-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2020-11-23
2020-12-30
Po nawale wszelkiej maści seriali kryminalnych (CSI, NCIS, Kości, Mindhunter... Można wymieniać i wymieniać), a także książek o tej samej tematyce trudno nie odnieść wrażenia, że seryjni mordercy występują głównie w Stanach. Może jeszcze w Wielkiej Brytanii, czasem jakiś przez przypadek przypałęta się w innym, większym kraju w Europie? Ale w Polsce i to jeszcze w okresie międzywojennym? Wydawałoby się, że to nie do pomyślenia!
Kamil Janicki udowadnia, że ten temat nie jest obecny jedynie w ciemnych uliczkach Nowego Jorku czy Miami, ale był równie "popularny" w przedwojennej Polsce. Opisuje cztery popularne sprawy kryminalne oddając przy tym tło historyczne całej sytuacji: dlaczego dany morderca mógł być nazwany seryjnym, dlaczego mógł dokonywać swoich zbrodni i dlaczego te przypadki były jedynie kroplą w morzu kryminalnych występków w czasach II RP.
Książka warta uwagi jak i miłośników historii tak i true crime.
Po nawale wszelkiej maści seriali kryminalnych (CSI, NCIS, Kości, Mindhunter... Można wymieniać i wymieniać), a także książek o tej samej tematyce trudno nie odnieść wrażenia, że seryjni mordercy występują głównie w Stanach. Może jeszcze w Wielkiej Brytanii, czasem jakiś przez przypadek przypałęta się w innym, większym kraju w Europie? Ale w Polsce i to jeszcze w okresie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-31
2020-12-31
2020-12-15
2020-11-08
2020-11-01
2020-10-11
2020-10-06
Ból jest bardzo szerokim pojęciem. Mamy ból głowy i ból złamanego serca. Ból złamanej ręki i bóle fantomowe. Istnieje ból psychogenny i ból zadany przez kogoś. W ogóle istnieje całe spektrum bólu- od lekkiego uczucia dyskomfortu po reakcje tak silne, że nie dające żyć. Autorka książki o takim tytule nie mogła nie wziąć tego pod uwagę. I faktycznie w „Bólu” znajdziemy ból na wielu płaszczyznach. A może i również jego ukojenie.
Poznajemy Iris. Kobieta została ranna w zamachu terrorystycznym i pomimo upływu czasu wciąż odczuwa jego skutki. Podczas wizyty w klinice przypadkowo spotyka swoją młodzieńczą miłość, dla której jest w stanie rzucić wszystko co do tej pory zbudowała: małżeństwo, rodzinę, pracę. Jednak czy Iris będzie w stanie wybaczyć porzucenie? Czy raz zadany ból nie przeminął? I czy kobieta jest w stanie dla swojego szczęścia zadawać rany swoim najbliższym?
Nie wiem czy Zeruya Shalev jest tak jak reklamowano na okładce „najwybitniejszą izraelską pisarką”. „Ból” jest pierwszą książką pisarki, którą miałam przyjemność przeczytać i nie mogę odmówić jej umiejętności tworzenia historii tak prawdziwej i tak przejmującej, że nie można oderwać się od lektury. Mam wrażenie, że miejscami książka była nierówna, niektóre momenty mogły przyprawiać o zdziwienie. Nie zmienia to postaci rzeczy, że książka, tak jak obiecuje nam wydawca, faktycznie może działać terapeutycznie na czytelnika.
Ból jest bardzo szerokim pojęciem. Mamy ból głowy i ból złamanego serca. Ból złamanej ręki i bóle fantomowe. Istnieje ból psychogenny i ból zadany przez kogoś. W ogóle istnieje całe spektrum bólu- od lekkiego uczucia dyskomfortu po reakcje tak silne, że nie dające żyć. Autorka książki o takim tytule nie mogła nie wziąć tego pod uwagę. I faktycznie w „Bólu” znajdziemy ból na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-02
2020-09-30
2020-09-23
Saturnin mógł mieć inne życie. Niestety kontuzja pokrzyżowała jego marzenia o wyciskaniu ciężarów. Pozostało rozczarowanie i szare, sztampowe życie handlowca w stolicy. Kiedy znika jego dziadek, na prośbę matki wraca w rodzinne strony. Powracają do niego obrazy z dzieciństwa, ale również pojawiają się pytania, na które nie ma prostej odpowiedzi...
Saturnin ma w sobie to za co mogliśmy pokochać prozę Małeckiego w "Rdzy" czy "Dygocie". Są wielopokoleniowe opowieści i historia, ludzie z ich przywarami i smutkami, elementy magiczne przeplatające się z rzeczywistymi.
Można zarzucić mu pewną przewidywalność fabuły, ale nie da się odmówić baśniowości. Książkę pochłania się błyskawicznie i na prawdę chce się więcej.
Mam wrażenie, że mamy do czynienia z najlepszą do tej pory książką Małeckiego. A na pewno najbardziej osobistą. Polecam wszystkim, zwłaszcza fanom dotychczasowych dzieł autora.
Saturnin mógł mieć inne życie. Niestety kontuzja pokrzyżowała jego marzenia o wyciskaniu ciężarów. Pozostało rozczarowanie i szare, sztampowe życie handlowca w stolicy. Kiedy znika jego dziadek, na prośbę matki wraca w rodzinne strony. Powracają do niego obrazy z dzieciństwa, ale również pojawiają się pytania, na które nie ma prostej odpowiedzi...
Saturnin ma w sobie to za...
2020-09-21
2020-09-12
2020-09-05
Ile razy można umrzeć?
Wydawałoby się, że poprawna odpowiedź jest tylko jedna. Istnieje jednak takie cierpienie, które zadawane stukrotnie potrafi właśnie stukrotnie zabić. Istnieją takie sytuacje, które rozrywają dusze i nie pozwalają im się zabliźnić. Jak można żyć gdy nie można o nich zapomnieć?
27 śmierci Toby’ego Obeda opowiada właśnie o takim cierpieniu. Autorka podjęła się szalenie karkołomnego zadania. Bo jak inaczej nazwać opis wieloletniego wykrzewiania dzieci z ich kultury? Wydzieranie potomków od ich matek i ojców? Wykorzystywanie niewinnych istotek w szkołach, które miały nieść kaganek oświaty i wykreować potomków pierwszych narodów na użyteczne społecznie jednostki? Bicie, poniżanie, rażenie prądem małych dzieci na oczach ich rówieśników przez osoby świeckie i duchowne? Zwykłe wykorzystywanie autorytetu i władzy wobec jednostek, które nie miały szans się bronić?
A potem wieloletnie milczenie państwa i udawanie, że wszystko można wytłumaczyć stwierdzeniem „takie były czasy”?
Autorka podjęła się niemożliwego, ale jednak tego dokonała. Napisała reportaż, który pochłania się bez opamiętania, ale po jego lekturze pozostaje pustka. Bo po takiej książce nie da się wrócić do normalnych, codziennych czynności bez chwili zadumy nad ocaleńcami. Można się rozwodzić nad stylem autorki, dawkowaniem emocji i napięcia, ale wszystko to sprowadza się do stwierdzenia, że ten reportaż zasługuje na wszelkie nagrody i nominacje, ale przede wszystkim powinien być znany jak największej liczbie czytelników.
Ile razy można umrzeć?
Wydawałoby się, że poprawna odpowiedź jest tylko jedna. Istnieje jednak takie cierpienie, które zadawane stukrotnie potrafi właśnie stukrotnie zabić. Istnieją takie sytuacje, które rozrywają dusze i nie pozwalają im się zabliźnić. Jak można żyć gdy nie można o nich zapomnieć?
27 śmierci Toby’ego Obeda opowiada właśnie o takim cierpieniu. Autorka...
2020-09-03
Po książkę Martina Pollacka sięgnęłam z sentymentu za swoją małą ojczyzną, która jest jednym z opisanych w niniejszej książce miast. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o rejonie, z którego pochodzę, ale przede wszystkim zależało mi na uchwyceniu galicyjskiego ducha miast, miasteczek i wsi.
Nie zawiodłam się. Książka nie jest przeładowana datami i suchymi faktami. Autor często posiłkował się anegdotami, wycinkami prasowymi czy dość wyczerpującymi opisami odczuć dotyczących danych miejsc. Mimo to nie można mu zarzucić stronniczości. Opisuje Galicję jako miejsce kontrastów: miasta były różnorodne, mieszały się języki i kultury, ale zarazem tęskniono za lepszym i bogatszym światem, do którego wiele osób nie miało wówczas dostępu.
Brakowało mi może bardziej wyczerpujących opisów niektórych miast. Chciałam dowiedzieć się o nich czegoś więcej jednak po przeczytaniu danego rozdziału czasami pozostawało uczucie niedosytu.
Bardzo polecam. Dla osób, które kojarzą te miejsca książka pozwoli spojrzeć na nie z innej perspektywy. Natomiast dla czytelników nie kojarzących tych rejonów będzie to świetna okazja do zanurzenia się w inny świat.
Po książkę Martina Pollacka sięgnęłam z sentymentu za swoją małą ojczyzną, która jest jednym z opisanych w niniejszej książce miast. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o rejonie, z którego pochodzę, ale przede wszystkim zależało mi na uchwyceniu galicyjskiego ducha miast, miasteczek i wsi.
Nie zawiodłam się. Książka nie jest przeładowana datami i suchymi faktami. Autor...
2020-08-20
Siostry Raj poznają się nietypowo bo... Na pogrzebie własnego ojca, bibliotekarza z Pracowni Zbiorów Masońskich w Poznaniu. Mimo niechęci do siebie nawzajem łączy ich wspólne śledztwo- bo czy aby na pewno nieoczekiwane odejście ich ojca było jedynie przypadkiem? W trudach dochodzenia wspomaga ich były policjant Jarota zatrudniony przez ekscentryczną ciotkę podejrzewającą o zbrodnię absolutnie wszystkich- włącznie z członkami rodziny. Tak zaczyna się historia pełna dziwnych przypadków, symboli i barwnych postaci...
"Córka nieboszczyka" Joanny Jodełki skłania się raczej w kierunku komedii niż typowego kryminału. Podczas lektury częściej będziemy się łapać na błąkającym się na naszej twarzy uśmiechu niż analizowaniu jako takiego biegu wydarzeń. Główne bohaterki są przesympatyczne i kibicuje się im do samego końca książki.
Niestety, nie można mówić o tym kryminale jako historii bez wad. Głównym problemem, z którym może borykać się czytelnik jest brak spójności książki. Do tej pory nie wiem czy postać Jaroty, mimo że opisywana jako kluczowa, była aż tak szalenie potrzebna dla całej fabuły. Również symbolika masońska, która była wplątana w dość interesujący sposób, jak dla mnie niewiele wnosiła do całości. Była raczej zbiorem ciekawostek niż faktycznym motorem napędowym fabuły.
Mimo sporych wad nie mogę odmówić autorce lekkiego pióra, które sprawia, że mimo zastrzeżeń "Córkę nieboszczyka" czyta się po prostu dobrze- zwłaszcza na poprawę nastroju.
Za możliwość zrecenzowania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Rebis.
Siostry Raj poznają się nietypowo bo... Na pogrzebie własnego ojca, bibliotekarza z Pracowni Zbiorów Masońskich w Poznaniu. Mimo niechęci do siebie nawzajem łączy ich wspólne śledztwo- bo czy aby na pewno nieoczekiwane odejście ich ojca było jedynie przypadkiem? W trudach dochodzenia wspomaga ich były policjant Jarota zatrudniony przez ekscentryczną ciotkę podejrzewającą o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-07
Ekspansja człowieka spowodowała zepchnięcie potrzeb natury na drugi plan. Zabudowaliśmy niegdyś puste przestrzenie, podporządkowaliśmy sobie zwierzęta, zadecydowaliśmy, które rośliny są warte przeżycia, a które nie. Jednak po pewnym czasie kontakt z nieznaną, dziką naturą staje się dobrą alternatywą dla wiecznie zatłoczonego i niespokojnego miasta.
I tu pojawia się idea ogrodów zoologicznych. A nie przesadzę kiedy powiem, że następnym krokiem odpowiadającym na potrzeby „zatroskanych klientów” było wymyślenie Bliskiego Kontaktu z Wilkiem przez zoo w Kolmarden. Z pozoru idealny pomysł na odczarowanie uroku złego wilka staje się jego przekleństwem gdy w 2012 roku opiekunka stada wilków zostaje przez zagryziona przez stado drapieżników na wybiegu.
„Dobry Wilk” Larsa Berga wbrew pozorom zadaje więcej pytań niż daje odpowiedzi. To nie jest reportaż o śmierci pracownicy szwedzkiego zoo. Ta tragedia staje się pretekstem do przemyślenia idei ogrodów zoologicznych i sposobów oswajania dzikich zwierząt. Lars nie doszukuje się winnych. Próbuje jedynie zrozumieć dlaczego stado, które uznawało Karolinę za matkę obróciło się przeciwko niej.
Reportaż Larsa Berga jest bardzo dobrą lekturą. Nie można się od niej oderwać mimo, że nie ma tutaj mowy o epatowaniu tragizmem sytuacji i krwiożerczością dzikich bestii. To reportaż, który równolegle opowiada jeszcze jedną, tragiczną historię. I bardzo dosadnie pokazuje, że człowiek jest odpowiedzialny za to co oswoił.
Ekspansja człowieka spowodowała zepchnięcie potrzeb natury na drugi plan. Zabudowaliśmy niegdyś puste przestrzenie, podporządkowaliśmy sobie zwierzęta, zadecydowaliśmy, które rośliny są warte przeżycia, a które nie. Jednak po pewnym czasie kontakt z nieznaną, dziką naturą staje się dobrą alternatywą dla wiecznie zatłoczonego i niespokojnego miasta.
I tu pojawia się idea...
2020-07-31
Dobrze jest po raz kolejny utwierdzić się w przekonaniu, że istnieją książki wytrzymujące próbę czasu.
Pomimo minięcia ponad 60 lat od czasu pierwszego wydania „Psychozy” czyta się ją z wypiekami na twarzy. Trudno o lepszą recenzję klasyka.
Fabuła powieści jest znana chyba każdemu molowi książkowemu, a także kinomaniakowi. Hitchcockowska scena pod prysznicem przeszła w końcu do historii kinematografii. Warto podkreślić, że opis choroby psychicznej jednego z głównych bohaterów jest prawdziwym majstersztykiem.
Robert Bloch był mistrzem plot twistów i stopniowania napięcia. Od początku chce się przeć dalej w fabule, kartkować kolejne strony, zrozumieć co się dzieje. Nic dziwnego, że na jej podstawie powstał film i nic dziwnego, że kolejna część nie mogła przebić oryginału.
Polecam każdemu, kto chce poczuć dreszczyk emocji.
Dobrze jest po raz kolejny utwierdzić się w przekonaniu, że istnieją książki wytrzymujące próbę czasu.
Pomimo minięcia ponad 60 lat od czasu pierwszego wydania „Psychozy” czyta się ją z wypiekami na twarzy. Trudno o lepszą recenzję klasyka.
Fabuła powieści jest znana chyba każdemu molowi książkowemu, a także kinomaniakowi. Hitchcockowska scena pod prysznicem przeszła w...
2020-07-25
Dopiero niedawno zwróciłam uwagę, że "Moloch" jest 10 częścią cyklu o Eberhardzie Mocku. 10! Kupując kolejne i kolejne tomy nie zdawałam sobie sprawy, że będę w stanie tyle wytrzymać z jednym bohaterem. A jednak jestem, a "Moloch" utrzymuje mnie w przekonaniu, że jeszcze trochę mogę o śledztwach Mocka poczytać i to z przyjemnością.
Akcja powieści rozgrywa się przede wszystkim w latach 20 ubiegłego wieku. Nasz śledczy musi rozwikłać wyjątkowo mroczną zagadkę. Otóż zaczyna się od zniknięcia dzieci jego byłej kochanki. Kobieta doznaje szoku i zostaje wysłana do szpitala psychiatrycznego- nie reaguje na żadne bodźce. Dalej jest tylko ciekawiej bo w sprawę uwikłane są znane miejscowe osobowości, tajne stowarzyszenie okultystyczne i budowniczowie miasta przyszłości...
Każdy, kto zna kryminały Marka Krajewskiego wie czego może mniej więcej spodziewać się po kolejnych tomach serii. W "Molochu" mamy więc wszystko to, co mogliśmy znaleźć w poprzednich tomach jeśli chodzi o opisy postaci, miejsc, intrygę i rozwiązanie.
Co ważne, w tym przypadku to absolutnie nie odejmuje czytelnikowi przyjemności z czytania! Powiedziałabym, że mamy do czynienia z jedną z lepszych części tej serii, dawno nie zdarzyło mi się siedzieć do późna w nocy w oczekiwaniu na rozwiązanie zagadki. O ile na początku fabuła nie wciągnęła mnie na tyle żebym przeczytała książkę jednym tchem, o tyle koniec wynagradza absolutnie wszystko.
Bardzo polecam wszystkim fanom serii, "Moloch" jest jak najbardziej warty uwagi.
Dopiero niedawno zwróciłam uwagę, że "Moloch" jest 10 częścią cyklu o Eberhardzie Mocku. 10! Kupując kolejne i kolejne tomy nie zdawałam sobie sprawy, że będę w stanie tyle wytrzymać z jednym bohaterem. A jednak jestem, a "Moloch" utrzymuje mnie w przekonaniu, że jeszcze trochę mogę o śledztwach Mocka poczytać i to z przyjemnością.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAkcja powieści rozgrywa się przede...