-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2020/01/recenzja-patronacka-konsorcjum-tom-ii.html
"Ta książka zawiera wszystko to, co uwielbiamy najbardziej. Nie mogłyśmy się nadziwić gamą uczuć, w których wir wciągnęła autorka. W jednej sekundzie śmiałyśmy się, a w następnej potrafiłyśmy zalewać łzami z bohaterami. Nie wiemy, jak A. S. Sivar to zrobiła, ale trzymała nas w napięciu za każdym razem, z każdą kolejną akcją, czekałyśmy na rozwój wydarzeń; niektóre mroziły krew w żyłach, zaś inne powodowały salwy śmiechu. Nie mogłyśmy się nadziwić nastrojom Aśki i Nadii, które w jednej sekundzie obmyślały plany zemsty na swoich ukochanych, karając ich w sposób, który zżerał ich z zazdrości za każdym razem. Pokładałyśmy się ze śmiechu nie raz i nie dwa, gdy czytałyśmy o wyczynach Asi, i nie mogłyśmy utrzymać powagi, kiedy oczami wyobraźni widziałyśmy zbolałą minę Kamila. Podobnie było z Nadią i Dominikiem.
Druga część „Konsorcjum” nie tylko nas zaskoczyła, ale nie raz i nie dwa wypruła z wszelakich emocji. Autorka sprawiła niebywałą frajdę z przygody w towarzystwie ukochanych bohaterów, ale też zmroziła krew w żyłach. Akcja za akcją. Nie mogłyśmy się oderwać od tej przygody, a odkrywanie tajemnic mrocznego konsorcjum potęgowało satysfakcję wciąż niezaspokojonej ciekawości. Nie wiemy, jak przeżyłybyśmy bez humoru i komentarzy otuchy ze strony Kamila, który nie raz i nie dwa dodawał wsparcia razem ze swoją szaloną Aśką. Nie powiemy, że nie bawiłyśmy się znakomicie, kiedy dziewczyny robiły na złość swoich partnerom, doprowadzając ich do białej gorączki, a nas do niepohamowanych wybuchów śmiechu. Szczerze mówiąc, takich wariatek jak one dwie nie jest się w stanie nie lubić. Druga część wyczekiwanych losów, a my już odczuwamy niedosyt historii Dominica, Nadii, Kamila i Aśki. Śmiemy rzec, że jest jeszcze bardziej pikantna, jeszcze bardziej ognista, a w dodatku mrozi krew w żyłach swoją akcją od pierwszej strony. Gorąco polecamy! Świetna, pikantna, tajemnicza, mroczna, wręcz doskonała. Autorce gratulujemy kolejnej udanej i jakże świetnej książki i z wyczekiwaniem oczekujemy następnej części! Nie możemy się doczekać, co przygotuje w trzecim tomie"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2020/01/recenzja-patronacka-konsorcjum-tom-ii.html
"Ta książka zawiera wszystko to, co uwielbiamy najbardziej. Nie mogłyśmy się nadziwić gamą uczuć, w których wir wciągnęła autorka. W jednej sekundzie śmiałyśmy się, a w następnej potrafiłyśmy zalewać łzami z bohaterami. Nie wiemy, jak A. S. Sivar to zrobiła,...
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/07/zemsta-pachnie-wilkiem-czyli.html
"Pierwszy raz usłyszałam o tej książce na jednym z portali społecznościowych i już wtedy wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Powiem szczerze, że natrafiam na takie książki bardzo rzadko, gdyż ich ilość jest mała nad czym ubolewam. Tematyka dla mnie idealna, ponieważ uwielbiam czytać o zmiennokształtnych, o takim świecie. „Zemsta pachnie wilkiem” od razu trafiła na listę książek do przeczytania. Byłam ciekawa jak autorce uda się debiut, wręcz zżerało mnie to. Kiedy sięgnęłam po tę pozycję, zostałam zaskoczona nie tylko jej językiem, a stylem Latte, dzięki któremu szybciej się czyta, a także czerpie się z tego przyjemność. Przez pierwsze strony Latte rzuca czytelnika na głębokie morze emocji, gdzie panuje mrok, gniew, przerażenie wymieszane z bólem. W świecie istot nadprzyrodzonych dość często panuje przemoc, agresja, czy nawet śmierć. Brutalne sceny, które opisywała Latte wypadły świetnie, a wręcz zatkały mnie, gdyż naładowane były taką dawką emocji, która jest w stanie przenieść czytelnika nie tylko do odczuć postaci, a do jej umysłu. W pewnym momencie miałam wrażenie, jakbym siedziała w głowie bohaterki. Odkrywając jej uczucia, jej myśli.
Pierwsze spotkanie. Pierwszy kontakt wzrokowy. Pierwszy dotyk. Spotkanie Marty z Nazarem nie można nazwać dość szczęśliwym, a raczej rzekłabym, że wydarzyło się w dość traumatycznym momencie. Pierwsze spotkanie, po którym siła wraz z magnetyzmem nie pozwoliły o sobie zapomnieć. Alfa wiedział, że to była kobieta jego życia. Nie była pierwszą, ale ostatnią na jego drodze. Została wybrana przez wilka. Zawsze zadziwiały mnie pierwsze spotkania bratnich dusz u zmiennokształtnych, gdyż były nie tylko wyjątkowe, a piękne. Ta więź, która z każdą chwilą pogłębia się, zacieśnia się. Uczucie, które obezwładnia, sprawiając, że jest się podatnym na zranienie. Bohaterka pragnie zemsty na swoim oprawcy, na zdrajcy watahy Nazara. Powiem szczerze, że każde spotkanie z Kalebem doprowadzało mnie do czystej furii. Nie znosiłam go. Zastanawiałam się nad tą postacią wielokrotnie. Jak można być tak zepsutym do szpiku kości, by nie patrzeć na uczucia i bezpieczeństwo innych? Istnieją takie jednostki, a dwie z nich już poznałam. Inna istota o nadprzyrodzonych zdolnościach także sprawiła u mnie takie odczucie jak Kaleb, ale wywołała też inne dość mieszane emocje. Eleonora wzbudziła we mnie wstręt do tego, czym się żywiła, by powiększyć swoją moc, ale i sprawiała, że miałam szczerą ochotę zacząć się śmiać z jej postępowania. Na zewnątrz kusiła swoją nieskazitelnością, zakrywając swoją szpetną naturę głęboko wewnątrz. Nie dało się jej nie przyznać zadziwiającej urody, pod którą kryło się zło, a także paskudny charakter. Tylko jedno mnie w niej oczarowało, a właściwie oczy, które pod wpływem używania mocy, zmieniały się. Miałam wrażenie tak jak Marta, Nazar i reszta bohaterów, że w oczach Eleonory rozpętywała się burza z piorunami. Wyładowania, które były w tęczówkach, zaczarowywały, a także hipnotyzowały.
Następna istota o nadprzyrodzonych zdolnościach, którą miałam okazję poznać razem z Martą to krwiopijca Wasyl, który swoją aurą wzbudził we mnie przerażenie swoją postacią. Mrok, który go spowijał, zdawał się nie mieć końca, a jego początek był równie przerażający. Z reguły nie przepadam za wampirami, gdyż nie wzbudzają we mnie tej fascynacji, tej magii, co zmiennokształtni. Jedyne, co krwiopijca obudził to wstręt, te istoty nie tyle co mnie przerażają, a sprawiają, że mam ochotę biec jak najdalej od nich. Nie można nie wspomnieć o jakże nieziemskich bliźniakach, którzy mnie ujęli. Od samego początku wyczekiwałam momentów, kiedy jeden z nich, a mianowicie Awram coś powie, zdarzały się takie chwile, ale były rzadkością, gdyż zmiennokształtny nie lubił się udzielać publicznie, a nawet wśród swoich, jedynie do brata. Awdiej urzekł mnie swoim charakterem i poczuciem humoru, bez którego nie byłby sobą. Oczywiście uwielbiałam momenty, kiedy nazywał Martę królewną, a ona nie raz i nie dwa miała ochotę mu przywalić. Była sytuacja, gdzie faktycznie Awdiej oberwał, a ja śmiałam się do rozpuku, bo wiedziałam, że wojownicza natura Marty nie pozwoli jej tego przemilczeć"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/07/zemsta-pachnie-wilkiem-czyli.html
"Pierwszy raz usłyszałam o tej książce na jednym z portali społecznościowych i już wtedy wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Powiem szczerze, że natrafiam na takie książki bardzo rzadko, gdyż ich ilość jest mała nad czym ubolewam. Tematyka dla mnie idealna,...
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/05/przedpremierowo-wiecej-niz-pocaunek.html
"„Więcej niż pocałunek” jest niezwykłą książką, która będzie w pamięci już zawsze. Czy można uwieść żigolaka? Na to pytanie może udzielić Wam odpowiedzi tylko i wyłącznie Stella. Relacja między bohaterami nabiera tempa z rozdziału na rozdział. Obsesja rośnie, i nie sposób jej zatrzymać. Uczucie pomiędzy Michaelem, a Stellą zaczęło się pojawiać, a wzajemne przyciąganie dopełniało wszystko. Czy nowe uczucie było w stanie przezwyciężyć ich stare nawyki? Nie da się nie pokochać tej historii, tej pary, Quana i innych bohaterów. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem i mam nadzieję na więcej książek spod pióra Helen Hoang. Najbardziej chciałabym poznać losy Quana i jego brata Khai, do których także się przywiązałam. Z niecierpliwością czekam na kolejne cuda Helen!"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/05/przedpremierowo-wiecej-niz-pocaunek.html
"„Więcej niż pocałunek” jest niezwykłą książką, która będzie w pamięci już zawsze. Czy można uwieść żigolaka? Na to pytanie może udzielić Wam odpowiedzi tylko i wyłącznie Stella. Relacja między bohaterami nabiera tempa z rozdziału na rozdział. Obsesja rośnie, i...
Pełna opinia: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/04/zaczeni-honorem-czyli-znana-seria.html
"Ta książka wywołała we mnie wiele emocji i powiem szczerze, że jestem wykończona ich ilością. Pierwszy raz od dawna pojawiła się w mojej głowie myśl, że chcę skończyć tę książkę, ale też nie chcę. Znacie to uczucie, gdy pragniecie nade wszystko być już na końcu, ale oznacza to także pożegnanie się z bohaterami na dłuższy czas i wywołuje to smutek? Pokochałam bohaterów, a w szczególności Lucę, Arię, Giannę i Matteo.
W tej historii mieszane są wszelakie emocje, a zwłaszcza pożądanie ze strachem. Te dwie szczególne emocje, które wychwyciłam między Arią a Lucą. Można, by rzec, że niekiedy bohaterka dawała dojść do głosu swojej naturze, a odwaga napełniała ją dostatecznie, by mogła wyrazić swoje zdanie, czy sprzeciwić się mężczyźnie. Nie wiem, jakie emocje do końca towarzyszyłyby mi, gdybym się dowiedziała o swoim aranżowanym małżeństwie, na pewno przeszłabym przez trzy fazy: wściekłość, pogodzenie się z tym faktem, aż po obojętność. Chciałabym wówczas maskować swoje emocje, by nikt, ale to nikt nie odkrył moich zamiarów, czy stanu emocjonalnego w jakim bym się znajdowała. Brak zdolności ukrywania uczuć mogłoby kosztować mnie wiele w świecie Arii.
Jestem świeżo po zakończeniu lekturki i powiem Wam, że już tęsknię za moimi bohaterami, za światem, w który można ująć za mocno weszłam i za mocno się w niego wczułam. Mam ochotę znów przeżywać każdą najmniejszą cząstką siebie to, co Aria, czy Luca. „Złączeni Honorem” złamało mi serce wiele razy, by zaraz potem je skleić w jedną całość. Nie zabraknie tu emocji, prób uciekania od tego świata, fantastycznych docinków Matteo, czy chociażby Gianny. Ta książka to jeden wielki wulkan emocji, którego nie da się w żaden sposób ominąć, trzeba stawić mu czoła, i co najważniejsze przetrwać go! Mam nadzieję, że w niedługim czasie pojawi się drugi tom, gdyż jestem ciekawa, co przytrafi się bohaterom, i czy będą to Luca z Arią, czy może jacyś inni. Chce wrócić do świata, który pochłaniał mnie całą i nie było tu miejsca na zastanowienie się. Rzuca na głęboką wodę. Spróbuj nie utonąć, a utrzymać się na powierzchni. Zdradzę ci jedną rzecz, że to zadanie wcale nie jest takie łatwe, jakie może się wydawać. Pozory często mylą! A ja z utęsknieniem czekam na kontynuację!"
Pełna opinia: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/04/zaczeni-honorem-czyli-znana-seria.html
"Ta książka wywołała we mnie wiele emocji i powiem szczerze, że jestem wykończona ich ilością. Pierwszy raz od dawna pojawiła się w mojej głowie myśl, że chcę skończyć tę książkę, ale też nie chcę. Znacie to uczucie, gdy pragniecie nade wszystko być już na końcu, ale...
Pełna opinia: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/02/emocjonalne-walczac-o-odkupienie.html
"Książka Kate McCarthy wywołała u mnie każdy rodzaj emocji, za które jestem nie tylko wdzięczna, ale i zachwycona, ponieważ poruszyły moim sercem dogłębnie. Autorka pokazała mi i dała możliwość przeżycia tak wzruszającej, pięknej historii, która zawładnęła mną bez reszty. Targały mną różne uczucia. Od tych bolesnych, po te radosne, przeżywałam to całą sobą, przez to wciąż tkwię w świecie Fin i Ryana. Ta książka jest dla mnie emocjonalną bombą, po której nie jest łatwo się pozbierać. Moje serce zostało złamane kilka razy, a następnie ponownie klejone. Ból, który czułam, powodował kaskadę łez. Nie rozumiem, dlaczego w ludzkich sercach jest tak mało zrozumienia, tak mało wrażliwości na krzywdę innych, za to tak wiele nienawiści, która mocno oplata serca, niszcząc je jednocześnie. Brak zrozumienia prowadzi często do konfliktu, kiedy to nawet nie próbujemy się ze sobą porozumieć, nie słuchając nikogo poza nami samymi. Robimy błąd, do którego trudno się nam przyznać przed sobą, a co dopiero przed innymi. Bijemy się z myślami samotnie, nie wpuszczając do nich nikogo.
Bohaterowie przyciągają do siebie swoja historią, ale i charakterami. Powiem szczerze, że w tak krótkim czasie bardzo się do nich przywiązałam. Odczuwałam wszystko to, co Fin, Ryan, Jake, Kyle i inni bohaterowie, choć oczywiście nie darzyłam wszystkich sympatią. Zżyłam się z nimi i ciężko mi było się rozstać. Główna bohaterka zauroczyła mnie dawką miłości, wsparcia, które okazywała swoim bliskim. Kiedy się uśmiechała można by pomyśleć, że świeci słońce. Kobieta o złotym sercu, która zarażała swoją radością, swoim uśmiechem. Natomiast w Ryanie ujrzałam ogromne pokłady siły, a także odczuwałam ból, strach, który przeżywał. Przeznaczenie od samego początku połączyło głównych bohaterów. Oboje od lat wiedzieli, że należą do siebie nawzajem. Miłość, jaką się obdarzali, jest niezwykła. Ukradkowe spojrzenia, troska o drugą połówkę oraz dbanie o jej bezpieczeństwo, jakie sobie zapewniali było piękne, ale bycie oddzielnie bolało, rozdzielając im serca.
Ta historia pokazuje jak kruche jest życie podczas uczestniczenia w wojnie. „Walcząc o odkupienie” to jedna z powieści, która zostaje w pamięci na długo, zarazem chwytając za serce. Poznanie tak wzruszającej, przepięknej miłości przeplatane cierpieniem, utratą, łzami było bolesne, zaś z drugiej strony pokazało, że miłość to nie tylko sielanka czy kolorowe życie, a upadki i wzloty. Kocham takie książki, które za jednym zamachem dostarczają tyle potrzebnych emocji, by móc w pełni je przeżyć. Autorka ukazała opowieść przeplataną bolesnymi wydarzeniami, ale i tymi dobrymi. Skradła mi serce, jednocześnie je miażdżąc. Pióro Kate jest lekkie i przyjemne w odbiorze. Pochłonęła mnie bez reszty, a historię Fin i Ryana przeczytałam jednym tchem. Książka opowiada nie tylko o miłości ale i o przyjaźni, której nie sposób rozdzielić."
Pełna opinia: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/02/emocjonalne-walczac-o-odkupienie.html
"Książka Kate McCarthy wywołała u mnie każdy rodzaj emocji, za które jestem nie tylko wdzięczna, ale i zachwycona, ponieważ poruszyły moim sercem dogłębnie. Autorka pokazała mi i dała możliwość przeżycia tak wzruszającej, pięknej historii, która zawładnęła mną bez...
2019-02-20
Pełna opinia: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/02/idealny-mezczyzna-zawadnie-waszymi.html
Kolejna piękna historia przeplatane z bólem, ze łzami, ze strachem. Chwyciła mnie za serce, za duszę. Urzekło mnie to, że Mitch patrzy głębiej, nie robi tego tylko i wyłącznie oczami, a sercem, które dostrzega o wiele więcej. Podobno nie ma idealnych osób, mimo to Mitch Lawson jest takim idealnym mężczyzną, ciepłym, miłym, kochanym, irytującym osobnikiem. Ma swoje niedoskonałości, ale to one czynią go tym idealnym, pomimo wad, bo nie można urodzić się bez nich.
„Idealny Mężczyzna” przypomina stylem pierwszy tom cyklu Mężczyzna marzeń, dlatego też od razu wczułam się w lekturkę, pochłaniała mnie strona po stronie, a ja jej na to pozwalałam. Magia tejże historii otoczyła mnie zewsząd i zamknęła w swoim bezpiecznym kokonie. Nie dało się nie zobaczyć chemii, którą naładowana jest ta książka. Relacja pomiędzy bohaterami sprawiła, że odczuwałam te emocje silniej i mocniej.
To nie jest tylko książka przedstawiająca sceny erotyczne, lecz także życiowe problemy, z którymi boryka się każdy z nas, a o czym nie mają pojęcia nasi najbliżsi. Często gęsto chowamy głowę w piasek jak ten struś i unikamy starcia z własnymi problemami, a każda walka i wygrana z przeszkodami podbudowuje nas i pokazuje, że możemy przezwyciężyć wszelakie problemy, jakie życie podłoży nam pod nogi. Mitch jest podporą Mary, a jego wsparcie najlepszym, co jej dał. Mara znalazła swojego rycerza, który wybawi ją z każdej opresji, co dla mnie jest słodkie i pokazuje, że jeszcze są mężczyźni na tym świecie, którzy stanowią nasze przeznaczenie, którzy są dżentelmenami.
Pełna opinia: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/02/idealny-mezczyzna-zawadnie-waszymi.html
Kolejna piękna historia przeplatane z bólem, ze łzami, ze strachem. Chwyciła mnie za serce, za duszę. Urzekło mnie to, że Mitch patrzy głębiej, nie robi tego tylko i wyłącznie oczami, a sercem, które dostrzega o wiele więcej. Podobno nie ma idealnych osób, mimo to...
Pełna przedpremierowa recenzja: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2018/12/miosc-szybka-jazda-i-gesta-erotyczna.html
"Gorąco polecam tę pozycję! Ta książka jest wręcz fenomenalna. Znalazłam tu siebie w kilku osobach. Powiem, że autorka ma lekki styl, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko. Poruszyła u mnie wszystkie struny emocjonalne, które posiadam. Pokochałam jej bohaterów, jej styl, jej książkę i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu, bo aż się nie mogę doczekać, kiedy wpadnie w moje ręce. Płakałam przy niej, a także często się śmiałam, a niekiedy denerwowałam się. Autorka spisała się znakomicie i mam nadzieję, że kolejny tom będzie równie fascynujący i piękny co ten pierwszy. „Konsorcjum” kryje w sobie to, co uwielbiam najbardziej, a mianowicie miłość, szybką jazdę i świetne samochody, przyjaźń"
Pełna przedpremierowa recenzja: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2018/12/miosc-szybka-jazda-i-gesta-erotyczna.html
"Gorąco polecam tę pozycję! Ta książka jest wręcz fenomenalna. Znalazłam tu siebie w kilku osobach. Powiem, że autorka ma lekki styl, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko. Poruszyła u mnie wszystkie struny emocjonalne, które posiadam....
Cała recenzja pod linkiem: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2018/11/przedpremierowo-pierwszy-patronat.html
"Z ręką na sercu oświadczam, że ani nie da się nudzić, ani ziewać, ani bezczelnie przewijać stron, nie czytając każdego fragmentu (niektórych nawet po kilka razy, aby ponownie móc się pośmiać!). „Tylko Żywi Mogą Umrzeć” to pierwszy tom z cyklu Tessa Brown o niezastąpionej, niesamowitej łowczyni demonów, która sama jest bytem… raczej nie do końca w pełni człowieczym. Zacznę jednak od początku, gdyż wraz z Julią postanowiłyśmy napisać dwie recenzje w jednej.
Płakałam, śmiałam się, wzruszałam, bałam, a wręcz momentami byłam przerażona. Moim zdaniem autorka spisała się na medal wydobywając u czytelnika każdy rodzaj emocji po strach do łez, do śmiechu. Kocham tę historię, kocham Deamona, Kiliana, pokochałam Tessie, a u mnie to różnie bywa z głównymi bohaterkami"
Cała recenzja pod linkiem: https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2018/11/przedpremierowo-pierwszy-patronat.html
"Z ręką na sercu oświadczam, że ani nie da się nudzić, ani ziewać, ani bezczelnie przewijać stron, nie czytając każdego fragmentu (niektórych nawet po kilka razy, aby ponownie móc się pośmiać!). „Tylko Żywi Mogą Umrzeć” to pierwszy tom z cyklu Tessa...
Pełna recenzja: http://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2018/10/wylewam-zy-z-poswieceniem.html
"Powiem szczerze, że z początku myślałam, że to będzie jeden z tych banalnych i przewidywalnych romansów, dlatego przez dłuższy czas nie chciałam się zabrać za tę lekturę. Kiedy jednak zobaczyłam ją u siebie w bibliotece, chciałam przekonać się czy ta historia rzeczywiście mnie zawiedzie. Zżerała mnie czysta ciekawość, więc dałam jej szansę i wiecie co? Wcale nie żałuję. Nie sądziłam, że „Poświęcenie” skradnie moje serce, ale także tego, że będzie je brutalnie łamało, po czym składało z zawrotną prędkością. Autorka zachwyciła mnie swoim stylem. Nie pozwoliła mi oderwać się od siebie ani na moment. Pochwyciła w swe szpony i trzymała. Przygoda, którą rozpoczęłam z Adrianą Locke dopiero się zaczyna"
Pełna recenzja: http://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2018/10/wylewam-zy-z-poswieceniem.html
"Powiem szczerze, że z początku myślałam, że to będzie jeden z tych banalnych i przewidywalnych romansów, dlatego przez dłuższy czas nie chciałam się zabrać za tę lekturę. Kiedy jednak zobaczyłam ją u siebie w bibliotece, chciałam przekonać się czy ta historia rzeczywiście...
W świecie mafii wylądowałam dzięki książce Cory Reilly „Złączeni honorem”, a po przeczytaniu „Krwawych więzów” wróciłam do tego. Z początku podczas czytania wyczułam inspirację autorki książką „Złączeni honorem”. Od pierwszych stron wciągnęłam się w tę historię, w bohaterów, których swoją drogą pokochałam i się z nimi zżyłam. Ponownie mogłam odczuwać ten strach, ale i adrenalinę, która towarzyszyła mi przez całą lekturkę. Zdążyłam już zapomnieć jak to jest w tym świecie, ale wszystko wróciło z podwójną siłą przy „Krwawych więzach”, które w dziesiątkę wbiło się w moje gusta. Muszę przyznać, że autorka nie tylko mnie zachwyciła, ale i zmroziła krew w żyłach i to nie jeden raz! Przyjemnie mi się czytało książkę Paradise, wręcz nie potrafiłam się od niej odciągnąć. Ujęła mnie tą historią, a także stylem, dzięki któremu czytanie szło migiem. Pierwsze spotkanie z N. R. Paradise i na pewno nie ostatnie. Stanowczo pragnę kolejnego i następnego.
Elena La Torre nieślubna córka jednego z najniebezpieczniejszych mężczyzn w kraju. Można by rzec, że miała wszystko, ale tkwiła w tak zwanej złotej klatce, z której nie było wyjścia ani ucieczki. Czy każdy byłby w stanie dłużej tak żyć? Żyć w uwięzieniu. Każdy ma marzenia czy plany, które chciałby, aby się ziściły. Wcale, ale to wcale się nie dziwiłam bohaterce, że chciała zaznać normalnego życia. Według swoich marzeń i przede wszystkim bez ojca i jego świata, w którym nie chciała istnieć. Nie dało się nie polubić Eleny, która swoim ognistym temperamentem, a także ciętym językiem przekonała mnie do siebie. Wiedziałam, że ta dziewczyna wpakuje się w kłopoty i to niejedne, ale jedno wychylenie przed szereg spowodowało lawinę wydarzeń, których się nie spodziewała. Elena nie mogła się doczekać jednego dnia. Dnia, w którym odzyska wolność. Miało nastać to zaraz po jej dwudziestych pierwszych urodzinach to wówczas wtedy miała być już wolna. Wolna na zawsze od ojca i świata, który ją otaczał. Pragnęła zaznać spokoju i żyć po swojemu. Niestety jedna sytuacja, jedno wychylenie i straciła to na, co czekała od dawna.
„Jeszcze do dzisiaj wydawało mi się, że zakochiwałam się w tym mężczyźnie. Teraz wiedziałam już, że to bzdura. Nie da się pokochać kogoś, kto nie ma serca”
Można mówić albo próbować wmawiać sobie, czy innym, że serce ma się z kamienia, lecz pod tą warstwą bólu, upokorzenia, smutku, skrywane są emocje, które zostały zepchnięte na dalszy plan. Emocje, o których próbowano zapomnieć, a i przez jakiś czas było to możliwe, ale wszystko jest do czasu. To wraca z podwójna mocą. W tym świecie okazywanie jakichkolwiek emocji równoznaczne jest ze słabością, to co dla nich jest słabym punktem dla innych jest wyznacznikiem siły. Tacy ludzi są ograniczeni, bowiem nie mają pojęcia, ile mocy niosą ze sobą uczucia. To nie tylko strach i gniew jest w tę grupę wliczany, ale także inne mniej albo bardziej bolesne emocje, do których często trudno się jest przyznać przed samym sobą. Prawie każdy z nas boryka się z jakąś emocją, do której ciężko mu się przyznać albo ją zaakceptować, czy choćby nie uważać jej za słabość. W świecie mafii okazywanie uczuć jest oznaką słabości i czyni z człowieka łatwy cel. Ale czy każdy pod maską obojętności skrywa paletę pełną barw? Czy nawet najgorszego potwora można nie tylko w sobie rozkochać, a pokochać? Czy owy mężczyzna jest zdolny do miłości?
Od pierwszego spotkania bohaterów dało się wyczuć iskrę, która ich do siebie przyciągała. To połączenie charakterów moim zdaniem jest idealne. Nie zliczę na palcach jednej dłoni ile razy pękałam ze śmiechu podczas czytania ich sprzeczek, czy pyskówek. Uwielbiam momenty, w których to Elena droczyła się z Salvatorem i robiła mu na złość. Żałowałam jedynie tego, że takiej ich sprzeczki, czy robienia sobie na złość nie mogłam zobaczyć. W takiej sytuacji szukałam wokół siebie tylko popcornu i czegoś do picia. Fabio był moim idealnym odzwierciedleniem. Kiedy działy się jakieś awantury, czy robiło się ciekawie to on siadał jako widz i zwykle coś jadł, co powodowało u mnie salwy śmiechy, a u braci Trafficante było to nie tylko zdziwienie, ale i przyzwyczajenie do takowych zachowań brata. Nie raz i nie dwa miałam ochotę przybić Fabio żółwika. Powiem szczerze, że było wiele sytuacji, w których bohaterka miło mnie zaskakiwała. W momencie zagrożenia nie wahała się, a przystępowała do akcji z zimną krwią, dopiero po zdarzeniu opadały emocje, adrenalina. Elena na oczach czytelnika zaczyna czuć więcej ,niż przypuszczała, do męża. Podczas pożycia małżeńskiego zauważyłam, że bohaterka dużo wydoroślała i myślała już w innych kategoriach. Zaczęła czuć i żyć pełną piersią. Wiadomo, że bywały momenty, w których sądziła, że to koniec. Były takie sytuacje, w których Salvator przerażał mnie swoją stanowczością. Ale nie ma osób idealnych, perfekcyjnych. Każdy popełnia błędy, ważne jest to, by z nich wyciągać wnioski i odbierać lekcje. Uczyć się.
Mam nadzieję, że kolejna część o braciach Trafficante ukaże się prędko, gdyż już za nimi tęsknie. Z żalem rozstawałam się z bohaterami, ale i z tym światem. Dziękuję autorce za dedykację, która sprawiła, że zrobiło mi się ciepło na sercu. To ja dziękuję N.R. Paradise, że podzieliła się swoją powieścią, swoim światem z innymi i dzięki temu dane mi było mieć do niego nie tyle dostęp, ale i wiele uciechy. Adrenalina nie opuszczała książki, a emocje były tak żywe, i tak pięknie przekazane, że Paradise należą się gratulacje. Niebezpieczny świat, w który czytelnik zostaje wciągnięty pokazuje motywy, jakimi ci ludzie się kierują, ale i co jest także dla poniektórych najważniejsze. Dla innych będzie to rodzina tak jak w przypadku Trafficante, a w innych zadowalanie własnej osoby i dbanie wyłącznie o swoje dobro. Każdy z braci Trafficante stoi za sobą murem i jest w stanie obronić drugiego, co pokazuje duże nie tylko przywiązanie, ale i miłość braterską. Książka nie tyle co mnie porwała w swoje obroty, ale mogę śmiało rzec, że mnie uwiodła. Każda ze stron tej lekturki jest świetna, erotyczna, mafijna, rodzinna. Nie mogłam się oderwać. Z jednej strony pragnęłam ją skończyć, a zaś z drugiej nie, bo to oznaczało koniec. Ale niestety nic co dobre nie trwa wiecznie. Przyjaźń między Olivią, a Eleną jest odzwierciedleniem mojej przyjaźni z Arystokratką A. Jedna za drugą w ogień skoczy. I tu także tak jest. Powiem, że to wspaniałe uczucie, ale i też dobrze mieć u swego boku osobę, dla której jesteśmy ważni, jesteśmy jak rodzina. W tej książce jeden ogień podsycał drugi, co nie raz i nie dwa powodowało u mnie ciarki na całym ciele. Mam nadzieję, że szybko ukażę się następną część, gdyż z niecierpliwością jej już wyczekuję. Jeżeli to Wasz świat to zapraszam do zapoznania się bliżej z tą historią. Z historią Eleny i Salvatora. Przejażdżka na rollercoasterze to nic w porównaniu z tym, gdzie nie wiadomo, co zaraz się wydarzy. Gorąco polecam!
W świecie mafii wylądowałam dzięki książce Cory Reilly „Złączeni honorem”, a po przeczytaniu „Krwawych więzów” wróciłam do tego. Z początku podczas czytania wyczułam inspirację autorki książką „Złączeni honorem”. Od pierwszych stron wciągnęłam się w tę historię, w bohaterów, których swoją drogą pokochałam i się z nimi zżyłam. Ponownie mogłam odczuwać ten strach, ale i...
więcej Pokaż mimo to