-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
„Weber zrozumiał, że kolega nie poradził sobie z życiem. To najgorszy z dramatów, kiedy życie i jego przeciwności zaczynają zgniatać delikatnego człowieka.”
#senoglajwic
#wojciechdutka
#wydawnictwolira
#literaturapiękna
Q: „Dobra książka”. Co to dla Ciebie oznacza?
~*~
Zadałam pytanie, na które do tego momentu swojego życia nie znałam odpowiedzi. Bo wiele książek w moim życiu było naprawdę dobrych i klasyfikowałam je do tej grupy bez mrugnięcia okiem. I choć wtedy wydawały mi się naprawdę godne uznania, dziś już o nich nie pamiętam. Rozmyły się wraz z upływem czasu. „Sen o Glajwic” uświadomił mi, czym jest dobra książka.
Panie Wojciechu, bardzo dziękuję za tę literacką ucztę.
Do tej pory nie znałam twórczości Pana Wojciecha. Gdyby nie okładka, która przyciągnęła mój wzrok zapewne nie miałabym okazji zanurzyć się w historii, która sprawiła, że zabrakło mi słów. Niesztampowa fabuła, pełna historycznych odnośników – nie tylko do II Wojny Światowej, ale również Gliwic i Ślązaków. Coś, co kiedyś nie zachęciłoby mnie do lektury, dziś okazało się bardzo mocnym argumentem za. Pan Wojciech nie tylko posiada ogromną wiedzę, ale potrafi również przekazać ją niezainteresowanemu historią czytelnikowi, który każdą kolejną stronę czyta z coraz większymi wypiekami na twarzy. Autor nie skupia się jednak wyłącznie na tematyce związanej z wojną i późniejszymi jej skutkami – poruszanych jest wiele wątków, składających się na bardzo uważną obserwację, chociażby tę związaną ze szkolnictwem i wyborem zawodu nauczyciela.
Cała opowieść choć piękna, jest również bardzo smutna. Podczas czytania książki miałam w głowie prawdziwy mętlik, towarzyszyło mi wiele emocji. „Sen o Glajwic” to prawdziwa walka dobra ze złem. Walka miłości i zaangażowania z zazdrością i egoizmem. To trudy podejmowania decyzji, od których zależy nasze być albo nie być. To walka o wartości, które pomimo upływu czasu i życiowych doświadczeń pozwalają nam przetrwać i nauczać kolejne pokolenia.
„Sen o Glajwic” to najlepsza książka, jaką przeczytałam w swoim życiu.
„Weber zrozumiał, że kolega nie poradził sobie z życiem. To najgorszy z dramatów, kiedy życie i jego przeciwności zaczynają zgniatać delikatnego człowieka.”
#senoglajwic
#wojciechdutka
#wydawnictwolira
#literaturapiękna
Q: „Dobra książka”. Co to dla Ciebie oznacza?
~*~
Zadałam pytanie, na które do tego momentu swojego życia nie znałam odpowiedzi. Bo wiele książek w...
„Mówią, że koty wyczuwają nadchodzącą burzę, jeszcze zanim rozlegną się pierwsze grzmoty. Być może ludzki umysł ma podobny mechanizm, rodzaj lękowego alarmu, który odzywa się na krótko przed katastrofą. Tej nocy leżałem w naszym wspólnym pokoju i nie mogłem zasnąć. Myślami przeniosłem się do wspomnień sprzed siedmiu lat, do tamtego dnia, kiedy policjanci rozdzielili mnie i pana Ahna.”
#jeongyoujeong
#siedemlatciemności
#sevenyearsofdarkness
#wydawnictwomova
~*~
Wody jeziora Seryong utkane są gęstą siecią tajemnic. Po siedmiu latach wyobcowania, strachu, szukania w sobie jakichkolwiek oznak człowieczeństwa, Sowon ma nareszcie szansę, żeby poznać prawdę o wydarzeniach z przeszłości. Niebezpieczeństwo, które czai się na niego od tamtego momentu, nie daje o sobie zapomnieć. Kiedy Sowon dostaje tajemniczą przesyłkę, uświadamia sobie, że nie będzie miał innego wyjścia. Jeśli chce poznać prawdę, musi stanąć z przeznaczeniem twarzą w twarz. Niezależnie od ceny, jaką przyjdzie mu za to zapłacić.
Pierwszy koreański thriller za mną. Fabuła wciągnęła mnie od pierwszych stron. Choć wiele osób uważa, że książka ma specyficzny styl – między nami zaiskrzyło od samego początku. Czeka na Was historia nietuzinkowa, okraszona smutkiem i rozpaczą, strachem połączonym z determinacją przetrwania i samozaparcia. Autorka trzyma czytelnika w napięciu, podsuwa obrazy, które zatrważają, mrożą krew w żyłach. Powiedz, jak daleko jesteś w stanie się posunąć, żeby utrzymać kontrolę?
„Siedem lat ciemności” to świetny thriller psychologiczny. Książka pozostaje w pamięci jeszcze przez długi czas po jej zakończeniu. Trzyma w napięciu, intryguje, wyciska z odbiorcy emocje. Jednym słowem, Ś W I E T N A.
„Mówią, że koty wyczuwają nadchodzącą burzę, jeszcze zanim rozlegną się pierwsze grzmoty. Być może ludzki umysł ma podobny mechanizm, rodzaj lękowego alarmu, który odzywa się na krótko przed katastrofą. Tej nocy leżałem w naszym wspólnym pokoju i nie mogłem zasnąć. Myślami przeniosłem się do wspomnień sprzed siedmiu lat, do tamtego dnia, kiedy policjanci rozdzielili mnie i...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Mówią, że zanim pojawi się cień nadziei, że będziecie mogli zapomnieć o katastrofie, musicie zapamiętać wszystkie jej szczegóły. No ale nie ma chyba zbyt wielu katastrof, które zostałyby zrekonstruowane tak starannie, jak moja – choć to było właściwie zmartwychwstanie. Przecież ta cała potworna sytuacja właśnie od tego się zaczęła, prawda? Od zmartwychwstania Kierana Wattsa na dachu w Shad Thames.”
#ostatniepiętro
#theheights
#louisecandlish
#muzablack
#wydawnictwomuza
~~*~~
Nowy Rok zaczynam z książką Louise Candlish. Niepozorna okładka skupia na chwilę moje spojrzenie. Jest w niej coś hipnotyzującego. Nie zamierzam jednak poświęcać jej aż tyle czasu – moje myśli uciekają do stron, na których rozpoczyna się historia Ellen Saint. Co kilka chwil robię sobie przerwę na łyk gorzkiej, gorącej jeszcze kawy. Mechanicznie przewracam kolejne kartki i zagłębiam się w historię kobiety, która tak bardzo przypomina mnie, że momentami boję się czytać.
*
Każdy jednak chciałby znać zakończenie tej historii. Zostawiam więc zimną kawę całkowicie za sobą i ruszam śladami Vica, który chciałby całą tę historię pokazać mi z zupełnie innej perspektywy. Myślę sobie, że „Ostatnie piętro” to całkiem ciekawy, psychologiczny thriller. Zaintrygował mnie już na samym początku – ma ciekawą, nieszablonową fabułę, fantastycznie wykreowanych bohaterów, wywołuje we mnie tak skrajne emocje, że momentami płoną mi policzki i czuję przyspieszone bicie serca. Czy stan psychiczny Ellen zawładnął także mną?
*
Nie spodziewałam się tego, co czekało mnie na samym końcu tej historii. Już wiem, że to piekielnie dobra książka. Książka pełna emocji, determinacji, żalu. Książka, która ma w sobie pełno odwagi i strachu, prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Jest tutaj wszystko, co sprawia, że mam ochotę czytać i jednocześnie odrzucić tę książkę w kąt. Nikt jednak nie wspominał od początku tej książki, że cokolwiek będzie tutaj oczywiste.
„Mówią, że zanim pojawi się cień nadziei, że będziecie mogli zapomnieć o katastrofie, musicie zapamiętać wszystkie jej szczegóły. No ale nie ma chyba zbyt wielu katastrof, które zostałyby zrekonstruowane tak starannie, jak moja – choć to było właściwie zmartwychwstanie. Przecież ta cała potworna sytuacja właśnie od tego się zaczęła, prawda? Od zmartwychwstania Kierana...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-14
Nie wiem, jakie macie plany na czwartek, ale może zechcielibyście dołączyć do Czwartkowego Klubu Zbrodni i rozwiązać zagadkę kilku morderstw? Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to wciąż młodzi duchem emeryci zafascynowani światem zbrodni. Na cotygodniowych spotkaniach starają się rozwiązywać sprawy sprzed lat, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy ośrodek, w którym mieszkają, zostaje powiązany ze sprawą aktualnie prowadzonego przez policję morderstwa, czwórka przyjaciół wytacza najcięższe działa- czy uda im się rozwiązać sprawę morderstwa? Co tak naprawdę dzieje się za murami ekskluzywnego osiedla, kiedy gasną światła?
________♠________
#richardosman
#mordercówtropimywczwartki
#thethursdaymurderclub
#wydawnictwomuza
„Morderców tropimy w czwartki” to zabawna historia, pełna humoru, sarkazmu i ironii. Nie znajdziecie tu jednak brutalnych opisów i niesamowitych zwrotów akcji. To przyjemna i lekka lektura, która potrafi zaintrygować czytelnika przede wszystkim ze względu na fantastycznych bohaterów, których, co tu dużo mówić, nie da się nie lubić Staruszkowie nie zważają na wiek i za wszelką cenę starają się rozwiązać sprawę morderstwa, wychodząc naprzeciw wszelkim niedogodnościom. Są sprytni, inteligentni i doskonale wiedzą, jak niezauważenie prowadzić sprawę śledztwo tuż obok niczego nieświadomej policji.
Fabuła jest ciekawa i może odrobinę zbyt cukierkowa, chociaż mnie to nie przeszkadzało. Świetnie bawiłam się od samego początku i naprawdę żałuję, że ta historia tak szybko się skończyła!
„Morderców tropimy w czwartki” to najlepsza komedia kryminalna, jaką miałam okazję czytać (chociaż nie było ich wiele, ale ci!). Debiut Richarda Osmana uważam za udany i z niecierpliwością czekam na kolejne książki, a po cichu liczę na kontynuację serii w wykonaniu Czwartkowego Klubu Zbrodni.
Nie wiem, jakie macie plany na czwartek, ale może zechcielibyście dołączyć do Czwartkowego Klubu Zbrodni i rozwiązać zagadkę kilku morderstw? Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to wciąż młodzi duchem emeryci zafascynowani światem zbrodni. Na cotygodniowych spotkaniach starają się rozwiązywać sprawy sprzed lat, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy ośrodek, w którym mieszkają,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-01
Krople deszczu miarowo uderzają o parapet, a ja bardzo powoli zanurzam się w tajemniczej kryminalnej historii, która swój początek miała 26 kwietnia 1986 roku. Historii zimnej i przeszywającej do szpiku kości, która po ponad 30 latach ma szansę uchylić mi rąbka tajemnicy.
„Jaskółki z Czarnobyla”.
Mroczna, ciasno otulona szeptem przeszłości rodzinna tragedia, zamienia w piekło życie ludzi w okolicach Zony. Makabryczne morderstwa wystawione na poklask publiczności, strach przed promieniowaniem i przeszłość natarczywie napierająca na śledczych, którzy za wszelką cenę chcą poznać prawdę. Co tak naprawdę wydarzyło się w noc wybuchu elektrowni? Jaki związek mają obecne morderstwa z tym sprzed 30 lat? Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, kiedy stawką jesteśmy my sami?
Gorąco polecam Wam „Jaskółki z Czarnobyla”. To naprawdę mocny kryminał, który będzie trzymał Was w napięciu do ostatniej strony. Autor bardzo powoli dawkuje nam cenne informacje z przeszłości, które powoli nabierają kształtu i doprowadzają śledczych do rozwiązania zagadki. Ciekawa, intrygująca fabuła, a także świetnie wyeksponowani bohaterowie nadają tej lekturze prawdziwego mrocznego smaczku.
Krople deszczu miarowo uderzają o parapet, a ja bardzo powoli zanurzam się w tajemniczej kryminalnej historii, która swój początek miała 26 kwietnia 1986 roku. Historii zimnej i przeszywającej do szpiku kości, która po ponad 30 latach ma szansę uchylić mi rąbka tajemnicy.
„Jaskółki z Czarnobyla”.
Mroczna, ciasno otulona szeptem przeszłości rodzinna tragedia, zamienia w...
2020-06-01
dawno nie czytałam dobrego kryminału. takiego, który wciągałby już na samym początku, trzymał w napięciu do ostatniej strony i cały czas podsycałby ciekawość. do niedawna nie znałam też twórczości pana Ryszarda Ćwirleja i teraz, nie wiem jeszcze kiedy – być może na emeryturze, będę musiała te wszystkie jego książki nadrobić. bo ciekawe to i oryginalne, i z poczuciem humoru.
„Jedyne wyjście” to historia o sprytnej i inteligentnej posterunkowej, Anecie Nowak, która dzięki swojej spostrzegawczości i intuicji rozwiązuje dwie dość zagmatwane sprawy kryminalne. w międzyczasie mamy możliwość odrobinę zapoznać się z przeszłością, która pozwala czytelnikowi zupełnie inaczej spojrzeć na prowadzone przez policjantów śledztwo. całość okraszona jest dowcipem, co w efekcie daje nam szansę na spędzenie bardzo miłego wieczoru z lampką winą i dobrą literaturą.
co ważne, dla ludzi, którzy tak, jak ja kochają serie książkowe – „Jedyne wyjście” to dopiero pierwszy tom, a zatem szykuje się prawdziwa uczta dla duszy przy akompaniamencie czerwonego, gruzińskiego wina. gorąco polecam Wam książkę (nie tylko ze względu na kobiecą postać, wiodącą prym wśród starszych kolegów płci męskiej), ale także i wino, bo to z rejonów Kachetii jest wręcz wyborne.
do następnego, enjoy.
dawno nie czytałam dobrego kryminału. takiego, który wciągałby już na samym początku, trzymał w napięciu do ostatniej strony i cały czas podsycałby ciekawość. do niedawna nie znałam też twórczości pana Ryszarda Ćwirleja i teraz, nie wiem jeszcze kiedy – być może na emeryturze, będę musiała te wszystkie jego książki nadrobić. bo ciekawe to i oryginalne, i z poczuciem humoru....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-20
Jakiś etap w moim życiu dobiega końca. Za mną kolejny tom serii Richarda Schwartza i powoli dociera do mnie, że za niedługo będę musiała pożegnać się z bohaterami, których pokochałam całym swoim serduszkiem. Choć to dopiero czwarty tom, to odczuwam jakiś nieodgadniony niepokój i smutek. „Tajemnica Askiru” to seria, którą uwielbiam na równi z Harrym. Niewiele jest takich książek, które wiem, że będą dobre, zanim jeszcze zacznę czytać pierwszą stronę. Cała seria Schwartza taka jest. „Władca marionetek” taki jest.
Od wydania pierwszego tomu minęło już trochę czasu, a ja niewątpliwie zżyłam się z bohaterami, szalenie ich polubiłam i bardzo, bardzo chętnie zaczęłabym tę niesamowitą przygodę od początku. Nieobiektywnie mogę dodać jedynie, że jak zawsze jestem zachwycona. Książka całkowicie mnie pochłonęła i psychicznie zniszczyła. Zostawiła wiele pytań, na które odpowiedzi, mam nadzieję, poznam jeszcze w tym roku. Przed nami coraz więcej magii, czyhających zewsząd niebezpieczeństw i kilka nieszczęśliwych zakończeń. Schwartz z każdym kolejnym tomem intryguje coraz bardziej i coraz większy sieje we mnie niepokój. Kibicuję bohaterom z całego serca i mam nadzieję, że w ostatniej bitwie pokonają wszelkie przeciwności losu.
Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę serię. Nie będziecie żałować. Będziecie zachwyceni. Schwartz dopiął wszystko na ostatni guzik, więc każdy, nawet najbardziej wybredny czytelnik będzie usatysfakcjonowany.
Jakiś etap w moim życiu dobiega końca. Za mną kolejny tom serii Richarda Schwartza i powoli dociera do mnie, że za niedługo będę musiała pożegnać się z bohaterami, których pokochałam całym swoim serduszkiem. Choć to dopiero czwarty tom, to odczuwam jakiś nieodgadniony niepokój i smutek. „Tajemnica Askiru” to seria, którą uwielbiam na równi z Harrym. Niewiele jest takich...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-02
#klaudiamuniak
#psychopata
#wydawnictwokobiece
#recenzjaksiążki
trzy podejścia. trzy zachwyty.
bardzo się cieszę, że miałam okazję przedpremierowo zapoznać się z najnowszą książką Klaudii. „Psychopata” to świetny thriller medyczny z niesamowitą, oryginalną fabułą. śmiem twierdzić, że mamy to szczęście, iż coraz więcej polskich autorów potrafi słowami zniewolić czytelnika. zatrzymać na chwilę bicie jego serca, by za chwilę solidnie nim wstrząsnąć. takie właśnie odczucia towarzyszyły mi podczas lektury. strach przeplatany niepokojem. niedowierzanie i szybsze bicie serca.
wspomniałam, że do książki podchodziłam aż trzy razy. temat mocno mnie intrygował, wszak to dość bliska mi tematyka. Klaudia świetnie sobie z nim poradziła- potrafiła wzbudzić we mnie tak różne i momentami skrajne emocje, że kilkakrotnie zdarzyło mi się przyłapać na tym, że z niepokoju i ogromnego zaciekawienia zapominałam gdzie jestem. domyślam się, jak dziwnie to dla Was brzmi, ale kiedy książka bardzo mi się podoba, całkowicie mnie pochłania, a ja czuję się tak, gdybym była postronnym obserwatorem. świetne i jednocześnie przerażające uczucie.
zastanawiacie się pewnie, dlaczego aż trzy razy? były takie momenty, w których musiałam książkę odłożyć i wiele sobie przemyśleć. żałuję natomiast, że Klaudia nie dała nam szansy na bliższe poznanie bohaterów. wykreowanie ciekawych postaci wyzwala, przynajmniej we mnie, chęć na bliższe poznanie z ich psychiką, osobowością. tego niestety mi zabrakło. warto tutaj wspomnieć, że książka pisana jest z perspektywy głównej bohaterki, Mai, w narracji pierwszoosobowej, stąd też nie mamy zbyt dużej szansy na poznanie emocje i myśli innych bohaterów.
mimo tych niewielkich niedociągnięć jestem zachwycona. mocno trzymam za Klaudię kciuki. „Psychopata” to jej trzecia książka w mojej biblioteczce. jeśli jeszcze nie mieliście okazji, to gorąco polecam Wam „gdybym jej uwierzył” i „substancję”.
#klaudiamuniak
#psychopata
#wydawnictwokobiece
#recenzjaksiążki
trzy podejścia. trzy zachwyty.
bardzo się cieszę, że miałam okazję przedpremierowo zapoznać się z najnowszą książką Klaudii. „Psychopata” to świetny thriller medyczny z niesamowitą, oryginalną fabułą. śmiem twierdzić, że mamy to szczęście, iż coraz więcej polskich autorów potrafi słowami zniewolić...
Ogromnie się cieszę, bo po pierwsze, to nasza rodzima autorka, a tworzy takie historie, że ciarki nie chcą mi zniknąć nawet po kilku godzinach od odłożenia książki na półkę, a po drugie, to prawdziwe czytelnicze cudo! Nie mówię już o tym, że zamiast przyjść do domu po pracy i położyć się spać, jak każdy normalny człowiek, ja robiłam kawę za kawą i pochłaniałam kolejne strony z wypiekami na twarzy. Przyznaję, że przygody mieszkańców Czarcisławia całkowicie mnie pochłonęły. Z oczami pełnymi strachu (momentami i niedowierzania) , a także przyspieszonym biciem serca śledziłam kolejne przygody głównych bohaterów. I uwierzcie mi, to nie jest tak, że w momencie odłożenia przeze mnie książki wszystko ustawało, a ja spokojnie mogłam położyć się spać. Niedopowiedziane historie wwiercały mi się w głowę. Zamiast smacznie chrapać, przewracałam się z boku na bok i zastanawiałam się, kto kłamie, kto mówi prawdę i kto następny… zginie. Przyznaję, że przy pierwszym tomie trochę sobie ponarzekałam i na bohaterów, i na fabułę. Nie byłam do końca zadowolona, bo wydawało mi się, że Autorka nie dała z siebie wszystkiego. Było ciekawie, intrygująco i tajemniczo, ale brakowało czegoś, dzięki czemu z czystym sumieniem mogłabym powiedzieć: wow! Teraz Karina zaspokoiła moje czytelnicze ego w 100%. Uwierzcie, że od książki ciężko było mnie oderwać, a ostatnio trochę porzuciłam czytelnictwo na rzecz seriali na Netflixie.
Mam nadzieję, że najdalej na początku przyszłego roku będziemy mogli cieszyć się kolejnym tomem.
Ogromnie się cieszę, bo po pierwsze, to nasza rodzima autorka, a tworzy takie historie, że ciarki nie chcą mi zniknąć nawet po kilku godzinach od odłożenia książki na półkę, a po drugie, to prawdziwe czytelnicze cudo! Nie mówię już o tym, że zamiast przyjść do domu po pracy i położyć się spać, jak każdy normalny człowiek, ja robiłam kawę za kawą i pochłaniałam kolejne...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wtorek powoli dobiega końca. Ostatnie promienie słońca przedzierają się przez żółto-brązowe konary drzew. To odpowiedni czas na lekturę taką jak ta. Mroczną i tajemniczą, trzymającą w napięciu do ostatniej, postawionej przez Autorkę kropki. Jeśli macie mocne nerwy, szukacie przygody, a Wasza wyobraźnia nie spłata Wam figli podczas nocnych wojaży po domu, to bez zastanowienia sięgnijcie po książkę.
„Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein” to historia, która zostanie w Waszych głowach na długo. Niejednokrotnie Was nastraszy, przyprawi o pierwsze symptomy zawału albo palpitację serca, namiesza tak, że jeszcze długo po zakończeniu będziecie wstrzymywać oddech. Urok tej książki polega jednak głównie na tym, że wymusza ona na czytelniku szereg, momentami naprawdę skrajnych emocji, które będą kotłować się w Waszych głowach już od pierwszego przeczytanego rozdziału i nie będą chciały zniknąć jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę. Kiersten White napisała prawdziwe cudo, majstersztyk, po którego grzechem byłoby nie sięgnąć.
Jeśli potrzebujecie dodatkowych rekomendacji, to już zdradzam, że dzięki Autorce nauczyłam się żyć bez oddychania. Przynajmniej na czas czytania kolejnych rozdziałów. Na koniec chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na styl Autorki – Kiersten trzyma wysoki poziom przez całą książkę. Ogromną przyjemnością będzie dla mnie sięgnięcie po inne książki tej Autorki.
Wtorek powoli dobiega końca. Ostatnie promienie słońca przedzierają się przez żółto-brązowe konary drzew. To odpowiedni czas na lekturę taką jak ta. Mroczną i tajemniczą, trzymającą w napięciu do ostatniej, postawionej przez Autorkę kropki. Jeśli macie mocne nerwy, szukacie przygody, a Wasza wyobraźnia nie spłata Wam figli podczas nocnych wojaży po domu, to bez...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo się cieszę, że w moim życiu pojawiają się takie książki, które w swoich opowieściach przekazują nam niesamowicie ważne, czasami też bardzo bolesne, lekcje. To książki, o których nie da się tak łatwo zapomnieć, a niektóre przedstawione w książce sytuacje cały czas mamy przed oczami. Taką książką jest dla mnie bezapelacyjnie „Gdybyś tu był”. Bardzo rzadko zdarza mi się myśleć o jakiej książce w kategoriach: mądra czy nie. W tym przypadku uważam, że dobry i uważny czytelnik razem z historią głównych bohaterów zabierze ze sobą mnóstwo inspirujących i naprawdę mądrych myśli.
Historia swoją fabułą niezaprzeczalnie kojarzy mi się z książką „Zanim się pojawiłeś” Jojo Moyes. Po tym jednym krótkim zdaniu pewnie domyślacie się, czego możecie się spodziewać. Będzie dużo miłości, dużo cierpienia, łzy, strach i ogrom smutku. Wszystko to sprawi, że bohaterowie, których poznamy na kartach książki staną się zupełnie innymi ludźmi. Ludźmi silniejszymi, doceniającymi tu i teraz.
Nie sądziłam, że taka prosta historia potrafi wyzwolić w człowieku tyle uczuć i emocji. Momentami sprzecznych, ale wciąż bardzo silnych. Wszystko zaczyna się w momencie, w którym Charlotte spotyka Adama. Przystojnego, nie przejmującego się życiem adwokata-artystę. Po długiej i namiętnej nocy, Adam wyrzuca Charlotte za drzwi. Znajomość szybko się kończy, choć para nie potrafi o sobie zapomnieć. Kiedy dziewczyna zauważa namalowany przez Adama mural, postanawia zrobić wszystko, żeby go odnaleźć. Kolejne spotkanie z Adamem zmieni życie nie tylko Charlotte, ale także jej najbliższych.
„Gdybyś tu był” to świetny wyciskacz łez. Możecie być pewni, że ta z pozoru prosta i zwyczajna historia dogłębnie Was poruszy, wyciśnie z Was wszystkie emocje, a potem będziecie zmuszeni wrócić do rzeczywistości z natłokiem myśli, co wcale nie będzie łatwe. Ale warto! Jeśli tylko macie chwilę czasu na jakąś dobrą książkę, to sięgnijcie właśnie po tę. Nie będziecie żałować, obiecuję.
Bardzo się cieszę, że w moim życiu pojawiają się takie książki, które w swoich opowieściach przekazują nam niesamowicie ważne, czasami też bardzo bolesne, lekcje. To książki, o których nie da się tak łatwo zapomnieć, a niektóre przedstawione w książce sytuacje cały czas mamy przed oczami. Taką książką jest dla mnie bezapelacyjnie „Gdybyś tu był”. Bardzo rzadko zdarza mi się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Niesamowitą przyjemność sprawiła mi lektura książki pani Agaty Fąs i bardzo się cieszę, że mam możliwość podzielenia się z Wami opinią na jej temat. „O dziewczynce bez daru” to bardzo krótka historia z wielkim przesłaniem. Zaledwie sześćdziesiąt stron, jedenaście przepięknych ilustracji i niesamowita fabuła, krusząca nawet najtwardsze serca. Choć lektura jest przeznaczona przede wszystkim dla dzieci, to uważam, że każdy z nas powinien po nią sięgnąć – głównie w ramach przypomnienia sobie, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze.
Nali to zwykła dziewczynka, mieszkająca w niezwykłym mieście – Mieście Wybranych. Każdy z mieszkańców posiada dar, którego zazdroszczą mu inni. Niestety, Nali pomimo osiągnięciu odpowiedniego wieku w dalszym ciągu nie dostrzega w sobie żadnego daru. Rodzice Nali są załamani. Tym bardziej, że Rada postanawia zesłać dziewczynkę na wygnanie. Nali jednak się nie poddaje i wyrusza na poszukiwanie daru, który pozwoli jej zostać z najbliższymi w mieście, które kocha. Zachęcam Was bardzo do zapoznania się z dalszymi losami nastoletniej Nali. W moje ręce bardzo rzadko trafiają tak pięknie napisane historie, dlatego też tym bardziej zachwycam się tym, co stworzyła Pani Agata.
Moi Kochani, nie zastanawiajcie się, tylko sięgajcie po tę niezwykłą dla duszy i serca lekturę. To zaledwie godzina przyjemnie spędzonego czasu. Mnóstwo emocji i łzy, które i u mnie się pojawiły, są niezaprzeczalnym dowodem na to, że słowa zawarte w tej książce stworzyły dla nas coś niesamowitego i wartego poznania.
Niesamowitą przyjemność sprawiła mi lektura książki pani Agaty Fąs i bardzo się cieszę, że mam możliwość podzielenia się z Wami opinią na jej temat. „O dziewczynce bez daru” to bardzo krótka historia z wielkim przesłaniem. Zaledwie sześćdziesiąt stron, jedenaście przepięknych ilustracji i niesamowita fabuła, krusząca nawet najtwardsze serca. Choć lektura jest przeznaczona...
więcej mniej Pokaż mimo to
Na temat tej serii padło już ode mnie bardzo wiele pozytywnych słów i mogę Was zapewnić, że nic w tej kwestii się nie zmienia. Z każdą kolejną częścią przekonuję się bowiem, że jest to jedna z najlepszych serii fantasy, jaką miałam okazję czytać. Dlatego też postanowiłam, że tym razem nie będę Wam za dużo zdradzać na temat fabuły- chciałabym zostawić Wam przyjemność poznawania kolejnych przygód naszych bohaterów bez jakichkolwiek domysłów i podpowiedzi z mojej strony.
Jeśli jednak macie jakieś wątpliwości i nie jesteście pewni, czy aby na pewno warto sięgnąć po „Pierwszy róg”, „Drugi legion” i „Oko pustyni”, to pragnę Wam przypomnieć, że macie do czynienia z niesamowitą historią, pełną przygody, magii i tajemnicy. Schwartz stworzył nietuzinkowych bohaterów, którzy skradną Wasze serca od pierwszych stron. Jednocześnie są oni tak różni i niebanalni, że spokojnie możecie zastąpić filiżankę kawy dziennie jednym rozdziałem książki z ich udziałem. Nie będziecie się nudzić, a jedynie z zapartym tchem śledzić ich trudną i niebezpieczną podróż do Askiru. Z fabułą w tej kwestii jest jeszcze gorzej- dzieje się bardzo dużo i zdecydowanie za szybko. Uświadamiam więc sobie z każdą stroną, że bardzo powoli, ale jednak, kończymy przygodę z naszymi bohaterami i choć przed nami tak naprawdę jeszcze cztery, mam nadzieję, fantastyczne tomy, to gdzieś już pojawia się smutek i niepokój. Na co będę czekać z taką niecierpliwością, jak na książki Richarda Schwartza?
Nie zastanawiajcie się więc, tylko kupujcie/wypożyczajcie i czytajcie, bo jest to historia, której warto poświęcić każdą wolną minutę i każdą filiżankę kawy, a jako, że jestem od kawy uzależniona, to musicie wiedzieć, że ta historia musi być naprawdę dobra, skoro wygrywa nawet z uzależnieniem.
Na temat tej serii padło już ode mnie bardzo wiele pozytywnych słów i mogę Was zapewnić, że nic w tej kwestii się nie zmienia. Z każdą kolejną częścią przekonuję się bowiem, że jest to jedna z najlepszych serii fantasy, jaką miałam okazję czytać. Dlatego też postanowiłam, że tym razem nie będę Wam za dużo zdradzać na temat fabuły- chciałabym zostawić Wam przyjemność...
więcej mniej Pokaż mimo to
W tym roku #wydawnictwoinitium postawiło przede wszystkim na polskich autorów. Tym sposobem miałam okazję przeczytać kolejny fantastyczny debiut, a mowa tu o „Odwyku” Adama Widerskiego. Kochani, przed Wami blisko 640 stron akcji. Na nudę na pewno nie będziecie narzekać, bo naprawdę się dzieje. Z wielką przyjemnością przedstawiam Wam polską wersję „Szybkich (a przede wszystkim) wściekłych”.
Kiedy wydawać by się mogło, że nic nie zepsuje sielskiego i upalnego popołudnia, w jednej z klinik leczenia uzależnień zostają znalezione zwłoki pacjenta. Komisarze Krzyski i Majski rozpoczynają śledztwo. Jednak szybko okazuje się, że wbrew własnej woli zostali wciągnięci w niebezpieczną grę, którą mogą przypłacić życiem.
Ataki bombowe, narkotyki, porwania i morderstwa. Kim jest „alkoholowy morderca”, który postawił w stan gotowości całą Łódź? Komu można ufać, kiedy okazuje się, że w niebezpieczną grę zamieszane są organy ścigania?
„Odwyk” nie jest książką dla ludzi o słabych nerwach. Autor nie daje nam chwili wytchnienia, wodzi nas za nos praktycznie do ostatniej strony. Nie ukrywam, że książka wywołała we mnie skrajne emocje. Były one związane m.in. z pokazaniem przez autora pracy policji. Wiele się tam w trakcie przesłuchań (i nie tylko) podziało, niekoniecznie dobrze. Były takie skrajne emocjonalnie momenty, kiedy człowiek, trzymając książkę w ręku też miał ochotę wybuchnąć, zwyczajnie zdzielić kogoś w łeb, bo wiecie jak to jest, niby fikcja literacka, ale jednak to zawsze zostaje gdzieś z tyłu głowy. Dużo emocji, nerwów, stresu. Bardzo łatwo było się wciągnąć w śledztwo, towarzyszyć komisarzom w kolejnych, niebezpiecznych akcjach. Albo się starzeję, albo całkowicie przy tej książce przepadłam. I powiem Wam, że mam dylemat, bo każdy spodziewa się happyendu, a tu takie zakończenie, niespodziewane, pozostawiające wiele pytań- tak naprawdę bez odpowiedzi, chyba że doczekamy się kontynuacji. Kto wie?
W „Odwyku” mamy do czynienia z bardzo ciekawymi i różnorodnymi postaciami. Autor świetnie oddał ich emocje, pragnienia. Pan Adam nieźle namieszał, stworzył naprawdę dobry kryminał, który zostanie w pamięci na długo. Myślę sobie, że momentami jest zbyt brutalny (kryminał, nie Pan Adam), ale dzisiaj chyba właśnie tego oczekuje się od książek. Mają poruszyć, wywołać emocje, namieszać w naszych głowach. I Panu Adamowi się to udało, gratuluję.
W tym roku #wydawnictwoinitium postawiło przede wszystkim na polskich autorów. Tym sposobem miałam okazję przeczytać kolejny fantastyczny debiut, a mowa tu o „Odwyku” Adama Widerskiego. Kochani, przed Wami blisko 640 stron akcji. Na nudę na pewno nie będziecie narzekać, bo naprawdę się dzieje. Z wielką przyjemnością przedstawiam Wam polską wersję „Szybkich (a przede...
więcej mniej Pokaż mimo to
Niewielu mamy w Polsce pisarzy, którzy tworzą tak wspaniałe i intrygujące historie. Pan Grzegorz swoim kunsztem pisarskim zachwycił mnie już w „Pękniętej koronie”, czyli pierwszym tomie przygód brata Gotfryda i jego dwóch dzielnych towarzyszy: Jaksy Gryfity i Lamberta z Myślenic. Po sześcioletniej przerwie nasi sympatyczni rycerze pojawiają się na turnieju rycerskim w Ritterkamp, gdzie oprócz dobrej zabawy, czeka na nich nowa porcja zagadek kryminalnych do rozwiązania. Tym razem brat Gotfryd, Jaksa i Lambert będą zmuszeni zmierzyć się ze złem znacznie większym i bardziej przerażającym niż początkowo mogłoby się wydawać…
Po okolicznych wioskach krąży Titivillus – prawdziwy diabeł w ludzkiej skórze, który w brutalny sposób pozbawia życia chłopów. W tym samym czasie na zamku Rappottenstein odbywa się turniej rycerski, na którym w dziwnych okolicznościach giną ludzie. Dochodzi także do zamachu na księcia Bawarii. Sytuacja coraz bardziej wymyka się spod kontroli. Kto próbuje doprowadzić do wojny? Czy rycerzom z Małopolski uda się opanować sytuację i zakończyć narastający konflikt zanim zginą kolejni niewinni ludzie?
Świetna fabuła i fantastyczni, intrygujący bohaterowie, to główny sukces książek pana Grzegorza. Śmieszny i ironiczny Jaksa, tajemniczy brat Gotfryd i niezwykle odważny Lambert tworzą wspaniałe trio, które ciężko jest pokonać w potyczce na słowa, jak i w walce na miecze. Dynamiczna akcja nie pozwoli nam się nudzić – dzieje się naprawdę wiele. Język i styl autora, które stylizowane są na okres średniowiecza, to prawdziwy majstersztyk. Zabawne, pełne humoru fragmenty doskonale uzupełniają się z momentami pełnymi grozy. Nie pozostaje nam nic innego, jak jedynie zachwycać się i czekać z niecierpliwością na kolejne części przygód polskich rycerzy.
Niewielu mamy w Polsce pisarzy, którzy tworzą tak wspaniałe i intrygujące historie. Pan Grzegorz swoim kunsztem pisarskim zachwycił mnie już w „Pękniętej koronie”, czyli pierwszym tomie przygód brata Gotfryda i jego dwóch dzielnych towarzyszy: Jaksy Gryfity i Lamberta z Myślenic. Po sześcioletniej przerwie nasi sympatyczni rycerze pojawiają się na turnieju rycerskim w...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Pierwszy Róg” to debiutancka powieść Richarda Schwartza i początek cyklu pod tytułem „Tajemnica Askiru”, który niebawem podbije serca wielu czytelnikom. Niesamowita historia pełna przygody, magii i tajemnicy, otwierająca czytelnikowi drogę do starożytnego i legendarnego mocarstwa. Przepadłam w niej bez reszty i z niecierpliwością będę czekała na kolejne tomy tej fantastycznej opowieści! Zanim jednak całkowicie rozpłynę się w zachwycie, to postaram się co nieco opowiedzieć Wam o fabule, bo dzieje się dużo i jest naprawdę ciekawie!
Lea jest w stanie zrobić wszystko, aby ocalić swoje królestwo. Dlatego bez wahania postanawia wyruszyć na poszukiwania Askiru – tajemniczego i legendarnego mocarstwa, które słynęło z fantastycznie wyszkolonego wojska i bogatego skarbca. Do pomocy potrzebuje jednak Roderica, wyjątkowo zdolnego wojownika, który ukrywa się gdzieś w dalekich górach Północy. Dziewczyna udaje się więc do Karczmy pod Głowomłotem, gdzie ma nadzieję znaleźć mężczyznę. Jednak po dotarciu na miejsce śnieżyca i potężna zamieć skutecznie blokuje jej dalszą podróż, a wraz z nią w karczmie zmuszeni są zostać inni podróżni. Szybko jednak okazuje się, że śnieżyca nie jest dziełem przypadku, a potężną magią, która może doprowadzić do śmierci wielu przypadkowych osób. W międzyczasie w makabryczny sposób zaczynają ginąć ludzie. Sytuacja jest coraz bardziej tajemnicza i niebezpieczna. Każdy boi się o życie, jednocześnie nie mając pojęcia kto z podróżnych jest odpowiedzialny za śmiercionośną pogodę i niebywałe morderstwa. Karczma kryje w sobie tajemnice, które dopiero teraz wychodzą na jaw. Gdzieś w jej murach czai się bestia, która nie zawaha się wykorzystać podróżnych, aby za wszelką cenę osiągnąć swój cel.
Książka napisana jest z perspektywy Havalda – jednego z uwięzionych w karczmie podróżnych. Jednak pomimo narracji pierwszoosobowej, za którą nie przepadam, to książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Cały czas coś się dzieje, więc nie możemy narzekać na nudę. Fabuła trzyma w napięciu. Jest naprawdę ciekawie i intrygująco. Dla wymagających nie zabrakło także wątków miłosnych, intryg pełnych zaskakujących historii rodem z Jamesa Bonda, a także dużej dawki magii. Bohaterowie są różnorodni i ciekawi. Każdy z nich wnosi do książki wiele dobrego. Jedynym minusem tej pozycji jest zakończenie. Jak dla mnie za szybko i za prosto to wszystko się rozegrało (w porównaniu z resztą książki), ale ufam, że końcowy wątek będzie przeplatał się w kolejnych częściach. Dawno nie czytałam tak dobrej lektury i jestem pewna, że będzie to jedna z lepszych książek tego roku!
„Pierwszy Róg” to debiutancka powieść Richarda Schwartza i początek cyklu pod tytułem „Tajemnica Askiru”, który niebawem podbije serca wielu czytelnikom. Niesamowita historia pełna przygody, magii i tajemnicy, otwierająca czytelnikowi drogę do starożytnego i legendarnego mocarstwa. Przepadłam w niej bez reszty i z niecierpliwością będę czekała na kolejne tomy tej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że miałam już okazję przeczytać drugi tom przygód Havalda i Lei. Pierwsza część całkowicie mnie zachwyciła, nie tylko dzięki nietuzinkowej i fantastycznej fabule, świetnie wykreowanym postaciom, ale także sposobem, w jaki autor przeprowadził nas przez całą książkę. „Drugi legion” zapowiadał się równie dobrze, więc od razu rozpoczęłam przygodę z dzielnymi wojownikami, walczącymi o ocalenie siebie i swojej ojczyzny.
Akcja „Drugiego legionu” rozpoczyna się kilka tygodni po zakończeniu pierwszej części. Do gospody Pod Głowomłotem przybywa jeden z uczonych, który wspomina o tajemniczych portalach, umożliwiających przedostawanie się z jednego królestwa do drugiego.. Drużyna Havalda postanawia wyruszyć na poszukiwanie portalu, dzięki któremu mogliby dostać się na ważne (dla nich) posiedzenie Rady. Niestety, zamiast do Askiru, nasi bohaterowie trafiają na pustynię, do Besarajanu, zwanego złotym miastem. Od momentu opuszczenia gospody na naszych bohaterów czeka wiele niebezpieczeństw, a po dotarciu do złotego miasta również polityczne intrygi, w które zostają uwikłani. Kiedy zostaną rozdzieleni, będą musieli nie tylko walczyć z wrogiem, ale próbować za wszelką cenę się odnaleźć, co w Besarajanie może się okazać niezwykle trudne..
„Drugi legion” jest tak samo świetny, jak pierwsza część. Akcja jeszcze bardziej się rozkręca, coraz więcej się dzieje – czytałam tę książkę z zapartym tchem, a potem ze złości rzuciłam ją w kąt (jak można w takim momencie zakończyć książkę i zmuszać czytelnika do czekania na kolejną część tak długo?!). Bardzo polubiłam bohaterów wykreowanych przez Richarda Schwartza i z chęcią sięgnę po kolejne części. Już dawno nie czytałam tak świetnie zapowiadającej się serii. Fabuła trzyma nas w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Powiedzieć, że jestem tymi książkami zachwycona, to jak nie powiedzieć zupełnie nic. Zdecydowanie chcę więcej i na trzecią część czekam z wielką niecierpliwością.
Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że miałam już okazję przeczytać drugi tom przygód Havalda i Lei. Pierwsza część całkowicie mnie zachwyciła, nie tylko dzięki nietuzinkowej i fantastycznej fabule, świetnie wykreowanym postaciom, ale także sposobem, w jaki autor przeprowadził nas przez całą książkę. „Drugi legion” zapowiadał się równie dobrze, więc od razu rozpoczęłam...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-16
RZYM. WĘDRÓWKI Z HISTORIĄ W TLE to kolejna książka autorstwa Bożeny Fabiani, która przenosi nas w niesamowitą podróż do przeszłości. Niezwykle utalentowana historyk sztuki, poetka i pisarka umożliwia czytelnikowi podróżowanie po Wiecznym Mieście z własnego, przytulnego mieszkania (choć oczywistym jest, że najlepiej byłoby do Rzymu pojechać i zobaczyć jego nadzwyczajne piękno na własne oczy).
Już od pierwszych stron razem z Autorką przemieszczamy się kolejnymi uliczkami Wiecznego Miasta, wstępujemy do kapliczek i kościołów, żeby posłuchać niesamowitych opowieści z początków naszej ery. To jednak nie koniec zachwytów! Popijając kawę, spoglądamy na fantastyczne zdjęcia (których zresztą w naszej książce nie brakuje), wczytujemy się w ciekawe anegdoty i opowieści Autorki z jej wielokrotnych podróży do Rzymu. Wszystko wskazuje więc na to, że mamy do czynienia z książką niezwykłą, pisaną z pasją i energią, którą odkrywamy z każdą kolejną przeczytaną kartą.
RZYM… to nie tylko przewodnik. Każdy czytelnik ma zagwarantowaną niesamowitą podróż po miejscach historycznie wyjątkowych. Fotografie i ogromny zasób informacji zadowolą najbardziej wymagającego podróżnika. Katakumby, bazyliki cmentarne, kościoły i kaplice to tylko niewielka część tego, co czeka na nas w tej fascynującej lekturze.
Kiedy zaczynałam swoją przygodę z tą książką nie sądziłam, że będzie mnie w stanie zaciekawić i ciekawość ta nie opuści mnie przez najbliższe 500 stron. Autorka na samym początku czaruje i zabiera ze sobą w podróż niczego nieświadomych czytelników, którzy dają się poprowadzić w każdy, nawet najbardziej nieciekawy zakątek, żeby już po chwili się nim, tak po prostu zachwycać i błagać o więcej. Serdecznie polecam Wam tę lekturę, bo czasami naprawdę warto oderwać się od rzeczywistości i zwiedzić trochę świata w ulubionej pidżamie i ciepłych, puszystych kapciach.
RZYM. WĘDRÓWKI Z HISTORIĄ W TLE to kolejna książka autorstwa Bożeny Fabiani, która przenosi nas w niesamowitą podróż do przeszłości. Niezwykle utalentowana historyk sztuki, poetka i pisarka umożliwia czytelnikowi podróżowanie po Wiecznym Mieście z własnego, przytulnego mieszkania (choć oczywistym jest, że najlepiej byłoby do Rzymu pojechać i zobaczyć jego nadzwyczajne...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zawsze kiedy sięgam po książki od Wydawnictwa Initium mam pewność, że lektura będzie interesująca, a ja spędzę miłe chwile w towarzystwie literatury. Tym razem udało mi się sięgnąć po „Pękniętą koronę” autorstwa Grzegorza Wielgusa, który zabrał mnie w niesamowitą podróż po XIII-wiecznym Krakowie.
Wszystko zaczyna się od momentu, kiedy Jaksa – jeden z małopolskich żołnierzy, znajduje zmasakrowane ciało mężczyzny nad brzegiem Wisły. Sprawę tajemniczego morderstwa pomaga mu rozwikłać brat Gotfryd i przyjaciel Lambert, jednak sytuacja szybko się komplikuje – pojawiają się kolejne ciała, coraz więcej wątpliwości i polityczne spiski, które dodatkowo przeszkadzają w rozwiązaniu zagadki. Czy przyjaciołom uda się rozwikłać polityczną zagadkę, która może kosztować ich nawet życie?
Koniecznie sięgnijcie po książkę Grzegorza Wielgusa, bo jest to naprawdę jedna z nielicznych książek polskich autorów, którą warto przeczytać. Nie tylko ze względu na fantastyczną fabułę i wątki kryminalno-historyczne (które świetnie się uzupełniają i całkowicie pochłaniają czytelnika), ale także ze względu na język, który perfekcyjnie wkomponował się w okres polskiego średniowiecza i czytelnika XXI wieku. Dodatkowym plusem są wstawki łacińskie, które całkowicie skradły moje serducho. Kiedyś uwielbiałam ten język i bardzo się cieszę, że mogłam choć przez chwilę do niego wrócić. Panie Grzegorzu, ta książka to prawdziwy majstersztyk polskiej literatury. Gratulacje!
Zawsze kiedy sięgam po książki od Wydawnictwa Initium mam pewność, że lektura będzie interesująca, a ja spędzę miłe chwile w towarzystwie literatury. Tym razem udało mi się sięgnąć po „Pękniętą koronę” autorstwa Grzegorza Wielgusa, który zabrał mnie w niesamowitą podróż po XIII-wiecznym Krakowie.
Wszystko zaczyna się od momentu, kiedy Jaksa – jeden z małopolskich...
„Śpią objęci. Zbyt blisko. Zbyt czule jak na zbliżające się do dziewięćdziesiątki ciała. Może nie wypada. Wścibskie gałęzie nagięte wiatrem uderzają od czasu do czasu w okna ich sypialni. One nie powiedzą nic. Nie wydrwią. Nie wyśmieją. Same niemłode i nagie, splatają się w niezdrowych objęciach. Sycą się ich starą miłością, tą dziwną czułością, która rozkwitła między nimi tak niedawno.”
~*~
#agaantczak
#adelaniechcechceumierać
#wydawnictwolira
~*~
Czy miłość po Auschwitz jest możliwa?
Na to trudne i niejednoznaczne pytanie odpowiada Ada Antczak w swojej debiutanckiej książce „Adela nie chce umierać”. Opowieść Adeli i Adolfa chwyta za serce już od pierwszego akapitu. Pełno tu smutku i nieprzyjemnych, obozowych wspomnień, które rozdzierają serce. Pełno niewypowiedzianych myśli i słów, które po tylu latach nie chcą ułożyć się w zdania. Jak żyć z takim bagażem emocjonalnym? Czy możliwe jest rozgrzeszenie przed śmiercią z tego, do czego zmusiło nas życie?
Adela i Adolf zabierają nas w podróż swojego życia. W zakamarkach wspomnień trzymają najbardziej wstydliwe fragmenty, o których nigdy ze sobą nie rozmawiali. Nieporuszane przez lata tematy, które teraz już dawno przestały mieć znaczenie. Miłość. Zdrada. Lęk. Śmierć. To właśnie te kilka chwil przed śmiercią Adela i Adolf poznają się na nowo. Razem z nimi zmierzamy do poznania prawdy o przeszłości i teraźniejszości, poznajemy emocje, myśli, lęki i obawy, które teraz wybrzmiewają z jeszcze większą mocą. Ranią ale i dają oczyszczenie.
Aga Antczak stworzyła niesamowitą opowieść. Piękną historię pełną miłości i smutku, historię wspomnień, które ranią i przeszywają serce na wylot. To książka, która opowiada o przemijaniu i próbie pogodzenia się z losem; o przyzwyczajeniach, które dają nadzieję; o miłości, która nigdy by się nie przytrafiła... Aga porusza w książce wiele trudnych ale uniwersalnych tematów, które niezależnie od czasów, dalej są aktualne. Robi to jednak w sposób, który sprawia, że mamy w głowie prawdziwą eksplozję.
„Adela nie chce umierać” to książka nadzwyczajna. Trudna i piękna jednocześnie. Gorąco Wam ją polecam.
„Śpią objęci. Zbyt blisko. Zbyt czule jak na zbliżające się do dziewięćdziesiątki ciała. Może nie wypada. Wścibskie gałęzie nagięte wiatrem uderzają od czasu do czasu w okna ich sypialni. One nie powiedzą nic. Nie wydrwią. Nie wyśmieją. Same niemłode i nagie, splatają się w niezdrowych objęciach. Sycą się ich starą miłością, tą dziwną czułością, która rozkwitła między nimi...
więcej Pokaż mimo to