-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-02-20
2024-01-30
2023-12-27
2023-12-16
2023-09-22
2023-10-21
2023-08-01
2023-06-04
2018-08-14
O tym, czym jest i czym może być sztuka.
O tym, że dobra sztuka, "prawdziwa sztuka" to ta, która porusza coś w sercu, przynosi ukojenie albo inspirację, zadaje pytania i szuka odpowiedzi.
O tym, że ta sama sztuka może przyjąć różne formy, kształty i kolory. O tym, że gdy na zewnątrz hula zniszczenie, sztuka, w jakiejkolwiek formie, może być naszym schronieniem. Azylem przed złem świata. Odmiennym obrazem, który przyjmuje się z ulgą po patrzeniu przez nieskończoność na okropieństwa.
O tym, że sztuka jest tworzeniem, budowaniem, naprawianiem. Że ma siłę by zmienić nawet niezmienialne, by odbudować zrujnowane, że jest jednocześnie narzędziem i oparciem, czynnością i efektem, życiem i przeżyciem.
Ostatecznie, że sztuka ta, chociażby w najdziwniejszej formie, może być przypomnieniem o drugiej stronie życia, o spokoju i oddechu, o tym, że choć możemy żyć w najstraszniejszych czasach, gdzieś tam pod tym ukryte jest zwykłe życie, toczące się bez przerwy, rozterki, czynności, marzenia i myśli, do których możemy wrócić by odpocząć.
Jak do domu, przez otwarte drzwi, tak do spokoju, przez sztukę.
O tym, czym jest i czym może być sztuka.
O tym, że dobra sztuka, "prawdziwa sztuka" to ta, która porusza coś w sercu, przynosi ukojenie albo inspirację, zadaje pytania i szuka odpowiedzi.
O tym, że ta sama sztuka może przyjąć różne formy, kształty i kolory. O tym, że gdy na zewnątrz hula zniszczenie, sztuka, w jakiejkolwiek formie, może być naszym schronieniem. Azylem...
2023-05-03
2023-01-11
Waham się między 7 a 8, bo z jednej strony czyta się jak gawędę, tak szybko i lekko, że zaraz po kupieniu książki pochłonęłam 130 stron niemal nie zorientowawszy się, że to robię... a z drugiej strony bibliografia jest mocno niekompletna i sporo z zacytowanych fragmentów nawet nie wiem, gdzie miałabym szukać.
Waham się między 7 a 8, bo z jednej strony czyta się jak gawędę, tak szybko i lekko, że zaraz po kupieniu książki pochłonęłam 130 stron niemal nie zorientowawszy się, że to robię... a z drugiej strony bibliografia jest mocno niekompletna i sporo z zacytowanych fragmentów nawet nie wiem, gdzie miałabym szukać.
Pokaż mimo to2023-04-23
2023-04-04
Czy ja się spodziewałam, że ja tyle rzeczy będę przeżywać, a jednocześnie nie, kiedy przyszło powiadomienie z biblioteki, że pozycja "Pawilon małych ssaków" jest do odbioru? No wcale, zupełnie, nic a nic.
Raz, że myślałam, że pożyczam fabułę, ot, takie zmyślenie kompletne, żeby akurat się rozerwać w natłoku myśli własnych. Tu mogę obwinić bieganie po katalogu online biblioteki dzielnicowej i rezerwowanie czego popadnie, na chybił trafił, jakbym grała w totka.
Dwa, że jak już przyszło, to akurat leciałam na fali innych książek, z których każda jest albo o rodzinie, przeszłości i genealogii, albo o tożsamości (polskiej, żydowskiej, mniejszościowej), a bardzo często o obu tych rzeczach naraz.
"Pawilon małych ssaków" wpasował się w tę falę idealnie. Aż mnie to rozbawiło, gdy zdałam sobie sprawę, że muszę skończyć poprzednie książki, zanim się w tę zagłębię, bo inaczej mi się pomylą wszyscy dziadkowie i babcie, wszystkie Krysie i Tereski, a Sopot z Gdańskiem i Wrocław z Krakowem.
Zamknąwszy poprzednie książki, od razu otworzyłam tę i z trudem przychodziło mi ją zamknąć. Forma pamiętnika jest świetna, autentyczna, wątki przeplatają się jak w życiu (choć po lekturze, po raz kolejny w bardzo krótkim czasie zaczynam myśleć, że ja mam chyba, jak na ekstrowertyczkę, chyba ubogie życie towarzyskie).
Ale to co mnie urzeka najbardziej, to, hm, osobowość?
Czekaj, są jakieś lepsze słowa na to?
Hmm, niech ja pomyślę...
Wiem! Znacie to uczucie, kiedy patrzycie na kogoś po raz pierwszy i myślicie "o, już tę osobę lubię!"? A potem ona się odzywa, mówi coś nic nieznaczącego albo bardzo głębokiego (albo podaje wam przepis na łazanki) i myślicie od razu "o bogowie, to już!, to teraz!, będziemy przyjaciółmi"?
To ja miałam to uczucie czytając "Pawilon małych ssaków". Że jakby mnie Wszechświat postawił na drodze Patryka Pufelskiego, na przykład w scenariuszu pt. "pytam pracownika zoo o to, czemu ten pingwin siedzi tylko w dziurze i nie wychodzi wcale" albo w krótkiej scence pt. "jadę do Sopotu powspominać babcię i mężczyzna na monciaku mówi mi, że mam otwarty plecak", to pewnie tak by się to odbyło, zaprzyjaźnilibyśmy się bardzo - choć może jedynie na sześć i pół minuty rozmowy o pingwinach.
Czytając miałam wiele momentów, przy których o tym właśnie myślałam. Miałam też wiele momentów, w których chciałam autora przytulić (ale, że nie mogłam, to przytulałam książkę).
Na przykład 10 stycznia 2020 przytuliłabym. I te wszystkie dni przez które mogę śledzić życie jednej z ważniejszych osób - Krysi - przytuliłabym, mocno, najmocniej.
I 31 stycznia 2021 przytuliłabym również (i, skoro jedna złota już jest, to bym przyniosła marcepanowe świnki, na uczczenie okazji!).
A najbardziej to chyba 19 kwietnia 2022.
No, już rozumiecie, naprzytulałam się.
A na koniec, z jakiejś nieznanej mi przyczyny, się jeszcze do tego popłakałam. No. Także ten, tak to już jest.
I zanim jeszcze skończyłam czytać egzemplarz biblioteczny, zamówiłam już swój własny. Dojechał właśnie dziś.
Jutro podrzucę go mamie. Może jak go przeczyta, to mnie trochę lepiej zrozumie.
Czy ja się spodziewałam, że ja tyle rzeczy będę przeżywać, a jednocześnie nie, kiedy przyszło powiadomienie z biblioteki, że pozycja "Pawilon małych ssaków" jest do odbioru? No wcale, zupełnie, nic a nic.
więcej Pokaż mimo toRaz, że myślałam, że pożyczam fabułę, ot, takie zmyślenie kompletne, żeby akurat się rozerwać w natłoku myśli własnych. Tu mogę obwinić bieganie po katalogu online...