Matka wynalazku. Jak uprzedzenia hamują postęp Katrine Marçal 6,5
ocenił(a) na 222 tyg. temu Przeczytać w wolnej chwili, potem, albo jeszcze później.
Napisana z niezwykłą - jak na kobietę w literaturze popularno-naukowej (-> użyte z pełną premedytacją) a tym bardziej skandynawkę - finezją. Możliwe, że większy w tym udział tłumaczenia (nota bene męskigo) , a może nawet REDAKTORA o czym Marcal sama wspomina, niż zacietrzewionej autorki. Tylko czy tę książkę można uznać za popularno-naukową?..
Mizoandryczny szowinizm w wydaniu czystym. Pierwszy i drugi rozdział jeszcze mówią o wynalazkach, choć są tak nasącznone dyskryminacją płciową, że z trudem można przez nie przebrnąć. Od rozdziału 3. to już jedynie I-DE-O-LO[gia], z rzadka tylko przerywana dykteryjkami o postępie.
Za główny czynnik hamujący postęp uważa autorka dominację mężczyzn w każdej dziedzinie życia. Bagatelizuje albo wręcz pomija uwarunkowania ekonomiczne a zupełnie ignoruje konkurencję między naukowcami i wynalazcami, która w historii przyczyniała się od odrzucania czy odsuwania w czasie wielu praktycznych rozwiązań. Z pragmatyzmem, który zawsze uwarunkowany jest możliwościami czasów, też autorce nie zawsze po drodze: najlepszy dowód to rozważania nad przyczynami zwycięstwa transportu spalinowego nad elektrycznym przełomu 19. i 20. wieku. [Przyczyna wg. Marcal była jedna - męska dominacja. W tym kontekscie nieważny staje się większy zasięg spalinowców, szybko spadające koszty unowocześnianych silników i paliwa spalinowego (czyli to co zdecydowało o triumfie). Przy argumencie o zanienieczyszczaniu środowiska nie wspomina ani słowa o tym, że samochodów wówczas było kilkaset razy mniej, ani o niezwykle szkodliwej produkcji i utylizachi baterii i akumulatorów, ani o pozyskiwanej głównie z węgla energii elektrycznej. Bariera przed którą stanęli twórcy transportu elektrycznego, a która została tylko nieco przesunięta w czasach obecnych, każe traktować samochody elektryczne jako ślepą uliczkę - o ile nie nastąpi naprawdę REWOLUCYJNE rozwiązanie w tej materii. A to wszystko dotyczny TYLKO transportu lądowego. W transpotrcie lotniczym i morskim o napędzie elektryczmym nawet nie ma co marzyć.] Z resztą wybiórcza argumentacja potwierdzająca tezy to ulubiona broń autorki. To komentarz do rozdziałów 1 i 2.
Wnioski z socjologicznej analizy świata (rozdziały 3-10): świat jest stechnicyzowany i zły - a co najwyżej przeciętny - albowiem jest zmaskulinizowany. Gdyby był zfeminizowany, byłby pradowpodobie rajem a przynajmniej unikniętoby wielu błędów. Książka kierowana jest tylko do kobiet, na co wskazuje używanie rodzaju żeńskiego w 2. osobie liczby pojedynczej, więc apele i reflekcje mogą nie trafić do męskiej części czytelników (a o to przede wszystkim powinno autorce chodzić!!) i przemiana świata - nawet we właściwych kierunkach - może się nie udać. Nawet jeśli część spostrzeżeń społecznych jest trafna (a jest),podano je w formie tak zaciemnionej przez ideologię walki płci, że potencjalne zagrożenia i rozwiązanie, które niesie przyszłość, nikną wobec największego - według autorki - problemu świata czyli nierówności płciowej. Niemalże komicznie wypada przeciwstawienie Kasparowa Serenie Williams, która przez złośliwców określana była przecież 'cyborgiem' za sprawą swego siłowego i mechanicznego (-> męskiego) stylu gry. Federer wypadał przy niej o wiele bardziej 'kobieco'.
Marcal załamuje ręce nad 'technicyzowaniem' życia zwanej potocznie innowacyjnością, co jest skutkiem współczesnej ekonomii. Zdaje sie nie zauważać, że coraz większy udział w tej ekonomii mają również kobiety (nawet jeśli nie dotyczy to inwestycji "wysokiego ryzyka"). W świecie, w którym kończą sie tania energia, tania siła robocza i tanie ideologie, ekonomia jest główną siłą rządzącą światem. I nic tego nie zmieni, chyba że meteoryt...
Dziesiątki razy powtarza te same stwierdzenia, aż stają sie komunałami (kobiecoś-cielesność-natura podległe męskości-umysłowi-technice).
DUŻY, OGROMNY wręcz zawód.