Twarde światło

- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Hard Light
- Wydawnictwo:
- Wiatr od Morza
- Data wydania:
- 2018-06-13
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-06-13
- Liczba stron:
- 216
- Czas czytania
- 3 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788394352363
- Tłumacz:
- Michał Alenowicz
- Tagi:
- Nowa Fundlandia opowiadania zbiór opowiadań literatura kanadyjska
Poruszająca literacka panorama dawnej Nowej Fundlandii.
Odosobnienie na chłodnych wybrzeżach Północnego Atlantyku. Wyprawy rybaków na Labrador. Zapach domowego chleba. Powroty po długich miesiącach spędzonych na morzu. Ognie skrzące się na polanach. Ziemianki wypełnione warzywami pozwalającymi przetrwać zimę. Woń żywicy i trocin. Piwo z pędów świerku. Życie surowe i okrutne, lecz niepozbawione piękna i nadziei. Ludzie twardzi i nieustępliwi jak skaliste klify Nowej Fundlandii, a zarazem pogodzeni z odwiecznym rytmem narodzin i śmierci.
Wszystko to powoli odchodzi w niepamięć…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Słone opowieści
Pamiętam, jak kilka lat temu pierwszy raz zetknęłam się z twórczością Michaela Crummeya – było to coś wyjątkowego i niepowtarzalnego, a czas spędzony na lekturze „Dostatku” upłynął mi nie wiedzieć kiedy. Później w zasadzie formalnością było niecierpliwe wyczekiwanie, a następnie ekspresowe pochłanianie „Pobojowiska”, „Rzeki złodziei” i „Sweetland”. Teraz przyszedł czas na „Twarde światło” – zbiór nietypowy, którego formą czytelnicy wymienionych powieści mogą być nieco zaskoczeni. Jest to bowiem zbiór naprawdę krótkich tekstów, liczących po jedną, dwie strony, a od połowy także wierszy. Kanadyjski pisarz tym dziełem stawia kropkę nad i, składając hołd Nowej Fundlandii i dawnemu życiu, którego echa niewyraźnie pobrzmiewają w oddali, zmarłym już ludziom, wspomnieniom, obyczajom i surowości, którą teraz, w XXI wieku, pokonać i oswoić jest o wiele łatwiej niż kiedyś.
W przedmowie, którą Crummey napisał dla polskich czytelników, zdradza, że „Twarde światło” jest dla niego dziełem najbardziej intymnym, ale także takim, z którego jest najbardziej dumny, do którego ma największy sentyment. Wspomina również, że zbiór ten jest w pewnym sensie dopełnieniem „Dostatku”, i myślę, że właśnie w takiej formie najłatwiej będzie go przyswoić polskiemu czytelnikowi. Czytelnikowi, dla którego odchodzące już w niepamięć życie, toczące się pod dyktando żywiołów (służących zresztą pisarzowi do stworzenia pewnego podziału w tym niewielkim dziele),a w szczególności Wody, będzie mimo wszystko obce, nie do końca zrozumiałe. Sprawy, o których pisze w „Twardym świetle”, ściśle wiążą się bowiem z innym światem, innym życiem i innymi czasami – różniącymi się od tych, do których my jesteśmy przyzwyczajeni. Walka o przetrwanie na morzu; szczegółowy, niemal sakralny opis oprawiania ryb, który dla większości mieszkańców Nowej Fundlandii był tym, czym dla nas jest codziennie zakładanie butów i mycie zębów; rany tworzące się od zimna, wiatru i słonej wody, niepewność, czy kiedykolwiek jeszcze wrócimy na ląd, życie wedle praw natury i praw ziemi, od której z pokorą przyjmuje się zarówno strawę, jak i miejsce na wieczny spoczynek – te na pozór niezbyt interesujące elementy istnienia Crummey opisuje tak, że czytelnikowi jawią się nie tyle jako odchodzący już świat, ile wznoszący się na nowo – na fali niesamowitych opowieści, w których sól aż szczypie w oczy i usta, a ostre ości ryb ranią palce.
Autor niezapomnianego „Pobojowiska” udowadnia swoim najnowszym wydanym w Polsce dziełem, że w bardzo krótkich formach literackich potrafi zmieścić emocje, o jakie niektórzy twórcy muszą walczyć przez kilkaset stron powieści, a i wtedy nierzadko im się to nie udaje. Opowieści bazujące głównie na życiu swojego ojca, ale także pozostałych bliskich, jak również rodzące się z wyobraźni pisarza, stanowią dla czytelnika krótkie, lecz niezwykle intensywne zderzenie ze światem i życiem na tyle już wymarłym, że niemal egzotycznym. Nowa Fundlandia, rodzinne strony Crummeya, jak błyskotliwie zauważa autor, przez długi czas broniły się przed postępem – życie toczyło się tam wolno, utartym rytmem i po swojemu. Kiedy jednak zmiany nadeszły, zawładnęły tamtejszym światem błyskawicznie i podczas lektury „Twardego światła” rodzi się wątpliwość, czy zmiany te były konieczne. Czy na pewno wszystko musi ruszać naprzód? Niektóre opowieści, a właściwie opowiastki, chwytają za serce jednym dobitnym zdaniem, puentą, która tak naprawdę tworzy ten konkretny tekst. Jak choćby „Gospodarzenie”, którego bohaterka wyznaje: „Przez czterdzieści lat gospodarzenia straciłam tylko jedną krowę”, a jej historia kończy się zdaniem, które szalenie mnie wzruszyło mimo swojej prozaiczności: „Miałam sześćdziesiąt jeden lat, gdy kupiłam pierwszy karton mleka ze sklepu”. Zwykła czynność, którą my powtarzamy co najmniej raz w tygodniu (bo któż z nas nie kupuje mleka?),dla tej kobiety była czymś, co sprawiło, że nieodwracalna stała się tak długo odwlekana, choć nieuchronna zmiana i – co by nie mówić – strata.
Są również teksty przerażające i zdumiewające okrucieństwem, zwłaszcza opisywanym tak prozaicznie, jakby było to coś najnormalniejszego na świecie… ale cóż, chyba właśnie tak było. Tekst, który opowiada o zabijaniu zwierząt (nie tych, które lądowały później w garnku),rozpoczyna się słowami: „Zasadniczo trzeba było nauczyć się żyć z okrucieństwem. Żyć okrutnie”. I mając przed oczami tę opowieść, nie czujemy nienawiści czy zła do dzieciaka, które topiło koty w jutowym worku, lecz do świata, który pozwalając na to, potrafił jednocześnie, tego samego dnia, zaskoczyć niesłychanym pięknem. To samo robi zresztą z czytelnikiem Crummey, bo tuż po okrutnych „Kamieniach” umieszcza tekst „Bay de Verde”, który w tak zdawałoby się prosty sposób opowiada o ludzkiej uczciwości i dobroci, a jednak wywołuje uśmiech na naszej twarzy, a kto wie, może nawet i wzruszenie. Nie zapominajmy jednak o wierszach – one również stanowią ważny element „Twardego światła” i choć nie są może rodzajem poezji, do jakiej jestem przyzwyczajona, to są to wiersze w stylu Crummeya i takie, które idealnie pasują do tej publikacji, choć w zamieszczonym na koniec „Słowie o tekście” sam autor przyznaje, że w przypadku niektórych wierszy z części zatytułowanej „Odkrywając ciemność” był raczej redaktorem niż pisarzem. Czuć w tej poezji tę samą miłość, fascynację i próbę ocalenia choć skrawków dawnego życia, dawnych ludzi i dawnej ziemi, co w tekstach prozatorskich.
Woda, Ogień, Ziemia, Powietrze i Wiersze – dzieląc „Twarde światło” na tych pięć żywiołów, pisarz prowadzi nas przez meandry życia, które już nie powróci. Przez przeszłość swoich przodków, ale także obcych ludzi, o których życiu słyszał lub które sobie wyobraził. Zabiera nas w słoną i wietrzną podróż przez krainę inspirującą i równie piękną co surową. Robi z czytelnikiem dokładnie to, co w „Dostatku”, „Pobojowisku” czy pozostałych utworach – opowiada o życiu, którego nie doświadczyliśmy, i choć nie pomija ani jednego cienia, ani jednej jego wady, niekiedy właśnie z nich tkając najszerszą z sieci, to sprawia, że oddalibyśmy wiele, by spędzić w nim choć jeden dzień i na własnej skórze poczuć którąś z opowieści. Crummey więc nie tylko nie zmienia się w żadnym ze swych dzieł, lecz co więcej – nie zawodzi.
Sylwia Sekret
Książka na półkach
- 258
- 115
- 33
- 15
- 8
- 3
- 3
- 3
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Chłód oceanu, ostry klimat wybrzeży Nowej Fundlandii, wielorybnicy, rdza, twardzi ludzie, morza i oceany. To wszystko znajdziecie w tej książce, opisane w przepiękny, poetycki sposób. Czyta się z zapartym tchem!
Chłód oceanu, ostry klimat wybrzeży Nowej Fundlandii, wielorybnicy, rdza, twardzi ludzie, morza i oceany. To wszystko znajdziecie w tej książce, opisane w przepiękny, poetycki sposób. Czyta się z zapartym tchem!
Pokaż mimo toMyśląc o Nowej Fundlandii natychmiast na myśl przychodzi Michael Crummey. Stała się ona jego znakiem rozpoznawczym, sam zresztą w wywiadach podkreśla, że nie mógłby pisać o żadnym innym miejscu. To w niej zaklęte są historię, legendy wymagające utrwalenia, zanim na zawsze przepadną w zapomnienie. Twarde światło łączy w sobie wszystkie wcześniejsze powieści tego kanadyjskiego pisarza i ma jeszcze jedną niespodziankę.
Pośród odosobnionych zimnych wybrzeży roztacza się kraina, Nowa Fundlandia taka, jaką widzi i zapamiętał Michael Crummey. Cofa się do lat dzieciństwa, a nawet jeszcze dalej wstecz, by zapisać codzienne czynności mieszkańców wyspy i Labradoru. Przywołuje zapach pieczonego chleba, wyprawy rybaków na połów, powroty z morza do domu po długiej nieobecności w nim. Przywołuje magię skrzącego się ognia na polanach, ziemianki wypełnione zapasami na zimę, czy woń żywicy i trocin. Ukazuje surowe życie ludzi na niegościnnej ziemi, wypełnione jednak pięknem i nadzieją. Egzystencję między odwiecznym rytmem narodzin i śmierci.
Michael Crummey ukazuje Nową Funladię za pomocą miniaturowych opowiastek i poezji. Muszę przyznać, że w krótkiej formie jest jeszcze lepszy niż w powieściach. Tu nie ważna jest jego osoba, zepchnięta w cień i wręcz nieobecna, nie ważny jest narrator czy podmiot liryczny, liczy się tylko morze, sama wyspa z swoją przyrodą oraz ludzie twardzi, hardzi i odważni, którzy ją zamieszkują. Otula nas liryzmem, tęsknotą za światem tak bardzo mu bliskim, a tak odległym dla nas. Czuć w tym wszystkim nostalgię. Atakuje wręcz wszystkie nasze zmysły, jego sugestywna narracja sprawia, że także my wiedzeni przez słowo, czujemy, widzimy i wąchamy zapachy świata przezeń opisywanego. Twarde światło to swoista kropka nad i tego, czego doświadczaliśmy w Dostatku czy Sweetlandzie. Stanowi naturalne ich przedłużenie i dopowiedzenie. Jest ono opowieścią bardzo intymną, gdyż zamiast fikcyjnych bohaterów, stają przed nami prawdziwi ludzie, a pośród nich znajduje się sam Michael Crummey. Przywołuje swoje dzieciństwo, rodzinę i jej losy, jak również wiele anonimowych osób.
W zwyczajnych czynnościach jak pobyt na morzu, patroszenie i filetowanie ryb oraz w żywiołach - szczególnie w ziemi i wodzie ukazuje całą gamę emocji, których nieraz próżno szukać w innych dziełach literackich. Obserwujemy Nową Fundlandię, która długo broni się przed postępem, a życie na niej toczy się według rytmu przyrody.
Twarde światło to pełna melancholii podróż do świata, który przeminął bezpowrotnie. Jedynie co można dla niego jeszcze zrobić, to uchronić go przed zapomnieniem. Tu każda kropla wody, iskra ognia czy kamień skrywają opowieści o dawnych czasach. Przez ten niewielki tom opowiadań i wierszy płynie się razem z falami i zmierza do tego, co już znane. Z pewnością wielbiciele Dostatku, Pobojowiska czy Sweetlandu nie powinni być rozczarowanii. Tym, czym Michael Crummey zdążył nas wcześniej oczarować, czaruje ponownie. My znów tylko czujemy niedostatek tamtego świata.
Myśląc o Nowej Fundlandii natychmiast na myśl przychodzi Michael Crummey. Stała się ona jego znakiem rozpoznawczym, sam zresztą w wywiadach podkreśla, że nie mógłby pisać o żadnym innym miejscu. To w niej zaklęte są historię, legendy wymagające utrwalenia, zanim na zawsze przepadną w zapomnienie. Twarde światło łączy w sobie wszystkie wcześniejsze powieści tego...
więcej Pokaż mimo toNie da się potraktować tej pozycji w kategorii jednej historii.
Jest to zbór krótkich opowieści o trudach, mozole ale i naturalnym pięknie ( jak dla mnie ) życia na krańcu świata.
Dla miłośników twórczości Crummeya , a za taką się uważam , niestety ostatnie spotkanie z cudownym stylem i kunsztem pisarskim.
Mam tylko nadzieję , że niebawem doczekam się następnej pięknej opowieści.
Nie da się potraktować tej pozycji w kategorii jednej historii.
więcej Pokaż mimo toJest to zbór krótkich opowieści o trudach, mozole ale i naturalnym pięknie ( jak dla mnie ) życia na krańcu świata.
Dla miłośników twórczości Crummeya , a za taką się uważam , niestety ostatnie spotkanie z cudownym stylem i kunsztem pisarskim.
Mam tylko nadzieję , że niebawem doczekam się następnej pięknej...
Krótkie opowiastki o ciężkim życiu. Jedne śmieszne, inne straszne. Wszystkie łączy niezrozumiała dla mnie miłość do niegościnnej krainy.
Krótkie opowiastki o ciężkim życiu. Jedne śmieszne, inne straszne. Wszystkie łączy niezrozumiała dla mnie miłość do niegościnnej krainy.
Pokaż mimo toMedytacyjny poetycki reportaż, spisane wspomnienia ojca, wielką pochwała twardych ludzi północy. NA końcu książki jest trochę poezji - wyśmienitej mądrej
Medytacyjny poetycki reportaż, spisane wspomnienia ojca, wielką pochwała twardych ludzi północy. NA końcu książki jest trochę poezji - wyśmienitej mądrej
Pokaż mimo toKrótkie historie pobłyskujące w otchłani jak brzuchy kapelanów.
Krótkie historie pobłyskujące w otchłani jak brzuchy kapelanów.
Pokaż mimo toOd czasu do czasu, zwłaszcza latem dopada mnie jakaś dziwna tęsknota za daleką północą, za niekończącym się dniem, tajemniczymi zjawiskami na niebie, żeglugą po arktycznych wodach, spacerami po rzadko dotykanych ludzką stopą plażach. Ciągnie mnie do tundry, karłowatych brzóz i bagien porośniętych moroszką. Kiedy lato polarne rozświetla Arktykę, mam ochotę rzucić wszystko i wypuścić się na wielotygodniową wyprawę. Z rzadka tylko udaje mi się fizycznie zapuścić na północ. Bo czymże jest zaledwie muśnięty 60 równoleżnik, czyli kilkaset kilometrów od koła podbiegunowego? Podobnie jest z zerkaniem na Grenlandię czy kanadyjski Labrador z okna samolotu lecącego 11 000 metrów nad ziemią. Ale kto skosztował choćby takiej namiastki Arktyki, nie spał w czasie białych nocy, czy ujrzał poszarpane brzegi polarnych wysp, będzie już zawsze czuł ten dziwny zew północy. A może tylko ja tak mam? Nie mogąc inaczej zaspokoić tego osobliwego pobudzenia, rzucam się zachłannie na książki opisujące te bliskie mojemu czytelniczemu sercu wybrzeża.
Szukając lektur na lato, natknąłem się na serię książek Michaela Crummeya. Zaufałem mu tylko na podstawie skąpych okładkowych opisów. Spośród kilku zakupionych, uważnie wybrałem tę, która będzie idealna na mój pierwszy raz na wybrzeżach Nowej Fundlandii i Labradoru. Wprawdzie część tych terenów leży nawet na szerokościach geograficznych mniejszych niż południowe krańce Polski, ale z powodu omywających je wód zimnego Prądu Labradorskiego cechują się one klimatem umiarkowanym w chłodnej odmianie, a północne partie subpolarnym. „Twarde światło” to bardzo intymna podróż w czasie i przestrzeni przez surowe i niegościnne wybrzeża wschodniej Kanady. Dla autora i jego najbliższych jest to jednak ukochana ziemia rodzinna, która na zawsze wyryła ślad w jego duszy i choćby nawet ją opuszczał, wraca do niej w ten czy inny sposób.
Najpiękniejsze powroty w przypadku Crummeya to te, w których utrwala on na kartach swej książki sceny z życia wiosek i miasteczek rybackich. Cofa się do lat swego dzieciństwa, a nawet dalej, odwołuje się do pamięci poprzednich pokoleń. Krótkie migawki napisane prozą poetycką pogrupowane są częściowo według czterech głównych żywiołów, gdzie każdy z nich odgrywa choćby niewielką i niekoniecznie bezpośrednią rolę, ale jest wyczuwalny. Opisuje tytaniczną pracę ludzi zmagających się z siłami natury, ich częste porażki i sporadyczne zwycięstwa, szał wichrów smagających wybrzeża, przenikliwe zimno dni, kiedy nawet morze zamarza, gdzie lato oznacza chmary owadów czyhających na okazję do złożenia jaj w suszonych z takim trudem rybach. Wybrzeża Nowej Fundlandii to tereny, gdzie nawet ludzki żywioł jest twardy, hartowany w morskiej soli i wyciu wichrów. Pomimo tego ludzie ci mają w sobie głęboko zakorzenioną uczciwość i poczucie solidarności.
„Twarde światło” z pewnością nie rozczaruje czytelnika szukającego w literaturze obrazów przemijającego już świata, bo choć cywilizacja dociera na północno-wschodnie wybrzeża Kanady bardzo wolno, to jednak dociera. Crummey niezwykle plastycznie i z nutą nostalgii utrwalił na kartach swej książki to, co tak łatwo umyka. Są tam, oczywiście ważne wydarzenia historyczne, ale przede wszystkim jest codzienne życie rybaków, ich niepewność i troska o to co najbardziej niezbędne. Dzięki autorowi możemy zwiedzić brzegi Labradoru i Nowej Fundlandii zarówno od strony lądu jak i morza. Możemy zajrzeć do przydomowych ziemianek, na wiejskie cmentarze, przejść się po pomostach, gdzie cumują łodzie, wsłuchać w bicie pierwszego dzwonu albo ryk krów, posmakować suszonej ryby i leśnych owoców. Do mnie i mojej wrażliwości poetycka książka Crummeya przemówiła swoim autentyzmem i artyzmem, chętnie zatem sięgnę po jego powieści.
Od czasu do czasu, zwłaszcza latem dopada mnie jakaś dziwna tęsknota za daleką północą, za niekończącym się dniem, tajemniczymi zjawiskami na niebie, żeglugą po arktycznych wodach, spacerami po rzadko dotykanych ludzką stopą plażach. Ciągnie mnie do tundry, karłowatych brzóz i bagien porośniętych moroszką. Kiedy lato polarne rozświetla Arktykę, mam ochotę rzucić wszystko i...
więcej Pokaż mimo toDziwna książka, potrzebowałem dużo czasu, żeby ją ogarnąć i coś o niej napisać. Z jednej strony doceniam poetyckość języka, umiejętność oddania niezwyczajności, ponadczasowości w tak banalnych czynnościach jak patroszenie ryb. Z drugiej strony brak mi tutaj było jakiegoś motywu przewodniego, coś co by połączyło całość w spójny obraz, a nie tylko zlepek scenek i anegdot z życia i historii Fundlandczyków. To nie jest Crummey znany z genialnych "Dostatku", czy "Sweetlanda", to Crummey specyficzny, trudny w odbiorze, to jest taki pre-Crummey, jakby "Twarde światło" było twórczym obrazem larwy rusałki pawika, która znajdzie odzwierciedlenie w przyszłych powieściach autora. Kto lubi i ceni dzieła Crummeya (jak ja) powinien zapoznać się z "Twardym światłem" i trochę na zasadzie rozczarowania docenić jeszcze bardziej powieści.
Dziwna książka, potrzebowałem dużo czasu, żeby ją ogarnąć i coś o niej napisać. Z jednej strony doceniam poetyckość języka, umiejętność oddania niezwyczajności, ponadczasowości w tak banalnych czynnościach jak patroszenie ryb. Z drugiej strony brak mi tutaj było jakiegoś motywu przewodniego, coś co by połączyło całość w spójny obraz, a nie tylko zlepek scenek i anegdot z...
więcej Pokaż mimo toW przedmowie do polskiego wydania autor przyznał, że to właśnie do książki "Twarde światło" ma największy sentyment. Nic dziwnego, bo książka ta to zbiór krótkich tekstów zawierających wycinki z życia oraz naznaczone czasem wspomnienia należące między innymi do jego krewnych. To osobiste zapiski ważnych wydarzeń. Wydarzeń, które odmieniły ich życie, coś zapoczątkowały, bądź zakończyły pewien etap życia. Ich zwyczaje, szara codzienność. Crummey opisuje życie jakiego przeciętny czytelnik nigdy nie zazna. Posługuje się pięknym językiem, cudownym w swej prostocie. Pod tą skorupą, pod tą pozorną surowością kryje się ogromny ładunek emocjonalny. W każdym fragmencie czuć szacunek. Takie książki czyta się powoli, by nie pominąć żadnego szczegółu.
W przedmowie do polskiego wydania autor przyznał, że to właśnie do książki "Twarde światło" ma największy sentyment. Nic dziwnego, bo książka ta to zbiór krótkich tekstów zawierających wycinki z życia oraz naznaczone czasem wspomnienia należące między innymi do jego krewnych. To osobiste zapiski ważnych wydarzeń. Wydarzeń, które odmieniły ich życie, coś zapoczątkowały, bądź...
więcej Pokaż mimo toMam wrażenie, że ta książka powstała przede wszystkim dla autora. Spisane w niej historie i wiersze to ogromna część jego tożsamości. To hołd oddany jego przodkom, najbliższej rodzinie, Nowofundlandczykom. Tak naprawdę od Twardego Światła, a nie od Dostatku, powinniśmy zaczynać przygodę z Crummeyem. Dlaczego? Bo jest idealnym wstępem do literatury pisarza, czerpiącej z opowieści, legend i prawdziwych historii mieszkańców jego rodzinnej wyspy.
Książkę czyta się bardzo szybko. Krótka forma opowiadań temu bardzo sprzyja. Dla czytelników nieprzyzwyczajonych do wierszy (które tworzą drugą część Twardego Światła),do których sam się zaliczam, może być momentami trudno, choć mam wrażenie, że te wiersze to wciąż opowieści, tylko spisane nieco bardziej poetyckim językiem.
Dla fanów Crummeya pozycja obowiązkowa. Dla fascynatów surowych klimatów również. Książka może wprowadzić w zadumę nad losem dzielnych i twardych osadników, którzy mimo chłodu i głodu tworzyli społeczność Nowej Fundlandii. Ich poświęcenia, hart ducha, upartość i duma są z dzisiejszego punktu widzenia godne podziwu, choć mocno niezrozumiałe.
Mam wrażenie, że ta książka powstała przede wszystkim dla autora. Spisane w niej historie i wiersze to ogromna część jego tożsamości. To hołd oddany jego przodkom, najbliższej rodzinie, Nowofundlandczykom. Tak naprawdę od Twardego Światła, a nie od Dostatku, powinniśmy zaczynać przygodę z Crummeyem. Dlaczego? Bo jest idealnym wstępem do literatury pisarza, czerpiącej z...
więcej Pokaż mimo to