdę poraża. Widać też zresztą, że alkoholizm rodziców kładzie się cieniem na całym życiu, także tym dorosłym i to nawet, gdy człowiek zdecyduje się zamieszkać kilka tysięcy km od rodzinnego domu. Ciekawe jest też dzieciństwo Mireczka, który był świetnym uczniem i bardzo pomocnym i grzecznym dzieckiem, ładnie pokazuje, że alkoholik to nie jest ktoś z gruntu gorszy od innych, a w kraju, gdzie wóda jest stałym elementem życia społecznego (co również jest pokazane w książce),a to raczej abstynencja nieraz jest uważana za coś nienormalnego, niemal każdy może nim zostać. Mocna i ważna książka.
Po raz pierwszy tak głęboko weszłam w temat uzależnienia od alkoholu rodziców i ta książka dosłownie mnie zmiażdżyła. Bo chociaż wydawało mi się, że rozumiem skalę problemu, bo przecież „mówi się o tym”, to żaden tekst, który do tej pory czytałam nie był tak osobisty i nie sięgał aż tak głęboko.
Książka jest nie tylko trudną, pełną emocji relacją z dorastania z ojcem alkoholikiem, ale również próbą odtworzenia zdarzeń z przeszłości, w których autorka szuka przyczyny jego choroby.
Nie ma w „Mireczku” oceny, nie ma happy-endu, dobrych rad jak żyć po. Jest bolesne świadectwo i intymna historia, która uwrażliwia i otwiera oczy.