-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać312
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2024-03-09
2024-03-11
"Święta Ziemia" to mozaika złożona z głosów mieszkańców Izraela - swoje historie przędą Żydzi, Palestyńczycy, Beduini, Samarytanie, ortodoksi, chrześcijanie, bahaici, sabrzy, imigranci, mieszkańcy Gazy, Jerozolimy, Tel Awiwu, Hajfy, Narazetu, kibuców... Uwierzcie, bohaterów ta książka ma wielu. Każdy głos jest ważny, każdy dostaje swoją przestrzeń, a Autor stara się nie faworyzować żadnej ze stron i ocenę zostawia czytelnikowi. To dobra postawa, bo w tamtym rejonie nic nie jest czarnobiałe.
Gdybym przeczytała fragmenty tej książki w formie reportażu w gazecie to byłabym zachwycona. Dłuższa forma jednak "Świętej Ziemi" nie służy - wciąż jest ciekawie, ale mam wrażenie, że Autor prowadzi mnie donikąd. Brakuje mi jakiegoś podsumowania i gdzieniegdzie pogłębienia historii. Niemniej jednak to solidna cegiełka do poznania trudnych realiów izraelskiego życia.
"Święta Ziemia" to mozaika złożona z głosów mieszkańców Izraela - swoje historie przędą Żydzi, Palestyńczycy, Beduini, Samarytanie, ortodoksi, chrześcijanie, bahaici, sabrzy, imigranci, mieszkańcy Gazy, Jerozolimy, Tel Awiwu, Hajfy, Narazetu, kibuców... Uwierzcie, bohaterów ta książka ma wielu. Każdy głos jest ważny, każdy dostaje swoją przestrzeń, a Autor stara się nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-24
Wydawać by się mogło, że po zdecydowanych reformach Atatürka Turcja będzie powoli, ale konsekwentnie dążyć ku Europie. Odcięcie grubą kreską spuścizny Imperium Osmańskiego i narzucenie obywatelom zachodniej obyczajowości w formie nakazów i zakazów przyjęło się w miastach, ale nie na stanowiących większość ludności wsiach, gdzie ludzie żyli i dalej żyją życiem swoich przodków. Teraz, po blisko 100 latach świeckie marzenia Ojca Turków, mimo, że wciąż darzonego przez swoje dzieci bezwzględnym szacunkiem, spełniają się dość umiarkowanie, żeby nie powiedzieć, że niedługo niewiele z nich zostanie. Polityka będącego u władzy już od prawie 20 lat Erdoğana konsekwentnie buduje autorytaryzm i przerzuca akcenty na islam, nacjonalizm i powrót do osmańskiej świetności. I między innymi o tym właśnie odwracaniu się od Zachodu jest ten zgrabnie napisany reportaż.
Nie da się nie zauważyć, że sympatia Autorki ciąży w kierunku wszystkich grup stojących w opozycji do polityki Erdoğana - Kurdów, niepokornych dziennikarzy, architektów broniących urbanistycznej spójności miasta, syryjskich uchodźców, czy socjalistów. Trudno się temu dziwić, bo w autorytarnych rządach nie ma zbyt wiele miejsca na wielogłos czy wolność słowa, w zamian jest twarda ręka i represja. Dla zachowania pluralizmu oddaje jednak też głos ludziom zadowolonym z rządów prawie-że-sułtana.
Niezależnie od wyznawanych poglądów książka warta jest przeczytania, bo uczula na sprawy, których z okien hoteli i kurortów nie da się zobaczyć.
Wydawać by się mogło, że po zdecydowanych reformach Atatürka Turcja będzie powoli, ale konsekwentnie dążyć ku Europie. Odcięcie grubą kreską spuścizny Imperium Osmańskiego i narzucenie obywatelom zachodniej obyczajowości w formie nakazów i zakazów przyjęło się w miastach, ale nie na stanowiących większość ludności wsiach, gdzie ludzie żyli i dalej żyją życiem swoich...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-06
Praca reportera wojennego od kuchni, i to dosłownie. Autorka zapoznaje nas z tymi, dzięki którym w ogóle miała możliwość przetrwać w ekstremalnych warunkach konfliktów w Iraku, Afganistanie, Palestynie czy Czeczenii czy klęski głodu w Kenii - z lokalnymi tłumaczami, ochroniarzami, przewodnikami, żołnierzami i po prostu innymi dziennikarzami. To oni, podejmując wraz z Autorką realne ryzyko, wyrastali niemalże na drugą rodzinę.
A co jest typowe dla rodziny? Wspólne celebrowanie posiłków, stąd tytułowy kebab z jagnięciną, a także barszcz, hummus, baklawa, falafel, i mniej znane pod naszą szerokością geograficzną mantu, ugali czy mansaf. Każdy z dwunastu rozdziałów kończy się kilkoma przepisami. Dostajemy zatem rzadko spotykany mariaż reportażu i książki kucharskiej. Co najważniejsze dobrze uzasadniony, bo nic tak nie zbliża i nie pozwala się otworzyć jak dzielenie się jedzeniem.
To bardzo osobista książka, skupiona nie tylko na konkretnych ludziach i ich doświadczeniach z wojnami i klęskami nawiedzającymi ich kraje, ale także na samej Autorce, która rozlicza się ze swoich relacji z owymi ludźmi i, poniekąd, ze swoją przeszłością.
Praca reportera wojennego od kuchni, i to dosłownie. Autorka zapoznaje nas z tymi, dzięki którym w ogóle miała możliwość przetrwać w ekstremalnych warunkach konfliktów w Iraku, Afganistanie, Palestynie czy Czeczenii czy klęski głodu w Kenii - z lokalnymi tłumaczami, ochroniarzami, przewodnikami, żołnierzami i po prostu innymi dziennikarzami. To oni, podejmując wraz z...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-27
Po prostu blog w wersji drukowanej. W dodatku przeciętnie napisany i mocno nierówny, początek dotyczący Stambułu i Ankary uporządkowany i rzeczywiście pomocny w planowaniu punktów podróży, ale im dalej w las tym bardziej chaotyczny i wnoszący niewiele informacji, zarówno jeśli chodzi o historię, jak i kulturę i turecką codzienność. O wschodzie Turcji w zasadzie parę lakonicznych wpisów, tyle samo miejsca poświęcono na górę Nemrut, co i na rybę w bułce w rozdziale stambulskim. Tak jakby sama autorka nie wiedziała co jest ciekawego w tym co widzi, ale coś opisać trzeba, albo po prostu wydawca gonił z terminem.
Nie jest to ani przewodnik, ani próba zagłębienia tematu, ot, wspomnienia z podróży. Może się przydać jako lektura dodatkowa, by trochę wejść w klimat.
Jak dla mnie to jednak zbędna pozycja, o której zapomnę zanim wreszcie wybiorę się do Turcji.
Po prostu blog w wersji drukowanej. W dodatku przeciętnie napisany i mocno nierówny, początek dotyczący Stambułu i Ankary uporządkowany i rzeczywiście pomocny w planowaniu punktów podróży, ale im dalej w las tym bardziej chaotyczny i wnoszący niewiele informacji, zarówno jeśli chodzi o historię, jak i kulturę i turecką codzienność. O wschodzie Turcji w zasadzie parę...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-06-11
Książka zostawiła mnie z przykrymi uczuciami bezsilności i żalu. Z wierzchu Korea jest rozwiniętym krajem, w którym kobiety mają swobodny dostęp do edukacji i pracy, mają urlopy menstruacyjne, mogą ubierać i malować się jak chcą, ale pod tą pozornie przyjazną otoczką dalej w najlepsze ma się przemoc fizyczna, psychiczna, ekonomiczna, seksizm i rasizm (to ostatnie w przypadku żon z Filipin). Wszystko oczywiście przy społecznym, a nawet prawnym przyzwoleniu - pijany gwałciciel może liczyć na łagodniejszy wyrok, bo wszak podczas popełniania zbrodni nie był sobą. Takie kwiatki.
Od strony literackiej bardzo dobra, lekko "fabularyzowana", co w tym przypadku uznaję za zaletę. Polecam.
Książka zostawiła mnie z przykrymi uczuciami bezsilności i żalu. Z wierzchu Korea jest rozwiniętym krajem, w którym kobiety mają swobodny dostęp do edukacji i pracy, mają urlopy menstruacyjne, mogą ubierać i malować się jak chcą, ale pod tą pozornie przyjazną otoczką dalej w najlepsze ma się przemoc fizyczna, psychiczna, ekonomiczna, seksizm i rasizm (to ostatnie w...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-17
Okładka przedstawiająca konserwatywnie ubraną Turczynkę na tle pacyfy i tęczy trafnie oddaje zarówno treść książki, jak i samą naturę Turcji - kraju zawieszonego pomiędzy Wschodem i Zachodem (choć z akcentami przesuwającymi się niepokojąco w kierunku "Wschodu"). Książka skupia się na najbardziej "europejskim" chyba mieście Turcji - położonym na zachodnim wybrzeżu Izmirze. Jednym z najstarszych miast basenu Morza Śródziemnego, ogromnym (ponad 4 miliony dusz) i otwartym na różnorodność. A jeśli historia miasta sięga 3 tysiąclecia p.n.e. to jest o czym pisać.
Książka bardziej niż reportaż przypomina mi rozbudowane felietony o bardzo zróżnicowanej treści. Nie ma opcji, żeby nie było kilku rozdziałów o Atatürku i o polityce Erdogana, ale są też mniej oczywiste tematy - wróżbiarstwo, izmirskie sex shopy, syryjscy uchodźcy, trochę greckiej historii czy najstarszy zakład fotograficzny. Tematy bardzo ciekawe, ale w formie podanej przez Autorkę, dla mnie, w większości, niestety niezapamiętywalne.
Okładka przedstawiająca konserwatywnie ubraną Turczynkę na tle pacyfy i tęczy trafnie oddaje zarówno treść książki, jak i samą naturę Turcji - kraju zawieszonego pomiędzy Wschodem i Zachodem (choć z akcentami przesuwającymi się niepokojąco w kierunku "Wschodu"). Książka skupia się na najbardziej "europejskim" chyba mieście Turcji - położonym na zachodnim wybrzeżu Izmirze....
więcej mniej Pokaż mimo to
Lubię czasem kupić książkę ze względu na okładkę i potem żałować, albo i nie. I to jest ten przypadek, kiedy nie żałuję, mimo, że turecka kuchnia z jagnięciną i supersłodkimi deserami to zupełnie nie moja bajka.
Radośnie i bez żalu pominęłam zatem przepisy, a skupiłam się za to na życiowych opisach stambulskich miejsc by popodróżować sobie w głowie po mieście, w którym nigdy nie byłam, ale które nagle mi ciekawie zapachniało.
Czy jest to najlepsza książka o Stambule i tureckiej kuchni? Tego nie wiem, ale na pewno jest bardzo autentyczna i jest efektem własnych doświadczeń, a nie robionych pod publiczkę spragnioną pocztówkowej egzotyki. To jest wyczuwalne i to jest bardzo na plus.
No i kolejny raz łapię się na tym, że trochę zazdroszczę ludziom, którzy są tak otwarci kulinarnie, a nie, że tylko kurczak i kurczak...
Lubię czasem kupić książkę ze względu na okładkę i potem żałować, albo i nie. I to jest ten przypadek, kiedy nie żałuję, mimo, że turecka kuchnia z jagnięciną i supersłodkimi deserami to zupełnie nie moja bajka.
Radośnie i bez żalu pominęłam zatem przepisy, a skupiłam się za to na życiowych opisach stambulskich miejsc by popodróżować sobie w głowie po mieście, w którym...
2020-12-28
Pragmatyczny tytuł mówi w zasadzie wszystko. Zbiór opowieści o miłosnym życiu Omańczyków, który z europejskiego punktu widzenia niewiele ma wspólnego z miłością. Nie ma w niej przesady i dramatyzowania na siłę, ale nie ma też udawania, że wszyscy są zadowoleni i spełnieni. Nie jest to może lektura odkrywcza, ale sprawnie napisana.
Pragmatyczny tytuł mówi w zasadzie wszystko. Zbiór opowieści o miłosnym życiu Omańczyków, który z europejskiego punktu widzenia niewiele ma wspólnego z miłością. Nie ma w niej przesady i dramatyzowania na siłę, ale nie ma też udawania, że wszyscy są zadowoleni i spełnieni. Nie jest to może lektura odkrywcza, ale sprawnie napisana.
Pokaż mimo to2020-12-28
Książka niełatwa do oceny. Z jednej strony niezwykle życiowa, z bardzo sugestywnie odmalowaną codziennością kobiety w niezbyt przyjaznym dla niej kraju i prostująca niektóre stereotypy. Z drugiej - chaotyczna, skupiająca się w zasadzie głównie na wątkach rodzinnych i religijnych, a i to dość powierzchownie. Poznamy więc życie codzienne Pakistańczyków, ale już o szerszym kontekście społeczno-kulturowym można zapomnieć. Jak na książkę napisaną przez wykształconego etnografa spodziewałam się czegoś więcej.
Nie odnajdzie się też w tej książce kobieta, która sama chce sterować swoim życiem - niewiele chyba kobiet z szeroko pojętego zachodu odnalazłoby się na miejscu autorki i nie skończyło z depresją. Życie praktycznie w zamknięciu, z niebezpieczeństwem czającym się na każdym zakręcie, wiecznie jako obcy, wiecznie pod obserwacją nie brzmi jak marzenie, nawet jeśli stoi za nim wielka miłość z internetu.
Książka niełatwa do oceny. Z jednej strony niezwykle życiowa, z bardzo sugestywnie odmalowaną codziennością kobiety w niezbyt przyjaznym dla niej kraju i prostująca niektóre stereotypy. Z drugiej - chaotyczna, skupiająca się w zasadzie głównie na wątkach rodzinnych i religijnych, a i to dość powierzchownie. Poznamy więc życie codzienne Pakistańczyków, ale już o szerszym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Færøvik w zasadzie mógł sobie odpuścić podróż i wszystko to napisać nie wstając od własnego biurka. Książka jest zestawieniem faktów z historii, polityki, architektury i sztuki. Niewiele w niej natomiast życia - długie akademickie akapity przerywane są pojedynczymi wymianami zdań z przypadkowo poznanymi autochtonami. I te szczerze mówiąc nie tylko nic nie wnoszą, ale nawet nie budują klimatu. Książka mimo wszystko przyda się tym, którzy chcieliby choć trochę poznać kraje, które zazwyczaj nie są popularnymi celami turystycznymi.
Plus za bibliografię godną doktoratu i próbę wskrzeszenia mitu Orient Expressu.
Færøvik w zasadzie mógł sobie odpuścić podróż i wszystko to napisać nie wstając od własnego biurka. Książka jest zestawieniem faktów z historii, polityki, architektury i sztuki. Niewiele w niej natomiast życia - długie akademickie akapity przerywane są pojedynczymi wymianami zdań z przypadkowo poznanymi autochtonami. I te szczerze mówiąc nie tylko nic nie wnoszą, ale nawet...
więcej mniej Pokaż mimo to
Do każdej książki o Turcji podchodzę z pewną nieśmiałością - moje wyobrażenia o tym kraju zostały silnie ukształtowane przez rodzinę, która pod koniec lat 70-tych spędziła tam trochę czasu pracując, zwiedzając i żyjąc między autochtonami. Mówiąc wprost, zawsze obawiam się, że obraz Turcji wyłaniający się z reportaży będzie skrajnie inny.
W przypadku "Zabójcy z miasta moreli" mogłam odetchnąć z ulgą, obraz jest mniej więcej taki, jak z opowieści dziadków, a to z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej... wychodzi na to, że od tamtego czasu Turcja zbytnio się nie zmieniła (a może nawet i wychodzi na mniej swobodną, wszak moja babcia wraz z dwiema nastoletnimi córkami poruszała się po mniejszych miejscowościach bez obstawy i bez problemów). Wciąż trwa bezwarunkowa miłość do Atatürka (który przecież rugował islam jak tylko mógł), maczopodejście Turków do kobiet, rozdarcie pomiędzy chustą a rozpuszczonymi włosami...
Witold Szabłowski bardzo zgrabnie przedstawia te wątki oddając głos samym Turkom, tym "tradycjonalistycznym" i tym proeuropejskim (choć taki podział to też duże uproszczenie). Pozostaje przy tym obiektywny i nieoceniający, zostawiając wyciągnięcie wniosków czytelnikowi. Jest i to, co szczególnie cenię w reportażystach - nie epatuje grozą, nie kreuje beznadziejnego, burzowego świata, w którym nie ma szans na przysłowiowe wychodzące słońce.
Do każdej książki o Turcji podchodzę z pewną nieśmiałością - moje wyobrażenia o tym kraju zostały silnie ukształtowane przez rodzinę, która pod koniec lat 70-tych spędziła tam trochę czasu pracując, zwiedzając i żyjąc między autochtonami. Mówiąc wprost, zawsze obawiam się, że obraz Turcji wyłaniający się z reportaży będzie skrajnie inny.
W przypadku "Zabójcy z miasta...
Rozczaruje się "Kwiatami w pudełku" każdy spodziewający się tchnących egzotyką opowieści o gejszach, mistyce wschodu, czy wielkomiejskim życiu w Tokio. Z reportażu wyłania się przykry obraz kraju pełnego hipokryzji, którego mieszkańcy nie potrafią odnaleźć się pomiędzy konserwatywną tradycją a nowoczesnością i połączyć ich w uzupełniającą się całość. To świat konwenansów, wypierania, zachowawczości, pełen podskórnego strachu przed zmianami. Mentalność i spojrzenie na świat, którego człowiek zachodu tak naprawdę nigdy do końca nie zrozumie. Reportaż jest poświęcony społecznym problemom kobiet, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że i mężczyźni nie są szczęśliwi próbując sprostać wymaganiom i narzuconym wartościom.
Autorka skupia się na traumach, nie ma w jej reportażach kobiety spełnionej, która nie musiała czegoś poświęcić i która nie ma trudnego bagażu doświadczeń. To nieustanne podkreślanie przegrania i beznadziei trochę mnie zdystansowało od lektury - świat Japonii jest dla nas tak daleki i trudny do zweryfikowania, że przedstawianie go jako piekła na ziemi jest chyba mimo wszystko trochę nie fair.
Rozczaruje się "Kwiatami w pudełku" każdy spodziewający się tchnących egzotyką opowieści o gejszach, mistyce wschodu, czy wielkomiejskim życiu w Tokio. Z reportażu wyłania się przykry obraz kraju pełnego hipokryzji, którego mieszkańcy nie potrafią odnaleźć się pomiędzy konserwatywną tradycją a nowoczesnością i połączyć ich w uzupełniającą się całość. To świat konwenansów,...
więcej mniej Pokaż mimo toNiespieszna lektura wymagająca niespiesznego czytania. Zawiedzie się czytelnik liczący na gwałtowne uczucia i mocne akcenty, otrzyma za to jedna morze subtelności, konwenansów i niuansów, z którymi tak kojarzy nam się Japonia. Czegoś jednak przez tę subtelność w "Malarzu..." zabrakło, choć jednej iskierki, która uczyniłaby książkę bardziej zapamiętywalną.
Niespieszna lektura wymagająca niespiesznego czytania. Zawiedzie się czytelnik liczący na gwałtowne uczucia i mocne akcenty, otrzyma za to jedna morze subtelności, konwenansów i niuansów, z którymi tak kojarzy nam się Japonia. Czegoś jednak przez tę subtelność w "Malarzu..." zabrakło, choć jednej iskierki, która uczyniłaby książkę bardziej zapamiętywalną.
Pokaż mimo toPrzyzwoita pozycja skrótowo przedstawiająca dzieje japońskiej stolicy. Biorąc pod uwagę fakt, że historia Edo/Tokio sięga XII wieku, przeciętny japonofil nie dowie się z tych niecałych 300 stron zapewne niczego odkrywczego. Książka za to pomoże uporządkować fakty i całkiem nieźle nadaje się na początek przygody z poznawaniem Japonii.
Przyzwoita pozycja skrótowo przedstawiająca dzieje japońskiej stolicy. Biorąc pod uwagę fakt, że historia Edo/Tokio sięga XII wieku, przeciętny japonofil nie dowie się z tych niecałych 300 stron zapewne niczego odkrywczego. Książka za to pomoże uporządkować fakty i całkiem nieźle nadaje się na początek przygody z poznawaniem Japonii.
Pokaż mimo to
Nie jest to najlepiej napisany reportaż jaki czytałam. Autor we wstępie obrusza się na sugestie redakcji, by uprościć przekaz i twierdzi, że to traktowanie ludzi jak idiotów, a później mimo woli udowadnia, że problem leży w tym, że chyba po prostu nie umie napisać przystępnego i klarownego tekstu.
W pogoni za przedstawieniem problemu kurdyjskiego nie selekcjonuje faktów i nie wydziela wątków - wrzuca w tekst tyle informacji, ile się da. Efekt? Chaos i strumień świadomości. W dodatku nieobiektywny, bo Kurdowie w tym przekazie rysują się niczym naród wybrany, pełen odwagi, pokoju i tolerancji. Myślę, że odpuszczenie paru tematów i w zamian rozwinięcie paru innych, kierując się chociażby geografią (nie wiem, skupienie się na Rożawie albo Baszurze), paradoksalnie pomogłoby czytelnikom lepiej zrozumieć problem i spróbować się z nim identyfikować. Wszak reportaż nie musi być podręcznikiem z kompletem informacji.
Niemniej jednak przeczytać warto, bo pozycji o Kurdach jest jak na lekarstwo.
Nie jest to najlepiej napisany reportaż jaki czytałam. Autor we wstępie obrusza się na sugestie redakcji, by uprościć przekaz i twierdzi, że to traktowanie ludzi jak idiotów, a później mimo woli udowadnia, że problem leży w tym, że chyba po prostu nie umie napisać przystępnego i klarownego tekstu.
więcej Pokaż mimo toW pogoni za przedstawieniem problemu kurdyjskiego nie selekcjonuje faktów i...