-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński1
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz1
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński25
Biblioteczka
2020-09-07
2020-10-26
Okazało się, że mam w swojej biblioteczne literacki diament.
"Morfina" to bardzo wymagająca książka. Nie jest o łatwym temacie, nie ma bohatera, którego czytelnik pokocha od pierwszych stron i nie ma prostej, łatwo przyswajalnej narracji. Szczepan Twardoch wymusił na czytelniku więcej wysiłku czy lekturze, ale opłaca się on w stu procentach. Jeszcze nie spotkałam się z takim anty-bohaterem, jakim jest Konstanty, nie miałam do czynienia z tak ironicznym podejściem do II wojny światowej i zaburzeniem całej martylogii, gdzie wszyscy są patriotami od urodzenia, i są gotowi ginąć za Ojczyznę, kosztem osobistego szczęścia. A narracja... Trzeba przetrwać te pierwsze 50 stron, aby docenić to, w jaki sposób autor przedstawia świat w powieści. To po prostu trzeba samemu zobaczyć.
Co jeszcze mogę dodać? To, że Szczepan Twardoch ma jedną fankę więcej.
Okazało się, że mam w swojej biblioteczne literacki diament.
"Morfina" to bardzo wymagająca książka. Nie jest o łatwym temacie, nie ma bohatera, którego czytelnik pokocha od pierwszych stron i nie ma prostej, łatwo przyswajalnej narracji. Szczepan Twardoch wymusił na czytelniku więcej wysiłku czy lekturze, ale opłaca się on w stu procentach. Jeszcze nie spotkałam się z...
2020-10-21
Bardzo inspirująca książka, która daje otuchy wszystkim, którzy chcą tworzyć i żyć kreatywnie.
Elizabeth Gilbert ma bardzo realne podejście do bycia artystą, co bardzo mi się podobało. Nie każe od razu rzucać wszystkiego, spodziewać się cudów od razu, kiedy tylko siądziemy do pisania czy milionów dolarów na koncie po sprzedaży swojego "dzieła". Taki pragmatyzm jest bardzo dobry dla każdego, kto chociaż raz próbował tworzyć i się zniechęcił. Najbardziej w pamięci utkwił mi początek - odnośnie strachu oraz pewnej powieści, której zarys fabuły przeszedł z jednej pisarki do drugiej, i to... magicznie.
Na pewno jeszcze nie raz zajrzę do "Wielkiej Magii" - jest w niej dużo inspiracyjnych fragmentów oraz pociechy dla każdego artysty.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Re-read: książka, doktorek powracasz".
Bardzo inspirująca książka, która daje otuchy wszystkim, którzy chcą tworzyć i żyć kreatywnie.
Elizabeth Gilbert ma bardzo realne podejście do bycia artystą, co bardzo mi się podobało. Nie każe od razu rzucać wszystkiego, spodziewać się cudów od razu, kiedy tylko siądziemy do pisania czy milionów dolarów na koncie po sprzedaży swojego "dzieła". Taki pragmatyzm jest bardzo...
2020-09-18
"A ja żem jej powiedziała" nie spodobało mi się jako książka. Co innego "Powrót z Bambuko".
Do nowej książki Kasi Nosowskiej podchodziłam trochę jak pies do jeża - a może znowu się rozczaruję, jak przy debiucie literackim wokalistki? Okazało się, że nie miałam się czym martwić. Teksty w "Powrocie z Bambuko" są o wiele lepsze - takie dojrzalsze i pisane z doświadczenia. W końcu mowa w nim o tym, co ma za sobą autorka, i czego nauczyła się o sobie, ludziach i tym, co jest dla niej najlepsze. Ja po prostu kocham taką tematykę. I humor też mi się podobał (zwłaszcza pierwszy tekst o paznokciach), bo nie był tworzony "na siłę", tylko taki na luzie.
Zdecydowanie "Powrót z Bambuko" to moje klimaty. I jestem książką oczarowana. Całą sobą mówię "tak" Kasi Nosowskiej.
"A ja żem jej powiedziała" nie spodobało mi się jako książka. Co innego "Powrót z Bambuko".
Do nowej książki Kasi Nosowskiej podchodziłam trochę jak pies do jeża - a może znowu się rozczaruję, jak przy debiucie literackim wokalistki? Okazało się, że nie miałam się czym martwić. Teksty w "Powrocie z Bambuko" są o wiele lepsze - takie dojrzalsze i pisane z doświadczenia. W...
2020-01-06
Kolejna książka w mojej biblioteczce, która stała latami, i czekała na swoją kolej. Przyznam się, że teraz mi głupio, że tyle czasu się nie interesowałam "Rodziną Borgiów", bo to świetna powieść.
Klimat "Ojca chrzestnego" przeniesiony do XV wieku i do Rzymu, gdzie tym razem wszystko i wszystkich trzymają w rękach papież Aleksander, czyli Rodrigo Borgia, oraz jego dzieci. Tę historię czyta się bardzo dobrze, cały czas trzyma w napięciu, i do ostatniej strony nie traci tempa. Widać też, że powieść napisano z ogromną znajomością tematu - wystarczy przeczytać posłowie, gdzie widać na dłoni fascynację Maria Puza rodziną Borgiów. A tam, gdzie jest pasja i zainteresowanie, tam musi powstać coś dobrego.
To co, teraz czas na serial :-)
Kolejna książka w mojej biblioteczce, która stała latami, i czekała na swoją kolej. Przyznam się, że teraz mi głupio, że tyle czasu się nie interesowałam "Rodziną Borgiów", bo to świetna powieść.
Klimat "Ojca chrzestnego" przeniesiony do XV wieku i do Rzymu, gdzie tym razem wszystko i wszystkich trzymają w rękach papież Aleksander, czyli Rodrigo Borgia, oraz jego dzieci. Tę...
2020-07-18
Wyzwaniem LC na lipiec było przeczytanie książki, gdzie bohaterami są zwierzęta. W tej właśnie powieści zwierząt jest na pęczki, i myślę, że idealną pozycję wybrałam :-)
Wiecie co? Dowiedziałam się, czemu jest taki długi tytuł powieści. I zobaczyłam po raz kolejny, że po prostu lubię czytać prozę Olgi Tokarczuk. I nie tylko dlatego, że dostała Nobla. Ona od zawsze pisała dobre powieści.
"Prowadź swój pług przez kości umarłych" ma w sobie trochę kryminału (przyznam się, zaskoczyło mnie rozwiązanie sprawy), ale dla mnie przede wszystkim to książka o tym, że człowiek człowiekowi wilkiem, ale też człowiek wilkowi wilkiem - dużo w niej filozoficznych rozważań na temat zwierząt, ich przynależności do świata oraz pozycji, jaką człowiek sobie samemu dał w przyrodzie. Powiem tak: jest nad czym myśleć. Osobiście nie podobał mi się wstawki o astrologii, ale wiem też, że miało to służyć pokazaniu charakteru pani Duszejko.
Warto przeczytać "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Po prostu warto.
Wyzwaniem LC na lipiec było przeczytanie książki, gdzie bohaterami są zwierzęta. W tej właśnie powieści zwierząt jest na pęczki, i myślę, że idealną pozycję wybrałam :-)
Wiecie co? Dowiedziałam się, czemu jest taki długi tytuł powieści. I zobaczyłam po raz kolejny, że po prostu lubię czytać prozę Olgi Tokarczuk. I nie tylko dlatego, że dostała Nobla. Ona od zawsze pisała...
2020-06-20
Z czystym sumieniem napiszę, że "Jak przestać się bać?" to jeden z najlepszych poradników, jaki czytałam.
Jest on w dużej mierze naładowany praktyką, a nie samą teorią. Oczywiście, jak to w tego rodzaju publikacjach, mamy trochę badań i statystyk, ale one nie męczą czytelnika. Więcej za to dowiadujemy się o mechanizmach lęku społecznego, historii osób, które na to cierpią i uczą się z tym żyć, jak radzić sobie, kiedy w głowie pojawia się wewnętrzny krytyk (jak dla mnie, to najlepszy - i działający! - sposób na ten wewnętrzny głos w naszych głowach, który utrudnia nam życie) czy obawa przed odrzuceniem. Tak naprawdę wszystko, to, co proponuje nam autorka, na pewno przyda się w życiu. Nie jest tak, że nikogo nie łapie na pewnym etapie w życiu lęk społeczny. A jeśli ktoś nigdy tego nie poczuł, to i tak niech przeczyta "Jak przestać się bać?". Znajdzie w tej książce wszystko, co pomoże mu w codzienności.
Z czystym sumieniem napiszę, że "Jak przestać się bać?" to jeden z najlepszych poradników, jaki czytałam.
Jest on w dużej mierze naładowany praktyką, a nie samą teorią. Oczywiście, jak to w tego rodzaju publikacjach, mamy trochę badań i statystyk, ale one nie męczą czytelnika. Więcej za to dowiadujemy się o mechanizmach lęku społecznego, historii osób, które na to cierpią i...
2020-08-28
Najtrudniejsze były poranne strony - zwłaszcza dla takiego śpiocha jak ja :-)
Tak naprawdę jeszcze wiele razy będę sięgała po tę książkę, po poszczególne rozdziały, ćwiczenia, ponieważ czuję pewien niedosyt po przeczytaniu "Drogi artysty" i po wykonaniu większości zadań z tego kursu. Mam wrażenie, że jeszcze sporo mogę wycisnąć z tego, co pisze Julia Cameron. Książka pozwala uwierzyć w siebie, swoje możliwości oraz talenty i to, że artysta to nie jest jakiś "enfant terrible", tylko ktoś, kto ma pasję, i cieszy się nią jak dziecko. I za to można podziękować pani Cameron.
Ciężko "Drogę artysty" ocenić, ale ja jestem tym poradnikiem zachwycona. Po prostu warto go przeczytać.
Najtrudniejsze były poranne strony - zwłaszcza dla takiego śpiocha jak ja :-)
Tak naprawdę jeszcze wiele razy będę sięgała po tę książkę, po poszczególne rozdziały, ćwiczenia, ponieważ czuję pewien niedosyt po przeczytaniu "Drogi artysty" i po wykonaniu większości zadań z tego kursu. Mam wrażenie, że jeszcze sporo mogę wycisnąć z tego, co pisze Julia Cameron. Książka...
2020-04-01
To jest niesamowita powieść. Z jednej strony ją pochłaniałam, tak bardzo chciałam wiedzieć, co będzie dalej, ale z drugiej strony wątek dojrzewania Calliope bardzo mną wstrząsnął. Aż czasem nie wiedziałam, co mam myśleć.
Jestem bardzo wrażliwą osobą, i podczas czytania "Middlesex" tak mocno wczułam się w historię głównej postaci, że czasem czułam wstyd, zmieszanie czy złość. Jakoś nie potrafiłam oddzielić rzeczywistości od tego, co napisał Eugenides. Calliope/Cal był/a dla mnie tak autentyczny/a, że miałam wrażenie, że czytam prawdę. "Middlesex" to mocna lektura, zwłaszcza, że porusza trudny temat. Bardzo trudny. Dla mnie wręcz obcy. Przez to nie mogłam pozbierać myśli w trakcie lektury, jak i po niej...
Świetnie napisana powieść, do tego historia taka, że na pewno o niej szybko nie zapomnę. Pardon, w ogóle o niej nie zapomnę.
To jest niesamowita powieść. Z jednej strony ją pochłaniałam, tak bardzo chciałam wiedzieć, co będzie dalej, ale z drugiej strony wątek dojrzewania Calliope bardzo mną wstrząsnął. Aż czasem nie wiedziałam, co mam myśleć.
Jestem bardzo wrażliwą osobą, i podczas czytania "Middlesex" tak mocno wczułam się w historię głównej postaci, że czasem czułam wstyd, zmieszanie czy...
2020-02-05
Kurczę, i ja miałam tę rewelacyjną książkę tyle czasu w swojej biblioteczce, i nie przyszło mi do głowy, aby się z nią zapoznać?! Aż nie chcę mi się w to wierzyć...
Nie czytałam książek Isaaca Bashevisa Singera, przyznaję się bez bicia. Ostatnimi czasy słyszałam to nazwisko, i przypomniałam sobie, że mam biografię tego pisarza. I pomyślałam, że przyszedł czas na tę książkę. Jejku, a teraz jestem w takim szoku, że tyle lat unikałam "Pejzaży pamięci", bo to świetna pozycja! Nie tylko dowiedziałam się wiele o życiu Singera, nabrałam chęci na czytanie jego twórczości, ale też poznałam kulturę żydowską oraz to, jak to było ze stosunkami polsko-żydowskimi od II RP do czasów powojennych. Tyle ciekawostek! Tyle rzeczy, których nie byłam świadoma! Aż jestem pod wrażeniem tego, co zrobiła pani Tuszyńska. Aż widziałam w tym tekście pasję, z jaką to wszystko opisywała. A ja coś takiego bardzo sobie cenię.
Polecam gorąco, być może, tak jak ja, zachęcicie się do czytania prozy Singerów.
Kurczę, i ja miałam tę rewelacyjną książkę tyle czasu w swojej biblioteczce, i nie przyszło mi do głowy, aby się z nią zapoznać?! Aż nie chcę mi się w to wierzyć...
Nie czytałam książek Isaaca Bashevisa Singera, przyznaję się bez bicia. Ostatnimi czasy słyszałam to nazwisko, i przypomniałam sobie, że mam biografię tego pisarza. I pomyślałam, że przyszedł czas na tę książkę....
2020-01-27
Wiecie co? Myślałam, że po przeczytaniu "Małych kobietek" dołączę do grona krytyków tej powieści. A tymczasem będę tu ją wychwalała :-)
Obawiałam się, co zastanę w tej książce. Czytałam mnóstwo opinii na LC, że "Małe kobietki" to lukrowana historia, że moralizatorstwo płynie z każdej strony, i to ten najgorszego typu, że postaci są papierowe, i lepiej trzymać się jak najdalej od powieści panny Alcott. Co się okazało, "Małe kobietki" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Czym?
Uwielbiam XIX-wieczne powieści. Uwielbiam to, jak przedstawiane są konwenanse w fabule. Uwielbiam ten swojski, czasem wręcz sztywny klimat, jaki w niektórych pozycjach tego typu panuje. Uwielbiam prostotę takich historii. Uwielbiam literaturę angielską i amerykańską. A jeszcze dodać do tego ciekawych bohaterów - prym, oczywiście, wiedzie Jo March, ale reszta jej sióstr też skradła moje serca. Ja nie widziałam w nich papierowych postaci, tylko ciekawe osobowości, bardzo różnorodne, i sympatyczne. Każda z nas na pewno zna kogoś w typie Meg, Beth czy Amy.
Jestem zauroczona "Małymi kobietkami", i nie mogę uwierzyć, z jak ciepłą, optymistyczną i niekiedy zabawną powieścią miałam do czynienia. Jak mi tego brakowało po lekturze tych wszystkich smutnych, pesymistycznych tytułów, jakie mam za sobą! Kupuję wszystko, co dała tutaj panna Alcott - nawet to wszędobylskie moralizatorstwo pani March. Jak widać, rola matek w takich książkach tylko do tego się ogranicza ;-)
Podoba mi się ta książka. Oj, jak bardzo mi się ona podobała. Cudna, i urocza.
Wiecie co? Myślałam, że po przeczytaniu "Małych kobietek" dołączę do grona krytyków tej powieści. A tymczasem będę tu ją wychwalała :-)
Obawiałam się, co zastanę w tej książce. Czytałam mnóstwo opinii na LC, że "Małe kobietki" to lukrowana historia, że moralizatorstwo płynie z każdej strony, i to ten najgorszego typu, że postaci są papierowe, i lepiej trzymać się jak...
2020-08-08
Jestem w ogromnym szoku, ponieważ książka Mike'a Tysona bardzo mi się podobała. I czytałam ją jak jakiś dobry kryminał. A ja nawet boksem się nie interesuję!
Wszystko to za sprawą świetnie napisanej (czy też opowiedzianej, później zredagowanej) opowieści jednego z najważniejszych bokserów w historii sportu. Jego życiorys oraz sposób, w jaki to przedstawił, autentycznie wciągają czytelnika. Nie spodziewajcie się języka rodem z uniwerku, tu Mike rzuca mięsem na prawo i lewo. I to mi się podobało, powiem szczerze. Historia straciłaby na autentyczności, gdyby ktoś to zredagował na gładki, nieskazitelny styl. Z jednej strony życie boksera to schemat amerykańskiego "od pucybuta do milionera", ale z drugiej strony, po jakimś czasie, miałam dosyć samego Tysona. Czemu? Ponieważ jego działania, decyzje, jakie podejmował, są przykładem na to, co robi człowiek, który nie uczy się na błędach. Serio, po jakimś czasie naprawdę nie dziwiłam się, że co chwilę pojawiali się jacyś naciągacze w życiu Mike'a, próbujący go w sądzie wykiwać na kilka milionów dolarów.
Nie trzeba lubić boks, żeby przeczytać autobiografię Mike'a Tysona. To po prostu kawał dobrej książki o ciekawym człowieku. Naprawdę warto. Piszę to ja, która nie zna się na boksie. Bo przekonałam się na własnej skórze, że warto przeczytać.
Jestem w ogromnym szoku, ponieważ książka Mike'a Tysona bardzo mi się podobała. I czytałam ją jak jakiś dobry kryminał. A ja nawet boksem się nie interesuję!
Wszystko to za sprawą świetnie napisanej (czy też opowiedzianej, później zredagowanej) opowieści jednego z najważniejszych bokserów w historii sportu. Jego życiorys oraz sposób, w jaki to przedstawił, autentycznie...
2020-07-31
"Dwór" to wybitna powieść, a jak wygląda sprawa z jej kontynuacją, czyli "Spuścizną"? Bardzo dobrze.
"Spuścizna" to bardzo dobry kawał prozy, tej w starym stylu, gdzie liczyła się historia, a nie to, by jak najdziwniej przedstawić fabułę. Jednak w porównaniu z "Dworem" książka wypada ciut słabiej. Już nie czytałam jej z takimi wypiekami na twarzy, jak pierwszą część, ale nadal z dużym zainteresowaniem. Już poszczególne wątki nie robiły na mnie wrażenia, ale chciałam wiedzieć, co dalej. Po prostu "Spuścizna" wydaje mi się słabszą kontynuacją, momentami z za duża ilością filozofowania. To dobra powieść, ale nie tak wybitna jak "Dwór".
"Dwór" to wybitna powieść, a jak wygląda sprawa z jej kontynuacją, czyli "Spuścizną"? Bardzo dobrze.
"Spuścizna" to bardzo dobry kawał prozy, tej w starym stylu, gdzie liczyła się historia, a nie to, by jak najdziwniej przedstawić fabułę. Jednak w porównaniu z "Dworem" książka wypada ciut słabiej. Już nie czytałam jej z takimi wypiekami na twarzy, jak pierwszą część, ale...
2020-06-27
No cóż, innej oceny dać nie mogłam. "Bezdomna" to opowieść-zlepek stereotypów (znak rozpoznawczy Katarzyny Michalak) oraz przykład na to, co powstaje, kiedy autor odpowiednio się nie przygotuje do pisania. Jeśli chce się pisać na trudne tematy, z którymi nie ma się do czynienia na co dzień, to NALEŻY dowiedzieć się czegoś na ten temat z odpowiednich źródeł, a nie korzystać z wyobraźni czy dawnych filmów. Tak, piję to o szkodliwym wizerunku osoby z chorobą dwubiegunową.
Nie liczyłam na coś wybitnego, raczej odmóżdżającego po trudnym tygodniu pracy, ale nie spodziewałam się tak złej powieści. "Bezdomną" radzę unikać szerokim łukiem. Chyba że jesteście masochstami czytelniczymi.
No cóż, innej oceny dać nie mogłam. "Bezdomna" to opowieść-zlepek stereotypów (znak rozpoznawczy Katarzyny Michalak) oraz przykład na to, co powstaje, kiedy autor odpowiednio się nie przygotuje do pisania. Jeśli chce się pisać na trudne tematy, z którymi nie ma się do czynienia na co dzień, to NALEŻY dowiedzieć się czegoś na ten temat z odpowiednich źródeł, a nie korzystać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-06
Nie spodziewałam się po tej książce niczego. Okazało się, że dzięki niej sporo się dowiedziałam o niejakiej pannie Claudel, o której warto cokolwiek wiedzieć.
"Kobieta. Camille Claudel" to powieść biograficzna o zapomnianej rzeźbiarce, która przeżywa od jakiegoś czasu swój renesans (jest kilka filmów o niej, najnowszy z Juliette Binoche). Z ciekawości zobaczyłam w Internecie jej rzeźby, i zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Co więcej, ponoć wiele rzeźb Augusta Rodina jest jej autorstwa. Jak widać, zaintrygowała mnie postać Camille Claudel.
Książka przybliża nam to, jaka mogła być Camille. Z jednej strony ogromnie utalentowana rzeźbiarka, pełna pasji i zaangażowania w swoją pracę, o namiętnej naturze (jak kocha, to bardzo mocno, dobrze to poznał Rodin), ale z drugiej strony, jako kobieta, była napiętnowana przez społeczeństwo, rodzina - poza bratem - nie utrzymywała z nią kontaktu, nieszczęśliwa miłość oraz związane z nią emocje były nie do zniesienia, aż doprowadziło to Camille do choroby, przez którą trafiła do szpitala psychiatrycznego, gdzie spędziła kilkadziesiąt lat. Tak krótko mogę streścić życie tej artystki. Mnie najbardziej uderzyła zmiana narracji w książce - czytelnik sam staje się świadkiem wpadania przez Camille w obłęd, w końcu ma dostęp do jej głowy i widzi, jak zmienia się jej monolog wewnętrzny. Niesamowite, jeśli chodzi o literaturę i sposób przedstawienia historii. Przerażające, jeśli chodzi o utalentowaną rzeźbiarkę, która urodziła się w złej epoce.
Genialna artystka, którą zabiła jej własna sztuka - tak podsumuję lekturę "Kobiety. Camille Claudel". Jeśli lubicie czytać o artystach niepokornych, zwłaszcza za czasów impresjonizmu, to będziecie zachwyceni.
Nie spodziewałam się po tej książce niczego. Okazało się, że dzięki niej sporo się dowiedziałam o niejakiej pannie Claudel, o której warto cokolwiek wiedzieć.
"Kobieta. Camille Claudel" to powieść biograficzna o zapomnianej rzeźbiarce, która przeżywa od jakiegoś czasu swój renesans (jest kilka filmów o niej, najnowszy z Juliette Binoche). Z ciekawości zobaczyłam w...
2020-05-20
Filmy "Znachor" i "Kevin sam w domu" mają jedną cechę wspólną - można je obejrzeć minimum raz w roku w telewizji. Mi "Znachor" kojarzy się przede wszystkim z 1 listopada, Wszystkimi Świętymi. Tyle razy już go widziałam, ale z książką miałam styczność pierwszy raz. I co o niej powiem?
Różnice w fabule są widoczne gołym okiem. Dla mnie na plus, ponieważ od razu widzimy motywy postępowania niektórych bohaterów - nabierają jakiś rys charakteru, co bardzo cenię - i kilka wątków, które w filmie zostały pominięte lub zmienione. Poza tym Dołęga-Mostowicz doskonale wiedział, jak przyciągnąć uwagę czytelnika, i potrafił dobrze pisać. Mimo że wiedziałam, jak wszystko się skończy, kibicowałam głównym postaciom w ich dążeniach do szczęścia.
"Znachor" to powieść-bajka, jednak takie bajki też są nam potrzebne w literaturze.
Filmy "Znachor" i "Kevin sam w domu" mają jedną cechę wspólną - można je obejrzeć minimum raz w roku w telewizji. Mi "Znachor" kojarzy się przede wszystkim z 1 listopada, Wszystkimi Świętymi. Tyle razy już go widziałam, ale z książką miałam styczność pierwszy raz. I co o niej powiem?
Różnice w fabule są widoczne gołym okiem. Dla mnie na plus, ponieważ od razu widzimy motywy...
2020-04-22
2020-04-17
Jakim cudem nijaki (jak dla mnie) "Certyfikat" i genialny "Dwór" napisała jedna osoba?! Ciężko w to uwierzyć, ale to prawda.
"Certyfikat" skutecznie ostudził mój zapał do poznawania twórczości Singera. Na szczęście jakieś licho mnie podkusiło, i przeczytałam "Dwór". Całe szczęście. Bo od dawna nie miałam przyjemności zanurzenia się w tak arcydobrej powieści. Nie miałam najmniejszej ochoty ja odkładać, tylko bym ją czytała całymi dniami. Singer stworzył tak ciekawy świat wraz z niezwykłymi bohaterami, i jako ich autor cały czas - i umiejętnie - rzuca im kłody pod nogi, aż czytelnik nie może oderwać się od lektury. Jejku, jak sobie pomyślę, że chciałam "Dwór" zostawić, to chcę mi się śmiać z samej siebie.
Co tu dużo pisać, po prostu przeczytajcie tę powieść. Jest się czym zachwycać.
Jakim cudem nijaki (jak dla mnie) "Certyfikat" i genialny "Dwór" napisała jedna osoba?! Ciężko w to uwierzyć, ale to prawda.
"Certyfikat" skutecznie ostudził mój zapał do poznawania twórczości Singera. Na szczęście jakieś licho mnie podkusiło, i przeczytałam "Dwór". Całe szczęście. Bo od dawna nie miałam przyjemności zanurzenia się w tak arcydobrej powieści. Nie miałam...
2020-03-14
Wiem, nie jestem potencjalnym odbiorcą tej powieści - mam o wiele więcej niż naście lat - jednak czuję się rozczarowana "Elelonorą i Parkiem". Naprawdę obecna młodzież lubi takie historie?
Dałam się złapać na reklamy oraz zachwyty wielu osób. Tytułowi bohaterowie rzeczywiście są oryginalni, ale, niestety, nie wzbudzają sympatii. Park na początku był moim ulubieńcem, ale potem... Przeszło mi. Wiecie, na czym polega problem takich opowieści? Że wszystko - no, prawie wszystko - dałoby się jakoś rozwiązać, gdyby postaci umiały ze sobą rozmawiać (Eleonora ukrywała to, jaka jest jej rodzina, ale jestem pewna, że wiele osób by ją zrozumiało) czy były aktywne. Tak, te dwie rzeczy są potrzebne nawet w życiu.
Wiem, że się wymądrzam, ale naprawdę zastanawiam się, czy "Elelonora i Park" to książka, jaką warto polecać młodym czytelnikom? Ja osobiście jestem tym tytułem rozczarowana. Plusik za klimaty z moich lat dzieciństwa - komiksy i kasety do słuchania muzyki. Maluteńki plusik.
Wiem, nie jestem potencjalnym odbiorcą tej powieści - mam o wiele więcej niż naście lat - jednak czuję się rozczarowana "Elelonorą i Parkiem". Naprawdę obecna młodzież lubi takie historie?
Dałam się złapać na reklamy oraz zachwyty wielu osób. Tytułowi bohaterowie rzeczywiście są oryginalni, ale, niestety, nie wzbudzają sympatii. Park na początku był moim ulubieńcem, ale...
2020-11-08
Moja sympatia do mitologii greckiej jednak nie wygasła wraz z zakończeniem edukacji, skoro tak bardzo chciałam przeczytać "Kirke". I nie zawiodłam się ani trochę.
W przypadku tej powieści zadziało znane stwierdzenie, że "szukajcie, a znajdziecie", ponieważ szukałam "Kirke" przez długi czas, a znalazłam ją przypadkiem w... hipermarkecie, w wielkim koszu z tanimi tytułami. Warto było tam zajrzeć, hi, hi.
Wracając do tematu, "Kirke" wciągnęła mnie od pierwszych stron. Jestem pod wrażeniem, jak autorka umiejętnie zaplanowała fabułę i połączyła znane i mniej znane mity greckie oraz eposy Homera w jedną, logiczną całość. Ja osobiście w losach tytułowej czarodziejki nie wyczułam żadnej sztuczności czy przesady i nie miałam wrażenia, że jakieś elementy nie pasują do siebie. Cała opowieść bardzo mi się podobała, i nie mogłam oderwać się od lektury. Czułam się trochę tak, jakbym po raz pierwszy poznawała od nowa dzieje bogów, tytanów, nimf, herosów i innych ważnych dla mitologii greckiej postaci. Zupełnie jak dziecko :-)
"Kirke" to bardzo dobra książka, idealna na leniwe popołudnie, i jako pauzę po ambitniejszych pozycjach. A jeśli ktoś lubi mitologię grecką, to tym bardziej będzie zadowolony.
Moja sympatia do mitologii greckiej jednak nie wygasła wraz z zakończeniem edukacji, skoro tak bardzo chciałam przeczytać "Kirke". I nie zawiodłam się ani trochę.
W przypadku tej powieści zadziało znane stwierdzenie, że "szukajcie, a znajdziecie", ponieważ szukałam "Kirke" przez długi czas, a znalazłam ją przypadkiem w... hipermarkecie, w wielkim koszu z tanimi tytułami....
Dawno, dawno temu, nieźle zjechałam "Emmę" na LC. Z perspektywy czasu "Emma" zrehabilitowała się w moich oczach.
Dziwnie to zabrzmi, ale właśnie ta książka Jane Austen ma w sobie dużo aktualności. Tak, ponieważ nawet obecnie można spotkać sporo takich kobiet jak Emma, które wiedzą lepiej od innych, co dla nich będzie najlepsze, i wręcz mocno narzucają im swoje zdanie. One w prawdziwym życiu są często nieznośne, ale w literaturze możemy spodziewać się po nich znaczących zmian. Tak jak w przypadku panny Woodhouse. O dziwo, jako starsza już czytelniczka, doceniam to, jak Jane Austen opisała fabułę "Emmy", i że tak naprawdę główna bohaterka miała prawo być taka arogancka, ponieważ w porównaniu z resztą postaci kobiecych u Austen, ona była najbogatsza i jedyna pochodziła z "wysoka". Zadzierania nosa uczyła się od małego :-)
Żarty żartami, tak naprawdę dobrze się bawiłam przy czytaniu "Emmy". Nadal nie uważam tej książki za najlepszą w dorobku Jane Austen (pan Darcy górą!!!), jednak ma swój niezaprzeczalny urok. I cenne lekcje na przyszłość. Po pierwsze, konsekwencje wyborów ponoszą tylko ci, którzy tego wyboru dokonali, a nie ci, którzy im doradzali. Po drugie, zajmując się życiem innych, można zapomnieć o sobie i swoich własnych potrzebach. I po trzecie, cioteczka Jane Austen dobra jest na wszystko :-)
Dawno, dawno temu, nieźle zjechałam "Emmę" na LC. Z perspektywy czasu "Emma" zrehabilitowała się w moich oczach.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDziwnie to zabrzmi, ale właśnie ta książka Jane Austen ma w sobie dużo aktualności. Tak, ponieważ nawet obecnie można spotkać sporo takich kobiet jak Emma, które wiedzą lepiej od innych, co dla nich będzie najlepsze, i wręcz mocno narzucają im swoje zdanie. One w...