-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2020-10
2020-05-28
Tiffy pilnie potrzebuje taniego lokum. Leon bierze nocne zmiany w szpitalu, bo rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Nieznajomi znajdują idealne rozwiązanie: w ciągu dnia Leon będzie w ciasnej kawalerce odsypiał noce zmiany, dzięki czemu Tiffy będzie miała to samo mieszkanie wyłącznie dla siebie przez resztę doby.
Oficjalnie dołączyłam do ogromnego grona fanów "Współlokatorów"! Tak wiele pozytywnych opinii, które krążą wokół tego tytułu są jak najbardziej zasłużone!
Przede wszystkim - ta historia jest idealna w swojej prostocie, a dzięki temu niesamowicie dobrze spędziłam z nią czas. Zalety tego tytułu zdają się nie mieć końca: nietuzinkowa fabuła, bohaterowie z charakterem, świetny styl pisania autorki... i można tak wymieniać w nieskończoność. W czasie czytania byłam tak oczarowana, że nawet nie udało mi się dostrzec żadnej wady. A ja lubię szukać dziury w całym.
Ciekawie wykreowani bohaterowie zapewniają niemałą dawkę dobrego humoru, więc jeśli szukacie czegoś w stylu nietypowego romansu, który nie powtórzy zbyt wielu dobrze znanych schematów - Współlokatorzy to coś dla Was! A ja z niecierpliwością czekam na kolejne książki Beth O'Leary!
Tiffy pilnie potrzebuje taniego lokum. Leon bierze nocne zmiany w szpitalu, bo rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Nieznajomi znajdują idealne rozwiązanie: w ciągu dnia Leon będzie w ciasnej kawalerce odsypiał noce zmiany, dzięki czemu Tiffy będzie miała to samo mieszkanie wyłącznie dla siebie przez resztę doby.
Oficjalnie dołączyłam do ogromnego grona fanów...
2020-06-15
Charlie i Silas nie znają swojej przeszłości. Co jeśli prawda jest tak szokująca, że tylko zapomnienie chroni ich przed szaleństwem? Ich umysły pełne są mrocznych tajemnic. On zrobi wszystko, by wskrzesić wspomnienia. Ona za wszelką cenę chce je pogrzebać.
Wydaje mi się, że śmiało mogę stwierdzić, iż "Never never" to moje największe rozczarowanie 2020r. Nastawiłam się na niesamowitą historię romantyczną w stylu Hoover z dodatkowym twistem, który rozwali mój mózg - od Fisher. Ale to co dostałam było jakąś totalną masakrą i nieporozumieniem...
Przez pierwszą połowę książki przepłynęłam w oka mgnieniu, moje zaciekawienie rosło, tworzyłam niesamowite teorie w głowie... a później historia Charlie i Silasa zaczęła się wyjaśniać i moje niezadowolenie rosło z każdą stroną. Nim dalej, tym gorzej.
Zakończenie wbiło mnie w fotel, bo byłam nim tak bardzo zażenowana, że nie mogłam się ruszyć. Gapiłam się tylko tępo w ostatnią stronę i próbowałam znaleźć jakiekolwiek zalety "Never never", ale nie udało mi się. A epilog, który okazał się dodatkowym twistem był również kolejną cegiełką rozczarowania.
Duet Hoover i Fisher czytałam w ramach małego maratonu/wspólnego czytania i wiem, że nie każdy ma takie odczucia jak ja, więc może warto sprawdzić na własnej skórze i zobaczyć o co chodzi. Bo ja nie chciałam wierzyć w to, że historia opisana przez Colleen Hoover mi się nie spodoba. Niestety było tu za dużo Tarryn Fisher, która lubi dawać czytelnikom słabo trzymające się kupy zakończenie z *czterech liter*
Cóż, nie polecam.
Charlie i Silas nie znają swojej przeszłości. Co jeśli prawda jest tak szokująca, że tylko zapomnienie chroni ich przed szaleństwem? Ich umysły pełne są mrocznych tajemnic. On zrobi wszystko, by wskrzesić wspomnienia. Ona za wszelką cenę chce je pogrzebać.
Wydaje mi się, że śmiało mogę stwierdzić, iż "Never never" to moje największe rozczarowanie 2020r. Nastawiłam się na...
2020-05-22
Przerażający atak na szkołę Nessy daje początek polowaniu na zdrajców, którzy przeżyli Wezwanie. Wina dziewczyny jest oczywista, nikt nie wątpi, że spiskowała z Sídhe. Za karę Nessa zostaje odesłana do koszmarnej Szaroziemi, gdzie czeka na nią tylko ból i cierpnie.
Ależ ja się męczyłam w trakcie czytania drugiej części The Call... Miałam nadzieję, że druga część tej serii spodoba mi się bardziej niż pierwsza, bo wiele osób miało takie wrażenia, jednak tak się nie stało. Ogromnie podoba mi się ogólny pomysł na dalsze losy bohaterów The Call, ale jego realizacja jest - moim zdaniem - beznadziejna.
Najbardziej w trakcie lektury przeszkadzała mi trzecioosobowa narracja. Zazwyczaj nie zwracam na to większej uwagi, ale w tym przypadku to był największy strzał w kolano. Autor chce opowiedzieć co spotyka różne grupy osób, ale nie jest to w żaden porządny sposób oznaczone i robi się z tego wielki misz-masz. Wystarczyłoby imię bohatera pod tytułem rozdziału, albo coś w tym stylu, żeby czytelnik nie tracił wątku i wiedział w jakim punkcie na mapie się znajduje. Ja ciągle się gubiłam i nie wiedziałam co czytam, ani o kim czytam, więc musiałam o tym wspomnieć.
Według mnie byłoby o wiele lepiej gdyby autor skupił się na Nessie, bo tylko jej rozdziały były dla mnie interesujące. Kompletnie niepotrzebne jest zapychanie tej książki rozdziałami poświęconymi Anto i Aoife. Gdyby historia dotyczyła tylko Nessy, a jej zmagania z systemem i Szaroziemią były ciekawiej opisane, to byłaby naprawdę bardzo dobra książka. Ale nie jest. Trudno.
Cudem dotrwałam do końca. Niestety nawet zakończeniu nie udało się wbić mnie w fotel. A pragnę zaznaczyć, że jestem czytelnikiem, którego łatwo zachwycić! I co tu więcej mówić... po prostu strasznie mi się nie podobało. Ogólny pomysł na fabułę jest ekstra, ale jego rozwinięcie i realizacja kuleje jak główna bohaterka, Nessa. Szkoda, bo potencjał był ogromny.
Przerażający atak na szkołę Nessy daje początek polowaniu na zdrajców, którzy przeżyli Wezwanie. Wina dziewczyny jest oczywista, nikt nie wątpi, że spiskowała z Sídhe. Za karę Nessa zostaje odesłana do koszmarnej Szaroziemi, gdzie czeka na nią tylko ból i cierpnie.
Ależ ja się męczyłam w trakcie czytania drugiej części The Call... Miałam nadzieję, że druga część tej serii...
2020-05-13
2020-07
2020-07-06
Ceony całe swoje życie marzyła o tym, aby zostać Wytapiaczem – specjalistką od magii metalu. Okazuje się jednak, że w Anglii brakuje magów władających magią papieru. W związku z tym ambitna, choć zrezygnowana nastolatka trafia pod opiekę ekscentrycznego papierowego maga. A gdy nauczyciel pada ofiarą Wycinacza, Ceony przekonuje się, że na świecie istnieje także magia zakazana.
Przyznajcie, że pomysł na fabułę jest niesamowicie ciekawy! Niezmiernie się cieszę, że autorka postanowiła wrzucić czytelników na dzień dobry w sam środek wydarzeń. Świat magów nie jest skomplikowany, więc wprowadzenie na 100 stron byłoby całkowicie zbędne i nudne. Historia rusza z kopyta już od pierwszego zdania i nie zwalnia ani na chwilę, a to jest według mnie jeden z największych plusów (bo na 250 stronach trudno jest znaleźć jakieś zapchajdziury) Dla kogoś mógłby być to minus, bo potencjał jest ogromny i można opisać przygody Ceony nawet na 500 stron, ale... Po co? Książka jest krótka i łatwa w odbiorze, a takie też są nam czasem potrzebne!
Mimo, że nie było zbyt wiele czasu na poznawanie bohaterów to i tak zdążyli oni zdobyć moją sympatię. Ceony to mądra dziewczyna, która mimo wszystko próbuje znaleźć plusy w swojej obecnej sytuacji, czym bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Bałam się, że dziewczyna będzie się tylko nad sobą użalać, a tak na szczęście nie było. Emery Thane to bardzo ciekawa postać: na zewnątrz szalony nauczyciel, a w środku... musicie przekonać się sami.
Jedyna rzecz, która mi się w tej książce nie podobała to kompletnie zbędny wątek romantyczny. Może mam takie wrażenie ze względu na różnicę wieku między bohaterami, a może dlatego, że relacja między nimi nie miała szansy się porządnie rozwinąć. To wygląda tak jakby ten wątek został wciśnięty na siłę na ostatnich 50 stronach historii i wypadło to dość kiepsko.
Pomijając jednak ten jeden minus to "Papierowy Mag" podobał mi się bardzo i chętnie sięgnę po następne części tej serii! Jestem ciekawa co autorka przygotowała dla nas w "Szklanym magu" 😊
PS: Mogę wspomnieć jeszcze o samym wydaniu? Kocham twarde oprawy, więc dla mnie to tylko kolejny plus! Ale wiadomo, to w przypadku recenzji książki jest najmniej istotne, jednak bardzo chciałam zwrócić na to Waszą uwagę :)
Ceony całe swoje życie marzyła o tym, aby zostać Wytapiaczem – specjalistką od magii metalu. Okazuje się jednak, że w Anglii brakuje magów władających magią papieru. W związku z tym ambitna, choć zrezygnowana nastolatka trafia pod opiekę ekscentrycznego papierowego maga. A gdy nauczyciel pada ofiarą Wycinacza, Ceony przekonuje się, że na świecie istnieje także magia...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-25
Po długim okresie czytania fantastyki i młodzieżówek sięgnęłam po thriller. Jestem niesamowicie zachwycona faktem, że w moje ręce trafił taki dobry tytuł! "Moja doskonała żona" to wyśmienicie skonstruowana na każdym poziomie historia.
Bohaterowie są niesamowicie pokręceni. Każda postać ma swój unikalny charakterek i wnosi coś ważnego do całej historii, więc jeśli sięgnięcie po ten tytuł - miejcie oczy szeroko otwarte! Bardzo podobały mi się m.in. wątki z dziećmi głównego bohatera, które nieświadomie komplikowały mordercze plany małżeństwa. To było po prostu takie... prawdziwe.
Fabuła jest pokręcona tak samo jak bohaterowie, którzy ją tworzą. Do samego końca nie wiadomo o co tutaj tak naprawdę chodzi. Tajemnica goni tajemnicę i trudne jest nawet stworzenie teorii zakończenia. Cóż, przynajmniej ja tak miałam.
Z takich "technicznych" spraw to niesamowicie podobały mi się krótkie rozdziały, których na 400 stron jest 70. Dzięki temu czytało mi się niesamowicie szybko, bo po takie 6 stron można sięgnąć w każdej chwili. W dodatku większość rozdziałów kończy się cliff hangerem (które uwielbiam!), więc czytało się kolejny i kolejny... a tu nagle koniec książki i zakończenie miażdżące mózg! Jeszcze nie wiem jak rozumieć epilog, wciąż nad nim myślę i nie daje mi on spokoju. A to kolejna zaleta książki 😉
Oryginalna fabuła o dziwnym małżeństwie, które wskrzesza mordercę z przed lat bardzo mnie wciągnęła. Jeśli jesteście fanami thrillerów, to myślę, że się nie zawiedziecie.
Po długim okresie czytania fantastyki i młodzieżówek sięgnęłam po thriller. Jestem niesamowicie zachwycona faktem, że w moje ręce trafił taki dobry tytuł! "Moja doskonała żona" to wyśmienicie skonstruowana na każdym poziomie historia.
Bohaterowie są niesamowicie pokręceni. Każda postać ma swój unikalny charakterek i wnosi coś ważnego do całej historii, więc jeśli...
2020-06
Gdy bezwzględne morderstwo wstrząsa miastem, wszystko zaczyna się rozpadać – również świat pewnej pół Fae. Po dwóch latach od tego wydarzenia, Bryce postanawia pomóc w śledztwie i nie spocznie póki nie dowie się kto stoi za zabiciem jej najlepszej przyjaciółki.
{oceniam obie polskie części jako jedną, ponieważ w oryginale jest to jedna książka i nie widzę sensu rozdzielania mojej oceny na tom I i II)
To było moje pierwsze spotkanie z Maas i okazało się być niesamowicie udane! Czekałam na nową serię tej autorki, ponieważ nadrabianie starych i bardzo obszernych tomiszczy nie do końca mnie "kręci". Chociaż teraz może jednak się skuszę... No ale wróćmy do "Księżycowego Miasta"!
Gdy zaczynałam czytać ten tytuł bałam się, że będzie to erotyk pod przykrywką fantastyki. Na całe szczęście tak nie było i niesamowicie się z tego cieszę. Ogromnym plusem jest to, że książka nie jest napchana zbędnymi scenami seksu co 50 stron. Dla mnie ta kwestia jest bardzo istotna, bo jeśli chcę poczytać o seksie w każdym rozdziale, to biorę do ręki erotyk, a nie fantastykę. Pewnie rozumiecie o co mi chodzi. Tak, "Księżycowe Miasto" przeznaczone jest dla czytelników dorosłych, ale ze względu na ostre słownictwo i narkotyki, które się tam pojawiają często i gęsto. Ostrzeżenie w tej kwestii jest jak najbardziej spoko - nawet jeśli według niektórych wcale nie jest tu aż tak ostro.
Pomysł na fabułę bardzo mnie zaskoczył. Rozwiązywanie zagadki morderstwa z przed dwóch lat i odkrywanie wielu mrocznych tajemnic, które wychodziły na światło dzienne, sprawiało mi ogromną frajdę.
Bohaterowie. AH, BOHATEROWIE! Autorka poświęciła czas KAŻDEMU, dzięki czemu nie ma postaci, która nie zapadnie Wam w pamięci. Każdy jest wyjątkowy na swój sposób i każdy wnosi coś ważnego do historii. Bryce ma świetny charakterek, Hunt jest świetnym dupkiem alfa, Lehabah jest przecudowna, Syrinx przeuroczy... Mogłabym tutaj poświęcić dłuższą chwilę każdemu z nich i wielu innym bohaterom, ale nie mamy całego dnia, więc po prostu pamiętajcie, że w "Księżycowym Mieście" kreacja postaci to majstersztyk.
Obszerność całej książki trochę mnie przerosła, ale (na całe szczęście!) rozdziały nie są napchane bezsensownymi informacjami i zapchajdziurami, a dzięki temu przez książkę się płynie. Nie ma tam nic co można by wyciąć. Także nie bójcie się naszych 1000 stron, bo jeśli lubicie fantastyczno-kryminalne klimaty to będziecie się świetnie bawić.
Podsumowując moje wszystkie przemyślenia dochodzę do jednego wniosku: "Crescent City" to kawał niesamowicie dobrej książki i z czystym serduchem polecam ją wszystkim. Nieistotne czy w polskim tłumaczeniu czy w oryginale, bo obie wersje są tak samo dobre
Gdy bezwzględne morderstwo wstrząsa miastem, wszystko zaczyna się rozpadać – również świat pewnej pół Fae. Po dwóch latach od tego wydarzenia, Bryce postanawia pomóc w śledztwie i nie spocznie póki nie dowie się kto stoi za zabiciem jej najlepszej przyjaciółki.
{oceniam obie polskie części jako jedną, ponieważ w oryginale jest to jedna książka i nie widzę sensu...
2020-05
Gdy bezwzględne morderstwo wstrząsa miastem, wszystko zaczyna się rozpadać – również świat pewnej pół Fae. Po dwóch latach od tego wydarzenia, Bryce postanawia pomóc w śledztwie i nie spocznie póki nie dowie się kto stoi za zabiciem jej najlepszej przyjaciółki.
{oceniam obie polskie części jako jedną, ponieważ w oryginale jest to jedna książka i nie widzę sensu rozdzielania mojej oceny na tom I i II)
To było moje pierwsze spotkanie z Maas i okazało się być niesamowicie udane! Czekałam na nową serię tej autorki, ponieważ nadrabianie starych i bardzo obszernych tomiszczy nie do końca mnie "kręci". Chociaż teraz może jednak się skuszę... No ale wróćmy do "Księżycowego Miasta"!
Gdy zaczynałam czytać ten tytuł bałam się, że będzie to erotyk pod przykrywką fantastyki. Na całe szczęście tak nie było i niesamowicie się z tego cieszę. Ogromnym plusem jest to, że książka nie jest napchana zbędnymi scenami seksu co 50 stron. Dla mnie ta kwestia jest bardzo istotna, bo jeśli chcę poczytać o seksie w każdym rozdziale, to biorę do ręki erotyk, a nie fantastykę. Pewnie rozumiecie o co mi chodzi. Tak, "Księżycowe Miasto" przeznaczone jest dla czytelników dorosłych, ale ze względu na ostre słownictwo i narkotyki, które się tam pojawiają często i gęsto. Ostrzeżenie w tej kwestii jest jak najbardziej spoko - nawet jeśli według niektórych wcale nie jest tu aż tak ostro.
Pomysł na fabułę bardzo mnie zaskoczył. Rozwiązywanie zagadki morderstwa z przed dwóch lat i odkrywanie wielu mrocznych tajemnic, które wychodziły na światło dzienne, sprawiało mi ogromną frajdę.
Bohaterowie. AH, BOHATEROWIE! Autorka poświęciła czas KAŻDEMU, dzięki czemu nie ma postaci, która nie zapadnie Wam w pamięci. Każdy jest wyjątkowy na swój sposób i każdy wnosi coś ważnego do historii. Bryce ma świetny charakterek, Hunt jest świetnym dupkiem alfa, Lehabah jest przecudowna, Syrinx przeuroczy... Mogłabym tutaj poświęcić dłuższą chwilę każdemu z nich i wielu innym bohaterom, ale nie mamy całego dnia, więc po prostu pamiętajcie, że w "Księżycowym Mieście" kreacja postaci to majstersztyk.
Obszerność całej książki trochę mnie przerosła, ale (na całe szczęście!) rozdziały nie są napchane bezsensownymi informacjami i zapchajdziurami, a dzięki temu przez książkę się płynie. Nie ma tam nic co można by wyciąć. Także nie bójcie się naszych 1000 stron, bo jeśli lubicie fantastyczno-kryminalne klimaty to będziecie się świetnie bawić.
Podsumowując moje wszystkie przemyślenia dochodzę do jednego wniosku: "Crescent City" to kawał niesamowicie dobrej książki i z czystym serduchem polecam ją wszystkim. Nieistotne czy w polskim tłumaczeniu czy w oryginale, bo obie wersje są tak samo dobre
Gdy bezwzględne morderstwo wstrząsa miastem, wszystko zaczyna się rozpadać – również świat pewnej pół Fae. Po dwóch latach od tego wydarzenia, Bryce postanawia pomóc w śledztwie i nie spocznie póki nie dowie się kto stoi za zabiciem jej najlepszej przyjaciółki.
{oceniam obie polskie części jako jedną, ponieważ w oryginale jest to jedna książka i nie widzę sensu...
2020-04-29
2020-04-15
2020-04
2020-03
2019-05
2020-01
2020-03-26
2019
2019-06-12
Harper postanawia wyznać miłość Brandonowi, który jest jej przyjacielem z czasów dzieciństwa. Niestety chłopak spotyka się aktualnie z Sadie... Dziewczyny chcąc nie chcąc łączą swoje siły w konkursie wypieków, gdzie jurorem jest pewien przystojny muzyk, który nie potrafi oderwać oczu od Harper.
Opis w pigułce bez spoilerów. Udało mi się! Jestem z siebie dumna. A czy jestem zadowolona z lektury? Hell yeah.
Znudziły Was już historie o trójkątach miłosnych? Mam dla Was dobrą wiadomość, bo w "Odrobinie słodyczy" znajdziecie takie dwa! I to nie byle jakie. Ja osobiście jeszcze nie przejadłam się książkami z takim wątkiem miłosnym i przy lekturze bawiłam się świetnie. Co prawda na początku nie byłam zadowolona z kierunku, w którym akcja zmierzała, ale ostatecznie jestem cała w skowronkach wraz z bohaterami.
Jestem romantyczną duszą, więc tego typu historie to miód na moje serce. Lubię czasem sięgnąć po takie lekkie książki, które można dosłownie połknąć w jeden wieczór. Czy ta książka zmieniła coś w moim życiu? Nie. Czy spędziłam z nią dobrze czas? I to jak! Styl pisania i tempo akcji sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem, co jest ogromną zaletą.
Jest to zdecydowanie najlepsza część serii "Bling", na którą czekałam z zapartym tchem. Ten kto czytał "Odrobinę brokatu" i "Odrobinę blasku" ten wie, że Harper i Brandon już wtedy wzbudzali zainteresowanie czytelnika. (Ale spokojnie! Każdą książkę z tej serii można czytać oddzielnie!) Z jednej strony podoba mi się zakończenie, autorka mnie zaskoczyła(!), a z drugiej... Ugh, bez spoilerów! Przeczytajcie sami.
Nie jest to tytuł, który koniecznie musicie dodać do swojej listy "Do przeczytania", ale jeśli szukacie czegoś lekkiego i na swój sposób oryginalnego (ze względu na to, że akcja dzieje się w trakcie cukierniczego Masterchefa) to zdecydowanie warto spędzić czas z tym tytułem. Jest to urocza książka z... odrobiną słodyczy ;)
Harper postanawia wyznać miłość Brandonowi, który jest jej przyjacielem z czasów dzieciństwa. Niestety chłopak spotyka się aktualnie z Sadie... Dziewczyny chcąc nie chcąc łączą swoje siły w konkursie wypieków, gdzie jurorem jest pewien przystojny muzyk, który nie potrafi oderwać oczu od Harper.
Opis w pigułce bez spoilerów. Udało mi się! Jestem z siebie dumna. A czy...
Maria nienawidzi pracy w korporacji oraz swojego *sztywnego* szefa. Jest to jednak jedyny sposób na zarobienie pieniędzy, które umożliwią jej rozwinięcie własnego biznesu w zakresie renowacji starych mebli. Jeden wieczór spędzony z Janem sam na sam w biurze sprawia jednak, że nieoczekiwanie zmienia o nim zdanie. "Mój szef" to romans biurowy, który rozpali Twoje zmysły, rozmiękczy serce i rozbawi do łez.
Uwielbiam fantastykę Melissy Darwood, jednak erotyk to kompletnie inna para kaloszy. Wiedziałam, że zostanie mi zaserwowana świetnie napisana książka, która będzie dynamiczna i wciągająca. Było dla mnie oczywiste, że poznam nowych, genialnie stworzonych, niegłupich bohaterów. Nie spodziewałam się jednak, że nawet w romansie biurowym Melissq będzie w stanie przemycić tak zaskakujący plot twist z niesamowite istotnym przesłaniem (który mocno do mnie trafił, bo temat jest mi bliski, ale bez spoilerów - więc kto czytał ten wie)
Jana można porównać do... mechanizmu zegarka 😏 W jego świecie wszystko musi być perfekcyjnie na swoim miejscu. Stety-niestety Maria zaburzy jego porządek. Ta kobieta jest bohaterką, która ma niewyparzony język i strzela ripostami na prawo i lewo. Chciałabym żeby mój mózg tak szybko łączył kropki, a nie na następny dzień pod prysznicem 🤣 Jestem pewna, że zdecydowana większość czytelników_czek się w niej zakocha, tak samo jak ja!
Przyznaję, że w czasie czytania często *przerwacałam oczami*, bo sceny seksu wywoływały we mnie pewien dyskomfort. Ale to nie jest wina "Mojego szefa" - ostatnio zauważyłam u siebie takie reakcje w przypadku wielu scen erotycznych w książkach. (Dlatego na jakiś czas odstawię tego typu książki.) Nachodziły mnie nawet myśli żeby w połowie zrezygnować z dalszej lektury.
Chyba pierwszy raz spotkałam się z erotykiem, którego zaskakujące zakończenie może się równać z niejednym thrillerem (chociaż tutaj nikt nie ginie 😅) Uwierzcie mi na słowo - tego nie sposób przewidzieć. I właśnie dlatego (mimo niewysokiej oceny!) będę polecać "Mojego szefa": bo jest oryginalny. A między innymi właśnie tego szukamy w książkach po przeczytaniu dziesiątek innych, prawda?
Maria nienawidzi pracy w korporacji oraz swojego *sztywnego* szefa. Jest to jednak jedyny sposób na zarobienie pieniędzy, które umożliwią jej rozwinięcie własnego biznesu w zakresie renowacji starych mebli. Jeden wieczór spędzony z Janem sam na sam w biurze sprawia jednak, że nieoczekiwanie zmienia o nim zdanie. "Mój szef" to romans biurowy, który rozpali Twoje zmysły,...
więcej Pokaż mimo to