Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

W każdym związku dochodzi do kłótni; to normalne, dopóki obie strony konfliktu są bezpieczne. Większe lub mniejsze kłótnie to często sposób na rozładowanie napiętych emocji, a także wyrzucenie z siebie rzeczy, które nie do końca nam odpowiadają, np. w zachowaniu partnera. We wszystkim jednak należy zachować umiar, by nie doprowadzić do rozpadu relacji. Na pomoc rusza Joanna Harrison ze swoim nowym poradnikiem.

Autorka od wielu lat prowadzi terapię dla par, a w swoim gabinecie spotkała się z naprawdę wieloma przypadkami; takimi, którym można jeszcze pomóc i tymi, dla których prawdopodobnie rozstanie byłoby najlepszą opcją. Według niej kłótnie w związku możemy podzielić na pięć różnych kategorii, na które natykają się niemalże wszystkie pary podczas trwania związku. Nie zdziwi Was zapewne fakt, gdy dodam, że jednym z obszarów jest to, jak partner reaguje na naszą rodzinę.

Jeżeli martwiliście się, że tylko w Waszym związku dochodzi do spięć, to już nie musicie - dotyczy to każdego. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, jak sobie z nimi radzicie.

W związku co prawda nie jestem, ale uznaję omawianie takowych tematów za bardzo przydatne. Wiem, że po tym świecie chodzą osoby, które wprost uwielbiają się kłócić, ale jeżeli akurat to nie należy do moich "pasji", to jak tego unikać? A może raczej jak w zdrowy sposób radzić sobie z wszelkiego rodzaju napięciami, wynikającymi z codzienności?

Książka podzielona jest na kilka podrozdziałów, a wypełniają ją zarówno dokładnie opisane przykłady z życia wzięte pacjentów autorki, jak również jej obszerne komentarze do zagadnienia. Do tego pod koniec danego tematu czytelnik dostaje listę pytań, na które ma sobie sam szczerze odpowiedzieć. Już to w jakimś stopniu może pomóc w zrozumieniu niektórych aspektów. Ta książka podkreśla, że analiza związku zaczyna się od refleksji nad samym sobą. Bo czy kłótnia rzeczywiście zaczyna się od naszego partnera, czy raczej od tego, co tkwi w nas? A może wpływ na częste spięcia ma to, co wynieśliśmy z domu rodzinnego?

Na zgodę... to pozycja warta poznania. Jedyną rzeczą, która odrobinę mnie w niej irytowała, to przeskakiwanie z historii na historię tylko po to, by wrócić do niej (i najczęściej już jej rozwiązania) w kolejnym -często odległym- rozdziale. Wybijało mnie to nieco z rytmu, ale patrząc na całość, da się żyć. Lektura obowiązkowa nie tylko dla osób w związkach, ale również singli, którzy z jakiegoś powodu wciąż wzbraniają się przed rozpoczęciem relacji bądź nie mogą żadnej utrzymać na dłużej. Polecam!

W każdym związku dochodzi do kłótni; to normalne, dopóki obie strony konfliktu są bezpieczne. Większe lub mniejsze kłótnie to często sposób na rozładowanie napiętych emocji, a także wyrzucenie z siebie rzeczy, które nie do końca nam odpowiadają, np. w zachowaniu partnera. We wszystkim jednak należy zachować umiar, by nie doprowadzić do rozpadu relacji. Na pomoc rusza Joanna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tyler Lewis, wokalista popularnego zespołu MacRock nie widzi już sensu w życiu. W katastrofie samolotu zginęli jego koledzy, on zaś już na zawsze będzie na swoim ciele nosił ślady po tamej tragedii. Dobrze chroniony przez bliskich znających jego stan psychiczny, szuka innego sposobu, by odejść z tego świata; posunął się już nawet do potajemnego umieszczenia posta na forum, oferując milion dolarów za spełnienie tego niecodziennego marzenia. Nikt jednak nie odpisuje, oprócz jednej osoby, przedstawiającej się jako Yua. Kobieta jednak ma względem niego zupełnie inny plan...

Tyler będzie uczestnikiem specyficznej terapii, prowadzonej przez Yuę. Terapeutka zmienia świat poprzez kintsugi - sztukę sklejania życia. Dołączy do nich także Abby, dziewczyna, która w wypadku samochodowym straciła dwie ukochane osoby - ojca i narzeczonego. Od tamtej pory boi się wsiąść do samochodu, a ból po stracie nie mija mimo upływającego czasu.

Czy tej dwójce pomoże metoda, którą stosuje Yua? A może mimo wszelkich prób nie znajdą w sobie dość siły, by stanąć do walki o swoje szczęście... ?

Od czasu do czasu i ja sięgam po lektury o miłości. Prawdopodobnie dlatego, że szukam w nich innego rodzaju emocji - takich, których nie zapewni mi thriller. W przypadku Złotych blizn zaintrygował mnie opis od wydawcy; wyczułam w nim obietnicę spełnienia moich czytelniczych "marzeń". Bo czy może być coś ciekawszego niż obserwowanie zachodzących w bohaterach zmian?

Dwie zupełnie inne osoby, na różnych etapach życia i jedna rzecz, która je łączy - tragedia, jaką przeżyli. Śmierć bliskich Abby zmieniła jej cały światopogląd, zamykając w maleńkiej klatce strachu i bólu. Tyler z kolei wciąż wyrzuca sobie, że mógł zrobić więcej, by ocalić współpasażerów i kolegów z zespołu. Że nie zasłużył na to, by żyć. W normalnych okolicznościach ta dwójka nie miałaby szansy na siebie trafić. Połączyła ich jednak Yua, pragnąca pokazać im, że mimo straty wciąż jest nadzieja na lepsze jutro. Warto żyć, mimo wszystko.

Ta historia miała ogromny potencjał. Naprawdę. Nastawiłam się na kawał dobrej historii, wypełnionej emocjami wszelkiego rodzaju, doprawionej szczyptą pikanterii. No i klops. Zacznijmy od samej Yui. Do tej pory bardzo trudno mi uwierzyć, że ta postać miała cokolwiek wspólnego z byciem terapeutką. W moim odczuciu bardzo mało w niej profesjonalizmu, a całkiem sporo zachowań, które prędzej przypisałabym małej dziewczynce. Rozumiem - radość z życia i inne takie, ale... z założenia ma pracować z ludźmi, którzy przeżyli traumę. Przydałoby się więc jakieś zaznaczenie granic, pokazanie, że wie, o czym w ogóle mówi. W jej przypadku ta relacja od początku wyglądała na zbyt koleżeńską, a niektóre jej teksty (szczególnie odnośnie Tylera) sprawiały, że musiałam robić przerwę od lektury.

Kolejną sprawą jest relacja Tyler - Abby. Dobrze, od początku wiedziałam, czym ta historia się skończy. Niemniej jednak sprawy między nimi potoczyły się tak szybko, że... odebrało to całej fabule smak. Ludzie, którzy ponoć nie nawiązywali żadnych relacji, bo byli na to zbyt ztraumatyzowani, nagle, po zaledwie kilku dniach, postanowili zacieśnić między sobą więzy. I to nie tylko w kontekście seksualnym, ale i ogólnym. Jakoś nie wyobrażam sobie, że dziewczyna, która od dłuższego czasu opłakuje śmierć narzeczonego i twierdzi, że już nigdy nikogo nie pokocha, po kilku dniach rzuca się w ramiona ledwo poznanego faceta. Dialogi między nimi brzmiały sztucznie, a cała ta relacja trąci schematycznością.

Ach, dodam jeszcze jeden smaczek, który niezmiernie mnie irytował. Może to i spoiler, ale musicie mi to wybaczyć. Początkowo Abby nie zdawała sobie sprawy, kim jest Tyler. Dopiero po jakimś czasie Yua przedstawiła jej prawdę. I od tego momentu się zaczęło...

Znajduję się w domu samego Tylera Lewisa!

Spędzam czas z samym Tylerem Lewisem!

TEN Tyler Lewis mnie dotyka!

Z - rzekłabym- dziewczyny, którą można polubić, w trzy minuty zamieniła się w śliniącą fankę. Teoretycznie patrzyła na to, jaki jest Tyler, ale czy tego rodzaju komentarze nie brzmią Wam po prostu... dziwnie? Zmieniły całe moje podejście do tej bohaterki.

Reasumując, żal mi potencjału pomysłu, gdyż mogła z tego wyjść naprawdę przepiękna historia miłosna, okraszona erotyzmem. A w tym przypadku czułam się trochę tak, jakbym cofnęła się w czasie do lat, gdy popularne były opowiadania o różnych zespołach, wstawiane przez fanki na ich blogi.

Tyler Lewis, wokalista popularnego zespołu MacRock nie widzi już sensu w życiu. W katastrofie samolotu zginęli jego koledzy, on zaś już na zawsze będzie na swoim ciele nosił ślady po tamej tragedii. Dobrze chroniony przez bliskich znających jego stan psychiczny, szuka innego sposobu, by odejść z tego świata; posunął się już nawet do potajemnego umieszczenia posta na forum,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Polly Milton jest niezwykle podekscytowana - ona, dziewczynka ze wsi, rusza na wielką wyprawę do miasta, w odwiedziny do swej przyjaciółki Fanny Shaw. Wszystko przyciąga jej uwagę: od bogato wyglądających domów, po niecodzienne dla niej rozrywki. Jednak już kilka dni po przybyciu nasza mała bohaterka mierzy się z niezrozumieniem i niejako odtrąceniem. Staje się obiektem cichych drwin, wychodzących od przyjaciółek Fanny. Przez miastowe dziewczęta określana jest jako "dziwna", a wszystko to za sprawą jej staroświeckiego - w ich mniemaniu - zachowania. Polly bowiem jest niezwykle zaintrygowana otaczającymi ją nowościami, niedostępnymi dla niej na co dzień, jednak wciąż kieruje się wartościami, wpojonymi jej przez ukochanych rodziców, co w znacznej części nowych znajomych budzi zdziwienie...

Kilka lat później Polly wraca do miasta, by jako nauczycielka śpiewu zarobić na swoje utrzymanie i wesprzeć bliskich. Jej podejście do życia nie uległo zmianie, jednak codzienność w nowym miejscu często budzi w niej chęć do drobnych szaleństw. Mimo że początkowo musi mierzyć się z uśmiechami pełnymi wyższości, to dzięki jej dobru i naturalnemu wdziękowi szybko zjednuje sobie kolejnych ludzi. A na jej drodze staje ich naprawdę wiele.

Któż mógłby oprzeć się tak pięknemu wydaniu? No właśnie, niewielu z nas. Jak wiadomo okładka to jednak nie wszystko, równie ważne jest wnętrze. Znając twórczość pani Alcott wiedziałam, że czeka mnie niesamowita podróż.

Polly uznano za staroświecką dziewczynę, bo zamiast wydawać zarobione ciężką pracą pieniądze na stroje i bibeloty, wolała je przekazać bliskim bądź wspomóc osoby potrzebujące. Szczerze powiedziawszy, aż mam ochotę napisać, że świat niewiele się zmienił od tamtego czasu. Przesiąknięci konsumpcjonizmem wolimy wytykać palcem tych, którzy wyłamali się ze schematu niż przez chwilę zatrzymać się nad ich postawą i pewne sprawy przemyśleć. Nasza główna bohaterka nie złamała się mimo tego, że uznawano ją za dziwną. Konsekwentnie czyniła to, co sama uważała za słuszne, ciesząc się jednocześnie z małych rzeczy. Aż zaczęłam się zastanawiać - dlaczego ludzie, niezależnie w którym roku żyjący tego nie potrafią? Gonimy od sukcesu do sukcesu. Osiągając dany cel cieszymy się nim tylko przez chwilę, ciągle chcąc więcej i więcej. Często z zazdrością patrzymy na to, co posiada drugi człowiek. Takim sposobem bardzo łatwo wpaść w wykreowaną przez samych siebie pułapkę. Jesteśmy bardziej nastawieni na "mieć" niż "być". Czy za kilka lat część z nas nie będzie żałować zmarnowanego na wyścig szczurów czasu... ?

Lektura jest nie tylko ciekawa, ale i pouczająca. Staroświecka dziewczyna to nie tylko historia Polly, lecz również osób, które napotkała na swojej drodze. Autorka (choć może nieco zbyt zwięźle) nakreśla nam ludzkie dramaty. Nie tylko historia młodej Jenny chwyta za serce; przestrogą powinno stać się również to, co przydarzyło się rodzinie Shaw. Tylko od człowieka zależy, jak pokieruje swoim losem i co "dostanie" w zamian.

Podziwiam główną bohaterkę za jej niezłomność. Pomimo pełnych politowania spojrzeń nie złamała się, będąc dokładnie taką, jaką chciała być. Owszem, miała chwile słabości, jednak były one nieliczne i szczerze mówiąc, nie miały ogromnego znaczenia. Jej zachowanie już w dorosłym życiu podkreśla również fakt, jak dużo dają nauki odebrane od rodziców. Bo czym skorupka za młodu przesiąknie...

Żeby nie było tylko refleksyjnie i moralizatorsko, wspomnę również, że i historie miłosne znalazły tu dla siebie miejsce. Reasumując, książka autorstwa pani Alcott niesie ze sobą dużo dobrego i jest to chyba najlepsza z jej książek, jaką do tej pory czytałam. Albo przynajmniej najbardziej skłaniająca do refleksji nad ludzkimi zachowaniami.

Polly Milton jest niezwykle podekscytowana - ona, dziewczynka ze wsi, rusza na wielką wyprawę do miasta, w odwiedziny do swej przyjaciółki Fanny Shaw. Wszystko przyciąga jej uwagę: od bogato wyglądających domów, po niecodzienne dla niej rozrywki. Jednak już kilka dni po przybyciu nasza mała bohaterka mierzy się z niezrozumieniem i niejako odtrąceniem. Staje się obiektem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Święta prawie każdemu kojarzą się z ciepłem, bliskością, a także... zapachem pierników. A ów świąteczny wypiek jest specjalnością Klementyny, która w ich wyrób wkłada cały zapas emocji. Ten rok, a może raczej okres przedświąteczny, jest jednak zupełnie inny. Kobieta nie może dać sobie rady z podstawowymi pracami związanymi z piernikami - zupełnie tak, jakby jej tajemnicze moce na chwilę wzięły sobie wolne. Akurat wtedy, gdy całe Miasteczko liczy na jej wypieki! Może to nie przekleństwo, lecz znak od Losu, że nim stworzy słodkości, musi wykonać pewną misję... ?

Kornelia trzy lata temu straciła swojego ukochanego męża Michała w wypadku samochodowym. Od tamtej pory jej świat jest szaro bury. I choć stara się jakoś funkcjonować dla trzech swoich córek, to jest to raczej codzienna walka o przetrwanie. Gdyby nie Basia, najstarsza, która zajmuje się małymi bliźniaczkami i matką, już dawno do puli ich zmartwień doszłoby kolejne - rozdzielenie rodziny. A tak, Basia radzi sobie, jak może. Na szczęście Los, który odebrał jej tatę, stawia dobrych ludzi na jej drodze. Jednak czy nastolatka może długo funkcjonować jako osoba dorosła... ?

W wyniku różnych splotów okoliczności (i ingerencji osób bliskich obu stronom, rzecz jasna) Kornelia wraz z dziewczynkami przenosi się do Miasteczka, gdzie trafia w ciepłe objęcia. Klementyny. I od tej chwili rozpoczyna się magia...

Wiecie, co jest najśmieszniejsze? O twórczości Autorki słyszałam już niejednokrotnie i to wiele dobrego. Myślałam, że mam na swoim koncie czytelniczym choć jedną jej książkę. A tu niespodzianka! Światełko w oknie jest naszym pierwszym spotkaniem. I powiem Wam szczerze, bardzo owocnym. To kolejne polskie nazwisko, które trafia na moją listę ulubionych.

O czym jest ta pozycja? O miłości. Nie takiej typowej, między mężczyzną a kobietą, a... wszechobecnej. Miłości do praktycznie obcej osoby, której chcemy pomóc, bo widzimy, że na danym etapie życia sobie nie radzi. O uczuciu, które wiąże ze sobą dwie przyjaciółki. O miłości matki do dzieci, sprawiającej, że chce się podjąć walkę o lepsze jutro. O miłości, tak po prostu.

Na moim blogu częściej natraficie na recenzję thrillera czy horroru niż powieści obyczajowej. Dlaczego? Otóż chyba podświadomie uciekam przed książkami, które wywołują silne emocje. Tak właśnie było w przypadku nowości od pani Magdaleny. Ta dobroć, to wsparcie i dbałość o drugiego człowieka (nawet obcego) poruszyła we mnie najczulsze struny i - ze wstydem, a może dumą, że nie jestem kompletnym bezuczuciowcem?- muszę się przyznać, że w trakcie lektury zdarzyło mi się kilkakrotnie uronić łezkę wzruszenia. Naprawdę chciałabym, aby ten świat wyglądał tak na co dzień. Wsparcie, miłość i zrozumienie.

Mimo że książkę przeczytałam kilka tygodni temu, wciąż budzi we mnie emocje, stąd też dość chaotyczna recenzja. Chciałabym Wam zbyt wiele przekazać, a nie znajduję słów, które opisałyby to wszystko - to dowód na to, iż ta lektura jest naprawdę dobra. Zresztą, wiernych fanów twórczości Autorki pewnie nawet nie muszę o tym przekonywać. Dlatego wszystkich Czytelników, którzy jeszcze nie sięgnęli po książki pani Kordel serdecznie do tego zachęcam!

Święta prawie każdemu kojarzą się z ciepłem, bliskością, a także... zapachem pierników. A ów świąteczny wypiek jest specjalnością Klementyny, która w ich wyrób wkłada cały zapas emocji. Ten rok, a może raczej okres przedświąteczny, jest jednak zupełnie inny. Kobieta nie może dać sobie rady z podstawowymi pracami związanymi z piernikami - zupełnie tak, jakby jej tajemnicze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy z nas potrzebuje chwili wytchnienia od problemów dnia codziennego. Nie inaczej sprawa się ma w przypadku prywatnej detektyw Dobrosławy Machniewicz. Opuszcza Rzeszów i wyprowadza się do rodzinnej miejscowości, Trzcinicy. Tam, w otoczeniu rodziny, liczy na złapanie oddechu po ostatnich trudnych sprawach.

Czy to możliwe, że kobieta przyciąga do siebie mroczne historie?

Odkryte w pobliżu skansenu archeologicznego kobiece zwłoki nie dają Dobrosławie spokoju. Co prawda obiecała sobie brak zaangażowania w jakiekolwiek śledztwa, a jednak ta sprawa wybitnie przyciąga jej uwagę. Szczególnie, że w czasach, gdy była jeszcze małą dziewczynką, Trzcinicą wstrząsnęła tragedia - śmierć młodej dziewczyny i zaginięcie jej siostry. Jaki związek może mieć sprawa sprzed lat z tą obecną? Nie tylko chęć poznania prawdy motywuje Dobrosławę do podjęcia prywatnych poszukiwań - wpływ na to ma również dziwne zachowanie jej siostry, Ludmiły. To jej przyjaciółka wówczas zaginęła.

Śledztwo otrzymuje komisarz Marcin Czarnecki z Komendy Wojewódzkiej. Mężczyzna również stara się uporać ze swoimi problemami, a otrzymana sprawa nie należy do najprostszych. Szczególnie, że w jej toku bohater otrzymuje różnorodne poszlaki, prowadzące w zupełnie odmiennych kierunkach.

Tylko prawda może wyzwolić tych, którzy ukrywają tę tajemnicę od lat. Czy się odważą? Czy sprawca, który dopuścił się zbrodni na młodej kobiecie ma związek ze sprawą sprzed lat? A może winny jest zupełnie z nią niezwiązany?



Nie mogę wyprzeć się faktu, iż najnowszy thriller pani Kusiak zaintrygował mnie szczególnie dlatego, że główna bohaterka zamieszkiwała w Rzeszowie. I tego, że całość ogólnie dzieje się na podkarpaciu, czyli - jakby nie było - w moim regionie. Oczywiście nie tylko to przeważyło szalę - Prochy po samym opisie od wydawcy wydawały się pozycją bardzo interesującą.

Czasami, widząc posty na Facebook'u informujące o zaginięciu danej osoby, zastanawiam się, co muszą przeżywać jego bliscy. Codzienność otoczona niepokojem o jej zdrowie i życie. Niepewność, co tak naprawdę się wydarzyło - ktoś ją/jego porwał, zabił, doszło do wypadku, a może ta osoba po prostu miała dość i uciekła? Nie wyobrażam sobie tego bólu i całej tej gromady pozostałych emocji. I mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała przechodzić przez coś podobnego. Z tego względu też przyciągnęła mnie do siebie ta lektura. Podwójna tragedia sprzed lat, tajemnica, która być może może zostać rozwiązana. Dać ukojenie bliskim.

Autorka skupia uwagę Czytelnika nie tylko na osobie Dobrosławy i prowadzonego przez nią prywatnego śledztwa, lecz również na komisarzu Czarneckim i jego historii, która wciąż go dręczy. Mimo że teoretycznie obie sprawy nie są ze sobą powiązane, to i tak nie dało się tu wyczuć żadnego zgrzytu. Rzekłabym nawet, że goniące komisarza demony również nadały całej historii pewnego... smaczku.

Co jak co, ale na nudę na pewno nie możemy narzekać; w końcu dla Czytelnika nie ma nic lepszego niż tajemnice sprzed lat. A te bolą, jątrzą się niczym nigdy niezagojona rana. Po początkowym powolnym wchodzeniu w całą historię cała akcja rusza z kopyta. Szczerze powiedziawszy, po raz pierwszy od dawna nie mogłam obstawić winnego, a gdy dostałam go na tacy, jakoś nie mogłam uwierzyć w jego winę, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały właśnie na tę osobę. Pani Kusiak skrzętnie splątała pajęczynę niedopowiedzeń oraz tajemnic, tak, byśmy nie mogli zbyt łatwo dojść do rozwiązania. A to się chwali.

Czy polecam? Oczywiście. Myślę, że cała seria Żywioły Podkarpacia jest warta uwagi.

Każdy z nas potrzebuje chwili wytchnienia od problemów dnia codziennego. Nie inaczej sprawa się ma w przypadku prywatnej detektyw Dobrosławy Machniewicz. Opuszcza Rzeszów i wyprowadza się do rodzinnej miejscowości, Trzcinicy. Tam, w otoczeniu rodziny, liczy na złapanie oddechu po ostatnich trudnych sprawach.

Czy to możliwe, że kobieta przyciąga do siebie mroczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nikt nie słyszał o Zakonie Krwawego Księżyca, bowiem jego członkinie oddadzą życie, by prawda o ich krwawych praktykach nigdy nie ujrzała światła dziennego. Na ich czele stoi Amelia, kobieta, która nie do końca zgadza się z przesłaniem Zakonu. I być może przyjdzie jej za to zapłacić...

Przez tyle lat trwania nie działo się nic, co mogłoby zachwiać posadami tego specyficznego stowarzyszenia. Jednak teraz ktoś czyha na życie członkiń, brutalnie mordując członkinie. Jedna po drugiej.

Czyżby ktoś z bliskich ofiar, które składały swojemu bożkowi? A może to w ich szeregach znajduje się zdrajca... ?

Krwawe azteckie rytuały - to brzmi ciekawie i było głównym powodem, dla którego ta książka mnie zaintrygowała. Pozostawała tylko kwestia tego, jak Autorka poradziła sobie m.in. z budowaniem napięcia, jak dawkowała czytelnikowi ów mrok i brutalność. W tym aspekcie mam nieco mieszane uczucia.

Po pierwsze, wierzę, że można wierzyć w różne bóstwa/istoty i nie powinno mieć tu nic do rzeczy, w jakim kraju się mieszka. Jednak azteckie obrzędy i polskie miasto... no cóż, po prostu mi się to gryzło. I jeszcze fakt, że każda z członkiń miała w swej krwi meksykańską domieszkę, która upoważniała je do wstępu do Zakonu. O ile pani Komorowska mogła jeszcze z tego jakoś wybrnąć (bo pewnie nie zwróciłabym na to szczególnej uwagi, gdyby reszta lektury była porywająca), o tyle średnio jej to wyszło.

Miałam wrażenie, że trafiłam do Mody na sukces, tylko we współcześniejszej wersji. Co prawda nie mogę narzekać na nudę, gdyż co chwilę akcja zaskakiwała mnie kolejnym zwrotem, jednak to wszystko było jakby zebrane na kupę i wciśnięte w jedną książkę. Zwyczajnie za dużo jak na raz. A skoro to dopiero pierwszy tom, to co będzie później? Wątki miłosno - erotyczno - kryminalno - nadnaturalne splątują się ze sobą, tworząc bezwładną plątaninę wydarzeń, z których ciężko cokolwiek wysupłać. Najpierw odebrałam główną bohaterkę, czyli Amelię przewodniczącą Zakonu jako kobietę, która wręcz jest dumna ze swojej "misji", w toku historii okazało się jednak, że jest odwrotnie. A i do teraz nie mam pewności, że właściwie odebrałam obraz, jaki narysowała Autorka.

Plus należy się na pewno za pomysłowe morderstwa, a także ich barwne i dokładne opisy.

Szczerze powiedziawszy, chociaż książkę czytałam zaledwie dwa tygodnie temu, dziś już niewiele z niej pamiętam. Jest to historia, która - z założenia - miała przyciągnąć czytelnika obietnicą krwawej opowieści o kulcie Mrocznego Pana. Jednak to, co otrzymaliśmy, to pomieszanie z poplątaniem. Po zakończeniu przygody z tą pozycją ciężko wysnuć jakikolwiek wniosek, a tym bardziej ciężko napisać spójną recenzję. Pewność mam jedną - po część drugą raczej nie sięgnę.

Nikt nie słyszał o Zakonie Krwawego Księżyca, bowiem jego członkinie oddadzą życie, by prawda o ich krwawych praktykach nigdy nie ujrzała światła dziennego. Na ich czele stoi Amelia, kobieta, która nie do końca zgadza się z przesłaniem Zakonu. I być może przyjdzie jej za to zapłacić...

Przez tyle lat trwania nie działo się nic, co mogłoby zachwiać posadami tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autor cieszy się największą popularnością, gdy... umiera. A jeżeli dochodzą do tego niejasne okoliczności, tym lepiej idzie sprzedaż jego twórczości. Każdy czytelnik bowiem łaknie tajemnicy i zagadek, które może rozwiązywać na własną rękę. A już szczególnie, gdy otrzymuje takowe w realnym życiu.

Komisarz Wit Nawrocki otrzymuje niespotykane do tej pory zgłoszenie o śmierci poczytnego pisarza, Daniela Kasprzaka. Szkopuł w tym, że w międzyczasie ciało denata znika. Rozmowa z partnerką zmarłego nie przynosi nowych informacji. Wkrótce Nawrocki zaczyna zastanawiać się, kto najbardziej zyska na śmierci Kasprzaka. Tropów jest kilka, lecz żaden konkretny. Gdy znika partnerka pisarza, komisarz musi zdwoić wysiłki, by znaleźć sprawcę.

Można twierdzić, że środowisko literackie jest niegroźne; czy aby na pewno?

Z twórczością autora spotkałam się już kilkakrotnie i każda kolejna literacka "randka" przynosiła coraz to nowsze emocje. Tym razem pan Fleszar skupił się na tematyce ukochanej przez wszystkich moli książkowych - literaturze i całej związanej z nią otoczce. Jedną z postaci jest nawet koleżanka po fachu - blogerka Jagoda. Tym bardziej byłam ciekawa, jak rozwinie się ta historia.

To, że byli świadkowie, którzy widzieli martwe ciało Daniela Kasprzaka, to jedno. Z drugiej strony jego zniknięcie rodzi miliony pytań - czy to mistyfikacja, by zwiększyć sprzedaż jego książek, a może sprawca podczas szaleństwa związanego z pierwszymi krokami w śledztwie zdążył je gdzieś ukryć? To nie będzie łatwa sprawa, zresztą nasz główny bohater zdążył się już do tego przyzwyczaić. Pytanie tylko, jak rozsupłać zaplątane nici informacji, które uzyskał. I odnaleźć prawdziwego sprawcę.

Mam wrażenie, że najnowsze śledztwo jest... łagodniejsze. Owszem, nie mniej ciekawe, ale właśnie łagodniejsze. Towarzyszymy komisarzowi krok w krok (i niejednokrotnie chcielibyśmy go powstrzymać przed jakąś decyzją), a i on sam skrzętnie dzieli się z czytelnikiem zdobytymi informacjami. Autorowi udało się tak posplątywać pewne wątki, że chwilami traciłam pewność, kto jest mordercą, za co oczywiście Smog otrzymuje największy plus. Niemniej jednak towarzyszące mi podczas lektury emocje nie były już tak... agresywne? Nie gnałam do końca książki, by poznać zakończenie. Raczej było to takie powolne płynięcie przez fabułę i spokojne oczekiwanie na to, co przyniesie finisz. Czy to źle? Niekoniecznie. Nie każda pozycja musi zwalić z nóg, by została uznana za bardzo dobrą. Pan Fleszar tylko udowodnił, że potrafi pisać na wiele tematów i w każdym doskonale się odnaleźć. Ponadto tym razem otrzymujemy wiele informacji dotyczących działania rynku literackiego, co było równie ciekawe.

Jeżeli znacie już twórczość autora, to myślę, że nawet nie trzeba zachęcać Was do sięgnięcia po Smog. Tych, którzy dopiero zastanawiają się nad wyruszeniem w podróż z jego książkami, zachęcam. Warto doceniać polskich autorów!

Autor cieszy się największą popularnością, gdy... umiera. A jeżeli dochodzą do tego niejasne okoliczności, tym lepiej idzie sprzedaż jego twórczości. Każdy czytelnik bowiem łaknie tajemnicy i zagadek, które może rozwiązywać na własną rękę. A już szczególnie, gdy otrzymuje takowe w realnym życiu.

Komisarz Wit Nawrocki otrzymuje niespotykane do tej pory zgłoszenie o śmierci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sam od dłuższego czasu czuje, że przegrywa na każdym, życiowym polu - w pracy szef nieustannie wytyka jej najmniejsze błędy, Phil, jej mąż, od dłuższego czasu nie może znaleźć zatrudnienia, czego efektem jest depresja, zaś córka zdaje się zupełnie nie zwracać na nią uwagi. Ten jeden jedyny wypad na siłownię był zupełnym przypadkiem; kobieta choć na chwilę może oderwać się od nieprzyjemnych myśli. Kłopot w tym, że opuszczając budynek w pośpiechu, wzięła czyjąś torbę. W środku, zamiast jej wygodnych, czarnych czółenek znajdują się... obłędne, czerwone szpilki od Christiana Louboutina. I Sam musi je włożyć, bo czy ktoś noszący klapki może wypaść profesjonalnie na czekającej jej rozmowie z klientem?

Mimo początkowych problemów z "nowym" obuwiem Sam czuje, że czerwone szpilki dodają jej nie tylko seksapilu, ale i pewności siebie. I choć solennie obiecuje sobie zwrócenie ich właścicielce, to kolejne wydarzenia pokazują, że nic nie idzie tak, jak sobie zaplanujemy.

Nisha, właścicielka szpilek będących obecnie w posiadaniu Sam, jest kobietą bogatą, która nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Do tej pory wszystko szło po jej myśli, jednak pozorna kradzież jej Louboutin'ów rozpoczyna "czarną serię" w jej życiu - mąż bez słowa postanawia ją porzucić, odcinając dostęp do wszystkich kont. Ba, zabraniając jej nawet odebrania swoich ubrań. Pozostawiona sama sobie stara się odzyskać to, co jej się należy. Począwszy od czerwonych szpilek.

Czy jedna para butów, nawet tych drogich, może tak drastycznie zmienić życia obu kobiet... ?

Nie mogłam się doczekać, gdy książka trafi w moje ręce. Panią Moyes zna już chyba każdy czytelnik, a grono jej fanów rośnie z każdą kolejną powieścią. Tym razem - jak i w poprzednich przypadkach - spodziewałam się ciekawej historii, która umili mi coraz zimniejsze wieczory. I nie pomyliłam się, a wręcz przepadłam.

Dwie zupełnie inne kobiety. Dwie zupełnie inne historie. Jedna droga, prowadząca do poznania zarówno siebie, jak i otaczających nas ludzi.

Postacie zostały stworzone tak idealnie, że w ogóle nie czuć, iż tak naprawdę nie istnieją. Sam jest kobietą zahukaną, i ta cecha wylewa się z niej przy każdej konfrontacji z osobą (pozornie) silniejszą od niej. Nisha z kolei to typ wojowniczki, która dwadzieścia lat swojego życia poświęciła nadskakiwaniu mężowi. Ostatecznie i tak odprawił ją z kwitkiem, a ona czuje jedynie nienawiść. Złość, którą kieruje przeciwko każdemu, kto pojawił się na jej drodze. W ludziach widzi tylko egoizm i chęć wykorzystania drugiego człowieka do własnych celów. Te dwie kobiece postacie są tak od siebie różne, jak woda i ogień, co tylko wzmacnia zainteresowanie lekturą.

Nie mogłam się oderwać. Początkowo, widząc, jak obszerna jest ta pozycja, zakładałam, że spędzę przy niej co najmniej kilka dni. Nic bardziej mylnego; czyta się ją bardzo szybko, a wręcz niemożliwością jest ją odłożyć. Kolejne perypetie naszych bohaterek to nic w porównaniu z momentem, w którym wreszcie doszło do konfrontacji między nimi - dopiero wtedy zaczynają dziać się szalone rzeczy! I choć obie tak od siebie różne (a może właśnie dlatego), mogą wiele się od siebie nawzajem nauczyć. Wystarczy tylko przełamać początkową niechęć, niepewność.

Nowa powieść Jojo Moyes to majstersztyk. Podkreśla, jak ważni w naszym życiu są ludzie (oczywiście odpowiedni) i jak wiele jest kompletnie bezinteresownych osób. Jak wiele dobrego może sprawić zwyczajne wsparcie, nie zaś to kupione na chwilę za przysługę czy pieniądze. To prawdziwa historia o sile przyjaźni, miłości, jak również wybaczeniu - nie tylko komuś, ale i sobie. Opowieść o tym, jak czasami długą drogę musimy przejść, by odnaleźć swoje prawdziwe "ja", zakopane głęboko.

Nie możecie przejść obok tej książki obojętnie.

Sam od dłuższego czasu czuje, że przegrywa na każdym, życiowym polu - w pracy szef nieustannie wytyka jej najmniejsze błędy, Phil, jej mąż, od dłuższego czasu nie może znaleźć zatrudnienia, czego efektem jest depresja, zaś córka zdaje się zupełnie nie zwracać na nią uwagi. Ten jeden jedyny wypad na siłownię był zupełnym przypadkiem; kobieta choć na chwilę może oderwać się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy, kto wsiadł w świąteczny ekspres do Fort William w zachodniej Szkocji chciał jak najszybciej dostać się do domu, by móc wspólnie z bliskimi celebrować świąteczne dni. Mimo nieustannie pogarszających się warunków atmosferycznych osoby odpowiedzialne za ekspres zapewniały, że dotrą do celu. Jednak nie wszyscy...

Gdy w trakcie podróży okazuje się, iż jedna z osób została zamordowana, Roz, emerytowana detektyw, przejmuje dowodzenie. Wśród pozostałej grupy szuka sprawcy, który miałby odpowiedni powód, by posunąć się do tego czynu. Wkrótce jednak sprawy znacznie się komplikują, a ofiar jest więcej. Podejrzany jest każdy z pasażerów, a lista niespotykanych powiązań i potencjalnych motywów rośnie w zatrważającym tempie. I choć Roz obiecała sobie, że ostatecznie zakończyła karierę policyjną, to nie może przejść obojętnie obok rozgrywającej się w świątecznym ekspresie tragedii. W końcu lata temu przysięgała, że będzie chronić społeczeństwo.

Osiemnastu pasażerów ma nadzieję na bezpieczne dotarcie do domów.
Tę podróż zakończy jednak tylko część z nich.

Początkowo nie skojarzyłam nazwiska autorki, mimo że już sama okładka książki wykazywała pewne podobieństwo do poprzedniczki. Dopiero odwiedzeniu jednego z portali czytelniczych okazało się, że jakiś czas temu miałam już okazję spotkać się z twórczością pani Benedict. Wrażenie pozostawiła dobre, czy i tym razem było podobnie?

Na peronie w Londynie spotyka się grupka osób, wsiadających do tego samego ekspresu: emerytowana detektyw Roz, grupka studentów, para celebrytów, nieśmiała kobieta, rodzina z trójką dzieci i starsza pani z synem. Pozornie tych osób nic ze sobą nie łączy, a wręcz wiele różni - od statusu materialnego po wiek. Jednak tragedia, do której doszło w trakcie podróży, wstrząsnęła wszystkimi pasażerami. Każdy boi się o swoje bezpieczeństwo, bo też nikt nie wie, czym kieruje się morderca. I prawdopodobnie sytuacja mogłaby ulec jako takiemu uspokojeniu, gdyby nie odnaleziono kolejnego ciała. W zamkniętym od wewnątrz pomieszczeniu, w którym nie przebywał nikt prócz ofiary.
Roz ma nie lada zagadkę do rozwiązania, w której stawką może być ludzkie życie.

Mimo całej czytelniczej sympatii do twórczości autorki, tym razem jej najnowszy thriller nie do końca powala na kolana. Oczywiście, pod względem stylu pisarskiego i umiejętności gmatwania akcji jest bardzo dobrze, jednak główny wątek nie zaintrygował mnie tak, jak oczekiwałam. O wiele bardziej ciekawiła mnie historia Roz, a najmocniejsze emocje wzbudzało nie samo śledztwo, lecz raczej zachowanie niektórych osób spośród grupy pasażerów ekspresu. Pół - amatorskie śledztwo niby też było ciekawe, jednak brakowało prawdziwego dreszczyku emocji.

W przypadku tego rodzaju książek spodziewałabym się, że odgadnięcie sprawcy niemalże na początku jest niemożliwe. Prawdopodobnie każdy z nas rozpoczynając lekturę po jakimś czasie ma już swoje typy. Bardzo często kończy się to jednak fiaskiem, gdyż sprawcą okazuje się zupełnie inna osoba niż obstawialiśmy. Najczęściej ta, której zupełnie nie podejrzewaliśmy. Tym razem jednak... cóż, trafiłam. Po prostu inne propozycje wydawały się zbyt oczywiste. Z jednej strony czułam satysfakcję, z drugiej - lekki zawód.

Wiecie, to też nie tak, że ta książka jest kompletnie zła i mam poczucie, że zmarnowałam czas. Nie. Zupełnie nie tak. Po prostu chwilami miałam wrażenie, że jest napisana na szybko tylko po to, by zgrać się z popularną datą - tym razem chodzi oczywiście o święta. W końcu najlepiej czyta się wówczas książki ze świątecznym motywem, prawda? Ogólnie Morderstwo w świątecznym ekspresie jest całkiem przyjemną lekturą do poduszki, dzięki której możemy się doskonale zrelaksować. Dla tych, którzy gustują w tego typu książkach, zdecydowanie polecam.

Każdy, kto wsiadł w świąteczny ekspres do Fort William w zachodniej Szkocji chciał jak najszybciej dostać się do domu, by móc wspólnie z bliskimi celebrować świąteczne dni. Mimo nieustannie pogarszających się warunków atmosferycznych osoby odpowiedzialne za ekspres zapewniały, że dotrą do celu. Jednak nie wszyscy...

Gdy w trakcie podróży okazuje się, iż jedna z osób...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tęskniliście za Indianą Jonesem? Teraz macie okazję poznać jego polską wersję!

Alicja nie może wybaczyć sobie utraty manuskryptu siódmej księgi De revolutionibus, której autorem był Mikołaj Kopernik. Dziewczyna znika, gdyż jej śladem wciąż podąża pewna grupa osób, dla której jej wiedza o tym wybitnym astronomie mogłaby ułatwić im rozszyfrowanie manuskryptu. A nie istnieje przecież lepsza zachęta do współpracy niż przymus, prawda... ?

Wszystkie osoby z otoczenia Alicji, które miały z nią jakąkolwiek styczność są zagrożone. Nowy właściciel manuskryptu nie spocznie, póki nie rozwiąże jego zagadki. Jak to mówią: "Po trupach do celu"...

Czy to możliwe, że tajemnicza księga naprawdę zawiera w sobie kolejne, rewolucyjne informacje? Czy Alicja odzyska manuskrypt? A może da się omamić pieniędzmi... ?

Choć nie należę do fanów książek przygodowych, to jakoś ta pozycja mnie do siebie zachęciła. Może to kwestia tego, że czasem warto wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu i sięgnąć po zupełnie inny gatunek. Atutem był również fakt, iż Tajemnicę siódmej księgi napisała nasza polska autorka. A - jak wiadomo - "cudze chwalicie, swego nie znacie". Wyruszyłam więc w szaloną podróż z główną bohaterką i nie żałuję.

Alicja poświęciła większą część życia na badanie życiorysu i innych związanych z Mikołajem Kopernikiem informacji. Dlatego do tej pory nie może sobie wybaczyć, że nie pilnowała odpowiednio manuskryptu, dając się okraść. Co, jeżeli zawartość księgi mogła zrewolucjonizować całą wiedzę, jaką dotychczas posiadają? Manuskrypt przebywa obecnie w rękach pewnego amerykańskiego miliardera, który również ma wiele powodów, by zachęcić bohaterkę do współpracy. Sam nie da rady rozszyfrować treści. Rozpoczyna się prawdziwy wyścig.

Chociaż nie znam tomu pierwszego, nie zrobiło mi to specjalnej różnicy. Pani Szylko zadbała, by czytelnik otrzymał wszelkie niezbędne informacje, związane z poprzednim tomem. Nie spodziewałam się, że wewnątrz tej niezbyt pokaźnej książeczki czeka na mnie taki nawał wydarzeń. Akcja biegnie nieustannie, nie dając nam chwili na oddech. Wręcz czułam, jakbym sama musiała uciekać przed prześladowcą. A uwierzcie, była to niezwykle męcząca ucieczka.

Polubiłam główną bohaterkę, Alicję. Ta dziewczyna mimo dość nerdowskich zainteresowań, wcale taka nie jest. Ma głowę pełną pomysłów, a błyskotliwy umysł i niezwykły spryt tylko pomagają jej w wielokrotnym uniknięciu kłopotów. Naprawdę, większość uników, na które ona wpadła, w życiu nie przyszłoby mi do głowy. Przy tym jest bardzo normalna, rzeczywista - nie odczujecie, że to wymyślona postać.

Tajemnica siódmej księgi to bardzo dobra odskocznia od dnia codziennego, ale również od zwyczajowych lektur; przyspiesza bicie serca, zaś kolejne zagadki intensywnie zmuszają czytelnika do myślenia. Nie jest to lektura, o której zapomnicie zaraz po zakończeniu. W stylu pisania autorki jest coś takiego, co zwraca uwagę, ale również przyciąga. Może to lekkość pióra, może łatwość w snuciu zarówno intryg, jak i uników, nie wiem. W każdym razie na pewno nie będziecie się przy niej nudzić, zapewniam Was.

Tęskniliście za Indianą Jonesem? Teraz macie okazję poznać jego polską wersję!

Alicja nie może wybaczyć sobie utraty manuskryptu siódmej księgi De revolutionibus, której autorem był Mikołaj Kopernik. Dziewczyna znika, gdyż jej śladem wciąż podąża pewna grupa osób, dla której jej wiedza o tym wybitnym astronomie mogłaby ułatwić im rozszyfrowanie manuskryptu. A nie istnieje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy kiedykolwiek zastanawiało Cię zachowanie Twojego partnera? Gdzieś w głębi czujesz, że nie tak powinien wyglądać normalny, zdrowy związek? A może masz za sobą interwencję bliskich Ci osób, którzy próbowali wybadać sytuację między Tobą a Twoim mężczyzną? Jeżeli choć na jedno z tych pytań odpowiedziałaś twierdząco, to ta książka jest właśnie dla Ciebie.

Coraz częściej mówi się o toksycznych związkach. Trudno powiedzieć z czego to wynika - czy dopiero współcześnie u ludzi objawiają się tego rodzaju zachowania, czy po prostu wcześniej nie miało to swojej oficjalnej nazwy? Ta tematyka intrygowała mnie od zawsze. Jak zapewne część z Was, również i ja mam za sobą relację, którą dziś określiłabym jako toksyczną. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że pewne zachowania po prostu nie powinny się objawiać. Cóż, miłość jest ślepa, czyż nie?

Zazwyczaj nie sięgam po poradniki. Może wynika to z faktu, iż kilka razy poszukiwałam pomocy w różnych tematach właśnie w tym gatunku, a otrzymałam właściwie pogadankę, którą równie dobrze mogłabym odkopać z odmętów Internetu. Miałam poczucie, że poradniki zwyczajnie nie są dla mnie, bo nie znajduję w nich odpowiedzi na rodzące się w mojej głowie pytania. Tym razem jednak sięgnęłam po tę pozycję bez najmniejszych wymagań, i proszę - totalnie odpłynęłam. Dlaczego on mi to robi? jest fenomenalna.

W książce otrzymujemy kilka historii, wziętych z życia pewnych kobiet. Podczas lektury pierwsze, co przychodziło mi na myśl, to: "Jak można było tego wszystkiego nie widzieć? Nie zareagować od razu?". Później jednak naszła mnie refleksja, o której pisałam wyżej - miłość jest ślepa. Łudzimy się, że to, jak traktuje nas partner ulegnie zmianie. Potrzeba tylko czasu/lepszych okoliczności/ my musimy starać się bardziej/ musimy się zmienić. Nic bardziej mylnego. Chodzą po tym świecie osoby, które w manipulacji drugą stroną widzą wyłącznie korzyść dla siebie. Nie patrzą na to, jak mocno ranią swoje połówki - grunt, by zawsze była ich racja. By to oni czuli, że są panami w danej relacji. Do tej pory coś mnie ściska na samą myśl o kobietach, które przeszły tak wiele.

To nie tak, że po lekturze tej książki powinnyśmy odchodzić od swoich partnerów po każdej najmniejszej kłótni/ niezgodności w jakimś temacie. Trzeba się w nią wczytać, by nauczyć się rozróżniać pewne zachowania. Sporym ułatwieniem są mini testy, jakie autorka umieściła między kolejnymi historiami. Co więcej, czeka tam na Was także wiele przydatnych informacji czy definicji.

Dlaczego on mi to robi? jest dla mnie sporym, pozytywnym zaskoczeniem. Pozwala (z głową!) rozróżnić, kiedy rzeczywiście może nam grozić związek z osobą toksyczną, a kiedy coś można uznać za naturalne. Do tego czyta się ją niezwykle szybko, a całość napisana jest bardzo przystępnym językiem, dzięki czemu nie gubimy się w ogromie definicji. Zdecydowanie polecam każdemu, kto chce odzyskać spokój ducha.

Czy kiedykolwiek zastanawiało Cię zachowanie Twojego partnera? Gdzieś w głębi czujesz, że nie tak powinien wyglądać normalny, zdrowy związek? A może masz za sobą interwencję bliskich Ci osób, którzy próbowali wybadać sytuację między Tobą a Twoim mężczyzną? Jeżeli choć na jedno z tych pytań odpowiedziałaś twierdząco, to ta książka jest właśnie dla Ciebie.

Coraz częściej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy można bez wyrzutów sumienia zarabiać na czyimś nieszczęściu?

Kilkanaście lat wcześniej Fabian Olszewski wpadł na genialny (w jego mniemaniu pomysł) na dorobienie się małej fortunki. Jako że biznes jest nielegalny i zdecydowanie nie da się przeprowadzić całej akcji w pojedynkę, musi znaleźć kogoś równie zdesperowanego, co on. Wtedy poznaje Oliwię - dziewczynę, która zupełnym przypadkiem wplątała się w niebezpieczną sytuację. Plan Fabiana jest prosty: porwać dziecko bogatej osoby i żądać okupu. Na celowniku znajduje się córka lokalnego polityka, Lena. Operacja zostaje przeprowadzona zgodnie z planem, a para porywaczy może od tego momentu cieszyć się solidnym wpływem na konto.

Od tamtej pory, od tego pierwszego porwania Fabian i Oliwia tworzą spółkę. Jeżeli środki na ich koncie się wyczerpują, obierają kolejny cel i ruszają do "pracy". Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że Karma wraca... i ktoś bacznie ich obserwuje.

Kolejna książka autorstwa pana Bednarka i kolejne zaskoczenie. Czasami zastanawiam się, jakimi drogami chadza jego umysł. Już, już wydaje się, że tematy są wyczerpane i zostaje wyłącznie ich powielanie, a tu nagle nasz polski autor wyskakuje z czymś po trosze starym, nadając temu oryginalny rys. Jako poszukiwaczka nietuzinkowych historii czekałam, aż rozpocznę przygodę z Oczami lęku. I nie zawiodłam się.

Centrum książkowego wszechświata stanowi trójka bohaterów: Fabian, Oliwia oraz Lena. Tak, ofiara też jest tu główną postacią. Towarzyszymy dwójce porywaczy podczas typowania kolejnego celu, śledzimy każdy ich krok, zaś część rozdziałów pisana jest z ich perspektywy. Znaczną część zajmuje opis wydarzeń, widzianych oczami Leny właśnie. I to uznaję za ogromny plus, gdyż autor bardzo dobrze oddał odczucia, przemyślenia, a przede wszystkim strach osoby, która została porwana. Od tamtego dnia - mimo że cała i zdrowa, przynajmniej fizycznie- Lena nie może poradzić sobie z traumatycznymi przeżyciami. Pan Bednarek opisuje jej codzienną walkę z samą sobą, z demonami, które skrywa jej głowa. Proces ów jest pełen emocji: od strachu poprzez nienawiść, aż do częściowego uleczenia.

Przy tej książce nie sposób się nudzić. Nie dość, że otrzymujemy solidną dawkę emocji wszelakich, to jeszcze niemal w każdym rozdziale czeka na nas jakaś niespodzianka. Oczy lęku wciągają od pierwszej strony i nie wypuszczają ze swoich papierowych łap aż do zakończenia. Polecam każdemu, kto nie tylko lubi sensacyjne historie, lecz również charakterystyczne postacie.

Czy można bez wyrzutów sumienia zarabiać na czyimś nieszczęściu?

Kilkanaście lat wcześniej Fabian Olszewski wpadł na genialny (w jego mniemaniu pomysł) na dorobienie się małej fortunki. Jako że biznes jest nielegalny i zdecydowanie nie da się przeprowadzić całej akcji w pojedynkę, musi znaleźć kogoś równie zdesperowanego, co on. Wtedy poznaje Oliwię - dziewczynę, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziecko inaczej postrzega świat; w jego oczach nie istnieje pojęcie zła, a każdy dorosły to nie potencjalne zagrożenie, lecz przyjaciel. Skrzywdzenie małoletniego to coś, co zawsze porusza i już zawsze będzie poruszać społeczeństwo. Dlatego ta sprawa tak bardzo wstrząsnęła posadami całego człowieczeństwa.

2019 rok, maj. Miesiąc, który niemal każdemu kojarzy się z przygotowaniami dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Radość z oczekiwania na ten wyjątkowy dzień burzy jednak informacja o odnalezieniu ciała chłopca. Ofiara została brutalnie zgwałcona i zamordowana, a jej ciało porzucono w pobliżu jeziora. W krótkim czasie policja natrafia na kolejne...

Rozpoczyna się wyścig z czasem. Śledczy nie wiedzą, co kieruje mordercą - za jedyną wskazówkę mają papierową zabawkę, 'piekło - niebo', znalezioną w pobliżu miejsca zbrodni. A może to tylko zwykły przypadek... ?

Twórczość pana Pawła poznałam parę lat temu i było to spotkanie bardzo owocne. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok jego nowego, literackiego dziecka. Szczególnie, że książka dotyka bardzo poważnych problemów. Tym bardziej byłam ciekawa, jak autor poradził sobie z uniesieniem tematu.

A temat jest naprawdę ciężki - pedofilia. To nieustannie porusza każego, bo -jak już wspomniałam wcześniej- dzieci w naszych oczach są istotami bezbronnymi, które nie krzywdzą nikogo, a mimo tego nierzadko dorośli obierają je sobie za cel swoich chorych fantazji. Tak było w przypadku mordercy, który gwałcił i zabijał dziewięcioletnich chłopców. W tle kilkakrotnie przewija się również temat głośnego filmu braci Sekielskich pt. Tylko nie mów nikomu, w którym mowa o księżach wykorzystujących nieletnich. Jakby nie było, zazwyczaj to właśnie osoba duchowna staje się mimowolnym podejrzanym, szczególnie, jeżeli ktoś wspomina o jego niestosownym zachowaniu wobec podopiecznych.

Autor stworzył ciekawą fabułę, w której snuje mroczną opowieść o zdeprawowaniu ludzi, oplątując czytelnika siecią intryg i brudu ludzkich myśli i poczynań. Ponownie wspomnę, że pedofilia to ciężki temat, który porusza każdego z nas, niezależnie od wieku. Pan Fleszar poradził sobie jednak znakomicie, dozując napięcie i każąc nam wysilić mózg, by obstawić potencjalnego sprawcę. Od razu powiem, że nie jest to zadanie łatwe. To jak podróż przez skrzywioną psychikę danej osoby - z jednej strony fascynująca, z drugiej przerażająca. Ale było warto.

Zwroty akcji, przyciągająca fabuła, ciekawi bohaterowie - to wszystko znajdziecie w piekło - niebo. Aż na usta ciśnie się pewne powiedzonko: "Cudze chwalicie, swego nie znacie". Moim zdaniem książki pana Fleszara są równie dobre, co serwowane nam przez wydawnictwa pozycje zagranicznych pisarzy. Zdecydowanie zachęcam do zapoznania się z lekturą. Myślę, że nikt z Was się nie zawiedzie.

Dziecko inaczej postrzega świat; w jego oczach nie istnieje pojęcie zła, a każdy dorosły to nie potencjalne zagrożenie, lecz przyjaciel. Skrzywdzenie małoletniego to coś, co zawsze porusza i już zawsze będzie poruszać społeczeństwo. Dlatego ta sprawa tak bardzo wstrząsnęła posadami całego człowieczeństwa.

2019 rok, maj. Miesiąc, który niemal każdemu kojarzy się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W jednej chwili straciła wszystko to, co znała, a jej jedynym wsparciem jest mężczyzna, któremu nie do końca ufa.
Po masakrze w dworze Alicja ucieka w towarzystwie Nathaniela, mężczyzny, który ponoć przyjaźnił się z jej matką. Jednak jak zaufać komuś, kto nawet nie potrafi udzielić jednoznacznej odpowiedzi na liczne pytania? Tylko samotna podróż może nieco pomóc w odnalezieniu właściwej ścieżki. W końcu dziewczyna nie ma już nic do stracenia - prócz własnego życia.

Jest jednak jeszcze ktoś, kogo Alicja uważała za przyjaciela. Stał się źródłem wszystkich jej nieszczęść. I nie odpuści, póki nie schwyci jej w swoje łapska.

Pierwszy tom historii o Alicji i Lee Schubieniku czytałam dobre kilka lat temu. Historia tego specyficznego duetu pochłonęła mnie na tyle, że nie mogłam się doczekać wydania kolejnego. Oczekiwanie nieco się wydłużyło, ale wreszcie mogłam zapoznać się z dalszymi losami bohaterów. Czy i tym razem ta mroczna opowieść mnie porwała?

Tom drugi to nieustanna ucieczka Alicji, która cudem ocalała z masakry w jej rodzinnej rezydencji. Teraz nie ma już nic - rodziny, domu, przyjaciół. Jedynym jej sojusznikiem zdaje się być Nathaniel, ale i on ewidentnie coś przed nią ukrywa. Mężczyzna udziela jej wyłącznie wymijających odpowiedzi dotyczących jego relacji z jej zmarłą matką, mimo że już na pierwszy rzut oka widać, że łączyła ich jakaś więź. Dlatego też dziewczyna postanawia odłączyć się od kompana, by na własną rękę uzyskać odpowiedzi. Niestety, za nią ciągnie się ścieżka zniszczenia, a każdy, kto udzieli jej pomocy, wkrótce umiera.

Druga część nieco mnie rozczarowała. Zasadniczo -jak już wspomniałam- czytelnik otrzymuje tutaj opis nieustannej ucieczki. Co jakiś czas pojawia się nasz tytułowy bohater, lecz nie zostaje nam odkryty ani rąbek tajemnicy, kim tak naprawdę jest owa istota i jaki ma związek z rodziną Alicji. Jest tylko nieustająca pogoń, której końcem może być tylko śmierć. Pytanie tylko, czyja. Ta książka jest pełna niedopowiedzeń, lecz to tylko zaostrza apetyt na więcej. Sporą ciekawość budził także Nathaniel. Ciężko określić, czy rzeczywiście jest sojusznikiem, czy może omotał Alicję w sieć stworzonych na swoją potrzebę kłamstw. Nie znamy jego przeszłości i nie jesteśmy ani o krok bliżej jej poznania.

Lektura nadal ma tę mroczną, tajemniczą atmosferę, jaka utrzymywała się w poprzedniej części; w tym przypadku nic się nie zmieniło. Czytelnik czuje, że bierze aktywny udział w rozgrywających się wydarzeniach (nawet wysiłek związany z ciągłą ucieczką).

Reasumując, tom drugi jest nieco słabszy niż poprzednik, jednak bez względu na to i tak nie mogę doczekać się na kontynuację. Być może w kolejnym dostaniemy upragnione odpowiedzi.

W jednej chwili straciła wszystko to, co znała, a jej jedynym wsparciem jest mężczyzna, któremu nie do końca ufa.
Po masakrze w dworze Alicja ucieka w towarzystwie Nathaniela, mężczyzny, który ponoć przyjaźnił się z jej matką. Jednak jak zaufać komuś, kto nawet nie potrafi udzielić jednoznacznej odpowiedzi na liczne pytania? Tylko samotna podróż może nieco pomóc w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Większość twierdzi, że posiadanie bliźniaczki jest darem od losu. Tyle mówi się o więzi, jaka wiąże ze sobą ów duet. A nawet, że rozumieją się bez słów. A co, gdy siostry nie pałają do siebie miłością... ?

Kilka lat temu drogi Leah i Megan rozeszły się po wielkiej awanturze. Już od dzieciństwa nie były zbyt zgranym duetem - Leah miała tendencję do odbierania siostrze wszystkiego, na co ta zapracowała. Teraz to Leah jest milionerką, która zarobiła na wspólnie napisanej książce o życiu sióstr. Nic więc dziwnego, że po tej kradzieży Megan nie chce mieć nic wspólnego z bliźniaczką.

I choć zdawało się jej, że trzyma siostrę na odpowiednio duży dystans i nie może już zagrozić jej codzienności, była w błędzie. Gdy Megan odkrywa, że jej mąż ma romans z Leah, chce wyjaśnić sprawę: czysty przypadek czy celowe działanie? Dochodzi jednak do awantury, która kończy się tragicznie.

Teraz Megan musi odgrywać podwójną rolę, by nikt nie dowiedział się, co zrobiła.

Nie ma to jak thriller, w którym główną rolę odgrywają bliźniaczki. Zawsze byłam ciekawa, czy ktoś, kto ma możliwości fizyczne (chodzi mi oczywiście o niemalże identyczny wygląd) jest w stanie odgrywać rolę swojej siostrzanej/ braterskiej połówki. Śledzenie tego rodzaju akcji budzi w czytelniku intensywne emocje, bowiem w głębi duszy czekamy na jakieś potknięcie. Aż miałam w trakcie lektury ochotę krzyczeć "Nie tak! Nie w ten sposób!". Zupełnie jak podczas oglądania horroru, gdy widz chce powstrzymać bohatera przed nierozważnym krokiem.

Leah i Megan, Megan i Leah - siostry bliźniaczki. Wydawałoby się, że powinny trzymać się razem i wspierać się w każdej sytuacji. A tutaj niespodzianka. Poznając fragmenty ich przeszłości zauważamy, do jakich kroków posuwała się Leah, by odebrać bliźniaczce jej kawałek szczęścia. Z jakiego powodu? Chyba przez zwykłą zazdrość. W tym przypadku motyw jakoś nam ucieka, więc możemy się go tylko domyślać. Jak się okazuje, trzymanie się na dystans to i tak za mało, by przeciąć tę toksyczną nić między kobietami. W jakiś sposób ich los zawsze będzie ze sobą splątany. No, a przynajmniej był do pewnego czasu.

Ta książka zapewne nie byłaby aż tak ciekawa, gdyby dotyczyła wyłącznie intrygi jednej z sióstr. A tu niespodzianka, bo w tym spektaklu na scenę wysuwa się jeszcze jeden bohater. Kim jest - tego musicie dowiedzieć się już sami.

Sobowtórka to lektura pełna intryg, nieprzyjemnych wydarzeń z przeszłości, zazdrości. Sama nie wiem, jak zachowałabym się na miejscu Megan. Ta sytuacja między siostrami jest aż nie do uwierzenia dla osób, które mają ze swoim rodzeństwem bardzo dobre kontakty. W każdym razie historia jak najbardziej na plus, akcja goni akcję, a autorka nie daje swojemu czytelnikowi ani sekundy na odpoczynek. Na pewno każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Większość twierdzi, że posiadanie bliźniaczki jest darem od losu. Tyle mówi się o więzi, jaka wiąże ze sobą ów duet. A nawet, że rozumieją się bez słów. A co, gdy siostry nie pałają do siebie miłością... ?

Kilka lat temu drogi Leah i Megan rozeszły się po wielkiej awanturze. Już od dzieciństwa nie były zbyt zgranym duetem - Leah miała tendencję do odbierania siostrze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla młodej wdowy z malutkim dzieckiem każdy kolejny dzień przypomina walkę o przetrwanie. Stanisława, której mąż zmarł nagle, musi odnaleźć się w nowej codzienności bez wsparcia ukochanego. Musi zrobić wszystko, by zapewnić byt swojej córeczce. Nieoczekiwanie Los przynosi jej spełnienie marzeń - pod okiem parającej się leczeniem przy pomocy ziół staruszki zdobywa niezbędną wiedzę, by zostać akuszerką. I tak wkrótce otwierają się przed nią kolejne drzwi - Stanisława ma możliwość wyjazdu do Sensburga, gdzie będzie mogła nadal się kształcić. Na swej drodze spotyka wiele osób, których historie są dla niej cenną lekcją...

Gdy przewrotny Los zamyka jedne drzwi, otwiera dla nas kolejne. Czy i tak będzie w przypadku Stanisławy?

Twórczość pani Enerlich znam jeszcze z cyklu Prowincja... Jako że dawno nie sięgałam po jej książki, stwierdziłam, że czas najwyższy to nadrobić. I tak oto w moich rękach znalazła się Akuszerka z Sensburga.

Główna bohaterka, Stanisława, od dawna marzyła o możliwości pobierania nauk o ziołach. Jednak kobieta żyjąca na wsi w tamtym okresie nie mogła liczyć na jakiekolwiek wsparcie w tym temacie. Zawsze było coś ważniejszego - wychowanie dzieci, oporządzanie gospodarki, wszelkiego rodzaju prace na polu. Edukacja była zarezerwowana tylko dla tych, którzy mieli odpowiednio wysokie środki, by się kształcić. Ogromną wiedzę posiadały tzw. baby, znachorki, które pomagały przyjść na świat dzieciom czy leczyły różnego rodzaju dolegliwości mieszkańców przy pomocy ziół. I ta, która pochodziła z miejscowości Stanisławy, postanowiła podzielić się z kobietą swoją wiedzą. Wyczuła w niej ten specyficzny płomień. Życie głównej bohaterki stało się pasmem słodko - gorzkich wydarzeń, licznych (często trudnych) decyzji. Lecz to wszystko po to, by móc zawalczyć o siebie i swoje marzenia. Podziwiam ją. Wykazała niezwykły hart ducha w czasach, gdy kobieta miała tylko pilnować domowego ogniska. I co ciekawe, w obraniu nowej ścieżki nie kierowała się głównie dobrem córeczki, lecz przede wszystkim szła za własnymi marzeniami. Wiedziała, że nadaje się do tego zajęcia, więc skoczyła na głęboką wodę.

Ta lektura zawiera w sobie nie tylko smutną historię Stanisławy, która w jednym dniu straciła męża i urodziła córkę. To także opowieść pewnej siostry zakonnej, również parającej się ziołolecznictwem. Obie bohaterki na pewnym etapie spotykają się, a znajomość ta może zaowocować przyjaźnią na długie lata. Co będzie dalej, zapewne dowiemy się z kolejnego tomu.

O ile wątki związane z nauką o ziołach były wciągające, o tyle te bardziej emocjonalne fragmenty już nie. Chwilami miałam wrażenie, że są wstawione trochę na siłę i opisane zbyt pobieżnie i sucho, by czytelnik mógł wczuć się w tragiczną sytuację danej postaci. Brakowało mi takiej prawdziwej emocjonalności, która zwali mnie z nóg. A nie oszukujmy się, pole do popisu było w tym przypadku bardzo szerokie. Bez tego Akuszerka z Sensburga jest po prostu kolejną lekturą uprzyjemniającą leniwe popołudnie. Niemniej jednak wierzę, że kolejne części niosą za sobą coś więcej.

Dla młodej wdowy z malutkim dzieckiem każdy kolejny dzień przypomina walkę o przetrwanie. Stanisława, której mąż zmarł nagle, musi odnaleźć się w nowej codzienności bez wsparcia ukochanego. Musi zrobić wszystko, by zapewnić byt swojej córeczce. Nieoczekiwanie Los przynosi jej spełnienie marzeń - pod okiem parającej się leczeniem przy pomocy ziół staruszki zdobywa niezbędną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mijamy ich codziennie - na ulicy, pod galeriami, na dworcach. W jakimś stopniu stali się już stałym elementem krajobrazu. Czymś, na co nie zwracamy uwagi, dopóki nie zwrócą się ku nam. Czasem być może ktoś zastanawia się przez chwilę, co doprowadziło danego człowieka do przymusu życia na ulicy. W większości jednak traktujemy ich jak coś, co po prostu jest.

Niektórzy stwierdzą, że Islandia może być istnym rajem na ziemi. Ale czy dla wszystkich? Bezdomni nawet tam traktowani są jak powietrze, a ich codzienność wygląda identycznie. Nikt nie kontroluje tego, ilu ich przybywa, a tym bardziej ilu odchodzi. Jeżeli znikną, to już na zawsze...

Grupa Niepozornych Narkomanów jednak czuwa. Zauważają, że liczba ich kompanów drastycznie się zmniejszyła. Wiedzą, że coś im zagraża. Niemalże czują oddech zła na karku. Tylko... gdzie kończy się wywołana głodem czy narkotykami fantazja, a zaczyna brutalna rzeczywistość?

Książka, którą przeczytałam już kilka tygodni temu i wciąż nie mogę wyrobić sobie o niej zdania. Szczerze mówiąc, nie wiem, co o niej myśleć. Ale może o tym już poniżej.

Bezdomni mieszkający w Reykjaviku wcale nie mają tam lepiej niż w innym miejscu. Ich codzienność skupia się na walce z własnymi demonami, a konkretniej - w większości na zdobyciu pieniędzy, by te demony nasycić. Gdy zaczynają krążyć plotki o zniknięciach pobratymców i żądnym krwi kanibalu, każdy z nich drży o swoje życie. Przecież nie mogą liczyć na pomoc społeczeństwa - muszą pomóc sobie nawzajem. Pytanie tylko, czy ich nierzadko przeżarte narkotykami umysły są w stanie dojść do prawdy?

Moje mieszane uczucia odnośnie "Coś zjada bezdomnych" wiążą się głównie z tym, że bardzo łatwo pogubić się w tej historii. Nie znamy imion bohaterów, określani są wyłącznie jako Niepozorni Bezdomni, więc w pewnym momencie zagubiłam się wśród nich. Do tego dochodzą także próby odróżnienia rzeczywistości od fikcji, co również nie było łatwe. Podobało mi się, że autor wziął na tapetę właśnie bezdomnych, gdyż uderza w bardzo aktualny temat - to, jak bardzo są niewidoczni dla reszty społeczeństwa. Nie zmienia to jednak faktu, że lektura była trochę trudna w odbiorze.

Mijamy ich codziennie - na ulicy, pod galeriami, na dworcach. W jakimś stopniu stali się już stałym elementem krajobrazu. Czymś, na co nie zwracamy uwagi, dopóki nie zwrócą się ku nam. Czasem być może ktoś zastanawia się przez chwilę, co doprowadziło danego człowieka do przymusu życia na ulicy. W większości jednak traktujemy ich jak coś, co po prostu jest.

Niektórzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wsiadasz do samochodu; jest poniedziałkowy poranek, a Ty właśnie ruszasz mniej lub bardziej chętnie do pracy. Już praktycznie odruchowo sięgasz do radia, włączając ulubioną stację. Głos, roznoszony po całej Polsce, znasz już jak bliskiego znajomego - w końcu towarzyszy Ci w tych małych, porannych podróżach od dawna. A czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, kto znajduje się po drugiej stronie radioodbiornika?

Rzadko kiedy sięgam po tego typu reportaże. W obszarze moich zainteresowań raczej zawsze znajdowały się te, które traktowały o seryjnych mordercach/ prawdziwych zbrodniach/ specyficznych miejscach. Inne zazwyczaj nie przyciągały mojej uwagi, a jeżeli już po jakiś sięgnęłam - nudził mnie. Jako że lubię czasem coś zmienić w swoim "książkowym jadłospisie", postanowiłam wprowadzić jakąś drobną zmianę. I stąd moje zainteresowanie Radio - aktywną, czyli książką, która nijak nie powinna wpasować się w mój gust. I tu spotkało mnie baaardzo duże zaskoczenie.

O czym właściwie jest ta pozycja? Praktycznie o wszystkim. Autorka w bardzo przystępny sposób pokazuje Czytelnikowi, jak wyglądała jej praca jako dziennikarka. Od zawsze podziwiam osoby, które potrafią tak skutecznie zbierać informacje, pojawiające się później na antenie czy w telewizji. A szczególnie szanuję tych, którzy nie zapominają przy tym o człowieczeństwie. Teraz, po lekturze tej książki już wiem, jak wiele czasu i nerwów to kosztuje. To jest po prostu praca całodobowa i nikt, kto nie posiada drygu do tego fachu długo w niej nie wytrzyma. To codzienny bieg w szaleńczym tempie: raz, bo nie dzieje się nic godnego uwagi i trzeba intensywnie szukać tematu i dwa, gdy dzieje się tak wiele, że nie wiadomo, czego najpierw się chwycić. Mój podziw dla prawdziwych, rzetelnych dziennikarzy wzrósł ogromnie!

Jestem zaskoczona, gdyż Radio - aktywna nie tylko chwilami przyprawiła mnie o wesołe parskanie, lecz również wycisnęła łzy z oczu. Tak, moi Drodzy, ta książka zawiera w sobie słodko - gorzkie historie. Zabawne, smutne i wzruszające. Tym bardziej uważam, że znajdziecie w niej coś dla siebie. Nie mniejsze znaczenie ma fakt, że pani Sabała - Zielińska bardzo dobrze pisze. Być może już mieliście okazję się o tym naocznie przekonać, dla mnie jest to pierwsze spotkanie. I prawdopodobnie nie ostatnie.

Warto mieć Radio - aktywną na uwadze. Poznacie nie tylko pozytywne aspekty pracy dziennikarza radiowego, lecz również te mniej przyjemne.

Wsiadasz do samochodu; jest poniedziałkowy poranek, a Ty właśnie ruszasz mniej lub bardziej chętnie do pracy. Już praktycznie odruchowo sięgasz do radia, włączając ulubioną stację. Głos, roznoszony po całej Polsce, znasz już jak bliskiego znajomego - w końcu towarzyszy Ci w tych małych, porannych podróżach od dawna. A czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, kto znajduje się po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Helena Bardo znika. I wszystko wskazuje na to, że nie z własnej woli. Bo któż na jej miejscu chciałby porzucić dotychczasowe życie? W końcu kobieta posiada własną kwiaciarnię, co jest spełnieniem jej marzeń. Do tego ma kochającego męża, z którym tworzą szczęśliwe małżeństwo od wielu lat.

Dlaczego chciałaby od tego wszystkiego uciec? I skąd ten smutek, który kryje się w jej oczach... ?

Sonia, pracownica Chloris i zarazem przyjaciółka Hanny musi ruszyć ścieżką przeszłości, by dowiedzieć się, co stało się z Hanną. I jaki związek z zaginięciem przyjaciółki ma jej własna historia...

Twórczość pani Sinickiej to takie moje zeszłoroczne, małe odkrycie. Oczywiście, mam świadomość, że nasza polska autorka tworzy już od jakiegoś czasu, jednak zawsze jakoś wzbraniałam się przed jej twórczością. Nie pytajcie dlaczego, sama nie znam odpowiedzi. Dziś żałuję, bo mogłam znacznie wcześniej poznać takie historie jak Florystki właśnie.

Kilka lat temu Sonia ocaliła życie Hannie. I choć nie spodziewała się, że kiedykolwiek później zobaczy panią Bardo, to między kobietami nawiązała się nić przyjaźni. Starsza przyjaciółka zawsze była dla Soni wzorem do naśladowania. Ona też pomogła jej w obraniu ścieżki kariery, zatrudniając ją w swojej kwiaciarni i przekazując posiadaną wiedzę o kwiatach. Jednak był w Hannie jakiś mrok; mrok, o którym nigdy nikomu nie mówiła. Czy miało to związek z pożarem sprzed lat, w którym zginęli jej rodzice?

Podczas poszukiwań Hanny Sonia poruszy niebo i ziemię, by poznać prawdę. By wreszcie zobaczyć przyjaciółkę taką, jaka jest naprawdę.

Tak jak i poprzedniczki, tak i Florystki nie zawodzą. To książka, którą można wciągnąć w zaledwie parę godzin. Tajemnice wydają się tu jakby głębsze, mroczniejsze. A przeszłość właścicielki Chloris niejednego czytelnika może wprawić w niemałe zaskoczenie. Chociaż akurat odnosząc się do tej części fabuły muszę powiedzieć, że niejednokrotnie miałam wrażenie lekkiego oderwania od rzeczywistości. Z drugiej strony jakoś nie jest mi ciężko uwierzyć, że takie rzeczy naprawdę gdzieś się dzieją. Może nawet bliżej, niż myślę.

Trzy razy na tak- tak dla stworzonych postaci, dla pomysłu na wątek główny i dla zakończenia. Muszę przyznać, że pani Alicja Sinicka ma świetny styl, dzięki czemu od jej książek nie sposób się oderwać. Skrzętnie mota nad czytelnikiem sieć niedopowiedzeń, by na ostatnich stronach zaatakować nas prawdą. Aż chce się czytać!

Helena Bardo znika. I wszystko wskazuje na to, że nie z własnej woli. Bo któż na jej miejscu chciałby porzucić dotychczasowe życie? W końcu kobieta posiada własną kwiaciarnię, co jest spełnieniem jej marzeń. Do tego ma kochającego męża, z którym tworzą szczęśliwe małżeństwo od wielu lat.

Dlaczego chciałaby od tego wszystkiego uciec? I skąd ten smutek, który kryje się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Makabryczny obraz, stworzony ze szczątków pociętej kobiety to dopiero początek. Nikt, kto ingerował w swój wygląd przy pomocy chirurgii plastycznej nie może czuć się bezpieczny. Tak jak i ci, którzy w owych przemianach "dopomogli".

Ana Zatorska i Jakub Sztiel to dwójka policjantów zajmujących się sprawą Naprawiacza - jak nazwał się sam morderca. Rozpoczynają wyścig z psychopatą, nie posiadając żadnych poszlak co do jego tożsamości. Jest jednak ktoś, z kim sprawca nawiązał kontakt... to były dziennikarz śledczy, Maks Bryt. Naprawiacz chce, by mężczyzna pisał o jego uczynkach, tym samym przestrzegając społeczeństwo przed "naprawianiem" własnych ciał.

Czy odpowiedzi na pytania dotyczące bestii mogą tkwić gdzieś w przeszłości... ?

Byłam ciekawa tej książki. Tego, na czym skupi się uwaga Autora i jak poprowadzi całą akcję. I przede wszystkim czy będzie to coś nowego.

Naprawiacz zostawia za sobą ścieżkę ciał przez niego "odnowionymi" - wycina ofiarom te fragmenty, które zostały przez nich zoperowane. Nie ma dla nich ani krzty litości. I zdaje się, że jest wszędzie i wie wszystko o działaniach policji. Wydaje się wręcz... nieosiągalny. Czytając miałam wrażenie, że to swego rodzaju superbohater. Tylko, że z gatunku tych złych. Wyprzedzał śledczych o krok, manipulując każdą osobą zamieszaną w śledztwo. W pewnym momencie zaczęłam myśleć, że być może mamy do czynienia z serią, w której główni bohaterowie będą śledzić mordercę przez kilka tomów. Tak jednak nie było.

Muszę przyznać panu Kuźniakowi, że potrafi wzbudzić w czytelniku obrzydzenie. O ile zazwyczaj przelewana na papierze krew mnie nie rusza, o tyle w tym przypadku musiałam pomijać niektóre fragmenty. Oczywiście - jak dla mnie - jest to spory plus. Autor potrafi bowiem plastycznie opisywać operacje, jakie przeprowadzał Naprawiacz na swoich ofiarach. Z kolei dialogi między bohaterami wydawały mi się chwilami trochę sztuczne, nienaturalne. Jako że Naprawiacz jest kryminalnym debiutem polskiego autora to sądzę, że kolejne jego utwory będą już nieco lepsze.

Powód, dla którego Naprawiacz ruszył w swoją straceńczą misję, wydawał mi się jak najbardziej racjonalny. Jednak opis środowiska, w jakim przyszło mu dorastać i ogół jego przeszłości był dla mnie już mniej rzeczywisty. Muszę przyznać, że o ile czytało się to dobrze, o tyle gdzieś z tyłu głowy miałam pełne niedowierzania myśli. Wszystko tkwi w przeszłości. Aby dowiedzieć się więcej, sami musicie sięgnąć po tę nowość.

Reasumując, książka nie jest zła i raczej będę śledzić kolejne kroki pana Piotra na ścieżce literackiej. Jednak nie jest to lektura, która zapadnie mi w pamięci na dłużej.

Makabryczny obraz, stworzony ze szczątków pociętej kobiety to dopiero początek. Nikt, kto ingerował w swój wygląd przy pomocy chirurgii plastycznej nie może czuć się bezpieczny. Tak jak i ci, którzy w owych przemianach "dopomogli".

Ana Zatorska i Jakub Sztiel to dwójka policjantów zajmujących się sprawą Naprawiacza - jak nazwał się sam morderca. Rozpoczynają wyścig z...

więcej Pokaż mimo to