Wielka księga ekstremalnego SF, tom 1 Charles Stross 6,8
![Wielka księga ekstremalnego SF, tom 1](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/94000/94775/352x500.jpg)
ocenił(a) na 57 lata temu Książkę przeczytałem dopiero za bodaj trzecim podejściem. Nawet nieważne, dlaczego. Istotne jest to, że wracając do niej za każdym razem musiałem czytać wszystkie opowiadania jeszcze raz, bo prócz jednego czy dwóch ŻADNEGO nie pamiętałem. I to zupełnie. Owszem, niektórzy mogą mi polecić większą dawkę warzyw, ja jednak będę obstawał przy teorii, że zawarte w zbiorze opowiadania SF bynajmniej nie są ekstremalne, a po prostu tuzinkowe.
Z dziesięciu zamieszczonych w pierwszym tomie tekstów w pamięć zapadają dwa. Pierwszy to "Działo Merlina" Alastaira Reynoldsa, będące solidnym kawałkiem mięsistej, wartkiej space opery, opartej na interesującym pomyśle. Drugi natomiast to "Zagadka Pacyfiku" Baxtera, rozgrywająca się w alternatywnej rzeczywistości, w której II wojna światowa na kontynencie europejskim zakończyła się separatystycznym pokojem Wielkiej Brytanii z Niemcami. Dzięki temu naziści mogą spokojnie zbudować gigantyczny latający pancernik i wyruszyć w rejs do Ameryki - przez Pacyfik. Rzecz jest napisana zgrabnie i z jajem, trochę jednak bawi założenie, że wojny globalnej uniknięto wyłącznie dzięki nadprzyrodzonemu zachowaniu Pacyfiku.
Warta uwagi jest też w sumie najdłuższa, stustronicowa "Śmierć w ziemi obiecanej" Pat Cadigan, będąca czymś w rodzaju cyberpunkowego kryminału. Niestety, z biegiem czasu jej fabuła zaczyna się rozmywać, detale przestają mieć większy sens, a sam finał nie do końca przystaje do ustaleń poczynionych przez bohaterkę w świecie wirtualnym.
Reszta rozczarowuje. "Anomalie" Benforda - niezbyt ciekawe, dalekie od sf i bodaj najłatwiejsze do natychmiastowego zapomnienia - mówią o chwilowym przeskoku orbity Księżyca. Podobnie ulatuje z głowy "Długi pościg" Landisa, zamknięty pospiesznie naskrobanym finałem, który ni ziębi, ni grzeje. Z kolei Paul Di Filippo ("...I tak oto obiad uciekł razem z łyżką") i duet Doctorow/Stross ("Kwiaty od Alicji"),nie mając ochoty na przesadne pogłębianie tematu - bardzo obiecującego notabene - rewolucyjnych technologii świata przyszłości, woleli utopić swoje opowiadania w osobliwie pojętej erotyce. Co smutne, to właśnie ta erotyka ma najwyraźniej robić tutaj za "ekstremalne SF".
Do kompletu dochodzą opowiadania nie tylko rozczarowujące, ale i irytujące. "Warianty Zmartwychwstania" Persona złudnie mamią tematyką zahaczającą o obrazoburczość, finiszując jednak bardzo grzecznie i nijako, bo autor w międzyczasie zmienił zdanie i wycofał się rakiem na bezpieczne pozycje, za wszelką cenę unikając urażenia bardziej religijnych czytelników. "Wodny Świat" Gilletta i Oltiona oferuje całą galerię wyjątkowo antypatycznych postaci, które muszą działać razem, żeby zaradzić awarii statku kolonizacyjnego. Gdyby to chociaż było wartko, albo przynajmniej z jajem napisane. Ale nie jest. Książkę zamyka mętny, nieciekawie wikłający się w jakieś polityczne intrygi "Hoop Benzol" Roberta Reeda. O jego marnym, ciachniętym byle jak finale, przez litość się nie wypowiem.
Jednak nawet mimo to książkę swobodnie można wziąć do autobusu czy pociągu - czyta się szybko i bezboleśnie. W końcu nie obciąża pamięci...