Siedem filarów mądrości Thomas Edward Lawrence 7,8
ocenił(a) na 1010 lata temu „Siedem filarów mądrości” to powieść historyczna i autobiograficzna, która jednocześnie wykreowała wspaniałego głównego bohatera. Bohatera-autora, który za wszelką cenę próbował umniejszyć swoją rolę w buncie Arabów (cała akcja rozgrywa się bowiem na Bliskim Wschodzie, okolice Akaby i Damaszku 1917-1919 rok - podczas I Wojny Światowej:),który podkreślał znikomość swojej roli w powstaniu i, niemal z uporem maniaka, wskazywał swoje wady charakteru!
Znaczy to jednak tylko tyle, że powieść należy odczytywać poprzez czyny głównego bohatera – a wtedy, zauważymy, że Lawrence był jednym z tych wielkich ludzi historii, którzy znaleźli się w odpowiedniej chwili i czasie, którzy charakteryzowali się niezłomną wolą i odwagą szaleńców. Tylko tacy ludzie zmieniają bieg historii – a powieść i losy Lawrence’a tylko to potwierdzają.
Lawrence pisał swoje wspomnienia po wojnie – zatem oczywiste jest, co zresztą sam zaznaczył, że upływ czasu złagodził znacznie jego opinie i opisy – a przecież na mnie i tak wywarły wstrząsające wrażenie. Lawrence pozostał dla mnie postacią bardzo tajemniczą i nieprzeniknioną. Opisywał swoje przygody, działania i uczucia, ale jestem pewna, że to co przeczytałam, to nie cała prawda! Mam przekonanie, że wiele uczuć pominięto, że wiele nie opisano, że Lawrence, w swojej książce, zawarł tylko cząstkę siebie. Lawrence nie pisał nic o swojej rodzinie, przeszłości, nawet nie wspomniał w powieści (oprócz dedykacji),ani jednym słowem, że kogoś kocha lub kochał! A jednak na końcu, podał, że miał jakiś „motyw osobisty” – jaki? Kim jest S.A. z dedykacji książki? co Lawrence w rzeczywistości przeżył w czasie niewoli?, jak bliskie stosunki łączyły go z Fajsalem? Piękny jest ten fragment książki, kiedy Lawrence, opisując swój charakter, porównuje się do kryształu, czystego i przejrzystego, który nie zawiera z ludźmi bliskich relacji, bo te uczucia do niego nie przenikają. Może to jest jakaś odpowiedź, ale na pewno nie daje pełnego obrazu bohatera.
Najbardziej zaskakująca, w całej powieści, była przyjaźń Lawrence’a z Fajsalem – księciem arabskim. Ich pierwsze spotkanie i pierwsza rozmowa - miały w sobie duży urok. Spotkali się bowiem dwaj mężczyźni w podobnym wieku i o podobnych marzeniach, którzy od razu zrozumieli się wzajemnie (zwłaszcza gdy Lawrence wspomniał Damaszek:) i którzy polubili się od pierwszego wejrzenia. Jest to zaskakujące, zważywszy na różnice kulturowe, inne wychowanie, inne pochodzenie.
Emir Fajsal był centralną postacią rebelii, to on porwał Arabów do walki przeciwko Turcji. Potrzebował jednak pomocy Brytyjczyków, a Lawrence pojawił się w odpowiednim momencie. W trakcie wojny, Lawrence i Fajsal bardzo dobrze się poznali, ustalali wspólnie strategię i decydowali o przebiegu wojny. Ujmująca była ich wzajemna serdeczność, wzajemny szacunek i poważanie. Czasami denerwowało mnie, że Lawrence, opisując ich rozmowy, posługiwał się ogólnikami. Np. jest taka scena, kiedy Lawrence wraca z wielbłądami do Fajsala, i wtedy wspomina: radość Fajsala, pocałunek, i to, że Fajsal namawiał go, aby na zawsze został z Arabami. Myślałam wtedy, że chciałabym wiedzieć – jakimi słowami i jakim tonem Fajsal zwracał się do Lawrence’a?, co dokładnie powiedział? Wreszcie zastanawiająca jest ich rozmowa na końcu - o szacunku i honorze, kiedy Fajsal zauważa, że Lawrence stawia jego honor wyżej niż swój własny! W każdym razie, mimo enigmatyczności, jest to piękna przyjaźń dwóch odważnych wojowników, których zbliżyła wojna i wspólne cele.
Przyjaźń Lawrence’a z Abu Audą, także z Nasirem ma już inny wydźwięk, niż przyjaźń z Fajsalem, choć nadal jest to relacja oparta na wielkim wzajemnym szacunku. Auda był wspaniały, odważny, trochę ironiczny i złośliwy, potrafił śmiać się z samego siebie, bardzo go lubiłam. Podobnie lubiłam Nasira, Fahada i Dauda – związek tych dwóch ostatnich był dość poruszający!
Ogromnie ceniłam u Lawrence’a jego wielką odwagą, która nigdy go nie opuszczała. W czasie zdobywania Akaby, w czasie powrotu po Gasima, w czasie wysadzania pociągów, w czasie niewoli i później w czasie licznych potyczek z Turkami – życie Lawrence’a wisiało na włosku. Lawrence nie bał się śmierci, ale nie gardził też życiem, choć miał momenty, kiedy myślał o własnej śmierci. Lubię odważnych ludzi, zwłaszcza dowódców, którzy nie wydają w sztabach rozkazów wysyłając na śmierć innych, ale którzy razem ze swoimi żołnierzami idą w pierwszej linii do walki, którzy narażają się tak samo jak ich podwładni, a jednocześnie ponoszą całą odpowiedzialność. Lawrence się nie oszczędzał, a jego odwaga zadziwiała.
To, co najbardziej poruszyło mnie w postaci Lawrence’a, to jego poczucie klęski, przekonania o zatraceniu swoich ideałów i utracie honoru oraz wielka samotność, która przenika każdą stronę jego powieści. Myślę, że samotność bohatera wynikała, z jego pozostawania pomiędzy dwiema, skrajnie różnymi cywilizacjami. Lawrence był żołnierzem brytyjskim, wychowanym i ukształtowanym w kulturze Zachodniej, był „synem Albionu” ze wszystkimi tego konsekwencjami. Ale jednocześnie ten sam człowiek, potrafił żyć razem z Beduinami, przyswoić sobie kulturę Wschodu i język arabski z wieloma jego dialektami, w sposób tak doskonały, że zyskał wśród Arabów ogromny mir i zaufanie. Lawrence nigdy nie zatracił swojej tożsamości narodowej, a jednak rewolucji Arabów oddał wszystkie swoje uczucia, swoje całe serce! Zawsze będę zatem uważała, że Lawrence, już po powrocie, nigdy nie mógł o tym zapomnieć, czuł tylko pustkę i pewnie ogromną tęsknotę za pustynią i Arabią.
I po przeczytaniu tej powieści – pomyślałam sobie jeszcze: jakie to potworne, że chociaż minęło prawie 100 lat od wydarzeń opisanych w powieści, na Bliskim Wchodzie, w Syrii, Iraku, Libanie nadal toczy się wojna. Może zatem Lawrence rzeczywiście czuł, że nie dokończył swojego dzieła, co w przyszłości będzie miało opłakane skutki!
Uwielbiam tę książkę, dawno nie czytałam powieści tak wartościowej:)