-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2023-12-25
2023-12-27
2023-12-16
2023-12-02
6.5, ale podwyższam za posłowie - gdzie autor tłumaczy swoje wybory i mówi, co było prawdziwym elementem, a co fikcją literacką.
6.5, ale podwyższam za posłowie - gdzie autor tłumaczy swoje wybory i mówi, co było prawdziwym elementem, a co fikcją literacką.
Pokaż mimo to2023-11-25
“Something wonderful is happening.”
John Kanary
The Personal Coach
(str. 73)
--
"Dzisiaj pada deszcz."
Reminiscencja
Pisarka (recenzji na LC)
--
Książka poświęcona znanym i (ogranym już) technikom jak wizualizacja, wytrwałość w dążeniu do celu, poddawanie się nurtowi życia (wykluczając martwienie się o to, czego nam brakuje), potęga modlitwy (mogłabym się wykłócać, że to też należy do wizualizacji), prawo przyciągania, rozpoznanie różnicy między pragnieniem a myśleniem życzeniowym,
A wszystko to serwowane przez białego mężczyznę z wyższej(?) klasy średniej. Czemu akurat wspominam płeć i pochodzenie autora? Bo nie trzeba wielkiej głowy (wystarczy rozmowa z osobami nie-białymi, nie-mężczyznami, nie-z klasy średniej), żeby wiedzieć, że niektóre prezentowane przez autora oczywistości są albo całkowicie nieosiągalne dla kogoś mniej uprzywilejowanego, albo wymagają nieludzkiego nakładu pracy, aby dostać takie same wyniki.
Jeśli stosujesz się do metod w książce i one nie działają (bo być może nie masz przywileju związanego z pieniędzmi, kolorem skóry, płcią itd.) to zawsze autor może ci powiedzieć, że to dlatego, że ich *nie zrozumiałeś*. Takie ostrzeżenie przewija się w niemal każdym rozdziale. Przeczytaj ten rozdział uważnie, rzecze autor, i zrozum go dogłębnie, bo jeśli go nie zrozumiesz należycie, to wszystkie twoje wysiłki spełzną na niczym.
Akurat!
W wielu miejscach przykłady są dość wybiórczo stosowane, zawsze tak, by poprzeć tezę. Na przykład Edison i Ford - dali ludzkości wiele i zostali wynagrodzeni dostatkiem. Zgoda, ale co z tymi, którzy dali ludzkości równie wiele, a umarli w ubóstwie? Nie trzeba szukać daleko, od razu przychodzi na myśl Nikola Tesla, który dał ludzkości tyle samo (lub więcej), a Kosmos jakoś nie chciał go za życia wynagrodzić.
W innych miejscach przykłady na poparcie "uwierz, że będziesz miec pieniądze, a one pojawią się, gdy będziesz ich potrzebować" za każdym razem mają zdanie w rodzaju "nie będę was zanudzać szczegółami jak to się stało", gdy bohater_ka przykładu w końcu zdobywa pieniądze. A to jest jednak dla mnie kluczowe: JAK to się stało? Spadło z nieba w walizce? Wygrana na loterii? Czy może wypłata za ciężką pracę, pożyczka od przyjaciela (bez procentu i na gębę), czy może wychodzenie sobie zwrotu długu? Na ile to prawo przyciągania, a na ile stałoby się tak niezależnie od okoliczności?
Ach, jeszcze jedno! Prawie mi umknęło, bo wymagania co do tej książki mam tak nisko, że prawie na ziemi: żadne z badań na które powołuje się autor nie jest odnotowane w bibliografii, źródłach, ani niczym podobnym. Bo tych sekcji po prostu nie ma. Więc pozostaje zgadywać, czy "research done many years ago which investigated the lives of fighter pilots" rzeczywiście miał miejsce, czy autor wyciągnął poprawne wnioski z wyników badań, itd. itp.
Na plus za to książce zaliczam to, że rozdziały o bogu i modlitwie są napisane w taki sposób, że z łatwością można je dostosować do swojej denominacji, albo niektóre - z niewielkimi tylko zmianami - nawet do ateizmu.
Zastanawiam się na ile ta książka może być do polecenia. Może tym, którzy jeszcze nie liznęli niczego w kwestii wizualizacji, zmiany nastawienia do świata, wiary w siebie i przekonania co do mocy własnych czynów. Wtedy pewnie skorzystają na spojrzeniu Boba Proctora, żeby choć trochę uchyliły im się drzwi umysłu. Choć znowu, ci co bardziej sceptyczni, będą mieli podobne uwagi jak ja powyżej - na ile to "podejmowanie ryzyka" a na ile zwyczajne "stać mnie, żeby nie pracować pół roku". Na ile to prawo przyciągania, a na ile obracanie się wśród bogatych ludzi, bo rodzice posiadają firmę przynoszącą milionowe zyski. Tym bardziej, że niemal wszystkie przykłady pokazują ludzi, którzy doszli do majątku takim lub innym sposobem (w końcu tytuł zobowiązuje). A to, jak wszyscy z późnego kapitalizmu powinni być świadomi, rzadko kiedy dzieje się w próżni, spowodowane tylko wiarą i optymizmem przyszłego milionera ;)
“Something wonderful is happening.”
John Kanary
The Personal Coach
(str. 73)
--
"Dzisiaj pada deszcz."
Reminiscencja
Pisarka (recenzji na LC)
--
Książka poświęcona znanym i (ogranym już) technikom jak wizualizacja, wytrwałość w dążeniu do celu, poddawanie się nurtowi życia (wykluczając martwienie się o to, czego nam brakuje), potęga modlitwy (mogłabym się wykłócać, że...
2023-09-22
2023-11-15
2023-11-03
Przez 80% książki nic się nie dzieje. Jak już się zaczyna dziać, to dzieje się mniej więcej przez 10%, uparcie stara się wmówić czytelnikowi podejrzanego - do tego stopnia, że zastanawiałam się, czy zakończenie będzie słabe, dlatego, że niesamowicie przewidywalne, czy dlatego, że autorka wyciągnie na ostatnich stronach jakiegoś innego oprawcę, o którym wspomniała może tylko raz i co do którego nie było zupełnie podejrzeń. Ostatnie 10% to nudne zakończenie, nad którym można z niedowierzaniem pokręcić głową (ale nie zdradzę jakiego typu).
Motyw paranormalny pojawia się, potem znika na cały "środek" książki, jakby autorce zapomniało się, że on tam w ogóle jest, na koniec wraca (najprawdopodobniej dlatego, że się autorce w końcu przypomniało).
Gotycki horror? Thriller? Raczej czysta nuda (i to nawet nie stylizowana). Gdyby nie to, że to ebook na telefonie, po który sięgałam przy kolejce do lekarza, opóźnionym samolocie, czy innej force majeure, chyba bym tej książki nie skończyła czytać. A szkoda, bo niektóre motywy były świeże, a przynajmniej nie wyeksploatowane na amen przez innych twórców.
Przez 80% książki nic się nie dzieje. Jak już się zaczyna dziać, to dzieje się mniej więcej przez 10%, uparcie stara się wmówić czytelnikowi podejrzanego - do tego stopnia, że zastanawiałam się, czy zakończenie będzie słabe, dlatego, że niesamowicie przewidywalne, czy dlatego, że autorka wyciągnie na ostatnich stronach jakiegoś innego oprawcę, o którym wspomniała może tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-23
2023-10-21
2023-08-25
2023-08-21
2023-08-21
2023-08-20
2023-08-19
2023-08-11
2023-08-09
Świetne, świetne!
Myślałam, że to będzie jak standardowy tomik wierszy Kogoś Tam - zebrane wiersze, może z jakimś konceptem, ale niekoniecznie połączone w jakąś spójną większą całość... A tu proszę! Zdarzyło się. Książka o tożsamości, Polsce, ludziach i historii, (białym) wierszem pisana.
(Same ogólniki tu zostawiam, bo nie aspiruję o 23:28 do analizowania niczyjej poezji, w żadnym stopniu.)
Zakładam, że "Pustko" może nie wylądować u kogoś, kto nie jest z pokolenia autora, nie miał/ma styczności z tymi samymi kręgami (kulturowymi/muzycznymi/memicznymi nawet), bo niektórych pojęć, porównań czy słów w ogóle nie zrozumie.
Na marginesie napiszę, że szkoda, bo wiem, że moja mama niektóre wiersze bardzo by doceniła, ale już widzę jak muszę jej tłumaczyć co to little simz i progrock i czemu yolokaust i belgijskie, a nie jakieś inne, wagony i że "rzułtych" to nie przypadkowe potknięcie korektora.
Nieważne.
Ujęło mnie "Pustko" jak dawno żadna współczesna poezja nie ujęła.
Najbardziej chyba "Kolejna lekcja religii, 1998" i "Mój pierwszy samobójca, 1997" za to, jak krótkie i jak w punkt są.
I "(...) Zaraźliwy w Polszcze mór na wszelakie bydlę uderzył" za namalowany obraz, przy którym, gdybym mogła, zrobiłabym sobie selfie i wrzuciła na instagramowe stories z dopiskiem "Tak było!". Bo rzeczywiście wtedy tak było, jak nie tam, gdzie był autor, to tam gdzie ja byłam, i jeśli nie tak, to niemalże tak, trochę tylko inaczej.
No i "Hu Bo", kończący tomik wiersz, który samą swoją końcówką mnie uderzył między oczy. A nie spodziewałam się tego uderzenia zupełnie. Not fair, Autorze!
Świetne, świetne!
Myślałam, że to będzie jak standardowy tomik wierszy Kogoś Tam - zebrane wiersze, może z jakimś konceptem, ale niekoniecznie połączone w jakąś spójną większą całość... A tu proszę! Zdarzyło się. Książka o tożsamości, Polsce, ludziach i historii, (białym) wierszem pisana.
(Same ogólniki tu zostawiam, bo nie aspiruję o 23:28 do analizowania niczyjej...
2023-08-08
2023-08-08
Ciężko się to czyta mając jakiekolwiek zrozumienie psiego świata (i ludzkiego też). W książce i pies się męczy, i jego ludzie się męczą, i inni ludzie na około też się męczą. Ciężko inaczej opisać zamknięcie dużego, północnego psa w małym mieszkanku, który je demoluje - nie dlatego, że jest uroczym psotnikiem, tylko dlatego, że frustruje go nadmiar energii, której nie ma gdzie spożytkować. Nieprzekonanym polecam wypić ze trzy energetyki, zamknąć się w pustym pokoju (bez smartfona, książek i innych umilaczy czasu) na 10 godzin i sprawdzić po ilu będziecie chcieli wyjść :)
Ciężko inaczej opisać właścicielkę, która non-stop musi naprawiać po psie rzeczy i relacje międzyludzkie i ukrywać niektóre "psoty" psa przed swoim mężem. Tak samo wieczne marudzenie właściciela, który musi płacić innym ludziom za szkody wyrządzone przez psa, i słuchać skarg na niego. I jedno i drugie nie działoby się, gdyby przed adopcją psa ludzie ogarnęli choćby odrobinę standardowe potrzeby zwierzęcia. I nie, tresura awersyjna to nie jest ogarnięcie, tylko traumatyzowanie psa - znowu, nie urocze, nie zabawne (ale za to nieskuteczne). Ale w książce ból i strach przed ludźmi są zarysowane lekką ręką, zabawne takie, że piesek (w panice i nieludzkim bólu) odbiegł od nas i się zgubił i teraz trzeba go szukać, hahaha, hohoho, boki zrywać. Może wpadł pod samochód, a może tylko ze strachu ujebał kogoś w rękę. Zgadza się opis książki, rzeczywiście "wartościowa i ciepła literatura".
Bonusem są wszystkie potencjalnie niebezpieczne dla psa sytuacje, które w książce opisane są jako urocze i zabawne, jak np. zjedzenie kanapek w folii. Niedrożność układu pokarmowego i śmierć w męczarniach też będzie taka urocza i zabawna? :)
Kocham pieski - wszelkiej maści i wielkości - ale totalnie nienawidzę bezmyślnych ludzi, a tych w "Pamiętniku" jest cała masa. I nie, na potrzeby tej recenzji nie zaliczam do nich dzieci, dzieciom w końcu wolno, jeszcze się nauczą. (Chociaż z takimi modelami jak ich rodzice... wątpię.)
Wszystkim dorosłym, którzy przeczytali książkę i uznają ją za ciepłą i uroczą: mam nadzieję, że nie macie i nie planujecie posiadania psa.
Z zarzutów stricte książkowych: powtarzalność. W pewnym momencie wiadomo: Winter będzie rozrabiać, coś tam zniszczy, komuś ucieknie, albo się nie będzie słuchać (bo go nikt nie wytresował :), będzie drama, konsekwencji za to nie będzie żadnych. Koniec? To jeszcze raz, to samo. I jeszcze. I jeszcze!
Obrazki ładne.
Ciężko się to czyta mając jakiekolwiek zrozumienie psiego świata (i ludzkiego też). W książce i pies się męczy, i jego ludzie się męczą, i inni ludzie na około też się męczą. Ciężko inaczej opisać zamknięcie dużego, północnego psa w małym mieszkanku, który je demoluje - nie dlatego, że jest uroczym psotnikiem, tylko dlatego, że frustruje go nadmiar energii, której nie ma...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-06
Opowiadania jak opowiadania, jedne lepsze, drugie gorsze, genialnego nie uświadczyłam, ale tragicznie złego też nie.
Najlepsze z tego zbioru są ilustracje Aleksandry Cieślak i mini-katalog warszawskich przedmiotów na końcu książki.
Opowiadania jak opowiadania, jedne lepsze, drugie gorsze, genialnego nie uświadczyłam, ale tragicznie złego też nie.
Najlepsze z tego zbioru są ilustracje Aleksandry Cieślak i mini-katalog warszawskich przedmiotów na końcu książki.
Chciało być Gombrowiczem, a wyszło jak zwykle.
Chciało być Gombrowiczem, a wyszło jak zwykle.
Pokaż mimo to