Czarcie Runo - Antologia horroru słowiańskiego Kornel Mikołajczyk 7,5
ocenił(a) na 78 tyg. temu Nie należę do wielbicieli krótkiej formy, ale nawet mnie zdarza się sięgnąć po zbiór opowiadań. Tym razem mój wybór padł na Antologię Horroru Słowiańskiego „Czarcie Runo”. Dlaczego akurat ten tytuł? Cóż, jeśli spodziewacie się jakiejś epickiego, może odrobinę romantycznego wyjaśnienia tej zagadki, to obawiam się, że muszę Was rozczarować. Chwyciłam ten tytuł, bo po prostu miałam go pod ręką, a bardziej konkretnie: znajdował się on na mężowskim regale.
„Czarcie Runo” to zbiór dziesięciu opowiadań różnych autorów, inspirowanych – mniej lub bardziej "luźno" – słowiańskimi wierzeniami i utrzymanych w – i znowu mniej lub bardziej – horrorowym klimacie. Różni autorzy, a co za tym idzie różne: pióra, style, narracje, pomysły i – możliwe, że przede wszystkim – różny poziom. „Czarcie Runo”, jak w sumie każda antologia, zawiera opowiadania przeciętne, dobre i bardzo dobre.
Tyle tytułem wstępu, pozwólcie teraz, że przedstawię Wam – pokrótce i bez spoilerów – opowiadania, które znalazły się w tej antologii i ich autorów.
1. Dagmara Adwentowska w opowiadaniu „Brat najmilejszy” przenosi czytelnika do czasów powstań kozackich i uwodzi go stylizowanym językiem. Historia jest ciekawa, trochę wzruszająca, odrobinkę straszna i choć tempo ma raczej niespieszne, to czyta się szybko. W tym opowiadaniu mamy do czynienia z narracją trzecioosobową w czasie przeszłym.
2. Julia Ł. Jankowska i jej „Cicha” to już kompletnie inne opowiadanie, napisane prostym, przystępnym językiem w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Podczas lektury można odnieść wrażenie, że tekst ten jest częścią czegoś większego. Autorka przenosi nas do (prawdopodobnie) wczesnego średniowiecza, pojawia się sporo bohaterów – główny jest ciekawy i całkiem charyzmatyczny, dużo się dzieje, mamy bardzo konkretne potwory i rzecz jasna śmierć – i to niejedną.
3. „Hades” Zbigniewa Golemienko pozwala czytelnikowi wrócić do czasów współczesnych. Wybrana przez autora lokacja to okolice Kijowa. To chyba najmniej słowiańskie opowiadanie ze wszystkich, ale jest ciekawe, zaskakujące i niepokojące, więc można mu całkiem sporo wybaczyć. Autor stawia na narrację trzecioosobową w czasie przeszłym.
4. Następne opowiadanie zatytułowane „In einem Gott” autorstwa Maksa Dietera zabiera nas z powrotem do średniowiecza, do czasów Krzyżackich, a akcja dzieje się w drodze na zamek w Gniewie. Historia opowiadana jest dwutorowo, mamy do czynienia z dość licznymi przeskokami pomiędzy poszczególnymi miejscami, które nie są wyraźnie zaznaczone w tekście, co może trochę wybijać z rytmu. Autor stawia na narrację trzecioosobową w czasie przeszłym i prosty język. Dodatkowo opowiadanie jest dość brutalne.
5. „Księżyc w jej oczach” Agnieszki Kuchmister jest dla mnie absolutnie najlepszym opowiadaniem tego zbioru. Autorka świetnie buduje niepokojący i depresyjny klimat – wybór pierwszoosobowej narracji ma tu duże znaczenie, a całość jest zaskakująca i do końca trzyma w napięciu. Akcja opowiadania dzieje się w czasach słusznie niedawno minionych.
6. „Tadziu co o tym myślisz”?, autorstwa Małgorzaty Lewandowskiej, to prawdopodobnie najkrótsze opowiadanie ze wszystkich, jakie znajdziemy w tym zbiorze, napisane w narracji trzecioosobowej w czasie przeszłym. Tym razem nie mamy do czynienia ze słowiańskimi potworami, a pomocnikami – albo i nie, każdy kija, tak i ten, ma dwa końce, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia itd.
7. „Topielisko”, Paweł Więzik. Co powiecie na akcję osadzoną w czasie drugiej wojny światowej, niemieckiego żołnierz jako głównego bohatera i słowiańskie potwory w roli mścicieli? A to wszystko w pierwszoosobowej narracji w czasie przeszłym.
8. Co czuje upiór po zostaniu upiorem? Co, jeśli budzi się w grobie i myśli, że ktoś mu wykręcił mało zabawny kawał? Maciej Szymczak w opowiadaniu „Upir” pokazuje nam ten – kompletnie inny – punkt widzenia, a dodatkowo, jakby tego było mało, jeszcze kilka innych perspektyw. W opowiadaniu tym czytelnik uświadczy zarówno narracji trzecioosobowej, jak i pierwszoosobowej, a także czasu przeszłego i teraźniejszego.
9. „Zabić marzenia”, Kornela Mikołajczyka to dość pokręcone opowiadanie z wieloma przeskokami czasowymi, w którym dopiero pod sam koniec wszystkie puzzle wskakują na odpowiednie miejsca, a do tego czasu czytelnik może mieć ochotę powiedzieć: „ale, że o co chodzi”? W tym opowiadaniu mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową w czasie przeszłym (głównie).
10. Na sam koniec antologii dostajemy opowiadanie zatytułowane „Żerca końca”, którego autorem jest Marcin Halski. Autor zabiera czytelnika w podróż do Nawii za przewodnika dając mu żercę-świeżaka.
Dla kogo jest „Czarcie Runo”? Z całą pewnością dla miłośników słowiańskiego fantasy i fanów krótkiej formy. Może dla czytelników, którym los skąpi czasu na czytanie i chcą zagłębiać się w coś długiego, osób niezaznajomionych ze słowiańskim fantasy, które chciałyby sprawdzić, czy to dla nich, czy może jednak niekoniecznie i czytelników chcących sprawdzić nieznanych sobie autorów.
Czy mi się podobało? Raz było lepiej, raz trochę gorzej, ale dzięki opowiadaniu Agnieszki Kuchmister jestem bardzo zadowolona i na pewno sięgnę po inne dzieła tej autorki.
Po więcej recenzji zapraszam na:
https://m.facebook.com/100093693897871/