rozwińzwiń

Tarnowskie Góry niesamowite

Średnia ocen

8,1 8,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Scary100challenge2 Dagmara Adwentowska, Radosław Marcin Bartz, Aleksandra Bednarska, Sylwia Błach, Patryk Bogusz, Tomasz Czarny, Maks Dieter, Alicja Gajda, Artur Grzelak, Paweł Jakubowski, Dawid Kądziela, Maciej Klimek, Jarosław Klonowski, Aleksandra Knap, Emilia Kolosa, Alicja M. Kubiak, Agnieszka Kwiatkowska, Kazimierz Kyrcz jr, Małgorzata Lewandowska, Jakub Luberda, Marcin Bartosz Łukasiewicz, Dominika Maniecka, Paweł Mateja, Wiktor Matyszkiewicz, Anna Musiałowicz, Jacek Pelczar, Rafał Pietrzyk, Joanna Pypłacz, Adam Raglan, D.A. Recki, Magdalena Anna Sakowska, Małgorzata Sanchez, Krzysztof Szabla, Maciej Szymczak, Dominika Vicente, Mariusz Wojteczek, Flora Woźnica, Klaudia Zacharska
Ocena 8,3
Scary100challe... Dagmara Adwentowska...
Okładka książki Dziwne opowieści. Antologia weird fiction Dagmara Adwentowska, Brian Evenson, Bartłomiej Fitas, Zbigniew Golemienko, Wojciech Gunia, Dawid Kain, Łukasz Krukowski, Thomas Ligotti, Marcin Majchrzak, Paweł Mateja, Paweł Matuszek, Jon Padgett, Magdalena Świerczek-Gryboś, Anna Maria Wybraniec
Ocena 6,7
Dziwne opowieś... Dagmara Adwentowska...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,1 / 10
18 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
64
62

Na półkach:

Niesamowity jest to zbiór i niesamowite osobistości zapisały strony tej książki. Bardzo lubię wszelkiego rodzaju antologie zarówno te jednego autora, jak i takie jak ta, w której swój udział ma większe grono pisarzy.

Oślizgłe macki mroku wciągnęły mnie w posępny świat Tarnowskich Gór, a zawarta tu groza przygniotła swym dusznym klimatem. Ponure kamienice z zatęchłymi murami i mroczne zaułki miasta skrywające sekrety oplotły mnie towarzyszącą im, gęstą od dziwności i niedopowiedzeń atmosferą. Wdarła się ona w moje wnętrze, by dobrać się do zagrzebanych tam głęboko lęków..

Cichutko tu o tej książce. Moje czarne serduszko bardzo nad tym ubolewa, bo rzecz jest to naprawdę godna uwagi. Myślę, że każdy miłośnik horroru, weird fiction i grozy ogólnie znajdzie tu coś dla siebie. A jest w czym wybierać. Autorzy zaserwowali tu niesamowitą ucztę słów. Czytajcie. Chłońcie. Smakujcie. Taplajcie się w gęstym mroku, który skrywa coś więcej niż po prostu grozę..

Niesamowity jest to zbiór i niesamowite osobistości zapisały strony tej książki. Bardzo lubię wszelkiego rodzaju antologie zarówno te jednego autora, jak i takie jak ta, w której swój udział ma większe grono pisarzy.

Oślizgłe macki mroku wciągnęły mnie w posępny świat Tarnowskich Gór, a zawarta tu groza przygniotła swym dusznym klimatem. Ponure kamienice z zatęchłymi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
29
5

Na półkach:

Miasteczko-opowieść

Wydawnictwo Almaz z Tarnowskich Gór od kilku lat wydaje publikacje i zbiory opowiadań poświęcone temu miastu, angażując w to autorów z różnych stron Polski. Brano je na warsztat od strony historycznej, powstały książki spod znaku literatury dziecięcej i młodzieżowej, wydano Tarnowskie Góry Kryminalne, Romantyczne i trzy tomy Tarnowskich Gór Fantastycznych, łączących gatunki między innymi science fiction, cyberpunk i urban fantasy. Następnie przyszedł czas na Tarnowskie Góry Niesamowite. Tym jednym słowem, sprytnie oddzielono je od wcześniejszych zbiorów poświęconych szeroko rozumianej fantastyce. Stoi bowiem za nim twarde weird fiction. Jest to jedyna znana mi antologia, poświęcona konkretnemu miastu i utrzymana konsekwentnie w tym gatunku.


Anna Musiałowicz „Nie zostawisz mnie”

Domyślam się, że wybór tego opowiadania na otwierającego antologię jest nieprzypadkowy; poruszamy się tu bowiem samochodem. Mijając tabliczkę z nazwą miasta, symbolicznie wjeżdżamy do Tarnowskich Gór. Po przekroczeniu tej granicy, zaczyna się trwająca do końca książki gra niesamowitości. Narratorka balansuje tu na krawędzi jawy i snu, nękana pewnym traumatycznym wspomnieniem. Dlaczego się ono pojawia? Oto tajemnica związana z tą okolicą. Reminiscencje mieszają się z teraźniejszością, stawiając pod znakiem zapytania to, co realne, a co nie. Granice administracyjne pełnią miasta tu funkcję soczewki, w której skupią się dalsze historie zawarte w książce. Opowiadanie Musiałowicz jest krótkie, ale stanowi dobry akcent na rozpoczęcie zbioru.


Anna Maria Wybraniec „Rybon”

Anna Wybraniec jest jedną z najbardziej oryginalnych, a zarazem najtrudniejszych w odbiorze autorek weirdu w Polsce. Jej cechą charakterystyczną jest wsobność, polegająca na mówieniu równocześnie na zewnątrz i do siebie. Towarzyszą temu spontaniczne gry słowne i ogromne pokłady zaszyfrowanej tkanki emocjonalnej. Te trzy elementy, łącząc się w całość, płyną gładko na kartach jej opowiadań, tworząc niepowtarzalny, choć trudny styl. Zrozumienie jej zawsze nastręczało mi sporo problemu. Nie inaczej jest tu. Tytułowy Rybon to hostess, pracujący jako żywa atrakcja turystyczna w przebraniu pstrąga (nawiązanie do Sztolni Czarnego Pstrąga),na wzór zakopiańskiego misia. Tarnowskie Góry przedstawione są bez złudzeń, z całą biedą i brudem, maskowanymi przez biznes turystyczny. Krzyżują się dwa światy; realny i sztucznie generowany przez komercyjną turystykę, której absurd opisany jest niezwykle trafnie i bezlitośnie. Główna interpretacja, jaka mi przychodzi do głowy, to krytyka samorządowej polityki i zachłannego lokalnego biznesu. A sam Rybon pozostaje dla mnie zagadką. W prozie Wybraniec jest coś unikalnego, ale nie potrafię tego do końca nazwać, ani zrozumieć.


Agnieszka Biskup, Dagmara Adwentowska „Po nas nic”

Miasto emanuje polem magnetycznym czarnej chujowizny – to zdanie, wyrwane z monologu narratora, najlepiej puentuje opowiadanie duetu Biskup/Adwentowska. Choć jakby odjąć od niego czarną chujowiznę, a zostawić pole magnetyczne i dołożyć odpowiednie epitety, pasowałoby do każdego z opowiadań. Skupmy się jednak na czarnej chujowiźnie. W Tarnowskich Górach dochodzi do niepokojącej liczby zaginięć. Były policjant podejmuje prywatne śledztwo w sprawie zaginięcia siostry znajomej. Zaginięciom towarzyszą coraz częstsze przypadki zapadania się ziemi, które niszczą budynki i nieustanna ulewa, przeradzająca się w powódź. Miasto pogrąża się w chaosie. Całe opowiadanie przenika dogłębna beznadzieja. Jest mokro, ciemno, błotniście i wszystko zmierza ku upadkowi. Jeśli chodzi o styl, to da się tu zauważyć wyraźny przeskok między wrażliwym i mocno introwertycznym głosem Wybraniec, a zblazowanym, niezbyt lotnym narratorem stworzonym przez duet Biskup/Adwentowska. Widzę tu sprzeczność; z jednej strony ma być poważnie, a z drugiej niepohamowana ironia, płynąca od narratora, obraca całą katastrofę w żart. Nadmiar ironii to niestety częsta przypadłość, którą widzę też u innych autorów. Nie znam pozostałych przykładów twórczości pani Biskup ani pani Adwentowskiej, jednak ten raczej do mnie nie trafia.


Sylwester Gdela „Argyropoeia”

Po burzy wychodzi słońce. Opowiadanie o drastycznej zmianie w życiu, spowodowanej spotkaniem z nieziemską istotą. Najjaśniejszy punkt antologii i dowód na to, że WF nie musi być zawsze straszne i przytłaczające. Argyropoeia oznacza w alchemii transformację w srebro. Jest to nawiązanie do roli, jaką w historii Tarnowskich Gór pełniło wydobywanie srebronośnych rud. Potencjał ten zostaje użyty do przemiany wewnętrznej bohatera. Mamy tu srebro, które uzdrawia i przynosi wyzwolenie.


Izabela Grabda „Wszystko, czego nie zabrała”

Przejmujący i drastyczny opis dysfunkcyjnego dzieciństwa u boku matki alkoholiczki. Po jasnej, dającej nadzieję „Argyropoei” wracamy znów do brutalnej rzeczywistości. Jest to jedno z opowiadań WF, stawiających za główny temat powrót. Powroty te nigdy nie są miłe. Zawsze oznaczają konieczność zmierzenia się z jakąś traumą. Tak, jak w poprzednim opowiadaniu, spotykamy tu postać wyciągającą pomocną dłoń, ale o ile ta pierwsza jest przykładem magicznego, nieskrępowanego optymizmu, tak druga ma za zadanie skonfrontować bohaterkę z nią samą. Nie daje nic za darmo, pozwala tylko zaciągnąć kredyt i wziąć odpowiedzialność za swoje przeznaczenie, będące cieniem przeszłości. Podoba mi się optymizm zawarty w „Argyropoei”, ale pesymistyczny zastrzyk, następujący po niej, jest bardziej ożywczy. Lubię takie opowiadania. Minimalistyczne, szczere, nie bojące się tematów tabu. Brawo dla autorki za odwagę i dojrzałość.


Szymon Majcherowicz „Hosanna”

Mój faworyt z całego zbioru. Znów mam wrażenie nieprzypadkowej kolejności. Od opowiadania Izabeli Grabdy, skoncentrowanego na traumie, przechodzimy do autora, który jest w tym temacie specjalistą. Jego styl, jego przesłanie, jego „smak” opowiadań są zawsze ostre jak brzytwa. Zawsze w swoich opowiadaniach Majecherowicz dociera do najgłębszych lęków i słabości swoich postaci, bezlitośnie odziera ich ze wszelkich mechanizmów obronnych i zabezpieczeń. Tym razem pastwi się nad nieśmiałym, szarym obywatelem z Tarnowskich Gór, którego los wystawia na próbę, żeby sprawdzić jego charakter. Bezlitosna, bezwzględna historia, która wprawiła mnie w osłupienie. Z postaciami Majcherowicza łatwo mi się utożsamić, są mi bliskie. Sam autor też wie, jak pisać, żeby wywołać szok. Ze wszystkich autorów WF ma, według mnie, najlepszy zmysł obserwatora rzeczywistości, co przekłada się na niezwykle wiarygodne przedstawianie ludzi, bez cienia sztuczności czy przesady. „Hosanna” jest opowieścią o człowieku przypartym brutalnie do ściany, której istnienia nigdy nie podejrzewał. Co z nim zrobi to zderzenie, niech czytelnik sam odkryje.


Łukasz Krukowski „Dzień dobry”

Łukasza Krukowskiego cenię za szybkie tempo narracji i genialne wyczucie absurdu, które daje niezwykle pokręcone, a nieraz wręcz zabawne sytuacje. Tym razem lawina absurdu następuje po tym, jak czternastoletni chłopak, kierowany ambicją, postanawia opuścić strefę komfortu i powiedzieć nieznajomym ludziom na przystanku zwykłe „dzień dobry”. Te dwa, niefortunne słowa przesądzają o wszystkim. Ile to razy można usłyszeć o kimś milkliwym, że jest „dziki”. No to mamy tu prawdziwą dzicz, nad którą mógłby objąć patronat tarnogórski Zakład Zieleni Miejskiej. W gąszczu krukowskich zagadek i absurdów daleko mi do złożenia całościowej interpretacji, choć nasuwa się między innymi pytanie o rolę środowiska naturalnego w mieście i jego znaczenie dla pokoleń mieszkańców.


Łukasz Kucharczyk „Chłopiec zwany Żukiem”

Opowiadanie podejmujące temat życia pozagrobowego i odpowiedzialności żywych za nie. Obok „Argyropoei” najspokojniejszy punkt antologii. Śmierć jest tu pociągająca i otacza ją aura spokoju. Pociągające wizyty na cmentarzu… czy skądś to znamy? Jako pierwsze skojarzenie przychodzi do mnie „Grobowiec” Lovecrafta.


Marcin Majchrzak „Maszynka”

In your dreams show no mercy… - śpiewał Wayne Coyne z Flaming Lips, co kojarzy mi się nieco z opowiadaniem Marcina Majchrzaka. Jednak nie o śnie tu mowa. Bohater, typowo majchrzakowski, czyli pełen goryczy i nienawiści do siebie oraz świata, dostaje możliwość by okazać brak litości w inny, dużo skuteczniejszy sposób. Smutek i pogardę do siebie zamienić w siłę twórczą, puszczając wewnętrzny hamulec autocenzury, który blokuje wolność myśli i kreowania swojego życia. Zejście z tego hamulca ma zaskakująco daleko idące skutki. Na uwagę zasługuje tu zabawna satyra na jedną ze znanych postaci polskiego showbiznesu. Pewnie rwałby ów osobnik włosy z głosy, czytając to, gdyby je miał.


Mariusz Wojteczek „Grzybnia”

Nazwisko Wojteczek znane mi było wcześniej, ale nie czytałem żadnego jego utworu. Po przeczytaniu „Grzybni” jestem pewien, że sięgnę po więcej jego opowiadań, ponieważ jako jedno z kilku zauroczyło mnie najmocniej. Przede wszystkim, na uwagę zasługuje przepiękny, dojrzały język. Mamy tu bardzo plastyczne i gęste opisy, z których bije rzetelność i powaga. Opisywana rzeczywistość jest tak namacalna, że można w nią głęboko wniknąć, doświadczając wszystkimi zmysłami. Na początku opowiadania widzimy dedykację poświęconą Lovecraftowi, co ma swoje uzasadnienie, lecz kiedy patrzę na szorstkie, bezwzględne opisy surowej rzeczywistości, w której dominuje starość, choroba, kurz, zimno i wzajemna nieufność ludzi, przywodzi mi to skojarzenie z prozą Thomasa Bernharda. Narracja odbywa się w formie wspomnienia. Narrator zna odpowiedzi na pytania, na które nie zna odpowiedzi czytelnik. Autor bardzo umiejętnie odkrywa tutaj karty. Akcja toczy się płynnie i naturalnie, bez pompy, bez sztuczności. Pisze to szczery człowiek, nie posługujący się kiepskim sarkazmem, za co ma u mnie ogromny plus. Po „Hossannie” Majcherowicza, „Grzybnia” jest drugim opowiadaniem z antologii, które najmocniej trzyma w napięciu, przy okazji oplatając czytelnika, jak nici pleśni z tytułowej grzybni. Osoby z wrażliwą skórą, mogą to szczególnie dotkliwie odczuć.


Paweł Mateja „Jaśniej”

To, że Tarnowskie Góry Romantyczne nie przyjęłyby tego opowiadania ze względu jego przynależność gatunkową do WF, to oczywiste. Ja natomiast uważam, że dodatkowym powodem jest to, iż jego romantyczność jest blefem. Żeby nie zdradzać zbyt wiele, skrócę to w ten sposób: Bohater zostaje zmuszony do rozłąki z ukochaną, z powodu pewnej decyzji, jaką podjął na własną rękę. Pozostają w kontakcie, lecz tymczasowo nie mogą mieszkać razem. Kiedy wszystko wskazuje na to, że czas separacji może dobiec końca, jego ukochaną zaczyna nawiedzać nocami nieprzyjemne widziadło. Powody są nieznane. Na pozór ich relacja trwa w najlepsze, jednak widziadło się nasila. Całe opowiadanie jest jednym wielkim oczekiwaniem. Czekamy na możliwość ponownego złączenia się z drugą połową. Wisi nad nami ta obietnica i kibicujemy parze, by mogła na nowo ułożyć sobie życie, lecz od samego początku towarzyszy jej wkradające się poczucie niepewności. Trzeba wobec tego zadać pytanie: czy aby na pewno jest do czego wracać? Albo: czym będzie to, do czego wrócą? Niektóre opowiadania zachwycają przez większość fabuły, a rozczarowują zakończeniem. W „Jaśniej” napotkało mnie coś przeciwnego. W zakończeniu od razu zobaczyłem znakomitą w swojej symbolice, zapadającą w pamięć puentę, jednak w trakcie dochodzenia do niej męczyły mnie do bólu ckliwe wymiany zdań między parą zakochanych i ich infantylnie brzmiące imiona. Potem zmieniłem zdanie, kiedy wpadłem na pewien trop. Nie wiem, jaka była intencja autora, ale ja skłaniam się do interpretacji, że cały ten pokaz przesadnej czułości jest tylko fasadą, za którą dzieje się prawdziwa akcja. Niepewność wkradająca się w ich czułostkowe dialogi od razu sugeruje, że coś jest nie tak. Coś się stało, choć nie wiadomo co. Czytelnik sam to rozszyfruje. „Jaśniej” dotyka problemu, jakim jest cena trwania w związku na dobre i na złe. Indywidualność jednej osoby nie może pozostać bez wpływu na drugą i każde poświęcenie wspólnej energii, upomni się, w ten czy inny sposób, o zapłatę. To, co stłumione lub wyparte, musi powrócić, by wyrównać rachunki. W związkach udajemy, staramy się być doskonali, a im bardziej gramy w tę grę, nieświadomi tego, co nas nami naprawdę kieruje, tym częstszym gościem będzie widziadło. Czy można to wytłumaczyć jaśniej? Można, ale będzie to jasność z gatunku ciemnych.


Magdalena Świerczek-Gryboś „A dom cieknie”

Mocne uderzenie. Magdalena Świerczek-Gryboś ustawiła tu wysoko poprzeczkę, biorąc tarnogórski region od najbardziej gruntownej strony. Kto inny wpadłby na pomysł żeby całkiem serio doszukiwać się powiązań między Tarnowskimi Górami, a starożytnym Egiptem? Mamy tu opowiadanie o mierzącej tysiące lat, mistycznej sile, tkwiącej w ziemi. Uważam to za piękną i najbardziej poszanowania godną koncepcję w przypadku takiej antologii. Jest to też najbardziej poetyckie ze wszystkich opowiadań. Poetycko-magiczne. Styl Świerczek-Gryboś jest skierowany do wewnątrz. Widać w nim ogromną wiedzę, wyrafinowanie i kunszt. Autorka wciąga w głębokie rewiry wyobraźni, przez co musiałem przeczytać tekst dwa razy, żeby dopiero za drugim złapać sens. Przenosimy się tu do wczesnych lat 90. ubiegłego wieku. Korzystając z przemiany ustrojowej, bohater wykupuje na licytacji kamienicę, która należała wcześniej do znanego seryjnego mordercy i… urządza w niej gabinet terapeutyczny. Pomysł kapitalny. Jaki jest jednak w tym cel? Terapeuta zapisuje w swoim pamiętniku zdanie: Włóczyłem się po Tarnowskich Górach w poszukiwaniu potencjału. Potencjał – to słowo klucz. Dom, owszem, cieknie w sposób dosłowny, ale spadające krople i wilgoć pojawiają się marginalnie. To, co cieknie, ma tysiące lat, a zostało nieświadomie rozruszane przez mordercę. Krew ofiar, którą nasiąkły ściany, pozostawiła po sobie energię, którą terapeuta świadomie używa do rozbudzania energii seksualnej swoich pacjentek. Ciekawa jest relacja morderca-terapeuta, w której ten drugi, zmierzając ku innym celom, posiłkuje się tą samą energią. Gdy mowa o ukrytej sile w ziemi, nie zostają oczywiście też pominięci górnicy, istotni w historii Tarnowskich Gór. Piękne, wieloznaczne, głębokie opowiadanie, w którym czuć wielkie pokłady magii. Choć może nie wejść za pierwszym razem.


Paulina Rezanowicz „Porzucony bus na polu nawłoci”

Pierwsze skojarzenie – Mariana Enriquez. Rezanowicz pisze w podobnym stylu i tworzy podobny klimat, co argentyńska pisarka. Bardzo przypadło mi to opowiadanie do gustu. Jest krótkie i zwięzłe, a jednocześnie wybrzmiewa głęboko, a obraz zawarty w tytule mocno przemawia do wyobraźni. Po skomplikowanej prozie Świerczek-Gryboś, można doświadczyć magii i dreszczu emocji na prostszym poziomie.


Istvan Vizvary „Bytomska 12a”

Tu muszę uczciwie przyznać, że poległem. Najbardziej hermetyczne i niezrozumiałe opowiadanie ze zbioru. Pojawia się tu postać agenta nieruchomości, próbującego sprzedać mieszkanie i jego rozmowy z klientami, jednak całość napisana jest w tak niedostępny sposób (np. urywające się nagle zdania, brak jakichkolwiek wyjaśnień),że nie potrafię prawie nic więcej powiedzieć.


Wojciech Gunia „O snach, zbawieniu i krwi”

Uważam, że Gunia to ktoś w rodzaju mistyka. Ktoś w rodzaju, ponieważ nie wiem jakie określenie byłoby tu najstosowniejsze. Jego opowiadania przeistaczają literaturę w rytuał. Czerpie w nich z tego, co najdalsze, najbardziej ostateczne, najbardziej tajemnicze i zdumiewające. Mistyczne przeznaczenie, śmierć, życie i los - odarte ze złudzeń. Tylko on potrafi tak o tym pisać. Od wszystkich innych autorów WF różni się tym, że nie wymyśla, a po prostu wie. Tak, jak przy okazji opowiadania Łukasza Krukowskiego wspomniałem o jego oryginalnym wyczuciu absurdu, tak uważam, że Wojtek ma niepowtarzalne wyczucie teatralności. Cokolwiek by się nie działo na kartach jego opowiadań, zawsze w którymś momencie się uśmiecham, kiedy dociera do mnie, że czytam tak naprawdę opis przedstawienia ze szczegółowo rozpisanymi didaskaliami dla aktorów. Określenie „teatralny” przyjęło się rozumieć pejoratywnie. Przywodzi skojarzenie z kiczem, tandetą. Teatr Guni to jednak teatr najwyższego rzędu, z gatunku najbardziej poruszających, pokroju Jerzego Grotowskiego czy Antonin Artaud. Chciałbym zobaczyć kiedyś spektakl napisany przez Wojtka, a może nawet, gdyby gotów był podjąć się takiego zadania, również wyreżyserowany. Nie będę tu streszczać o czym są sny, kto ma być zbawiony i o czyją chodzi krew, bowiem świat Guni to jedno wielkie, senno-teatralne uniwersum, w które radzę się zanurzyć. Dla mnie każde takie zanurzenie to jakbym odwiedzał własne sny. Powiem krótko: Zajrzyjcie na ulicę Legionów i spotkajcie się z mieszkańcami jednej z kamienic.

15 opowiadań, 15 autorów, różniących się wizją, koncepcją, stylem i osobowością. Wszystkich połączyło jedno zadanie: wziąć pod lupę pewne konkretne powiatowe miasto z południa Polski i wokół niego osnuć swoje opowieści. Sam już taki pomysł uważam za kapitalny. Więcej regionów w Polsce powinno podejmować takie przedsięwzięcia literackie. Piszę to z jednej strony z powodu osobistego zamiłowania do patriotyzmu lokalnego w różnych formach, ale z drugiej, uważam też, że my, Polacy, mamy ogromny potencjał do tworzenia lokalnie osadzonego weird fiction. Jesteśmy krajem przesiąkniętym mrokiem i dziwnością, co odzwierciedla nasz krajobraz, historia, polityka, wzajemne stosunki między ludźmi. Warto ten potencjał wykorzystywać. Tak, jak w każdym zbiorze różnych osobowości, tak i tutaj część opowiadań przemówiła do mnie bardziej, a część mniej. Jest to jednak pozycja silna, w której każdy miłośnik WF może znaleźć coś dla siebie. Niewiele znam antologii poświęconych konkretnym miastom, zwłaszcza jeśli są to miasta niewielkie, jeszcze mniej takowych utrzymanych w nurcie fantastycznym, a jeśli chodzi o weird fiction, to myśl, żeby wydać taki zbiór, zakrawa na szaleństwo. Tarnowskie Góry Niesamowite są właśnie takim szaleństwem. Każdy następny owoc tego szaleństwa przyjmę z otwartymi ramionami.

Recenzja z blogu Stromy Ogród
https://stromyogrod.blogspot.com/2024/01/miasteczko-opowiesc.html

Miasteczko-opowieść

Wydawnictwo Almaz z Tarnowskich Gór od kilku lat wydaje publikacje i zbiory opowiadań poświęcone temu miastu, angażując w to autorów z różnych stron Polski. Brano je na warsztat od strony historycznej, powstały książki spod znaku literatury dziecięcej i młodzieżowej, wydano Tarnowskie Góry Kryminalne, Romantyczne i trzy tomy Tarnowskich Gór...

więcej Pokaż mimo to

avatar
641
610

Na półkach: , , , , ,

Tarnowskie Góry organizują ciekawe akcje marketingowe - miasto wydaje “tematyczne” zbiory opowiadań gatunkowych, jako warunek oczekując jedynie osadzenia akcji poszczególnych historii w samym mieście. No i w ten sposób po “Tarnowskich Górach” “kryminalnych”, “romantycznych” i “fantastycznych” (aż 3 tomach!) przyszedł czas na “Tarnowskie Góry Niesamowite”. Niesamowitość w tym wypadku ma wymiar głównie tzw. weird fiction., tom zbiera bowiem prawie wszystkie aktywnie tworzące duże nazwiska tego nurtu w Polsce(tylko Kuba Bielawski się gdzieś zawieruszył).

Te “duże nazwiska” oznaczają autorów publikowanych, cenionych przez fanów i środowisko, i co w praktyce zapewnia solidny poziom literacki całego zbioru. Jest jednak inny problem, - niektórym z opowiadań brakuje nieco grozowego puncha. One są bardzo dobre warsztatowo, pełne ciekawych pomysłów, ale czasem za mało “niesamowite”, by zasłużyć na tytuł zbioru, trochę pozbawione ikry, takie niedoprawione. Może spowodowała to konieczność osadzenia ich w tarnogórskich realiach? Nie wiem, pozornie przecież w niczym to nie musi przeszkadzać - bierzemy dobry tekst i osadzamy go w Tarnowskich, no ale może jednak pętało to nieco wyobraźnię autorów? Co charakterystyczne, najlepiej przeze mnie ocenione teksty mają właśnie uniwersalny charakter, a lokalna miejscówka jest wyraźnie pretekstowa wobec poruszanych w nich treści.


Nic, przyjrzyjmy się poszczególnym tekstom, a zacznijmy od najlepszych, które (trzeba trafu),najbardziej “straszą”.

Najlepszym opowiadaniem zbioru jest tekst samego “ojca Dyrektora” polskiego weird fiction. Wojciech Gunia raczy nas mroczną opowieścią “O Snach, Zbawieniu I Krwi”. Dziwna kamienica, której mieszkańcy długimi wieczornymi zabawami zabijają strach przed zaśnięciem, mroczna, ligottiańska piwnica, gdzie przewalają się oślizgłe, czarne zwoje ślimacze, samopoświęcenie jednego z mieszkańców dla dobra ogółu.
Jesk takie środowiskowe powiedzenie “Gunia może i wychodzi z horroru (gdyż autor swym talentem wyrasta wysoko ponad granice gatunkowej grozy i bywa, słusznie, przymierzany do literackiego artystycznego mainstreamu),ale horror nie wychodzi z Guni”. W tym wypadku grozy jest co niemiara, a tyleż samo jak creepy (as hell),jest też opowiadanie przejmujące, gdyż za maską niesamowitej opowieści i nawiedzonej kamienicy czeka, jak to zwykle u Guni bywa, poważny namysł, poważna myśl o miejscu człowieka w świecie, o spokoju ducha i cenie, którą za to trzeba zapłącić. Piękne i poetyckie.

Niewiele “Snom” ustępuje znakomita “Grzybnia” Mariusza Wojteczka - prawdziwy grozowy gatunkowy konkret. Bohaterem jest młody chłopiec wychowywany przez dziadków i tajemnica otaczająca jego pochodzenie. Zgrabny (nawet jeśli przewidywalny) pomysł, świetny, niesamowity klimat - całość tak trochę w kierunku “Mexican Gothic”.

Udany jest zgrabny pastisz noir-kryminału spółki autorskiej Agnieszka Biskup/Dagmara Adwentowska - “Po Nas Nic”. Zawiązanie fabuły jest absolutnie klasyczne - kobieta z wynajmuje detektywa, by odnalazł jej zaginioną w tarnogórskiej okolicy córkę, a w tle opowiadanej historii rozwija się nadchodząca nad świat apokalipsa. Jest śledztwo w klimacie hard boiled, jest apokaliptyczny vive, a wszystko napisane efektownym, zgrzytliwym, naśladującym klasyków (Hammet, Chandler, Spillane) stylem. Robert Ziębiński by docenił :-)

Wyróżnia się też “Wszystko, Czego Nie Zabrała” Izabeli Grabdy, oparty o schemat fabularny “powrotu z wielkiego świata do swej małej ojczyzny”. Bohaterka, która zrobiła karierę w wielkim świecie odwiedza tarnogórską kamienicę i wspomina początek swej drogi życiowej, który nie był jednak usłany różami, oj nie… Dziewczynka, chcąc wyjść na życiową prostą przyjmuje pomocną dłoń od …. no właśnie :-)
Jest generalnie bardzo konkretnie i gatunkowo. Wprawdzie styl nieco zawodzi, gdzieś się cudowna, barkerowska makabra pomysłu rozwadni, ale i tak zostaje dużo “tłustego”.

Nie bardzo straszy, ale za to nadrabia weirdowym zakręceniem fabularnym opowiadanie Pauliny Rezanowicz “ Porzucony Autobus”. Na planie realnym kruchość planów życiowych bohaterki, pogrążającej się w kryzysie psychiczno-emocjonalnym po tym, jak do jej mieszkania wprowadza się siostra męża, na planie weirdowym bardzo efektowny pomysł z tajemniczym obrazem. Jesteśmy tylko małym paprochem, życie jest ciężkie a potem się umiera - te sprawy.

Nie zawodzą też :
Anna Musiałowicz “Nie Zostawisz Mnie”. Wspomnienie tragedii z dzieciństwa nawiedza bohaterkę we śnie, ilekroć przyjdzie jej odwiedzić Tarnowskie Góry. Zgrabny jest błysk makabry i finałowym jump scarze, łączący sen z przerażającą rzeczywistością, aczkolwiek uważam, że talent autorki zyskuje w większej formie, kiedy ma ona przestrzeń by jeszcze bardziej efektownie splatać wątki i tropy fabularne.

Jest też niezawodny Paweł Mateja i jego opowiadanie “Jaśniej”. Bohater opowiadania po próbie samobójczej przebywa w szpitalu psychiatrycznym, w tym czasie jego żonę dręczą dziwne sny o kuli światła. Kiedy on w końcu wychodzi “na wolność”, wita go puste mieszkanie, ukochana żona znika bez śladu…
Świetnie napisane, z dobrym, niepokojącym klimatem opowiadanie jest trochę jakby przejściowe - jedną nogą nawiązuje jeszcze do rewelacyjnego debiutu autora - “Nocne”, drugą już wkracza na terytorium “numinotycznej” grozy sf (vide powieść Matei “Plama Światła”),z odczuwalnym vibe’m “Archiwum X”.

Szczególnym przypadkiem jest mroczne opowiadanie Magdaleny Świrczek-Gryboś “A Dom Cieknie”, takie typowe “mixed emotions”. W pomyśle tkwi bardzo dużo potencjału - Starsi Bogowie, Egipt, Zło drzemiące w Ziemi, emanujące w jednej z tarnogórskich kamienic, w której, niegdyś mieszkał seryjny morderca a dziś “praktykę” prowadzi oszukańczy seks-terapeuta (jednocześnie piszący skandalizujące powieści erotyczne pod kobiecym pseudonimem). No ale poza samym potencjałem jest jeszcze story, a ta napisana jest nieprzekonująco, bez gładkości, bez tak naprawdę porządnej fabuły.


Teraz pora na trójkę prawdziwych asów weird fiction, którzy jednak tym razem nieco rozczarowali, nie klasą literacką (bo np. opowiadanie AmMari Wybraniec to absolutny majstersztyk, top całego tomu) ale niedostatkiem “niesamowitości”
No i właśnie tejże Wybraniec “Rybon”. Kolejne opierające się o archetyp “powrotu do miasteczka rodzinnego”. Bohaterka usiłująca odciąć się od swego tarnogórskiego pochodzenia studiuje prawo w Warszawie, gdzie buduje sobie całą wymyśloną, “lepszą” tożsamość, tymczasem jej brat zarabia na życie jako „rybon”, żywa “rybia” reklama spacerująca przed tarnogórską restauracją. Talentu Wybraniec się nie zatrzyma, ale coraz mocniej ciąży on ku mainstreamowi i tym razem elementu niesamowitego w ogóle nie sposób uświadczyć.
Niemniej Anna zawsze potrafi jednym zdaniem wkręcić czytelnika w xiemię. Tym razem są to pięknie twardochowe „herby aktualnego państwa nadrzędnego” na tarnogórskim dworcu PKP - brawo!

Inna sytuacja z Szymonem Majcherowiczem i jego “ Hosanną”. Ten nie ucieka od weirdu i dziwaczności, jednak tym razem zamiast grozy stawia na tragi-groteskę, historię kafkowskiego śląskiego Hioba kopanego przez życie po rzici (o! fajnie mi wyszło!),i prześladowanego przez wspomnienie - no, żodyn by nie zgod - władczego, dominującego Ojca (Kafka, Schulzu, reszto weirdowego świata, zapłaczcie…) Wielu czytelnikom “Hosanna” bardzo się spodobała, że niby “wstrząsająca analiza depresji bohatera” itp., ale w moim wypadku jednak stoi ona w kontrze do oczekiwań i raczej rozczarowuje.

No i w końcu Łukasz Krukowski i “Dzień Dobry”. Tytułowe powitanie wypowiedziane przypadkowo przez grzecznego bohatera na ulicy ściąga na niego prawdziwą katastrofę. Pojawiają się kultyści-druidzi - i to dobrze, niestety, brak grozy i odrobiny literackiego pieprzu - a to źle.

A na koniec teksty, które rozczarowały. Nie przekonały mnie do siebie ani dziwaczna “ Argyropoeia” Sylwestra Gdeli, ani ckliwy “Chłopiec Zwany Żukiem” Łukasza Kucharczyka, wkurzyła “Maszynka” Marcina Majchrzaka - słaby klon “Word Processor Of God” Stephena a całość stawki zamyka - no niestety, Istvan Vizvary z totalnie przeszarżowanym opowiadaniem “Bytomska 2a”…jacyś kolejni potencjalni kupcy, dziwaczne groteskowe historie, niczym najbardziej kwasowe fragmenty Inland Empire Lyncha…..no nieee.Vizvary potrafi pisać wspaniale, tym razem nic a nic jednak nie zrozumiałem konceptu stojącego za opowiadaniem .


Ale, żeby nie kończyć na niskiej nucie, generalnie bardzo warto wejść w zbiór. Bardzo mocna obsada, sporo udanych tekstów -“Tarnowskie Góry Niesamowite” dadzą czytelnikowi sporo frajdy. Fani weirdu w zasadzie obowiązkowo!

Tarnowskie Góry organizują ciekawe akcje marketingowe - miasto wydaje “tematyczne” zbiory opowiadań gatunkowych, jako warunek oczekując jedynie osadzenia akcji poszczególnych historii w samym mieście. No i w ten sposób po “Tarnowskich Górach” “kryminalnych”, “romantycznych” i “fantastycznych” (aż 3 tomach!) przyszedł czas na “Tarnowskie Góry Niesamowite”. Niesamowitość w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
898
160

Na półkach: , , ,

Pomyślane, jako kontynuacja dla 3 tomów „Tarnowskich Gór Fantastycznie" okraszonych tomem opowieści miejskich (jest jeszcze tarnowsko-górski tomik opowiadań romantycznych, ale to inny rejon kosmosu wyobraźni). Inicjatywa zacna, jak każda promująca lokalną Ojczyznę (na przykład Poznań ma kilka tomików fantastycznych, a Śląski Klub Fantastyki wydaje swoje śląskie).

Tyle jednak dobrego. Groza wiodąca nas przez ten zbiór ma różne odcienie, ale tylko nieliczne z opowieści nie wymagają istotnego samozaparcia w doczytaniu do końca. Zasadniczo problemy są dwa i to powszechnie identyfikowane w licznie pojawiającej się od kilku lat rodzimej twórczości opowiadaniowej. Po pierwsze primo, to ambicja oryginalizowania narracji i fabuł aż do migotania stron świadomości czytelnika uskokami czasu i wątków. Po drugie primo bezdech zakończeń, bo opowiadania jakby się urywały i nie chodzi o łopatologię objaśniania o co chodziło. Po prostu akcja zaczyna się zgrabnie domykać i... następne opowiadanie. To tyle jeśli idzie o warsztat.

Fantastycznie wybrzmiewa wśród opowiadań srebrotransmutacja, przerażającymi są tarnogórskie domy, odrażająco czyta się o grzybni, kusi naszą wyobraźnię myślomaszynka. Opowieść kryminalna jest smakowita, ale to właśnie jej brak końca, jaki zazwyczaj w historiach kryminalnych powinien być. Klimatycznie ciepłą jest opowieść o drugiej szansie dla chłopca zwanego żukiem. Przewrotnie wciągającym jest to, co robi wizerunek busa na polu nawłoci. Te i pozostałe w tym tomie pomysły intrygująco eksploatują grozę i niesamowitości. Gdybyż tylko mniej było egzaltacji przestrzeniami wewnętrznymi, to dałbym * pewnie z 8, a może i z 9. Tymczasem jednak wyrok to surowe 6.

Pomyślane, jako kontynuacja dla 3 tomów „Tarnowskich Gór Fantastycznie" okraszonych tomem opowieści miejskich (jest jeszcze tarnowsko-górski tomik opowiadań romantycznych, ale to inny rejon kosmosu wyobraźni). Inicjatywa zacna, jak każda promująca lokalną Ojczyznę (na przykład Poznań ma kilka tomików fantastycznych, a Śląski Klub Fantastyki wydaje swoje śląskie).

Tyle...

więcej Pokaż mimo to

avatar
80
59

Na półkach: ,

Jadę do Tarnowskich Gór, aby oszaleć i umrzeć z zachwytu. A serio to nie muszę, bo mam książkę! (a konkretnie ebooka).

Kocham grozę. Nawet coś w jej ramach tworzę, więc hej! Co mi tam! Napiszę Wam trochę o „Tarnowskich Górach niesamowitych” – antologii opowiadań weird fiction, która niedawno miała swoją premierę.

A więc, co znajdziecie w wydanej przez Wydawnictwo Almaz książce?
- 15 mięsistych opowiadań w konwencji horroru, weird fiction oraz wielu innych odcieni grozy, w smolistym sosie dramatu, thrillera, kryminału, akcji, czy – tak! – humoru (przez czarne łzy).
- 15 autorek i autorów, a konkretnie AUTOREK I AUTORÓW, bo to topowe nazwiska tego odłamu literatury z Polski. Na kartkach m.in. Gunia, Musiałowicz, Adwentowska, Biskup, Mateja, Vizvary, Krukowski i wiele innych. Każde ze swoim stylem i bólem do przekazania w psujący głowę sposób.
- Misz masz różnych opowiadań łączą Tarnowskie Góry, ze swoją melancholijną szarzyzną, starymi kamienicami i jeszcze starszymi kopalniami (a w nich niesamowite!),znojem codzienności i oczywiście dziwnością wypływającą z każdego zakamarka. Każdego pora mieszkańców, którzy na próżno próbują uciec. Mamy tu zarówno lżejsze klimaty, jak i ściskające za gardło oraz żołądek strzały w pysk. Po przeczytaniu nadal czułem niektóre litery na skórze.
Oczywiście, upierając się, można by niektóre teksty przenieść do innych miejsc (szczególnie Śląskich miast xd),a nawet zupełnie obrać je ze wskazywania lokalizacji. Podczas lektury zastanawiałem się nawet, które teksty były „uzupełniane” o np. nazwy ulic, aby je umiejscowić w mieście z Górnego Śląska. To oczywiście nic złego, bo finalnie wyszło bardzo wiarygodnie i spójnie, a niektóre teksty „żyją” wręcz przytoczonym miejscem.
- Wszystko obsypane fotografiami prymasa gatunku, które od samego patrzenia zwiększają poziom mrożącego smutku we krwi.

Książka już jest przez wielu uznana za jedno z najlepszych wydawnictw gatunku ostatnich lat. W mojej skromnej bibliotece weirdu na pewno zajmuje topowe miejsce.

Wszystkie opowiadania miały coś w sobie, jednak najmocniej na garach zwanych moim umysłem zagrały:
„Po nas nic” Agnieszki Biskup i Dagmary Adwentowskiej– niesamowicie opowiedziany i napisany, czarny kryminał z totalną, katastrofalną (dosłownie!) beznadzieją. I do tego „doły”, które również uwielbiam wplatać do swoich pisadeł. Dziewczyny, jak zawsze na poziomie.
„Hosanna” Szymona Majcherowicza – czułem się, jakbym jednocześnie oglądał ostatni film Ariego Astera („Beau Is Afraid”) oraz czytał najcięższe twory Franza Kafki. Zaczyna się od powiewu, by skończyć na zrywającym czerepy cyklopie dziwności.
„Grzybnia” Mariusza Wojteczeka – dawno nie czytałem opisów, które sprawiały, że coś mnie oblepiało, czułem czegoś zapach, smak. A ja nawet nie lubię grzybów. Autor powinien pisać coś dla Naughty Dog do trzeciej części The Last of Us. Świetna, angażująca i smutna rzecz.
„A dom cieknie” Magdaleny Świerczek Gryboś – zwalające z nóg połączenie thrillera, horroru psychologicznego, a nawet opowieści podróżniczej, które rzuca nowe światło na pojęcia seryjnego mordercy, cieczy, potu, potencjału i zła. Niesamowity warsztat!

Polecam więc wycieczkę do Tarnowskich Gór, a zwłaszcza tych niesamowitych.

Jadę do Tarnowskich Gór, aby oszaleć i umrzeć z zachwytu. A serio to nie muszę, bo mam książkę! (a konkretnie ebooka).

Kocham grozę. Nawet coś w jej ramach tworzę, więc hej! Co mi tam! Napiszę Wam trochę o „Tarnowskich Górach niesamowitych” – antologii opowiadań weird fiction, która niedawno miała swoją premierę.

A więc, co znajdziecie w wydanej przez Wydawnictwo Almaz...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1266
995

Na półkach:

Nie spodziewałem się, że ten zbiór będzie aż tak dobry. Polscy pisarze umieją w niesamowitości, co widać tu doskonale. W tej antologii nie brakuje świetnych, nieszablonowych pomysłów i światowej klasy wykonania pod względem warsztatowym (mowa o pisarskim rzemiośle twórców). Co więcej, praktycznie wszystkie te teksty niosą ze sobą jakąś refleksję.

Wiele z zamieszczonych w tej książce opowiadań daje mocno po głowie. Nie będę opisywał każdego, bo to bezcelowe, lepiej samemu odkrywać te fabularne przyjemności.

Wyróżnię tylko na szybko opowiadania Anny Musiałowicz (bardzo nastrojowo o poczuciu winy),Szymona Majcherowicza (bardzo sugestywnie o depresji) i Pawła Matei (bardzo dziwnie o... zmianie).

Warto!

Nie spodziewałem się, że ten zbiór będzie aż tak dobry. Polscy pisarze umieją w niesamowitości, co widać tu doskonale. W tej antologii nie brakuje świetnych, nieszablonowych pomysłów i światowej klasy wykonania pod względem warsztatowym (mowa o pisarskim rzemiośle twórców). Co więcej, praktycznie wszystkie te teksty niosą ze sobą jakąś refleksję.

Wiele z zamieszczonych w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
2

Na półkach:

Recenzja zbioru opowiadań " Tarnowskie Góry niesamowite" od wydawnictwa Almaz.
Anna Musiałowicz
„Nie zostawisz mnie”
Chyba każdy z nas chciałby czasem coś zmienić w swoim życiu. Zazwyczaj jest to coś błahego jednak zdarza się, że jedno wydarzenie jedna nie właściwa decyzja, jeden fałszywy ruch zdecyduje o naszym przyszłym życiu, pogrąży je w swoim cieniu. Opowiadanie z jednej strony spokojne lecz tylko pozornie pod powierzchnią czai się bowiem mrok przeszłości. Wspomnienia wydają się namacalne niczym wszystko to co nas otacza. Zaciera się granica między jawą a snem. Dodatkowy plus za to, że akcja opowiadania dzieje się na kolei gdyż ją uwielbiam. Sama nie wiem czy oparłabym się pokusie wejścia między wagony. W końcu tam pośród szyn człowiek czuje się wolny. Jest to niebezpieczne a jednocześnie pociąga czasem na zatracenie. A to co zakazane smakuje przecież najlepiej.
Anna Maria Wybraniec
„Rybon”
Trudne relacje rodzinne. Choć można próbować uciec, przeprowadzić się to nigdy nie ucieknie się od tego kim się jest i skąd się pochodzi.
Agnieszka Biskup i Dagmara Adwentowska
„ I po nas nic”
Na Tarnowskie Góry przyszła zagłada. To opowiadanie najlepiej czytać kiedy za oknem zacina deszcz. Zaczyna się nieśpiesznie jednak niepokój rośnie z każdym kolejnym zapadliskiem, które pochłania wszystko niczym żywy nienasycony wiecznie głody organizm. Wraz z deszczem sączyło się szaleństwo. Ciemność powoli pochłaniała rzeczywistość. To opowiadanie trochę kojarzyło mi się z opowiadaniami: Stephena Kinga „Langoliery” i Stefana Grabińskiego „ Ślepy Tor”. Kto wie faktycznie był jakiś żywy organizm na dnie tych zapadlisk. A rzeczywistość albo zmieniała się w nicość albo przenosiła się do innego wymiaru.
Sylwester Gdela
„Argyropoeida”
To opowiadanie jest po prostu fenomenalne. Wciągające od pierwszego zdania. Urzekły mnie te niesamowity srebrny świat.
Izabela Grabda
„ Wszystko czego nie zabrała”
Czasem prawdziwym horrorem staje się codzienna egzystencja. Życie w biedzie poniżej jakiejkolwiek godności. Jaką cenę jest w stanie zapłacić człowiek za swoje szczęście i odmianę swego losu.
Szymon Majcherowicz
„Hosanna”
Czasem czujesz jakby świat się na ciebie uwziął. Czy to co odczuwasz jest złudzeniem, snem, maligną czy rzeczywistością.
Łukasz Krukowski
"Dzień dobry”
Czy jeśli zrobisz nagle coś nieoczekiwanego to czy całe twoje życie nagle się zmieni ? Czy jeśli coś zbudujemy a potem wyburzymy to czy to coś zniknie? Co się jeśli natura postanowi nam się odpłacić za nasze postępowanie.
Łukasz Kucharczyk
"Chłopiec zwany Żukiem”
Historia niezwykłej przyjaźni, która narodziła się dopiero za grobem a raczej między grobami. Świat pozagrobowy widziany oczami dziecka. Relacja między chłopcami wesoła czasem smutna zdecydowanie chwytająca za serce.
Marcin Majchrzak
„Maszynka”
To opowiadanie przypominało mi trochę mieszankę opowiadania „Nekrologi” Stephena Kinga i odcinka „opowieść o Maszyna Snów” z serialu „ Czy Boisz się Ciemności ?”. Świetny pomysł z maszyną do pisania jako narzędzia dzięki, któremu można by realizować nawet najśmielsze i najbardziej zwariowane i mroczne plany. Pięknie opisane upajające odczucia towarzyszące pisaniu na niej. Trochę działa ona na człowieka jak narkotyk. Każdy chyba ma chyba rzeczy, pomysły, marzenia, które pragnąłby urzeczywistnić. Człowiek mógłby dzięki takiej mocy odmienić swoje życie sprawić by zamiast tkwić w beznadziejnej, przygnębiającej codzienności zacząć żyć niczym we śnie stworzonym wedle własnej woli. Można by też uczynić świat pozornie lepszym upomnieć się o sprawiedliwość czy po prostu odegrać się na kimś kto nas źle potraktował lub skrzywdził. Kto wie jakie możliwości skrywa w sobie potęga maszyny może nawet uwolnienie się od chorób albo nieśmiertelność. Do prawdy piękna to a zarazem mroczna wizja a pisanie staje się upajające i łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Mariusz Wojteczek
„Grzybnia”
Od jakiegoś czasu bardzo interesuje się grzybową tematyką. Nawet ostatnio byłam na festiwalu grzybów więc tematyka tego powiadania jest mi szczególnie bliska. Opis lasu i grzybów, ich zapach przypominał mi stare dobre czasy kiedy spędzałam wakacje na naszej rodzinnej działce. Na początku opowiadanie jest tajemnicze. Grzybnia powoli pojawia się na horyzoncie. Spodobał mi się opis krwi jako zupy grzybowej. Już nigdy nie spojrzę na nią tak samo. Ta rodzina ma w sobie coś obcego, dziwnego i szalonego. Niby sprawia pozory normalnej jednak mrok kryje się w jej głębi. Od kiedy przeczytałam książki „ I Rzucą Was w Ogień” Piotra Patykiewicza i „ Górnicy PL” Karoliny Macios zaczęła mnie fascynować tematyka górnicza. Zresztą to opowiadanie trochę klimatem przypomina mi książkę Piotra. Strach przed obcym, jakąś trudną do zdefiniowania epidemią o nadnaturalnym a jednak nadal biologicznym podłożu. Uwielbiam takie opuszczone tereny po przemysłowe. Wędrówka głównego bohatera do Szybu Adama przypomniała mi jak kiedyś poszłam na wyprawę żeby zobaczyć hałdy położone za Warszawską Hutą i czy są tam jeszcze tory kolejowe. Niby nie ma nic ciekawego w tym szybie ani w hałdach a jednak człowiek pragnie je zobaczyć. Choćby z samego powodu, że jest to zakazane. Spotkanie chłopca z grzybnią miało w sobie coś niesamowitego. Z jednej strony strach przed nieznanym być może niebezpiecznym i groźnym bytem. A z drugiej strony dziwna więź, ciekawość poznania tego niecodziennego zjawiska. Jakoś sama nie wiem do końca dlaczego ale rozbawiło mnie to zdanie: A jakoś tydzień później dziadek zaczął pleśnieć”. Może to z powodu jego abstrakcyjnością albo z powodu skojarzenia z imieniem „Pleśniak” jednej z postaci w serialu „ Jeźdźcy Smoków” albo po prostu czytanie opowiadań i powieści grozy spaczyło mi trochę poczucie humoru. Walka z grzybem porastającym dziadka była niczym odganianie dzikich zwierząt płonącą pochodnią. Na chwilę pomoże lecz jednak jest to beznadziejna walka. Czy w ogóle warto walczyć z nieuniknionym. W końcu takie są prawa natury. Na uwagę zasługuje również czułość między babcią a grzybami porastającymi dziadka. Taka jakby nie miejscu a jednak w jakimś sensie pasująca do sytuacji. Ta scena również przypominała mi podobne przykłady dziwnych relacji między grzybami a ludźmi w opowiadaniach: „The Voice in the Night" Williama Hope Hodgsona i Basil Coppera „Mięczaki”. Przerażający opis „zarodka” brata umieszczonego w słoiku a jednocześnie fascynujący. Skojarzył mi się ze słoikami, które maja w sobie zatopione różne dziwne organy i stoją gdzieś w tajemniczym laboratorium w starej chatce pośród lasu.Jeszcze ten niezwykły fosforyzujący blask. Jeszcze ciekawsze jest to, że w kopalni srebra w Tarnowskich Górach faktycznie rosną fosforyzujące na różne kolory grzyby. Moment w którym chłopiec wyciąga palec w kierunku kapelusza grzyba jest wręcz mistyczny. Trochę jakby człowiek wyciągał rękę w kierunku swego stwórcy w tym przypadku w znaczeniu dosłownym. Jak to jest żyć mając w sobie dwie różne natury. Na ile jest się jeszcze człowiekiem nawet pod względem umysłu. Zaintrygowało mnie i trochę zaskoczyła mnie ta genialność grzybni. Jakby nie było to stworzyła z samego palca od początku całego człowieka. Zrobiła cos co wymyka się naukowemu myśleniu nawet pomimo technologii jaką osiągnęliśmy. Może faktycznie coś jest na rzeczy z inteligencją i świadomością u grzybów kto wie. Może grzybnia przypomina trochę sztuczną inteligencję. W każdym razie te odłamane palce z, których wyrastają grzybo-ludzie to najbardziej zadziwiający i dziwny sposób rozmnażania o jakim słyszałam. Ta relacja można powiedzieć więź czy jest ona bardziej podyktowana myślami/rozkazami grzybni narzucającej może trochę swoją wolę człowiekowi czy raczej jednak jakiś pogmatwany instynkt rodzicielski nakazujący człowiekowi opiekę i obronę swego potomstwa. Podobała mi się ta niejednoznaczność w relacji ludzi z grzybami. Niby wroga a jednak przyjacielska. Taka relacja zdecydowanie dodawała klimatu i wyjątkowości tej opowieści. Właściwie te grzyby nie były ani dobre ani złe po prostu taka jest ich natura. Z grzybni powstałeś w grzybnię się obrócisz.
Paweł Mateja
„Jaśniej”
Paraliż senny, kiedy nadchodzi wielu ludzi widzi jakieś czarne postacie może demony a niektórzy jak w opowiadaniu istoty pozaziemskie. Czy w tym coś jest ? Czy faktycznie ludzie z taką przypadłością mają kontakt z innym światem innymi istotami. A może wszystko to jest tylko wyobrażeniem, lękiem, traumą głównego bohatera.
Magdalena Świerczek-Gryboś
„A dom cieknie”
Dom w którym mordowano. Dom który pragnął energii a raczej bluźnierczych myśli ludzi którzy w nim przebywali. Pragnął krwi i śmierci. W jego fundamentach były bowiem zawarte ziarna łączące go ze światem starożytnego Egiptu. Kiedy to po ziemi chodziły jeszcze stare przedwieczne istoty. A kiedy się najadł to ciekł. A ciecz ta była zgniła. Owa zdemoralizowana woda zalewała pokoje i wyciekała z jego fundamentów kusząc nieostrożnych, mamiąc zmysły wodząc na pokuszenie.
Paulina Rezanowicz
„Porzucony bus na polu nawłoci”
Trudne relacje rodzinne i szczęście, które w każdej chwili może zniknąć tak jakby nigdy nie istniało. Nawłoć zawsze stanowiła dla mnie roślinę niezwykłą. Rosnącą w tajemniczych miejscach jak na przykład tory kolejowe. Czy obrazy żyją swoim własnym życie ? Co się stanie kiedy wkroczymy w ich ramy ?
Istvan Vizvary
„Bytomska 12a”
Stara kamienica, którą oglądają potencjalni kupcy. A obok dzieje się inne życie. Owe życie tętni między kartami książek gdzie postaci mają swój własny przedziwny świat a porozumiewają się w znanym tylko sobie języku. I tak upływa im to fantasmagoryczne życie przynajmniej dopóki pleśń go nie zakończy.
Wojciech Gunia
„ o snach, zbawieniu i krwi”
Nocne życie w kamienicy w obawie przed koszmarami. Co skrywa tajemnicza piwnica. Ciekawa teoria na temat pamięci zawartej w budynku o jego poprzednich mieszkańcach. Dziwny i niezwykły sposób na spokojny.Czy samotność to przekleństwo czy raczej łaska. Jak wysoka może być cena za bezpieczeństwo. Jaką ofiarę trzeba złożyć by móc spokojne egzystować. Czy jest się w stanie żyć ze świadomością, że ktoś poświęcił za nas życie.
Na uwagę zasługuje również cudowna mroczna okładka autorstwa Wojciecha Guni. Ciemność zdaje się z niej wylewać i rozrastać na wszystkie strony. Świetne są też czarno-białe zdjęcia przy każdym opowiadaniu.

Recenzja zbioru opowiadań " Tarnowskie Góry niesamowite" od wydawnictwa Almaz.
Anna Musiałowicz
„Nie zostawisz mnie”
Chyba każdy z nas chciałby czasem coś zmienić w swoim życiu. Zazwyczaj jest to coś błahego jednak zdarza się, że jedno wydarzenie jedna nie właściwa decyzja, jeden fałszywy ruch zdecyduje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1547
519

Na półkach:

Dziś chciałabym Wam opowiedzieć kilka zdań o projekcie, na który od samego początku czekałam z ogromną niecierpliwością. Mowa oczywiście o Wydawnictwie Almaz i ich najnowszej edycji Tarnowskich Gór, skierowanych w tematy niesamowite.

Antologie z powyższego wydawnictwa to świetna inicjatywa promująca miasto Tarnowskie Góry. Przez szereg antologii byliśmy świadkami sporej ilości interesujących zdarzeń w mieście, jednak teraz skupimy się na tych o zupełnie mroczniejszej naturze.

Tak jak można było się spodziewać, poziom opowiadań jest wysoki. Szanowne grono autorów i autorek wniosło się na wyżyny swojej kreatywności, opisując nam całą paletę szarych odcieni miasta. Całość uzupełniają klimatyczne czarno białe zdjęcia i okładka autorstwa naszego ulubionego redaktora projektu - samego Wojtka Guni.

Co tu znajdziemy? Przedstawiam w kolejności chaotycznej😁
🔸️Pewne miejsca mogą być przesiąknięte pewną energią, co niesamowicie opowiedziała w "A dom cieknie" Magdalena Świerczek-Gryboś. Zdecydowanie mój faworyt! Autorka mną pozamiatała! Co za klimat!
🔸️Kolejną niesamowitą historią z tego zbioru jest "O snach, zbawieniu i krwi" Wojciecha Guni. Niezwykła kamienica i jej piwnice splugawione u samych trzewi.
🔸️W "Grzybni" Mariusza Wojteczka zostałam przesiąknięta odorem pleśni i grzybni. Poczułam ciary. Klimatyczna rzecz.
🔸️Marcin Majchrzak w swojej "Maszynie" postawił na klasyczną historię z przeklętym przedmiotem z piekła rodem. Lubię to.
🔸️Z kolei Ania Musiałowicz dosłownie urywa głowę w "Nie zostawisz mnie". Oblepia gęstym klimatem. Demony z przeszłości nie śpią. Rewelacja!
🔸️"Jaśniej" Pawła Matei, mocno niepokojące i smutne. Możemy tylko się domyślać, co w zawoalowany sposób zostało opowiedziane.
🔸️"Hosanna" Szymona Majcherowicza, przedziwne i pełne niedopowiedzeń, które tylko dodają uroku. Między snem a jawą, o odkrywaniu własnej tożsamości. Mocna rzecz.
🔸️Sylwester Gdela zaprezentował opowiadanie o tajemniczym tytule "Argyropoeia". Nieźle pokręcone, mocno fantastyczne. Przebija się z niego rozczarowanie życiem i chęć zmiany.
🔸️ "Porzucony bus na polu nawłoci" Pauliny Rezanowicz. Tajemnica i groza wiszą w powietrzu.
🔸️"Wszystko czego nie zabrała" Izabeli Grabdy - jakie to jest przesiąknięte smutkiem. Wstrząsająca historia o naznaczonym cierpieniem dojrzewaniu w biedzie i chęci poprawy swego losu. Mocne polecanko.
🔸️"Chłopiec zwany Żukiem" Łukasza Kucharczyka, ghost stories, które mnie wzruszyło. Tutaj świat umarłych i żywych przenika się.
🔸️"Dzień dobry" Łukasza Krukowskiego, jestem pod wrażeniem, historyjka zaczynająca się od takiego zwykłego powiedzenia "Dzień dobry", a jakie niesie za sobą skutki. Odbijają się tu echa działających przed laty zakładów chemicznych. Szanuję.
🔸️"Po nas nic" Agnieszka Biskup i Dagmara Adwentowska. Miasto tonie w deszczu, znikają ludzie... Świetna historyjka.
🔸️"Rybon" Anna Maria Wybraniec, zawiłe relacje rodzinne, bohaterka o zgniłej moralności. Gorzka i dołująca historia.
🔸️I na koniec łyżka dziegciu, opowiadanie "Bytomska 12a" Istvana Vizvary'ego, w niesztampowym stylu, między snem a jawą, ale odbiłam się od niego jak piłka plażowa, ale może Wam się spodoba.

Bardzo udany zbiór wzbudzający ogrom emocji. Pokazujący, że groza może czaić się wszędzie, nawet tuż przed naszymi oczami.

Gorąco polecam! Nie zwlekajcie, czytajcie!

Dziś chciałabym Wam opowiedzieć kilka zdań o projekcie, na który od samego początku czekałam z ogromną niecierpliwością. Mowa oczywiście o Wydawnictwie Almaz i ich najnowszej edycji Tarnowskich Gór, skierowanych w tematy niesamowite.

Antologie z powyższego wydawnictwa to świetna inicjatywa promująca miasto Tarnowskie Góry. Przez szereg antologii byliśmy świadkami sporej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
835
190

Na półkach: , , ,

Kolejny zbiór opowiadań, których akcja rozgrywa się w Tarnowskich Górach. Tym razem mamy odsłonę niesamowitą, ukazującą bardziej mroczną stronę miasta. Jak zwykle książka została wzbogacona o zdjęcia. Wojciech Gunia postarał się, by klimatem idealnie wpasowały się w temat przewodni zbioru. Spoglądamy na czarno-białe fotografie, które sprawiają wrażenie, jakby było w nich więcej tej czarności niż bieli. Widzimy budynki nadgryzione zębem czasu, miejsca porzucone, do których po zmroku lepiej się nie wybierać, okna, za którymi może kryć się tajemnica. To wszystko, także ukazana faktura (przyznam, że np. cegły na zdjęciach wyjątkowo mocno przyciągają mój wzrok) podkreśla nastrój panujący w opowieściach.

Antologię otwiera "Nie zostawisz mnie" Anny Musiałowicz. Autorka porusza temat przeszłości, która nie daje człowiekowi spokoju. Chce nim zawładnąć, pochłonąć, zniszczyć życie. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością, bohaterka krąży między jawą a snem, próbując uciec przed nawoływaniami przeszłych zdarzeń. Opowieść "Rybon" Anny Marii Wybraniec nie brzmi już tak mrocznie i dramatycznie. Jest chwila na oddech. Mamy rodzinę, od której główna bohaterka chce się odciąć. By rozpocząć nowe życie nie waha się bezwstydnie szastać kłamstwami na prawo i lewo. Akcja warta, a tekst naprawdę dobrze się czyta.

Dalej mamy duet Agnieszki Biskup i Dagmary Adwentowskiej. W ich opowiadaniu "Po nas nic" Tarnowskie Góry chylą się ku upadkowi. Od ponad dwóch miesięcy nieustannie pada deszcz, wszędzie jest mokro, ponuro, a do tego zaczynają znikać ludzie. Były policjant próbuje rozwikłać zagadkę zaginięć. Czuć wszechogarniającą wilgoć, czające się gdzieś za rogiem tajemnicze zagrożenie, a do tego główny bohater wzbudza sympatie, cóż chcieć więcej. Świetnie napisana opowieść, jedna z moich ulubionych w tym zbiorze.

"Argyropoeia" Sylwestra Gdeli ma w sobie coś baśniowego. Marek w interesach przyjeżdża do Tarnowskich Gór. Siedząc nad szklanką mrożonego latte rozmyśla nad swoim życiem i bynajmniej nie są to radosne myśli. Jest zmęczony, przytłacza go codzienność, rozczarowuje kierunek, w jakim potoczył się jego żywot. W pewnym momencie dosiada się do niego nieznajomy, który ma dla niego pewną propozycje na odmianę losu. W sumie można powiedzieć, że kolejne opowiadanie "Wszystko, czego nie zabrała" Izabeli Grabdy również porusza temat dróg, jakimi toczy się życie. Główna bohaterka wraca do swojego dawnego mieszkania. Wspomina dzieciństwo, skrajną biedę, w której żyła, matkę, która córką się nie interesowała. To był naprawdę ciężki żywot, a jednak udało się jej z tego świata wyrwać. Jak to zrobiła? O tym musicie koniecznie sami przeczytać.

Muszę przyznać, że "Hosanna" Szymona Majcherowicza podniosła mi ciśnienie. Bohaterem opowieści jest Artur, stary kawaler, mężczyzna nijaki, trzymający się zawsze na uboczu, żyjący wciąż razem z matką. Artur rzuca tekstami w stylu: "Piękno to najperfidniejsza z form przemocy", "Piękno jest jednak gorsze od brzydoty". Im dalej czytałam, tym głośniej wszystko we mnie krzyczało: "Arturze, głupoty gadasz!" (tak delikatniej mówiąc),bo w tym opowiadaniu aż kipi od brzydoty, okrucieństwa, bezsensownej przemocy. Autor też nieźle mi namieszał, bo w końcu się pogubiłam, czy to jawa czy sen. Czy to działo się naprawdę, czy może Artur podświadomie zsyłał sobie takie masochistyczne sny, by wyzwolić się z tej miałkości i braku energii? Już nie wiem. W każdym razie tekst jest mocny, wzbudza emocje i jest bardzo dobrze napisany.

Łukasz Krukowski w "Dzień dobry" poszedł w klimaty ekologiczne. Mamy chłopca, który pewnego dnia postanawia nieco otworzyć się na współpasażerów autobusu, z którymi codziennie jeździ do szkoły i w końcu się z nimi przywitać. Myślę, że opowieść ta dobrze pokazuje to, co dzieje się teraz. Nie przejmujemy się środowiskiem, czerpiemy z niego garściami, ale za tę grabież nie my zapłacimy największą cenę, tylko kolejne pokolenia.

Kolejny Łukasz, tym razem Kucharczyk w "Chłopcu zwanym Żukiem" opowiada historię przyjaźni, ale takiej nietypowej, bo nawiązanej już po śmierci jednego z chłopców. To też tekst o życiu, niewłaściwych wyborach, kolejach losu. Ładnie napisany, wzbudził we mnie jakiś sentyment. Zapada w pamięci. Bohaterem następnego opowiadania "Maszynka" Marcina Majchrzaka jest niespełniony scenarzysta. Pewnego dnia dostaje niespodziewaną przesyłkę, która całkowicie zmienia jego życie. I nie tylko jego. Choć nie brakuje tu elementu grozy, to samą opowieść czyta się lekko i przyjemnie. Na pewno wam się spodoba.

W "Grzybni" Mariusza Wojteczka główny bohater opowiada o swoim życiu, o dzieciństwie spędzonym z dziadkiem i babcią, w którym istotną rolę odgrywa fosforyzujący grzyb. Ze stron opowieści wylewa się zapach lasu, pleśni i grzybów. Po przeczytaniu tej historii wzrosła moja ciekawość powieścią autora pt. "Ćmy i ludzie", która nabyłam na ostatnim Kapitularzu.

Czytając "Jaśniej" Pawła Matei nie mogłam pozbyć się skojarzeń z kosmitami. Dokładniej z opowieściami o tym, jak to przybysze z kosmosu w nocy badają ludzi. Choć tak naprawdę to tekst o ludziach, o ich radzeniu sobie z rzeczywistością, stratą i o tym, jak czasem trudno pomóc najbliższej nam osobie. W następnym opowiadaniu "A dom cieknie" Magdaleny Świerczek-Gryboś główny bohater może wreszcie zakończyć swe poszukiwania. Bronek Wełenka znajduje w końcu dom, który "żyje i jest martwy, jest wszystkim i niczym". Jest przesiąknięty czynami, emocjami, bólem, strachem ludzi, którzy się w nim znaleźli. Tekst mroczny, z nutą szaleństwa i świetnie napisany. W kolejnym opowiadaniu "Porzucony bus na polu nawłoci" Pauliny Rezanowicz elementem grozy nie jest już dom, ale niewielki, niepozorny obrazek przedstawiający odrapany, stary bus. Intrygujący pomysł i ciekawe poprowadzenie fabuły.

W opowiadaniu "Bytomska 12a" Istvana Vizvary głównym bohaterem jest stary, od dawna niezamieszkany dom. Co jakiś czas Agent Nieruchomości oprowadza potencjalnych kupców, ale z upływem lat nadzieja na sprzedaż domu całkiem niknie. Czytając to opowiadanie wyobrażałam sobie wiekowy dom, kiedyś pełen życia, który wiele już widział i wiele słyszał, który żył życiem swoich mieszkańców i który nauczył się doskonale wyczuwać ich emocje, lęki, tęsknoty. Wiecie, taki dom z duszą. A co się dzieje z takim budynkiem, kiedy nagle robi się w nim pusto? Teraz już wiem. Śni! I uwierzcie mi, dom śni naprawdę zwariowane sny! Świetny tekst, rewelacyjnie napisany. Tylko podziwiać wyobraźnię autora. To jeden z tych moich ulubionych w tym zbiorze. A tak w ogóle to autor popełnił ostatnio powieść "Lagrange. Listy z Ziemi". Myślę, że warto się nią zainteresować.

Antologię zamyka tekst "O snach, zbawieniu i krwi" Wojciecha Guni (tak, dobrze pamiętacie, jest on też autorem zdjęć, a także jednym z redaktorów prowadzących). Czytamy o dosyć nietypowej kamienicy. Niezwykłej, ponieważ życie tętniło tam w nocy. Dzieciaki bawiły się na korytarzach, dorośli świętowali. Nikt nie chciał spać, bo sen nie przynosił ukojenia ani odpoczynku. Co też czaiło się w tej kamienicy? Co zakłócało spokojny sen mieszkańców? O tym obowiązkowo musicie przeczytać sami. Z pewnością fani grozy nie będą zawiedzeni.

Rety, strasznie się rozpisałam. Dotrwał ktoś do końca? Jeśli tak, to miło mi bardzo. Na koniec powiem jeszcze, że to zdecydowanie udany zbiór. Niezwykle różnorodny pod względem natężenia grozy, mroku, lęku i niesamowitości. Co najważniejsze, te wszystkie historie są naprawdę wspaniale napisane. Nie zastanawiajcie się, po prostu czytajcie. "Tarnowskie Góry niesamowite" koniecznie warto poznać.

https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2023/09/tarnowskie-gory-niesamowite-antologia.html

Kolejny zbiór opowiadań, których akcja rozgrywa się w Tarnowskich Górach. Tym razem mamy odsłonę niesamowitą, ukazującą bardziej mroczną stronę miasta. Jak zwykle książka została wzbogacona o zdjęcia. Wojciech Gunia postarał się, by klimatem idealnie wpasowały się w temat przewodni zbioru. Spoglądamy na czarno-białe fotografie, które sprawiają wrażenie, jakby było w nich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
983
431

Na półkach: , , ,

"Nitki spęłzały na klatkę piersiową, czepiając się skłębionych, siwiejących włosów na chudej [...] piersi. A spomiędzy tych nitek wykiełkowały maleńkie grzybki o miniaturowych blaszkowatych kapeluszach, które w dodatku dziwnie blado fosforyzowały w ciemnościach, że prześwitywał ten blask nawet przez płóścienną koszulę [...] pidżamy." Mariusz Wojteczek „Grzybnia”.

"Jest taka cisza, której nie da się wypełnić. W której nie słychać krzyków zirytowanego dziecka, przed którą chciałoby się schować, ale która robi się jeszcze głębsza, niemożliwe, boleśnie dudniąca. Po której nic już nigdy nie nastanie, w którą sypie się piach z klepsydry, nie wydając absolutnie najmniejszego dzwięku. Ta cisza to otchłań bez echa. Bez światła." Paweł Mateja „Jaśniej”

"A w oddali na wschodzie widać kominy- tam, gdzie miasto. Widmowe, nieostre. Może to chmury je zasłaniają, a może to ich immanentna właściwość. Nie ma ich, ale nadal są." - Łukasz Krukowski, „Dzień dobry”

Śledząc poczynania polskich autorów grozy, można śmiało stwierdzić, że od pamiętnej antologii wydawnictwa Agharty „Weird fiction po polsku” wiele się zmieniło. Nie dysponuję naturalnie żadnymi danymi potwierdzającymi wzrost zainteresowania tematem, jednak patrząc na ilość zbiorów, antologii i projektów wydanych na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat, odnoszę wrażenie, że zapotrzebowanie na „dziwność” w narodzie znacznie wzrosła. Zupełnie jakby czerń sama pchała się do głów.

Kolejnym efektem takiej czarnej gorączki, są „Tarnowskie góry niesamowite” od wydawnictwa Almaz. To świeża antologia wydana kilka dni temu i jednocześnie projekt, z którym wiązałem spore nadzieje, a co za tym idzie oczekiwania. Nazwisko Guni to dla mnie certyfikat najwyższej jakości, a grono zapowiadanych autorów i autorek tylko podkręcało moje oczekiwania. Majcherowicz, Majchrzak, Mateja, Krukowski, Wojteczek, Musiałowicz w jednym projekcie, to jak wymarzony prezent pod choinkę.

Mam na regałach co najmniej trzy antologie od Almaz, jednak z bólem przyznaję, że jest to nasze pierwsze spotkanie. Poprzednie edycje pomimo kilku znanych mi nazwisk, orbitowały daleko od moich zainteresowań, toteż nie miałem aż tak wielkiej potrzeby nadrobienia tematu. Dopiero omawiane tu „Tarnowskie góry niesamowite” na dobre skierowały mnie w stronę projektu.

Zanim przejdę do krótkich wrażeń z poszczególnych opowiadań, opiszę to, co od samego początku tekstu nasuwa się do głowy. „Tarnowskie góry niesamowite” to kawał solidnej pracy przy doborze tekstu, świetne wyczucie mroku i antologia, która w mojej ocenie jest jedną z lepszych publikacji tego roku. Znani mi autorzy i autorki dały pokaz swoich umiejętności pisarskich, a reszta z autorów nie ustępowała ich na krok. Każda z piszących osób pokazała mi, że można czuć i opisywać pewne rzeczy zupełnie inaczej, a Tarnowskie Góry to rzecz płynna zależna od perspektywy. Czasem jest to groza czająca się w mroku, innym razem w odbiciu źrenic przypadkowych przechodniów.

Antologię rozpoczynamy mocnym kobiecym akcentem. Nie od dziś wiadomo że damska część populacji inaczej odbiera elementy niesamowite, toteż opowiadania tu zawarte okazały się idealnymi historiami na start. Tarnowskie Góry otwiera znana mi dobrze Ania Musiałowicz, która w swoim „Nie zostawisz mnie” stawia na traumę z przeszłości i miasto przyciągające niczym magnes. Uważam się za fana twórczości Ani i myślę, że dostałem dokładnie to czego oczekiwałem - przekonującą historie, gęsty klimat i stopniowo odkrywaną przeszłość połączoną ściśle z teraźniejszością.

Kolejną z Pań, jest Ania Wybraniec. Kobieta, która jak nikt inny czuje gęste korzenie weirdu płynące pod powierzchnią. W swojej historii stawia na niezwykle realistyczne kreacje rodzinne, kłamstwo sączące się z ust narratorki i próbę zbudowania istoty na kłamstwie. To historia gęsta, przytłaczająca i w pewien sposób gorzka.

Idąc dalej mamy znany nam dobrze duet Biskup i Adwentowska. Autorki po raz kolejny łącząc siły wrzucają nas do skrytego w deszczu miasta i zagadki znikających ludzi. Były policjant próbuje rozwikłać zagadkę podczas gdy świat dookoła dosłownie zdaje się dezintegrować. Czytając można poczuć woń alkoholu i wilgoć unoszącą się w powietrzu.

Czwartym z tekstów jest tajemniczo brzmiące „Argyropoeia” autorstwa Sylwestra Gdeli. Istota opowiadania przejawia się w tytule, który można tłumaczyć jako przemiana w srebro, resztę musicie odkryć już sami. Opowiadanie mocno fantastyczne i nieco zakręcone. Bije z niego błysk srebra i rozczarowanie życiem.

Czytając dalej, trafiłem na Izę Grabdę i jej „Wszystko czego nie zabrała”. Miałem już do czynienia z twórczością autorki, jednak nic nie przygotowało mnie na wydźwięk tego opowiadania. To jedna z tych smutnych historii o dorastaniu w biedzie, braku perspektyw, prób zmiany swojego życia a także nieuchronności fatum. To opowieść, która przeżywałam całym sobą.

Nazwisko kolejnego autora jest widokiem, na który czekałem od samego początku. Jak już wielokrotnie wspominałem jestem fanem twórczości autora i od czasu „Otwieram oczy ” z niecierpliwością czekam na kolejny tekst. Szymon Majcherowicz nie jest autorem weirdu, to on jest istotą polskiego weird fiction. „Hosanna” to wzorowy pokaz jego talentu i opowiadanie, które na wskroś jest przesączone dziwnością i niedopowiedzeniem. Autor zaprezentował nam historię o odnajdywaniu siebie i pewnym wychodzeniu z nijakości. Jego narrator to szara postać z tłumu, próbująca przełamać fatalizm.

Jestem pełen podziwu dla kolejnego autora, chociaż po cichu przyznaję, że właśnie tego spodziewałem się po jego talencie. Łukasz Krukowski, który jest tą mityczną nową krwią w weirdzie skupił się na historii mocno związanej z działającymi tam w latach 1922-1995 zakładami chemicznymi. Kominy fabryk mimo, że już dawno wyburzone, rezonują na całą okolicę, mając swoje odbicie w wydarzeniach fabuły. A wszystko to zaczęło się od prostego „Dzień dobry”.

Dalej, trafiłem na „Chłopca zwanego żukiem” autorstwa Łukasza Kucharczyka. Nazwisko wydaje się być znajome jednak nie pamiętam gdzie spotkałem się z autorem. Łukasz postawił na historię zbudowaną na szkielecie „ghost stories”, który jak się okazuje stanowi tylko część narracji. Opowiadanie, które ściśle splata ze sobą światy żywych i umarłych.

Nie ukrywam, że kolejne nazwisko należy do osoby na którą również czekałem. Marcin Majchrzak to ten niepoprawny śmieszek, który jak chce to potrafi napędzić mi niezłego stracha. W swoim opowiadaniu pt. ”Maszynka” sięga po sprawdzony rekwizyt grozy i przerabia go pod swój specyficzny styl. Lubię poczucie humoru Marcina (no chyba, że ten jedzie na garbach recenzentów) toteż czytając odnalazłem przyjemność z lektury.

Kolejnym z autorów jest prawdziwy weteran polskiej sceny. Mariusz Wojteczek, który w grozie siedzi odkąd pamiętam, zaskoczył mnie swoją „Grzybnią” napisanym w hołdzie H. P. Lovecrafta. Autor sugerując się motywem znanym z opowiadania „Kolor z przestworzy” zaprezentował unikatową i wywołującą dreszcze historię, w którym tytułowa grzybnia odgrywa ogromne znaczenie. Nie jest to jednak w żaden sposób kalka, ponieważ Mariusz jest autorem dojrzałym, który potrafi wyciągnąć z przeszłości grozy wiele unikatowych elementów i dostosować je do siebie.

Pod jedenastym opowiadaniem, kryje się nie kto inny jak Paweł Mateja. Facet, który straszył mnie najpierw opowiadaniami z zbioru „Nocne”, następnie przekonywał o kosmitach w Bieszczadach, by w ostateczności zaintrygować opowiadaniem „Jaśniej”. Nie jestem przesadnie domyślnym czytelnikiem, jednak nie da się nie wyczuć uderzającego od spodu drugiego dna opowieści. To historia o stracie, izolacji, oddalaniu się od bliskich a także traumie.

Idąc dalej mamy intrygujące "A dom cieknie" Małgorzaty Świerczek-Gryboś. Podczas swojej przygody z grozą, spotkałem się z wieloma motywami "nawiedzonego" domu, jednak ten zdaje się być zupełnie inny od reszty budowli. Dziwne miejsce zamieszkiwane dawniej przez seryjnego mordercę, wprost ocieka tajemnicą i energią oplatającą otoczenie.

Nie mniej interesującym, okazał się "Porzucony bus na polu nawłoci" autorstwa Pauliny Rezanowicz. Szanuję i podziwiam za tak minimalistyczne podejście do tematu grozy i potwierdzenie stwierdzenia "diabeł tkwi w szczegółach". To jedna z tych osnutych tajemnicą historii, taka która zostaje w głowie.

Opowiadaniem, z którym miałem największy problem jest "Bytomska 12a" autorstwa Istvana Vizvary. Nietuzinkowy pomysł i ciekawy styl, lecz ostatecznie odbijałem się od ścian swojego niezrozumienia.

Hołdując zasadzie ostatni będą pierwszymi, dotarłem do Wojtka Guni i jego historii pt. "O snach, zbawieniu i krwi". W swoim opowiadaniu autor sięgnął po klasyczny rekwizyt jakim jest stara kamienica, i wymieszał go z gęstą jak smoła ciemnością piwnicy. Klasyczny Gunizm do kwadratu i dobra rozrywka.

Taka ciekawostka: Wojtek to nie tylko jeden z piętnastu autorów antologii. To też twórca okładki, klimatycznych zdjęć będących uzupełnieniem opowiadań poszczególnych autorów, a także redaktor prowadzący. Antologia wyrosła na czarnych łzach jego oczu.

Mało kiedy poświęcam uwagę każdemu opowiadaniu z antologii, jednak w tym wypadku chciałem wspomnieć o wszystkich. Niezwykle wyrównany poziom opowiadań plus konkretna korekta to połączenie, które idealnie trafi w wasze gusta.

Polecam.

"Nitki spęłzały na klatkę piersiową, czepiając się skłębionych, siwiejących włosów na chudej [...] piersi. A spomiędzy tych nitek wykiełkowały maleńkie grzybki o miniaturowych blaszkowatych kapeluszach, które w dodatku dziwnie blado fosforyzowały w ciemnościach, że prześwitywał ten blask nawet przez płóścienną koszulę [...] pidżamy." Mariusz Wojteczek „Grzybnia”.

"Jest...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    29
  • Przeczytane
    18
  • Posiadam
    7
  • 2023
    2
  • Ulubione
    2
  • Fantastyka
    2
  • 00 - PRIORITY
    1
  • Ksiażka do recenzji
    1
  • Literatura polska
    1
  • 2023 Przybyło
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Tarnowskie Góry niesamowite


Podobne książki

Przeczytaj także