-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński13
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać347
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-05-05
2024-04-01
To bardziej produkt uboczny filmu dokumentalnego, niż "pełnoprawny" reportaż. Bez większego pomysłu, bez minimalnego choćby zaplecza historycznego, bez zaangażowania. Czytając miałam wrażenie, że Autorka trafiała do tej Bośni zupełnie przypadkiem i spisała po prostu swoje wrażenia, tak, jak czasem spisuje się w pamiętniku wrażenia z urlopu. Jeśli już niewiele jest merytoryki, to dobrze byłoby to wypełnić ciekawą narracją i lepszym opracowaniem jedynej siły książki - to znaczy wypowiedzi osób zajmujących się identyfikacją ofiar ludobójstwa i krewnych tychże ofiar. Taki temat zasługuje na o wiele lepsze i uważniejsze opracowanie.
Być może film jest dużo lepszy, ale po lekturze nie mam już potrzeby sprawdzenia.
To bardziej produkt uboczny filmu dokumentalnego, niż "pełnoprawny" reportaż. Bez większego pomysłu, bez minimalnego choćby zaplecza historycznego, bez zaangażowania. Czytając miałam wrażenie, że Autorka trafiała do tej Bośni zupełnie przypadkiem i spisała po prostu swoje wrażenia, tak, jak czasem spisuje się w pamiętniku wrażenia z urlopu. Jeśli już niewiele jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-29
Problematyka państw nieuznawanych sama w sobie jest fascynująca - malutkie regiony nie większe od naszych województw podejmują mniej lub bardziej uzasadnione próby wybicia się na niepodległość, gdzie towarzyszy im mniej lub bardziej uzasadniona niechęć do sąsiada, a także niczym nie poparta nadzieja, że upragniona wolność przyniesie wreszcie jakieś pozytywne zmiany. Tak samo jak ciekawy, temat ten jest też trudny, pełen niuansów, opierający się na etnicznych zawiłościach, korzeniami sięgający dziesiątek, a zazwyczaj setek lat wstecz.
No i te trudne subtelności przerosły Autora. Książka mimo prób nakreślenia przyczyn stanu rzeczy i sięgania w przeszłość pozostaje chaotyczna, i, co gorsza, nie angażuje i nie przybliża tematu nawet na poziomie czysto ludzkim, i to mimo wielu dramatycznych przykładów konkretnych osób. Bo liczne rozmowy to także w tej książce pewien problem - nie wiem, czy to kwestia tego, ze Grzywaczewski nie potrafi zadawać odpowiednich pytań, czy też po prostu tacy rozmówcy mu się trafili, ale odniosłam wrażenie, że w większość nie mieli nic ciekawego do powiedzenia. Ot, najczęściej sztampa pod tezę, opowieści o tym, jak gdzie się żyje, albo "to my mamy rację, nie oni". Nie każdy głos z "wewnątrz" ma wartość reporterską, jakby brutalnie i arogancko to nie zabrzmiało.
Na zakończenie klaps dla Czarnego - w moim wydaniu, w części dotyczącej Abchazji było aż 16 pustych stron. Szesnaście! Ja wiem, że nie ma ludzi/drukarni nieomylnych, ale na Boga, szesnaście!
Problematyka państw nieuznawanych sama w sobie jest fascynująca - malutkie regiony nie większe od naszych województw podejmują mniej lub bardziej uzasadnione próby wybicia się na niepodległość, gdzie towarzyszy im mniej lub bardziej uzasadniona niechęć do sąsiada, a także niczym nie poparta nadzieja, że upragniona wolność przyniesie wreszcie jakieś pozytywne zmiany. Tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-18
Zgrabne przedstawienie rynku mody w Polsce w czasach absolutnego braku wszystkiego. Autorka bardziej niż zmieniających się krojach sukienek czy długości spódnic skupia się na barwnych osobistościach rozdających karty w branży (Jadwiga Grabowska, Jerzy Antkowiak, Barbara Hoff i wielu innych) i na jakże PRL-owskim kombinowaniu. Zestawia też poniekąd zachodnią, odpowiednio finansowaną i niczym nieskrępowaną wolność w projektowaniu z planowaną odgórnie siermiężnością stylu bloku wschodniego. I można sobie wtedy z przykrością uświadomić, że wysiłki naszych projektantów by choć trochę podgonić kolegów z Paryża, siłą rzeczy i tak nie wyciągały ich z kategorii ubogich krewnych.
Książka o modzie nie obejdzie się bez zdjęć - te w "Wielbłądach" są ilościowo raczej oszczędne, ale dobrze dobrane i na tyle, na ile mogą ilustrują podniesione przez Autorkę zagadnienia. Ale to nie zarzut, bo nie mamy przecież do czynienia z albumem.
Powiedziałabym, że to książka na poziomie A2-B1, koneserów mody raczej nic tu nie zaskoczy, zresztą pozycja nie wyczerpuje tematu, a zupełnie początkujący mogą się nią po prostu nieco znudzić.
Zgrabne przedstawienie rynku mody w Polsce w czasach absolutnego braku wszystkiego. Autorka bardziej niż zmieniających się krojach sukienek czy długości spódnic skupia się na barwnych osobistościach rozdających karty w branży (Jadwiga Grabowska, Jerzy Antkowiak, Barbara Hoff i wielu innych) i na jakże PRL-owskim kombinowaniu. Zestawia też poniekąd zachodnią, odpowiednio...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-09
Często padam ofiarą zdolnego grafika i kupuję książki, dlatego, że ładne. Obok okładki stylizowanej na okładkę pisma modowego z lat 30-tych nie mogłam więc przejść obojętnie - obiecuje bowiem zajrzenie za kulisy wielkiego, eleganckiego świata, pełnego barw, jedwabi i wyrafinowanych rozrywek. I w sumie to właśnie dostajemy, tylko w mniej plotkarskim, reportażowym wydaniu.
Autorka opisuje całe zaplecze, jakie stało za wytwornością bywalców salonów - pracę krawców, biznesowe zacięcie właścicieli domów mody rozpieszczających klientów luksusem i balami, fantazję marketingowców wymyślających coraz to nowe kampanie z aktorami, gratisami, szeptaną reklamą i sztucznym tłumem. Opisuje także determinację wizjonerów konsekwentnie próbujących wpływać na ten kapryśny rynek - redaktorów magazynów kobiecych takich jak Moja Przyjaciółka, czy założycieli Centralnej Doświadczalnej Stacji Jedwabniczej, znanej szerzej jako Milanówek. Nie należy mieć jednak wrażenia, że jest to pozycja schlebiająca rzeczywistości II RP - Autorka zwraca uwagę na powszechną wtedy biedę, wyzysk i społeczne kontrasty. I last, but not least - całość uzupełniona jest mnóstwem świetnie dobranych zdjęć.
Często padam ofiarą zdolnego grafika i kupuję książki, dlatego, że ładne. Obok okładki stylizowanej na okładkę pisma modowego z lat 30-tych nie mogłam więc przejść obojętnie - obiecuje bowiem zajrzenie za kulisy wielkiego, eleganckiego świata, pełnego barw, jedwabi i wyrafinowanych rozrywek. I w sumie to właśnie dostajemy, tylko w mniej plotkarskim, reportażowym wydaniu....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-18
Bardzo nierówny zbiór, jakby napisany przez studentów na zaliczenie, i to zarówno jeśli chodzi o warsztat jak i podjętą tematykę.
Książkę rozpoczyna reportaż "Paragraf 328" o polityce antynarkotykowej łamiącej życie wielu młodym ludziom i jest to mocny start. Ciekawe są również teksty "Białoruś: Czas naprzód!" o Białoruskim Republikańskim Związku Młodzieży brzmiący jak historia z głębokiego komunizmu, trudna "Historia z rodzinnych opowieści" o ludziach z pogranicza o nieoczywistej etniczności, a także "Restauracja na grobach" o pamięci o ofiarach komunistycznego reżimu.
Reszta ma albo charakter lekko-obyczajowy i lepiej by się sprawdziła w jakimś niedzielnym dodatku do gazety, albo jest napisana w sposób, powiedzmy, umiarkowanie angażujący.
Dodatkowa gwiazdka za to, że nie jest to książka o Łukaszence, chociaż trudno, żeby gdzieś w tle nie majaczył jego dyktatorski duch.
Bardzo nierówny zbiór, jakby napisany przez studentów na zaliczenie, i to zarówno jeśli chodzi o warsztat jak i podjętą tematykę.
Książkę rozpoczyna reportaż "Paragraf 328" o polityce antynarkotykowej łamiącej życie wielu młodym ludziom i jest to mocny start. Ciekawe są również teksty "Białoruś: Czas naprzód!" o Białoruskim Republikańskim Związku Młodzieży brzmiący jak...
2023-08-29
Jedna z historii, gdzie rzeczywistość przerosła fikcję, i to w każdym aspekcie.
Nigdy wcześniej o Potworze z Florencji nie słyszałam, nie jestem też jakąś wielką fanką true crime, ale okładka i słowo Florencja zrobiły swoje. Pierwsza część książki poświęcona jest rysowi historycznemu całej sprawy, a także działalności jednego z Autorów, Mario Speziego, który jako dziennikarz nad sprawą Potwora pracował od samego początku, a nawet nadał mu imię. Opisane są w niej morderstwa na "randkujących" pod osłoną nocy par i próby śledztwa prowadzone w klimacie południowej niefrasobliwości. Druga część to już historia po dołączeniu do przygody drugiego z Autorów, Douglasa Prestona, amerykańskiego dziennikarza i autora thrillerów, który przypadkiem wynajął dom w pobliżu miejsca jednego z morderstw, a następnie zaprzyjaźnił się ze Spezim. W tej części orientujemy się, że włoskie służby i wymiar sprawiedliwości potwornością niewiele ustępuje samemu Potworowi. Są tylko może bardziej chaotyczne i na pewno popełniają więcej błędów. Prowadzący sprawę karabinierzy i prokuratorzy łatwo ulegli wizjom istnienia satanistycznych, tajnych organizacji, czarnych mszy i innych oklepanych cudów, przyjęli na wiarę fantazyjne zeznania alkoholików i osób nie do końca intelektualnie sprawnych, a w klinach do drzwi widzieli narzędzia szatana. Dziennikarze w osobach naszych Autorów nie łyknęli tych fantazji i ośmielili się je podważyć. W efekcie Prestona zaproszono na wielogodzinne przesłuchanie, po którym zrozumiał, że amerykański paszport i legitymacja dziennikarska to nie immunitet. Spezi natomiast mógł przez chwilę poczuć się jak przestępca, gdy go aresztowano i próbowano oskarżyć o utrudnianie śledztwa, a nawet o bycie samym Potworem.
Książka napisana jest wciągająco i z dużą dbałością o szczegóły. Ma jednak pewne mankamenty wynikające z tego, że Preston, mimo świadomości powagi sytuacji, poczuł, jakby dołączył do fabuły jakiejś swojej powieści. Często podkreśla to, że jest pisarzem i że przyjechał do Włoch napisać książkę, jeszcze częściej wspomina o Thomasie Harrisie i o tym, że książka "Hannibal" inspirowana była florenckim mordercą (to chyba jedna z najczęściej powtarzanych informacji w książce). Nie obyło się też bez przyjaciela w postaci włoskiego arystokraty, który wygodnie dla fabuły, krótko i błyskotliwie tłumaczy Prestonowi zawiłości włoskiej mentalności. Nie twierdzę oczywiście, że tak nie było, ale po którymś razie odebrałam to jako tanią fabularyzację.
Niemniej jednak nie żałuję żadnej minuty, a książkę polecam.
Jedna z historii, gdzie rzeczywistość przerosła fikcję, i to w każdym aspekcie.
Nigdy wcześniej o Potworze z Florencji nie słyszałam, nie jestem też jakąś wielką fanką true crime, ale okładka i słowo Florencja zrobiły swoje. Pierwsza część książki poświęcona jest rysowi historycznemu całej sprawy, a także działalności jednego z Autorów, Mario Speziego, który jako...
2023-08-27
Podczas niedzielnego grilla Damian Rzeszowski wziął dwa noże i zabił nimi żonę, dwójkę swoich dzieci, teścia, przyjaciółkę rodziny i jej córkę. Taka zbrodnia wstrząsnęłaby każdą społecznością i tak też niewątpliwie było z mieszkańcami wyspy Jersey, charakteryzującej się niezbyt wysoką przestępczością. Nasuwa się bowiem pytanie - dlaczego? Co dzieje się w głowie normalnego z pozoru człowieka, który sięga po nóż i metodycznie morduje najbliższych? Na to pytanie ten reportaż niestety nie odpowiada, ale nie z winy Autorów, po prostu niczego, poza samym faktem mordu, nie wiadomo z całą pewnością. Morderca okazał się być niezbyt wylewny, a psychiatrzy nie zawsze zgodni co do tego, czy wierzyć w istnienie głosów, które rzekomo słyszał, czy nie. Ten brak domknięcia zostawia czytelnika z lekkim poczuciem frustracji i niedosytu.
Spora część książki to właśnie przytoczone podczas rozprawy wypowiedzi psychiatrów, na podstawie których trudno wyrobić sobie własne zdanie. Autorzy przeplatają je wątkami z historii wyspy, sprawdzają jak działa lokalny system pomocy migrantom i jak w tym wszystkim radzą sobie Polacy. Starają się przy tym być obiektywni na tyle, na ile pozwala tak trudny i przykry materiał.
Podczas niedzielnego grilla Damian Rzeszowski wziął dwa noże i zabił nimi żonę, dwójkę swoich dzieci, teścia, przyjaciółkę rodziny i jej córkę. Taka zbrodnia wstrząsnęłaby każdą społecznością i tak też niewątpliwie było z mieszkańcami wyspy Jersey, charakteryzującej się niezbyt wysoką przestępczością. Nasuwa się bowiem pytanie - dlaczego? Co dzieje się w głowie normalnego ...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-24
Przyznaję, że nie jestem najlepszym odbiorcą tej książki. W mojej naturze bardziej leży zachwycanie się cegłami i wytworami ludzkich rąk niż cietrzewiami i nurtem rzeki. Doceniam i rozumiem jednak potrzebę zejścia z powszechnie uczęszczanego szlaku i odkrywania świata na nowo, nawet jeżeli ten świat jest dosłownie za miedzą.
Hajstry na swój sposób są czarujące - Autor w poetyckim stylu odmalowuje to, co inni mogliby skwitować krótkim "ciekawie tutaj". Nie ogranicza się przy tym do kontemplowania samej przyrody - książka jest pełna dygresji i co chwila zbacza na gawędziarskie tory. Z jednej strony podkreśla to erudycję Autora i jego głębokie zaangażowanie w temat, z drugiej jednak całość się przez to rozmywa i łatwo zgubić się w narracji.
Raczej do Robińskiego nie wrócę, ale była to ciekawa odskocznia od moich codziennych lektur.
Przyznaję, że nie jestem najlepszym odbiorcą tej książki. W mojej naturze bardziej leży zachwycanie się cegłami i wytworami ludzkich rąk niż cietrzewiami i nurtem rzeki. Doceniam i rozumiem jednak potrzebę zejścia z powszechnie uczęszczanego szlaku i odkrywania świata na nowo, nawet jeżeli ten świat jest dosłownie za miedzą.
Hajstry na swój sposób są czarujące - Autor w...
2023-08-20
Założenie słuszne, wykonanie bełkotliwe. Autorka zaczyna od pisania o wynalazkach (głównie męskich, ale z kobietami w tle) i to jest jeszcze znośne, natomiast z każdym kolejnym rozdziałem jest tylko gorzej. Zaserwowana analiza o podążaniu w złym, "męskim" kierunku rozwoju z wcale nie subtelną sugestią w tle, że jakby robić świat pod kobiety to byłoby o wiele lepiej w wykonaniu Autorki brzmi bardziej jak myślenie życzeniowe. A szkoda, chętnie przeczytałabym książkę o podobnym temacie, ale napisaną przez kogoś, kto nie pisze pod tezę.
Założenie słuszne, wykonanie bełkotliwe. Autorka zaczyna od pisania o wynalazkach (głównie męskich, ale z kobietami w tle) i to jest jeszcze znośne, natomiast z każdym kolejnym rozdziałem jest tylko gorzej. Zaserwowana analiza o podążaniu w złym, "męskim" kierunku rozwoju z wcale nie subtelną sugestią w tle, że jakby robić świat pod kobiety to byłoby o wiele lepiej w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-08
Nieco nostalgicznie opowiedziane dzieje Juraty od momentu jej założenia w 1928 roku do dnia niemalże współczesnego, uzupełnione gdzieniegdzie wyrywkowymi informacjami o całym półwyspie.
Początek książki obejmujący lata przedwojenne czytałam z dużą przyjemnością, sugestywne odmalowanie ekskluzywnej rzeczywistości pozwala wyobraźni zrozumieć, że pojechać do takiej ledwo co powstałej Juraty to faktycznie było towarzyskie wydarzenie - po plaży przechadzali się czołowi politycy, spotkać można było czołowych aktorów, a w swoim domku letniskowym obrazy produkował hurtowo Wojciech Kossak. Nie mniej interesujące były też lata powojenne - wraz z PRL-em przyszedł czas na wypoczynkowy egalitaryzm, który jednak odebrał kurortowi smak elitaryzmu.
Niestety im dalej w las, tym większe miałam wrażenie, że temat jest ciągnięty na siłę, opisy co Holoubek jadał ze Szczepkowskim, co Englert pijał z Niedenthalem, jak Dziewoński spędzał czas na plaży (niekoniecznie w tej konfiguracji) mimo skąpania w zapachu sosnowego lasu nie zbudowały mi klimatu Juraty. Wszystko opowieści równie dobrze mogłyby wydarzyć się w SPATiFie, na Mazurach czy w Zakopanym. Liczne wypowiedzi bywających artystów mimowolnie przeistoczyły reportaż w artykuł w Vivie. Gdzieś tylko w tle zmienia się architektura i turystyczny target.
Lekki i sentymentalny klimat wypoczynku nad polskim morzem budują liczne zdjęcia, ale podobnie jak w przypadku treści, przyjemniej się patrzy na te bardziej historyczne.
Nieco nostalgicznie opowiedziane dzieje Juraty od momentu jej założenia w 1928 roku do dnia niemalże współczesnego, uzupełnione gdzieniegdzie wyrywkowymi informacjami o całym półwyspie.
Początek książki obejmujący lata przedwojenne czytałam z dużą przyjemnością, sugestywne odmalowanie ekskluzywnej rzeczywistości pozwala wyobraźni zrozumieć, że pojechać do takiej ledwo co...
Kraj tak bliski, a jednocześnie znany głównie z haseł i stereotypów (choć być może to moje wrażenie jako mieszkanki Polski północnej, która do Pragi zawitała tylko raz). Nie jestem pewna, czego spodziewałam się po tej książce, ale czegoś nieokreślonego mi zabrakło. Czegoś, co pozwoliłoby mi chcieć sięgnąć po inne książki o tym kraju. To lektura bardziej dla świadomych fascynatów czeskości, niż dla ludzi którzy Czechami mogą się dopiero zainteresować. Odnajdą się też w niej ludzie zainteresowani tym, jak wyglądał komunizm i aparat represji w krajach ościennych.
Historie są dobre, ciekawe i bardzo zgrabnie przedstawione (zwłaszcza ta o Moserovej i Adamcu, której literacka realizacja dla mnie jest majstersztykiem).
Kraj tak bliski, a jednocześnie znany głównie z haseł i stereotypów (choć być może to moje wrażenie jako mieszkanki Polski północnej, która do Pragi zawitała tylko raz). Nie jestem pewna, czego spodziewałam się po tej książce, ale czegoś nieokreślonego mi zabrakło. Czegoś, co pozwoliłoby mi chcieć sięgnąć po inne książki o tym kraju. To lektura bardziej dla świadomych...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-04
Sporo osób, które "Apartament..." przeczytały po inwazji Rosji na Ukrainę pisze, że książka jest "świetna", "warta przeczytania", ale jednocześnie "nieaktualna". A przecież wydarzenia po 24 lutego nie skasowały tego, co działo się wcześniej. Jasne, zdania typu "Mariupol najgorsze już ma za sobą" nie zestarzały się najlepiej i można już założyć, że aneksja tzw. Republik Donieckiej i Ługańskiej była w planach od samego początku, ale clue problemu pozostaje takie samo. Autor przy okazji odwołuje się do poprzednich konfliktów rosyjskich mirotwórców z krajami ościennymi, co sprawia, że książka w sumie mogłaby mieć podtytuł "Na wschodzie bez zmian".
Jeśli więc ktoś chce poznać genezę obecnej wojny, to ta książka podejmuje próbę jej wyjaśnienia, zarówno od strony politycznej jak i nastrojów społecznych (wszak miała to być "oddolna inicjatywa"), i to w możliwie obiektywny sposób. Wyzwanie było jak się zdaje spore, bo w manipulacji i sianiu dezinformacji Rosja ma wieloletnią wprawę i doświadczenie, a jednocześnie podświadomie pewnie trudno oprzeć się pokusie umniejszania win napadniętego kraju, a tych po prawdzie też trochę było.
"Apartament..." to nie tylko analiza geopolityczna, Autor dużo miejsca poświęca poczuciu tożsamości mieszkańców terenów objętych wojną, a głos w sprawie zabierają żołnierze, najemnicy i cywile z obu stron konfliktu. Forró przy tym nikogo nie traktuje z wyraźnym uprzedzeniem czy niechęcią (chyba, że ktoś akurat mierzy do niego z broni). Dzisiaj nie sposób nie zastanowić się nad tym, co ten rok przyniósł Jurze, Kaukazowi, Mamuce, Lizie i wielu innym.
A oprócz tego wszystkiego jest to po prostu świetnie napisana książka.
Sporo osób, które "Apartament..." przeczytały po inwazji Rosji na Ukrainę pisze, że książka jest "świetna", "warta przeczytania", ale jednocześnie "nieaktualna". A przecież wydarzenia po 24 lutego nie skasowały tego, co działo się wcześniej. Jasne, zdania typu "Mariupol najgorsze już ma za sobą" nie zestarzały się najlepiej i można już założyć, że aneksja tzw. Republik...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-25
Imponująca próba zmieszczenia historii i demografii Północnego Kaukazu na zaledwie 231 stronach. Brzmi niemożliwie, i w sumie takie jest, ale wbrew pozorom jako kompendium podstawowej wiedzy o rejonie zamieszkałym przez liczne dumne, ale zróżnicowane etnicznie, językowo i religijnie narody sprawdza się zaskakująco dobrze. A przynajmniej oddaje ducha tego miejsca, pełnego barw i niuansów i wielkopokoleniowej dumy, ale z widocznym cieniem Rosji, która nie tylko nie widzi w tej zróżnicowanej mozaice wartości, ale i nieodmiennie od stuleci próbuje ją tłamsić na różne sposoby.
Pierwsze wydanie "Planety Kaukaz" ukazało się 20 lat temu, w nowszych wydaniach po każdym rozdziale jest luźno go komentująca krótka notatka, najczęściej z 2010 roku. Aż prosiłoby się o kolejne uzupełnienia.
Imponująca próba zmieszczenia historii i demografii Północnego Kaukazu na zaledwie 231 stronach. Brzmi niemożliwie, i w sumie takie jest, ale wbrew pozorom jako kompendium podstawowej wiedzy o rejonie zamieszkałym przez liczne dumne, ale zróżnicowane etnicznie, językowo i religijnie narody sprawdza się zaskakująco dobrze. A przynajmniej oddaje ducha tego miejsca, pełnego...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-09
Mam ogromną słabość do wrażliwości Góreckiego, zarówno literackiej jak i tej na drugiego człowieka. W jego książkach między wierszami czuć, że interesują go przede wszystkim mieszkańcy krajów, które opisuje, w tym wypadku są to kolejno Azerbejdżanie, Gruzini, Ormianie.
Część azerbejdżańska jest chyba najbardziej hermetyczna, choć można poznać historię Baku, prezydenta Alijewa, azerskiej tożsamości czy religijności to mając mało wiedzy startowej trudno było mi to w pełni przyswoić. Jednak teraz Azerbejdżan nie będzie kojarzył mi się już tylko z Przedwiośniem :D
Druga połowa książki, czyli część gruzińsko - ormiańska (państwa te nie dostały równej ilości czasu antenowego) jest już bardziej... przewodnikowa w najlepszym tego słowa znaczeniu i godna polecenia każdemu, kto wybiera się w tamte strony. Górecki przedstawiam nam między innymi nieco przebogatej historii obu krajów, słabość Gruzinów do swojego ziomka Stalina, ormiańską słabość do słowa pisanego, gruzińską i ormiańską gościnność i obecny stan na geopolitycznej mapie świata. Dostajemy też dość prostą odpowiedź na pytanie, dlaczego Gruzja i Armenia mimo wielu podobieństw nie trzymają ze sobą sztamy.
Zdecydowanie dobrze poznaje się Kaukaz z panem Góreckim :)
Mam ogromną słabość do wrażliwości Góreckiego, zarówno literackiej jak i tej na drugiego człowieka. W jego książkach między wierszami czuć, że interesują go przede wszystkim mieszkańcy krajów, które opisuje, w tym wypadku są to kolejno Azerbejdżanie, Gruzini, Ormianie.
Część azerbejdżańska jest chyba najbardziej hermetyczna, choć można poznać historię Baku, prezydenta...
Książka jest szansą dla częstych bywalców włoskich muzeów i galerii, stoków narciarskich czy nadmorskich miasteczek by poznać Włochy bardziej z "wewnątrz". Nowicjusze w sprawach włoskich mogą poczuć się przytłoczeni ilością nowych informacji.
Nie jest to przewodnik, który wskazuje najbardziej pocztówkowe miejsca w Rzymie i Włoszech. Przeciwnie, jeśli chodzi o rzymską część książki, można sobie wręcz wynotować listę miejsc, w które lepiej się nie zapuszczać, a przynajmniej nie samemu i nie w nocy. Wynotować można sobie też teksty kultury, do których odniesień jest w książce bez liku, czyniąc z niej pozycję tym bardziej pożyteczną.
Autor wskazuje na problemy, których zazwyczaj oszołomieni zabytkami i jedzeniem możemy przeoczyć. Za to jak już pojedziemy do Włoch po lekturze tej książki, to jestem pewna, że poczujemy się bardziej "na miejscu".
Jeśli ktoś nie jest wybitnym koneserem włoskiej topografii, historii i kulinariów polecam mieć pod ręką internet, by móc na bieżąco sprawdzać o czym mowa. Od razu lepiej się czyta :)
Książka jest szansą dla częstych bywalców włoskich muzeów i galerii, stoków narciarskich czy nadmorskich miasteczek by poznać Włochy bardziej z "wewnątrz". Nowicjusze w sprawach włoskich mogą poczuć się przytłoczeni ilością nowych informacji.
Nie jest to przewodnik, który wskazuje najbardziej pocztówkowe miejsca w Rzymie i Włoszech. Przeciwnie, jeśli chodzi o rzymską część...
2021-01-04
Ciekawa podróż przez rosyjską mentalność pełną kontrastów, fantazji i niekonsekwencji. Takiej, która tęskni za mocnym butem, wróć, władzą, i chyba nieważne, czy uosobieniem jej będzie car, dyktator, czy, w skali mikro, charyzmatyczny batiuszka. I której pragmatyczno-mistyczny posiadacz będzie w stanie uwierzyć w każdą bzdurę, a jednocześnie pozostanie ogarnięty paranoiczną nieufnością. Całkiem to słowiańskie.
Biorąc pod uwagę ilość wątków i nazwisk jakie przewijają się przez tę książkę można powiedzieć, że Autor ma rozmach, jednak nie jest to rozmach, którego nie był w stanie ogarnąć i czytelnie przedstawić. Nie śledzę uważnie współczesnej sytuacji politycznej Rosji, problemy społeczne znam głównie z memów, a mimo to podczas lektury nie czułam się zdezorientowana. Czytało się to trochę jak dobrze przeprowadzony wykład, taki, z którego co prawda trudno zrobić notatki, ale który pozwala zrozumieć i otworzyć szerzej oczy. Mi na przykład otworzył na to, jaka ilość spiskowej narracji biegnie światłowodem na nasze rodzime podwórko.
Autor nie stawia na przesadną obiektywność i niejednokrotnie daje wyraz co sądzi o teoriach spiskowych i kreatywnej historii. Nie postrzegam tego jako wady, pewne zjawiska należy nazywać po imieniu, bo uprzejme udawanie, że oszołomstwo nie jest oszołomstwem jest na dłuższą metę zwyczajnie niebezpieczne.
Książka dla fanów rosyjskiej polityki, duszy i fantazji.
Ciekawa podróż przez rosyjską mentalność pełną kontrastów, fantazji i niekonsekwencji. Takiej, która tęskni za mocnym butem, wróć, władzą, i chyba nieważne, czy uosobieniem jej będzie car, dyktator, czy, w skali mikro, charyzmatyczny batiuszka. I której pragmatyczno-mistyczny posiadacz będzie w stanie uwierzyć w każdą bzdurę, a jednocześnie pozostanie ogarnięty paranoiczną...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka jak szyta na mnie. Choć mi samej trudno się identyfikować jako Kaszubka - nie znam języka i nigdy nie mieszkałam na Kaszubach (Gdańsk nie jest stolicą Kaszub, mimo, że władze miejskie uparcie tę myśl lansują), to jednak krew nie woda.
Książka Słomczyńskiego otworzyła mi oczy na zagadnienia, które gdzieś we mnie siedziały, a których nie umiałam świadomie wyodrębnić. To może wskazywać na pewną niszowość, ale to nie jest tak, że książka trafi wyłącznie do fanów kaszubskiego haftu i ludzi oddzielających narodowość od obywatelstwa. Autor ma bowiem w zanadrzu do zaproponowania bardziej uniwersalne treści, a sama książka jest po prostu dobra warsztatowo. Napisana jest wartkim, "dziennikarskim" stylem, który nie pozwala na szybkie znużenie się tematem.
Jedyną rzeczą, która nie przekonała mnie do końca jest zestawienie poruszonych tematów. Z grubsza mówiąc zaczynamy od tożsamości, przechodzimy do trudnego roku 1945, następnie krótko wspominamy powojnie by na końcu zająć się węsiorską ezoteryką i połowem ryb. Choć wszystko to mieści się w haśle Kaszuby, to jednak czuć pewien dysonans. Część historyczna wyraźnie dominuje i dużo bardziej angażuje emocjonalnie, co sprawia wrażenie, jakby ryby i uzdrowicieli wrzucono trochę na doczepkę, bo przecież fajny temat i co ma się marnować.
Podsumowując nie zawiodłam się i gorąco Kaszëbë polecam. Książka może być bardzo ważna dla Kaszubów jak i dla tych, którzy chcieliby się dowiedzieć jak to z tą kaszubskością jest.
PS. Tytuł książki absolutnie odpowiada jej zawartości ;)
Książka jak szyta na mnie. Choć mi samej trudno się identyfikować jako Kaszubka - nie znam języka i nigdy nie mieszkałam na Kaszubach (Gdańsk nie jest stolicą Kaszub, mimo, że władze miejskie uparcie tę myśl lansują), to jednak krew nie woda.
Książka Słomczyńskiego otworzyła mi oczy na zagadnienia, które gdzieś we mnie siedziały, a których nie umiałam świadomie...
Ameryka w tej książce nie została odkryta. Likwidacja dużych zakładów pracy i zastąpienie ich niczym, niskie płace, exodus młodych, zamykane szpitale, brak wyboru i brak perspektyw... Nie trzeba być mieszkańcem małego miasta na skraju zapaści, by wiedzieć o tych problemach.
Wystarczy od czasu do czasu obejrzeć dowolny program informacyjny lub porozmawiać z "emigrantami".
Nawet gdyby ta tak skrupulatnie przedstawiona przez Autora fabryka ręczników przetrwała, to i tak młodzi, wychowani w świecie możliwości większych niż mieli ich rodzice, nie tłukli by się o pracę w niej. To są zwyczajne dzieje.
Z kolei rasizm, kolesiostwo i sieci układów, smog, a także beton jako środek artystycznego wyrazu urzędników to problemy nie tylko małych miast i raczej nie one są przyczyną ich zapaści.
Książka dobrze napisana, ale temat w moim przekonaniu potraktowano raczej powierzchownie.
Ameryka w tej książce nie została odkryta. Likwidacja dużych zakładów pracy i zastąpienie ich niczym, niskie płace, exodus młodych, zamykane szpitale, brak wyboru i brak perspektyw... Nie trzeba być mieszkańcem małego miasta na skraju zapaści, by wiedzieć o tych problemach.
Wystarczy od czasu do czasu obejrzeć dowolny program informacyjny lub porozmawiać z "emigrantami"....
2022-06-11
Książka zostawiła mnie z przykrymi uczuciami bezsilności i żalu. Z wierzchu Korea jest rozwiniętym krajem, w którym kobiety mają swobodny dostęp do edukacji i pracy, mają urlopy menstruacyjne, mogą ubierać i malować się jak chcą, ale pod tą pozornie przyjazną otoczką dalej w najlepsze ma się przemoc fizyczna, psychiczna, ekonomiczna, seksizm i rasizm (to ostatnie w przypadku żon z Filipin). Wszystko oczywiście przy społecznym, a nawet prawnym przyzwoleniu - pijany gwałciciel może liczyć na łagodniejszy wyrok, bo wszak podczas popełniania zbrodni nie był sobą. Takie kwiatki.
Od strony literackiej bardzo dobra, lekko "fabularyzowana", co w tym przypadku uznaję za zaletę. Polecam.
Książka zostawiła mnie z przykrymi uczuciami bezsilności i żalu. Z wierzchu Korea jest rozwiniętym krajem, w którym kobiety mają swobodny dostęp do edukacji i pracy, mają urlopy menstruacyjne, mogą ubierać i malować się jak chcą, ale pod tą pozornie przyjazną otoczką dalej w najlepsze ma się przemoc fizyczna, psychiczna, ekonomiczna, seksizm i rasizm (to ostatnie w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zbiór reportaży o sytuacji kobiet w krajach poradzieckich. Cieszę się, że Autorka nie skupia się tylko na Rosji, Ukrainie, czy Kaukazie, bo są też -stany Azji Centralnej, ale w dość symbolicznych ilościach.
Treść w zasadzie sprowadza się do idei "rozsądnego konserwatyzmu", czyli wojen, przemocy wobec kobiet i wszelkich form dyskryminacji. Jeśli czytaliście jakąkolwiek książkę o tych krajach, która nie była pisana przez mężczyzn piejących o honorze i gościnności tamtych nacji, to nie znajdziecie tu nic nowego. Niemniej jednak temat zawsze wart jest podniesienia, dlatego 8/10.
Zbiór reportaży o sytuacji kobiet w krajach poradzieckich. Cieszę się, że Autorka nie skupia się tylko na Rosji, Ukrainie, czy Kaukazie, bo są też -stany Azji Centralnej, ale w dość symbolicznych ilościach.
więcej Pokaż mimo toTreść w zasadzie sprowadza się do idei "rozsądnego konserwatyzmu", czyli wojen, przemocy wobec kobiet i wszelkich form dyskryminacji. Jeśli czytaliście jakąkolwiek...