-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
„Śpią objęci. Zbyt blisko. Zbyt czule jak na zbliżające się do dziewięćdziesiątki ciała. Może nie wypada. Wścibskie gałęzie nagięte wiatrem uderzają od czasu do czasu w okna ich sypialni. One nie powiedzą nic. Nie wydrwią. Nie wyśmieją. Same niemłode i nagie, splatają się w niezdrowych objęciach. Sycą się ich starą miłością, tą dziwną czułością, która rozkwitła między nimi tak niedawno.”
~*~
#agaantczak
#adelaniechcechceumierać
#wydawnictwolira
~*~
Czy miłość po Auschwitz jest możliwa?
Na to trudne i niejednoznaczne pytanie odpowiada Ada Antczak w swojej debiutanckiej książce „Adela nie chce umierać”. Opowieść Adeli i Adolfa chwyta za serce już od pierwszego akapitu. Pełno tu smutku i nieprzyjemnych, obozowych wspomnień, które rozdzierają serce. Pełno niewypowiedzianych myśli i słów, które po tylu latach nie chcą ułożyć się w zdania. Jak żyć z takim bagażem emocjonalnym? Czy możliwe jest rozgrzeszenie przed śmiercią z tego, do czego zmusiło nas życie?
Adela i Adolf zabierają nas w podróż swojego życia. W zakamarkach wspomnień trzymają najbardziej wstydliwe fragmenty, o których nigdy ze sobą nie rozmawiali. Nieporuszane przez lata tematy, które teraz już dawno przestały mieć znaczenie. Miłość. Zdrada. Lęk. Śmierć. To właśnie te kilka chwil przed śmiercią Adela i Adolf poznają się na nowo. Razem z nimi zmierzamy do poznania prawdy o przeszłości i teraźniejszości, poznajemy emocje, myśli, lęki i obawy, które teraz wybrzmiewają z jeszcze większą mocą. Ranią ale i dają oczyszczenie.
Aga Antczak stworzyła niesamowitą opowieść. Piękną historię pełną miłości i smutku, historię wspomnień, które ranią i przeszywają serce na wylot. To książka, która opowiada o przemijaniu i próbie pogodzenia się z losem; o przyzwyczajeniach, które dają nadzieję; o miłości, która nigdy by się nie przytrafiła... Aga porusza w książce wiele trudnych ale uniwersalnych tematów, które niezależnie od czasów, dalej są aktualne. Robi to jednak w sposób, który sprawia, że mamy w głowie prawdziwą eksplozję.
„Adela nie chce umierać” to książka nadzwyczajna. Trudna i piękna jednocześnie. Gorąco Wam ją polecam.
„Śpią objęci. Zbyt blisko. Zbyt czule jak na zbliżające się do dziewięćdziesiątki ciała. Może nie wypada. Wścibskie gałęzie nagięte wiatrem uderzają od czasu do czasu w okna ich sypialni. One nie powiedzą nic. Nie wydrwią. Nie wyśmieją. Same niemłode i nagie, splatają się w niezdrowych objęciach. Sycą się ich starą miłością, tą dziwną czułością, która rozkwitła między nimi...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Zapukał trzy razy, takie było ich hasło. Trzy powolne uderzenia w drzwi. Było dużo śmiechu na imprezie, gdy to ustalali. Eryk mówił, że tak podobno puka Śmierć, a oni przecież prawie umarli, bo świat ich zostawił. Gdy świat cię zostawia osamotnionego, to jakbyś nie żył, więc Śmierć nie może ci nic zrobić. Zatem jeśli usłyszą takie pukanie, to sprawa jest jasna, albo to ktoś z grupy, albo…”
~*~
#michałśmielak
#postrach
#wydawnictwo_initium
~*~
Michał Śmielak nie kazał na siebie długo czekać. Po „Inkwizytorze” i „Pomruku” pojawia się „Postrach” – niepozorna na pierwszy rzut oka książka, która skrywa w sobie jedynie przerażenie i rozpacz. Bo kiedy wydaje nam się, że dotarliśmy do samego końca stworzenia, Autor nad wyraz brutalnie uzmysławia czytelnikowi, że „śmierć, to dopiero początek koszmaru”.
Gdy Postrach trafia w ręce policji, Warszawa zaczyna łapać spokojny oddech, a rodzice zaginionych dziewcząt mają nadzieję, że nareszcie poznają prawdę o losie swoich ukochanych córek. Pomimo upływu czasu chęć wymierzenia sprawiedliwość nie mija. Postrach jednak ucieka. W tym samym czasie siostra jednej z zaginionych trafia na wzmiankę o rytuale przywołania śmierci – było to ostatnie wydarzenie, na którym były wszystkie zaginione nastolatki. Żeby dowiedzieć się, co stało się z siostrą, organizuje imprezę, na której razem z resztą „osamotnionych” powtarza rytuał. Wkrótce potem Postrach znów atakuje. Tym razem nie pozostawia jednak żadnych złudzeń…
Początek tej historii zaczął się dość niepozornie, leniwie. Kilkanaście przeczytanych stron i żadnej chemii. Fabuła rozkręca się powoli, wciąga jednak całkowicie, miesza zmysły i na sam koniec tej niebywałej wędrówki wypluwa z pogardą. Mam wrażenie, że z każdą kolejną książką pan Śmielak jest nie tylko bardziej brutalny w swojej sztuce, ale również coraz bardziej finezyjny. Były wątki, które nie przypadły mi do gustu, niemniej – bardzo gorąco polecam.
„Zapukał trzy razy, takie było ich hasło. Trzy powolne uderzenia w drzwi. Było dużo śmiechu na imprezie, gdy to ustalali. Eryk mówił, że tak podobno puka Śmierć, a oni przecież prawie umarli, bo świat ich zostawił. Gdy świat cię zostawia osamotnionego, to jakbyś nie żył, więc Śmierć nie może ci nic zrobić. Zatem jeśli usłyszą takie pukanie, to sprawa jest jasna, albo to...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Weber zrozumiał, że kolega nie poradził sobie z życiem. To najgorszy z dramatów, kiedy życie i jego przeciwności zaczynają zgniatać delikatnego człowieka.”
#senoglajwic
#wojciechdutka
#wydawnictwolira
#literaturapiękna
Q: „Dobra książka”. Co to dla Ciebie oznacza?
~*~
Zadałam pytanie, na które do tego momentu swojego życia nie znałam odpowiedzi. Bo wiele książek w moim życiu było naprawdę dobrych i klasyfikowałam je do tej grupy bez mrugnięcia okiem. I choć wtedy wydawały mi się naprawdę godne uznania, dziś już o nich nie pamiętam. Rozmyły się wraz z upływem czasu. „Sen o Glajwic” uświadomił mi, czym jest dobra książka.
Panie Wojciechu, bardzo dziękuję za tę literacką ucztę.
Do tej pory nie znałam twórczości Pana Wojciecha. Gdyby nie okładka, która przyciągnęła mój wzrok zapewne nie miałabym okazji zanurzyć się w historii, która sprawiła, że zabrakło mi słów. Niesztampowa fabuła, pełna historycznych odnośników – nie tylko do II Wojny Światowej, ale również Gliwic i Ślązaków. Coś, co kiedyś nie zachęciłoby mnie do lektury, dziś okazało się bardzo mocnym argumentem za. Pan Wojciech nie tylko posiada ogromną wiedzę, ale potrafi również przekazać ją niezainteresowanemu historią czytelnikowi, który każdą kolejną stronę czyta z coraz większymi wypiekami na twarzy. Autor nie skupia się jednak wyłącznie na tematyce związanej z wojną i późniejszymi jej skutkami – poruszanych jest wiele wątków, składających się na bardzo uważną obserwację, chociażby tę związaną ze szkolnictwem i wyborem zawodu nauczyciela.
Cała opowieść choć piękna, jest również bardzo smutna. Podczas czytania książki miałam w głowie prawdziwy mętlik, towarzyszyło mi wiele emocji. „Sen o Glajwic” to prawdziwa walka dobra ze złem. Walka miłości i zaangażowania z zazdrością i egoizmem. To trudy podejmowania decyzji, od których zależy nasze być albo nie być. To walka o wartości, które pomimo upływu czasu i życiowych doświadczeń pozwalają nam przetrwać i nauczać kolejne pokolenia.
„Sen o Glajwic” to najlepsza książka, jaką przeczytałam w swoim życiu.
„Weber zrozumiał, że kolega nie poradził sobie z życiem. To najgorszy z dramatów, kiedy życie i jego przeciwności zaczynają zgniatać delikatnego człowieka.”
#senoglajwic
#wojciechdutka
#wydawnictwolira
#literaturapiękna
Q: „Dobra książka”. Co to dla Ciebie oznacza?
~*~
Zadałam pytanie, na które do tego momentu swojego życia nie znałam odpowiedzi. Bo wiele książek w...
„Mówią, że koty wyczuwają nadchodzącą burzę, jeszcze zanim rozlegną się pierwsze grzmoty. Być może ludzki umysł ma podobny mechanizm, rodzaj lękowego alarmu, który odzywa się na krótko przed katastrofą. Tej nocy leżałem w naszym wspólnym pokoju i nie mogłem zasnąć. Myślami przeniosłem się do wspomnień sprzed siedmiu lat, do tamtego dnia, kiedy policjanci rozdzielili mnie i pana Ahna.”
#jeongyoujeong
#siedemlatciemności
#sevenyearsofdarkness
#wydawnictwomova
~*~
Wody jeziora Seryong utkane są gęstą siecią tajemnic. Po siedmiu latach wyobcowania, strachu, szukania w sobie jakichkolwiek oznak człowieczeństwa, Sowon ma nareszcie szansę, żeby poznać prawdę o wydarzeniach z przeszłości. Niebezpieczeństwo, które czai się na niego od tamtego momentu, nie daje o sobie zapomnieć. Kiedy Sowon dostaje tajemniczą przesyłkę, uświadamia sobie, że nie będzie miał innego wyjścia. Jeśli chce poznać prawdę, musi stanąć z przeznaczeniem twarzą w twarz. Niezależnie od ceny, jaką przyjdzie mu za to zapłacić.
Pierwszy koreański thriller za mną. Fabuła wciągnęła mnie od pierwszych stron. Choć wiele osób uważa, że książka ma specyficzny styl – między nami zaiskrzyło od samego początku. Czeka na Was historia nietuzinkowa, okraszona smutkiem i rozpaczą, strachem połączonym z determinacją przetrwania i samozaparcia. Autorka trzyma czytelnika w napięciu, podsuwa obrazy, które zatrważają, mrożą krew w żyłach. Powiedz, jak daleko jesteś w stanie się posunąć, żeby utrzymać kontrolę?
„Siedem lat ciemności” to świetny thriller psychologiczny. Książka pozostaje w pamięci jeszcze przez długi czas po jej zakończeniu. Trzyma w napięciu, intryguje, wyciska z odbiorcy emocje. Jednym słowem, Ś W I E T N A.
„Mówią, że koty wyczuwają nadchodzącą burzę, jeszcze zanim rozlegną się pierwsze grzmoty. Być może ludzki umysł ma podobny mechanizm, rodzaj lękowego alarmu, który odzywa się na krótko przed katastrofą. Tej nocy leżałem w naszym wspólnym pokoju i nie mogłem zasnąć. Myślami przeniosłem się do wspomnień sprzed siedmiu lat, do tamtego dnia, kiedy policjanci rozdzielili mnie i...
więcej mniej Pokaż mimo to
#tamgdzielasspotykasięzniebem
#wheretheforestmeetsthestars
#glendyvanderah
#wydawnictwomuza
#recenzja
„Magiczna i pokrzepiająca opowieść o miłości, stracie i odnalezieniu rodziny.”
~~*~~
Zamiłowanie do pięknych okładek w dalszym ciągu kieruje mną przy wyborze lektur, choć w mniejszym stopniu niż dotychczas. Myślę, że każdy z nas zna ten problem – któż bowiem nie jest entuzjastą pięknych i urzekających opakowań? Dlatego, kiedy tylko spojrzałam na tę książkę wiedziałam, że: muszę ją mieć, i że będzie to książka wyjątkowa.
Autorka bardzo powoli wprowadza nas w skomplikowany świat Ursy, Jo i Gabe’a. Początkowo niezrozumiałe dla całego trojga relacje zamieniają się w prawdziwą przyjaźń. Nie jest to jednak proces łatwy i przyjemny. Ursa z determinacją stara się przekonać do siebie nowych przyjaciół. Często jednak są to próby nieudane, okraszone łzami. Cała opowieść jest jednak niesamowita – przyciąga, elektryzuje, zaskakuje w najmniej oczekiwanych momentach. Glendy wykreowała niezwykle sympatycznych bohaterów, którzy mierzą się z rzeczywistością, próbują odnaleźć się w gąszczu trudności i niepowodzeń, jednocześnie ratując małą, równie zagubioną duszę małoletniej Ursy.
Cały czas wspominam, że to niesamowita książka. Na czym jednak ta niesamowitość polega? Historia stworzona przez Autorkę jest bardzo emocjonalna. Zostajemy wciągnięci w doskonale przemyślaną intrygę dziewczynki, która szuka wsparcia, miłości i bezpieczeństwa. Wielokrotnie wykazuje się większą dojrzałością od swoich przybranych opiekunów. Zanim zaczniecie czytać koniecznie przygotujcie chusteczki – myślę, że łzy wielokrotnie pojawia się podczas czytania tej lektury.
Gorąco polecam Wam tę książkę – czasami, szczególnie w trudnych dla nas czasach, warto przeczytać książkę, która pokazuje, że ludzie potrafią być dla innych ludźmi.
#tamgdzielasspotykasięzniebem
#wheretheforestmeetsthestars
#glendyvanderah
#wydawnictwomuza
#recenzja
„Magiczna i pokrzepiająca opowieść o miłości, stracie i odnalezieniu rodziny.”
~~*~~
Zamiłowanie do pięknych okładek w dalszym ciągu kieruje mną przy wyborze lektur, choć w mniejszym stopniu niż dotychczas. Myślę, że każdy z nas zna ten problem – któż bowiem nie jest...
„Zresztą w dzisiejszych czasach ludzie coraz mniej zwracają uwagę na to, co ich otacza. Życie pędzi niczym lokomotywa. Zatrzymuje się tylko na chwilę, zbyt krótko, żeby przynajmniej złapać oddech. To dlatego psychiatria ma wciąż więcej i więcej pacjentów. Ludzie odcinają się od tego, co powinno być najważniejsze. Spełniają tylko oczekiwania stawiane samym sobie lub przez otoczenie (…)”
~~*~~
#wizje
#gniew
#annakrystaszek
#muzablack
#wydawnictwomuza
#recenzja
~~*~~
Przerażoną Paulinę policja znajduje w lesie. Dziewczyna trafia do zakładu psychiatrycznego. Wcześniej jednak opowiada o swoich wizjach – z przerażającą dokładnością opisuje ofiarę i obrażenia, które zadał jej morderca. Jednakże zarówno policja, jak i lekarz sceptycznie podchodzą do zdobytych informacji. Nie ma ciała, to znaczy, że nie ma przestępstwa. Wszystko zmienia się, kiedy w miejscu opisanym przez dziewczynę policja znajduje zwłoki. Idealne odwzorowanie szaleńczych i surrealistycznych wizji. To jednak dopiero początek – pierwsza ofiara z pięciu.
Czy można uciec z zakładu zamkniętego, zamordować, wrócić i nie zostać zauważonym? A może jest jakieś inne wytłumaczenie szaleńczych wizji, które prowadzą śledczych prosto w objęcia przeszłości?
„Wizje. Gniew” to niesamowita książka! Wciągająca, przerażająca, a przy tym niesamowita. Autorka sprytnie prowadzi fabułę i do samego końca wodzi czytelnika za nos. Przyznaję, że nawet po przeczytaniu książki mam wątpliwości co do tego, czy nie dałam się wystrychnąć na dudka. Dodatkowym atutem jest cała gamma emocji, które przeżywamy razem z Pauliną. Pauliną, która jest przerażona swoimi wizjami. Pauliną, która boi się mordercy. I wreszcie pewną siebie Pauliną, która doskonale wie, czego chce i wie, jak wykorzystać wiedzę, którą posiada. To jednak nie koniec niespodzianek. Całą historię poznajemy z różnych perspektyw. Pauliny, lekarza psychiatry, prokuratora czy też policjantów, którzy prowadzą śledztwo. Każda strona to ogromna dawka wrażeń, nowych opcji i przemyśleń, które powoli prowadzą nas do historii, od której wszystko się zaczęło.
Premiera książki już 16 marca. Ja, osobiście, gorąco polecam Wam tę książkę! Nie przeczytacie w marcu lepszego thrillera
„Zresztą w dzisiejszych czasach ludzie coraz mniej zwracają uwagę na to, co ich otacza. Życie pędzi niczym lokomotywa. Zatrzymuje się tylko na chwilę, zbyt krótko, żeby przynajmniej złapać oddech. To dlatego psychiatria ma wciąż więcej i więcej pacjentów. Ludzie odcinają się od tego, co powinno być najważniejsze. Spełniają tylko oczekiwania stawiane samym sobie lub przez...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Mówią, że zanim pojawi się cień nadziei, że będziecie mogli zapomnieć o katastrofie, musicie zapamiętać wszystkie jej szczegóły. No ale nie ma chyba zbyt wielu katastrof, które zostałyby zrekonstruowane tak starannie, jak moja – choć to było właściwie zmartwychwstanie. Przecież ta cała potworna sytuacja właśnie od tego się zaczęła, prawda? Od zmartwychwstania Kierana Wattsa na dachu w Shad Thames.”
#ostatniepiętro
#theheights
#louisecandlish
#muzablack
#wydawnictwomuza
~~*~~
Nowy Rok zaczynam z książką Louise Candlish. Niepozorna okładka skupia na chwilę moje spojrzenie. Jest w niej coś hipnotyzującego. Nie zamierzam jednak poświęcać jej aż tyle czasu – moje myśli uciekają do stron, na których rozpoczyna się historia Ellen Saint. Co kilka chwil robię sobie przerwę na łyk gorzkiej, gorącej jeszcze kawy. Mechanicznie przewracam kolejne kartki i zagłębiam się w historię kobiety, która tak bardzo przypomina mnie, że momentami boję się czytać.
*
Każdy jednak chciałby znać zakończenie tej historii. Zostawiam więc zimną kawę całkowicie za sobą i ruszam śladami Vica, który chciałby całą tę historię pokazać mi z zupełnie innej perspektywy. Myślę sobie, że „Ostatnie piętro” to całkiem ciekawy, psychologiczny thriller. Zaintrygował mnie już na samym początku – ma ciekawą, nieszablonową fabułę, fantastycznie wykreowanych bohaterów, wywołuje we mnie tak skrajne emocje, że momentami płoną mi policzki i czuję przyspieszone bicie serca. Czy stan psychiczny Ellen zawładnął także mną?
*
Nie spodziewałam się tego, co czekało mnie na samym końcu tej historii. Już wiem, że to piekielnie dobra książka. Książka pełna emocji, determinacji, żalu. Książka, która ma w sobie pełno odwagi i strachu, prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Jest tutaj wszystko, co sprawia, że mam ochotę czytać i jednocześnie odrzucić tę książkę w kąt. Nikt jednak nie wspominał od początku tej książki, że cokolwiek będzie tutaj oczywiste.
„Mówią, że zanim pojawi się cień nadziei, że będziecie mogli zapomnieć o katastrofie, musicie zapamiętać wszystkie jej szczegóły. No ale nie ma chyba zbyt wielu katastrof, które zostałyby zrekonstruowane tak starannie, jak moja – choć to było właściwie zmartwychwstanie. Przecież ta cała potworna sytuacja właśnie od tego się zaczęła, prawda? Od zmartwychwstania Kierana...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-29
#znachor
#michałśmielak
#wydawnictwoinitium
#czytamypolskichautorow
Powoli, bez najmniejszego pośpiechu, krok po kroku. Ostrożnie z delikatną nutą pietyzmu. Może dlatego, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę książkę, a może dlatego, że właśnie wszystko z początku wydawało się być w niej tak pospolicie oczywiste.
Człowiek sięga po książkę i zaraz po spojrzeniu na okładkę, ma pewne wyobrażenia na jej temat. Potem czyta opis i myśli, że to kolejny kryminał, wiecie, taki jak wszystkie inne, tylko bohaterowie nieznacznie się od siebie różnią. Lubisz kryminały, więc jesteś zainteresowany. Po tylu książkach z tego gatunku już nic nie może Cię zdziwić. Tym bardziej, kiedy do czynienia masz z nowicjuszem.
Ajć, ładnie tak oceniać po pozorach? ;)
Akcja rozkręca się bardzo powoli. Mamy czas, żeby dobrze poznać bohaterów. Zbadać teren. Wiemy więc, że Krzyśkowi zostało pół roku życia, a Weronika i Jakub zrobią wszystko, żeby mu pomóc. Całkiem niefortunnie okazuje się, że w tym samym czasie, kiedy Krzysiek oddaje swoje życie w ręce znachora i jego uroczej żony, ktoś wymierza sprawiedliwość na własną rękę. Kogo życie jest w tej sytuacji bardziej zagrożone? Krzysiek szybko angażuje się w śledztwo, tym bardziej, że morderca jest coraz bliżej, a jedyna osoba, która może Krzyśka uzdrowić, znajduje się na dumnym pierwszym miejscu w rankingu mordercy.
Choć początki mieliśmy trudne, to przyznaję, że fabuła mocno mnie wciągnęła. Ostatnie 150 stron to prawdziwy rollercoaster. Dzieje się dużo, akcja toczy się szybko, a my uświadamiamy sobie, że, po pierwsze nikt tutaj nie mówi prawdy, a po drugie, nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Szalony misz masz z pakietem ciekawostek historycznych, który zresztą niesamowicie mnie urzekł Uwielbiam takie odskocznie od brutalnych i wyrafinowanych morderstw. Jestem na tak i czekam na więcej, tym bardziej, że niedługo ktoś planuje zahaczyć o szkołę policyjną.. ach, ale marzy mi się seria kryminalnych zagadek z Markiem i Krzyśkiem! To byłby prawdziwy sztosik
Wam, Kochani, życzę cudownego poniedziałku i gorąco zachęcam do lektury „Znachora”.
#znachor
#michałśmielak
#wydawnictwoinitium
#czytamypolskichautorow
Powoli, bez najmniejszego pośpiechu, krok po kroku. Ostrożnie z delikatną nutą pietyzmu. Może dlatego, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę książkę, a może dlatego, że właśnie wszystko z początku wydawało się być w niej tak pospolicie oczywiste.
Człowiek sięga po książkę i zaraz po spojrzeniu na...
2020-10-14
Nie wiem, jakie macie plany na czwartek, ale może zechcielibyście dołączyć do Czwartkowego Klubu Zbrodni i rozwiązać zagadkę kilku morderstw? Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to wciąż młodzi duchem emeryci zafascynowani światem zbrodni. Na cotygodniowych spotkaniach starają się rozwiązywać sprawy sprzed lat, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy ośrodek, w którym mieszkają, zostaje powiązany ze sprawą aktualnie prowadzonego przez policję morderstwa, czwórka przyjaciół wytacza najcięższe działa- czy uda im się rozwiązać sprawę morderstwa? Co tak naprawdę dzieje się za murami ekskluzywnego osiedla, kiedy gasną światła?
________♠________
#richardosman
#mordercówtropimywczwartki
#thethursdaymurderclub
#wydawnictwomuza
„Morderców tropimy w czwartki” to zabawna historia, pełna humoru, sarkazmu i ironii. Nie znajdziecie tu jednak brutalnych opisów i niesamowitych zwrotów akcji. To przyjemna i lekka lektura, która potrafi zaintrygować czytelnika przede wszystkim ze względu na fantastycznych bohaterów, których, co tu dużo mówić, nie da się nie lubić Staruszkowie nie zważają na wiek i za wszelką cenę starają się rozwiązać sprawę morderstwa, wychodząc naprzeciw wszelkim niedogodnościom. Są sprytni, inteligentni i doskonale wiedzą, jak niezauważenie prowadzić sprawę śledztwo tuż obok niczego nieświadomej policji.
Fabuła jest ciekawa i może odrobinę zbyt cukierkowa, chociaż mnie to nie przeszkadzało. Świetnie bawiłam się od samego początku i naprawdę żałuję, że ta historia tak szybko się skończyła!
„Morderców tropimy w czwartki” to najlepsza komedia kryminalna, jaką miałam okazję czytać (chociaż nie było ich wiele, ale ci!). Debiut Richarda Osmana uważam za udany i z niecierpliwością czekam na kolejne książki, a po cichu liczę na kontynuację serii w wykonaniu Czwartkowego Klubu Zbrodni.
Nie wiem, jakie macie plany na czwartek, ale może zechcielibyście dołączyć do Czwartkowego Klubu Zbrodni i rozwiązać zagadkę kilku morderstw? Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to wciąż młodzi duchem emeryci zafascynowani światem zbrodni. Na cotygodniowych spotkaniach starają się rozwiązywać sprawy sprzed lat, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy ośrodek, w którym mieszkają,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-12
„Ten krótki moment między myślą a wypowiedzeniem słów na głos jest błogosławieństwem. Moment, w którym myślisz, że to, co powiesz, coś odmieni. Sprawi, że poruszysz tłumy, coś drgnie na woskowych twarzach twoich słuchaczy. Spojrzą na ciebie i zauważą twoją obecność, zajmiesz niewielkie miejsce w ich umyśle na krótką chwilę. W tym momencie jesteś kimś – i dla tych momentów żyjesz.”
_____ ♠_______
#martabijan
#melodiamgiełdziennych
#wydawnictwomova
Początki bywają trudne, tym bardziej, że spodziewałam się po tej książce zupełnie czegoś innego. „Melodia mgieł dziennych” to forma pamiętnika, w którym Es opowiada nam swoją historię – smutną, przygnębiającą, ale też wymagającą odwagi. Zbyt często umieramy w samotności i równie ciężko jest nam przelać nasze emocje na papier. Kiedy zaczęłam czytać, pomyślałam sobie, że to jedna z najgorszych książek, jakie miałam w ręce w tym roku. Zupełnie nie mogłam się odnaleźć. Zaczęłam googlować, przesłuchałam spotify, chciałam wgryźć się w styl i twórczość Marty, żeby zrozumieć sens „Melodii”. Wbrew pozorom naprawdę trzeba się natrudzić, żeby zauważyć i zrozumieć smutek drugiego człowieka. Sposób w jaki chciałby o nim opowiedzieć, tym bardziej, jeżeli przeplatany jest wieloma innymi emocjami. Twórczość Marty jest trudna, wymaga zrozumienia, bliższego poznania, zaakceptowania pewnych składowych, ale książka tylko na tym zyskuje. Ja musiałam trochę się natrudzić, ale uważam, że było warto. Historia, którą Marta nam przedstawiła jest niebanalna i jednocześnie piękna. Choć początkowo byłam całkowicie na nie, to w przeciągu kilkudziesięciu stron historia Es i Melodii całkowicie mnie oczarowała. Cała „Melodia” to jedna wielka emocja, która kłębi się na kartach książki w postaci smutku, samotności, próby odnalezienia siebie, tęsknoty, miłości. Książka nie jest dla każdego, oryginalny styl Marty nie przypadnie wszystkim do gustu, ale warto spróbować czegoś innego, tym bardziej, jeśli zyskuje to na wartości przy bliższym poznaniu. Polecam wszystkim, którzy lubią niebanalną twórczość i melancholię. Obie idealnie wpasowały się w październik.
„Ten krótki moment między myślą a wypowiedzeniem słów na głos jest błogosławieństwem. Moment, w którym myślisz, że to, co powiesz, coś odmieni. Sprawi, że poruszysz tłumy, coś drgnie na woskowych twarzach twoich słuchaczy. Spojrzą na ciebie i zauważą twoją obecność, zajmiesz niewielkie miejsce w ich umyśle na krótką chwilę. W tym momencie jesteś kimś – i dla tych momentów...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-01
Krople deszczu miarowo uderzają o parapet, a ja bardzo powoli zanurzam się w tajemniczej kryminalnej historii, która swój początek miała 26 kwietnia 1986 roku. Historii zimnej i przeszywającej do szpiku kości, która po ponad 30 latach ma szansę uchylić mi rąbka tajemnicy.
„Jaskółki z Czarnobyla”.
Mroczna, ciasno otulona szeptem przeszłości rodzinna tragedia, zamienia w piekło życie ludzi w okolicach Zony. Makabryczne morderstwa wystawione na poklask publiczności, strach przed promieniowaniem i przeszłość natarczywie napierająca na śledczych, którzy za wszelką cenę chcą poznać prawdę. Co tak naprawdę wydarzyło się w noc wybuchu elektrowni? Jaki związek mają obecne morderstwa z tym sprzed 30 lat? Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, kiedy stawką jesteśmy my sami?
Gorąco polecam Wam „Jaskółki z Czarnobyla”. To naprawdę mocny kryminał, który będzie trzymał Was w napięciu do ostatniej strony. Autor bardzo powoli dawkuje nam cenne informacje z przeszłości, które powoli nabierają kształtu i doprowadzają śledczych do rozwiązania zagadki. Ciekawa, intrygująca fabuła, a także świetnie wyeksponowani bohaterowie nadają tej lekturze prawdziwego mrocznego smaczku.
Krople deszczu miarowo uderzają o parapet, a ja bardzo powoli zanurzam się w tajemniczej kryminalnej historii, która swój początek miała 26 kwietnia 1986 roku. Historii zimnej i przeszywającej do szpiku kości, która po ponad 30 latach ma szansę uchylić mi rąbka tajemnicy.
„Jaskółki z Czarnobyla”.
Mroczna, ciasno otulona szeptem przeszłości rodzinna tragedia, zamienia w...
2020-06-01
dawno nie czytałam dobrego kryminału. takiego, który wciągałby już na samym początku, trzymał w napięciu do ostatniej strony i cały czas podsycałby ciekawość. do niedawna nie znałam też twórczości pana Ryszarda Ćwirleja i teraz, nie wiem jeszcze kiedy – być może na emeryturze, będę musiała te wszystkie jego książki nadrobić. bo ciekawe to i oryginalne, i z poczuciem humoru.
„Jedyne wyjście” to historia o sprytnej i inteligentnej posterunkowej, Anecie Nowak, która dzięki swojej spostrzegawczości i intuicji rozwiązuje dwie dość zagmatwane sprawy kryminalne. w międzyczasie mamy możliwość odrobinę zapoznać się z przeszłością, która pozwala czytelnikowi zupełnie inaczej spojrzeć na prowadzone przez policjantów śledztwo. całość okraszona jest dowcipem, co w efekcie daje nam szansę na spędzenie bardzo miłego wieczoru z lampką winą i dobrą literaturą.
co ważne, dla ludzi, którzy tak, jak ja kochają serie książkowe – „Jedyne wyjście” to dopiero pierwszy tom, a zatem szykuje się prawdziwa uczta dla duszy przy akompaniamencie czerwonego, gruzińskiego wina. gorąco polecam Wam książkę (nie tylko ze względu na kobiecą postać, wiodącą prym wśród starszych kolegów płci męskiej), ale także i wino, bo to z rejonów Kachetii jest wręcz wyborne.
do następnego, enjoy.
dawno nie czytałam dobrego kryminału. takiego, który wciągałby już na samym początku, trzymał w napięciu do ostatniej strony i cały czas podsycałby ciekawość. do niedawna nie znałam też twórczości pana Ryszarda Ćwirleja i teraz, nie wiem jeszcze kiedy – być może na emeryturze, będę musiała te wszystkie jego książki nadrobić. bo ciekawe to i oryginalne, i z poczuciem humoru....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-14
jakiś czas temu w księgarniach pojawiła się, długo oczekiwana przez wielu czytelników, książka Romana Klasy „Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia.” jest to książka, która już samym tytułem budzi sporo emocji. emocji związanych z naszym, często błędnym, wyobrażeniem, jak praca operatora wygląda i z tym, czego oczekujemy, wybierając numer alarmowy. autor opisuje sześć lat pracy na słuchawce, wspomina o trudach związanych z wykonywaniem tego zawodu, o telefonach, które niejednokrotnie pozbawiały go snu i spokoju. otwarcie opisuje problemy wewnątrz CPR i systemu, który miał spore braki, a za zadanie miał przecież ratować ludzkie życie.
przyznaję, że potraktowałam tę książkę, jak pamiętnik, być może trochę jak spowiedź człowieka, który ostateczne chciałby zamknąć wszystkie drzwi do przeszłości. książka aż kipi emocjami. często sfrustrowanego człowieka, który chciał tylko dobrze wykonywać swoje obowiązki. przede wszystkim jednak jest to książka potrzebna, dla takich laików, jak my, którzy pod wpływem stresu i nerwów często nie wiedzą, co powiedzieć, jak się zachować. wydaje nam się, że krzykami i pretensjonalnym tonem dostaniemy to, czego chcemy. bo tak i już. koniec. kropka.
na sam koniec wspomnę, że Autora książki mogliście usłyszeć już w „7 metrów pod ziemią” – myślę, że po obejrzeniu odcinka z Romanem nabierzecie ochoty na więcej, czyli sięgnięcie po książkę, w której momentami absurd goni absurd, a zwykły człowiek musi nadrabiać za nieudolny system i kierownictwo, które uśmiecha się przed kamerami i zbiera pochwały, żeby potem zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego i najzwyczajniej w świecie umyć ręce. miałam do tej książki zupełnie inne oczekiwania. niemniej forma i treść, emocje, które mogłam przeżywać razem z Autorem całkowicie rekompensują mi trochę inne, być może nawet lekko nieetyczne, wyobrażenie o tym, co znajdę w tej publikacji.
zachęcam Was do przeczytania „Operatora 112” i obejrzenia odcinka z Autorem. garść ciekawych informacji i świetny dziennikarski poziom idealnie wpasują się do popołudniowej kawy.
jakiś czas temu w księgarniach pojawiła się, długo oczekiwana przez wielu czytelników, książka Romana Klasy „Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia.” jest to książka, która już samym tytułem budzi sporo emocji. emocji związanych z naszym, często błędnym, wyobrażeniem, jak praca operatora wygląda i z tym, czego oczekujemy, wybierając numer alarmowy. autor opisuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-13
Po pierwszych dwóch tomach nie mogłam doczekać się kontynuacji. Niedawno znalazłam wreszcie czas, aby sięgnąć po trzecią i jednocześnie ostatnią część tej serii. Niestety, moim zdaniem, Autorka nie utrzymała poziomu z pierwszego tomu. Wspominałam już o tym przy okazji „Rytuałów wody”. Choć seria jest wciągająca, a bohaterowie na pewno skradli Wasze serca już na samym początku, to kolejne tomy są zdecydowanie słabsze. Serię jednak gorąco Wam polecam, bo ma bardzo ciekawą i intrygującą fabułę, bohaterowie są wspaniali i pomimo kilku niewielkich niedogodności, książki czyta się z wypiekami na twarzy.
Po pierwszych dwóch tomach nie mogłam doczekać się kontynuacji. Niedawno znalazłam wreszcie czas, aby sięgnąć po trzecią i jednocześnie ostatnią część tej serii. Niestety, moim zdaniem, Autorka nie utrzymała poziomu z pierwszego tomu. Wspominałam już o tym przy okazji „Rytuałów wody”. Choć seria jest wciągająca, a bohaterowie na pewno skradli Wasze serca już na samym...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-02
#klaudiamuniak
#psychopata
#wydawnictwokobiece
#recenzjaksiążki
trzy podejścia. trzy zachwyty.
bardzo się cieszę, że miałam okazję przedpremierowo zapoznać się z najnowszą książką Klaudii. „Psychopata” to świetny thriller medyczny z niesamowitą, oryginalną fabułą. śmiem twierdzić, że mamy to szczęście, iż coraz więcej polskich autorów potrafi słowami zniewolić czytelnika. zatrzymać na chwilę bicie jego serca, by za chwilę solidnie nim wstrząsnąć. takie właśnie odczucia towarzyszyły mi podczas lektury. strach przeplatany niepokojem. niedowierzanie i szybsze bicie serca.
wspomniałam, że do książki podchodziłam aż trzy razy. temat mocno mnie intrygował, wszak to dość bliska mi tematyka. Klaudia świetnie sobie z nim poradziła- potrafiła wzbudzić we mnie tak różne i momentami skrajne emocje, że kilkakrotnie zdarzyło mi się przyłapać na tym, że z niepokoju i ogromnego zaciekawienia zapominałam gdzie jestem. domyślam się, jak dziwnie to dla Was brzmi, ale kiedy książka bardzo mi się podoba, całkowicie mnie pochłania, a ja czuję się tak, gdybym była postronnym obserwatorem. świetne i jednocześnie przerażające uczucie.
zastanawiacie się pewnie, dlaczego aż trzy razy? były takie momenty, w których musiałam książkę odłożyć i wiele sobie przemyśleć. żałuję natomiast, że Klaudia nie dała nam szansy na bliższe poznanie bohaterów. wykreowanie ciekawych postaci wyzwala, przynajmniej we mnie, chęć na bliższe poznanie z ich psychiką, osobowością. tego niestety mi zabrakło. warto tutaj wspomnieć, że książka pisana jest z perspektywy głównej bohaterki, Mai, w narracji pierwszoosobowej, stąd też nie mamy zbyt dużej szansy na poznanie emocje i myśli innych bohaterów.
mimo tych niewielkich niedociągnięć jestem zachwycona. mocno trzymam za Klaudię kciuki. „Psychopata” to jej trzecia książka w mojej biblioteczce. jeśli jeszcze nie mieliście okazji, to gorąco polecam Wam „gdybym jej uwierzył” i „substancję”.
#klaudiamuniak
#psychopata
#wydawnictwokobiece
#recenzjaksiążki
trzy podejścia. trzy zachwyty.
bardzo się cieszę, że miałam okazję przedpremierowo zapoznać się z najnowszą książką Klaudii. „Psychopata” to świetny thriller medyczny z niesamowitą, oryginalną fabułą. śmiem twierdzić, że mamy to szczęście, iż coraz więcej polskich autorów potrafi słowami zniewolić...
Ogromnie się cieszę, bo po pierwsze, to nasza rodzima autorka, a tworzy takie historie, że ciarki nie chcą mi zniknąć nawet po kilku godzinach od odłożenia książki na półkę, a po drugie, to prawdziwe czytelnicze cudo! Nie mówię już o tym, że zamiast przyjść do domu po pracy i położyć się spać, jak każdy normalny człowiek, ja robiłam kawę za kawą i pochłaniałam kolejne strony z wypiekami na twarzy. Przyznaję, że przygody mieszkańców Czarcisławia całkowicie mnie pochłonęły. Z oczami pełnymi strachu (momentami i niedowierzania) , a także przyspieszonym biciem serca śledziłam kolejne przygody głównych bohaterów. I uwierzcie mi, to nie jest tak, że w momencie odłożenia przeze mnie książki wszystko ustawało, a ja spokojnie mogłam położyć się spać. Niedopowiedziane historie wwiercały mi się w głowę. Zamiast smacznie chrapać, przewracałam się z boku na bok i zastanawiałam się, kto kłamie, kto mówi prawdę i kto następny… zginie. Przyznaję, że przy pierwszym tomie trochę sobie ponarzekałam i na bohaterów, i na fabułę. Nie byłam do końca zadowolona, bo wydawało mi się, że Autorka nie dała z siebie wszystkiego. Było ciekawie, intrygująco i tajemniczo, ale brakowało czegoś, dzięki czemu z czystym sumieniem mogłabym powiedzieć: wow! Teraz Karina zaspokoiła moje czytelnicze ego w 100%. Uwierzcie, że od książki ciężko było mnie oderwać, a ostatnio trochę porzuciłam czytelnictwo na rzecz seriali na Netflixie.
Mam nadzieję, że najdalej na początku przyszłego roku będziemy mogli cieszyć się kolejnym tomem.
Ogromnie się cieszę, bo po pierwsze, to nasza rodzima autorka, a tworzy takie historie, że ciarki nie chcą mi zniknąć nawet po kilku godzinach od odłożenia książki na półkę, a po drugie, to prawdziwe czytelnicze cudo! Nie mówię już o tym, że zamiast przyjść do domu po pracy i położyć się spać, jak każdy normalny człowiek, ja robiłam kawę za kawą i pochłaniałam kolejne...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-02
#nienawiśćktórądajesz
#thehateugive
#angiethomas
#papierowyksiężyc
„Odwaga nie oznacza, że nie możesz się bać. (...) To znaczy, że idziesz do przodu mimo strachu.”
„Nienawiść, którą dajesz”, to książka, o której, jestem pewna, słyszeli już praktycznie wszyscy. Przed tymi zaś, którzy jeszcze jej nie czytali historia, przy której skapnie Wam nie jedna łza i niejedno serce poczuje ukłucie żalu i niewyobrażalnego smutku. Angie Thomas podjęła się niezwykle trudnego zdania. Napisała książkę, która ociera się o tematy, powodujące konflikty na całym świecie. Przed Wami historia o rasizmie i tolerancji; stereotypach i uprzedzeniach. Historia o tym, że cechy przynależności do konkretnego gatunku dają nam podstawę do osądzania innego człowieka. Ale czy na pewno? Dokąd taka relacja mogłaby nas zaprowadzić?
Historia nastoletniej Starr nie tylko wzrusza, ale również zmusza do myślenia. Niebezpieczna, gangsterska dzielnica, w której przyszło jej dorastać, pokazuje swoje prawdziwe oblicze w momencie, w którym ginie jej najlepszy przyjaciel. Czy został zamordowany tylko dlatego, że był czarny? Czy kolor skóry daje nam jakiekolwiek podstawy do wyciągania, bardzo często, pochopnych i nieprzemyślanych wniosków? Czy zwykły obywatel ma szanse na sprawiedliwość, kiedy w aferę wplątane są organy ścigania? Przed nami wiele pytań, na które odpowiedzi są jednoznaczne. Historia Starr nie różni się wiele od sytuacji, które do tej pory mają miejsce w każdym zakątku świata. Oceniamy, podejmujemy wnioski na podstawie przesłanek, powstających w oparciu o zakorzenione w naszych kulturach od dawien dawna stereotypy i uprzedzenia.
„Nienawiść…(…)” to lektura obowiązkowa nie tylko w szkołach, ale także w domach. To kolejna szansa na otwarcie oczu tym, którzy dalej uważają, że kolor skóry albo wyznanie mogą definiować nas jako człowieka wartościowego, człowieka, do którego możemy (lub nie) strzelić, bo kolor jego skóry mógł wskazywać na wzmożone objawy agresji. A może po prostu ten czarny/biały/różowy człowiek chciał zapytać, czy wszystko z nami w porządku?
Dużo emocji, dużo łez. Lektura, którą warto przeczytać i przekazać światu dalej. Nie bójmy się reagować, nie dajmy krzywdzić innych tylko dlatego, że mają inny język, kulturę i historię, Pamiętajcie, że każdy z nas jest wartościowy, i każdy z nas ma prawo do szczęśliwego i spokojnego życia.
#nienawiśćktórądajesz
#thehateugive
#angiethomas
#papierowyksiężyc
„Odwaga nie oznacza, że nie możesz się bać. (...) To znaczy, że idziesz do przodu mimo strachu.”
„Nienawiść, którą dajesz”, to książka, o której, jestem pewna, słyszeli już praktycznie wszyscy. Przed tymi zaś, którzy jeszcze jej nie czytali historia, przy której skapnie Wam nie jedna łza i niejedno...
„W każdej sali zwykle stoją dwa łóżka, ale ja od miesiąca – odkąd moja ostatnia współlokatorka została wypisana do domu – mieszkam tu sama. Nienawidzę jej za to, że stąd wyszła, a jednocześnie rozkoszuję się ciszą w przestrzeni, którą mam na wyłączność. Przedtem zawsze bałam się być sama. Nie znosiłam ciemności i jej upiornego piękna. Teraz łaknę jej prostoty, pustki i odosobnienia. Już nie mam siły się bać.”
~*~
#więzykrwi
#tearmeapart
#jtellison
#muzashadows
#wydawnictwomuza
Czy kiedykolwiek zastanawiałaś/eś się, jak jedna chwila może zmienić całe Twoje życie?
~*~
Mindy to niesamowicie utalentowana i ambitna narciarka. Oczami wyobraźni sięga już po olimpijskie złoto. Niestety, w czasie kwalifikacji, dochodzi do nieszczęśliwego wypadku – otwarte złamanie kości piszczelowej uniemożliwia dalszą walkę. W szpitalu okazuje się, że złamanie to nie jedyny problem, z którym Mindy musi się zmierzyć. Rzadka odmiana białaczki sieje w organizmie dziewczyny prawdziwe spustoszenie. Chemia nie pomaga, pilnie potrzebny jest przeszczep komórek macierzystych. Wyniki badań nie pozostawiają jednak złudzeń – Mindy została adoptowana.
Trwa walka z czasem, podczas której na jaw wychodzą kłamstwa i intrygi sprzed lat. Co tak naprawdę wydarzyło się siedemnaście lat temu? Kim są rodzice Mindy? I czy uda się uratować nastolatkę zanim będzie za późno?
~*~
„Więzy krwi” to prawdziwy sztos. Fantastyczna fabuła – od samego początku Autorka nie pozwala nam się nudzić. Oryginalna, ciekawa i niesamowicie intrygująca historia, pełna rodzinnych tajemnic, które w ostateczności mogą doprowadzić do prawdziwej tragedii. Bohaterowie, którzy wyzwalają w czytelniku mnóstwo różnych emocji. Akcja, która przyspiesza tętno i nie zwalnia tempa do samego końca.
Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Ellison zaczyna tę podróż retrospekcją w ludzką psychikę. Odsłania przed czytelnikiem prawdziwą mroczną stronę każdego z nas. Pokazuje historię pełną moralnych dylematów, niebezpieczną grę z ogniem, która jednocześnie pochłania i uzależnia.
Jeśli szukacie dobrej książki na jesienny wieczór, to bez zastanowienia sięgajcie po „Więzy krwi”. Gorąco polecam!
„W każdej sali zwykle stoją dwa łóżka, ale ja od miesiąca – odkąd moja ostatnia współlokatorka została wypisana do domu – mieszkam tu sama. Nienawidzę jej za to, że stąd wyszła, a jednocześnie rozkoszuję się ciszą w przestrzeni, którą mam na wyłączność. Przedtem zawsze bałam się być sama. Nie znosiłam ciemności i jej upiornego piękna. Teraz łaknę jej prostoty, pustki i...
więcej Pokaż mimo to