-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2020-09-19
W świecie mafii wylądowałam dzięki książce Cory Reilly „Złączeni honorem”, a po przeczytaniu „Krwawych więzów” wróciłam do tego. Z początku podczas czytania wyczułam inspirację autorki książką „Złączeni honorem”. Od pierwszych stron wciągnęłam się w tę historię, w bohaterów, których swoją drogą pokochałam i się z nimi zżyłam. Ponownie mogłam odczuwać ten strach, ale i adrenalinę, która towarzyszyła mi przez całą lekturkę. Zdążyłam już zapomnieć jak to jest w tym świecie, ale wszystko wróciło z podwójną siłą przy „Krwawych więzach”, które w dziesiątkę wbiło się w moje gusta. Muszę przyznać, że autorka nie tylko mnie zachwyciła, ale i zmroziła krew w żyłach i to nie jeden raz! Przyjemnie mi się czytało książkę Paradise, wręcz nie potrafiłam się od niej odciągnąć. Ujęła mnie tą historią, a także stylem, dzięki któremu czytanie szło migiem. Pierwsze spotkanie z N. R. Paradise i na pewno nie ostatnie. Stanowczo pragnę kolejnego i następnego.
Elena La Torre nieślubna córka jednego z najniebezpieczniejszych mężczyzn w kraju. Można by rzec, że miała wszystko, ale tkwiła w tak zwanej złotej klatce, z której nie było wyjścia ani ucieczki. Czy każdy byłby w stanie dłużej tak żyć? Żyć w uwięzieniu. Każdy ma marzenia czy plany, które chciałby, aby się ziściły. Wcale, ale to wcale się nie dziwiłam bohaterce, że chciała zaznać normalnego życia. Według swoich marzeń i przede wszystkim bez ojca i jego świata, w którym nie chciała istnieć. Nie dało się nie polubić Eleny, która swoim ognistym temperamentem, a także ciętym językiem przekonała mnie do siebie. Wiedziałam, że ta dziewczyna wpakuje się w kłopoty i to niejedne, ale jedno wychylenie przed szereg spowodowało lawinę wydarzeń, których się nie spodziewała. Elena nie mogła się doczekać jednego dnia. Dnia, w którym odzyska wolność. Miało nastać to zaraz po jej dwudziestych pierwszych urodzinach to wówczas wtedy miała być już wolna. Wolna na zawsze od ojca i świata, który ją otaczał. Pragnęła zaznać spokoju i żyć po swojemu. Niestety jedna sytuacja, jedno wychylenie i straciła to na, co czekała od dawna.
„Jeszcze do dzisiaj wydawało mi się, że zakochiwałam się w tym mężczyźnie. Teraz wiedziałam już, że to bzdura. Nie da się pokochać kogoś, kto nie ma serca”
Można mówić albo próbować wmawiać sobie, czy innym, że serce ma się z kamienia, lecz pod tą warstwą bólu, upokorzenia, smutku, skrywane są emocje, które zostały zepchnięte na dalszy plan. Emocje, o których próbowano zapomnieć, a i przez jakiś czas było to możliwe, ale wszystko jest do czasu. To wraca z podwójna mocą. W tym świecie okazywanie jakichkolwiek emocji równoznaczne jest ze słabością, to co dla nich jest słabym punktem dla innych jest wyznacznikiem siły. Tacy ludzi są ograniczeni, bowiem nie mają pojęcia, ile mocy niosą ze sobą uczucia. To nie tylko strach i gniew jest w tę grupę wliczany, ale także inne mniej albo bardziej bolesne emocje, do których często trudno się jest przyznać przed samym sobą. Prawie każdy z nas boryka się z jakąś emocją, do której ciężko mu się przyznać albo ją zaakceptować, czy choćby nie uważać jej za słabość. W świecie mafii okazywanie uczuć jest oznaką słabości i czyni z człowieka łatwy cel. Ale czy każdy pod maską obojętności skrywa paletę pełną barw? Czy nawet najgorszego potwora można nie tylko w sobie rozkochać, a pokochać? Czy owy mężczyzna jest zdolny do miłości?
Od pierwszego spotkania bohaterów dało się wyczuć iskrę, która ich do siebie przyciągała. To połączenie charakterów moim zdaniem jest idealne. Nie zliczę na palcach jednej dłoni ile razy pękałam ze śmiechu podczas czytania ich sprzeczek, czy pyskówek. Uwielbiam momenty, w których to Elena droczyła się z Salvatorem i robiła mu na złość. Żałowałam jedynie tego, że takiej ich sprzeczki, czy robienia sobie na złość nie mogłam zobaczyć. W takiej sytuacji szukałam wokół siebie tylko popcornu i czegoś do picia. Fabio był moim idealnym odzwierciedleniem. Kiedy działy się jakieś awantury, czy robiło się ciekawie to on siadał jako widz i zwykle coś jadł, co powodowało u mnie salwy śmiechy, a u braci Trafficante było to nie tylko zdziwienie, ale i przyzwyczajenie do takowych zachowań brata. Nie raz i nie dwa miałam ochotę przybić Fabio żółwika. Powiem szczerze, że było wiele sytuacji, w których bohaterka miło mnie zaskakiwała. W momencie zagrożenia nie wahała się, a przystępowała do akcji z zimną krwią, dopiero po zdarzeniu opadały emocje, adrenalina. Elena na oczach czytelnika zaczyna czuć więcej ,niż przypuszczała, do męża. Podczas pożycia małżeńskiego zauważyłam, że bohaterka dużo wydoroślała i myślała już w innych kategoriach. Zaczęła czuć i żyć pełną piersią. Wiadomo, że bywały momenty, w których sądziła, że to koniec. Były takie sytuacje, w których Salvator przerażał mnie swoją stanowczością. Ale nie ma osób idealnych, perfekcyjnych. Każdy popełnia błędy, ważne jest to, by z nich wyciągać wnioski i odbierać lekcje. Uczyć się.
Mam nadzieję, że kolejna część o braciach Trafficante ukaże się prędko, gdyż już za nimi tęsknie. Z żalem rozstawałam się z bohaterami, ale i z tym światem. Dziękuję autorce za dedykację, która sprawiła, że zrobiło mi się ciepło na sercu. To ja dziękuję N.R. Paradise, że podzieliła się swoją powieścią, swoim światem z innymi i dzięki temu dane mi było mieć do niego nie tyle dostęp, ale i wiele uciechy. Adrenalina nie opuszczała książki, a emocje były tak żywe, i tak pięknie przekazane, że Paradise należą się gratulacje. Niebezpieczny świat, w który czytelnik zostaje wciągnięty pokazuje motywy, jakimi ci ludzie się kierują, ale i co jest także dla poniektórych najważniejsze. Dla innych będzie to rodzina tak jak w przypadku Trafficante, a w innych zadowalanie własnej osoby i dbanie wyłącznie o swoje dobro. Każdy z braci Trafficante stoi za sobą murem i jest w stanie obronić drugiego, co pokazuje duże nie tylko przywiązanie, ale i miłość braterską. Książka nie tyle co mnie porwała w swoje obroty, ale mogę śmiało rzec, że mnie uwiodła. Każda ze stron tej lekturki jest świetna, erotyczna, mafijna, rodzinna. Nie mogłam się oderwać. Z jednej strony pragnęłam ją skończyć, a zaś z drugiej nie, bo to oznaczało koniec. Ale niestety nic co dobre nie trwa wiecznie. Przyjaźń między Olivią, a Eleną jest odzwierciedleniem mojej przyjaźni z Arystokratką A. Jedna za drugą w ogień skoczy. I tu także tak jest. Powiem, że to wspaniałe uczucie, ale i też dobrze mieć u swego boku osobę, dla której jesteśmy ważni, jesteśmy jak rodzina. W tej książce jeden ogień podsycał drugi, co nie raz i nie dwa powodowało u mnie ciarki na całym ciele. Mam nadzieję, że szybko ukażę się następną część, gdyż z niecierpliwością jej już wyczekuję. Jeżeli to Wasz świat to zapraszam do zapoznania się bliżej z tą historią. Z historią Eleny i Salvatora. Przejażdżka na rollercoasterze to nic w porównaniu z tym, gdzie nie wiadomo, co zaraz się wydarzy. Gorąco polecam!
W świecie mafii wylądowałam dzięki książce Cory Reilly „Złączeni honorem”, a po przeczytaniu „Krwawych więzów” wróciłam do tego. Z początku podczas czytania wyczułam inspirację autorki książką „Złączeni honorem”. Od pierwszych stron wciągnęłam się w tę historię, w bohaterów, których swoją drogą pokochałam i się z nimi zżyłam. Ponownie mogłam odczuwać ten strach, ale i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2020/01/recenzja-patronacka-konsorcjum-tom-ii.html
"Ta książka zawiera wszystko to, co uwielbiamy najbardziej. Nie mogłyśmy się nadziwić gamą uczuć, w których wir wciągnęła autorka. W jednej sekundzie śmiałyśmy się, a w następnej potrafiłyśmy zalewać łzami z bohaterami. Nie wiemy, jak A. S. Sivar to zrobiła, ale trzymała nas w napięciu za każdym razem, z każdą kolejną akcją, czekałyśmy na rozwój wydarzeń; niektóre mroziły krew w żyłach, zaś inne powodowały salwy śmiechu. Nie mogłyśmy się nadziwić nastrojom Aśki i Nadii, które w jednej sekundzie obmyślały plany zemsty na swoich ukochanych, karając ich w sposób, który zżerał ich z zazdrości za każdym razem. Pokładałyśmy się ze śmiechu nie raz i nie dwa, gdy czytałyśmy o wyczynach Asi, i nie mogłyśmy utrzymać powagi, kiedy oczami wyobraźni widziałyśmy zbolałą minę Kamila. Podobnie było z Nadią i Dominikiem.
Druga część „Konsorcjum” nie tylko nas zaskoczyła, ale nie raz i nie dwa wypruła z wszelakich emocji. Autorka sprawiła niebywałą frajdę z przygody w towarzystwie ukochanych bohaterów, ale też zmroziła krew w żyłach. Akcja za akcją. Nie mogłyśmy się oderwać od tej przygody, a odkrywanie tajemnic mrocznego konsorcjum potęgowało satysfakcję wciąż niezaspokojonej ciekawości. Nie wiemy, jak przeżyłybyśmy bez humoru i komentarzy otuchy ze strony Kamila, który nie raz i nie dwa dodawał wsparcia razem ze swoją szaloną Aśką. Nie powiemy, że nie bawiłyśmy się znakomicie, kiedy dziewczyny robiły na złość swoich partnerom, doprowadzając ich do białej gorączki, a nas do niepohamowanych wybuchów śmiechu. Szczerze mówiąc, takich wariatek jak one dwie nie jest się w stanie nie lubić. Druga część wyczekiwanych losów, a my już odczuwamy niedosyt historii Dominica, Nadii, Kamila i Aśki. Śmiemy rzec, że jest jeszcze bardziej pikantna, jeszcze bardziej ognista, a w dodatku mrozi krew w żyłach swoją akcją od pierwszej strony. Gorąco polecamy! Świetna, pikantna, tajemnicza, mroczna, wręcz doskonała. Autorce gratulujemy kolejnej udanej i jakże świetnej książki i z wyczekiwaniem oczekujemy następnej części! Nie możemy się doczekać, co przygotuje w trzecim tomie"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2020/01/recenzja-patronacka-konsorcjum-tom-ii.html
"Ta książka zawiera wszystko to, co uwielbiamy najbardziej. Nie mogłyśmy się nadziwić gamą uczuć, w których wir wciągnęła autorka. W jednej sekundzie śmiałyśmy się, a w następnej potrafiłyśmy zalewać łzami z bohaterami. Nie wiemy, jak A. S. Sivar to zrobiła,...
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/10/ddd-czyli-dorose-dziewczynki-z-rodzin.html
"Bardzo rzadko sięgam po poradniki psychologiczne. Nie dlatego, że ich nie lubię, bo wręcz przeciwnie, z przyjemnością i dużą dawką ciekawości je czytam, ale dlatego, że ciężko znaleźć naprawdę dobre poradniki, które wznoszą w nasze życie jakieś ważne treści, nie tylko lanie wody i sadzenie farmazonów. Na swoim koncie mam już przeczytanych kilka świetnych poradników, które mogę polecić z całego serca, w tym życiowe książki Reginy Brett czy niosące mnóstwo wartości powieści Mitcha Alboma. Mimo że drugi z wymienionych przeze mnie autorów nie pisze typowo poradników, po przeczytaniu jego książki, zdecydowanie można poczuć to samo, co po kilku lekcjach pani Brett. Jeśli jednak chodzi o dzisiejszą wisienkę na torcie, czyli „Dorosłe Dziewczynki z rodzin Dysfunkcyjnych”, będę mogła śmiało pochwalić ten poradnik oraz zachęcić potrzebujące pomocy kobiety do przeczytania tej lektury. To tylko 245 stron, które potrafią w szybkim czasie nakreślić coś, co do tej pory ciężko było nazwać, co było niezrozumiałe dla nas, dla Dziewczynek z rodzin Dysfunkcyjnych. Nie będę ukrywać, jestem taką Dziewczynką, posiadam pewne deficyty, ale właśnie dzięki tej książce umiem je nazwać i wiem, że będę umieć z nimi walczyć, aż wreszcie się ich pozbędę.
Nie będę streszczać całej książki, nie o to tu chodzi, ale śmiało mogę powiedzieć, że poradnik zrobił swoje. Na własnym przykładzie potwierdzam to. Sama świadomość, że da się zniwelować swoje deficyty, które zostały doskonale i w miarę szczegółowo opisane, napawał mnie szczęściem. Raz po raz wczytywałam się w kolejne rozdziały, w których Autorka wyjaśniała cztery różne deficyty, w tym: poczucia bezpieczeństwa, poczucia kobiecości, poczucia własnej wartości i poczucia bezwarunkowej miłości. Na przykładzie dwóch typów kobiety: podporządkowanej oraz dominującej, opisywała typowe zachowania, reakcje, podejście do życia takich Dziewczynek z deficytami. Oczywiście, nie wszystko się zgadzało, ale o tym Autorka również powiadomiła zawczasu. W końcu nie da się sklasyfikować człowieka tylko do jednej kategorii, schować do jednej szufladki. Warto więc brać sobie poprawkę na to i nie traktować niektórych opisów do serca, gdyż oczywistym jest, że kobieta dominująca może posiadać cechy kobiety podporządkowanej, a także na odwrót.
Sam poradnik nie jest idealny. Niejednokrotnie pojawiały się momenty, które mnie nużyły, bo sądziłam, że niektóre fragmenty to właśnie lanie wody, ciągłe wałkowanie jednego tematu, jednak w dużej mierze, ¾ tej książki sprawiło, że wiele zrozumiałam, wiele się dowiedziałam i wiem, jak wiele mogę zmienić. Dzięki temu, co opisywała skrupulatnie Autorka, ile poświęcała na wyjaśnienie Dorosłym Dziewczynkom ich problemu oraz sposobów, jak sobie z nim poradzić, można wyciągnąć sporo lekcji kształtujących plan na usunięcie deficytów, na zmianę, ale taką, która nie będzie dotyczyła nas samych. Mamy zmienić podejście, nie siebie. Bardzo spodobał mi się język, którym operowała Autorka. Był naprawdę przystępny. Żadnego medycznego jazgotu, żadnych trudnych terminów. Czułam się tak, jakbym rozmawiała z kimś, kto zdecydował się przemawiać akurat moim stylem, moim językiem, dzięki czemu świetnie mogliśmy się porozumieć. Może nie dla wszystkich będzie to prosta przeprawa przez obraną tematykę czy właśnie styl pani Herzyk, ale z pewnością, gdy dobrnie się do końca, poczuje się satysfakcję (albo zawód, w końcu oczywistym jest, iż poradnik ten nie odpowie każdemu)"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/10/ddd-czyli-dorose-dziewczynki-z-rodzin.html
"Bardzo rzadko sięgam po poradniki psychologiczne. Nie dlatego, że ich nie lubię, bo wręcz przeciwnie, z przyjemnością i dużą dawką ciekawości je czytam, ale dlatego, że ciężko znaleźć naprawdę dobre poradniki, które wznoszą w nasze życie jakieś ważne treści,...
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/10/pewnego-dnia-stracisz-wszystko-nawet.html
"Z autorką miałam już do czynienia, choć przyznam szczerze, że dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że to ona, gdyż nie poznałam jej stylu. Muszę przyznać, że Izabela zaskoczyła mnie i to bardzo. Historia urzekła mnie już od pierwszych stron. Czym przyciągnęła mnie do siebie owa lekturka? Opisem, który oczarował, ale i zachwycił. Stwierdziłam, że przygoda z tą książką może okazać się obiecująca i nie pomyliłam się. Jestem pozytywnie zaskoczona warsztatem autorki, który poszedł wyżej. Nie spodziewałam się po Izabeli takiej brutalnej, ale i, powiem szczerze, że rzeczywistej historii, która skradła mi serce. Uwielbiam książki, które łączą dwa gatunki w jednym wydaniu, a ta zainteresowała mnie również swoją mroczną stroną.
Zbieg okoliczności związał ze sobą losy obojga bohaterów. Jedna organizacja, dwie możliwości; praca i terapia. Amy dziewczyna, która wciąż przeżywa swoją stratę, dostrzegając ogłoszenie o pracę w Future Lab w fizjoterapii, decyduję się podjąć tę robotę i tu zaczyna się lawina wydarzeń, która na zawsze zmieni jej życie. Dziewczyna nawet nie podejrzewa, że jedna decyzja może zawalić jej fundamenty, które zostały wcześniej postawione. Pierwsza mroczna scena zainteresowała mnie, ale jednocześnie zaskoczyła. Makabryczna oraz mrożąca krew w żyłach sceneria (nie zdradzę, zabawa nie byłaby tak wspaniała) mogła przyprawić o palpitacje serca. Amy od samego początku wydawała mi się wyjątkowa i taka też była. Niezwykła. Czułam się jak obserwator, który stąpał po wyludnionej ziemi. Z początku byłam ciut zdezorientowana obrotem sprawy, gdyż szukałam, tak jak bohaterka, ludzi, którzy gdzieś się pochowali przed zagrożeniem. Nie rozumiałam, co się stało, bo przecież jeszcze przed chwilą wszystko było w normie.
Autorka spisała się świetnie w nowej odsłonie i powiem, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Pragnęłam więcej i więcej, a gdy dostawałam, to głód wcale nie malał. Wykreowała bohaterów, do których się przywiązałam, a co najlepsze, mogłam się z nimi zżyć i widziałam w nich emocje, które tak wyszukuję w postaciach. Adrenalina wymieszana ze strachem i ekscytacją to najlepsza mieszanka, jaką Izabela mi zapewniła to to, czego szukam i co uwielbiam. Mam nadzieję, że autorka powróci do tego tematu, gdyż nadal mam niedosyt i chciałabym więcej z historii bohaterów. Ta historia skradła mi serce i sprawiła, że nie raz biło mocniej. Gorąco polecam! Świetna. Mrożąca krew w żyłach. Piękna. Dzika. Jak dla mnie w sam raz"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/10/pewnego-dnia-stracisz-wszystko-nawet.html
"Z autorką miałam już do czynienia, choć przyznam szczerze, że dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że to ona, gdyż nie poznałam jej stylu. Muszę przyznać, że Izabela zaskoczyła mnie i to bardzo. Historia urzekła mnie już od pierwszych stron. Czym...
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/08/wyjatkowa-powiesc-elzbiety-rodzen-czyli.html
"Kiedy ujrzałam tę książkę po raz pierwszy, postanowiłam po nią sięgnąć. Nie tylko okładka, ale i opis skusił mnie do jej wzięcia. Po przeczytaniu tej pozycji jest we mnie ogrom wszelakich emocji, z których nie potrafię się pozbierać. Zdecydowanie autorka kupiła mnie tą książką w stu procentach. Powiem szczerze, że jest to jedna z tych polskich autorek, których książki miałam zapisane na listach. Wcześniej obawiałam się sięgnąć po jakąś lekturkę pani Rodzeń, ale po przeczytaniu tej zdecydowanie muszę nadrobić zaległości. Nie spodziewałam się, że po „Chłopaku, którego nie było” wciąż będę tkwić w świecie Martyny i Jamesa. Elżbieta Rodzeń zasypała mnie tyloma emocjami, że wciąż nie umiem się po tej przygodzie pozbierać. Książkę wręcz pochłonęłam, a raczej nie wiem, czy nie było na odwrót. Styl autorki był lekki i przyjemny, dzięki któremu czytanie szło bardzo szybko.
Jestem już po lekturze, ale bardzo pragnęłabym, aby ta historia wciąż trwała i trwała. Wiem jedno, że na pewno wrócę do tej książki, bo warto! To niezwykła przygoda, przy której można zapomnieć o bożym świecie na kilka godzin. Elżbieta Rodzeń wykonała kawał dobrej roboty. Zostałam nie tyle, co zaczarowana, ale i oczarowana bohaterami. Zawiodłam się jedynie na rodzicach bohaterki, którzy powinni dostarczać jej tego, co starszej córce. Wsparcia, a co jej dali? A raczej zabrali, podkopali jej pewność siebie. Sprawili, że przestała wierzyć w swoje możliwości. Zamiast pomocy, otrzymała porządnego kopniaka. Autorka zalała mnie falą emocji, z których trudno mi się teraz pozbierać. Czułam się tak, jakbym przeniosła się do jakieś bajki, z której nie chciałam wychodzić. Piękny romans, piękna historia dwojga ludzi, których złączyło przeznaczenie. W pewnych momentach czułam się jak intruz, który nie miał prawa ich podglądać. Zakochałam się w piórze Rodzeń i wiem, że jak najprędzej będę chciała nadrobić kilka jej pozycji. Jest jedną z tych autorek, które warto czytać, które potrafią zaskoczyć czytelnika swoją fantazją i wizją. Piękno, które ukazała w tej książce pozostanie we mnie na bardzo długi czas. Bajka, która trwa, a jej finał jest znakomitym zakończeniem"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/08/wyjatkowa-powiesc-elzbiety-rodzen-czyli.html
"Kiedy ujrzałam tę książkę po raz pierwszy, postanowiłam po nią sięgnąć. Nie tylko okładka, ale i opis skusił mnie do jej wzięcia. Po przeczytaniu tej pozycji jest we mnie ogrom wszelakich emocji, z których nie potrafię się pozbierać. Zdecydowanie autorka...
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/08/przedpremierowa-recenzja-patronacka.html
"Powiem Wam, że nie mogłam się doczekać dnia, aż ponownie spotkam się z tymi bohaterami, a w szczególności z Damienem i Catherine. Tej dwójki brakowało mi najbardziej. Po tragicznym wydarzeniu mającym miejsce pod koniec pierwszej części, bałam się o losy Stróża i Łowczyni. Kiedy sięgnęłam po drugi tom wszystko wróciło. Wspólna przygoda z bohaterami oraz przeszkody, z którymi się zmagali, zdawać by się mogło, że teraz przybyło ich jeszcze więcej i były o wiele gorsze. Przemiana przyjaciela Damiena Louisa bardzo mnie nie tyle co zdziwiła, a wprawiła w szok. Nie poznałam tego bohatera, jak dla mnie zmierzał na moralne dno. Nie raz i nie dwa miałam ogromną ochotę mu przywalić czymś ciężkim, by się otrząsnął i spojrzał z boku na to, co wyprawiał. Niekiedy zachowywał się jak wariat i to w złym znaczeniu tego słowa. Zamieszanie jakie zasiał Louis sprawiło, że Damien zaczął odczuwać do Łowczyni nienawiść, ale kiedy dał dojść do głosu kobiecie zorientował się kto tak naprawdę okazał się kłamcą. To był absurd. Stróż, który powinien nieść pomoc i prawić tylko prawdę okazał się kłamcą, a Łowczyni, z natury nieludzka istota, obdarta z uczuć i cnót boskich mówiła prawdę.
Autorka powróciła z jeszcze większą bombą. Zmiotła mnie. Nie potrafiłam wyjść z podziwu dla jej kunsztu pisarskiego. Joanna Jarczyk ponownie pochłonęła mnie swoim światem wraz z bohaterami. Jestem pod ogromnym wrażeniem jej wyobraźni oraz planu, który musiała spisać, by się nie zgubić w losach bohaterów. To jedna z tych książek i autorek, które wciąż będą mnie zaskakiwać na nowo. Pani Jarczyk nie trzyma się schematu tylko wybiega poza niego i tym samym pokazuje inną wersję. To jest właśnie piękne, że mimo tych licznych schematów w świecie pisarskim pojawiają się autorzy, który potrafią się z nich wybić. Stworzyć coś oryginalnego, coś pięknego. I ponownie jest mi trudno opuszczać ten świat, w którym życie pisze różne scenariusze.
„— Już za późno. — Catherine wzruszyła bezwładnie ramionami. — Wykryli nas.
— I mówisz to tak spokojnie?
— Jestem Łowczynią, spokój i brak emocji to podstawa.
— Ale ty pieprzysz”
Świat Stróżów i Łowców jest niesamowity, ale pełen niebezpieczeństw i strachu o kolejny dzień, o ludzi, o własne życie. Autorka po raz kolejny doprowadziła mnie do fascynacji swoim światem, swoimi bohaterami, swoją akcją. Historia, która powoduje szybsze bicie serca, a czyhające niebezpieczeństwo doprowadza na skraj emocjonalnej przepaści. Każdego dnia trzeba się mieć na baczności, bo walka dobra ze złem wciąż się toczy. Nie wiadomo jaki będzie jej finał. Jedni upadają, by powstać na nowo, by wstać i walczyć o odbudowę swojego jestestwa. Barwni bohaterowie, którzy nie raz i nie dwa doprowadzają czytelnika do refleksji i zadawania sobie pytań takich jak: Kim ja jestem? Jaka jest moja rola? Autorka ponownie zostawiła mnie z chęcią poznania dalszych losów. Nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejny tom. Gorąco polecam! Warto sięgnąć! Ja się nie zawiodłam, a wręcz jestem pod ogromnym wrażeniem! To był wręcz zaszczyt, by móc zostać patronem tak dobrej polskiej powieści, która naprawdę potrafi się wybić na tle książek o takiej tematyce. Jeśli nie czytaliście poprzedniej części, zdecydowanie powinniście po nią sięgnąć. Joanna Jarczyk nie zawiedzie Was światem „Zgromadzenia”. ;)"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/08/przedpremierowa-recenzja-patronacka.html
"Powiem Wam, że nie mogłam się doczekać dnia, aż ponownie spotkam się z tymi bohaterami, a w szczególności z Damienem i Catherine. Tej dwójki brakowało mi najbardziej. Po tragicznym wydarzeniu mającym miejsce pod koniec pierwszej części, bałam się o losy Stróża i...
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/07/o-miosci-ktora-przenosi-gory-czyli.html
"Ostatnimi czasy mam słabość do romantycznych historii, które zapierają dech w piersiach, przyprawiają czytelnika o szybsze bicie serca, powodują rumieńce oraz to dobrze znane, rozlewające się po duszy ciepło. Z tego więc względu zdecydowałam się na pierwsze spotkanie z Anną Płowiec i jej nową książką, która swoją premierę miała 17 lipca. „Sekrety Julii” miały być lekturą o miłości tak wielkiej, że przenosi góry, o sekrecie, który może zmienić dosłownie wszystko. Jako fanka połączenia love story i tajemnica, skusiłam się od razu. W dodatku ta delikatna okładka z bzem, nie mogłam powiedzieć „nie” tej pozycji. Jak przebiegło to górskie spotkanie z gorącymi uczuciami i sekretem w tle? O tym już za chwilę.
Zawsze Wam mówię, jaką mam słabość do książek, w których dominują emocje. Choć w „Sekrecie Julii” pojawiała się cała paleta różnorodnych uczuć, nie było takiej lawiny, jaką uwielbiam. Nie poniosło mnie na chmurach magii czy intensywności emocji, ale nie mogłam narzekać na ich brak. Cała lektura wypadła na ogromny plus, chociaż mam kilka zastrzeżeń. Nie poczułam tego wszystkiego tak intensywnie, jak liczyłam, nie czułam, że ta miłość mogłaby przenosić góry, a uczucia wypalają wielkie ślady na bohaterach, jednak mimo tych braków powieść mi się spodobała. Przede wszystkim górski klimat i to, co stworzyła autorka. Anna Płowiec ma bowiem niesamowity talent do urokliwych opisów, które robią ogromne wrażenie. Przez cały czas oczami wyobraźni widziałam to, co opisywała. Te piękne góry ze śnieżnym szczytem, te gęste lasy, obozy narciarskie, ogniska. To naprawdę mnie ujęło. Te wszystkie opisy tylko dodawały wyjątkowego uroku powieści. Jeśli więc lubujecie się w górskich klimatach, w słodkich, lecz wyrafinowanych relacjach między bohaterami, w sekretach, które potrafią odmienić dosłownie wszystko, a niestraszna Wam przygoda z polskimi realiami (swoją drogą doskonale opisywanymi), to „Sekrety Julii” są pozycją dla Was. ;)"
Pełna opinia -> https://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/2019/07/o-miosci-ktora-przenosi-gory-czyli.html
"Ostatnimi czasy mam słabość do romantycznych historii, które zapierają dech w piersiach, przyprawiają czytelnika o szybsze bicie serca, powodują rumieńce oraz to dobrze znane, rozlewające się po duszy ciepło. Z tego więc względu zdecydowałam się na pierwsze...
Balansując między podwodną krainą a światem tuż przy Morzu Bałtyckim dostajesz się prosto w sidła potworów z legend i opowieści; tajemnic, intryg oraz skradzionej Tajemnicy Bursztynowego Szlamu, którą chroni ukryty lud Pinea. Poznajesz Mirę, Ghosta i wielu innych członków bractwa rozpoczynających polowanie na wykradziony skarb. Odkrywasz tajemnice, które szokują i zdumiewają, uśmiechasz się przy rzucanych przez bohaterów żartach, twoje policzki pokrywa soczysta czerwień, gdy, zza krzaków w postaci stron książki, obserwujesz intymne momenty dwójki dojrzałych, zakochanych w sobie ludzi. Poznajesz również słowiańskie tradycje oraz kulturę. Sucinum wita Cię z otwartymi ramionami, zapraszając do przygody pełnej rusałek, wupi czy czetlic.
Sucinum Camille O’Naill to debiut, który napawa mnie dumą oraz radością. To powieść ukazująca spory talent, pomysłowość oraz dobry warsztat autorki. Jej wyobraźnia sięga zenitu, a bohaterowie, których stworzyła, to ludzie zdecydowanie z krwi (niekoniecznie czerwonej) i kości. Przez tę historię płyniecie niczym statkiem po morzu. Wszyscy fani Supernatural i słowiańskich klimatów ręka w górę, ponieważ znalazłam coś dla Was.
Dojrzała miłość. Długoletnia wyjątkowa przyjaźń, rodzina oraz oddanie, a na dokładkę tajemnicze tło z ciekawą przygodą w zestawie. Czytając Sucinum doskonale się bawiłam. Naprawdę doskonale! Może wadą książki jest, że za szybko się kończy i chętnie dobrałabym od Camille dodatkowy pakiet 100 stron dalszych przygód bohaterów, których nie da się nie polubić (lub niektórych znienawidzić, ale twierdzę, że karma dopada każdego).
Po serialu, za którym niewyobrażalnie tęsknię, a mowa oczywiście o Supernatural, będę równie miło wspominać samo Sucinum. Duża dawka humoru, dużo intryg, zastanawiania się „kto, kiedy, gdzie?”, dużo pięknej miłości, która zachwyciła moje wrażliwe serce, ale nie przyćmiła akcji oraz tajemniczej fabuły. Połączenie urban fantasy, niekiedy nawet thrilleru oraz romansu była dla mnie idealną mieszanką gatunków. Autorka porusza w swojej powieści nie tylko wątek tajemnicy oraz całej tej otoczki. W tle można zauważyć fragmenty o rodzinie, niekoniecznie tej powiązanej więzami krwi, o stracie, żałobie, rozpaczy, zazdrości oraz marzeniach na przyszłość, takiej normalnej, poukładanej. Rozterki bohaterów, ich tok rozumowania, ich uczucia oraz cechy zostały doskonale ukazane, za co kolejne brawa. No, a koniec zwala z nóg do reszty. W tajemnicy szepnę tylko, że naprawdę nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Na początku wyczułam chaos, nie wiedziałam, co się dzieje, ale był to dobry i genialny zabieg!
Camille, kochana, jeśli więc jeszcze kiedykolwiek będziesz pisać o Mirze, Ghoście, Sokolim Oku oraz Lucie, chcę być pierwsza (no dobrze, ewentualnie druga), która się o tym dowiaduje! Jeszcze raz gratuluję wydanego debiutu i dziękuję, że mogłam objąć Twój debiut patronatem. To była czysta przyjemność 🤍
Arystokratka spod księgarni
Agata G. / Francesca Vulneratus
Balansując między podwodną krainą a światem tuż przy Morzu Bałtyckim dostajesz się prosto w sidła potworów z legend i opowieści; tajemnic, intryg oraz skradzionej Tajemnicy Bursztynowego Szlamu, którą chroni ukryty lud Pinea. Poznajesz Mirę, Ghosta i wielu innych członków bractwa rozpoczynających polowanie na wykradziony skarb. Odkrywasz tajemnice, które szokują i...
więcej Pokaż mimo to