-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel5
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2017-02
2015-09-25
Książka niczym pociąg... zanim się rozpędziła, już zatrzymałam się na końcowej stacji (przy czym należy wspomnieć, że połowę książki zajmują zdjęcia!). Poza kilkoma faktami prawnymi przytoczonymi ze źródeł, ciężko wynieść z niej coś istotnego... A po autoprezentacji autora w rozdziale pierwszym (dziennikarz, iranista z wykształcenia i entuzjasta Iranu z zamiłowania) spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego...
Książka niczym pociąg... zanim się rozpędziła, już zatrzymałam się na końcowej stacji (przy czym należy wspomnieć, że połowę książki zajmują zdjęcia!). Poza kilkoma faktami prawnymi przytoczonymi ze źródeł, ciężko wynieść z niej coś istotnego... A po autoprezentacji autora w rozdziale pierwszym (dziennikarz, iranista z wykształcenia i entuzjasta Iranu z zamiłowania)...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-08
2017-09-22
2016-03-07
Niektórzy twierdzą, że o II wojnie wszystko już zostało powiedziane i napisane. Nic bardziej mylnego. To temat niewyczerpany i ciągle aktualny. I to nie powinno się nigdy zmienić. Każdy punkt widzenia jest niezwykle ważny i cenny. Książka Anny Janko jest jak dla mnie na wskroś... ludzka. Wynika to po części z faktu, że autorka pochyla się nad losem dzieci. Dramatycznie bolesna i jednocześnie bardzo wnikliwie analizująca i drobiazgowa w opisach i statystykach, ale przy tym napisana z nieprzeciętną wrażliwością. Autorka przywołuje historie o których nie miałam pojęcia, jak choćby porażająca geneza nazizmu i próba wyjaśnienia eksterminacji ludności w II wojnie w kontekście "wychowywania" dzieci w Austrii i Niemczech w pokoleniu przedwojennym. Bo wszystko skądś się bierze, ma jakieś przyczyny. I skutki też ma, właściwie niekończące się, czego przykładem jest życie autorki przesiąknięte traumą matki. Historia przewodnia książki, mogłaby być w zasadzie historią każdego z nas...i to w dowolnym czasie...i to przeraża najbardziej. Boli w tej książce wszystko i wszystko do szpiku kości przejmuje, począwszy od autentycznej fotografii na okładce od której nie mogłam oderwać oczu. Książka do odchorowania i jednocześnie nie do ominięcia. I jeszcze jeden szok - na okładce dzieci, dokładnie w wieku moich. Mają w oczach coś...niesamowitego...trudno to opisać... Widziały rzeczy, które na zawsze zrobiły z nich dorosłych. Okaleczonych wewnętrznie, małych dorosłych.
Niektórzy twierdzą, że o II wojnie wszystko już zostało powiedziane i napisane. Nic bardziej mylnego. To temat niewyczerpany i ciągle aktualny. I to nie powinno się nigdy zmienić. Każdy punkt widzenia jest niezwykle ważny i cenny. Książka Anny Janko jest jak dla mnie na wskroś... ludzka. Wynika to po części z faktu, że autorka pochyla się nad losem dzieci. Dramatycznie...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-25
Rewelacyjna. Genialna. Polecam wszystkim których interesuje Izrael, jego historia, mieszkańcy i tamtejsza kultura. To jest książka zarówno dla początkujących, czyli tych którzy chcą się czegoś dowiedzieć na temat Żydów i Arabów oraz ich wspólnej historii, a także dla tych którzy "zęby zjedli" na powyższych tematach. Książka nie jest klasycznym reportażem jest bowiem wzbogacona o niezwykle wiarygodne osobiste spostrzeżenia, wspomnienia i uwagi autorki oraz bliskich jej osób. Cenna jest szczególnie z uwagi na fakt, że autorka od lat mieszka z rodziną w Izraelu do którego przeniosła się gdy wyszła za mąż za Żyda. Polecam, bo na razie nie udało mi się dotrzeć do ciekawszej i bardziej wnikliwej analizy tematu społeczności żydowskiej oraz arabskiej i wszystkich zagadnień kulturowo-socjologicznych z nimi związanych, a poszukuję takowych książek gdyż bardzo mnie interesuje konflikt izraelsko-palestyński.
Rewelacyjna. Genialna. Polecam wszystkim których interesuje Izrael, jego historia, mieszkańcy i tamtejsza kultura. To jest książka zarówno dla początkujących, czyli tych którzy chcą się czegoś dowiedzieć na temat Żydów i Arabów oraz ich wspólnej historii, a także dla tych którzy "zęby zjedli" na powyższych tematach. Książka nie jest klasycznym reportażem jest bowiem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-08
Ciężka sprawa. Bardzo mnie ciekawi kwestia izraelsko-palestyńska ale książka Pawła Smoleńskiego jest dla mnie...za trudna i nieprzystępna? A może zgodnie z tytułem autorowi nie zależało na usystematyzowaniu przekazywanych wiadomości? Nie rozumiem myślowych skrótów i niektórych zagadnień. Prawdopodobnie moja wiedza na temat konfliktu nie jest na odpowiednim poziomie i dlatego nie potrafię odnaleźć się w mrowiu znaczeń. Drugą możliwością jest zbyt subiektywne podejście autora do tematu i specyficzny skrótowy styl, który zaburza mi swobodne przyswajanie wiedzy zawartej w książce. To już druga pozycja autora, która mnie niestety nieco rozczarowała...
Ciężka sprawa. Bardzo mnie ciekawi kwestia izraelsko-palestyńska ale książka Pawła Smoleńskiego jest dla mnie...za trudna i nieprzystępna? A może zgodnie z tytułem autorowi nie zależało na usystematyzowaniu przekazywanych wiadomości? Nie rozumiem myślowych skrótów i niektórych zagadnień. Prawdopodobnie moja wiedza na temat konfliktu nie jest na odpowiednim poziomie i...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-30
Zaskakujący temat... Jacek Hugo-Bader podjął się przybliżenia nam tematu zeszłorocznej tragicznej wyprawy na Broad Peak, po której rozpętała się w Polsce medialna burza. Świetnie się składa, że pomysł narodził się akurat w głowie JHB ,bo autor jest osobą wnikliwą, inteligentną i ciekawą świata, a co najważniejsze nie związaną z alpinistyczny/himalaistycznym światem. Autor jest w tej opowieści obiektywnym i ciekawskim reporterem, który zaintrygowany tematem zdecydował się ruszyć z "pogrzebową wyprawą" w celu odnalezienia ciał dwóch tragicznie zmarłych uczestników zimowej wyprawy, wspinaczy: Tomka Kowalskiego i Macieja Berbeki. Tematem, który przewija się przez całą książkę i który dogłębnie nurtuje autora, jest pytanie: co pcha ludzi w tak niesprzyjające warunki pogodowe na wyprawy na granice ludzkiej wytrzymałości w tak nieprzyjazne góry jak Karakorum. Momentami z książki wyziera brak zrozumienia autora dla ekstremalnych pasji alpinistów, co jednak mnie osobiście nie razi, gdyż też trudno mi zrozumieć igranie ze śmiercią w które wdają się himalaiści. Co najważniejsze - w książce znalazłam odpowiedź co ich tam pcha... Adam Bielecki - jeden z dwóch pozostałych przy życiu uczestników czteroosobowej wyprawy, niespełna trzydziestoletni alpinistyczny wirtuoz - wyjaśnia Baderowi, że "to nie pasja, to sposób na życie"... Nic dodać, nic ująć.
Jeszcze kilka słów na temat "łopatologii" JHB czyli języku używanym przez autora. Otóż język jest szorstki, bezpośredni i bardzo "męski". Autor ma bardzo specyficzne podejście do sprawy, jest to poniekąd zasługa jego sceptycyzmu w kwestiach szeroko pojętej wspinaczki wysokogórskiej, a z drugiej strony jest to jego podejście do życia i taki już jego urok. Przyznam jednak, że opowieść o "dupiastej krowie, która wlazła przed kadr" trochę mnie skonsternowała. Bezpretensjonalność i bezpardonowość JHB nie przysparza mu sympatii w grupie i cierpi na tym opowieść, bo gdyby odrobinę "osłodzić" stosunki grupa-JHB bardzo zyskałaby na tym fabuła książki.
Ta książka mnie zaskoczyła... czytając przedstawionych i przybliżonych na kartach książki osób związanych z tą sprawą, a są nimi: rodzice Tomka Kowalskiego, jego narzeczona, Krzysztof Wielicki (kierownik feralnej wyprawy), inni sławni polscy wspinacze, pozostały przy życiu uczestnik wyprawy Adam Bielecki (zabrakło tylko Artura Małka, który przybrał taktykę nie tłumaczenia się i nie zabierania głosu w tej sprawie) ich zwierzenia, wyjaśnienia i komentarze sprawiają, że mój punkt widzenia zmienia się w zależności czyj komentarz czytam. I to jest zaskakujące! To sprawia, ze jedyny wniosek, który wyciągnęłam z tej historii jest następujący: nie można rozpatrywać w kategorii zwykłego moralnego dylematu zachowania uczestników ekspedycji: "powinni pomóc czy też powinni sami się ratować?". To była sytuacja ,której według mnie nie powinno się oceniać. Pozostali przy życiu bohaterowie tej wyprawy borykać się będą bowiem z ciężarem ocen większych i mniejszych ekspertów już do końca życia i to oni muszą się z nim mierzyć. Nie mam zdania na temat tej (ani żadnej innej) wyprawy i losów jej uczestników. Nie chcę być kolejnym laikiem-pieniaczem, który zabiera głos na internetowym forum i wypisuje tam mądrości o "braterstwie liny" siedząc w ciepłym fotelu przed komputerem. Podoba mi się, że JHB przybliża nam kulisy tej mrożącej krew w żyłach wyprawy i zmusza do konfrontacji z własnymi ograniczeniami i marzeniami.
Zaskakujący temat... Jacek Hugo-Bader podjął się przybliżenia nam tematu zeszłorocznej tragicznej wyprawy na Broad Peak, po której rozpętała się w Polsce medialna burza. Świetnie się składa, że pomysł narodził się akurat w głowie JHB ,bo autor jest osobą wnikliwą, inteligentną i ciekawą świata, a co najważniejsze nie związaną z alpinistyczny/himalaistycznym światem. Autor...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-02
Literatura dla zaawansowanych w wiedzy na temat konfliktu izraelsko- palestyńskiego. Jeśli ktoś jest w temacie początkujący to nie polecam , bo przeciętny czytelnik, jak ja, pogubi się w labiryncie zagmatwania arabsko-żydowskiego. Wszystko tam stoi na głowie i nikt nie jest tym kim wydaje się że jest, albo powinien być. Jak dla mnie trochę za bardzo to wszystko pokręcone i ciężko mi było przebrnąć przez ten chaos. Szkoda bo zapowiadało się bardzo ciekawie i być może kontekst historyczny wprowadziłby trochę ładu (a może się mylę i autor wszystko splątałby jeszcze bardziej?)
Literatura dla zaawansowanych w wiedzy na temat konfliktu izraelsko- palestyńskiego. Jeśli ktoś jest w temacie początkujący to nie polecam , bo przeciętny czytelnik, jak ja, pogubi się w labiryncie zagmatwania arabsko-żydowskiego. Wszystko tam stoi na głowie i nikt nie jest tym kim wydaje się że jest, albo powinien być. Jak dla mnie trochę za bardzo to wszystko pokręcone i...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-11-05
Kołyma."...wydaje mi się, że trzeba mieć raka, ciężko chore serce albo głowę, żeby tu żyć. Nie mieć naprawdę nic do stracenia albo innego wyjścia, żeby osiedlić się na biegunie okrucieństwa. Tak ludzie mówią i piszą o Kołymie. Innym razem mówią o największym koszmarze dwudziestego wieku, najstraszniejszej, przeklętej albo najdalszej wyspie Archipelagu Gułag, jego lutym biegunie, ruskiej Golgocie, białym krematorium, arktycznym piekle, mroźnym koncłagrze bez pieców, czy też, nie przymierzając, machinie do przemysłowego mielenia mięsa i kruszenia kości". Kto to byli zecy? Co to jest szatun, a kto to paputczik? Jak się kopie złoto w wiecznej zmarzlinie? Dlaczego trzeba słuchać szamanów? Jak się dziś żyje przybranej córce Jeżowa? Czy Jakuci noszą polskie nazwiska? Ile spirytusu trzeba wypić żeby nie zamarznąć? Odpowiedzi na te pytania i wiele, wiele więcej nieprawdopodobnych wręcz historii możemy poznać dzięki tej niestandardowej opowieści o tym strasznym miejscu na ziemi, które nigdy nie powinno być zapomniane.
Kołyma."...wydaje mi się, że trzeba mieć raka, ciężko chore serce albo głowę, żeby tu żyć. Nie mieć naprawdę nic do stracenia albo innego wyjścia, żeby osiedlić się na biegunie okrucieństwa. Tak ludzie mówią i piszą o Kołymie. Innym razem mówią o największym koszmarze dwudziestego wieku, najstraszniejszej, przeklętej albo najdalszej wyspie Archipelagu Gułag, jego lutym...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-12
Witajcie w krainie grozy - Korei Północnej. Znajdziecie tu odrealniony świat wyjęty żywcem z "Roku 1984" Orwella. W upiornym świecie totalitarnej dyktatury, każdy szczegół życia przeciętnego obywatela jest gruntownie zaplanowany, sformalizowany i sprawdzany, a tym samym do granic absurdalny dla człowieka żyjącego w cywilizowanym świecie. Co powiecie na państwo ingerujące nawet w waszą fryzurę? (tak - państwo określa precyzyjnym rozporządzeniem jak ma wyglądać to co nosicie na głowie stosownie do wieku i pozycji społecznej). Co powiecie o dwudziestokilkuletnich studentach wyższych uczelni, którzy nie mieli nigdy styczności z internetem, a z przemyconych,zagranicznych nielegalnych broszur dowiadują się, że kobiety miesiączkują? W tym kraju nawet miłość jest rozumiana nieco inaczej niż u nas. To państwo którego obywatele mogą słuchać tylko jednej indoktrynowanej stacji radiowej i jednego kanału telewizji w dodatku z odbiorników, które odpowiedzialni urzędnicy dostosowali wcześniej do słuchania tychże stacji. To właśnie państwo w imię najwyższego przywódcy za najmniejszą niesubordynację wobec władzy skazuję całą rodzinę na obóz pracy lub więzienie, a swoich oddanych i wiernych obywateli na głodową śmierć w rytmie śpiewanej radośnie piosenki "światu nie mamy czego zazdrościć".
Śledząc losy bohaterów - reportaż oparty jest na historii kilku uciekinierów z najbardziej izolowanego państwa świata - momentami ma się wrażenie, że to jakiś tragikomiczny spektakl nie mający najmniejszych szans na happy end. I co gorsza w istocie zakończenie jest tylko złudnie optymistyczne. Uciekinierzy, którzy przeżyli piekło na ziemi, po wydostaniu się zza "żelaznej kurtyny" nie bardzo potrafią się odnaleźć w nowym, lepszym świecie...
Niesamowita książka napisana pięknym językiem z szacunkiem i dużą dozą empatii dla drugiego człowieka.
Witajcie w krainie grozy - Korei Północnej. Znajdziecie tu odrealniony świat wyjęty żywcem z "Roku 1984" Orwella. W upiornym świecie totalitarnej dyktatury, każdy szczegół życia przeciętnego obywatela jest gruntownie zaplanowany, sformalizowany i sprawdzany, a tym samym do granic absurdalny dla człowieka żyjącego w cywilizowanym świecie. Co powiecie na państwo ingerujące...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-10
Mam problem z tą książką; momentami zaskakująca,wciągająca, a momentami mało odkrywcza i nudnawa... Styl w poszczególnych rozdziałach niespójny czasem dziwny, manieryczny, kwiecisto-sentymentalny (ulotne) trochę nie przystający do reportażu (stąd moje wrażenie że pisały ją różne osoby). Ale czy to minus? Autor jak na swój młody wiek bardzo odważny i doświadczony. Ciekawy debiut.
Mam problem z tą książką; momentami zaskakująca,wciągająca, a momentami mało odkrywcza i nudnawa... Styl w poszczególnych rozdziałach niespójny czasem dziwny, manieryczny, kwiecisto-sentymentalny (ulotne) trochę nie przystający do reportażu (stąd moje wrażenie że pisały ją różne osoby). Ale czy to minus? Autor jak na swój młody wiek bardzo odważny i doświadczony. Ciekawy...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-11
Zaczęłam z lekkim niesmakiem; oto bowiem kobieta, dziennikarka, obywatelka Niemiec wraca po 40-stu latach do swojej "pierwszej" ojczyzny Turcji i nie pozostawia na niej suchej nitki. Jakim prawem jest tak surowa? Te pytania trapiły mnie jednak tylko chwilę, bo zaraz później uświadomiłam sobie, że tylko w ten sposób tj. wracając do "pierwszej" ojczyzny po latach, autorka, dziennikarka, kobieta obyta w świecie i od czterdziestu lat obywatelka zachodniego kraju, jest w stanie tak obiektywnie ocenić stan w jakim Turcja się znajduje. A znajduje się na dziejowym zakręcie - chce do Unii, ale jakich by nie użyć argumentów za, Turcja do Unii nie pasuje.Turcja to kraj kontrastów - chce być postrzegana jako państwo nowoczesne, postępowe, rozwijające się, ale rząd nie zadaje sobie najmniejszego trudu podjęcia wyzwania wprowadzania zmian. Tragiczna jest tam sytuacja kobiet, a kraj ten przymyka oko na honorowe zabójstwa, mimo iż wprowadzono ustawę która oficjalnie zabrania tego typu praktyk, a sprawców nakazuje karać(sic!). Turcy cierpią też na "zbiorową amnezję" jeśli chodzi o temat rzezi Ormian, wypędzeń Greków i nie chcą zająć się nierozwiązywalnym "problemem kurdyjskim". Policja nierzadko na własną rękę wymierza sprawiedliwość.
Turcja to kraj w którym obecnie, mimo spuścizny Ataturka, polityka i religia znów się łączą. I choć paradoksalnie Turcy uwielbiają swojego "ojca", który zakończył epokę Imperium Osmańskiego zrewolucjonizował życie społeczne, religijne i polityczne, to jednak w narodzie gdzieś tam wciąż tli się duch fundamentalistyczny.
Dla mnie to gorzka, prawdziwa i raczej przygnębiająca lektura, bo tej tytułowej słodyczy jest w niej jak na lekarstwo, właściwie przejawia się tylko w sentymentalnych refleksjach autorki na temat kuchni tureckiej i nierozerwalnie z nią związanych słodkich deserów.
Przy czytaniu reportaży często uświadamiam sobie, że tak naprawdę w świecie niewiele się zmienia, ludzka mentalność, przekonania i uwstecznienie w pewnych strefach i sferach nie ulegają poprawie mimo tego, że czas pędzi do przodu, a państwa mają aspiracje łączenia się w różne postępowe i prestiżowe konstelacje. Warto dodać, że autorka nie daje jednoznacznie odczuć czy bardziej czuje się Turczynką czy Niemką i to też jest na plus dla książki.
Zaczęłam z lekkim niesmakiem; oto bowiem kobieta, dziennikarka, obywatelka Niemiec wraca po 40-stu latach do swojej "pierwszej" ojczyzny Turcji i nie pozostawia na niej suchej nitki. Jakim prawem jest tak surowa? Te pytania trapiły mnie jednak tylko chwilę, bo zaraz później uświadomiłam sobie, że tylko w ten sposób tj. wracając do "pierwszej" ojczyzny po latach, autorka,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-02-11
2013-01-22
Im lepsza książka, tym więcej pytań.
Gdzie przebiega cienka granica w związku, która dzieli nasz świat na twoje-moje? (mam na myśli pasje, zainteresowania, pracę, wyjazdy etc.) Czy w związku w ogóle jest miejsce na jakiekolwiek granice, tajemnice, sekrety? Czy jeśli ich nie ma to związek jest szczęśliwszy, trwalszy? Czy przeciwnie - bez skrawka swojego własnego lądu nie jesteśmy w stanie zagwarantować związkowi przyszłości? Pozornie im bliższa więź tym lepiej, ale gdy zagłębimy się pod powierzchnię, pod układny obrazek interesującej pary, zobaczymy że w związku Wojtka i Grażyny - każde oddalenie, każdy wyjazd męża bohaterka przeżywa niemal jak operację rozdzielenia syjamskich bliźniąt (co znamienne niestety udaną zwykle tylko dla jednego z nich...) Bohaterka niewymownie cierpi i jest to cierpienie w izolacji od świata, bo - dosłownie - zamyka się w czterech ścianach, wbija w kąt i czeka na najgorsze - na wiadomość o śmierci męża. Przygotowuje się na ten moment latami, co w konsekwencji doprowadza ją do obłędu. Opowieści Wojtka o swoich przeżyciach z podróży dodatkowo obarczają Grażynę tragicznymi historiami ludzi, a z każdym wyjazdem tych postaci i opowiadań o ich losach przybywa. Na swoje nieszczęście Grażyna jest kobietą niezwykle skrytą i bardzo wrażliwą.
Czy w małżeństwie można oczekiwać od drugiej strony rezygnacji z prawdziwej życiowej pasji? I czy takie poświęcenie jest gwarancją wspólnej, bezpiecznej, szczęśliwej przyszłości?
Książka Grażyny Jagielskiej porusza niesamowicie ważne kwestie i - mam wrażenie - można odczytywać ją jako paralelę związku z partnerem, który bez reszty zatraca się w swojej pracy, co w konsekwencji prowadzi do pułapki wspólnego życia na odległość. Czy nie podobnie czują się żony, których mężowie większość życia spędzają w bezdusznych korporacjach, na odległych delegacjach, w służbach specjalnych, na misjach pokojowych etc., etc...?
I jeszcze słówko o tytule; czy "miłość z kamienia" to miłość surowa, nieczuła, zimna, czy też miłość twarda jak skała, niezniszczalna, odporna na czynniki zewnętrzne? Ja nie mam wątpliwości, że to ta druga.
Chaotycznie to napisałam, ale książka poruszyła wiele emocji i jeszcze nie potrafię podejść do niej "na zimno". Książka ważna, przejmująca i prawdziwa, taka która szybko "nie wychodzi" z głowy.
Im lepsza książka, tym więcej pytań.
Gdzie przebiega cienka granica w związku, która dzieli nasz świat na twoje-moje? (mam na myśli pasje, zainteresowania, pracę, wyjazdy etc.) Czy w związku w ogóle jest miejsce na jakiekolwiek granice, tajemnice, sekrety? Czy jeśli ich nie ma to związek jest szczęśliwszy, trwalszy? Czy przeciwnie - bez skrawka swojego własnego lądu nie...
2012-11-20
Najwyższy czas zrewidować swoje poglądy na temat sąsiadów. Współczesny reportaż jest doskonałym studium życia za naszymi granicami. Poszerza horyzonty i zazwyczaj pokazuje zaskakująco inną egzystencję tuż obok. Jacek Hugo-Bader zabiera nas w podróż po byłych radzieckich republikach. Każda jest inna, ale wszystkie naznaczone są stygmatami komunizmu. To co najbardziej mi utkwiło (kolejność przypadkowa): niepohamowane picie Ewenków i ich życie w delirium tremens, miss HIV i seksualne wyzwolenie w Rosji (wyznanie dwudziestoparolatka przyznającego się do kontaktów seksualnych z setką partnerek nie jest tam specjalną ekstrawagancją), fatalne warunki pracy górników na Ukrainie, wciąż żywa i praktykowana profesja szamana (jeden z bohaterów wspomina, że studiował biologię na uniwersytecie w Irkucku gdzie zajęcia z medycyny ludowej prowadził autentyczny czarownik który skończył 7 klas), i to co wstrząsnęło mną najbardziej - handel ludźmi w Mołdawii. Większość relacji tego rozdziału wstrząsa bezmiarem zła i wprost nieprawdopodobną koncentracją krzywd. Przy lekturze tego ostatniego zauważyłam nagle, że boli mnie kciuk bo kurczowo ściskam twardą oprawę książki, a dreszcze przechodziły mi wzdłuż kręgosłupa.
Książka miejscami mało optymistyczna, ale niezmiernie ważna, bo uświadamia nam jak wiele mamy możliwości i perspektyw, że jakkolwiek byśmy nie narzekali to przy postsowieckiej rzeczywistości kraj w którym żyjemy jest uporządkowany i wolny, słowem nasza optyka widzenia świata zmienia się po lekturze diametralnie.
Najwyższy czas zrewidować swoje poglądy na temat sąsiadów. Współczesny reportaż jest doskonałym studium życia za naszymi granicami. Poszerza horyzonty i zazwyczaj pokazuje zaskakująco inną egzystencję tuż obok. Jacek Hugo-Bader zabiera nas w podróż po byłych radzieckich republikach. Każda jest inna, ale wszystkie naznaczone są stygmatami komunizmu. To co najbardziej mi...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-06-28
To jedna z tych książek po którą bałam się sięgnąć gdyż wyobraźnia podsuwała mi najstraszniejsze obrazy. I choć książka rzeczywiście nie jest wolna od makabrycznych opisów przerażających przeżyć ocalałych z rzezi w Rwandzie Tutsi, to - ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu - napisana jest w niezwykle ujmujący sposób, co sprawia, że stanowi nie tylko dokument przerażającej rzeczywistości, która miała tam miejsce, ale przede wszystkim jest zapisem autentycznych, wstrząsających wspomnień ludzi którzy odważyli się opowiedzieć o tej masakrze (nakłonienie do tych opowieści nie było dla autora łatwym wyzwaniem). Historie które poznajemy za sprawą kart tej książki już na zawsze zostają gdzieś w zakamarkach umysłu (dla mnie najbardziej wstrząsającym było odkrycie, że Tutsi ginęli zupełnie się nie broniąc, bez protestu, cicho i pokornie). Okropności z którymi przyszło się zmierzyć mieszkańcom Rwandy są wprost niewyobrażalne. Trudno również uwierzyć, że świat pozwolił na to bestialstwo stojąc z boku i przyglądając się z założonymi rękoma ( w przeddzień masakr z Rwandy zostały wycofane wojska ONZ oraz wszyscy zagraniczni obserwatorzy, księża, pracownicy organizacji międzynarodowych). Książka jest wolna od politycznego aspektu konfliktu i brak w niej dywagacji na temat jego genezy, autor nie udzielił też głosu przedstawicielom plemienia Hutu (czyli napastnikom konfliktu) co moim zdaniem należy zaliczyć na plus. Nie znajdziemy tutaj również odpowiedzi na pytania, które nasuwają się podczas lektury: dlaczego zdarzyło się to ludobójstwo oraz czy i jak można go było uniknąć.
To jedna z tych książek po którą bałam się sięgnąć gdyż wyobraźnia podsuwała mi najstraszniejsze obrazy. I choć książka rzeczywiście nie jest wolna od makabrycznych opisów przerażających przeżyć ocalałych z rzezi w Rwandzie Tutsi, to - ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu - napisana jest w niezwykle ujmujący sposób, co sprawia, że stanowi nie tylko dokument przerażającej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo ważna pozycja. Bardzo szczegółowa w opisie obozów zagłady, machiny śmierci i szczególnie osobista historia przedstawiona przez Żyda, Polaka, włoskiego dziennikarza Włodka Goldkorna, przyjaciela Marka Edelmana.
Bardzo ważna pozycja. Bardzo szczegółowa w opisie obozów zagłady, machiny śmierci i szczególnie osobista historia przedstawiona przez Żyda, Polaka, włoskiego dziennikarza Włodka Goldkorna, przyjaciela Marka Edelmana.
Pokaż mimo to