Niemiecki estetyk, pisarz, krytyk i teoretyk literacki epoki oświecenia, reformator dramatu niemieckiego i jeden z najważniejszych autorów dramatycznych tamtego okresu.
Wychowany w duchu pobożności i posłuszeństwa Bogu oraz Kościołowi luterańskiemu przez swojego ojca pastora Johanna Gottfrieda Lessinga (1693–1770) od małego wykazywał tendencje do wolnomyślicielstwa i emancypowania się zarówno spod surowej władzy rodzicielskiej, jak i ograniczających jego wolnościowe dążenia okowów religijnych nakazów. Jako młody chłopiec uczęszczał do szkoły książęcej, gimnazjum St. Afra w Miśni, gdzie został dostrzeżony przez pedagogów jako bystry uczeń i chłonny umysł, z zapałem studiujący dzieła m.in. Terencjusza i Plauta, które czytał w oryginale. Szkoła ta, mimo iż cechował ją codzienny religijny dryl, pozwoliła młodemu Lessingowi na otwarcie się na tendencje oświeceniowe.
Jego główne dzieła to: "Miss Sara Sampson", "Minna von Barnhelm", "Emilia Galotti" i "Nathan der Weise" (Natan mędrzec).
Choć sam nie był pochodzenia żydowskiego, był wielkim miłośnikiem Żydów, jako "najmądrzejszego i najbardziej tolerancyjnego z narodów", czemu dał wyraz w dramacie: "Nathan der Weise". Jego bliskim przyjacielem był żydowsko-niemiecki filozof Moses Mendelssohn.
Lessing stworzył tu coś wspaniałego. Coś co uszlachetnia, coś co jest w stanie głęboko przejąć. I choć nie mówi ten utwór o głębokim wspólnym źródle religii, wspaniale pokazuje absurd do jakiego mogą doprowadzić dogmatyczne poróżnienia nie nazywając tego absurdem.
Czyni coś cenniejszego - pokazuje "drzewa o różnej korze" w jednym lesie:-)
Podejmując wyzwanie LC lipiec 2023 nie wiedziałam na co się porywam. Czytałam z fascynacją, tematyka mi obca, ale zaangażowanie i emocjonująca dysputa o tym co autor wiedział/nie wiedział tworząc dzieło, co miały znaczyć otwarte usta, wygięcie w prawo/lewo, uniesiona stopa, obnażony tors, czy interpretator dzieła ma rację, czy się myli, co jest w stanie przekazać tworzywo (kamień, słowo),a czego nie może i co wtedy twórca może zrobić by oddać myśl. Mnóstwo szczegółów, detali, porównań, polemik, nad każdym słowem, bądź pociągnięciem dłuta, wow, wow, wow. Siedzenie miesiąc i kontemplowanie jednego dzieła w muzeum, to nic w porównaniu z tą wszechstronną analizą jednej rzeźby/utworu, życia nie starczy przy tej szczegółowości roztrząsania dzieła i wszystkiego co na jego temat napisano.