-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-05-05
2024-03-09
Nie jest to najlepiej napisany reportaż jaki czytałam. Autor we wstępie obrusza się na sugestie redakcji, by uprościć przekaz i twierdzi, że to traktowanie ludzi jak idiotów, a później mimo woli udowadnia, że problem leży w tym, że chyba po prostu nie umie napisać przystępnego i klarownego tekstu.
W pogoni za przedstawieniem problemu kurdyjskiego nie selekcjonuje faktów i nie wydziela wątków - wrzuca w tekst tyle informacji, ile się da. Efekt? Chaos i strumień świadomości. W dodatku nieobiektywny, bo Kurdowie w tym przekazie rysują się niczym naród wybrany, pełen odwagi, pokoju i tolerancji. Myślę, że odpuszczenie paru tematów i w zamian rozwinięcie paru innych, kierując się chociażby geografią (nie wiem, skupienie się na Rożawie albo Baszurze), paradoksalnie pomogłoby czytelnikom lepiej zrozumieć problem i spróbować się z nim identyfikować. Wszak reportaż nie musi być podręcznikiem z kompletem informacji.
Niemniej jednak przeczytać warto, bo pozycji o Kurdach jest jak na lekarstwo.
Nie jest to najlepiej napisany reportaż jaki czytałam. Autor we wstępie obrusza się na sugestie redakcji, by uprościć przekaz i twierdzi, że to traktowanie ludzi jak idiotów, a później mimo woli udowadnia, że problem leży w tym, że chyba po prostu nie umie napisać przystępnego i klarownego tekstu.
W pogoni za przedstawieniem problemu kurdyjskiego nie selekcjonuje faktów i...
2024-05-05
"Osobisty przewodnik" odczekał na półce kilka lat, bo wymyśliłam sobie, że będzie to moja lektura na wieczory w Pradze. W końcu się doczekałam. Plan zwiedzania miałam ustalony po swojemu, więc książka służyć mi miała przede wszystkim we wczuciu się w klimat i z tego wywiązała się znakomicie. To rzeczywiście bardzo osobisty przewodnik. Pełen miejsc, których w większości trudno znaleźć w standardowych publikacjach (ale też i nie takich, których niezobaczenie będzie jakąś wielką stratą).
To co powstrzymuje mnie od wyższej oceny to maniera Autora, pozującego trochę na przewodnicką wersję arbitra elegancji. On po prostu wie co jest ważne, na Pradze zjadł zęby, gardzi mainstreamową turystyką i wartość widzi tylko w niszy. Nie jak gmin przetaczający się masą po Hradczanach. W dodatku miastu nonszalancko poświęca niewiele więcej czasu, co samemu sobie. Liczne anegdotki z życia Autora oczywiście wpisują się w tytuł książki ("osobisty"), podobnie jak i nieoczywiste miejsca (znów "osobisty"), więc trochę się czepiam, ale chyba po prostu oczekiwałam mniej pretensjonalnego wykonania.
"Osobisty przewodnik" odczekał na półce kilka lat, bo wymyśliłam sobie, że będzie to moja lektura na wieczory w Pradze. W końcu się doczekałam. Plan zwiedzania miałam ustalony po swojemu, więc książka służyć mi miała przede wszystkim we wczuciu się w klimat i z tego wywiązała się znakomicie. To rzeczywiście bardzo osobisty przewodnik. Pełen miejsc, których w większości...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-01
To bardziej produkt uboczny filmu dokumentalnego, niż "pełnoprawny" reportaż. Bez większego pomysłu, bez minimalnego choćby zaplecza historycznego, bez zaangażowania. Czytając miałam wrażenie, że Autorka trafiała do tej Bośni zupełnie przypadkiem i spisała po prostu swoje wrażenia, tak, jak czasem spisuje się w pamiętniku wrażenia z urlopu. Jeśli już niewiele jest merytoryki, to dobrze byłoby to wypełnić ciekawą narracją i lepszym opracowaniem jedynej siły książki - to znaczy wypowiedzi osób zajmujących się identyfikacją ofiar ludobójstwa i krewnych tychże ofiar. Taki temat zasługuje na o wiele lepsze i uważniejsze opracowanie.
Być może film jest dużo lepszy, ale po lekturze nie mam już potrzeby sprawdzenia.
To bardziej produkt uboczny filmu dokumentalnego, niż "pełnoprawny" reportaż. Bez większego pomysłu, bez minimalnego choćby zaplecza historycznego, bez zaangażowania. Czytając miałam wrażenie, że Autorka trafiała do tej Bośni zupełnie przypadkiem i spisała po prostu swoje wrażenia, tak, jak czasem spisuje się w pamiętniku wrażenia z urlopu. Jeśli już niewiele jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-23
Niby już ładny parę lat od pierwszego wydania minęło, a jakby nic się nie zmieniło. W Rosji dalej jest jedynowładztwo, represje wobec własnych obywateli, niebywała korupcja i zabetonowany mental.
Krystyna Kurczab-Redlich więcej miejsca niż wielkiej polityce poświęca jednak człowiekowi, i choć jest to obraz pełen zrozumienia, to nie napawa nadzieją. Pierwszy rozdział mówi o rosyjskiej codzienności lat 90-tych, ot, takiej innej, ale wciąż normalnej. Kolejne rozdziały jednak pozbawiają złudzeń i romantycznego wglądu w "rosyjską duszę". Drugi rozdział opowiada między innymi o protestach, mordowaniu dziennikarzy, czy równie brutalnych, jak absurdalnych aresztowaniach przypadkowych ludzi. Trzeci zaś skupia się na wątku czeczeńskim, czyli na obozach filtracyjnych i równaniu Groznego z ziemią, gdzie mirotwórcom bez różnicy było, czy mordowali Czeczenów czy też etnicznych Rosjan.
Styl Autorki jest może nieco chaotyczny, to pewna wada, bo skaczemy po rozmaitych, niekoniecznie spójnych wątkach. Wyraźnie czuć też, że pisze dokładnie o tym, co czuje i co myśli na dany temat, bez specjalnego silenia się na neutralność. To akurat zaleta, bo nie udaje bezstronnego reportera, który na czas pracy wyłącza emocje i uczucia.
To ciekawa lektura, prorocza i, niestety, mało optymistyczna.
Niby już ładny parę lat od pierwszego wydania minęło, a jakby nic się nie zmieniło. W Rosji dalej jest jedynowładztwo, represje wobec własnych obywateli, niebywała korupcja i zabetonowany mental.
Krystyna Kurczab-Redlich więcej miejsca niż wielkiej polityce poświęca jednak człowiekowi, i choć jest to obraz pełen zrozumienia, to nie napawa nadzieją. Pierwszy rozdział mówi o...
2022-11-12
Książka jest w zasadzie paroma rozbudowanymi felietonami na temat współczesnych spraw Czeczenii, przede wszystkim związanych z budowaniem reżimu przez Kadyrowa. Czytając nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że "Czeczenia. Rok III" w tej akurat formie to trochę zmarnowany potencjał. Autor bywał w Czeczenii w czasach obu wojen, o czym czasem wspomina, ale właśnie - tylko wspomina. Pewnie zostało to wydane wcześniej w jakichś czasopismach, jednak nie w postaci książki. Rozumiem, ideą było pokazanie rządów Kadyrowa juniora i nie odmawiam Autorowi prawa do przedstawiania takiego wycinka, ale dodanie paru wspomnień książce by nie zaszkodziło, bo objętościowo to lektura na dosłownie jeden wieczór, i to nie cały.
Treść jest interesująca i zapewne w dniu wydania książki informacje w niej zawarte były jakimś objawieniem, wszak dla samego Autora zaskoczeniem było to, że "znikają ludzie". Jednak obecnie ktoś, kto niczego o Czeczenii nie wie zbyt wiele się nie dowie, bo kontekst wydarzeń jest, powiedziałabym, bardzo wyjściowy, natomiast ktoś, kto już co wie, nie dowie się niczego nowego, ot, Ramzan z kolegami wszystkimi możliwymi środkami buduje sobie kalifat.
Przeczytać można, ale niekoniecznie trzeba.
Książka jest w zasadzie paroma rozbudowanymi felietonami na temat współczesnych spraw Czeczenii, przede wszystkim związanych z budowaniem reżimu przez Kadyrowa. Czytając nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że "Czeczenia. Rok III" w tej akurat formie to trochę zmarnowany potencjał. Autor bywał w Czeczenii w czasach obu wojen, o czym czasem wspomina, ale właśnie - tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-29
Problematyka państw nieuznawanych sama w sobie jest fascynująca - malutkie regiony nie większe od naszych województw podejmują mniej lub bardziej uzasadnione próby wybicia się na niepodległość, gdzie towarzyszy im mniej lub bardziej uzasadniona niechęć do sąsiada, a także niczym nie poparta nadzieja, że upragniona wolność przyniesie wreszcie jakieś pozytywne zmiany. Tak samo jak ciekawy, temat ten jest też trudny, pełen niuansów, opierający się na etnicznych zawiłościach, korzeniami sięgający dziesiątek, a zazwyczaj setek lat wstecz.
No i te trudne subtelności przerosły Autora. Książka mimo prób nakreślenia przyczyn stanu rzeczy i sięgania w przeszłość pozostaje chaotyczna, i, co gorsza, nie angażuje i nie przybliża tematu nawet na poziomie czysto ludzkim, i to mimo wielu dramatycznych przykładów konkretnych osób. Bo liczne rozmowy to także w tej książce pewien problem - nie wiem, czy to kwestia tego, ze Grzywaczewski nie potrafi zadawać odpowiednich pytań, czy też po prostu tacy rozmówcy mu się trafili, ale odniosłam wrażenie, że w większość nie mieli nic ciekawego do powiedzenia. Ot, najczęściej sztampa pod tezę, opowieści o tym, jak gdzie się żyje, albo "to my mamy rację, nie oni". Nie każdy głos z "wewnątrz" ma wartość reporterską, jakby brutalnie i arogancko to nie zabrzmiało.
Na zakończenie klaps dla Czarnego - w moim wydaniu, w części dotyczącej Abchazji było aż 16 pustych stron. Szesnaście! Ja wiem, że nie ma ludzi/drukarni nieomylnych, ale na Boga, szesnaście!
Problematyka państw nieuznawanych sama w sobie jest fascynująca - malutkie regiony nie większe od naszych województw podejmują mniej lub bardziej uzasadnione próby wybicia się na niepodległość, gdzie towarzyszy im mniej lub bardziej uzasadniona niechęć do sąsiada, a także niczym nie poparta nadzieja, że upragniona wolność przyniesie wreszcie jakieś pozytywne zmiany. Tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-11
"Święta Ziemia" to mozaika złożona z głosów mieszkańców Izraela - swoje historie przędą Żydzi, Palestyńczycy, Beduini, Samarytanie, ortodoksi, chrześcijanie, bahaici, sabrzy, imigranci, mieszkańcy Gazy, Jerozolimy, Tel Awiwu, Hajfy, Narazetu, kibuców... Uwierzcie, bohaterów ta książka ma wielu. Każdy głos jest ważny, każdy dostaje swoją przestrzeń, a Autor stara się nie faworyzować żadnej ze stron i ocenę zostawia czytelnikowi. To dobra postawa, bo w tamtym rejonie nic nie jest czarnobiałe.
Gdybym przeczytała fragmenty tej książki w formie reportażu w gazecie to byłabym zachwycona. Dłuższa forma jednak "Świętej Ziemi" nie służy - wciąż jest ciekawie, ale mam wrażenie, że Autor prowadzi mnie donikąd. Brakuje mi jakiegoś podsumowania i gdzieniegdzie pogłębienia historii. Niemniej jednak to solidna cegiełka do poznania trudnych realiów izraelskiego życia.
"Święta Ziemia" to mozaika złożona z głosów mieszkańców Izraela - swoje historie przędą Żydzi, Palestyńczycy, Beduini, Samarytanie, ortodoksi, chrześcijanie, bahaici, sabrzy, imigranci, mieszkańcy Gazy, Jerozolimy, Tel Awiwu, Hajfy, Narazetu, kibuców... Uwierzcie, bohaterów ta książka ma wielu. Każdy głos jest ważny, każdy dostaje swoją przestrzeń, a Autor stara się nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-08
Szkoła z internatem jest regularnie pojawiającym się motywem w brytyjskich filmach i książkach, począwszy od Jane Eyre po Harry'ego Pottera. Zazwyczaj przyjmowałam to bez głębszej refleksji, ot, taka kultura, jednak nieraz byłam zaskoczona obyczajową "normalnością" zjawiska wysyłania dziecka z dala od domu na całe miesiące i lata, zwłaszcza, jak rodzina mieszkała na przykład w Indiach. Tym bardziej, że szkoły wręcz zniechęcały do kontaktu listownego, a później telefonicznego, co już w ogóle zakrawa na absurd z pozabrytyjskiego punktu widzenia.
Rzeczywistość jak się okazuje zupełnie nie jest normalna, żeby nie powiedzieć, że jest po prostu patologiczna. Nie chodzi tylko o tak zwany zimny chów i dystans, który tak kojarzy się z Brytyjczykami, a który może prowadzić do poważnych zaniedbań emocjonalnych. Przede wszystkim chodzi o niesamowitą, zinstytucjonalizowaną skalę przemocy, zwłaszcza seksualnej. I to na tym skupia się ta książka - na regularnym łamaniu żyć tysięcy dzieci na przestrzeni stuleci.
Mimo pewnej zrozumiałej, acz męczącej powtarzalności wątków jest to pozycja, z którą warto się zapoznać. Autor stara się przedstawić temat obiektywnie i rzetelnie, trafił do wielu ofiar brytyjskiego szkolnictwa. Zresztą, sam jest jedną z nich.
Szkoła z internatem jest regularnie pojawiającym się motywem w brytyjskich filmach i książkach, począwszy od Jane Eyre po Harry'ego Pottera. Zazwyczaj przyjmowałam to bez głębszej refleksji, ot, taka kultura, jednak nieraz byłam zaskoczona obyczajową "normalnością" zjawiska wysyłania dziecka z dala od domu na całe miesiące i lata, zwłaszcza, jak rodzina mieszkała na...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-09
Często padam ofiarą zdolnego grafika i kupuję książki, dlatego, że ładne. Obok okładki stylizowanej na okładkę pisma modowego z lat 30-tych nie mogłam więc przejść obojętnie - obiecuje bowiem zajrzenie za kulisy wielkiego, eleganckiego świata, pełnego barw, jedwabi i wyrafinowanych rozrywek. I w sumie to właśnie dostajemy, tylko w mniej plotkarskim, reportażowym wydaniu.
Autorka opisuje całe zaplecze, jakie stało za wytwornością bywalców salonów - pracę krawców, biznesowe zacięcie właścicieli domów mody rozpieszczających klientów luksusem i balami, fantazję marketingowców wymyślających coraz to nowe kampanie z aktorami, gratisami, szeptaną reklamą i sztucznym tłumem. Opisuje także determinację wizjonerów konsekwentnie próbujących wpływać na ten kapryśny rynek - redaktorów magazynów kobiecych takich jak Moja Przyjaciółka, czy założycieli Centralnej Doświadczalnej Stacji Jedwabniczej, znanej szerzej jako Milanówek. Nie należy mieć jednak wrażenia, że jest to pozycja schlebiająca rzeczywistości II RP - Autorka zwraca uwagę na powszechną wtedy biedę, wyzysk i społeczne kontrasty. I last, but not least - całość uzupełniona jest mnóstwem świetnie dobranych zdjęć.
Często padam ofiarą zdolnego grafika i kupuję książki, dlatego, że ładne. Obok okładki stylizowanej na okładkę pisma modowego z lat 30-tych nie mogłam więc przejść obojętnie - obiecuje bowiem zajrzenie za kulisy wielkiego, eleganckiego świata, pełnego barw, jedwabi i wyrafinowanych rozrywek. I w sumie to właśnie dostajemy, tylko w mniej plotkarskim, reportażowym wydaniu....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-30
Znakomita pigułka wiedzy o Potopie i świetna historia o mariażu wiedzy i determinacji. Filmu niestety nie mogłam obejrzeć, ale książka sama w sobie jest satysfakcjonująca, mimo, że z całą pewnością nie oddaje całego wachlarza emocji jaki musiał towarzyszyć odkrywcom skarbów z dna Wisły - od znużenia i zwątpienia do szczęścia i dumy. To trzeba przeżyć.
Znakomita pigułka wiedzy o Potopie i świetna historia o mariażu wiedzy i determinacji. Filmu niestety nie mogłam obejrzeć, ale książka sama w sobie jest satysfakcjonująca, mimo, że z całą pewnością nie oddaje całego wachlarza emocji jaki musiał towarzyszyć odkrywcom skarbów z dna Wisły - od znużenia i zwątpienia do szczęścia i dumy. To trzeba przeżyć.
Pokaż mimo to2023-09-23
Za rok czy dwa będę mogła tę książkę spokojnie przeczytać od nowa, bo poza nielicznymi przypadkami z całą pewnością zapomnę jaka była treść tych zachodnio-pomorskich reportaży.
Do tych nielicznych należy opowieść Evy-Marty von Kamecke o nie do końca udanej ucieczce przed Armią Czerwoną. Historia jakich w 1945 było wiele, ale zza stonowanej wypowiedzi Autorki wyłania się prawdziwy koszmar. Ciekawy jest również reportaż Tochmana o zatuszowanym wypadku jaki miał miejsce na defiladzie wojskowej w 1962 roku, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Zapamiętywalne są też utrzymany w lekkim tonie dwugłos o wczasach dla wiejskich kawalerów i historia Kalibabki. Cała reszta to lepiej lub gorzej napisane artykuły, które najczęściej nie przetrwały próby czasu i mogą stanowić gratkę przede wszystkim dla ludzi specjalizujących się w temacie.
Za rok czy dwa będę mogła tę książkę spokojnie przeczytać od nowa, bo poza nielicznymi przypadkami z całą pewnością zapomnę jaka była treść tych zachodnio-pomorskich reportaży.
Do tych nielicznych należy opowieść Evy-Marty von Kamecke o nie do końca udanej ucieczce przed Armią Czerwoną. Historia jakich w 1945 było wiele, ale zza stonowanej wypowiedzi Autorki wyłania się...
2023-09-18
Bardzo nierówny zbiór, jakby napisany przez studentów na zaliczenie, i to zarówno jeśli chodzi o warsztat jak i podjętą tematykę.
Książkę rozpoczyna reportaż "Paragraf 328" o polityce antynarkotykowej łamiącej życie wielu młodym ludziom i jest to mocny start. Ciekawe są również teksty "Białoruś: Czas naprzód!" o Białoruskim Republikańskim Związku Młodzieży brzmiący jak historia z głębokiego komunizmu, trudna "Historia z rodzinnych opowieści" o ludziach z pogranicza o nieoczywistej etniczności, a także "Restauracja na grobach" o pamięci o ofiarach komunistycznego reżimu.
Reszta ma albo charakter lekko-obyczajowy i lepiej by się sprawdziła w jakimś niedzielnym dodatku do gazety, albo jest napisana w sposób, powiedzmy, umiarkowanie angażujący.
Dodatkowa gwiazdka za to, że nie jest to książka o Łukaszence, chociaż trudno, żeby gdzieś w tle nie majaczył jego dyktatorski duch.
Bardzo nierówny zbiór, jakby napisany przez studentów na zaliczenie, i to zarówno jeśli chodzi o warsztat jak i podjętą tematykę.
Książkę rozpoczyna reportaż "Paragraf 328" o polityce antynarkotykowej łamiącej życie wielu młodym ludziom i jest to mocny start. Ciekawe są również teksty "Białoruś: Czas naprzód!" o Białoruskim Republikańskim Związku Młodzieży brzmiący jak...
2023-08-29
Jedna z historii, gdzie rzeczywistość przerosła fikcję, i to w każdym aspekcie.
Nigdy wcześniej o Potworze z Florencji nie słyszałam, nie jestem też jakąś wielką fanką true crime, ale okładka i słowo Florencja zrobiły swoje. Pierwsza część książki poświęcona jest rysowi historycznemu całej sprawy, a także działalności jednego z Autorów, Mario Speziego, który jako dziennikarz nad sprawą Potwora pracował od samego początku, a nawet nadał mu imię. Opisane są w niej morderstwa na "randkujących" pod osłoną nocy par i próby śledztwa prowadzone w klimacie południowej niefrasobliwości. Druga część to już historia po dołączeniu do przygody drugiego z Autorów, Douglasa Prestona, amerykańskiego dziennikarza i autora thrillerów, który przypadkiem wynajął dom w pobliżu miejsca jednego z morderstw, a następnie zaprzyjaźnił się ze Spezim. W tej części orientujemy się, że włoskie służby i wymiar sprawiedliwości potwornością niewiele ustępuje samemu Potworowi. Są tylko może bardziej chaotyczne i na pewno popełniają więcej błędów. Prowadzący sprawę karabinierzy i prokuratorzy łatwo ulegli wizjom istnienia satanistycznych, tajnych organizacji, czarnych mszy i innych oklepanych cudów, przyjęli na wiarę fantazyjne zeznania alkoholików i osób nie do końca intelektualnie sprawnych, a w klinach do drzwi widzieli narzędzia szatana. Dziennikarze w osobach naszych Autorów nie łyknęli tych fantazji i ośmielili się je podważyć. W efekcie Prestona zaproszono na wielogodzinne przesłuchanie, po którym zrozumiał, że amerykański paszport i legitymacja dziennikarska to nie immunitet. Spezi natomiast mógł przez chwilę poczuć się jak przestępca, gdy go aresztowano i próbowano oskarżyć o utrudnianie śledztwa, a nawet o bycie samym Potworem.
Książka napisana jest wciągająco i z dużą dbałością o szczegóły. Ma jednak pewne mankamenty wynikające z tego, że Preston, mimo świadomości powagi sytuacji, poczuł, jakby dołączył do fabuły jakiejś swojej powieści. Często podkreśla to, że jest pisarzem i że przyjechał do Włoch napisać książkę, jeszcze częściej wspomina o Thomasie Harrisie i o tym, że książka "Hannibal" inspirowana była florenckim mordercą (to chyba jedna z najczęściej powtarzanych informacji w książce). Nie obyło się też bez przyjaciela w postaci włoskiego arystokraty, który wygodnie dla fabuły, krótko i błyskotliwie tłumaczy Prestonowi zawiłości włoskiej mentalności. Nie twierdzę oczywiście, że tak nie było, ale po którymś razie odebrałam to jako tanią fabularyzację.
Niemniej jednak nie żałuję żadnej minuty, a książkę polecam.
Jedna z historii, gdzie rzeczywistość przerosła fikcję, i to w każdym aspekcie.
Nigdy wcześniej o Potworze z Florencji nie słyszałam, nie jestem też jakąś wielką fanką true crime, ale okładka i słowo Florencja zrobiły swoje. Pierwsza część książki poświęcona jest rysowi historycznemu całej sprawy, a także działalności jednego z Autorów, Mario Speziego, który jako...
2023-08-27
Podczas niedzielnego grilla Damian Rzeszowski wziął dwa noże i zabił nimi żonę, dwójkę swoich dzieci, teścia, przyjaciółkę rodziny i jej córkę. Taka zbrodnia wstrząsnęłaby każdą społecznością i tak też niewątpliwie było z mieszkańcami wyspy Jersey, charakteryzującej się niezbyt wysoką przestępczością. Nasuwa się bowiem pytanie - dlaczego? Co dzieje się w głowie normalnego z pozoru człowieka, który sięga po nóż i metodycznie morduje najbliższych? Na to pytanie ten reportaż niestety nie odpowiada, ale nie z winy Autorów, po prostu niczego, poza samym faktem mordu, nie wiadomo z całą pewnością. Morderca okazał się być niezbyt wylewny, a psychiatrzy nie zawsze zgodni co do tego, czy wierzyć w istnienie głosów, które rzekomo słyszał, czy nie. Ten brak domknięcia zostawia czytelnika z lekkim poczuciem frustracji i niedosytu.
Spora część książki to właśnie przytoczone podczas rozprawy wypowiedzi psychiatrów, na podstawie których trudno wyrobić sobie własne zdanie. Autorzy przeplatają je wątkami z historii wyspy, sprawdzają jak działa lokalny system pomocy migrantom i jak w tym wszystkim radzą sobie Polacy. Starają się przy tym być obiektywni na tyle, na ile pozwala tak trudny i przykry materiał.
Podczas niedzielnego grilla Damian Rzeszowski wziął dwa noże i zabił nimi żonę, dwójkę swoich dzieci, teścia, przyjaciółkę rodziny i jej córkę. Taka zbrodnia wstrząsnęłaby każdą społecznością i tak też niewątpliwie było z mieszkańcami wyspy Jersey, charakteryzującej się niezbyt wysoką przestępczością. Nasuwa się bowiem pytanie - dlaczego? Co dzieje się w głowie normalnego ...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-24
Przyznaję, że nie jestem najlepszym odbiorcą tej książki. W mojej naturze bardziej leży zachwycanie się cegłami i wytworami ludzkich rąk niż cietrzewiami i nurtem rzeki. Doceniam i rozumiem jednak potrzebę zejścia z powszechnie uczęszczanego szlaku i odkrywania świata na nowo, nawet jeżeli ten świat jest dosłownie za miedzą.
Hajstry na swój sposób są czarujące - Autor w poetyckim stylu odmalowuje to, co inni mogliby skwitować krótkim "ciekawie tutaj". Nie ogranicza się przy tym do kontemplowania samej przyrody - książka jest pełna dygresji i co chwila zbacza na gawędziarskie tory. Z jednej strony podkreśla to erudycję Autora i jego głębokie zaangażowanie w temat, z drugiej jednak całość się przez to rozmywa i łatwo zgubić się w narracji.
Raczej do Robińskiego nie wrócę, ale była to ciekawa odskocznia od moich codziennych lektur.
Przyznaję, że nie jestem najlepszym odbiorcą tej książki. W mojej naturze bardziej leży zachwycanie się cegłami i wytworami ludzkich rąk niż cietrzewiami i nurtem rzeki. Doceniam i rozumiem jednak potrzebę zejścia z powszechnie uczęszczanego szlaku i odkrywania świata na nowo, nawet jeżeli ten świat jest dosłownie za miedzą.
Hajstry na swój sposób są czarujące - Autor w...
2023-08-11
Książka o problemie, którego trudno nie zauważyć - drzewa i zieleń przegrywają w małych i dużych miastach z elegancko porządkującym przestrzeń betonem. Jakże estetyczniej i bardziej wielkomiejsko wygląda gładziutki, szary plac, poprzetykany ewentualnie ławeczkami i krzakami w donicach. Albo samochodami, których ilość świadczy przecież o dobrobycie mieszkańców. O beton nie trzeba za bardzo dbać, nie produkuje hałasu jak ptaki, nie zacienia mieszkań, nikomu nie spadnie na głowę. Na betonie można robić koncerty, dni miasta, wiece wyborcze i inne światowe imprezy.
Beton i pochodne sprawdzają się również w skali mikro - szeroki taras, szeroki podjazd, dookoła równy trawniczek i tuje odgradzające od wścibskiego oka sąsiada. Jest rzesza ludzi, których to cieszy - "chcesz zieleni? Idź do lasu, tu jest miasto!", tak jakby miasto nie miało prawa być zielone. Trudno walczyć z takim myśleniem, zwłaszcza, kiedy argumenty o klimacie, ekologii, odprowadzaniu wody kojarzą się z komunizmem, co Autor wielokrotnie w książce punktował. Punktuje też urzędniczą krótkowzroczność sięgającą najdalej do następnej kadencji, rozpasanie deweloperów i rabunkową gospodarkę lasów. Nie ogranicza się do też do Polski - za przykłady podaje Stany z ich samochodozą, a jako pozytywne rozwiązania bardziej świadome ekologicznie miasta typu Amsterdam czy Kopenhaga.
Mimo wartościowej i uświadamiającej zawartości nie sposób nie wyczuć dobierania argumentów pod tezę i subtelnego braku obiektywizmu. Trudno w ten sposób trafić do mentalnego betonu, który od razu będzie prychał o lewactwie i ekoterrorystach. Podsumowując -przygnębiającą lektura, która powinna być w kanonie urzędniczych lektur.
Książka o problemie, którego trudno nie zauważyć - drzewa i zieleń przegrywają w małych i dużych miastach z elegancko porządkującym przestrzeń betonem. Jakże estetyczniej i bardziej wielkomiejsko wygląda gładziutki, szary plac, poprzetykany ewentualnie ławeczkami i krzakami w donicach. Albo samochodami, których ilość świadczy przecież o dobrobycie mieszkańców. O beton nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-29
Nie jest to reportaż, który miałby dzisiaj szansę na nagrodę im. Kapuścińskiego, mimo dobrego stylu i wybitnej umiejętności przekazania skondensowanej wiedzy o siedmiu republikach radzieckich na nieco ponad 100 stronach.
Zgodnie z socjalistycznym duchem epoki Autor nie kontestuje zastanego świata, rzeczywistość przyjmuje jak leci, nie zadaje trudnych pytań, nie próbuje spojrzeć poza fasadę. Dotyczy to zarówno wspaniałego komunistycznego świata, który wyciąga środkowoazjatyckie ludy ze starożytności, jak i obyczajowości opisywanej w dość powierzchowny sposób. Napisał po prostu to, co porządny towarzysz powinien przeczytać.
Niemniej jednak warto przeczytać jako świadectwo swoich czasów.
Nie jest to reportaż, który miałby dzisiaj szansę na nagrodę im. Kapuścińskiego, mimo dobrego stylu i wybitnej umiejętności przekazania skondensowanej wiedzy o siedmiu republikach radzieckich na nieco ponad 100 stronach.
Zgodnie z socjalistycznym duchem epoki Autor nie kontestuje zastanego świata, rzeczywistość przyjmuje jak leci, nie zadaje trudnych pytań, nie próbuje...
2023-07-08
Nieco nostalgicznie opowiedziane dzieje Juraty od momentu jej założenia w 1928 roku do dnia niemalże współczesnego, uzupełnione gdzieniegdzie wyrywkowymi informacjami o całym półwyspie.
Początek książki obejmujący lata przedwojenne czytałam z dużą przyjemnością, sugestywne odmalowanie ekskluzywnej rzeczywistości pozwala wyobraźni zrozumieć, że pojechać do takiej ledwo co powstałej Juraty to faktycznie było towarzyskie wydarzenie - po plaży przechadzali się czołowi politycy, spotkać można było czołowych aktorów, a w swoim domku letniskowym obrazy produkował hurtowo Wojciech Kossak. Nie mniej interesujące były też lata powojenne - wraz z PRL-em przyszedł czas na wypoczynkowy egalitaryzm, który jednak odebrał kurortowi smak elitaryzmu.
Niestety im dalej w las, tym większe miałam wrażenie, że temat jest ciągnięty na siłę, opisy co Holoubek jadał ze Szczepkowskim, co Englert pijał z Niedenthalem, jak Dziewoński spędzał czas na plaży (niekoniecznie w tej konfiguracji) mimo skąpania w zapachu sosnowego lasu nie zbudowały mi klimatu Juraty. Wszystko opowieści równie dobrze mogłyby wydarzyć się w SPATiFie, na Mazurach czy w Zakopanym. Liczne wypowiedzi bywających artystów mimowolnie przeistoczyły reportaż w artykuł w Vivie. Gdzieś tylko w tle zmienia się architektura i turystyczny target.
Lekki i sentymentalny klimat wypoczynku nad polskim morzem budują liczne zdjęcia, ale podobnie jak w przypadku treści, przyjemniej się patrzy na te bardziej historyczne.
Nieco nostalgicznie opowiedziane dzieje Juraty od momentu jej założenia w 1928 roku do dnia niemalże współczesnego, uzupełnione gdzieniegdzie wyrywkowymi informacjami o całym półwyspie.
Początek książki obejmujący lata przedwojenne czytałam z dużą przyjemnością, sugestywne odmalowanie ekskluzywnej rzeczywistości pozwala wyobraźni zrozumieć, że pojechać do takiej ledwo co...
2023-07-01
Książka jednocześnie lepsza i gorsza od "Kobiety w Watykanie". Lepsza, bo nie ma w niej aż tylu peanów o nadzwyczajnym położeniu Autorki jako obywatelki Watykanu, a gorsza, bo jednak nie serwuje tylu niszowych ciekawostek o codzienności za Spiżową Bramą. Punktem wspólnym obu pozycji jest za to bycie bezwzględną laurką.
Autorka oddaje głos pracownikom Watykanu - kierowcy, medykowi, ogrodnikowi, krawcowi, żandarmom, gwardzistom, operatorowi windy i innym. Wszyscy panowie podkreślają jakim przywilejem, o ile nie misją, była dla nich praca w Watykanie. Szczególnie ciepło zaś wspominają głęboki głos i charyzmę Jana Pawła II. Ba, wręcz rozpamiętują i celebrują każdą wypowiedzianą w ich kierunku kurtuazyjną uwagę papieża Polaka. W efekcie całość książki utrzymana jest w nieco hagiograficznym i rozanielonym tonie. Nie ma tu co szukać cienia zdrowego obiektywizmu, nie wspominając nawet o jakichś drobnych, kontrolowanych sensacjach, by chociaż trochę przełamać ten idealny mikroświat.
Podobnie jak w przypadku "Kobiety..." nie nazwałabym tej książki reportażem, to raczej naiwne i, z całym szacunkiem i sympatią dla bohaterów i ich doświadczeń do których mają pełne prawo, nudne wspomnienia typowe dla religijnych wydawnictw.
Książka jednocześnie lepsza i gorsza od "Kobiety w Watykanie". Lepsza, bo nie ma w niej aż tylu peanów o nadzwyczajnym położeniu Autorki jako obywatelki Watykanu, a gorsza, bo jednak nie serwuje tylu niszowych ciekawostek o codzienności za Spiżową Bramą. Punktem wspólnym obu pozycji jest za to bycie bezwzględną laurką.
Autorka oddaje głos pracownikom Watykanu - kierowcy,...
Zbiór reportaży o sytuacji kobiet w krajach poradzieckich. Cieszę się, że Autorka nie skupia się tylko na Rosji, Ukrainie, czy Kaukazie, bo są też -stany Azji Centralnej, ale w dość symbolicznych ilościach.
Treść w zasadzie sprowadza się do idei "rozsądnego konserwatyzmu", czyli wojen, przemocy wobec kobiet i wszelkich form dyskryminacji. Jeśli czytaliście jakąkolwiek książkę o tych krajach, która nie była pisana przez mężczyzn piejących o honorze i gościnności tamtych nacji, to nie znajdziecie tu nic nowego. Niemniej jednak temat zawsze wart jest podniesienia, dlatego 8/10.
Zbiór reportaży o sytuacji kobiet w krajach poradzieckich. Cieszę się, że Autorka nie skupia się tylko na Rosji, Ukrainie, czy Kaukazie, bo są też -stany Azji Centralnej, ale w dość symbolicznych ilościach.
więcej Pokaż mimo toTreść w zasadzie sprowadza się do idei "rozsądnego konserwatyzmu", czyli wojen, przemocy wobec kobiet i wszelkich form dyskryminacji. Jeśli czytaliście jakąkolwiek...