-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać370
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2021-09-04
2021-08-02
Bardzo interesująca książka o filozoficznym spotkaniu między światem europejskim a Indiami. Halbfass poświęcił pierwszą część pracy miejscu Indii w dziejach "europejskiego samozrozumienia" a drugą tradycji indyjskiej i jej obecności w Europie. Te części nie do końca można uznać za odpowiadające sobie, gdyż Europejczycy dużo bardziej interesowali się Indiami niż ci drudzy Europą (do czasu, gdy zostali skolonizowani), ale pokazują różne podejścia do problemu dialogu. Niektóre rozdziały mają charakter bardziej syntetyczny, a niektóre szczegółowy, jak np. te, w których Autor rozważa indyjskie odpowiedniki najważniejszych pojęć filozofii europejskiej, zwracając przy tym uwagę na różnego rodzaju problemy językowe związane z takim przekładem. Jako osoba niemająca zbyt wiele wspólnego ani z Indiami, ani z filozofią z największym zainteresowaniem przeczytałem kilka pierwszych rozdziałów (zwłaszcza pierwszy), w którym Halbfass opisał, jak Europa spotykała Indie od czasów starożytnych. Indolog zawsze takie sprawy ujmie inaczej niż choćby filolog klasyczny, to dla mnie ciekawa perspektywa. Książka na pewno do łatwych nie należy, ale myślę, że sporo z tej lektury skorzystałem.
Tomasz Babnis
Bardzo interesująca książka o filozoficznym spotkaniu między światem europejskim a Indiami. Halbfass poświęcił pierwszą część pracy miejscu Indii w dziejach "europejskiego samozrozumienia" a drugą tradycji indyjskiej i jej obecności w Europie. Te części nie do końca można uznać za odpowiadające sobie, gdyż Europejczycy dużo bardziej interesowali się Indiami niż ci drudzy...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-16
Znakomite studium włoskiej polityki w latach 1912-1922 to kolejna książka T. Witucha, którą z wielkim zainteresowaniem przeczytałem. Autor ten chętnie podejmuje mniej znane tematy historyczne związane z dziejami XIX i XX w. Praca opisuje przemiany włoskiej polityki wschodniej, która przez wywołanie ze względów prestiżowych wojny trypolitańskiej (1911-1912) ponownie otworzyła kwestię wschodnią, jak eufemistycznie określano plany rozbioru imperium osmańskiego. Będące w tym okresie pseudo-mocarstwem Włochy miały wielkie ambicje, do których pod żadnym względem nie dorastały. Kolonialna awantura i nadzieje na strefę kontroli w Anatolii wciągnęły Italię do wojny po stronie Ententy, ale efekty tych ustaleń okazały się opłakane, co po wojnie wywołało we Włoszech wrażenie upokorzenia. Co ciekawe, te same Włochy, które w 1911 r. zachowały się jak tradycyjne XIX-wieczne "mocarstwo imperialistyczne", rozpoczęły w 1919 r. nową politykę, której przejawem było poparcie udzielone rządowi kemalistowskiemu w Turcji. Wituch przedstawia też dobrze kulisy polityki mocarstw, która w trakcie I wojny światowej uległa istotnie dość daleko idącym modyfikacjom. Ład wersalski nie okazał się jednak trwały mimo tym zmianom, a zachowanie Wilsona wobec Włoch było wręcz żenujące. Jak podkreśla Autor, we wschodnich planach włoskich daje się dojrzeć przyczyny wielu późniejszych zjawisk na czele z przejęciem władzy przez Mussoliniego.
Tomasz Babnis
Znakomite studium włoskiej polityki w latach 1912-1922 to kolejna książka T. Witucha, którą z wielkim zainteresowaniem przeczytałem. Autor ten chętnie podejmuje mniej znane tematy historyczne związane z dziejami XIX i XX w. Praca opisuje przemiany włoskiej polityki wschodniej, która przez wywołanie ze względów prestiżowych wojny trypolitańskiej (1911-1912) ponownie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-07
Pełen tytuł tej książki to "Persja w polityce Niemiec w latach 1906-1914 na tle rywalizacji rosyjsko-brytyjskiej" i tak naprawdę to właśnie ta końcowa fraza mówiąca o rywalizacji mocarstw najwięcej mówi o treści doktorskiej rozprawy P. Szlanty. Podczas lektury odniosłem wrażenie, że imperium rosyjskie i brytyjskie są głównymi bohaterami na równi z wilhelmińską Rzeszą, owym "nerwowym mocarstwem" schyłku XIX stulecia. Autor książki dzięki swoim bardzo dokładnym badaniom archiwalnym falsyfikuje tezę o ekspansji Niemiec w kadżarskim Iranie. Ukazuje politykę niemiecką wobec Persji jako w istocie pasywną i skupioną wyłącznie na podtrzymaniu uzyskanych już wcześniej koncesji handlowych (stąd w pracy najwięcej miejsca poświęcono sprawom gospodarczym). Pod tym względem Niemcy nie mogły się równać z carską Rosją oraz Wielką Brytanią, a ich polityki względem Persji nie można stawiać na tym samym poziomie, co silnej współpracy z osmańską Turcją. Szlanta wyraźnie pokazuje na różnice w zaangażowaniu mocarstw w sprawy perskie i umiejscawia je na tle modernizacyjnych przemian w samej monarchii Kadżarów. Książka bardzo dobrze uzmysławia, jaki charakter miała działalność europejskich mocarstw w krajach Azji, i stanowi ciekawe uzupełnienie dla takich klasycznych już opracowań jak "Niemiecka polityka kolonialna" M. Czaplińskiego, czy "Tureckie przemiany" T. Witucha.
Tomasz Babnis
Pełen tytuł tej książki to "Persja w polityce Niemiec w latach 1906-1914 na tle rywalizacji rosyjsko-brytyjskiej" i tak naprawdę to właśnie ta końcowa fraza mówiąca o rywalizacji mocarstw najwięcej mówi o treści doktorskiej rozprawy P. Szlanty. Podczas lektury odniosłem wrażenie, że imperium rosyjskie i brytyjskie są głównymi bohaterami na równi z wilhelmińską Rzeszą, owym...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-31
Bardzo udany zbiór tekstów źródłowych poświęcony irańskim dążeniom do modernizacji w XIX i XX w. Najstarsze teksty pochodzą z okresu poprzedzającego rewolucję konstytucyjną, z kolei ostatnie powstały już w okresie istnienia republiki islamskiej. Widać w nich dobrze, jak Irańczycy próbowali się ustosunkować do płynących z Europy prądów. Wiążą się one ściśle z problemem kolonizacji i aktywności mocarstw w krajach Afryki i Azji. Bardzo dobrze widać w zebranych w tym tomie tekstach, jak próbowano myśl europejską, zwłaszcza lewicową, pogodzić z islamem. Wydaje mi się, że publikacja zyskałaby, gdyby każdy z tekstów (albo przynajmniej pewne ich grupy) poprzedzony był przez jakieś wprowadzenie: wówczas ich zawartość byłaby łatwiejsza do osadzenia w kontekście historycznym.
Bardzo udany zbiór tekstów źródłowych poświęcony irańskim dążeniom do modernizacji w XIX i XX w. Najstarsze teksty pochodzą z okresu poprzedzającego rewolucję konstytucyjną, z kolei ostatnie powstały już w okresie istnienia republiki islamskiej. Widać w nich dobrze, jak Irańczycy próbowali się ustosunkować do płynących z Europy prądów. Wiążą się one ściśle z problemem...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-08
Udana książka na temat misji jezuickich w krajach azjatyckich: Indiach, Chinach oraz Japonii. Problematyka ta jest chyba trochę zapomniana, tymczasem obok działalności misyjnej jezuici zajmowali się też działalnością naukową, dzięki której udało się znacznie zwiększyć stan wiedzy Europejczyków o krajach Dalekiego Wschodu. Plattner poświęca wiele miejsca problemom ówczesnego transportu i trudom podróży morskich z Lizbony (stamtąd bowiem głównie wypływano do Indii) do Azji. Przytoczone liczne świadectwa dawnych jezuitów pokazują dobrze, jak bardzo odmiennie wyglądała w XVI-XVIII w. kwestia przemierzania wielkich odległości, które dziś pokonuje się samolotem w ciągu jednego dnia. Do pracy szwajcarskiego Autora dodane zostały też aneksy: bardzo ważny tekst poświęcony problemom sporów o ryty chińskie i malabarskie oraz biogramy polskich jezuitów działających na Dalekim Wschodzie. Dzięki tym aneksom praca sporo zyskuje, bowiem poznajemy lepiej wkład Polaków w ówczesną działalność misyjną i naukową.
Tomasz Babnis
Udana książka na temat misji jezuickich w krajach azjatyckich: Indiach, Chinach oraz Japonii. Problematyka ta jest chyba trochę zapomniana, tymczasem obok działalności misyjnej jezuici zajmowali się też działalnością naukową, dzięki której udało się znacznie zwiększyć stan wiedzy Europejczyków o krajach Dalekiego Wschodu. Plattner poświęca wiele miejsca problemom ówczesnego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-04
Z dużym zainteresowaniem sięgałem po tę książkę, ponieważ traktuje o bardzo ciekawej problematyce, natomiast niestety się zawiodłem. Największą wadą pracy jest to, że Autor jest językoznawcą, a nie historykiem, co niestety w wielu miejscach widać. Mówiąc bez ogródek: pisze na tematy, na których się nie zna. Podjął się ujęcia bardzo szerokiego tematu, ale wykorzystanie kilku książek do każdego rozdziału (a taka jest - jeśli przyjrzymy się przypisom - metoda jego pracy) nie stworzy jeszcze syntezy na dobrym poziomie. Beckwith kompetentnie opisuje sprawy chińskie, ale im dalej od Chin, tym słabsza jest narracja, tak że niejednokrotnie ma się wrażenie, że jest to streszczenie ogólnego podręcznika historii powszechnej. Tymczasem książka obejmuje ogromny obszar! Nie dajmy się zwieźć tytułowi: tematem nie jest Jedwabny Szlak (na jego temat dowiemy się niewiele), ale "centralna Eurazja". Co to znaczy? To znaczy w zasadzie wszystko, bo Beckwith opisuje tu sprawy wielkiego stepu, Chin, Indii, Iranu i w jego opinii ludem centralnej Eurazji są też Germanie i Galowie. Tych pierwszych raz nazywa nawet ludem Wielkiego Stepu. Czemu nie?
Zakres geograficzny pracy zmienia się zatem, choć trudno powiedzieć dlaczego. Dzięki takiemu rozciągnięciu granic centralnej Eurazji otrzymujemy bardzo ogólnikową narrację o absolutnie wszystkim, przy czym nie są to wcale rzeczy nowe, a większości z nich Autor bynajmniej nie badał sam, a jedynie sięgał po opracowania monograficzne. Rewolucja islamska w Iranie w 1979 r.? Jest. Wyprawy mongolskie? Jak najbardziej. Poszerzeni Unii Europejskiej w 2004 r. mamy również. Państwo Wandalów w Afryce Północnej (dodajmy: zdaniem Autora przetrwało do podboju arabskiego!) również się pojawia. Jest o wszystkim, a więc tak naprawdę jest o niczym. Kompletnie chybiona próba stworzenia wielkiej syntezy.
Beckwith stara się zdjąć z ludów wielkiego stepu odium barbarzyństwa, pokazując, że tak naprawdę to oni tylko odpowiadali na działania państw ościennych, a niekorzystny obraz powstał w źródłach napisanych przez ich wrogów. Cóż, sam fakt niestworzenia takich źródeł również o czymś mówi, prawda? Podobnie jak brak trwałości imperiów powstałych na stepie, który w moim przynajmniej przekonaniu jest jakimś wskaźnikiem poziomu cywilizacyjnego. Oczywiście, Autor zwraca uwagę na kilka ciekawych spraw związanych z regionem Azji Środkowej (np. fakt, że Jedwabny Szlak był przede wszystkim szlakiem handlowym ludów stepowych, a nie połączeniem Chin i Rzymu), ale generalnie toną one w morzu oczywistości. Jeśli dodamy do tego jeszcze pojawiające się co jakiś czas narzekania na modernizm, Chińczyków i Picassa (związek z tematem jest właściwie zerowy), a także niemałą liczbą redakcyjnych niedoróbek (np. wypisany od lewej tekst arabski w bibliografii), otrzymujemy pracę naprawdę słabą i niewiele wnoszącą do tematu.
Tomasz Babnis
Z dużym zainteresowaniem sięgałem po tę książkę, ponieważ traktuje o bardzo ciekawej problematyce, natomiast niestety się zawiodłem. Największą wadą pracy jest to, że Autor jest językoznawcą, a nie historykiem, co niestety w wielu miejscach widać. Mówiąc bez ogródek: pisze na tematy, na których się nie zna. Podjął się ujęcia bardzo szerokiego tematu, ale wykorzystanie kilku...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-29
Książka M.M. Dziekana jest niezłym ujęciem dziejów Iraku doprowadzonych do 2007 r. Autor wyraźnie kładzie nacisk na czasy współczesne, a najdokładniej omawia amerykańskie uderzenia na Irak i próbę zbudowania w Iraku nowego państwa. Dodajmy, że całą tę amerykańską operację postrzega bardzo krytycznie, to samo dotyczy zresztą również polskiego w niej udziału. Biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo sytuacja w tym rejonie zmieniła się od 2007 r., aż by się prosiło o jakieś kolejne wydanie. Z mojej perspektywy zbyt pobieżnie zostały potraktowane dzieje tego obszaru w ramach państwa partyjskiego i sasanidzkiego, bowiem był to przecież okres, gdy ziemie dzisiejszego Iraku były centralną dzielnicą tych imperiów. Dobre jest to, że M.M. Dziekan odwołuje się nieraz do ustaleń historiografii irackiej, można więc poznać podejście tamtejszych badaczy choćby do kwestii periodyzacji historii ich ojczyzny. Praca jest zatem niezła, choć nierówna, bo nowsze dzieje zostały opisane dokładniej od dawniejszych.
Książka M.M. Dziekana jest niezłym ujęciem dziejów Iraku doprowadzonych do 2007 r. Autor wyraźnie kładzie nacisk na czasy współczesne, a najdokładniej omawia amerykańskie uderzenia na Irak i próbę zbudowania w Iraku nowego państwa. Dodajmy, że całą tę amerykańską operację postrzega bardzo krytycznie, to samo dotyczy zresztą również polskiego w niej udziału. Biorąc pod uwagę...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-12
Nienowa, ale w wielu punktach wciąż pobudzająca do refleksji książka o tym, jak to tworzy się rzekomo odwieczne tradycje. Współcześnie wiele ustaleń tej pracy nie budzi już zdziwienia, ale na pewno w momencie, gdy ukazała się jej wersja oryginalna, musiała być wręcz rewolucyjna. Szkoda, że Autorzy ograniczyli się niemal wyłącznie do kręgu Wielkiej Brytanii i jej imperium, ponieważ trochę spłaszcza to perspektywę. Trudno się dziwić, że brytyjski ceremoniał monarchiczny powstał w XIX w., skoro zawiera on tyle pierwiastków imperialnych, a imperium brytyjskie to tak naprawdę dopiero to właśnie stulecie.
W wielu sytuacjach można rozważania Autorów podsumować następująco: pewne rzeczy mogły zyskać wymiar symboliczny i stać się elementem tradycji, dopiero wtedy, gdy przestały funkcjonować w swoim pierwotnym, normalnym kontekście. Tak wygląda sprawa ze strojem szkockich górali, o którym traktuje akurat najciekawszy rozdział tej pracy. Można powiedzieć, że dawniej wymyślano tradycje, a dziś tworzy się np. w samej Wielkiej Brytanii jakieś "polityki spójności" i inne takie twory, może za sto lat też ktoś je będzie odkrywał i demaskował? Któż to wie. Generalnie książka jest godna polecenia, zwłaszcza jeśli kogoś interesuje Britannia.
Tomasz Babnis
Nienowa, ale w wielu punktach wciąż pobudzająca do refleksji książka o tym, jak to tworzy się rzekomo odwieczne tradycje. Współcześnie wiele ustaleń tej pracy nie budzi już zdziwienia, ale na pewno w momencie, gdy ukazała się jej wersja oryginalna, musiała być wręcz rewolucyjna. Szkoda, że Autorzy ograniczyli się niemal wyłącznie do kręgu Wielkiej Brytanii i jej imperium,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-20
Ostatnimi czasy pojawiło się na polskim rynku wydawniczym sporo książek o Afryce i o różnego rodzaju dziwactwach i okrucieństwach, które się tam dokonały. Książka Kenyona, popularnego brytyjskiego dziennikarza, jest opisem szaleństw, jakich dopuścili się władcy afrykańskich państw powstałych w Afryce w wyniku procesu dekolonizacji. Autor pokazuje przeciwieństwa: wielkie bogactwa naturalne, a zarazem okrutna, narzucająca mieszkańcom niewolnictwo władza nielicząca się z niczym. Jeśli do tego dołoży się częste w Afryce wojny, to obraz sytuacji tego kontynentu ukaże się nam w bardzo ciemnych barwach. W moim odczuciu książka jest w wielu miejscach dość pobieżna, niemniej zarysowuje jeden z największych problemów współczesnej Afryki, stawiając przy tym pytanie o ocenę procesu powojennej dekolonizacji.
Ostatnimi czasy pojawiło się na polskim rynku wydawniczym sporo książek o Afryce i o różnego rodzaju dziwactwach i okrucieństwach, które się tam dokonały. Książka Kenyona, popularnego brytyjskiego dziennikarza, jest opisem szaleństw, jakich dopuścili się władcy afrykańskich państw powstałych w Afryce w wyniku procesu dekolonizacji. Autor pokazuje przeciwieństwa: wielkie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-10
Bardzo dobra książka o imperium mongolskim i o jego relacjach z Europą. Autor omówił w swojej pracy mnóstwo różnych zagadnień związanych z historią powszechną XIII-XV w. Imperium mongolskie i jego ekspansja to tylko niewielka część pracy. Znajdziemy tu również wiele informacji o dyplomatycznych relacjach między chanami a papiestwem i państwami europejskimi, o problematyce religijnej (niezwykle złożonej i ciekawej, choć postrzegane przez ówczesnych Europejczyków niezwykle naiwnie), podróżach Europejczyków na Wschód, a także o bardzo ciekawych wątkach związanych z ruchem krucjatowym.
Jackson wykonał bardzo obszerną kwerendę źródłową i świetnie poznał wielojęzyczną literaturę przedmiotu. Uczeni anglojęzyczni lubią czasem nie wychodzić poza piśmiennictwo w ich własnym języku, Jackson pod tym względem znacznie wyróżnia się in plus. Choć tematyka polska jest potraktowana dość marginalnie, to warto zaznaczyć, że Autor pisze na jej temat całkiem sensownie. Jak na historyka brytyjskiego orientuje się w niej wyjątkowo dobrze. Nie pomija milczeniem dość ważnego aspektu, jakim były kontakty Jagiełły i Witolda ze Złotą Ordą.
Książka ma jednak bardzo poważną wadę. Jej przekład jest absolutnie fatalny. Liczba błędów w terminologii czy fragmentów źle zrozumianych jest ogromna. W jednej z opinii na LC przeczytałem, że jest napisana hermetycznym językiem. Nie, jest po prostu źle przetłumaczona. W wielu miejscach tłumacz nie zrozumiał sensu zdania, stąd strasznie je zapętlił, komplikując w ten sposób całość wywodu. Gdyby nie ten mankament, praca zasługiwałaby na zdecydowanie wyższą ocenę, bo merytorycznie jest naprawdę bardzo dobra.
Tomasz Babnis
Bardzo dobra książka o imperium mongolskim i o jego relacjach z Europą. Autor omówił w swojej pracy mnóstwo różnych zagadnień związanych z historią powszechną XIII-XV w. Imperium mongolskie i jego ekspansja to tylko niewielka część pracy. Znajdziemy tu również wiele informacji o dyplomatycznych relacjach między chanami a papiestwem i państwami europejskimi, o problematyce...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-07
Dobra i przystępnie napisana książka na temat zjednoczonych Włoch i prób ich ustosunkowania się do problemu migracji. Autorka pokazuje w niej, jak Włochy z państwa wysyłającego emigrantów w świat (i to bynajmniej nie tylko do Ameryki Północnej!) stała się w pewnym momencie krajem przyjmującym imigrantów. Tytułowe zagadnienie zostało dobrze umieszczone na tle takich wielkich procesów historycznych jak XIX-wieczna walka mocarstw o kolonie, scalanie bardzo się od siebie różniących Północy i Południa Włoch, czy współczesny nacisk demograficzny innych kontynentów na Europę. Małek rozpatruje włoską politykę migracyjną nie tylko z perspektywy prawnej, ale też z punktu widzenia wspólnych działań państw Unii Europejskiej (i jej organizacyjnych poprzedniczek).
Ze spraw szczegółowych chciałbym tu wskazać na podjęcie mało znanego tematu emigracji Włochów do państw Afryki Północnej w okresie rządów króla Wiktora Emmanuela III, ponadto zaś na kwestię geograficznego rozmieszczenia migracji do Ameryki: do USA udawali się mieszkańcy biednego włoskiego Południa, z kolei do Argentyny, Brazylii i Urugwaju emigrowano z Północy (zwłaszcza z terenów Ligurii i Wenecji). Nie ukrywam, że hasła "Włochy" i "migracje" kojarzyły mi się głównie z obecnością Sycylijczyków w USA, tymczasem po lekturze tej książki odkryłem, że obraz ten był dużo bardziej zróżnicowany.
Tomasz Babnis
Dobra i przystępnie napisana książka na temat zjednoczonych Włoch i prób ich ustosunkowania się do problemu migracji. Autorka pokazuje w niej, jak Włochy z państwa wysyłającego emigrantów w świat (i to bynajmniej nie tylko do Ameryki Północnej!) stała się w pewnym momencie krajem przyjmującym imigrantów. Tytułowe zagadnienie zostało dobrze umieszczone na tle takich wielkich...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czytałem tę książkę jako lekturę w liceum. Pamiętam, że byłem mocno zaskoczony treścią: spodziewałem się tematyki amerykańskiej i azjatyckiej, tymczasem najwięcej miejsca poświęcił Autor portugalskim wyprawom do Afryki i to jeszcze w XV wieku. Siła skojarzenia "Wielkie odkrycia geograficzne = XVI-wieczne wyprawy do Ameryki" była więc w moim przypadku naprawdę znacząca. Książka jest dobrze napisana, w moim odczuciu najciekawszy jest jej początek, w którym Autor wyjaśnia, dlaczego to mała i biedna Portugalia stała się prekursorem dalekomorskich wypraw. M. Małowist porusza też w książce problemy, które dopiero z czasem miały nabrać wielkiego znaczenia w dziejach powszechnych. Myślę tu o upadku pierwszych, iberyjskich imperiów zamorskich, pojawieniu się nowej fali kolonizatorskiej i początkach zjawiska niewolnictwa Murzynów.
Tomasz Babnis
Czytałem tę książkę jako lekturę w liceum. Pamiętam, że byłem mocno zaskoczony treścią: spodziewałem się tematyki amerykańskiej i azjatyckiej, tymczasem najwięcej miejsca poświęcił Autor portugalskim wyprawom do Afryki i to jeszcze w XV wieku. Siła skojarzenia "Wielkie odkrycia geograficzne = XVI-wieczne wyprawy do Ameryki" była więc w moim przypadku naprawdę znacząca....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-30
"Starożytni odkrywcy" to książka dość stara: jej oryginalne wydanie ukazało się w roku 1929. W naukach o starożytności to niemal już dziewięćdziesiąt lat przyniosło wiele nowych ustaleń i obaliło liczne popierane wówczas tezy. W jakiś sposób musi to obniżać ocenę tej pracy, ale nie nazbyt mocno. Wynika to przede wszystkim ze specyfiki "Starożytnych odkrywców": większa część tej książki to opisy różnego rodzaju wypraw morskich i lądowych, o jakich wiemy ze źródeł antycznych. Autorzy wyszukali w tekstach starożytnych odpowiednie fragmenty, pogrupowali je tematycznie według klucza geograficznego oraz skomentowali. Poważnie zestarzeć mógł się więc w tym wszystkim w zasadzie tylko komentarz i tak jest w istocie. Historiografia dawno już odrzuciła takie koncepcje jak mit Aleksandra Wielkiego jednoczącego ludzkość, traktowanie późnego antyku (i to liczonego już od II wieku) jako epoki upadku kultury, że już o pewnych naleciałościach kolonialnych nie wspomnę.
Jak zaś wygląda opis starożytnych wypraw i poszerzania się horyzontu geograficznego? Autorzy w kolejnych rozdziałach najpierw analizują odkrycia na morzu, potem zaś na lądzie. Materiał dzielą obszarami i tak np. pewną zamkniętą całość stanowi poznawanie Atlantyku, wód indyjskich oraz zagadka opłynięcia Afryki. Cary i Warmington powyciągali z tekstów grecko-rzymskich bardzo ciekawe historie, które konfrontują nie tylko z innymi źródłami starożytnymi, ale też ze sprawozdaniami z późniejszych - aż po wiek XX - podróży. W tym świetle pewne szczegóły ekspedycji Greków i Rzymian zyskują nowe znaczenie, a to, co w oczach starożytnych nie budziło zaufania, dla badaczy współczesnych jest właśnie koronnym dowodem za historycznością danych wydarzeń.
Obok najbardziej znanych wypraw antyku takich jak podróż Pytheasa z Massali, wyprawa Hannona wokół Afryki lub wędrówki Herodota, Cary i Warmington przedstawili przykłady innych odkryć prawdziwych i rzekomych. Uwzględnili również pewne wyprawy o charakterze wojennym (przede wszystkim tę Aleksandra) doceniając ich ogromny wkład w rozwój wiedzy geograficznej. Książka jest bardzo ciekawie napisana, mi najbardziej przypadły do gustu rozdziały o poznawaniu szeroko rozumianego Orientu, ale również historia podróży po Atlantyku została bardzo dobrze opracowana, choćby nawet brakowało czasem w tym względzie konkretnych konkluzji. Niewątpliwie słuszna jest konstatacja, że świat znany starożytnym Grekom i Rzymianom był większy niż świat znany Europejczykom co najmniej po wiek XVIII. Jak więc widać, dawne odkrycia poszły w zapomnienie. Ale czasem zdarzało się, że antyczne błędne opinie na temat kształtu świata wydały błogosławione owoce, czego najlepszym przykładem wyprawa Kolumba, do której zapewne by nie doszło, gdyby nie błędne przekonanie o bliskości Indii do Europy...
Tomasz Babnis
"Starożytni odkrywcy" to książka dość stara: jej oryginalne wydanie ukazało się w roku 1929. W naukach o starożytności to niemal już dziewięćdziesiąt lat przyniosło wiele nowych ustaleń i obaliło liczne popierane wówczas tezy. W jakiś sposób musi to obniżać ocenę tej pracy, ale nie nazbyt mocno. Wynika to przede wszystkim ze specyfiki "Starożytnych odkrywców": większa...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-22
Spodziewałem się po tej książce więcej. Tymczasem była zaskakująco nudna. Lawrence i jego Arabowie w zasadzie cały czas tylko jeździli na wielbłądach i dokonywali dywersji przeciwko kolei. A i tak doszli do Damaszku! W moim odczuciu zbyt mało tu widać związek między działaniami samego bohatera a całym bliskowschodnim frontem I wojny światowej. Poza tym można się przyczepić do pełnego wyższości stosunku do Turków i Niemców (podzielanego chyba przez wszystkich Anglików...). Co jest w tej książce udane? Na pewno etnograficzne opisy arabskich wojowników i ich obyczajów oraz zderzenie starodawnych metod prowadzenia wojny z nowoczesną techniką: telefonami, czołgami, samolotami etc. Ale jak na ponad sześćset stron tekstu jest tego trochę zbyt mało. Mnie ta książka zawiodła i jej lektura umocniła mnie w przekonaniu, że o popularności wielu pozycji książkowych decyduje ich filmowa ekranizacja.
Tomasz Babnis
P.S.
Książką, która dobrze naświetla złożone problemy Bliskiego Wschodu, Turcji i mocarstw europejskich na przełomie XIX i XX wieku jest monografia "Ekspres Berlin-Bagdad" Seana McMeekina.
Spodziewałem się po tej książce więcej. Tymczasem była zaskakująco nudna. Lawrence i jego Arabowie w zasadzie cały czas tylko jeździli na wielbłądach i dokonywali dywersji przeciwko kolei. A i tak doszli do Damaszku! W moim odczuciu zbyt mało tu widać związek między działaniami samego bohatera a całym bliskowschodnim frontem I wojny światowej. Poza tym można się przyczepić...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-03
Ta książka jest maksymalnym skrótem dziejów cywilizacji indyjskiej od jej początków aż po koniec XX stulecia. Zwięzłość Autora jest zgoła niesamowita, bo ujęcie takiej masy zagadnień na około 120 stronach robi wrażenie. Materiał podzielony jest na cztery części: Indie starożytne, Indie muzułmańskie, Rządy kolonialne, Indie współczesne. Daje się zauważyć zdecydowanie większa szczegółowość ostatniego rozdziału. Wadą książki są nieczytelne mapy. Poza tym mamy tu najważniejsze informacje, daty i postacie, wszystko przystępnie sformułowane. Książka dobra na początek.
Ta książka jest maksymalnym skrótem dziejów cywilizacji indyjskiej od jej początków aż po koniec XX stulecia. Zwięzłość Autora jest zgoła niesamowita, bo ujęcie takiej masy zagadnień na około 120 stronach robi wrażenie. Materiał podzielony jest na cztery części: Indie starożytne, Indie muzułmańskie, Rządy kolonialne, Indie współczesne. Daje się zauważyć zdecydowanie większa...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-22
S. Wolpert zajmuje się w swoich badaniach historią Indii w XIX i XX wieku, a po polsku ukazała się już wcześniej jego biografia Gandhiego. W "Nowej historii Indii" aż zanadto wyraźnie widać, który okres najbardziej Autora interesuje. Rozkład materiału jest nie najlepszy: starożytność została ukazana nie najgorzej, ale już okres dominacji muzułmańskiej (powiedzmy "indyjskie średniowiecze") przedstawione zostały na ledwo kilkudziesięciu stronach, tak samo zresztą jak epoka Mogołów. Narracja staje się dużo bardziej szczegółowa, gdy Autor dochodzi do rządów brytyjskich. Tu obszernie rozpisuje się nad działaniami kolonizatorów i potem nad formowaniem się ruchu, który ostatecznie Anglików z Indii wypędzi. Mamy więc w tej książce bardzo dokładną analizę XIX i XX wieku (opis wydarzeń po 1947 to przewaga pracy Wolperta nad tą autorstwa Kieniewicza) i raczej pobieżną stuleciu poprzednich.
Już w biografii Gandhiego Wolpert dał do zrozumienia, że bardzo podziwia Mahatmę. Widać to także w tej książce: nie dość, że mamy do czynienia z bardzo pochwalnym tonem opisu działalności tego przywódcy, to jeszcze bardzo wiele wcześniejszych wydarzeń i przemian zostaje zinterpretowanych w - anachronicznej - perspektywie aktywności Gandhiego. Ahimsa jest więc niby w tej pracy naczelną zasadą działania Hindusów od zarania ich cywilizacji, przy czym na każdej niemal stronie opisywane fakty zadają tej tezie kłam. Kolejną wadą tej syntezy jest bardzo anglocentryczne spojrzenie, które odpowiada poglądom angielskiego czytelnika (odwołuje się wszak do znanych mu spraw, postaci i mitów, jak ta słynna kalkucka Czarna Dziura z roku 1756). Wszystko to nie ułatwia momentami lektury polskiemu odbiorcy.
Nie chcę jednak dać do zrozumienia, że "Nowa historia Indii" to książka słaba. Tak nie jest. Wolpert dobrze rozkłada materiał między historię polityczną, gospodarczo-społeczną i kulturową. Dużo pisze o zagadnieniach hinduizmu i jego znaczeniu w kształtowaniu się cywilizacji subkontynentu. W opisie wydarzeń po 1947 analizuje też sytuację w Pakistanie i Bangladeszu, które przecież też przez wieki tworzyły Indie jako całość. Kompozycyjnie dobrym rozwiązaniem jest podział rozdziałów na mniejsze segmenty, w których omówione zostaje jedno zagadnienie, np. sylwetka jakiegoś polityka lub opis jakiegoś ważnego zgromadzenia. Podsumowując uznałbym tę książkę za lekturę naprawdę wartościową w odniesieniu do ostatnich dwóch stuleci. Tu Wolpert zdobywa przewagę nad Kieniewiczem. Co się zaś tyczy okresu przed przejęciem kontroli nad Indiami przez Brytyjczyków, to omawiana synteza jest nazbyt pobieżna i dla mnie przynajmniej niewystarczająca.
Tomasz Babnis
S. Wolpert zajmuje się w swoich badaniach historią Indii w XIX i XX wieku, a po polsku ukazała się już wcześniej jego biografia Gandhiego. W "Nowej historii Indii" aż zanadto wyraźnie widać, który okres najbardziej Autora interesuje. Rozkład materiału jest nie najlepszy: starożytność została ukazana nie najgorzej, ale już okres dominacji muzułmańskiej (powiedzmy...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-11
Kilka tysiącleci dziejów cywilizacji indyjskiej to temat ogromny, tak więc każda praca, która ma zamiar zawrzeć je w jednym tomie, musi być siłą rzeczy bardzo zwięzła i skupiona na absolutnie najważniejszych wydarzeniach i procesach. Nie dziwi też fakt, że tom traktujący o Indiach wyróżnia się w gronie innych książek z tej serii wydawnictwa Ossolineum znaczną objętością. I tak jednak określiłbym syntezę J. Kieniewicza mianem bardzo zwięzłej. Ogromny zakres materiału sprawia, że bardzo wiele wydarzeń i postaci zostało zaledwie wspomnianych. W moim odczuciu co najmniej do czasów mogolskich mamy tu do czynienia z wyliczeniami kolejnych królestw i władców. Pewne historyczne procesy zostały przez Autora lepiej uwypuklone dopiero w dalszych rozdziałach. Pewnie jest to trochę związane z faktem, że w tej partii książki, która obejmuje epokę nowożytną, materiał podzielony jest już chronologicznie, a nie przemieszczamy się między różnymi państwami: gdy w całych Indiach rządzą już Anglicy, narracja staje się spójniejsza. Kieniewicz doprowadził swoją książkę do roku 1947, gdy to doszło do uzyskania niepodległości przez Indie i Pakistan. Chyba słusznie zrobił nie wychodząc dalej: losy tych państw po tej dacie mocno się rozeszły i ta jedność Indii zostało rozerwana (nad czym nota bene ubolewał Gandhi), a niestabilna sytuacja wciąż się nie wyklarowała. W sumie mamy w tej książce dużo informacji ułożonych w niezłym porządku i z zachowaniem proporcji pomiędzy epokami. Jeśli ktoś się interesuje problematyką indyjską, powinien do Kieniewicza zajrzeć.
Tomasz Babnis
Kilka tysiącleci dziejów cywilizacji indyjskiej to temat ogromny, tak więc każda praca, która ma zamiar zawrzeć je w jednym tomie, musi być siłą rzeczy bardzo zwięzła i skupiona na absolutnie najważniejszych wydarzeniach i procesach. Nie dziwi też fakt, że tom traktujący o Indiach wyróżnia się w gronie innych książek z tej serii wydawnictwa Ossolineum znaczną objętością. I...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-13
Książka Wolperta napisana została w manierze wyraźnie hagiograficznej. Autor nie ukrywa swojej fascynacji postacią indyjskiego przywódcy i przez ponad 350 stron tej biografii ani razu nie krytykuje swojego bohatera. Więcej nawet! Ani razu nie pojawia się w tej pracy informacja, która mogłaby ukazać Gandhiego w jakimś niekorzystnym świetle, więc w sumie mamy tutaj klasyczny przykład człowieka bez wad. Takie ujęcia biograficzne zawsze budzą we mnie mieszane uczucia. Poza samym przedstawieniem życia i działalności Bapu, ukazuje Wolpert stopniowy rozpad brytyjskiego imperium kolonialnego oraz podział Indii na część muzułmańską i hinduską. Współcześnie Indie i Pakistan żyją ze sobą nie najlepiej, ale czy te relacje byłyby lepsze, gdyby nie doszło do podziału w roku 1947? Trochę za mało było informacji o pochodzeniu oraz młodości Gandhiego, o latach, które go ukształtowały. Zagadkowo też przedstawiają się relacje między samym Mahatmą a jego rodakami, którzy już to gorąco go popierają, już to całkowicie odrzucają jego rady (dotyczy to zwłaszcza kwestii podziału państwa na dwie części) - to nie zostało moim zdaniem dobrze wyjaśnione przez Wolperta. Ale na pewno jest to ciekawa książka, która wiele mówi o Indiach.
Tomasz Babnis
Książka Wolperta napisana została w manierze wyraźnie hagiograficznej. Autor nie ukrywa swojej fascynacji postacią indyjskiego przywódcy i przez ponad 350 stron tej biografii ani razu nie krytykuje swojego bohatera. Więcej nawet! Ani razu nie pojawia się w tej pracy informacja, która mogłaby ukazać Gandhiego w jakimś niekorzystnym świetle, więc w sumie mamy tutaj klasyczny...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-28
Obszerna, licząca ponad 400 stron książka Waldemara Hansena jest rzeczywiście obrazem dramatu dynastii Wielkich Mogołów w XVII stuleciu. Autor skupia się na panowaniu trzech władców: Dżahangira (1605-1627), Szahdżahana (1627-1658) i Aurangzeba (1658-1707), za rządów których państwo mogolskie osiągnęło szczyt potęgi, ale i zarazem zaczęło się chylić ku upadkowi. W pewien sposób „Pawi Tron” jest dramatem rodzinnym, w którym walczą między sobą bracia, ojcowie i synowie. Najdobitniej wyraża się to w wojnie domowej między synami Szahdżahana w latach 1657-1659. Hansen nie skupia się jednak tylko na postaciach. Bodaj czy nie bardziej interesuje go kultura mogolskich Indii i walka między tolerancyjną a rygorystycznie islamską postawą w łonie samej dynastii.
Autor książki zaczyna ją od opisu słynnego Tadż Mahal: mauzoleum żony cesarza Szahdżahana Mumtaz Mahal. Ten zabytek chyba najlepiej oddaje specyfikę kultury tej epoki. Raj na ziemi? Może i tak, ale zawsze silnie przesycony śmiercią. W kontekście Tadż Mahal jest to tym istotniejsze, że w mauzoleum tym znaleźli miejsce spoczynku pokonany w wojnie sukcesyjnej książę Dara Szikoh, całkowite przeciwieństwo swojego zwycięskiego brata Aurangzeba. Ta para braci-wrogów oraz ich ojciec Szahdżahan to główni bohaterowie „Pawiego Tronu”. Szczególnie Aurangzeb jest niejednoznaczny, bo przecież mimo ogromnych talentów i energii to on najbardziej przyczynił się do osłabienia państwa Wielkich Mogołów poprzez odrzucenie tolerancyjnej polityki Akbara i doprowadzenie do konfrontacji ze stanowiącymi większość mieszkańców Indii wyznawcami hinduizmu.
Książkę oceniam bardzo dobrze nie tylko przez wzgląd na ciekawy i mało znany temat, ale także przez to, że Hansenowi wyjątkowo udało się odtworzyć specyficzną atmosferę synkretycznej kultury państwa mogolskiego, którą tak znakomicie wyrażali Akbar i Dara Szikoh (i do której tak paradoksalnie nie pasował wielki Aurangzeb). Do tego czytelnik może się zapoznać z naprawdę dużą liczbą ilustracji i zdjęć i przyswoić sobie wizualnie niektóre aspekty tej kultury. Ciekawie i niepokojąco wyglądają na kartach „Pawiego Tronu” Europejczycy, którzy pojawiają się na dworze Wielkich Mogołów i stopniowo zyskują sobie coraz silniejszą pozycję. W tym kontekście niczym złowrogie memento brzmi epilog odwołujący się do obalenia w 1857 ostatniego, marionetkowego cesarza mogolskiego Bahadura Szaha II przez Anglików. Złowrogo także dla współczesnej cywilizacji.
Tomasz Babnis
Obszerna, licząca ponad 400 stron książka Waldemara Hansena jest rzeczywiście obrazem dramatu dynastii Wielkich Mogołów w XVII stuleciu. Autor skupia się na panowaniu trzech władców: Dżahangira (1605-1627), Szahdżahana (1627-1658) i Aurangzeba (1658-1707), za rządów których państwo mogolskie osiągnęło szczyt potęgi, ale i zarazem zaczęło się chylić ku upadkowi. W pewien...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przez cały w zasadzie XIX w. Brytyjczycy obawiali się, że prowadząca ekspansję w Azji Środkowej Rosja będzie chciała sięgnąć po Indie. Z tego powodu chcieli utworzyć z Afganistanu zaporę przeciw rosyjskiemu naporowi. W realiach świata po I wojnie światowej prowadzenie przez oba mocarstwa dotychczasowej polityki w tym regionie nie było już możliwe, zwłaszcza odkąd w 1919 r. Afganistan uzyskał za Amanullaha pełną niepodległość. Wielka Brytania i nowa, bolszewicka Rosja musiały zatem zmodyfikować swoją strategię w stosunku do Afganistanu, który rozpoczął tymczasem starania o zdobycie pewnej roli politycznej w regionie. Monografia J. Modrzejewskiej-Leśniewskiej poświęcona jest właśnie działaniom angielskim i sowieckim w stosunku do Afganistanu, próbom zdobycia w tym kraju jak najsilniejszej pozycji przy jak najmniejszych kosztach. Brytyjczycy chcieli przede wszystkim zabezpieczyć Indie, tymczasem Sowieci pragnęli dotrzeć ze swoimi rewolucyjnymi ideami do azjatyckich kolonii. Tymczasem sam afgański emir chciał dokonać modernizacji kraju i skutecznie lawirował między obydwoma sąsiadami, chroniąc drogo zdobytej niepodległości. W efekcie to on z całego tego konfliktu wyszedł obronną ręką, gdyż Afganistan stopniowo budował swoją pozycję jako państwo niezależne o dużym znaczeniu strategicznym. Dobra praca historyczna, która szczegółowo opowiada o tym mało znanym wycinku dziejów powszechnych.
Tomasz Babnis
Przez cały w zasadzie XIX w. Brytyjczycy obawiali się, że prowadząca ekspansję w Azji Środkowej Rosja będzie chciała sięgnąć po Indie. Z tego powodu chcieli utworzyć z Afganistanu zaporę przeciw rosyjskiemu naporowi. W realiach świata po I wojnie światowej prowadzenie przez oba mocarstwa dotychczasowej polityki w tym regionie nie było już możliwe, zwłaszcza odkąd w 1919 r....
więcej Pokaż mimo to