-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2023-08-20
2023-08-06
2023-07-12
2023-07-03
2023-05-22
2021-04-10
Zaczęłam czytać i pojawiła się myśl:
Ja wiem, że to miało, musiało być napisane. To książka o nałogu, napisana przez uzależnioną; napisana dla siebie, a przy okazji też dla niektórych innych. Jasne. Tylko ja nie jestem w tych 'niektórych innych' i tu się zaczyna problem. Patrzę przez strony "Najgorszego człowieka" na czyjeś smutne życie i rozumiem (bo tam byłam) ale też jestem za daleko, by wespół czuć (bo już mnie tam nie ma).
Może przez to, jak to jest napisane. Bo wszyscy to i wszyscy tamto, a skoro ja nie, to siłą rzeczy jestem poza nawiasem. I tak to sobie cudze życie oglądam przez plastikową szybkę i nawet palcem nie mogę dotknąć, żeby coś poczuć. Poza zniechęceniem. Że jest jakaś bariera między mną a Nimi (tymi wszystkimi, o których pisze autorka) i że to nie ja tam ją postawiłam.
Ale potem dzieje się Rzecz. Krystyna, główna bohaterka, idzie na terapię. Tę inną, dla bardziej zaawansowanych chyba, na której uczy się nowych rzeczy. Jak na przykład tego, że gdy mówimy ogólnikami, "wszyscy to" i "wszyscy tamto" to tak naprawdę mówimy wyłącznie o sobie. I książka się zmienia. Już nie ma "my", a "ja", a ja tę książkę wtedy przytulam. Bo między wersami znajduję siebie z dawna i siebie z teraz i moich przyjaciół, i sceny, które ktoś kiedyś przede mną odgrywał, albo które ja odgrywałam. I to wszystko jest tak dziwnie prawdziwe, jakby się zdarzyło dosłownie za rogiem.
I język, jakim to jest napisane. Bo opis życia, tej cudowej siły, która pcha i rozpycha, która zawsze znajdzie ujście i przeciśnie się przez najmniejsze pęknięcie, był jedną z najlepszych rzeczy, jakie ostatnio przeczytałam.
I ten fragment o jabłoni.
I te ostatnie rozdziały, przez które chciałabym z Małgorzatą Halber iść po Warszawie. Nocą, latem. Kiedy jest ciepło i kiedy miasto kocha wszystkich swoich ludzi.
Czuję, że powinnam to jakoś ładnie zakończyć, podsumować, ale nie wiem jak.
Życzę jej dobrze.
Zaczęłam czytać i pojawiła się myśl:
Ja wiem, że to miało, musiało być napisane. To książka o nałogu, napisana przez uzależnioną; napisana dla siebie, a przy okazji też dla niektórych innych. Jasne. Tylko ja nie jestem w tych 'niektórych innych' i tu się zaczyna problem. Patrzę przez strony "Najgorszego człowieka" na czyjeś smutne życie i rozumiem (bo tam byłam) ale też...
2021-07-11
2021-03-17
Dobra, dość. Przerywam słuchanie, bo się cały ten "Dystrykt..." niemal fizycznie od mojego mózgu odbija.
Kojarzycie lektora w Trudnych Sprawach? W takim stylu jest to mniej więcej przeczytane. Nie mam lepszego porównania. Skutecznie zapobiegło to choćby próbie wczucia się w atmosferę książki (to jest tam jakaś atmosfera?)
Tekst i fabuła (i postaci, i pseudonimy, i kreacja świata, i...) to mogę porównać do takiej pulpowej fantastyki, której widziałam już na tony i której w każdym Dedalusie jest na pęczki. Na kolana nie rzuci, Ameryki nie odkryje, ale rozrywki też nie zapewni. Szkoda czasu.
Nawet fakt, że wszystko dzieje się w mojej ulubionej części Warszawy mi w żaden sposób tego nie wynagradza.
Zapychacz, nie warto.
Dobra, dość. Przerywam słuchanie, bo się cały ten "Dystrykt..." niemal fizycznie od mojego mózgu odbija.
Kojarzycie lektora w Trudnych Sprawach? W takim stylu jest to mniej więcej przeczytane. Nie mam lepszego porównania. Skutecznie zapobiegło to choćby próbie wczucia się w atmosferę książki (to jest tam jakaś atmosfera?)
Tekst i fabuła (i postaci, i pseudonimy, i...
2019-08-01
Trochę o wróżeniu i jasnowidztwie, trochę o II Rzeczpospolitej, trochę o wojnie, powstaniu i koszmarze obozów, trochę o Polsce powojennej i trochę zdroworozsądkowego sceptycyzmu (sic). Wszystko achronologiczne, wymieszane jak zupa w garze... ale co to za zupa! Czyta się wyśmienicie, przez styl autora ciężko się oderwać i zignorować myśl "jeszcze tylko jeden rozdział". Wisienką na torcie jest nastawienie autora, który sam czasem kwestionuje swoje jasnowidztwo, przyznaje się do kłamstw (choć zwykle w szczytnym celu), a stuprocentowo pewien jest tylko tego, co sam przeżył.
"W każdym razie zawsze troskałem się i ciągle dbam o to, by być raczej złym jasnowidzem niż złym człowiekiem."
Trochę o wróżeniu i jasnowidztwie, trochę o II Rzeczpospolitej, trochę o wojnie, powstaniu i koszmarze obozów, trochę o Polsce powojennej i trochę zdroworozsądkowego sceptycyzmu (sic). Wszystko achronologiczne, wymieszane jak zupa w garze... ale co to za zupa! Czyta się wyśmienicie, przez styl autora ciężko się oderwać i zignorować myśl "jeszcze tylko jeden rozdział"....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-18
2018-09-29
2018-05-04
Opowiadania jak opowiadania, jedne lepsze, drugie gorsze, genialnego nie uświadczyłam, ale tragicznie złego też nie.
Najlepsze z tego zbioru są ilustracje Aleksandry Cieślak i mini-katalog warszawskich przedmiotów na końcu książki.
Opowiadania jak opowiadania, jedne lepsze, drugie gorsze, genialnego nie uświadczyłam, ale tragicznie złego też nie.
Pokaż mimo toNajlepsze z tego zbioru są ilustracje Aleksandry Cieślak i mini-katalog warszawskich przedmiotów na końcu książki.