-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
2023-01-01
2022-12-16
Brzydzą mnie ślimaki. Nie mogę na nie patrzeć, obojętnie, czy to na żywo, w filmach czy na zdjęciach, a co dopiero kiedy o nich czytam... Tak, w tej książce jest dużo o o ślimakach. A to niby książka o II wojnie światowej...
Moi drodzy, w "Świetle, którego nie widać", dzieje się sporo. Mamy niewidomą dziewczynkę, książki Juliusza Vernego, chłopaka o umyśle ścisłym, zakochanym w radioodbiornikach, jest mnóstwo fizycznych pojęć, od czasu do czasu pojawiają się bohaterowie drugoplanowi, m.in. sympatyczna gospodyni, która świetnie gotuje, weteran I wojny światowej z traumą, chłopak z pasją ornitologiczną, gdzieniegdzie mowa o drogocennym klejnocie... A gdzie w tym wszystkim II wojna światowa? Na początku prawie o niej nie ma mowy, poza tym, że od czasu do czasu autor napisał "Führer", potem, co prawda, już mamy więcej właściwych opisów, ale co jest w tym najsmutniejsze? Że jako czytelniczka nie byłam zaangażowana w całość. Niestety, nic mnie tu nie poruszyło, prędzej znudziło. Brakowało mi w tej opowieści czegoś, co poruszy moją wrażliwą strunę. Więcej było w powieści niepotrzebnych słów, mniej konkretów. Tak, autor bardziej skupił się na ślimakach, falach radiowych czy ptakach niż realiach życia w czasie wojny. Przykre...
Zazdroszczę tym, co płakali na "Świetle, którego nie widać". Był dla mnie potencjał, skierowany nie w tę stronę, co trzeba...
Brzydzą mnie ślimaki. Nie mogę na nie patrzeć, obojętnie, czy to na żywo, w filmach czy na zdjęciach, a co dopiero kiedy o nich czytam... Tak, w tej książce jest dużo o o ślimakach. A to niby książka o II wojnie światowej...
Moi drodzy, w "Świetle, którego nie widać", dzieje się sporo. Mamy niewidomą dziewczynkę, książki Juliusza Vernego, chłopaka o umyśle ścisłym,...
2022-10-27
Wiecie, ile dałoby rady wycisnąć z tej opowieści? Teoretycznie sporo, w praktyce wyszło... kilka kropel.
"Służąca" miała szansę być naprawdę ciekawym thrillerem, gdzie poruszone zostały trudne wątki przemocy, przedmiotowego traktowania kobiet czy też zaburzeń psychicznych. Jeśli miałabym być szczera, to książka głównie liznęła to wszystko. Wszystko toczyło się bardzo szybko, motywacje w działaniach bohaterów nie były jakieś zaskakujące, ich charaktery lekko zarysowano, praktycznie albo dano im jedną ważną cechę wyglądu, albo mówi jedno charakterystyczne zdanie, nic poza tym. A Julia, główna postać, nie pasowała mi do całości. Niestety, spodziewałam się po niej więcej aktywności niż jęczenia czy kłamania. Tutaj brakowało jej zdecydowanie wyrazistości, bo teraz nawet nie pamiętam opisu, jak wyglądała czy co ją wyróżniało.
Mogło być świetnie, wyszło poprawnie, moim zdaniem. Duży plus za to, że książkę szybko się czyta. Jednak ten niepokój z początku szybko gdzieś zniknął, wielka szkoda...
Nie jest to pełnokrwisty thriller, tylko pozycja do przeczytania i zapomnienia. Tak też bywa.
Wiecie, ile dałoby rady wycisnąć z tej opowieści? Teoretycznie sporo, w praktyce wyszło... kilka kropel.
"Służąca" miała szansę być naprawdę ciekawym thrillerem, gdzie poruszone zostały trudne wątki przemocy, przedmiotowego traktowania kobiet czy też zaburzeń psychicznych. Jeśli miałabym być szczera, to książka głównie liznęła to wszystko. Wszystko toczyło się bardzo...
2022-10-22
Zawsze uważałam się za cierpliwą oraz oczytaną osobę. Do momentu, kiedy nie sięgnęłam po "Wyznaję" Cabrego.
No cóż, w pojedynku z tą trudną, nawet arcytrudną książką, przegrałam. O ile pierwsza połowa powieści bardzo mnie zaciekawiła, to im było bliżej końca, tym coraz bardziej zmuszałam się do czytania. Jakby autor już sam był zmęczony tym wszystkim, co napisał, i chciał już mieć to za sobą. Ech, właśnie takie uczucie miałam już na końcówce, a po wszystkim poczułam się, jakbym przebiegła maraton. Dopóki w "Wyznaję" było bardzo dużo odniesień do Bildungsroman, powieści o dorastaniu, to czułam satysfakcję podczas lektury, bo bohaterowie wydawali się wielowymiarowi i mieli potencjał rozwojowy. Potem, kiedy główny bohater dorósł i stał się, nie ukrywajmy, narcyzem z wybujałym ego, ciężko mi było go zdzierżyć. Stał się bardzo płaski z charakteru, jednolity i przez to wręcz irytujący. Jakim cudem Bernat chciał mieć z nim jeszcze jakiś kontakt? A Sara go kochała? Nie mogę tego pojąć. Szkoda mi właśnie Bernata i Sary, bo nie wykorzystano w pełni tego, co mieli w swoich charakterach. Mieli być po prostu tłem dla wspaniałego Adriana, nic nie znaczący.
Ta zabawa narracją i płynne przejścia między poszczególnymi opowieściami były dla mnie nowością, całkiem ciekawą, zawsze lubiłam literackie eksperymenty z językiem i formą. Jednak w "Wyznaję" zabawa narracją nie ma głębszego przekazu. Autor po prostu tym się bawił, bo mógł - tu użył pierwszej osoby, a tu trzeciej, bo miał takie widzi-mi-się. Co innego te przejścia fabularne - w głowie utkwił mi fragment, kiedy Wielka Inkwizycja zlewa się w jedno z nazistami. To był najgenialniejszy rozdział w całej powieści, taki szkielet zła, z jakim historia miała styczność. To się Cabremu udało.
No cóż, czuję rozczarowanie "Wyznaję", ponieważ po tylu ochach i achach miałam duże oczekiwania. Piękny styl pisania i świetnia pierwsza połowa to nie wszystko, aby nazwać tę powieść wybitną. Druga połowa wygląda tak, jakby autor już sam nie wiedział, co chciałby mi jako czytelniczce przekazać. Poza tym, że często czułam się niedouczona, bo nie wyłapywałam różnych aluzji literackich (a niektórzy uważają mnie za osobę, która zna się na książkach).
No cóż, cieszę się, że przeczytałam "Wyznaję", ale smutno mi, ponieważ oczekiwałam czegoś innego niż ładnie namalowanej wydmuszki. Początkowo chciałam zaniżyć swoją ocenę, ale jednak pójdę na korzyść autora. Czasem są potrzebne takie książki, żeby pozbyć się czytelniczej rutyny i trochę mocniej się skupić przy lekturze niż zazwyczaj. A taki wydaje się być Cabre.
Zawsze uważałam się za cierpliwą oraz oczytaną osobę. Do momentu, kiedy nie sięgnęłam po "Wyznaję" Cabrego.
No cóż, w pojedynku z tą trudną, nawet arcytrudną książką, przegrałam. O ile pierwsza połowa powieści bardzo mnie zaciekawiła, to im było bliżej końca, tym coraz bardziej zmuszałam się do czytania. Jakby autor już sam był zmęczony tym wszystkim, co napisał, i chciał...
2022-04-02
To nie jest to, co fani Jane Austen lubią najbardziej.
"Sanditon" to książka, którą Jane nie zdążyła skończyć. Nie dziwię się więc, że są dziś osoby, które chciałyby dodać coś od siebie do powstałego zarysu. I tu jest też pies pogrzebany, ponieważ ta wersja, z okładką serialową, ma niewiele wspólnego z tym, do czego przyzwyczaiła czytelników Jane Austen. Ja lubię bardzo jej poczucie humoru, zwłaszcza przy kreowaniu postaci drugoplanowych, te niedopowiedzenia, których trzeba się często domyślić, uniwersalne i aktualne postaci kobiece i szczęśliwe zakończenia. Tego wszystkiego zabrakło w tej wersji "Sanditon".
Starałam się czytać dalej i znaleźć jakieś zalety, ale całe to uwspółcześnienie historii i języka, jakim posługują się bohaterowie - były słowa, których Jane na pewno by nie napisała, sceny, o których nawet by nie pomyślała, żeby opisać, były też dialogi samych mężczyzn i ich niewybredne żarty , których Jane nigdy nie dodawała do swoich powieści - mi zepsuły lekturę. Wiem, żyjemy w XXI wieku, i regencja dawno za nami, jednak, jak pisałam wyżej, świat Jane Austen jest tak specyficzny, że chce się o nim czytać. Uwspółcześnianie go w książce odbiera cały urok. Mam wrażenie, że niektóre romanse historyczne, które piszą współczesne autorki, są czasem bliższe światu Jane niż ta wersja "Sanditon".
Nie podobała mi się ta książka. Bardzo mi się nie podobała. Dałam się nabrać na to, że to będzie znane i lubiane przeze mnie pióro. A tu okazało się, że nazwisko Jane Austen miało zakryć wady, nic więcej.
To nie jest to, co fani Jane Austen lubią najbardziej.
"Sanditon" to książka, którą Jane nie zdążyła skończyć. Nie dziwię się więc, że są dziś osoby, które chciałyby dodać coś od siebie do powstałego zarysu. I tu jest też pies pogrzebany, ponieważ ta wersja, z okładką serialową, ma niewiele wspólnego z tym, do czego przyzwyczaiła czytelników Jane Austen. Ja lubię bardzo jej...
2022-05-02
2020-07-31
"Dwór" to wybitna powieść, a jak wygląda sprawa z jej kontynuacją, czyli "Spuścizną"? Bardzo dobrze.
"Spuścizna" to bardzo dobry kawał prozy, tej w starym stylu, gdzie liczyła się historia, a nie to, by jak najdziwniej przedstawić fabułę. Jednak w porównaniu z "Dworem" książka wypada ciut słabiej. Już nie czytałam jej z takimi wypiekami na twarzy, jak pierwszą część, ale nadal z dużym zainteresowaniem. Już poszczególne wątki nie robiły na mnie wrażenia, ale chciałam wiedzieć, co dalej. Po prostu "Spuścizna" wydaje mi się słabszą kontynuacją, momentami z za duża ilością filozofowania. To dobra powieść, ale nie tak wybitna jak "Dwór".
"Dwór" to wybitna powieść, a jak wygląda sprawa z jej kontynuacją, czyli "Spuścizną"? Bardzo dobrze.
"Spuścizna" to bardzo dobry kawał prozy, tej w starym stylu, gdzie liczyła się historia, a nie to, by jak najdziwniej przedstawić fabułę. Jednak w porównaniu z "Dworem" książka wypada ciut słabiej. Już nie czytałam jej z takimi wypiekami na twarzy, jak pierwszą część, ale...
2020-03-14
Wiem, nie jestem potencjalnym odbiorcą tej powieści - mam o wiele więcej niż naście lat - jednak czuję się rozczarowana "Elelonorą i Parkiem". Naprawdę obecna młodzież lubi takie historie?
Dałam się złapać na reklamy oraz zachwyty wielu osób. Tytułowi bohaterowie rzeczywiście są oryginalni, ale, niestety, nie wzbudzają sympatii. Park na początku był moim ulubieńcem, ale potem... Przeszło mi. Wiecie, na czym polega problem takich opowieści? Że wszystko - no, prawie wszystko - dałoby się jakoś rozwiązać, gdyby postaci umiały ze sobą rozmawiać (Eleonora ukrywała to, jaka jest jej rodzina, ale jestem pewna, że wiele osób by ją zrozumiało) czy były aktywne. Tak, te dwie rzeczy są potrzebne nawet w życiu.
Wiem, że się wymądrzam, ale naprawdę zastanawiam się, czy "Elelonora i Park" to książka, jaką warto polecać młodym czytelnikom? Ja osobiście jestem tym tytułem rozczarowana. Plusik za klimaty z moich lat dzieciństwa - komiksy i kasety do słuchania muzyki. Maluteńki plusik.
Wiem, nie jestem potencjalnym odbiorcą tej powieści - mam o wiele więcej niż naście lat - jednak czuję się rozczarowana "Elelonorą i Parkiem". Naprawdę obecna młodzież lubi takie historie?
Dałam się złapać na reklamy oraz zachwyty wielu osób. Tytułowi bohaterowie rzeczywiście są oryginalni, ale, niestety, nie wzbudzają sympatii. Park na początku był moim ulubieńcem, ale...
2022-01-26
W dziwnych czasach obecnie żyjemy. Jego tworem jest właśnie polska "Mała Księżniczka". Po co właściwie ona powstała? Chodzi o fakt, że jest kultowy "Mały Książe", chłopiec, z którym dziewczynki nie będą w stanie się utożsamiać, bo jest innej płci? Czy po prostu autorka chciała opowiedzieć znaną historię z innej perspektywy, bo to obecnie modne? Nie wiem, jakie były faktyczne powody, ale jedno jestem pewna - "Mała Księżniczka" to książka, która mogła w ogóle nie powstać. Serio.
Ci, co znają "Małego Księcia", podczas czytania "Małej Księżniczki" będą mieć deja vu, bo poza innymi postaciami z planet, które odwiedza tytułowa bohaterka, i innymi małymi różnicami, to mamy prawie ten sam tekst. Tylko że on nie trafia do serca tak samo, jak oryginał...
Mamy do czynienia z tworem obecnych czasów. Nic nie znaczącym, niestety...
W dziwnych czasach obecnie żyjemy. Jego tworem jest właśnie polska "Mała Księżniczka". Po co właściwie ona powstała? Chodzi o fakt, że jest kultowy "Mały Książe", chłopiec, z którym dziewczynki nie będą w stanie się utożsamiać, bo jest innej płci? Czy po prostu autorka chciała opowiedzieć znaną historię z innej perspektywy, bo to obecnie modne? Nie wiem, jakie były...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-07
U Rodziewiczówny wszystko się może zdarzyć.
'Między ustami a brzegiem pucharu' to bardzo sympatyczna i prosta opowieść o sile miłości i o tym, jak to uczucie zmienia człowieka. Brzmi banalnie, ale ta książka taka po prostu jest. Przewidywalna do bólu, ale jednak na swój sposób urocza. A te wszystkie wstawki o patriotyzmie, pracy dla dobra ogółu i ojczyzny, etos dobrej Polki... Trzeba pamiętać, z jakiego okresu pochodzą te powieści i wszystko jest jasne.
Jestem jednak rozczarowana 'Między ustami...', ponieważ spodziewałam się czegoś lepszego, a nie takiego banału. Wiedziałam, że to romans, ale miałam cichą nadzieję na coś nieszablonowego. Przeliczyłam się, ale na półce czeka już 'Dewajtis'. Może ta książka okaże się lepsza od słynnego poprzednika?
U Rodziewiczówny wszystko się może zdarzyć.
'Między ustami a brzegiem pucharu' to bardzo sympatyczna i prosta opowieść o sile miłości i o tym, jak to uczucie zmienia człowieka. Brzmi banalnie, ale ta książka taka po prostu jest. Przewidywalna do bólu, ale jednak na swój sposób urocza. A te wszystkie wstawki o patriotyzmie, pracy dla dobra ogółu i ojczyzny, etos dobrej...
2020-10-01
2020-10-05
Kurczę, jestem przekonana, że jeszcze sporo można było dodać do "Słuchajcie, dziewczyny!"
Po przeczytaniu tego komiksu czuję ogromny niedosyt. Mam wrażenie, że nie wszystko zostało powiedziane, że jest jakaś dziura w tej historii, którą można było spokojnie załatać, ale autorka nie chciała tego robić. Dla mnie ta książka jest zdecydowanie za krótka! Może i ma dużo bezpośredniej treści, nic nie jest owinięte w bawełnę, ale jednak czegoś mi w niej brakuje. Jeszcze co nieco tematów o kobiecości we współczesnych czasach oraz o dorosłości. W końcu ja i autorka jesteśmy z jednego pokolenia.
Dałabym wielu dziewczynom i kobietom do przeczytania "Słuchajcie, dziewczyny", ale nie da rady uniknąć rozczarowania. Bo jest za krótka!
Kurczę, jestem przekonana, że jeszcze sporo można było dodać do "Słuchajcie, dziewczyny!"
Po przeczytaniu tego komiksu czuję ogromny niedosyt. Mam wrażenie, że nie wszystko zostało powiedziane, że jest jakaś dziura w tej historii, którą można było spokojnie załatać, ale autorka nie chciała tego robić. Dla mnie ta książka jest zdecydowanie za krótka! Może i ma dużo...
2020-04-19
Ciężko mi to pisać, ale jako czytelniczka po prostu wyrosłam z twórczości Wilczycy...
Kiedyś uwielbiałam powieści i eseje Virginii Woolf, i uważałam ją za jedną z pisarskich bóstw. Obecnie nadal mam sentyment do tej brytyjskiej pisarki, lubię jej niektóre książki, ale obecnie nie nazwałabym "Do latarni morskiej" arcydziełem. Po prostu już nie trafia już do mnie technika strumienia świadomości, nie trafiają do mnie te piękne, ale niekiedy puste słowa, oraz to, że to po prostu bardzo bierna historia, praktycznie bez akcji. Kiedyś zachwycałam się tym wszystkim, dziś mogę tylko napisać, że bardzo wynudziłam się przy lekturze "Do latarni morskiej". Oczywiście, jeden moment bardzo mnie zaskoczył (wiadomy), i dzięki temu zawyżam ocenę powieści.
Już tak mocno nie czuję Wilczycy, jak kiedyś. Mam wrażenie, że zmieniłam się jako czytelniczka, i oczekuję czegoś innego od literatury niż to, co daje mi Virginia Woolf.
Ciężko mi to pisać, ale jako czytelniczka po prostu wyrosłam z twórczości Wilczycy...
Kiedyś uwielbiałam powieści i eseje Virginii Woolf, i uważałam ją za jedną z pisarskich bóstw. Obecnie nadal mam sentyment do tej brytyjskiej pisarki, lubię jej niektóre książki, ale obecnie nie nazwałabym "Do latarni morskiej" arcydziełem. Po prostu już nie trafia już do mnie technika...
2021-01-04
Nie podobała mi się ta książka.
"Ślepnąć od świateł" jest bardzo specyficzną pozycją. Na pewno znajdą się amatorzy takiej prozy, ale ja do nich się nie zaliczę. Osobiście bardzo irytowały mnie dialogi, postaci oraz to, jak opisano Warszawę. Wiem, że miało to być miasto-potwór, które pożera każdego, kto tylko zdecyduje się do niego przyjechać. Czasem miałam wrażenie, że czytam o jakieś karykaturze miasta-potwora oraz członków warszawskiego półświatka, a nie o bohaterach z krwi i kości.
Doczytałam do końca tylko dlatego, że jakoś postawiłam sobie taki cel, że "Ślepnąć od świateł" będzie moją pierwszą książką przeczytaną w 2021 roku. Teraz wiem, że to był głupi upór, ale mam nadzieję, że już nie będę miała do czynienia z takimi pozycjami.
Nie podobała mi się ta książka.
"Ślepnąć od świateł" jest bardzo specyficzną pozycją. Na pewno znajdą się amatorzy takiej prozy, ale ja do nich się nie zaliczę. Osobiście bardzo irytowały mnie dialogi, postaci oraz to, jak opisano Warszawę. Wiem, że miało to być miasto-potwór, które pożera każdego, kto tylko zdecyduje się do niego przyjechać. Czasem miałam wrażenie, że...
2021-02-19
Film "Totalna magia" darzę sympatią - to był jeden z moich ulubionych filmów okresu nastoletniego. O książce nie powiem, że ją polubiłam. Więcej, jestem nią mocno rozczarowana.
Podziwiam scenarzystów, że dali radę ze słabej i nijakiej opowieści zrobić coś o wiele ciekawszego niż to, co było pierwowzorem. Przekonałam się, że w oryginale nie ma nic, co byłoby związane z magią, tajemnicą i siostrzaną miłością. Było to po prostu... nudne. Nie mogłam się nadziwić, ponieważ spodziewałam się czegoś lepszego. Jedyne, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to większy wątek córek Sally (dla niewtajemniczonych: Sandry Bullock). Reszta na minus.
Okładka powieści jest śliczna, ale środek - nie polecam. Lepiej obejrzeć film.
Film "Totalna magia" darzę sympatią - to był jeden z moich ulubionych filmów okresu nastoletniego. O książce nie powiem, że ją polubiłam. Więcej, jestem nią mocno rozczarowana.
Podziwiam scenarzystów, że dali radę ze słabej i nijakiej opowieści zrobić coś o wiele ciekawszego niż to, co było pierwowzorem. Przekonałam się, że w oryginale nie ma nic, co byłoby związane z...
2021-12-05
Powieść tak naprawdę powinna nazywać się "Kobieta jedna na milion".
Zaczęłam czytać tę książkę z nieukrywanym entuzjazmem - opis i samiutki początek były bardzo ciekawe. Jednak im dalej oddawałam się lekturze, tym historia stawała się bardziej nudna i mniej było w niej siły przyciągania. Tak naprawdę powieść jest o 104-letniej Onie, postaci barwnej, ale niestety ze zmarnowanym potencjałem. Wyobraźcie sobie, gdyby autorka mocniej skupiła się na jej życiu, to przeczytalibyśmy o osobie, która przeżyła dwie wojny światowe i była świadkiem wielkich zmian kulturowych, społecznych i technologicznych, co nie? A tak dostaliśmy tylko namiastkę jej życiorysu. I to w mocnym skrócie.
Natomiast tytułowy chłopiec nie wzbudził we mnie cieplejszych uczuć - paradoksalnie było go za mało, pojawiał się głównie w opowieściach innych bohaterów, a wolałabym sama zobaczyć, na podstawie opisów jego zachowań, czy rzeczywiście był jednym na milion.
Jestem rozczarowana tą powieścią, i czuje z tego powodu smutek. Miało być ciepło i wzruszająco, było nudno i za ogólnie. Miało być o chłopcu, było o innych bohaterach. Miało mi się podobać, nie spodobało mi się...
Powieść tak naprawdę powinna nazywać się "Kobieta jedna na milion".
Zaczęłam czytać tę książkę z nieukrywanym entuzjazmem - opis i samiutki początek były bardzo ciekawe. Jednak im dalej oddawałam się lekturze, tym historia stawała się bardziej nudna i mniej było w niej siły przyciągania. Tak naprawdę powieść jest o 104-letniej Onie, postaci barwnej, ale niestety ze...
2021-02-11
2021-09-04
Ta książka jest jednym, wielkim... wstępem.
Znacie to uczucie, kiedy czytacie początek książki, i niecierpliwie oczekujecie potem rozwinięcia akcji (powieść) lub myśli przewodniej (poradnik)? A potem, kiedy już jesteście przy rozwinięciu, czujecie w sobie ulgę, że wstęp macie za sobą? To wyobraźcie sobie, że przy "Czułej Przewodniczce" cały czas oczekujecie końca wstępu. Ja tak miałam. I nie było to miłe uczucie.
Na początku nawet mi się podobało, bo lubię książki o poszukiwaniu siebie, rozwoju duchowym i z elementami psychologii. Jednak w połowie objętości dotarło do mnie, że tekst się cały czas zapętla. Czytam cały czas to samo, ale inaczej sformułowane. I nie odkryłam też nic nowego. Było mi smutno, kiedy to sobie uświadomiłam...
Oczekiwania miałam ogromne. Rzeczywistość pokazała, że "Czuła Przewodniczka" mnie mocno rozczarowała. Są o wiele lepsze książki tego typu. "Biegnąca z wilkami" często się pojawia w opiniach, i nie dziwię się. Ona jest o wiele lepsza od tej pozycji.
Ta książka jest jednym, wielkim... wstępem.
Znacie to uczucie, kiedy czytacie początek książki, i niecierpliwie oczekujecie potem rozwinięcia akcji (powieść) lub myśli przewodniej (poradnik)? A potem, kiedy już jesteście przy rozwinięciu, czujecie w sobie ulgę, że wstęp macie za sobą? To wyobraźcie sobie, że przy "Czułej Przewodniczce" cały czas oczekujecie końca wstępu. Ja...
2021-07-28
Przy ewentualnych kolejnych częściach sagi o Lipowie zabraknie bohaterów, ponieważ tyle morderstw dzieje się w takich małych wsiach...
Trochę tu żartuję, ale jednak coś w tym jest. W końcu to już 13. część sagi. Osobiście najmniej mi się podobała ze wszystkich - nawet nie czułam mocnej ciekawości, kto zabił. Czytałam chyba z sentymentu, w końcu mam za sobą 12 tomów, i znam bohaterów bardzo dobrze. No dobra, zakończenie mnie wmurowało, nie tego się spodziewałam.
Chyba czuję już przesyt tych kryminałów. Jest ich już za dużo, i poważnie zastanowię się, czy czytać dalsze - jak powstaną - części.
Przy ewentualnych kolejnych częściach sagi o Lipowie zabraknie bohaterów, ponieważ tyle morderstw dzieje się w takich małych wsiach...
Trochę tu żartuję, ale jednak coś w tym jest. W końcu to już 13. część sagi. Osobiście najmniej mi się podobała ze wszystkich - nawet nie czułam mocnej ciekawości, kto zabił. Czytałam chyba z sentymentu, w końcu mam za sobą 12 tomów, i znam...
2021-03-02
Dałam się nabrać, że czeka mnie nowa wersja znanej i kochanej "Jane Eyre", ale opisanej trochę współcześnie i z wątkiem LGBT+. Jest mi przykro, ponieważ dostałam coś zupełnie innego.
No cóż, to nie było dla mnie dobre. Raczej średnie. Nawet chciałam szukać w tej książce coś dobrego, ale to była wyłącznie pierwsza połowa. Im dalej, tym mniej ciekawie, mimo że powinno być zupełnie inaczej.
Skończyłam, i na pewno nie będę o tym tytule pamiętała. Smutno mi, ale po prostu uwierzyłam w to, że trafię na to, co zachwyciło mnie w "Jane Eyre". Ja naiwna, o ja naiwna...
Dałam się nabrać, że czeka mnie nowa wersja znanej i kochanej "Jane Eyre", ale opisanej trochę współcześnie i z wątkiem LGBT+. Jest mi przykro, ponieważ dostałam coś zupełnie innego.
więcej Pokaż mimo toNo cóż, to nie było dla mnie dobre. Raczej średnie. Nawet chciałam szukać w tej książce coś dobrego, ale to była wyłącznie pierwsza połowa. Im dalej, tym mniej ciekawie, mimo że powinno być...