-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel14
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Za darmo umarło- takim mottem na co dzień posługuje się ich ojciec, dlatego gdy senior rodu ni z tego ni z owego udzielić pożyczki na rozkręcenie własnych biznesów swoim dzieciom, Maria oraz Piotr węszą jakiś podstęp. Maria dotychczas pracowała jako księgowa, marzyła jednak o otworzeniu własnej restauracji. Piotr z kolei pokusił się na stworzenie salonu fryzjersko- kosmetycznego. Jako że sprawa tajemniczej pożyczki spędza sen z powiek twardo stąpającej po ziemi Marii, rodzeństwo postanawia wynająć detektywa. Tak oto trafiają na Matyldę Dominiczak, kobietę potrafiącą znaleźć dowody na niemalże wszystko.
W międzyczasie pojawia się w tej historii także trup... a potem ciała nie ma.
Olga Rudnicka jako autorka jest znana z dużej dawki humoru, zakręconych postaci oraz nieźle skomplikowanych wydarzeń. Znam jej twórczość nie od dziś, tak samo jak i zapewne Wy.
Chyba każdy z nas marzy o pracowaniu na własny rachunek, stworzeniu czegoś własnego, byciu samemu sobie szefem; z comiesięcznych wypłat raczej nie można zbyt szybko spełnić swych rojeń, ale zdecydowanie umożliwi to solidny przelew od ojca. Ojca, który do tej pory stosował tzw. "transakcje wiązane", nawet jeżeli chodzi o własne dzieci. Stare jak świat coś za coś. W tym wypadku jego motywy nie są widoczne na pierwszy rzut oka, co nie pomaga rodzeństwu przestać się martwić o dopiero co otworzone własne biznesy. Ale, ale! Od czego są detektywi... ?
Książki pani Rudnickiej zawsze biorę w ciemno; są zazwyczaj tak wypełnione zabawnymi, wręcz absurdalnymi sytuacjami, że stanowią dla mnie idealne oderwanie od problemów dnia codziennego. Czytając opinie na temat owej książki zauważyłam, iż wiele z nich jest na nie. Dlaczego? Ponoć autorka przesadza, powtarzając w kółko ten sam schemat- dużo dziwnych zbiegów okoliczności, humoru, który w końcu może się przejeść, no i oczywiście absurdu. Wiecie, po części muszę się z nimi zgodzić- po kilku ostatnich lekturach spod pióra naszej rodaczki nie spodziewam się już raczej żadnego WOW. Teraz sięgam po twórczość pani Olgi główne po to, aby oderwać się od poważnych książek, dać głowie trochę odpocząć. I fakt faktem, że w kolejnych utworach zmieniają się właściwie tylko postacie oraz wydarzenia, ale reszta jest do siebie niemal bliźniaczo podobna. Trochę wygląda to jak pisanie na zamówienie.
Co by nie mówić, Byle do przodu czytało mi się dobrze i szybko, jak zawsze. I może nie tyle zainteresowały mnie knowania seniora rodu, co sprawa z eks dziewczyną obecnego partnera Marii. Ale o szczegółach pewnie dowiemy się w kolejnej części...
Dla osób, które jeszcze twórczości pani Rudnickiej nie znają, ta książka będzie jak znalazł; z kolei ci, którzy mają na czytelniczym koncie kilka jej utworów, mogą być rozczarowani.
Za darmo umarło- takim mottem na co dzień posługuje się ich ojciec, dlatego gdy senior rodu ni z tego ni z owego udzielić pożyczki na rozkręcenie własnych biznesów swoim dzieciom, Maria oraz Piotr węszą jakiś podstęp. Maria dotychczas pracowała jako księgowa, marzyła jednak o otworzeniu własnej restauracji. Piotr z kolei pokusił się na stworzenie salonu fryzjersko-...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mamy XXI wiek; wiek, w którym nie tylko technologia ruszyła z kopyta do przodu, ale również podejście do zarządzania swoimi uczuciami, do relacji damsko- męskich. Teraz nie trzeba spotykać się od kilku miesięcy, ba, nie trzeba nawet wchodzić w związek z drugą osobą, aby pójść do łóżka- wystarczy jedynie zainstalować aplikację jakiegoś sławnego portalu randkowego i kłopot z głowy. Uczucia poszły do lamusa, a światem rządzi seks. AŻ, a może TYLKO, seks?
Michał, Anka, Julia, Martyna, Xavier, Grzesiek, Iwonka- zwykli ludzie. Niektórzy z nich znają się między sobą, inni nie mają o sobie pojęcia. A jednak coś ich łączy- sens zamknięty w podstawowych potrzebach seksualnych.
Oj, czekałam na kolejną książkę pana Favre. Po Lunatykach nazwisko tego polskiego autora trafiło na listę moich ulubionych pisarzy. I oto wreszcie jest! Książka o innym zabarwieniu, innej rzeczywistości, a jednak... a jednak idealnie obrazująca nasz świat dzisiejszy. Zresztą, to już druga lektura nawiązująca do stosunków międzyludzkich (tak, dwuznaczność zamierzona)- pamiętacie jeszcze, niedawno pisałam o #To o nas Piotra C.
Pan Favre przedstawia nam grupę bohaterów, początkowo zupełnie ze sobą niezwiązanych (o czym wspominałam wyżej)- samotną matkę Iwonę, niewinną Julkę, Rakietę- Ankę, szukającego miłości Michała, zadurzonego w koleżance z roku (btw. Rakiecie) Grześka, bogatego i żyjącego pod dyktando ojca Xaviera, a także "biurwę" Martynę. Każda z tych osób wykorzystuje seks do własnych celów, różnią się także sposoby ich patrzenia na ów aspekt. Dla jednych zbliżenie stało się celem samym w sobie, dla drugich stanowi sposób na osiągnięcie tego, czego pragną, zaś jeszcze inni poprzez wykorzystanie w ten sposób drugiej osoby podnoszą własną samoocenę. W końcu w dzisiejszych czasach tamy puściły, a najważniejszy jest wygląd, prawda?
Początkowo wydawało mi się, że grupa stworzonych przez autora postaci to po prostu przypadkowy zlepek osób, które gdzieś tam kiedyś i w nie do końca jasnych okolicznościach mogły na siebie trafić. A poprzez ukazanie ich bez owijania w bawełnę miał ponoć (w moim mniemaniu) wyśmiać dzisiejsze, ludzkie priorytety. Ale nie do końca tak jest. Bohaterowie, którzy -wydawałoby się- są zadowoleni z życia i ogromnej roli, jaką odgrywa w nim seks, okazali się... inni. Każdy z nich ma własną, często nieprzyjemną historię do opowiedzenia. I to właśnie -co zdumiewające- w seksie odnajdują ucieczkę od trosk.
Może po części chodzi też o to, że każdy człowiek po cichutku marzy o miłości, ale jeżeli został raz a poważnie zraniony, to później kieruje się do tzw. podstawie życia- zaspokojenia popędu seksualnego.
Co jak co, ale To tylko seks udał się panu Favre znakomicie; zdecydowanie wbił się w dzisiejszy rynek i myślę, że owa lektura powinna zostać dostrzeżona.
Mamy XXI wiek; wiek, w którym nie tylko technologia ruszyła z kopyta do przodu, ale również podejście do zarządzania swoimi uczuciami, do relacji damsko- męskich. Teraz nie trzeba spotykać się od kilku miesięcy, ba, nie trzeba nawet wchodzić w związek z drugą osobą, aby pójść do łóżka- wystarczy jedynie zainstalować aplikację jakiegoś sławnego portalu randkowego i kłopot z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Każda z nas chce być dla swojego mężczyzny tą jedyną, wyjątkową kobietą, przy której będzie odczuwał nieustanne szczęście i zadowolenie z życia. Pragniemy, aby kochał nas na zawsze. Tylko czy w przypadku niektórych panów owo "na zawsze" trwa aż do śmierci... ?
Trzy eks panie K. miały wiele powodów, aby się nawzajem nienawidzić- w końcu każda z nich, po kilku latach szczęścia u boku Mikołaja, była wymieniana na "lepszy model". I młodszy, oczywiście. Ach, to kochliwe serce... ! Winy upatrywały (oczywiście, jakżeby inaczej) w sobie nawzajem, nie w byłym już mężu. I choć starały się na siebie nie trafiać, to w tak małym miasteczku było to o tyle trudne, co wręcz niemożliwe.
Feliks był fryzjerem każdej z pań K., ale i przyjacielem. To jemu opowiadały o początkach miłości, jemu wypłakiwały się na ramieniu po porzuceniu. Ostatecznie w jego obecności złorzeczyły na aktualną żonę Mikołaja. I to właśnie Feliks stanął na wysokości zadania, sądnego dnia przyjmując w salonie Wiktorię, Izabelę i Monikę. I poniekąd dzięki niemu nawiązała się przyjaźń między kobietami.
Nie zapominajmy jednak, że dalsze losy bohaterek to również jego sprawka...
Czasem warto odsapnąć po górze thrillerów przy książce obyczajowej; lektura smakuje wtedy o wiele wyborniej. Dlaczego wybrałam akurat Zmowę byłych żon? Cóż, czułam, że będzie to jedna z tych słodko- gorzkich opowieści, które zarówno bawią, jak i skłaniają do pewnych refleksji. Strzał w dziesiątkę.
(...) człowiek musi dokonywać wielu wyborów, by w nadmiarze wszystkiego nie przegapić tego, co cenne.
Fabuła toczy się głównie wokół trzech eks pań K., ich powolnym nawiązywaniu relacji, a wreszcie wspólnym układaniu życia. Z drugiej strony czytelnika czeka niespodzianka, bowiem nieoczekiwanie w tej historii pojawia się grupa innych postaci, teoretycznie zupełnie z życiem kobiet niezwiązanych- Kornel, Manuela, Magda, Bejbi, Scenarzysta, Aleks, Maks oraz Wanda, zwana przez wszystkich po prostu Piekarzową. Zastanawiało mnie, dlaczego te dwie rzeczywistości nijak się nie przecinają; że tam, gdzie np. Wiktoria, nie ma wiecznie ciekawskiej pani Wandzi. Odpowiedź przychodzi dopiero na końcu...
Ach, zapomniałam Wam wspomnieć, że trzy główne bohaterki postanawiają w końcu odegrać się na wiarołomnym mężu, szykując nie lada zemstę. I dobrze swego czasu rzekł fryzjer Feliks- życie jest za krótkie na trzymanie w sobie złości. Lepiej odpuścić, iść dalej, być zwyczajnie szczęśliwym.
Wspominałam, iż ta pozycja bawi. Pewnie domyślacie się, że chodzi głównie o perypetie naszych drogich eks pań K. Pisałam też, że skłania do refleksji. Otóż tutaj powołuję się ponownie na słowa Feliksa. Ludzie, mamy tak mało czasu tu, na ziemi, a skupiamy się tylko na negatywnych aspektach tej naszej egzystencji. Latami nienawidzimy sąsiada, listonosza albo siostrę za ich mniejsze bądź większe przewiny. Gdzieś kiedyś wyczytałam, że jeśli planujesz wstąpić na drogę zemsty, od razu wykop dwa groby- dla wroga i dla siebie. Prawdziwe? Wiem, niektórych rzeczy nie da się wybaczyć; można jednak starać się obsesyjnie o nich nie myśleć, dać sobie odetchnąć. Wykasować numer tej osoby z telefonu, nie poświęcać jej ani sekundy Twojego dobrego humoru. A nuż będzie lepiej... ?
Rozczytuję się w powieściach obyczajowych, a doceniam szczególnie takie, które albo wywołały łzy i ogólny kac po zakończeniu lektury, albo miały nietuzinkowe zakończenie, odbiegające od tego, co nam znane. Utwór pani Jeromin- Gałuszki należy zdecydowanie do tej drugiej grupy. Zakończenie było czystym zaskoczeniem, wzbudziło we mnie głęboki żal, że książka już pokazała mi swoją ostatnią stronę...
Zmowa byłych żon sprawi, że na chwilę oderwiecie się od szarości dnia codziennego. Da Wam jednak coś więcej- na pewne sprawy popatrzycie inaczej. W końcu życie jest za krótkie, prawda?
Każda z nas chce być dla swojego mężczyzny tą jedyną, wyjątkową kobietą, przy której będzie odczuwał nieustanne szczęście i zadowolenie z życia. Pragniemy, aby kochał nas na zawsze. Tylko czy w przypadku niektórych panów owo "na zawsze" trwa aż do śmierci... ?
Trzy eks panie K. miały wiele powodów, aby się nawzajem nienawidzić- w końcu każda z nich, po kilku latach...
Szesnaste urodziny ma się w życiu tylko raz; nic dziwnego, że Hannah chciała zaprezentować się koleżankom z jak najlepszej strony. Szczególnie, że od niedawna należała do szkolnej świty najpopularniejszych dziewczyn, tworzonej dotychczas przez Lauren oraz Ronni. Przeszkodą w zrobieniu wystrzałowej, urodzinowej imprezy jest wyłącznie matka dziewczyny, Kim, pragnąca za wszelką cenę być idealną rodzicielką, a tym samym od razu ustalającą zasady- zero alkoholu, chłopaków i narkotyków. Skoro jednak szesnastkę ma się raz, kto przestrzegałby zakazów rodziców... ?
Ronnie, jedna z nowych przyjaciółek Hannah, odurzona alkoholowo- narkotykową mieszanką, upada na szklany stolik, który pod wpływem jej ciężaru roztrzaskuje się. Jej ciało jest w wielu miejscach poranione, najgorzej jest jednak z okiem- nie wiadomo, czy nastolatka go nie straci. Zaczyna się koszmarna batalia między Kim i Jeffem, a Lisą, matką poszkodowanej.
Złe towarzystwo- jakże intrygujący tytuł, prawda? Chyba każda matka na świecie boi się, że jej pociecha wpadnie w łapy osób, zdecydowanie wpisujących się w ową grupę. Taki strach nękał i Kim, starającą się za wszelką cenę ochronić własne dzieci przed złem całego świata.
Kim zdaje się być prostolinijną matką aż do przesady, choć potrafię zrozumieć jej matczyną potrzebę chronienia Hannah przed przeróżnymi wpływami. Z drugiej strony każdy z nas był młody i miał swoje wybryki na koncie, wiedział, jak smaczny jest zakazany owoc. Nie do końca polubiłam tę bohaterkę; tak bardzo skupiła się na graniu perfekcyjnej pani domu, że sama się w tej postawie pogubiła. Trochę tak, jakby na siłę chciała uświadomić światu, kto tu jest najlepszy. Poniekąd można ją nazwać hipokrytką, ale więcej szczegółów na ten temat nie mogę Wam zdradzić.
Z drugiej strony Jeff, ojciec Hannah, wieczny chłopiec. Rozdarty między pracą w dobrze prosperującej firmie, a nieustannymi treningami. Zarzuca żonie to, jak bardzo zmieniła się na przestrzeni lat, sam wręcz na siłę pozostając gdzieś na peryferiach tej rodziny. Owszem, w porównaniu do Kim był tym fajniejszym rodzicem, ale przecież w rodzicielstwie nie chodzi o "bycie fajnym", lecz o postawienie pewnych granic. Oboje nieco pogubili się w swoich życiowych wyborach.
A teraz Lisa, niegroźna hippisowska wariatka, a prywatnie matka Ronni. Miały tylko siebie, takie przyjaciółki siłą woli. Kobieta nie potrafi pogodzić się z oszpeceniem córki, starając się wydrzeć jak najwięcej pieniędzy od rodziców Hannah. Nie dociera do niej, że rani własne dziecko- przez proces całe miasteczko aż huczało od plotek, a okaleczona dziewczyna z królowej szybko spadła na ostatnią pozycję w hierarchii szkolnej. Rozpoczęły się szykany, ciche szyderstwa, wskazywanie palcem. Zdobyte pieniądze nie pomogłyby uleczyć ran duszy, a Lisa zamiast skupić się na zdrowiu psychicznym własnej córki, wolała prowadzić batalie w sądzie, niby dla jej dobra.
Złe towarzystwo to książka o wyborach, ale i ich konsekwencjach. Nie tylko dla podejmujących decyzję, ale też ich bliskich. Robyn Harding wyraźnie pokazuje nam bohaterów, takich jak my, bez owijania w bawełnę. Bez upiększających półśrodków, z wadami i zaletami. Choćby dla samych portretów psychologicznych owych postaci warto sięgnąć po książkę.
Szesnaste urodziny ma się w życiu tylko raz; nic dziwnego, że Hannah chciała zaprezentować się koleżankom z jak najlepszej strony. Szczególnie, że od niedawna należała do szkolnej świty najpopularniejszych dziewczyn, tworzonej dotychczas przez Lauren oraz Ronni. Przeszkodą w zrobieniu wystrzałowej, urodzinowej imprezy jest wyłącznie matka dziewczyny, Kim, pragnąca za...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zuzanna wreszcie czuje, że coś poszło po jej myśli; po zakończeniu związku z Cześkiem kupuje dom, w którym planuje mieszkać, zaś część wynająć. Ma być pięknie, a jednak... w dniu przeprowadzki natyka się na "dzikiego lokatora", jak początkowo myśli. Tymoteusz z kolei ma ochotę zwymyślać firmę kurierską, która pod adres kupionego przez niego dopiero co domu dostarczyła paczki niejakiej Zuzanny Cieplik. Gdy jednak ich właścicielka dociera do budynku, sprawy znacznie się komplikują. Oboje zostali wystrychnięci na dudka przez sprzedawcę, Hieronima Srokę. Zmuszeni do tymczasowego, wspólnego mieszkania, muszą połączyć siły, aby odzyskać pieniądze. Co wcale nie jest takie łatwe.
Mimo że gdzie diabeł sam nie może, tam babę pośle. A Zuza to kobieta o ogromnej sile przekonywania.
Twórczość pani Rudnickiej raczej nie jest czytelnikom obca; moja przygoda zaczęła się od Tajemniczego wielbiciela, a literackie uczucie do pisanych książek pani Olgi trwa do dziś. Sięgając po lekturę jestem pewna, że czeka mnie dobra zabawa. I tak jest za każdym razem!
Tymoteusz i Zuza- dwoje zupełnie odmiennych postaci. Kobieta jest osobą niezwykle temperamentną, która nawet świętego wyprowadziłaby z równowagi. Ogromne znaczenie ma oczywiście fakt, że odkąd porzucił ją ukochany, całą swą złość skierowała na brzydszą płeć. A że Tymoteusz -siłą rzeczy- spędza z nią najwięcej czasu... cóż, nie ma lekko. A przecież ten mężczyzna chciał mieć tylko odrobinę spokoju od swojej szalonej rodzinki...
-Masz rację. Najczęściej mylimy się co do kobiet. Jesteście jak kameleony.- zaakcentował ostatnie słowa.- Taki kalejdoskop barw, że człowieka oślepia, a jak odzyska wzrok, to uświadamia sobie, że utknął w szarym mule.
Przy tej książce można się nieźle ubawić. Zuzka, która często chlapnie coś, zanim pomyśli, niejednokrotnie wpakowała ów duet w nie lada kłopoty. Nie bez znaczenia jest również to, że bohaterowie postanowili prowadzić śledztwo na własną rękę, nie mogąc doczekać się jakichkolwiek efektów pracy policji. Z niektórych rozmów pomiędzy Tymkiem a Zuzą można naprawdę nieźle się pośmiać. Ta kobieta nie da sobie w kaszę dmuchać!
Zakończenie poniekąd mnie zaskoczyło; przyzwyczajona do typowych love story sądziłam, że i tę dwójkę połączy uczucie. A tu... niespodzianka! Niemniej jednak do lektury Zbyt piękne serdecznie zachęcam każdego, kto lubi przy lekturze się odprężyć i uśmiechnąć.
Zuzanna wreszcie czuje, że coś poszło po jej myśli; po zakończeniu związku z Cześkiem kupuje dom, w którym planuje mieszkać, zaś część wynająć. Ma być pięknie, a jednak... w dniu przeprowadzki natyka się na "dzikiego lokatora", jak początkowo myśli. Tymoteusz z kolei ma ochotę zwymyślać firmę kurierską, która pod adres kupionego przez niego dopiero co domu dostarczyła...
więcej Pokaż mimo to