-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać427
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
„Zapukał trzy razy, takie było ich hasło. Trzy powolne uderzenia w drzwi. Było dużo śmiechu na imprezie, gdy to ustalali. Eryk mówił, że tak podobno puka Śmierć, a oni przecież prawie umarli, bo świat ich zostawił. Gdy świat cię zostawia osamotnionego, to jakbyś nie żył, więc Śmierć nie może ci nic zrobić. Zatem jeśli usłyszą takie pukanie, to sprawa jest jasna, albo to ktoś z grupy, albo…”
~*~
#michałśmielak
#postrach
#wydawnictwo_initium
~*~
Michał Śmielak nie kazał na siebie długo czekać. Po „Inkwizytorze” i „Pomruku” pojawia się „Postrach” – niepozorna na pierwszy rzut oka książka, która skrywa w sobie jedynie przerażenie i rozpacz. Bo kiedy wydaje nam się, że dotarliśmy do samego końca stworzenia, Autor nad wyraz brutalnie uzmysławia czytelnikowi, że „śmierć, to dopiero początek koszmaru”.
Gdy Postrach trafia w ręce policji, Warszawa zaczyna łapać spokojny oddech, a rodzice zaginionych dziewcząt mają nadzieję, że nareszcie poznają prawdę o losie swoich ukochanych córek. Pomimo upływu czasu chęć wymierzenia sprawiedliwość nie mija. Postrach jednak ucieka. W tym samym czasie siostra jednej z zaginionych trafia na wzmiankę o rytuale przywołania śmierci – było to ostatnie wydarzenie, na którym były wszystkie zaginione nastolatki. Żeby dowiedzieć się, co stało się z siostrą, organizuje imprezę, na której razem z resztą „osamotnionych” powtarza rytuał. Wkrótce potem Postrach znów atakuje. Tym razem nie pozostawia jednak żadnych złudzeń…
Początek tej historii zaczął się dość niepozornie, leniwie. Kilkanaście przeczytanych stron i żadnej chemii. Fabuła rozkręca się powoli, wciąga jednak całkowicie, miesza zmysły i na sam koniec tej niebywałej wędrówki wypluwa z pogardą. Mam wrażenie, że z każdą kolejną książką pan Śmielak jest nie tylko bardziej brutalny w swojej sztuce, ale również coraz bardziej finezyjny. Były wątki, które nie przypadły mi do gustu, niemniej – bardzo gorąco polecam.
„Zapukał trzy razy, takie było ich hasło. Trzy powolne uderzenia w drzwi. Było dużo śmiechu na imprezie, gdy to ustalali. Eryk mówił, że tak podobno puka Śmierć, a oni przecież prawie umarli, bo świat ich zostawił. Gdy świat cię zostawia osamotnionego, to jakbyś nie żył, więc Śmierć nie może ci nic zrobić. Zatem jeśli usłyszą takie pukanie, to sprawa jest jasna, albo to...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-29
#znachor
#michałśmielak
#wydawnictwoinitium
#czytamypolskichautorow
Powoli, bez najmniejszego pośpiechu, krok po kroku. Ostrożnie z delikatną nutą pietyzmu. Może dlatego, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę książkę, a może dlatego, że właśnie wszystko z początku wydawało się być w niej tak pospolicie oczywiste.
Człowiek sięga po książkę i zaraz po spojrzeniu na okładkę, ma pewne wyobrażenia na jej temat. Potem czyta opis i myśli, że to kolejny kryminał, wiecie, taki jak wszystkie inne, tylko bohaterowie nieznacznie się od siebie różnią. Lubisz kryminały, więc jesteś zainteresowany. Po tylu książkach z tego gatunku już nic nie może Cię zdziwić. Tym bardziej, kiedy do czynienia masz z nowicjuszem.
Ajć, ładnie tak oceniać po pozorach? ;)
Akcja rozkręca się bardzo powoli. Mamy czas, żeby dobrze poznać bohaterów. Zbadać teren. Wiemy więc, że Krzyśkowi zostało pół roku życia, a Weronika i Jakub zrobią wszystko, żeby mu pomóc. Całkiem niefortunnie okazuje się, że w tym samym czasie, kiedy Krzysiek oddaje swoje życie w ręce znachora i jego uroczej żony, ktoś wymierza sprawiedliwość na własną rękę. Kogo życie jest w tej sytuacji bardziej zagrożone? Krzysiek szybko angażuje się w śledztwo, tym bardziej, że morderca jest coraz bliżej, a jedyna osoba, która może Krzyśka uzdrowić, znajduje się na dumnym pierwszym miejscu w rankingu mordercy.
Choć początki mieliśmy trudne, to przyznaję, że fabuła mocno mnie wciągnęła. Ostatnie 150 stron to prawdziwy rollercoaster. Dzieje się dużo, akcja toczy się szybko, a my uświadamiamy sobie, że, po pierwsze nikt tutaj nie mówi prawdy, a po drugie, nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Szalony misz masz z pakietem ciekawostek historycznych, który zresztą niesamowicie mnie urzekł Uwielbiam takie odskocznie od brutalnych i wyrafinowanych morderstw. Jestem na tak i czekam na więcej, tym bardziej, że niedługo ktoś planuje zahaczyć o szkołę policyjną.. ach, ale marzy mi się seria kryminalnych zagadek z Markiem i Krzyśkiem! To byłby prawdziwy sztosik
Wam, Kochani, życzę cudownego poniedziałku i gorąco zachęcam do lektury „Znachora”.
#znachor
#michałśmielak
#wydawnictwoinitium
#czytamypolskichautorow
Powoli, bez najmniejszego pośpiechu, krok po kroku. Ostrożnie z delikatną nutą pietyzmu. Może dlatego, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę książkę, a może dlatego, że właśnie wszystko z początku wydawało się być w niej tak pospolicie oczywiste.
Człowiek sięga po książkę i zaraz po spojrzeniu na...
2020-10-14
Nie wiem, jakie macie plany na czwartek, ale może zechcielibyście dołączyć do Czwartkowego Klubu Zbrodni i rozwiązać zagadkę kilku morderstw? Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to wciąż młodzi duchem emeryci zafascynowani światem zbrodni. Na cotygodniowych spotkaniach starają się rozwiązywać sprawy sprzed lat, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy ośrodek, w którym mieszkają, zostaje powiązany ze sprawą aktualnie prowadzonego przez policję morderstwa, czwórka przyjaciół wytacza najcięższe działa- czy uda im się rozwiązać sprawę morderstwa? Co tak naprawdę dzieje się za murami ekskluzywnego osiedla, kiedy gasną światła?
________♠________
#richardosman
#mordercówtropimywczwartki
#thethursdaymurderclub
#wydawnictwomuza
„Morderców tropimy w czwartki” to zabawna historia, pełna humoru, sarkazmu i ironii. Nie znajdziecie tu jednak brutalnych opisów i niesamowitych zwrotów akcji. To przyjemna i lekka lektura, która potrafi zaintrygować czytelnika przede wszystkim ze względu na fantastycznych bohaterów, których, co tu dużo mówić, nie da się nie lubić Staruszkowie nie zważają na wiek i za wszelką cenę starają się rozwiązać sprawę morderstwa, wychodząc naprzeciw wszelkim niedogodnościom. Są sprytni, inteligentni i doskonale wiedzą, jak niezauważenie prowadzić sprawę śledztwo tuż obok niczego nieświadomej policji.
Fabuła jest ciekawa i może odrobinę zbyt cukierkowa, chociaż mnie to nie przeszkadzało. Świetnie bawiłam się od samego początku i naprawdę żałuję, że ta historia tak szybko się skończyła!
„Morderców tropimy w czwartki” to najlepsza komedia kryminalna, jaką miałam okazję czytać (chociaż nie było ich wiele, ale ci!). Debiut Richarda Osmana uważam za udany i z niecierpliwością czekam na kolejne książki, a po cichu liczę na kontynuację serii w wykonaniu Czwartkowego Klubu Zbrodni.
Nie wiem, jakie macie plany na czwartek, ale może zechcielibyście dołączyć do Czwartkowego Klubu Zbrodni i rozwiązać zagadkę kilku morderstw? Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to wciąż młodzi duchem emeryci zafascynowani światem zbrodni. Na cotygodniowych spotkaniach starają się rozwiązywać sprawy sprzed lat, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy ośrodek, w którym mieszkają,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-12
„Ten krótki moment między myślą a wypowiedzeniem słów na głos jest błogosławieństwem. Moment, w którym myślisz, że to, co powiesz, coś odmieni. Sprawi, że poruszysz tłumy, coś drgnie na woskowych twarzach twoich słuchaczy. Spojrzą na ciebie i zauważą twoją obecność, zajmiesz niewielkie miejsce w ich umyśle na krótką chwilę. W tym momencie jesteś kimś – i dla tych momentów żyjesz.”
_____ ♠_______
#martabijan
#melodiamgiełdziennych
#wydawnictwomova
Początki bywają trudne, tym bardziej, że spodziewałam się po tej książce zupełnie czegoś innego. „Melodia mgieł dziennych” to forma pamiętnika, w którym Es opowiada nam swoją historię – smutną, przygnębiającą, ale też wymagającą odwagi. Zbyt często umieramy w samotności i równie ciężko jest nam przelać nasze emocje na papier. Kiedy zaczęłam czytać, pomyślałam sobie, że to jedna z najgorszych książek, jakie miałam w ręce w tym roku. Zupełnie nie mogłam się odnaleźć. Zaczęłam googlować, przesłuchałam spotify, chciałam wgryźć się w styl i twórczość Marty, żeby zrozumieć sens „Melodii”. Wbrew pozorom naprawdę trzeba się natrudzić, żeby zauważyć i zrozumieć smutek drugiego człowieka. Sposób w jaki chciałby o nim opowiedzieć, tym bardziej, jeżeli przeplatany jest wieloma innymi emocjami. Twórczość Marty jest trudna, wymaga zrozumienia, bliższego poznania, zaakceptowania pewnych składowych, ale książka tylko na tym zyskuje. Ja musiałam trochę się natrudzić, ale uważam, że było warto. Historia, którą Marta nam przedstawiła jest niebanalna i jednocześnie piękna. Choć początkowo byłam całkowicie na nie, to w przeciągu kilkudziesięciu stron historia Es i Melodii całkowicie mnie oczarowała. Cała „Melodia” to jedna wielka emocja, która kłębi się na kartach książki w postaci smutku, samotności, próby odnalezienia siebie, tęsknoty, miłości. Książka nie jest dla każdego, oryginalny styl Marty nie przypadnie wszystkim do gustu, ale warto spróbować czegoś innego, tym bardziej, jeśli zyskuje to na wartości przy bliższym poznaniu. Polecam wszystkim, którzy lubią niebanalną twórczość i melancholię. Obie idealnie wpasowały się w październik.
„Ten krótki moment między myślą a wypowiedzeniem słów na głos jest błogosławieństwem. Moment, w którym myślisz, że to, co powiesz, coś odmieni. Sprawi, że poruszysz tłumy, coś drgnie na woskowych twarzach twoich słuchaczy. Spojrzą na ciebie i zauważą twoją obecność, zajmiesz niewielkie miejsce w ich umyśle na krótką chwilę. W tym momencie jesteś kimś – i dla tych momentów...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-01
Krople deszczu miarowo uderzają o parapet, a ja bardzo powoli zanurzam się w tajemniczej kryminalnej historii, która swój początek miała 26 kwietnia 1986 roku. Historii zimnej i przeszywającej do szpiku kości, która po ponad 30 latach ma szansę uchylić mi rąbka tajemnicy.
„Jaskółki z Czarnobyla”.
Mroczna, ciasno otulona szeptem przeszłości rodzinna tragedia, zamienia w piekło życie ludzi w okolicach Zony. Makabryczne morderstwa wystawione na poklask publiczności, strach przed promieniowaniem i przeszłość natarczywie napierająca na śledczych, którzy za wszelką cenę chcą poznać prawdę. Co tak naprawdę wydarzyło się w noc wybuchu elektrowni? Jaki związek mają obecne morderstwa z tym sprzed 30 lat? Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, kiedy stawką jesteśmy my sami?
Gorąco polecam Wam „Jaskółki z Czarnobyla”. To naprawdę mocny kryminał, który będzie trzymał Was w napięciu do ostatniej strony. Autor bardzo powoli dawkuje nam cenne informacje z przeszłości, które powoli nabierają kształtu i doprowadzają śledczych do rozwiązania zagadki. Ciekawa, intrygująca fabuła, a także świetnie wyeksponowani bohaterowie nadają tej lekturze prawdziwego mrocznego smaczku.
Krople deszczu miarowo uderzają o parapet, a ja bardzo powoli zanurzam się w tajemniczej kryminalnej historii, która swój początek miała 26 kwietnia 1986 roku. Historii zimnej i przeszywającej do szpiku kości, która po ponad 30 latach ma szansę uchylić mi rąbka tajemnicy.
„Jaskółki z Czarnobyla”.
Mroczna, ciasno otulona szeptem przeszłości rodzinna tragedia, zamienia w...
2020-06-01
dawno nie czytałam dobrego kryminału. takiego, który wciągałby już na samym początku, trzymał w napięciu do ostatniej strony i cały czas podsycałby ciekawość. do niedawna nie znałam też twórczości pana Ryszarda Ćwirleja i teraz, nie wiem jeszcze kiedy – być może na emeryturze, będę musiała te wszystkie jego książki nadrobić. bo ciekawe to i oryginalne, i z poczuciem humoru.
„Jedyne wyjście” to historia o sprytnej i inteligentnej posterunkowej, Anecie Nowak, która dzięki swojej spostrzegawczości i intuicji rozwiązuje dwie dość zagmatwane sprawy kryminalne. w międzyczasie mamy możliwość odrobinę zapoznać się z przeszłością, która pozwala czytelnikowi zupełnie inaczej spojrzeć na prowadzone przez policjantów śledztwo. całość okraszona jest dowcipem, co w efekcie daje nam szansę na spędzenie bardzo miłego wieczoru z lampką winą i dobrą literaturą.
co ważne, dla ludzi, którzy tak, jak ja kochają serie książkowe – „Jedyne wyjście” to dopiero pierwszy tom, a zatem szykuje się prawdziwa uczta dla duszy przy akompaniamencie czerwonego, gruzińskiego wina. gorąco polecam Wam książkę (nie tylko ze względu na kobiecą postać, wiodącą prym wśród starszych kolegów płci męskiej), ale także i wino, bo to z rejonów Kachetii jest wręcz wyborne.
do następnego, enjoy.
dawno nie czytałam dobrego kryminału. takiego, który wciągałby już na samym początku, trzymał w napięciu do ostatniej strony i cały czas podsycałby ciekawość. do niedawna nie znałam też twórczości pana Ryszarda Ćwirleja i teraz, nie wiem jeszcze kiedy – być może na emeryturze, będę musiała te wszystkie jego książki nadrobić. bo ciekawe to i oryginalne, i z poczuciem humoru....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-14
jakiś czas temu w księgarniach pojawiła się, długo oczekiwana przez wielu czytelników, książka Romana Klasy „Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia.” jest to książka, która już samym tytułem budzi sporo emocji. emocji związanych z naszym, często błędnym, wyobrażeniem, jak praca operatora wygląda i z tym, czego oczekujemy, wybierając numer alarmowy. autor opisuje sześć lat pracy na słuchawce, wspomina o trudach związanych z wykonywaniem tego zawodu, o telefonach, które niejednokrotnie pozbawiały go snu i spokoju. otwarcie opisuje problemy wewnątrz CPR i systemu, który miał spore braki, a za zadanie miał przecież ratować ludzkie życie.
przyznaję, że potraktowałam tę książkę, jak pamiętnik, być może trochę jak spowiedź człowieka, który ostateczne chciałby zamknąć wszystkie drzwi do przeszłości. książka aż kipi emocjami. często sfrustrowanego człowieka, który chciał tylko dobrze wykonywać swoje obowiązki. przede wszystkim jednak jest to książka potrzebna, dla takich laików, jak my, którzy pod wpływem stresu i nerwów często nie wiedzą, co powiedzieć, jak się zachować. wydaje nam się, że krzykami i pretensjonalnym tonem dostaniemy to, czego chcemy. bo tak i już. koniec. kropka.
na sam koniec wspomnę, że Autora książki mogliście usłyszeć już w „7 metrów pod ziemią” – myślę, że po obejrzeniu odcinka z Romanem nabierzecie ochoty na więcej, czyli sięgnięcie po książkę, w której momentami absurd goni absurd, a zwykły człowiek musi nadrabiać za nieudolny system i kierownictwo, które uśmiecha się przed kamerami i zbiera pochwały, żeby potem zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego i najzwyczajniej w świecie umyć ręce. miałam do tej książki zupełnie inne oczekiwania. niemniej forma i treść, emocje, które mogłam przeżywać razem z Autorem całkowicie rekompensują mi trochę inne, być może nawet lekko nieetyczne, wyobrażenie o tym, co znajdę w tej publikacji.
zachęcam Was do przeczytania „Operatora 112” i obejrzenia odcinka z Autorem. garść ciekawych informacji i świetny dziennikarski poziom idealnie wpasują się do popołudniowej kawy.
jakiś czas temu w księgarniach pojawiła się, długo oczekiwana przez wielu czytelników, książka Romana Klasy „Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia.” jest to książka, która już samym tytułem budzi sporo emocji. emocji związanych z naszym, często błędnym, wyobrażeniem, jak praca operatora wygląda i z tym, czego oczekujemy, wybierając numer alarmowy. autor opisuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-20
Jakiś etap w moim życiu dobiega końca. Za mną kolejny tom serii Richarda Schwartza i powoli dociera do mnie, że za niedługo będę musiała pożegnać się z bohaterami, których pokochałam całym swoim serduszkiem. Choć to dopiero czwarty tom, to odczuwam jakiś nieodgadniony niepokój i smutek. „Tajemnica Askiru” to seria, którą uwielbiam na równi z Harrym. Niewiele jest takich książek, które wiem, że będą dobre, zanim jeszcze zacznę czytać pierwszą stronę. Cała seria Schwartza taka jest. „Władca marionetek” taki jest.
Od wydania pierwszego tomu minęło już trochę czasu, a ja niewątpliwie zżyłam się z bohaterami, szalenie ich polubiłam i bardzo, bardzo chętnie zaczęłabym tę niesamowitą przygodę od początku. Nieobiektywnie mogę dodać jedynie, że jak zawsze jestem zachwycona. Książka całkowicie mnie pochłonęła i psychicznie zniszczyła. Zostawiła wiele pytań, na które odpowiedzi, mam nadzieję, poznam jeszcze w tym roku. Przed nami coraz więcej magii, czyhających zewsząd niebezpieczeństw i kilka nieszczęśliwych zakończeń. Schwartz z każdym kolejnym tomem intryguje coraz bardziej i coraz większy sieje we mnie niepokój. Kibicuję bohaterom z całego serca i mam nadzieję, że w ostatniej bitwie pokonają wszelkie przeciwności losu.
Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę serię. Nie będziecie żałować. Będziecie zachwyceni. Schwartz dopiął wszystko na ostatni guzik, więc każdy, nawet najbardziej wybredny czytelnik będzie usatysfakcjonowany.
Jakiś etap w moim życiu dobiega końca. Za mną kolejny tom serii Richarda Schwartza i powoli dociera do mnie, że za niedługo będę musiała pożegnać się z bohaterami, których pokochałam całym swoim serduszkiem. Choć to dopiero czwarty tom, to odczuwam jakiś nieodgadniony niepokój i smutek. „Tajemnica Askiru” to seria, którą uwielbiam na równi z Harrym. Niewiele jest takich...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-23
#MichaelNewton
#wędrówkadusz
#journeyofsouls
#wydawnictwoilluminatio
#recenzjaksiążki
#wydawnictwokobiece
Jakiś czas temu postanowiłam wyjść ze swojej strefy komfortu i sięgnąć po książkę, która całkowicie różniłaby się od tego, co czytam na co dzień. Potrzebowałam bodźca, który pozwoliłby mi na całkowite zresetowanie się. Zupełnie nie ciągnęło mnie do czytania, a chciałam z nowym zapałem sięgać po kolejne kryminały i thrillery. Dlatego też zdecydowałam się na „Wędrówkę dusz” i przyznaję, że zrobiłam to zbyt pochopnie. Przede wszystkim dlatego, że spodziewałam się bardziej naukowego podejścia do całego tematu, jakim jest hipnoza regresyjna. Tymczasem opowieści dr. Newtona odebrałam bardziej, jak bajkę na dobranoc dla wyjątkowo grzecznych dzieci, nie jak naukowe podsumowanie wielu lat badań. Dr Newton przedstawił czytelnikom kilkanaście rozmów z duszami na różnych poziomach zaawansowania. Starał się zobrazować, jak m.in. wygląda życie po śmierci, to znaczy- jak dostaniemy się na drugą stronę; co czuje dusza po śmierci; czym zajmują się dusze; jak dusza wybiera ciało, w którym zamieszka. Sami przyznacie, że Autor porusza zagadnienia, które nas, zwykłych śmiertelników mogą zainteresować i dzięki temu również zachęcają nas do bliższego zapoznania się z tematem. Moje rozczarowanie być może wiąże się z tym, że nie do końca w to wszystko wierzę. Być może mam zbyt ograniczony umysł, ale dla mnie w dalszym ciągu to jedynie dobre science fiction, nic ponadto. Myślę, że może kiedyś uda mi się powrócić do tego temu, nie tylko po to, żeby bliżej poznać specyfikę pracy hipnoterapeutów, ale również po to, żeby zapoznać się z hipnozą… kto wie, może i pośrednio ;)
#MichaelNewton
#wędrówkadusz
#journeyofsouls
#wydawnictwoilluminatio
#recenzjaksiążki
#wydawnictwokobiece
Jakiś czas temu postanowiłam wyjść ze swojej strefy komfortu i sięgnąć po książkę, która całkowicie różniłaby się od tego, co czytam na co dzień. Potrzebowałam bodźca, który pozwoliłby mi na całkowite zresetowanie się. Zupełnie nie ciągnęło mnie do czytania, a chciałam...
Ogromnie się cieszę, bo po pierwsze, to nasza rodzima autorka, a tworzy takie historie, że ciarki nie chcą mi zniknąć nawet po kilku godzinach od odłożenia książki na półkę, a po drugie, to prawdziwe czytelnicze cudo! Nie mówię już o tym, że zamiast przyjść do domu po pracy i położyć się spać, jak każdy normalny człowiek, ja robiłam kawę za kawą i pochłaniałam kolejne strony z wypiekami na twarzy. Przyznaję, że przygody mieszkańców Czarcisławia całkowicie mnie pochłonęły. Z oczami pełnymi strachu (momentami i niedowierzania) , a także przyspieszonym biciem serca śledziłam kolejne przygody głównych bohaterów. I uwierzcie mi, to nie jest tak, że w momencie odłożenia przeze mnie książki wszystko ustawało, a ja spokojnie mogłam położyć się spać. Niedopowiedziane historie wwiercały mi się w głowę. Zamiast smacznie chrapać, przewracałam się z boku na bok i zastanawiałam się, kto kłamie, kto mówi prawdę i kto następny… zginie. Przyznaję, że przy pierwszym tomie trochę sobie ponarzekałam i na bohaterów, i na fabułę. Nie byłam do końca zadowolona, bo wydawało mi się, że Autorka nie dała z siebie wszystkiego. Było ciekawie, intrygująco i tajemniczo, ale brakowało czegoś, dzięki czemu z czystym sumieniem mogłabym powiedzieć: wow! Teraz Karina zaspokoiła moje czytelnicze ego w 100%. Uwierzcie, że od książki ciężko było mnie oderwać, a ostatnio trochę porzuciłam czytelnictwo na rzecz seriali na Netflixie.
Mam nadzieję, że najdalej na początku przyszłego roku będziemy mogli cieszyć się kolejnym tomem.
Ogromnie się cieszę, bo po pierwsze, to nasza rodzima autorka, a tworzy takie historie, że ciarki nie chcą mi zniknąć nawet po kilku godzinach od odłożenia książki na półkę, a po drugie, to prawdziwe czytelnicze cudo! Nie mówię już o tym, że zamiast przyjść do domu po pracy i położyć się spać, jak każdy normalny człowiek, ja robiłam kawę za kawą i pochłaniałam kolejne...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wtorek powoli dobiega końca. Ostatnie promienie słońca przedzierają się przez żółto-brązowe konary drzew. To odpowiedni czas na lekturę taką jak ta. Mroczną i tajemniczą, trzymającą w napięciu do ostatniej, postawionej przez Autorkę kropki. Jeśli macie mocne nerwy, szukacie przygody, a Wasza wyobraźnia nie spłata Wam figli podczas nocnych wojaży po domu, to bez zastanowienia sięgnijcie po książkę.
„Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein” to historia, która zostanie w Waszych głowach na długo. Niejednokrotnie Was nastraszy, przyprawi o pierwsze symptomy zawału albo palpitację serca, namiesza tak, że jeszcze długo po zakończeniu będziecie wstrzymywać oddech. Urok tej książki polega jednak głównie na tym, że wymusza ona na czytelniku szereg, momentami naprawdę skrajnych emocji, które będą kotłować się w Waszych głowach już od pierwszego przeczytanego rozdziału i nie będą chciały zniknąć jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę. Kiersten White napisała prawdziwe cudo, majstersztyk, po którego grzechem byłoby nie sięgnąć.
Jeśli potrzebujecie dodatkowych rekomendacji, to już zdradzam, że dzięki Autorce nauczyłam się żyć bez oddychania. Przynajmniej na czas czytania kolejnych rozdziałów. Na koniec chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na styl Autorki – Kiersten trzyma wysoki poziom przez całą książkę. Ogromną przyjemnością będzie dla mnie sięgnięcie po inne książki tej Autorki.
Wtorek powoli dobiega końca. Ostatnie promienie słońca przedzierają się przez żółto-brązowe konary drzew. To odpowiedni czas na lekturę taką jak ta. Mroczną i tajemniczą, trzymającą w napięciu do ostatniej, postawionej przez Autorkę kropki. Jeśli macie mocne nerwy, szukacie przygody, a Wasza wyobraźnia nie spłata Wam figli podczas nocnych wojaży po domu, to bez...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo się cieszę, że w moim życiu pojawiają się takie książki, które w swoich opowieściach przekazują nam niesamowicie ważne, czasami też bardzo bolesne, lekcje. To książki, o których nie da się tak łatwo zapomnieć, a niektóre przedstawione w książce sytuacje cały czas mamy przed oczami. Taką książką jest dla mnie bezapelacyjnie „Gdybyś tu był”. Bardzo rzadko zdarza mi się myśleć o jakiej książce w kategoriach: mądra czy nie. W tym przypadku uważam, że dobry i uważny czytelnik razem z historią głównych bohaterów zabierze ze sobą mnóstwo inspirujących i naprawdę mądrych myśli.
Historia swoją fabułą niezaprzeczalnie kojarzy mi się z książką „Zanim się pojawiłeś” Jojo Moyes. Po tym jednym krótkim zdaniu pewnie domyślacie się, czego możecie się spodziewać. Będzie dużo miłości, dużo cierpienia, łzy, strach i ogrom smutku. Wszystko to sprawi, że bohaterowie, których poznamy na kartach książki staną się zupełnie innymi ludźmi. Ludźmi silniejszymi, doceniającymi tu i teraz.
Nie sądziłam, że taka prosta historia potrafi wyzwolić w człowieku tyle uczuć i emocji. Momentami sprzecznych, ale wciąż bardzo silnych. Wszystko zaczyna się w momencie, w którym Charlotte spotyka Adama. Przystojnego, nie przejmującego się życiem adwokata-artystę. Po długiej i namiętnej nocy, Adam wyrzuca Charlotte za drzwi. Znajomość szybko się kończy, choć para nie potrafi o sobie zapomnieć. Kiedy dziewczyna zauważa namalowany przez Adama mural, postanawia zrobić wszystko, żeby go odnaleźć. Kolejne spotkanie z Adamem zmieni życie nie tylko Charlotte, ale także jej najbliższych.
„Gdybyś tu był” to świetny wyciskacz łez. Możecie być pewni, że ta z pozoru prosta i zwyczajna historia dogłębnie Was poruszy, wyciśnie z Was wszystkie emocje, a potem będziecie zmuszeni wrócić do rzeczywistości z natłokiem myśli, co wcale nie będzie łatwe. Ale warto! Jeśli tylko macie chwilę czasu na jakąś dobrą książkę, to sięgnijcie właśnie po tę. Nie będziecie żałować, obiecuję.
Bardzo się cieszę, że w moim życiu pojawiają się takie książki, które w swoich opowieściach przekazują nam niesamowicie ważne, czasami też bardzo bolesne, lekcje. To książki, o których nie da się tak łatwo zapomnieć, a niektóre przedstawione w książce sytuacje cały czas mamy przed oczami. Taką książką jest dla mnie bezapelacyjnie „Gdybyś tu był”. Bardzo rzadko zdarza mi się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Na pewno w Waszym czytelniczym życiu mieliście spotkanie z takimi książkami, na które wprost nie mogliście się doczekać, a kiedy już dostaliście je w swoje ręce, to czuliście jedynie niezłe rozczarowanie.
Taki zawód sprawił mi właśnie „Folwark komendanta”. Przede wszystkim ze względu na styl autora. Pan Norbert zaznaczył w przedmowie, że będą pojawiać się wulgaryzmy, bo tak wygląda prawdziwe życie w policji i inaczej pewnych sytuacji nie da się opisać. Okej. Dla mnie jednak całość okazała się sztuczna i niesmaczna. Odmienianie przekleństw przez wszystkie przypadki po kilkanaście razy na stronę nie powinno zapewniać sukcesu wydawniczego. Książka miała być z humorem. Nie była. Wydawało mi się, że autor tworzył tę książkę na siłę, a humor miały tworzyć przekleństwa, wstawiane co kilka słów. Non stop.
Muszę się też przyznać, że spodziewałam się trochę innej formy tej książki. Bardziej wyczekiwałam na ogrom informacji, które byłyby w stanie zaspokoić moją ciekawość: co, jak i gdzie. Wiadomo. Tutaj jednak informacje zostały poprzemycane do życia Wojtka, chłopaka, który ma ojca komendanta-alkoholika. Kiedy ojciec postawia wysłać Wojtka do firmy, zaczyna się cała zabawa. Przede wszystkim dlatego, że chłopak zwyczajnie się do policji nie nadaje. Wsparcie jednak wysoko postawionych wujków sprawia, że Wojtek zostaje przyjęty. Już podczas pierwszej interwencji widać, że był to bardzo zły wybór – nie tylko dla jednostki policji, do której taki Wojtek dociera, ale przede wszystkim dla społeczeństwa.
Wiadomo nie od dziś, że to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami budzi w nas, zwykłych śmiertelnikach, grozę i niesmak. Sytuacje przedstawione przez Pana Norberta są w wielu przypadkach przykre i niedorzeczne, pokazują, jak działają firmy i na czym życie w takiej firmie polega. Pieniądze, seks, alkohol, znajomości są odpowiednią formą przetargową.
Na pewno w Waszym czytelniczym życiu mieliście spotkanie z takimi książkami, na które wprost nie mogliście się doczekać, a kiedy już dostaliście je w swoje ręce, to czuliście jedynie niezłe rozczarowanie.
Taki zawód sprawił mi właśnie „Folwark komendanta”. Przede wszystkim ze względu na styl autora. Pan Norbert zaznaczył w przedmowie, że będą pojawiać się wulgaryzmy,...
czytelnik ma przed sobą blisko 500 stron niezaprzeczalnie dobrej narracyjnie opowieści, która może nie zaskakuje, ani nie przyprawia o szybsze bicie serca, jest jednak w niej coś tajemniczego i działającego na zmysły. Pozytywnie zaskakują bohaterowie – różnorodni, oryginalni, świetnie ze sobą współgrający. Intrygują czytelnika znacznie bardziej niż fabuła, która momentami potrafiła mnie rozczarować i zbudzić drzemiącą we mnie irytację. Największym mankamentem całej historii jest dla mnie zakończenie. Nie będę ukrywać, że liczyłam na bardziej spektakularny koniec, który wzbudziłby znacznie więcej emocji. Mam jednak wrażenie, że pomimo tych niewielkich niedogodności, książka sprawi Wam dużo przyjemności w jakiś jesienny i deszczowy wieczór.
czytelnik ma przed sobą blisko 500 stron niezaprzeczalnie dobrej narracyjnie opowieści, która może nie zaskakuje, ani nie przyprawia o szybsze bicie serca, jest jednak w niej coś tajemniczego i działającego na zmysły. Pozytywnie zaskakują bohaterowie – różnorodni, oryginalni, świetnie ze sobą współgrający. Intrygują czytelnika znacznie bardziej niż fabuła, która momentami...
więcej mniej Pokaż mimo to
Niesamowitą przyjemność sprawiła mi lektura książki pani Agaty Fąs i bardzo się cieszę, że mam możliwość podzielenia się z Wami opinią na jej temat. „O dziewczynce bez daru” to bardzo krótka historia z wielkim przesłaniem. Zaledwie sześćdziesiąt stron, jedenaście przepięknych ilustracji i niesamowita fabuła, krusząca nawet najtwardsze serca. Choć lektura jest przeznaczona przede wszystkim dla dzieci, to uważam, że każdy z nas powinien po nią sięgnąć – głównie w ramach przypomnienia sobie, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze.
Nali to zwykła dziewczynka, mieszkająca w niezwykłym mieście – Mieście Wybranych. Każdy z mieszkańców posiada dar, którego zazdroszczą mu inni. Niestety, Nali pomimo osiągnięciu odpowiedniego wieku w dalszym ciągu nie dostrzega w sobie żadnego daru. Rodzice Nali są załamani. Tym bardziej, że Rada postanawia zesłać dziewczynkę na wygnanie. Nali jednak się nie poddaje i wyrusza na poszukiwanie daru, który pozwoli jej zostać z najbliższymi w mieście, które kocha. Zachęcam Was bardzo do zapoznania się z dalszymi losami nastoletniej Nali. W moje ręce bardzo rzadko trafiają tak pięknie napisane historie, dlatego też tym bardziej zachwycam się tym, co stworzyła Pani Agata.
Moi Kochani, nie zastanawiajcie się, tylko sięgajcie po tę niezwykłą dla duszy i serca lekturę. To zaledwie godzina przyjemnie spędzonego czasu. Mnóstwo emocji i łzy, które i u mnie się pojawiły, są niezaprzeczalnym dowodem na to, że słowa zawarte w tej książce stworzyły dla nas coś niesamowitego i wartego poznania.
Niesamowitą przyjemność sprawiła mi lektura książki pani Agaty Fąs i bardzo się cieszę, że mam możliwość podzielenia się z Wami opinią na jej temat. „O dziewczynce bez daru” to bardzo krótka historia z wielkim przesłaniem. Zaledwie sześćdziesiąt stron, jedenaście przepięknych ilustracji i niesamowita fabuła, krusząca nawet najtwardsze serca. Choć lektura jest przeznaczona...
więcej mniej Pokaż mimo to
Michalina to młoda aktorka, która dopiero co skończyła studia, i która zamierza spełnić swoje największe marzenie o pracy na deskach teatru. W trakcie trwania studiów poznaje Allana, w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Allan to świetnie zapowiadający się pisarz, który niestety nie poświęca Michalinie tyle czasu, ile by potrzebowała. Dlatego też z odrobiną żalu Michalina opuszcza stolicę i udaje się do G., prowincjonalnego miasteczka, gdzie oprócz pracy, czeka na nią też Maciek. Starszy kolega po fachu, którego Michalina również obdarzy uczuciem. I choć większość teatralnej społeczności będzie im tej miłości zazdrościć, to Michalina każdą wolną chwilę będzie spędzać w Warszawie u boku Allana…
O kłamstwach Michaliny Maciek dowie się dość szybko. Jedna z „prawdziwych i wspaniałych” miłości Michaliny rozsypie się na kawałki. Nie ma jednak powodu do płaczu, bo mężczyzn, których ta dziewczyna pokocha, będzie w jej życiu znacznie więcej.
Historię poznajemy z perspektywy Michaliny, która opowiada nam swoje życiowe i miłosne perypetie w formie pamiętnika. Czasy PRL-u niewątpliwie nie były łatwe dla nikogo, jednak najważniejsze rzeczy, takie jak wódka, papierosy i marihuana, były zawsze dla pewnych środowisk dostępne. W taki mniej więcej sposób czas spędzać będą nasi bohaterowie i w te kwestie nie będę się zagłębiać, choć przyznam, że po artystach oczekiwałam trochę lepszych i ciekawszych rozrywek:). Głównym problemem tej książki była dla mnie jednak Michalina. Kobieta, która raniła dookoła siebie wiele osób (w tym własne dzieci, które właściwie jej nie obchodziły, i którymi się nie zajmowała), bo była zakochana w Allanie i nie mogła z nim być. Tzn. właściwie mogła, ale sama z tego zrezygnowała, bo Allan nie był dla niej dostępny 24h/dobę, a Michalina nie znała angielskiego i musiała przez to siedzieć w zakurzonym pokoju hotelowym, więc doszła do wniosku, że ona nie pozwoli sobie na takie traktowanie i zerwała z Allanem kontakt. Historia z innymi partnerami Michaliny (których przecież bardzo kochała, i z którymi była niesamowicie szczęśliwa), to w ogóle historia nadająca się do jakieś marnego kabaretu. Pokazuje jedynie, jak egoistycznym i miałkim człowiekiem była ta kobieta. Dla mnie czytanie historii tej kobiety, to były prawdziwe tortury. I tak naprawdę nie wiem, czy możemy tutaj mówić o miłości silniejszej niż śmierć? Michalina kochała tak wielu mężczyzn (podobno bardzo, bardzo mocno), że sama już nie wiem, czy potrafiła kochać kogoś naprawdę.
Oprócz beznadziejnej głównej bohaterki reszta książki (choć niestety niewiele jej zostało), jest naprawdę dobra. Styl autorki jest bardzo przyjemny i gdyby nie Michalina, to uważam, że ta lektura byłaby czystą przyjemnością. Autorka pomimo tych wybuchów emocji, które towarzyszyły sytuacjom, kiedy kolejny facet dowiadywał się, że Michalina go zdradza, (bo przecież wiecie, kochała go bardzo i była szczęśliwa, ale bardziej kochała Allana) wprowadziła przyjemny, wręcz relaksacyjny nastrój, który w pewien sposób rekompensował mi głupotę głównej bohaterki. Dlatego, jeśli nie straszna Wam dwulicowość Michaliny, to sięgajcie to tę książkę, bo napisana jest w naprawdę cudowny sposób.
Osobiście, z ogromną niecierpliwością czekam na jakąś inną książkę autorki, bo w sposobie pisania tej Pani jestem już zakochana :) Z tego, co zauważyłam, Autorka planuje kontynuację opowieści Michaliny. Mam nadzieję zatem, że główna bohaterka zmądrzeje i zacznie przede wszystkim szanować ludzi, którzy ją otaczają, a ponadto.. może znajdzie w końcu taką miłość swojego życia, której będzie po prostu wierna i nie będzie unieszczęśliwiać wszystkich dookoła? W tym głównie siebie?
Mimo wszystko gorąco Was zachęcam do zapoznania się ze stylem Autorki i historią Michaliny. A może Wam akurat spodoba się jej sposób na życie? ;)
Michalina to młoda aktorka, która dopiero co skończyła studia, i która zamierza spełnić swoje największe marzenie o pracy na deskach teatru. W trakcie trwania studiów poznaje Allana, w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Allan to świetnie zapowiadający się pisarz, który niestety nie poświęca Michalinie tyle czasu, ile by potrzebowała. Dlatego też z odrobiną żalu...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Gdzie diabeł mówi dobranoc” to pierwszy tom serii fantastycznej, który do księgarń trafi już 19.06. Oprócz wspaniałej okładki, od której nie da się oderwać wzroku, do sięgnięcia po tę lekturę zachęcić Was może fabuła- Autorka połączyła mitologię słowiańską ze współczesnością, osadzając przy tym akcję w niewielkiej miejscowości o wdzięcznej nazwie Czarcisław.
I choć wspomniałam, że to ciekawa lektura (bo de facto tak jest), to mam z tą książką pewien problem. Mianowicie, mam wrażenie, że Autorka strasznie nam tutaj namieszała. Myślę sobie jednak, że to może dlatego, że ta seria będzie kontynuowana, ale mimo wszystko wydaje mi się, że czytelnik powinien zostać choć częściowo wprowadzony w główną tematykę książki. Tutaj niestety, za każdym razem, kiedy nasza bohaterka, siedemnastoletnia Alicja (która zresztą bardzo mnie irytowała), próbuje dowiedzieć się czegoś o swojej rodzinie, przeszłości, mieszkańcach Czarcisławia, jej ciotka i znajomi przez cały czas zmieniają temat, zostawiając i nas, i Alicję bez odpowiedzi na wiele ważnych pytań.
Pani Karina strasznie mnie nakręciła na tematykę wierzeń słowiańskich, ale tak naprawdę ledwie ten temat rozwinęła. I za to ta książka ma u mnie ogromny minus. Gdyby tych informacji było więcej, to książka naprawdę wiele by zyskała. Mam ogromną nadzieję, że w drugim tomie tych informacji będzie znacznie więcej. Bo, oczywiście, ja mogę sobie przejrzeć google w poszukiwaniu potrzebnych informacji, ale w Czarcisławiu Internet jest naprawdę bardzo słaby i Alicja takich możliwości nie ma.
Mimo tych drobnych niedociągnięć książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Początkowo jest może trochę nudno, ale z czasem akcja zaczyna się rozwijać. Z czasem robi się naprawdę ciekawie, choć częściowo postawa głównej bohaterki psuje urok tej powieści. Mamy jednak wielu innych bohaterów, którzy świetnie wpasowali się w tę historię- nie tylko wyglądem, ale także charakterem. I bez nich ta książka byłaby zwyczajnie nudna. Mam tutaj namyśli m.in. Nataszę, która choć budzi postrach w całym miasteczku, to nie da się jej nie lubić:)
Jeśli więc jesteście ciekawi książki Kariny Bonowicz, to serdecznie zapraszam Was na niecodzienne spotkanie ze strzygoniami, nocnicami i guślnicami. Nudzić się z pewnością nie będziecie, choć możecie odczuwać pewien niedosyt. Ja czekam na więcej i liczę, że drugi tom będzie dużo lepszy pod względem treści niż pierwszy. Dodatkowo zachęcam Was do poczytania na temat mitologii słowiańskiej, w końcu przed Mieszkiem też było życie;)
„Gdzie diabeł mówi dobranoc” to pierwszy tom serii fantastycznej, który do księgarń trafi już 19.06. Oprócz wspaniałej okładki, od której nie da się oderwać wzroku, do sięgnięcia po tę lekturę zachęcić Was może fabuła- Autorka połączyła mitologię słowiańską ze współczesnością, osadzając przy tym akcję w niewielkiej miejscowości o wdzięcznej nazwie Czarcisław.
I choć...
Zazwyczaj jestem sceptycznie nastawiona do takich publikacji, choć zawsze mam głęboką nadzieję, że dowiem się z nich czegoś naprawdę ciekawego. W przypadku „Co wie twój kot?” i „Co wie twój pies” chciałabym przede wszystkim zwrócić uwagę na przepiękny sposób wydania tych książek. Mnóstwo wspaniałych fotografii wszelkiej maści kociaków, nieco starszych już, poważnych kotów i kocic, a także psiaków i dumnych psów.
Obie książki napisane są bardzo prostym językiem (dla bardzo wymagających na samym końcu znajdziemy słowniczek). Styl obu autorek pozwala w bardzo ciekawy sposób poznać i przede wszystkim zrozumieć zwariowany koci i psi świat. Książki podzielone są na dwie główne części: Zmysły kota i Inteligencja kota; Psi świat i Okrywanie co wie twój pies. Znajdziemy tu bardzo dużo informacji, często popartych badaniami, które dla takich kocich i psich laików, jak ja, były często zaskakujące. Muszę zatem przyznać, że całość przeczytałam właściwie na raz. Temat mnie zainteresował, a obie autorki dodatkowo jeszcze rozpaliły we mnie tę ciekawość. Teraz pozostaje mi jedynie przeczesywać okolice w poszukiwaniu kotów i psów, aby analizować ich zachowanie w oparciu o informacje zawarte w książkach.
Czy warto sięgnąć po te publikacje? Osobiście uważam, że dla miłośników kotów i psów, osób, które zwierzakami zajmują się na co dzień, nie będzie tu nic zaskakującego (chyba, że kupujemy książkę dla wspaniałych kocich i psich fotografii). Ale dla laików albo początkujących kocich/psich rodziców będzie to naprawdę dobre i porządne kompendium wiedzy. Jeśli więc zatem interesuje Was koci bądź psi świat, to śmiało, te książki na pewno w tej kwestii Was nie zawiodą.
Zazwyczaj jestem sceptycznie nastawiona do takich publikacji, choć zawsze mam głęboką nadzieję, że dowiem się z nich czegoś naprawdę ciekawego. W przypadku „Co wie twój kot?” i „Co wie twój pies” chciałabym przede wszystkim zwrócić uwagę na przepiękny sposób wydania tych książek. Mnóstwo wspaniałych fotografii wszelkiej maści kociaków, nieco starszych już, poważnych kotów i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zazwyczaj jestem sceptycznie nastawiona do takich publikacji, choć zawsze mam głęboką nadzieję, że dowiem się z nich czegoś naprawdę ciekawego. W przypadku „Co wie twój kot?” i „Co wie twój pies” chciałabym przede wszystkim zwrócić uwagę na przepiękny sposób wydania tych książek. Mnóstwo wspaniałych fotografii wszelkiej maści kociaków, nieco starszych już, poważnych kotów i kocic, a także psiaków i dumnych psów.
Obie książki napisane są bardzo prostym językiem (dla bardzo wymagających na samym końcu znajdziemy słowniczek). Styl obu autorek pozwala w bardzo ciekawy sposób poznać i przede wszystkim zrozumieć zwariowany koci i psi świat. Książki podzielone są na dwie główne części: Zmysły kota i Inteligencja kota; Psi świat i Okrywanie co wie twój pies. Znajdziemy tu bardzo dużo informacji, często popartych badaniami, które dla takich kocich i psich laików, jak ja, były często zaskakujące. Muszę zatem przyznać, że całość przeczytałam właściwie na raz. Temat mnie zainteresował, a obie autorki dodatkowo jeszcze rozpaliły we mnie tę ciekawość. Teraz pozostaje mi jedynie przeczesywać okolice w poszukiwaniu kotów i psów, aby analizować ich zachowanie w oparciu o informacje zawarte w książkach.
Czy warto sięgnąć po te publikacje? Osobiście uważam, że dla miłośników kotów i psów, osób, które zwierzakami zajmują się na co dzień, nie będzie tu nic zaskakującego (chyba, że kupujemy książkę dla wspaniałych kocich i psich fotografii). Ale dla laików albo początkujących kocich/psich rodziców będzie to naprawdę dobre i porządne kompendium wiedzy. Jeśli więc zatem interesuje Was koci bądź psi świat, to śmiało, te książki na pewno w tej kwestii Was nie zawiodą.
Zazwyczaj jestem sceptycznie nastawiona do takich publikacji, choć zawsze mam głęboką nadzieję, że dowiem się z nich czegoś naprawdę ciekawego. W przypadku „Co wie twój kot?” i „Co wie twój pies” chciałabym przede wszystkim zwrócić uwagę na przepiękny sposób wydania tych książek. Mnóstwo wspaniałych fotografii wszelkiej maści kociaków, nieco starszych już, poważnych kotów i...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Śpią objęci. Zbyt blisko. Zbyt czule jak na zbliżające się do dziewięćdziesiątki ciała. Może nie wypada. Wścibskie gałęzie nagięte wiatrem uderzają od czasu do czasu w okna ich sypialni. One nie powiedzą nic. Nie wydrwią. Nie wyśmieją. Same niemłode i nagie, splatają się w niezdrowych objęciach. Sycą się ich starą miłością, tą dziwną czułością, która rozkwitła między nimi tak niedawno.”
~*~
#agaantczak
#adelaniechcechceumierać
#wydawnictwolira
~*~
Czy miłość po Auschwitz jest możliwa?
Na to trudne i niejednoznaczne pytanie odpowiada Ada Antczak w swojej debiutanckiej książce „Adela nie chce umierać”. Opowieść Adeli i Adolfa chwyta za serce już od pierwszego akapitu. Pełno tu smutku i nieprzyjemnych, obozowych wspomnień, które rozdzierają serce. Pełno niewypowiedzianych myśli i słów, które po tylu latach nie chcą ułożyć się w zdania. Jak żyć z takim bagażem emocjonalnym? Czy możliwe jest rozgrzeszenie przed śmiercią z tego, do czego zmusiło nas życie?
Adela i Adolf zabierają nas w podróż swojego życia. W zakamarkach wspomnień trzymają najbardziej wstydliwe fragmenty, o których nigdy ze sobą nie rozmawiali. Nieporuszane przez lata tematy, które teraz już dawno przestały mieć znaczenie. Miłość. Zdrada. Lęk. Śmierć. To właśnie te kilka chwil przed śmiercią Adela i Adolf poznają się na nowo. Razem z nimi zmierzamy do poznania prawdy o przeszłości i teraźniejszości, poznajemy emocje, myśli, lęki i obawy, które teraz wybrzmiewają z jeszcze większą mocą. Ranią ale i dają oczyszczenie.
Aga Antczak stworzyła niesamowitą opowieść. Piękną historię pełną miłości i smutku, historię wspomnień, które ranią i przeszywają serce na wylot. To książka, która opowiada o przemijaniu i próbie pogodzenia się z losem; o przyzwyczajeniach, które dają nadzieję; o miłości, która nigdy by się nie przytrafiła... Aga porusza w książce wiele trudnych ale uniwersalnych tematów, które niezależnie od czasów, dalej są aktualne. Robi to jednak w sposób, który sprawia, że mamy w głowie prawdziwą eksplozję.
„Adela nie chce umierać” to książka nadzwyczajna. Trudna i piękna jednocześnie. Gorąco Wam ją polecam.
„Śpią objęci. Zbyt blisko. Zbyt czule jak na zbliżające się do dziewięćdziesiątki ciała. Może nie wypada. Wścibskie gałęzie nagięte wiatrem uderzają od czasu do czasu w okna ich sypialni. One nie powiedzą nic. Nie wydrwią. Nie wyśmieją. Same niemłode i nagie, splatają się w niezdrowych objęciach. Sycą się ich starą miłością, tą dziwną czułością, która rozkwitła między nimi...
więcej Pokaż mimo to