-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać390
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2015-06-19
2015-03-12
Wszystko o książce we wstępie powiedział już Mariusz Szczygieł. Trudno dolać do pełnego. Czytelnikowi pozostaje radość z odkrywania tych wszystkich smaczków, odgadywanie ukrytego przesłania. Pozostają przede wszystkim piękne reportaże o Związku Radzieckim i ludziach, którzy w nim mieszkali. Prawdę mówiąc, gdyby ktoś nu mi powiedział, że są to relacje nam współczesne, to mógłbym się chyba nawet na to nabrać. Wszystko dzięki mistrzowskiemu pióru Autorki.
Wszystko o książce we wstępie powiedział już Mariusz Szczygieł. Trudno dolać do pełnego. Czytelnikowi pozostaje radość z odkrywania tych wszystkich smaczków, odgadywanie ukrytego przesłania. Pozostają przede wszystkim piękne reportaże o Związku Radzieckim i ludziach, którzy w nim mieszkali. Prawdę mówiąc, gdyby ktoś nu mi powiedział, że są to relacje nam współczesne, to...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-01
Na tylnej okładce jest napisane, że książka ta to przemyślana i inteligentna prowokacja. Cóż, jeżeli prowokacją jest fakt, że Autor pisze o Związku Radzieckim po prostu dobrze, nie biorąc pod uwagę kontekstu książki, to owszem, książka jest prowokacyjna. Jednak zastanówmy się - zdecydowana większość z nas mile wspomina swoje dzieciństwo, lata dorastania i buntu. Dlaczego więc człowiek żyjący i dorastający w ZSRR także nie może mieć takich doświadczeń? Tylko dlatego, że był (jest?) Sowietą? Miejsce jak każde inne, mające po prostu swoją specyficzność. Ale które go nie ma?
Na książkę składają się krótkie z reguły rozdziały, poświęcone radzieckiej codzienności. Drażniące było w trakcie czytania, że Autor nie trzymał się jednego wątku, tylko bardzo różnorodnie do tego podchodził. Mówiąc bardziej obrazowo, w jednym rozdziale pisał, dajmy na to, o roli Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej w życiu obywateli radzieckich, a zaraz mógł pisać o zjawisku kolejki. Z czasem człowiek machnął ręką i przestał się przejmować, ale mogło to być lepiej ułożone.
Na koniec to, co bezsprzecznie rzuca się w oczy, a mianowicie okładka i ogólny kształt książki. Okładka nawiązuje do dawnego radzieckiego paszportu (nawet godło się zgadza) - zarówno barwa, jak i czcionka i zaokrąglone rogi z prawej strony. Taka niby gra Autora z czytelnikiem - książka to paszport do jego świata, do którego czuje ogromny sentyment i którym chce się podzielić. Czy na koniec radziecki celnik wbije stempel i wpuści nas za szlaban? Nie wiem, czy ktoś bardziej polubi Sojuz po tej lekturze, ale na pewno przekona się, że poza defiladami i wyścigiem zbrojeń kraj ten oferował coś jeszcze.
Książka może nie dla wszystkich, ale dla fascynatów Wschodu na pewno.
Na tylnej okładce jest napisane, że książka ta to przemyślana i inteligentna prowokacja. Cóż, jeżeli prowokacją jest fakt, że Autor pisze o Związku Radzieckim po prostu dobrze, nie biorąc pod uwagę kontekstu książki, to owszem, książka jest prowokacyjna. Jednak zastanówmy się - zdecydowana większość z nas mile wspomina swoje dzieciństwo, lata dorastania i buntu. Dlaczego...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-04-09
Dobra. Krótka. Ciekawa. Dobra odskocznia od innych książek. Niezobowiązująca. Pożyteczna.
Można śledzić relacje, czytać artykuły, chodzić na seminaria, studiować, samodzielnie zgłębiać tematykę związaną z życiem w krajach b. ZSRR. I można sięgnąć po reportaże, tak jak napisane jest we wstępie książki. Są one często nieocenione w zdobywaniu wiedzy, a niejednokrotnie jej głównym źródłem.
Dobra. Krótka. Ciekawa. Dobra odskocznia od innych książek. Niezobowiązująca. Pożyteczna.
Można śledzić relacje, czytać artykuły, chodzić na seminaria, studiować, samodzielnie zgłębiać tematykę związaną z życiem w krajach b. ZSRR. I można sięgnąć po reportaże, tak jak napisane jest we wstępie książki. Są one często nieocenione w zdobywaniu wiedzy, a niejednokrotnie jej...
2014-03-01
Jest wiele książek inspirowanych koleją transsyberyjską, ale przyznam szczerze, że ta jest pierwszą, którą przeczytałem, będąca w całości jej poświęcona.
Tak jak wielu osobom, mnie także marzy się podróż tą trasą. Jednak Autor opisując swoją podróż ani mnie specjalnie do tego nie zachęca, ani nie zniechęca. Pewnie dlatego, że dla każdego taka podróż jest inna.
Piotr Milewski stylem nie porywa. Czyta się znośnie, ale na pewno nie nuży. Ogromny plus za wiele faktów z historii budowy linii kolejowej. Zgrabnie się łączy z narracją podróży.
Prawdę mówiąc, moim zdaniem książka ta nie jest wyjątkowa. Ale chyba dlatego jest bliższa prawdy. W końcu codzienność pozbawiona jest wielkich fajerwerków, a to, co wyjątkowe, jest odczuciem subiektywnym. Tak jak wspomniałem wcześniej - można jechać jednym pociągiem, a podróż można przeżyć na tyle sposobów, ile osób nim podróżuje.
Jest wiele książek inspirowanych koleją transsyberyjską, ale przyznam szczerze, że ta jest pierwszą, którą przeczytałem, będąca w całości jej poświęcona.
Tak jak wielu osobom, mnie także marzy się podróż tą trasą. Jednak Autor opisując swoją podróż ani mnie specjalnie do tego nie zachęca, ani nie zniechęca. Pewnie dlatego, że dla każdego taka podróż jest inna.
Piotr...
2014-02-04
Z tą książką można miło spędzić czas, odrywając się od innych, ważniejszych spraw (w tym książek). Sama narracja jakoś specjalnie nie porywa, ale jeżeli ktoś szuka czegoś nowego, to warto spróbować. Zwłaszcza, że niektóre opowieści są mało znane w szerokim nurcie pisarstwa non-fiction o Rosji.
Z tą książką można miło spędzić czas, odrywając się od innych, ważniejszych spraw (w tym książek). Sama narracja jakoś specjalnie nie porywa, ale jeżeli ktoś szuka czegoś nowego, to warto spróbować. Zwłaszcza, że niektóre opowieści są mało znane w szerokim nurcie pisarstwa non-fiction o Rosji.
Pokaż mimo to2013-12-20
Trudno czasem się zdecydować, czy opiniować przeczytaną książkę od razu, czy należy jednak odczekać pewien czas. Czasem nie ma to chyba znaczenia, ponieważ jedyna różnica, jaka pozostaje po przeczytaniu, jest taka, że zgliszcza, które zostały w człowieku po jej przeczytaniu, zdążyły okrzepnąć.
Książką ma 704 strony. Owszem, czytałem ją długo. Jednak kiedy zdążyłem ją przeczytać? Pojęcia nie mam. Dwie kwestie zwracają szczególnie uwagę - pierwsza to skrupulatność opowiadanej historii. Pięć lat obozowej katorgi odtworzone z taką dokładnością? Wolę nie wiedzieć, jak bardzo mocno musiało to się odbić na kondycji psychofizycznej Autora. Pytać o to zresztą jest nietaktowne. Drugą kwestią jest przedstawiony problem, doświadczenia łagrowe Autora. Pisał on o latach wojennych, narracja dotyczyła czasów jemu współczesnych. Tego jednak w ogóle nie czuć. Odnosi się wrażenie, że opowiada on o czasach nam współczesnych. Może łagry w Rosji nie są już tak drakońskie, jak te z czasów Stalina, lecz kto wie, jak naprawdę wygląda w nich życie więźniów? A obozy w innych totalitarnych krajach? Białoruś, Korea Płn.? Guantanamo?
Uczuciem towarzyszącym po przeczytaniu tej książki jest niedowierzanie. Jak mogło dojść do takich sytuacji? W imię czego? Bezczelnie pozbawić człowieka pięciu lat życia. Z punktu widzenia człowieka żyjącego w zjednoczonej Europie, niewyobrażającego sobie, że z dnia na dzień jego państwo może przestać istnieć, jest to niewyobrażalne, jeden wielki absurd.
Opowieść Juliusa Margolina to akt obrony setek tysięcy bezprawnie uwięzionych i upodlonych ludzi. To także nauka o szacunku do życia i tego, co się ma, gdy jest się wolnym. To opowieść ponadczasowa i ku przestrodze potomnym. Nie wiadomo, co ludzkości jeszcze strzeli do głowy.
Warto pamiętać o błędach z przeszłości. W przeciwnym razie nigdy nie docenimy wartości kromki chleba, a śmierć Margolinowskich współtowarzyszy i ich następców pozostanie zimną statystyką.
Trudno czasem się zdecydować, czy opiniować przeczytaną książkę od razu, czy należy jednak odczekać pewien czas. Czasem nie ma to chyba znaczenia, ponieważ jedyna różnica, jaka pozostaje po przeczytaniu, jest taka, że zgliszcza, które zostały w człowieku po jej przeczytaniu, zdążyły okrzepnąć.
Książką ma 704 strony. Owszem, czytałem ją długo. Jednak kiedy zdążyłem ją...
2013-11-12
Piotr Brysacz chciał się czegoś dowiedzieć o Wschodzie i pomyślał, że można o nim porozmawiać. Nie czekał jednak na dogodną okazję, tylko sam ją wykreował i to kilkakrotnie. Jego wywiady to istne spotkania autorskie - ani specjalnie intymne, ani też specjalnie otwarte.
Z jednej strony wywiady te dużo się od siebie nie różnią, z drugiej zaś każdy wnosi coś nowego do dyskusji. Istotna była też moim zdaniem kolejność ich zamieszczania w książce oraz fakt, że Autor w kolejnych rozmowach nawiązuje do wcześniejszych.
Czy temat został wyczerpany? Och, bynajmniej! Sporej grupy osób w tej książce nie ma. Czy w związku z tym można było coś jeszcze dodać? I tak, i nie, ponieważ z jednej strony w każdej z wypowiedzi przewijają się podobne odczucia, z drugiej zaś każde z osobna jest niezwykłe i na swój sposób niepowtarzalne.
Książka obowiązkowa dla wschodofilów. Dla pozostałych ciekawostka i próba wyjaśnienia, co osoby takie jak ja w tym Wschodzie fascynuje. Dla spostrzegawczych może tym istotniejsza, gdyż może odkryje coś, co do tej pory pozostawało nieodkryte lub widoczne, aczkolwiek nienazwane.
Piotr Brysacz chciał się czegoś dowiedzieć o Wschodzie i pomyślał, że można o nim porozmawiać. Nie czekał jednak na dogodną okazję, tylko sam ją wykreował i to kilkakrotnie. Jego wywiady to istne spotkania autorskie - ani specjalnie intymne, ani też specjalnie otwarte.
Z jednej strony wywiady te dużo się od siebie nie różnią, z drugiej zaś każdy wnosi coś nowego do...
2012-12-16
Wbrew opisowi z tylnej okładki, nie jest to książka tylko o wissarionowcach. Morawiecki ma specyficzny styl, który ni to nuży, ni to ciekawi, lecz przez to jest wyjątkowy i ma swój urok. Pytanie, czy czytelnikowi starczy cierpliwości, aby przebrnąć przez tę książkę. Mnie się udało, ale nie uważam, aby zbiór tych reportaży wnosił wiele w rozwój wiedzy o Rosji i wissarionowcach. Co nie oznacza, że nie robi tego wcale i nie warto po tę pozycję sięgnąć. Jest to książka dla wytrwałych.
Wbrew opisowi z tylnej okładki, nie jest to książka tylko o wissarionowcach. Morawiecki ma specyficzny styl, który ni to nuży, ni to ciekawi, lecz przez to jest wyjątkowy i ma swój urok. Pytanie, czy czytelnikowi starczy cierpliwości, aby przebrnąć przez tę książkę. Mnie się udało, ale nie uważam, aby zbiór tych reportaży wnosił wiele w rozwój wiedzy o Rosji i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Prawdę mówiąc, przeczytałem już tyle książek o Rosji, że nie tyle szukam czegoś o niej nowego, co zresztą wcale już łatwe nie jest, ale bardziej staram się skupiać na formie. Pod tym względem panuje większa różnorodność, z lepszym lub gorszym efektem, ale przyznam szczerze, że ta książka mile mnie zaskoczyła.
Szczególnie zwraca uwagę podejście Autorki do ludzi. Jest niezwykle otwarta i bezpośrednia, ma niezwykłe wyczucie do swoich rozmówców, stara się do nich zbliżyć na tyle, na ile sami pozwolą. Książka jest przez to bardzo autentyczna, co dodatkowo wzmaga wybór rozmówców i bohaterów jej opowieści - są to ludzie niezwykli w swojej zwykłości. Bohaterowie w swoich mikroświatach, składających się w jedną, ogromną całość - współczesnej Rosji.
Z początku z rezerwą podszedłem do sztywnej kategoryzacji tych grup społecznych. Ktoś się uparł, że są to ludzie z Rosji Putina. W sensie dosłownym rzecz jasna nie ma co dyskutować, ale metaforycznie odniosłem pierwotnie wrażenie, że są to ludzie, którym Rosja w każdej epoce wydawałaby się taka sama. Bo czasy się zmieniają, ale imperium ma wciąż te same problemy. W trakcie czytania okazało się jednak, że jest różnica między Rosją sprzed rządów Putina a po przejęciu władzy. Szczegóły znajdują się w książce.
Nawet nie wiem, kiedy zdążyłem ją przeczytać. Opowieści bohaterów Anny Wojtychy oderwały mnie od mojej rzeczywistości i przeniosły w ciasne komunałki i plackarty kolei transsyberyjskiej - niby podobne problemy, a jednak tak inne, tak zagmatwane! Rosja to jedyne chyba miejsce na świecie, gdzie problemy widziane z zewnątrz są niewiarygodnie skomplikowane wewnątrz. Anna Wojtycha zaś to osoba, którą tą Rosją przesiąkła i z którą można w ciemno do niej jechać, nawet jeżeli oznaczałoby to szereg nieprzyjemności. Bo nawet niechciane, to okazują się cennymi doświadczeniami. Zdecydowanie polecam!
Prawdę mówiąc, przeczytałem już tyle książek o Rosji, że nie tyle szukam czegoś o niej nowego, co zresztą wcale już łatwe nie jest, ale bardziej staram się skupiać na formie. Pod tym względem panuje większa różnorodność, z lepszym lub gorszym efektem, ale przyznam szczerze, że ta książka mile mnie zaskoczyła.
więcej Pokaż mimo toSzczególnie zwraca uwagę podejście Autorki do ludzi. Jest...