-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
-
ArtykułyO matko i córko! O premierze „I dlatego nie masz męża” Teatru Nowego w PoznaniuEwa Cieślik1
-
ArtykułyZapowiedzi książek: gorące premiery czerwca. Część 2LubimyCzytać3
Biblioteczka
2021-10-06
2021-09-15
Książka jest opisem podjętej w 1996 r. podróży po Turcji, podczas której Autor wędrował po Azji Mniejszej śladami starożytnych Greków, szczególnie zaś Ksenofonta, bohatera jednej z jego naukowych monografii. W kolejnych rozdziałach oprowadza nas po greckich zabytkach Stambułu, nadczarnomorskich okolic Trabzonu/Trapezuntu, wreszcie zaś po wykopaliskach Troi. Mamy więc trochę starożytności i trochę współczesności w nieraz dość nietypowych zderzeniach. Głombiowski przypomniał w tej książce pontyjską enklawę hellenizmu, jaką było Cesarstwo Trapezuntu, przypominając o dramacie Greków wypędzonych w Turcji na mocy traktatu z 1923 r. Ciekawe były opisy miejsc znanych z "Anabazy" Ksenofonta, szczególnie poszukiwania szczytu, z którego on i jego towarzysze po długiej wędrówce po raz pierwszy ujrzeli morze. Do tego trochę refleksji o współczesności, a w zasadzie z perspektywy 2021 r. już raczej historii najnowszej. W sumie nie jest źle, ale nie jest to najbardziej porywająca lektura, z jaką się ostatnio zetknąłem.
Książka jest opisem podjętej w 1996 r. podróży po Turcji, podczas której Autor wędrował po Azji Mniejszej śladami starożytnych Greków, szczególnie zaś Ksenofonta, bohatera jednej z jego naukowych monografii. W kolejnych rozdziałach oprowadza nas po greckich zabytkach Stambułu, nadczarnomorskich okolic Trabzonu/Trapezuntu, wreszcie zaś po wykopaliskach Troi. Mamy więc trochę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-07-27
Tytuł tego wykładu jest nieco mylący, ponieważ głównymi bohaterami są w nim Sobiescy: król Jan III, jego żona Maria Kazimiera i syn Jakub. Autorce udało się ciekawie powiązać wątki z historii dyplomacji, kontekst wiktorii wiedeńskiej i plany sukcesyjne Sobieskiego w stosunku do najstarszego syna. Zaletą tekstu jest też wskazanie na punkty styczne między polityką wewnętrzną I Rzeczypospolitej a "wielką polityką" europejską skupioną przede wszystkim wokół króla Francji Ludwika XIV oraz cesarza Leopolda I. Przy okazji powtórzyłem sobie kilka zagadnień, więc na pewno moja ocena będzie pozytywna.
Tytuł tego wykładu jest nieco mylący, ponieważ głównymi bohaterami są w nim Sobiescy: król Jan III, jego żona Maria Kazimiera i syn Jakub. Autorce udało się ciekawie powiązać wątki z historii dyplomacji, kontekst wiktorii wiedeńskiej i plany sukcesyjne Sobieskiego w stosunku do najstarszego syna. Zaletą tekstu jest też wskazanie na punkty styczne między polityką wewnętrzną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-11
Książka na bardzo ciekawy temat, ale napisana dość nierówno i wyjątkowo niefachowo przygotowana przez polskiego wydawcę. Autor wykorzystał trochę dostępnej mu literatury przedmiotu (tylko anglojęzycznej), ale nie zagłębił się poważnie w temat, a wiele do życzenia zostawia zwłaszcza analiza źródeł: widać, że oparł się bardziej na opracowaniach, nieraz nawet za nimi cytuje źródła. To oczywiście wada, która uniemożliwia traktowanie tej pracy w kategoriach naukowych. Zapewne wynika to z nieznajomości języka ówczesnych źródeł, co pokazuje, że paranie się orientalistyką nie jest rzeczą łatwą.
Waterson przyjął spojrzenie promameluckie i stara się bardzo mocno podkreślić osiągnięcia bohaterów swojej książki, zwłaszcza sułtana Bajbarsa. Stąd koncentracja na XIII w., podczas gdy stulecia kolejne potraktowane są dość pobieżnie. Na pewno należy się mamelukom istotne miejsce w dziejach powszechnych, ale czasem istotnie zbyt wyraziście ujawnia Autor swoje sympatie, wyolbrzymiając sukcesy mameluckie. Trzeba przecież pamiętać, że walki o Syrię były w istocie dla Mongołów marginalne (podczas gdy dla mameluków były walką o życie) i nigdy nie były w nich zaangażowane wszystkie siły ilchanatu, z kolei likwidacja resztek europejskiego Outremer dokonała się w sytuacji ogromnej przewagi liczebnej sił muzułmańskich nad praktycznie niewspieranymi już z Europy niedobitkami Franków w Lewancie. By już nie wspomnieć o wielkich okrucieństwach egipskich armii popełnianych na wszystkich przeciwnikach.
Bardzo ciekawy jest rozdział o mameluckiej literaturze wojskowej (furusijja), ale Autor nie zwraca w ogóle uwagi na to, że przedstawiała ona raczej stan idealny, a nie rzeczywistość, a poza tym powstała głównie w XIV w., a więc już po okresie największych sukcesów militarnych mameluków (trudno zatem na ich podstawie wnioskować o wyszkoleniu XIII-wiecznym). Trudno też dostrzec wyraźny związek między szkoleniem kawaleryjskim a zdobywaniem twierdz krzyżowców (bo chyba Autor nie sugeruje, że mamelucy atakowali mury konno), choć przecież znaczna część książki dotyczy właśnie działań oblężniczych.
Dla odmiany dobrze, moim zdaniem, zostały opisane relacje z Mongołami (wojenne z ilchanatem i dyplomatyczne ze Złotą Ordą) oraz z państwami krzyżowców. Biorąc pod uwagę fakt, że temat krucjat jest wciąż niezwykle atrakcyjny, zasługuje na uznanie dość szczegółowe ukazanie walk w drugiej połowie XIII w., zwykle marginalizowanych na rzecz rozważań o zdobyciu Jerozolimy czy walkach Saladyna z Ryszardem Lwie Serce. W tych zmaganiach z Mongołami i Frankami bardzo dobrze zresztą widać przewodnią rolę państwa mameluków w ówczesnym świecie muzułmańskim. Dodam jednak, że lepszym i bardziej fachowym ujęciem dziejów państwa mameluków jest książka P.M. Holta "Bliski Wschód od wypraw krzyżowych do 1517 roku", na którą zresztą Waterson często się powołuje.
Wielki minus - jak to niestety często się dzieje przy publikacjach Bellony - należy się natomiast wydawcy za zwyczajnie słabe tłumaczenie. Nie dość, że terminologia orientalna jest ujęta niefachowo i zbyt upraszczająco (co jeszcze można by wybaczyć w publikacji popularnej), to jeszcze w książce roi się od błędów w nazwach własnych: literówki, błędne przekłady i mieszanie pojęć. Ale i tak najbardziej wzruszyła mnie dwukrotnie powtórzona (sic!) na s. 236 i 239 informacja, że południowym krańcem Afryki jest przylądek... Horn! Zabawna jest też uwaga o tym, że Ismail I Safawida walczył z chanem krymskim, którą pięknie można podsumować polskim powiedzeniem gdzie Rzym, gdzie Krym!
Tomasz Babnis
Książka na bardzo ciekawy temat, ale napisana dość nierówno i wyjątkowo niefachowo przygotowana przez polskiego wydawcę. Autor wykorzystał trochę dostępnej mu literatury przedmiotu (tylko anglojęzycznej), ale nie zagłębił się poważnie w temat, a wiele do życzenia zostawia zwłaszcza analiza źródeł: widać, że oparł się bardziej na opracowaniach, nieraz nawet za nimi cytuje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-03-20
Jeśli ktoś pisze z jednej strony biografię Pelego, a z drugiej Timura, to trudno się po jego książce spodziewać solidnej monografii historycznej. Marozzi zestawia żywot mongolskiego zdobywcy z opisem własnej podróży do Azji Środkowej, co samo w sobie nie jest złym pomysłem, ale sprawia wrażenie uzupełniania trochę na siłę luk w materiale źródłowym. Autor znajduje się pod wielkim wpływem sztuki "Tamerlan Wielki" Marlowe'a, co jest cechą charakterystyczną wszystkich chyba anglojęzycznych twórców: jeśli o jakimś wątku ktoś coś w Anglii napisał, jest to głównym punkt odniesienia (vide Kubilaj i Coleridge). Fakt, że Marlowe nie miał większego pojęcia o realiach, które opisywał, sprawia niestety, iż przyjęcie jego optyki prowadzi często na manowce.
Pod względem faktograficznym praca nie jest zła (choć ciągłe nazywanie Timura Tatarem to pewna przesada), wszystko jest ułożone zgodnie z chronologią, a Marozzi chętnie przywołuje prace Arabszaha, Jazdiego, a w pewnym momencie także bardzo oryginalne świadectwo Ibn Chalduna. W warstwie interpretacyjnej jest tu jednak dużo bardziej dyskusyjnych koncepcji, np. rzekoma łatwość potencjalnego podboju Europy po 1402 r. czy absurdalne przekonanie o wspaniałości świata Bliskiego Wschodu na przełomie XIV i XV w. (choć był to czas wielkiego upadku całego regionu, tak że uwagi Gibbona – pomińmy już jego motywacje – o wyższości kultury islamskiej nad europejską sprawiają wrażenie aż śmieszne: Marozzi chyba nie doczytał, o jakim okresie oświeceniowy historyk pisał!).
Autor sprawia też wrażenie człowieka, który nie rozumie, że bogactwo Samarkandy (tak bardzo go fascynujące) było po prostu efektem masowego plądrowania wielkich obszarów Eurazji i nie stanowi wcale o wspaniałości państwa, które zresztą nie było w stanie z tych łupów niczego długofalowego stworzyć, czego dowodnym świadectwem błyskawiczny rozkład imperium. To zresztą przypomina mi słowa Frankopana z "Jedwabnych szlaków": nie rozumiał on, że wspaniałe nowoczesne budowle Azji Środkowej nie są wcale dowodem na wielkie odrodzenie regionu, a raczej fanaberią lokalnych kacyków, którzy po rozpadzie ZSRR przechwycili państwowe majątki i dorobili się wielkich fortun. Z Timurem było podobnie, a wielkie wzbogacenie regionu Samarkandy nie przyczyniło się do długofalowego rozwoju Mawarannahru, co tylko pokazuje, że wszystkie te działania Timura były głównie zakrojonym na wielką skalę łupiestwem połączonym z równie wielkimi rzeziami.
Znacznie słuszniejsze wnioski dotyczące postaci Timura wysnuwa w swojej biografii tego władcy M. Małowist i czytelników zainteresowanych postacią krwawego zdobywcy wypada raczej odesłać do tamtej zwięzłej, ale merytorycznie lepszej rozprawy.
Tomasz Babnis
Jeśli ktoś pisze z jednej strony biografię Pelego, a z drugiej Timura, to trudno się po jego książce spodziewać solidnej monografii historycznej. Marozzi zestawia żywot mongolskiego zdobywcy z opisem własnej podróży do Azji Środkowej, co samo w sobie nie jest złym pomysłem, ale sprawia wrażenie uzupełniania trochę na siłę luk w materiale źródłowym. Autor znajduje się pod...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-02-01
Odnoszę wrażenie, że o historii Polski w epoce Jagiellonów późniejszej niż 1466 r. wiemy mało i ilekroć czytam jakąś książkę na ten temat, umacniam się w tym przekonaniu. Już szczególnie Jan Olbracht i Aleksander to władcy, na których temat dysponuję minimalną wiedzą. Tym bardziej się więc cieszę, że sięgnąłem po tę rozprawę, która bardzo dobrze opisuje meandry polskiej i papieskiej polityki wobec Turcji. Zapewne lektura wywrze pesymistyczne wrażenie na zwolennikach tezy o wielkomocarstwowej roli ówczesnej Rzeczypospolitej: w istocie nie była ona w stanie toczyć wojny z Turcją nawet w sojuszu z Węgrami, co siłą rzeczy wymuszało ciągłe przedłużanie rozejmów z imperium osmańskim. Jedyna podjęta na poważnie akcja ofensywna, czyli wyprawa bukowińska Jana Olbrachta, zakończyła się zaś kompletnym niepowodzeniem.
Książka pokazuje, jak skomplikowane były sprawy dyplomatyczne w ówczesnej Europie, jak interesy poszczególnych państw całkowicie zatarły uniwersalistyczne poczucie wspólnoty. Najgorzej wyszli na tym wszystkim Węgrzy, którzy skłóceni wewnętrznie zostali odizolowani na arenie międzynarodowej i nikt im nie pomógł, gdy spadł na nich najazd turecki. Nota bene nie pomógł też król Polski, co pokazuje, że nawet współpraca w ramach królestw jagiellońskich nie wyglądała wcale tak dobrze. Nie najlepsze to też świadectwo dla Zygmunta Starego, choć zarazem można by stwierdzić, że robił on wiele, by w przeddzień bitwy pod Mohaczem rozciągnąć rozejm z Turcją także na Węgry.
Bardzo udana książka, owoc solidnej pracy nad materiałem źródłowym oraz historiografią wielu krajów. Zwłaszcza ten drugi aspekt pozwala na przyjęcie szerokiego spojrzenia na wspomniane wydarzenia.
Tomasz Babnis
Odnoszę wrażenie, że o historii Polski w epoce Jagiellonów późniejszej niż 1466 r. wiemy mało i ilekroć czytam jakąś książkę na ten temat, umacniam się w tym przekonaniu. Już szczególnie Jan Olbracht i Aleksander to władcy, na których temat dysponuję minimalną wiedzą. Tym bardziej się więc cieszę, że sięgnąłem po tę rozprawę, która bardzo dobrze opisuje meandry polskiej i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-16
Znakomite studium włoskiej polityki w latach 1912-1922 to kolejna książka T. Witucha, którą z wielkim zainteresowaniem przeczytałem. Autor ten chętnie podejmuje mniej znane tematy historyczne związane z dziejami XIX i XX w. Praca opisuje przemiany włoskiej polityki wschodniej, która przez wywołanie ze względów prestiżowych wojny trypolitańskiej (1911-1912) ponownie otworzyła kwestię wschodnią, jak eufemistycznie określano plany rozbioru imperium osmańskiego. Będące w tym okresie pseudo-mocarstwem Włochy miały wielkie ambicje, do których pod żadnym względem nie dorastały. Kolonialna awantura i nadzieje na strefę kontroli w Anatolii wciągnęły Italię do wojny po stronie Ententy, ale efekty tych ustaleń okazały się opłakane, co po wojnie wywołało we Włoszech wrażenie upokorzenia. Co ciekawe, te same Włochy, które w 1911 r. zachowały się jak tradycyjne XIX-wieczne "mocarstwo imperialistyczne", rozpoczęły w 1919 r. nową politykę, której przejawem było poparcie udzielone rządowi kemalistowskiemu w Turcji. Wituch przedstawia też dobrze kulisy polityki mocarstw, która w trakcie I wojny światowej uległa istotnie dość daleko idącym modyfikacjom. Ład wersalski nie okazał się jednak trwały mimo tym zmianom, a zachowanie Wilsona wobec Włoch było wręcz żenujące. Jak podkreśla Autor, we wschodnich planach włoskich daje się dojrzeć przyczyny wielu późniejszych zjawisk na czele z przejęciem władzy przez Mussoliniego.
Tomasz Babnis
Znakomite studium włoskiej polityki w latach 1912-1922 to kolejna książka T. Witucha, którą z wielkim zainteresowaniem przeczytałem. Autor ten chętnie podejmuje mniej znane tematy historyczne związane z dziejami XIX i XX w. Praca opisuje przemiany włoskiej polityki wschodniej, która przez wywołanie ze względów prestiżowych wojny trypolitańskiej (1911-1912) ponownie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-10
Bardzo dobra rozprawa o polityce papieża Piusa II. Za jego pontyfikatu rola Europy Środkowej wzrosła ze względu na zagrożenie tureckie oraz problem porozumienia między Kościołem a husyckimi Czechami. Autor klarownie wyjaśnia funkcjonowanie papieskiej dyplomacji oraz problemy polityczne, przed którymi musiała stanąć w tym okresie. O sprawach polskich nie ma w tej książce zbyt wiele, ale trudne relacje między Kazimierzem Jagiellończykiem a Piusem II zostały wspomniane przy okazji polityki czeskiej papieża. Warto przeczytać, jeśli kogoś interesuje późne średniowiecze.
Bardzo dobra rozprawa o polityce papieża Piusa II. Za jego pontyfikatu rola Europy Środkowej wzrosła ze względu na zagrożenie tureckie oraz problem porozumienia między Kościołem a husyckimi Czechami. Autor klarownie wyjaśnia funkcjonowanie papieskiej dyplomacji oraz problemy polityczne, przed którymi musiała stanąć w tym okresie. O sprawach polskich nie ma w tej książce...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-11
Wbrew tytułowi książka dotyczy przede wszystkim znajomości języka tureckiego i relacji z Turcją, niemniej stanowi bardzo wartościowe studium na tytułowy temat. Autor skupił się głównie na epoce stanisławowskiej, gdy powstała polska szkoła dragomanów w Konstantynopolu, a zainteresowania orientalistyczne niektórych przedstawicieli polskich elit zyskiwały charakter naukowy. Reychmann wykonał znakomitą pracę, zbierając materiały wydane oraz pozostające w rękopisach. Dzięki temu zyskujemy bardzo szczegółowe studium, które wnosi zresztą - moim zdaniem - sporo w nasze zrozumienie ostatnich lat istnienia I Rzeczypospolitej. A na koniec - pół żartem, pół serio - można by jeszcze dostrzec pewne analogie między bałaganem w dzisiejszym polskim szkolnictwie wyższym a bałaganem w stanisławowskiej szkole dragomanów (choć ta druga miała wyższy stopień umiędzynarodowienia!).
Wbrew tytułowi książka dotyczy przede wszystkim znajomości języka tureckiego i relacji z Turcją, niemniej stanowi bardzo wartościowe studium na tytułowy temat. Autor skupił się głównie na epoce stanisławowskiej, gdy powstała polska szkoła dragomanów w Konstantynopolu, a zainteresowania orientalistyczne niektórych przedstawicieli polskich elit zyskiwały charakter naukowy....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-15
Kompetentnie napisana praca na temat prawosławia bizantyńskiego, greckiego i bałkańskiego. Ujęcie syntetyczne przewidziane chyba bardziej dla czytelnika słabo zaznajomionego z problematyką, niemniej na pewno przydatne. Początkowe partie książki są tak naprawdę skrótem historii Kościoła (niepodzielonego jeszcze), potem dopiero narracja wyraźniej się "orientalizuje", a potem dzieli na poszczególne państwa znajdujące się w kręgu oddziaływania tradycji bizantyńskiej. Układ chronologiczny pozwala lepiej uchwycić zachodzące przemiany, które w sferze kościelnej były ściśle związane ze sprawami wielkiej polityki oraz stopniowo zachodzącymi zmianami społecznymi i etnicznymi. Moim zdaniem do najciekawszych partii pracy należą te, w których pojawia się kwestia autokefalii i tzw. etnofiletyzmu, czyli zagadnień związanych z podziałami w ramach Cerkwi prawosławnej. Praca doprowadzona jest do drugiej dekady XXI w., zatem prezentuje dość aktualny stan rzeczy: ostatni rozdział może być wręcz uznany za rodzaj przewodnika po współcześnie istniejących Cerkwiach prawosławnych i unickich Bałkanów.
Tomasz Babnis
Kompetentnie napisana praca na temat prawosławia bizantyńskiego, greckiego i bałkańskiego. Ujęcie syntetyczne przewidziane chyba bardziej dla czytelnika słabo zaznajomionego z problematyką, niemniej na pewno przydatne. Początkowe partie książki są tak naprawdę skrótem historii Kościoła (niepodzielonego jeszcze), potem dopiero narracja wyraźniej się "orientalizuje", a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-29
Książka jest omówieniem kryzysu w okresie bizantyńskiego "krótkiego XI wieku" (1025-1081), a nie samej kampanii zakończonej bitwą pod Manzikert. Autor świetnie pokazuje w pracy, jak ogromne problemy miało wówczas Cesarstwo i że przegrana bitwa w 1071 r. nie była bynajmniej kluczowa. Problemy sukcesyjne i często zmieniający się, słabi władcy, walki wewnętrzne, zdrady wojsk najemnych, a do tego jeszcze klęski elementarne. Zdecydowanie okres po 1025 r. nie należał do łatwych. Bonarek bardzo duże znaczenie przypisuje wojnom domowym, które utrudniały Bizantyńczykom mobilizację sił, i właśnie w kryzysie władzy upatruje głównej przyczyny niepowodzeń Cesarstwa w walce z żywiołem tureckim. Swoją drogą, podczas lektury odniosłem wrażenie, że bizantyńskim przywódcom chyba po prostu nie przyszło do głowy, jak wielkim i jak odmiennym od poprzednich zagrożeniem może być dla ich panowania w Anatolii ekspansja turecka.
Tomasz Babnis
Książka jest omówieniem kryzysu w okresie bizantyńskiego "krótkiego XI wieku" (1025-1081), a nie samej kampanii zakończonej bitwą pod Manzikert. Autor świetnie pokazuje w pracy, jak ogromne problemy miało wówczas Cesarstwo i że przegrana bitwa w 1071 r. nie była bynajmniej kluczowa. Problemy sukcesyjne i często zmieniający się, słabi władcy, walki wewnętrzne, zdrady wojsk...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-05
Interesująca rozprawa, w której Autor pokazuje, że obraz Turków w literaturze polskiej XV-XVI w. nie był wcale aż taki negatywny, a obok nawoływań do antytureckiej krucjaty (bardzo mało zresztą skutecznych, jako że pokój z Turcją zachowywała Rzeczpospolita przez cały omawiany okres) pojawiało się sporo tekstów wskazujących na rzeczywiste zainteresowanie Polaków problematyką turecką, czy szerzej muzułmańską. Polskie piśmiennictwo poświęcone tym zagadnieniom zostało zaprezentowane na tle europejskim, które Autor omówił w rozdziale I (trochę ogólnikowo, ale rozumiem - to ma być tylko punkt odniesienia dla publikacji polskich). Dokładnie zostały za to omówione kwestie bibliologiczne, tzn. obecność starodruków o tematyce tureckiej w księgozbiorach z epoki oraz we współczesnych polskich bibliotekach. Uwaga, że największe ślady czytania mają nie wzywające do wojny z Turkami mowy, ale właśnie utwory opowiadające o Turcji w sposób rzeczowy i konkretny, odpowiadające na rzeczywiste zainteresowanie polskich "warstw czytających". Książka przedstawia bardzo ciekawe wnioski, przy czym jakoś zabrakło mi w niej konstatacji, że to nie ten pokojowy czas XV-XVI w. wpłynął w Polsce na postrzeganie imperium osmańskiego, ale późniejsze wojny XVII w., które tamten wcześniejszy czas odsunęły w niepamięć.
Tomasz Babnis
Interesująca rozprawa, w której Autor pokazuje, że obraz Turków w literaturze polskiej XV-XVI w. nie był wcale aż taki negatywny, a obok nawoływań do antytureckiej krucjaty (bardzo mało zresztą skutecznych, jako że pokój z Turcją zachowywała Rzeczpospolita przez cały omawiany okres) pojawiało się sporo tekstów wskazujących na rzeczywiste zainteresowanie Polaków problematyką...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-02-13
Bardzo długo czytałem tę książkę, ponieważ robiłem z niej obszerne notatki (w sumie 14 stron!), ale trud ten wydał pewne owoce, ponieważ po zapoznaniu się z "Burzliwymi dziejami kalifatu bagdadzkiego" moja wiedza o świecie muzułmańskim i Bliskim Wschodzie w ogóle znacznie wzrosła. Uporządkowałem swoje wiadomości nie tylko o samym kalifacie abbasydzkim (750-1258), ale także o wielu innych zagadnieniach związanych z dziejami tego obszaru w średniowieczu: podbojem Iranu, powstaniem formalnie tylko od Bagdadu zależnych państw w prowincjach, ekspansją Turków i Mongołów, wreszcie bogatą kulturą muzułmańską tej doby. Dzięki tej pracy lepiej zrozumiałem pewne aspekty dziejów Bizancjum czy wypraw krzyżowych.
Hauziński rozpoczyna swoją książkę od powstania islamu. Pierwszy rozdział mówi o początkach tej religii, o tzw. kalifach prawowiernych oraz o Umajjadach, pierwszej dynastii kalifów. Od rozdziału drugiego tematem są już Abbasydzi, którzy w połowie VIII wieku obalili Umajjadów i stworzyli nowe imperium z centrum w Mezopotamii. W dalszej części książki Autor w układzie chronologicznym przedstawia kolejnych władców, ich politykę, podboje i klęski, a także inicjatywy w dziedzinie religii i szeroko rozumianej kultury. Z czternastu rozdziałów dwa (IX i XIV) poświęcone są stricte dziejom kultury i nauki muzułmańskiej w średniowieczu, natomiast w pozostałych dominują wojny i wielka (lub mniejsza, bo tylko haremowa) polityka. Granice rozdziałów wyznaczają ważkie wydarzenia polityczne takie jak przejmowanie kontroli nad kalifatem przez kolejne bliskowschodnie dynastie.
Książka nie jest może nazbyt łatwa w odbiorze choćby przez nagromadzenie dużej liczby arabskich nazw własnych (że też ci kalifowie nie mogli nosić jakichś bardziej różniących się imion!?). Gdyby nie to, że na końcu zamieszczone są tablice genealogiczne, to nie dałoby się tego w ogóle czytać, ale dzięki sięganiu co jakiś czas na do tych aneksów można się jakoś połapać. Hauziński bardzo chętnie, chyba aż za chętnie cytuje obszerne, czasem po kilka stron liczące, passusy ze źródeł muzułmańskich, a także z różnych opracowań współczesnych. W moim odczuciu mogłoby być tych wstawek mniej, choć akurat źródła arabskie są mało u nas znane, więc jest to jakieś uzasadnienie dla ich obszernego cytowania. Książka niewątpliwie wymaga uważnej lektury, bo można się łatwo zgubić. Ale na pewno warto po nią sięgnąć, gdyż pozwala lepiej zrozumieć średniowiecze. Tak muzułmańskie, jak i europejskie.
Tomasz Babnis
Bardzo długo czytałem tę książkę, ponieważ robiłem z niej obszerne notatki (w sumie 14 stron!), ale trud ten wydał pewne owoce, ponieważ po zapoznaniu się z "Burzliwymi dziejami kalifatu bagdadzkiego" moja wiedza o świecie muzułmańskim i Bliskim Wschodzie w ogóle znacznie wzrosła. Uporządkowałem swoje wiadomości nie tylko o samym kalifacie abbasydzkim (750-1258), ale także...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-19
Ta książka tureckiego archeologa jest krótkim i popularyzatorskim ujęciem dziejów Troi, miasta mitu i archeologii. Autor opisuje dzieje dziesięciu kolejnych ośrodków miejskich, które nosiły nazwę Troja. Omawia też pokrótce treść "Iliady" Homera oraz zapoczątkowane przez H. Schliemanna i kontynuowane przez innych badaczy wykopaliska. Książka zawiera dużą liczbę ładnych zdjęć współczesnych oraz różnego rodzaju rekonstrukcji i planów. Wyraźna jest natomiast w książce tendencja do forsowania tureckiego poglądu na Troję, to znaczy silnego wiązania jej z Anatolią przy jednoczesnym osłabianiu jej przynależności do kojarzonego z cywilizacją grecką świata egejskiego. Na tę tendencję zwrócił już przed laty uwagę w "Cieniu Minotaura" J. Ciechanowicz i jak widać utrzymuje się ona w Turcji cały czas.
Ta książka tureckiego archeologa jest krótkim i popularyzatorskim ujęciem dziejów Troi, miasta mitu i archeologii. Autor opisuje dzieje dziesięciu kolejnych ośrodków miejskich, które nosiły nazwę Troja. Omawia też pokrótce treść "Iliady" Homera oraz zapoczątkowane przez H. Schliemanna i kontynuowane przez innych badaczy wykopaliska. Książka zawiera dużą liczbę ładnych zdjęć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-27
Sporo jest na naszym rynku wydawniczym publikacji na temat wypraw krzyżowych, ale stosunkowo niewiele z nich opiera w pełni wykorzystuje źródła arabskie. Książka M. Gajca jest oparta właśnie o kroniki powstałe w kręgu muzułmańskim. Tematyka pracy: Syria w okresie przed 1097 rokiem pozwala lepiej zrozumieć sukces krzyżowców i jako taka stanowi dobry wstęp do lepszego zrozumienia sytuacji polityczno-militarnej na Bliskim Wschodzie w tym okresie. Autor zaczyna od przedstawienia ekspansji Turków seldżuckich i klęski, jaką zadali oni w roku 1071 wojskom bizantyńskim. W dalszych rozdziałach analizuje sytuację polityczną w samej Syrii, gdzie ścierały się interesy Bizancjum, Seldżuków, Fatymidów oraz różnych mniejszych lokalnych organizmów państwowych. Gajec zwraca uwagę na wewnętrzne rozbicie świata muzułmańskiego i na wyjątkową słabość Syrii pod koniec XI wieku. To ważny głos w kontekście sukcesu I krucjaty. Książka przygotowana jest fachowo i zasługuje na wysoką ocenę. Mam nadzieję, że piszący na temat wypraw krzyżowych historycy polscy będą po tę monografię sięgać.
Tomasz Babnis
Sporo jest na naszym rynku wydawniczym publikacji na temat wypraw krzyżowych, ale stosunkowo niewiele z nich opiera w pełni wykorzystuje źródła arabskie. Książka M. Gajca jest oparta właśnie o kroniki powstałe w kręgu muzułmańskim. Tematyka pracy: Syria w okresie przed 1097 rokiem pozwala lepiej zrozumieć sukces krzyżowców i jako taka stanowi dobry wstęp do lepszego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-10-27
W badaniach nad relacjami polsko-tureckimi szczególne miejsce zajmują wojny, podczas gdy inne aspekty, takie właśnie jak wymiana gospodarcza między obydwoma państwami, są nieraz marginalizowane. Oczywiście materiały źródłowe do takich badań są niekompletne i trudno w oparciu o nie wyciągać wnioski uogólniające (nie sposób choćby ustalić wielkości tureckiego eksportu do Polski), niemniej temat zasługuje na opracowanie, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę wielki wpływ Orientu na staropolskie stroje czy słownictwo.
Dziubiński analizuje w swojej książce okres trzech wieków, w ramach którego wydzielić można kilka podokresów wyznaczanych przede wszystkim przez sytuację międzynarodową Rzeczypospolitej. Do 1648 r. handel z Turcją rozwijał się pomyślnie, wzbogacając głównie dwa miasta: Lwów oraz Kamieniec Podolski. Później ciągłe wojny, a następnie uzależnienie Rzeczypospolitej od Rosji znacznie utrudniły wymianę gospodarczą z Imperium Osmańskim. Podejmowane w epoce stanisławowskiej próby ożywienia handlu tureckiego przez założenie polskiej kompanii handlowej były mocno spóźnione, podobnie jak brak stałego polskiego przedstawiciela w Stambule. W sumie czynniki rządzące Rzecząpospolitą zachowywały się w stosunkach z Turcją w sposób bardzo nierozsądny i polityka gospodarcza jest tego dobrym przykładem.
Dziubiński bazuje w swej pracy przede wszystkim na archiwaliach, ale wykorzystuje też staropolskie teksty na temat państwa osmańskiego, między innymi wydane niedawno w ramach serii Orientalia Polonica dzieła Marcina Paszkowskiego ("Dzieje tureckie i utarczki kozackie z Tatary...") oraz Józefa Mikoszy ("Obserwacje polityczne Państwa Tureckiego..."). Jednym z plusów tej książki było wskazanie niemałej liczby turcyzmów w języku polskim, które są chyba najważniejszą pamiątką po czasach, gdy to właśnie Turcja była jednym z naszych kluczowych partnerów handlowych.
Tomasz Babnis
W badaniach nad relacjami polsko-tureckimi szczególne miejsce zajmują wojny, podczas gdy inne aspekty, takie właśnie jak wymiana gospodarcza między obydwoma państwami, są nieraz marginalizowane. Oczywiście materiały źródłowe do takich badań są niekompletne i trudno w oparciu o nie wyciągać wnioski uogólniające (nie sposób choćby ustalić wielkości tureckiego eksportu do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-07
Rok 1683 kojarzymy głównie z odsieczą wiedeńską i zwycięstwem Jana III Sobieskiego nad Turkami. Czy jednak słusznie? I tak i nie. W książce J. Sachslehnera czytamy bowiem nie tylko o wrześniowym starciu pod Wiedniem, ale o przebiegu całego tego roku w habsburskiej stolicy. Jest to zatem bardzo udane połączenie różnych wątków: wielkiej polityki mocarstw, życia codziennego XVII-wiecznej metropolii, wojny Turcji z koalicją państw chrześcijańskich. Autor książki wykorzystał bardzo obszerną literaturę przedmiotu (także polską, co nie jest bynajmniej regułą w przypadku badaczy niemieckich!) i odmalował bardzo ciekawą panoramę wydarzeń w tym bardzo ważnym dla dziejów Europy roku.
"Wiedeń 1683" to swego rodzaju kalendarium, w którym tureckie oblężenie i odsiecz wojsk sprzymierzonych to tylko ważna, acz wcale nie najważniejsza część. Punktem wyjścia jest wiedeńska zima i walki z powstaniem węgierskim Thökölyego, potem pojawia się zagrożenie tureckie i dyplomatyczne działania cesarza Leopolda I, by zmontować przeciw najazdowi z południa sojusz obronny. Następnie wojska Kara Mustafy dochodzą pod Wiedeń, dokładnie i nie bez straszliwego realizmu opisane zostaje oblężenie miasta. Wreszcie docieramy do punktu kulminacyjnego w postaci zwycięskiej bitwy wojsk sprzymierzonych nad Turkami. To jednak nie koniec, ponieważ Sachslehner opisuje także dalszą część kampanii przeciw Turkom, docierając aż do zamordowania Kara Mustafy w Belgradzie.
Moim zdaniem "Wiedeń 1683" to jedna z lepszych w ostatnich latach publikacji popularnonaukowych o XVII wieku. Autor miał dobry pomysł, by oprzeć się na schemacie kalendarzowym i naszkicował dzieje jednego roku w dziejach stolicy Austrii. Połączenie różnych wątków sprawia, że książka ukazuje obraz bardzo szeroki, zniuansowany i uwzględniający różne perspektywy. Bardzo doceniony jest tutaj Karol Lotaryński, wódz wojsk niemieckich w wiedeńskim starciu. Spojrzenie polskie również jest w pracy Sachslehnera ujęte, dobrze komponuje się z niemieckim i - jeśli tak można rzecz - tureckim. Gdybym mógł krótko określić najistotniejszy punkt tej monografii, napisałbym, że to wyjęcie odsieczy wiedeńskiej z kontekstu wyłącznie polskiego i przydzielenie mu należytego miejsca w dziejach powszechnych nowożytnej Europy.
Tomasz Babnis
Rok 1683 kojarzymy głównie z odsieczą wiedeńską i zwycięstwem Jana III Sobieskiego nad Turkami. Czy jednak słusznie? I tak i nie. W książce J. Sachslehnera czytamy bowiem nie tylko o wrześniowym starciu pod Wiedniem, ale o przebiegu całego tego roku w habsburskiej stolicy. Jest to zatem bardzo udane połączenie różnych wątków: wielkiej polityki mocarstw, życia codziennego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-09
"Historia Turków" Jeana-Paula Roux to synteza o olbrzymim zakresie obejmującym dzieje różnych ludów turkijskich (będę używał tego terminu) na przestrzeni blisko dwóch tysiącleci. Okładka z tureckim fezem raczej wprowadza w błąd, bowiem to nie Turcja i jej mieszkańcy są głównym punktem odniesienia dla francuskiego Autora. Ważniejsza jest Eurazja i rozrzucone po niej po dziś dzień ludy turkijskie tak różne jak Tatarzy, Jakuci, Ujgurowie, czy Azerowie. Roux, antropolog, bardzo interesuje się tradycjami ludowymi, które przetrwały wśród tych ludów, zawsze więc stara się podkreślać to, co je łączy, a więc te dawne obyczaje, specyficzny aglutynacyjny język, czy różnego rodzaju tendencje do asymilowania ludów sąsiednich czy podbitych.
Ogrom materiału sprawia, że książka w wielu miejscach jest niezwykle pobieżna, w niektórych popełnia błędy faktograficzne, a w jeszcze innych jego tezy są bardzo ryzykowne (choćby w kwestii przyczyn sukcesów, a potem upadku Turcji Osmańskiej). Co jeszcze dziwniejsze, mimo bardzo szerokich granic tej syntezy Autor włącza w jej zakres wiele kwestii niezwiązanych stricte z ludami turkijskimi, choćby kwestie najazdów mongolskich (Mongołowie nie są przecież, w przeciwieństwie do Tatarów, ludem turkijskim), a także dzieje krajów, w których rządy sprawowały dynastie choćby częściowo tureckie, a więc Persję Safawidów i Kadżarów oraz Indie Wielkich Mogołów. Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby skupienie się na sprawach ściśle turkijskich, a tylko marginalne wspomnienie o tamtych. Moim zdaniem wygląda to trochę tak, jakby Autor chciał do swojej książki wpakować wszystko, co dla francuskiego odbiorcy jest w jakimś stopniu znane, po czym triumfalnie zakrzyknąć, że ma to jakiś związek z Turkami.
Na pewno zaletą tej książki jest powiązanie różnych ludów turkijskich w jedną całość, zwrócenie uwagi na łączące je elementy wspólne. Z polskiej perspektywy państwo tureckie przysłania pozostałe ludy turkijskie tak bardzo, że niemal wcale nie ma świadomości ich istnienia (sprawdzałem to ostatnio na polskiej młodzieży). "Historia Turków" pozwala więc lepiej pewne rzeczy uszeregować i zobaczyć powiązania, które w dzisiejszym świecie granic, które pocięły Eurazję, mogą się wydawać nieoczywiste. Natomiast na polskim rynku wydawniczym dostępnych jest dużo pozycji, które w sposób lepszy i konkretniejszy opisują różne zagadnienia podjęte przez Jeana-Paula Roux. Dobrze więc połączyć tę bardzo szeroko zakrojoną syntezę z różnymi opracowaniami szczegółowymi.
Tomasz Babnis
"Historia Turków" Jeana-Paula Roux to synteza o olbrzymim zakresie obejmującym dzieje różnych ludów turkijskich (będę używał tego terminu) na przestrzeni blisko dwóch tysiącleci. Okładka z tureckim fezem raczej wprowadza w błąd, bowiem to nie Turcja i jej mieszkańcy są głównym punktem odniesienia dla francuskiego Autora. Ważniejsza jest Eurazja i rozrzucone po niej po dziś...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-05-28
Tematyka środkowoazjatycka jest bardzo słabo obecna w polskich badaniach naukowych oraz w polskiej dydaktyce uniwersyteckiej. Dzieje cywilizacji Wielkiego Stepu zwykle pomija się milczeniem, wzmiankując o nich tylko z rzadka, gdy akurat przedstawia się ich najazdy na Europę (casus Hunów w wieku V czy Mongołów w wieku XIII). Tymczasem to ludy tego właśnie obszaru przez wiele wieków tworzyły swoisty pomost między cywilizacjami Europy oraz Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Jednym z takich ludów byli właśnie Turcy (vel Turkuci), którzy między VI a VIII wiekiem stworzyli dwa imperia (kaganaty), które dominowały na ogromnych obszarach Azji Środkowej i prowadziły wojny z innymi ówczesnymi imperiami: Chinami, Persją, czy kalifatem muzułmańskim.
Lew Gumilow to badacz należący do szkoły rosyjskiej orientalistyki, która bardzo wiele zrobiła dla poznania ludów ałtajskich. Pod względem merytorycznym jego książka stoi na wysokim poziomie. Wykorzystane zostały głównie prace uczonych rosyjskich, ale Gumilow sięga też często po publikacje zachodnie, i jedne i drugie zresztą krytykując. W pracy powstałej w okresie stalinowskim można by się spodziewać większego nacisku na propagowanie koncepcji historiografii marksistowskiej, negatywnego nastawienia do wszystkiego, co zachodnie, a wcale tak nie jest, a Autor posługuje się ładnym stylem, ponadto zaś zdarza mu się użyć łacińskiego powiedzenia.
„Dzieje dawnych Turków” podzielone są na dwie części, opisujące odpowiednio pierwszy i drugi kaganat Turkutów. Narracja ułożona jest chronologicznie i ujmuje wiele zagadnień. Bynajmniej nie tylko wojny i relacje dyplomatyczne z Iranem, Chinami, czy Tybetem. Autor próbuje rekonstruować system społeczny kaganatu, przedstawia jego kulturę oraz religię. Ten ostatni wątek jest tu godny podkreślenia, bowiem Turcy, którzy byli początkowo animistami, przyjęli w pewnym momencie manicheizm jako religię państwową swojego imperium. Niewiele mamy po polsku prac na temat wczesnośredniowiecznych ludów tej części Azji, a trzeba pamiętać, jak wielką rolę – w innej części świata – przyszło jeszcze ich potomkom odegrać.
Tomasz Babnis
Tematyka środkowoazjatycka jest bardzo słabo obecna w polskich badaniach naukowych oraz w polskiej dydaktyce uniwersyteckiej. Dzieje cywilizacji Wielkiego Stepu zwykle pomija się milczeniem, wzmiankując o nich tylko z rzadka, gdy akurat przedstawia się ich najazdy na Europę (casus Hunów w wieku V czy Mongołów w wieku XIII). Tymczasem to ludy tego właśnie obszaru przez wiele...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-27
O drugim tomie "Wojny polsko-tureckiej w latach 1672-1676" mogę powiedzieć to samo, co o pierwszym. Świetne i bardzo szczegółowe opracowanie tematu. Nie brak tu ani narracji o tematyce stricte militarnej, jak i dokładnej analizy polityki wewnętrznej państw biorących udział w konflikcie. Bardzo udane jest też włączenie tej wojny w kontekst ówczesnej rywalizacji między Francją a Habsburgami o hegemonię w Europie. Zagadnienia dyplomatyczne są w tej części chyba jeszcze ważniejsze niż w pierwszej. Czytelnik może się dowiedzieć nie tylko o tym, jak wyglądały zmagania Polski z Turcją, ale też o tym, jakie miejsce zajmowała w nich Ukraina, jak do tego konfliktu ustosunkowała się Rosja i dlaczego tak właściwie mimo wspaniałej wiktorii chocimskiej nie udało się Rzeczypospolitej odzyskać Podola w latach 70. siedemnastego stulecia. Bardzo udana publikacja, ze wszech miar godna polecenia.
Tomasz Babnis
O drugim tomie "Wojny polsko-tureckiej w latach 1672-1676" mogę powiedzieć to samo, co o pierwszym. Świetne i bardzo szczegółowe opracowanie tematu. Nie brak tu ani narracji o tematyce stricte militarnej, jak i dokładnej analizy polityki wewnętrznej państw biorących udział w konflikcie. Bardzo udane jest też włączenie tej wojny w kontekst ówczesnej rywalizacji między...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka Łukawskiego jest syntetycznym zarysem dziejów Azji Środkowej od czasów najdawniejszych po przejęcie władzy przez bolszewików. Ze względu na ogrom materiału Autor musiał się oprzeć przede wszystkim na ustaleniach innych badaczy, więc siłą rzeczy większa część rozprawy ma charakter mocno odtwórczy i bazuje na publikacjach rosyjskich. Łukawski w swoich badaniach zajmował się głównie Polakami na Syberii i chyba tym polskim tropem "dotarł" też do Azji Środkowej. Rzeczywiście, o obecności naszych rodaków w tym regionie świata mamy tu całkiem sporo informacji, natomiast wiele innych tematów omówionych zostało naprawdę pobieżnie, głównie - jak już wspomniałem - uczonymi rosyjskimi. Stąd można czasem odnieść wrażenie, że związki z Rosją, a potem carski podbój Turkiestanu to najważniejsze wydarzenie w dziejach całego regionu. Książka jest lepsza i bardziej szczegółowa dla historii XIX w. i tutaj rzeczywiście dobrze spełnia rolę syntezy, jednak dla wcześniejszego okresu jest nazbyt pobieżna.
Książka Łukawskiego jest syntetycznym zarysem dziejów Azji Środkowej od czasów najdawniejszych po przejęcie władzy przez bolszewików. Ze względu na ogrom materiału Autor musiał się oprzeć przede wszystkim na ustaleniach innych badaczy, więc siłą rzeczy większa część rozprawy ma charakter mocno odtwórczy i bazuje na publikacjach rosyjskich. Łukawski w swoich badaniach...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to