-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-05-01
2023-12-31
2024-03-29
2022-10-21
2023-03-31
2023-06-14
2023-09-23
2024-04-14
2020-06-01
2024-05-05
2021-10-31
2019-02-28
2022-04-09
2019-03-15
2023-06-03
2014-04-01
Lata dwudzieste. David Martin od zawsze marzy o tym, aby zostać pisarzem. Najpierw pracuje w podrzędnej gazecie, by wreszcie móc pracować w swoim ukochanym zawodzie. Kupuje starą, opuszczoną willę i przyjmuje niezwykle intratną ofertę od tajemniczego wydawcy, Andreasa Corelliego. Być może te dwie decyzje na zawsze zmienią życie jego i jego bliskich.
Kurczę, jestem mocno niezadowolona ze swojego opisu. Zupełnie nie oddaje atmosfery tej powieści. Już dużo lepszy byłby ten z okładki, ale ja lubię wszystko robić sama. A więc o czym właściwie jest "Gra Anioła"? Jest historią całego życia głównego bohatera. Zaczynając od dzieciństwa, a kończąc na... (nie zamierzam spoilerować), poznajemy dogłębnie jego duszę, by w każdej chwili mógł nas czymś zadziwić. Bo jest on prawdziwym bohaterem z krwi i kości.
Zafón stworzył opowieść mroczną i mglistą. Tak się ją właśnie czyta. Traktuję to jako swego rodzaju pomost pomiędzy "Cmentarzem Zapomnianych Książek" a "Trylogią mgły". Do tego pierwszego pasuje realistyczną (do pewnego momentu) fabułą, a do tego drugiego - niezwykłą atmosferą. Niby powinno się to zaliczyć do fantastyki, ale coś nie pozwala. Jezu... Pierwszy raz nie wiem, co napisać - nie potrafię wyrazić swoich odczuć wobec tej książki słowami. To trzeba przeczytać.
Tak jak w pierwszym tomie, "Cieniu Wiatru", mamy tu pokazaną przemianę głównego bohatera, jego dojrzewanie. Jest tu jednak miejsce na pewną zadumę, dowolność interpretacji (znowu nie potrafię tego po ludzku napisać!). Gdyby porównać te dwie pozycje, to zajęłyby u mnie tę samą pozycję. Dlaczego? W tej drugiej momentami się nudziłam, co w pierwszej mi się nie zdarzało. Czasami przyczyny bywają prozaiczne ;)
Jeśli do czegoś można by się przyczepić (ale to czepianie byłoby niezwykle czepialskie) to realizm. Niby opowieść osadzona dokładnie w rzeczywistości, ale historia tak nieprawdopodobna, że kurczę. Ale ja aż tak czepialska nie jestem, więc nie bierzemy tego w ogóle pod uwagę.
Lektura "Gry Anioła" była niezwykle przyjemna. Rozkoszowałam się każdym słowem autora. Opisy pisania książek wydają się tak (po raz kolejny używam tego słowa) realistyczne, że gdybym była głupia, to doszukiwałam się tu jakichś elementów autobiograficznych. To one chyba zasługują najbardziej na wyróżnienie. Nie czyta się tego szybko, ale czas spędzony w ten sposób wydawała mi się niezwykle "luksusowy" jak przejażdżka zabytkowym samochodem. W dodatku to niejednoznaczne zakończenie... Kocham takie chwyty! Kocham Zafóna! Kocham czytać! Nic więcej dodawać nie trzeba.
PS. Zauważam, że ostatnio mam niebywałe szczęście do świetnych pozycji książkowych i aby tak dalej.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/
Lata dwudzieste. David Martin od zawsze marzy o tym, aby zostać pisarzem. Najpierw pracuje w podrzędnej gazecie, by wreszcie móc pracować w swoim ukochanym zawodzie. Kupuje starą, opuszczoną willę i przyjmuje niezwykle intratną ofertę od tajemniczego wydawcy, Andreasa Corelliego. Być może te dwie decyzje na zawsze zmienią życie jego i jego bliskich.
Kurczę, jestem mocno...
2021-12-03
2018-06-17
Proszę, nie pozwalajcie mi chwalić książki przed jej połową, bo ostatnio za każdym razem, gdy to czynię, druga połowa usilnie stara się wymazać moje wszelkie wcześniejsze pozytywne wspomnienia. Tak było w przypadku Twardego światła - debiutanckiej książki kanadyjskiego pisarza Michaela Crummey'ego, w swojej twórczości opowiadającego o dawnej i współczesnej Nowej Fundlandii. Wcześniej czytałam już trzy jego późniejsze powieści, z czego recenzje "Sweetland" oraz "Dostatku" znajdziecie na blogu. Ale do meritum. Co poszło nie tak w przypadku "Twardego światła"? Zapraszam.
Ciąg dalszy na:
https://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2018/06/351-twarde-swiatlo.html
Proszę, nie pozwalajcie mi chwalić książki przed jej połową, bo ostatnio za każdym razem, gdy to czynię, druga połowa usilnie stara się wymazać moje wszelkie wcześniejsze pozytywne wspomnienia. Tak było w przypadku Twardego światła - debiutanckiej książki kanadyjskiego pisarza Michaela Crummey'ego, w swojej twórczości opowiadającego o dawnej i współczesnej Nowej Fundlandii....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-31
Mam mieszane odczucia. Z jednej strony była to całkiem przyjemna, miejscami błyskotliwa lektura; z drugiej - tylko przyjemna i tylko miejscami błyskotliwa. Autor eksploruje estetykę tytułowej "ruskiej klasyki", a przy tym zadaje pytania o literaturę i sztukę w kapitalizmie. Nie wiem, może gdybym posiadała głębszą znajomość tej pierwszej, to znalazłabym nawiązania na głębszym poziomie - a póki co, była to dla mnie wyłącznie czytelnicza ciekawostka.
Mam mieszane odczucia. Z jednej strony była to całkiem przyjemna, miejscami błyskotliwa lektura; z drugiej - tylko przyjemna i tylko miejscami błyskotliwa. Autor eksploruje estetykę tytułowej "ruskiej klasyki", a przy tym zadaje pytania o literaturę i sztukę w kapitalizmie. Nie wiem, może gdybym posiadała głębszą znajomość tej pierwszej, to znalazłabym nawiązania na...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to