-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus7
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
Bardzo mi się w tym reportażu podoba to, że jego autor jest w tle. Nie próbuje wysuwać się na pierwszy plan z cyklu: oto ja, który piszę i do tego jak ja piszę, patrzcie! (co jest nagminne w polskim reportażu).
Tak powinien być napisany reportaż: przejrzyście, solidnie, ze sprawdzaniem faktów tu i tam, szukaniem źródeł problemu, zaglądaniem do historii - żeby właśnie zrozumieć. I do tego pod koniec dokładne objaśnienie skąd Berge czerpał dane informacje (do kogo dzwonił, gdzie oglądał nagrania itd.), nie często się spotykam z tym w reportażu, a dzięki temu czuję, że fakty opisane przez Berge nie są wyssane z palca czy dopowiedziane.
Po skończeniu ostatniej strony wychodzę z poczuciem, że rozumiem dlaczego doszło do tej tragedii w zoo. Więcej takich solidnych reportaży!
Bardzo mi się w tym reportażu podoba to, że jego autor jest w tle. Nie próbuje wysuwać się na pierwszy plan z cyklu: oto ja, który piszę i do tego jak ja piszę, patrzcie! (co jest nagminne w polskim reportażu).
Tak powinien być napisany reportaż: przejrzyście, solidnie, ze sprawdzaniem faktów tu i tam, szukaniem źródeł problemu, zaglądaniem do historii - żeby właśnie...
To jest językowo piękna książka. Proza poetycka. Zdania perełki. Czytać, czytać!
"Morze symbolizuje kocioł z sennymi marzeniami. Jest ogromne, sine i zupełnie nieprzewidywalne. Dla tych, co nad nim stoją, ma jedynie początek, końca nie zobaczymy, dopóki nie przeprawimy się na drugą stronę. Morze jest silne i lubi silnych - tych, którzy potrafią być spokojni jak ono i wzburzeni jak ono. Tych, którzy potrafią wybrać odpowiednio moment, w jakim należy być spokojnym lub wzburzonym. Morze jest trudne swym pięknem i zarazem tak banalne, że nie warto go malować. Zresztą, spróbuj oddać jego syrenią energię - utoniesz w kiczu tandetnych obrazków.
Morze nie umie mówić, ale odpowie ci na wszystkie pytania, które ciśniesz mu w fale wślizgujące się w brzeg. Jeśli go posłuchasz, usłyszysz własny głos z odległej rybackiej miejscowości".
To jest językowo piękna książka. Proza poetycka. Zdania perełki. Czytać, czytać!
"Morze symbolizuje kocioł z sennymi marzeniami. Jest ogromne, sine i zupełnie nieprzewidywalne. Dla tych, co nad nim stoją, ma jedynie początek, końca nie zobaczymy, dopóki nie przeprawimy się na drugą stronę. Morze jest silne i lubi silnych - tych, którzy potrafią być spokojni jak ono i...
Często czytam sobie wybiórczo opinie o przeczytanej przeze mnie książce, żeby skonfrontować swoje odczucia z innymi. Zazwyczaj w swoich opiniach nie odnoszę się do innych czytelników, ale tym razem uderzyło mnie, w jak kuriozalny sposób czytelnik Wojciech Gołębiewski spuentował "Szum" (po wcześniejszym zacytowaniu paru niezadowolonych czytelników na poparcie swojej końcowej tezy):
"Niejedno dziecko byłoby szczęśliwe na miejscu bohaterki, której nie brakowało nawet fontanny z wodotryskiem, bo miała ją u dziadków we Włoszech. Również życie osobiste do POZAZDROSZCZENIA: dwóch amantów w trakcie nauki, porządny mąż, dwoje zdrowych dzieci!!!." /opinia z 15.07.2015/
Rzeczywiście: tryskająca fontanna, dziadkowie we Włoszech oraz dwóch amantów w trakcie nauki stanowią niezbity argument, że należy być szczęśliwym (ponieważ, przykładowo, inni nie mają tych wspaniałych fontann, Włoch i dwóch amantów), nawet jeśli od urodzenia żyje się w chłodzie swojej matki i jej siostry, jeśli żyje się w cieniu ich ogromnej traumy po holokauście, która tuszowana jest ironią. Nawet jeśli pełni się w rodzinie (i w szkole!) rolę tego słabszego, gorszego, niezdarnego. To się nie bierze znikąd. To się również nie bierze z loterii, jak twierdzi właśnie matka bohaterki - że dziecko to loteria.
Oczywiście, można licytować się - jakieś dziecko żyło w rodzinie alkoholików, jakieś wychowało się w ogromnej biedzie i głodzie, jakieś w bogatym domu, ale pod wieczną nieobecność zapracowanych rodziców. Każde z tych dzieci będzie nieszczęśliwe na swój sposób. Cierpienia nie sposób wartościować. Każdy cierpi na swój sposób. Jeśli boli mnie ząb, to boli mnie najbardziej na świecie i nie myślę o tym, że kogoś może boli coś bardziej i może mi zazdrościć. Nie ma też, oczywiście w mojej ocenie, czego bohaterce zazdrościć - nawet jeśli miała dostęp do fontanny z wodotryskiem u dziadków we Włoszech oraz męża i dzieci.
Dla mnie ta książka jest przede wszystkim kolejnym literackim dowodem na to, że trauma po holokauście przechodzi na kolejne pokolenia; przekazywana zazwyczaj w przytłaczającym, ciężkim milczeniu, ironii, braku miłości. I wydaje się, że to trauma nie do przepracowania. Bo jak to wszystko zrozumieć, i jak po tym żyć normalnie - jak w ogóle żyć. Banalne podsumowanie? Niech będzie, że banalne.
Często czytam sobie wybiórczo opinie o przeczytanej przeze mnie książce, żeby skonfrontować swoje odczucia z innymi. Zazwyczaj w swoich opiniach nie odnoszę się do innych czytelników, ale tym razem uderzyło mnie, w jak kuriozalny sposób czytelnik Wojciech Gołębiewski spuentował "Szum" (po wcześniejszym zacytowaniu paru niezadowolonych czytelników na poparcie swojej końcowej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNo więc w Hamkało chodzi przede wszystkim o to, że potrafi jednym zdaniem zatrzymać, na dłużej, na powrót. Niekiedy można by to zobrazować tak: ktoś stoi na przeciwko ciebie i potrząsa twoimi ramionami, i co zrobić, niech sobie potrząsa, tobie przyjemnie w końcu; coś ci to przypomina - albo i nie. Jej pisanie o poezji jest poezją (i to żadna metafora!).
No więc w Hamkało chodzi przede wszystkim o to, że potrafi jednym zdaniem zatrzymać, na dłużej, na powrót. Niekiedy można by to zobrazować tak: ktoś stoi na przeciwko ciebie i potrząsa twoimi ramionami, i co zrobić, niech sobie potrząsa, tobie przyjemnie w końcu; coś ci to przypomina - albo i nie. Jej pisanie o poezji jest poezją (i to żadna metafora!).
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPorażająca książka. Porażająco smutna i przerażająca, wiele razy brzuch się ściskał i w gardle się ściskało od czytania. Wspaniały język Rejmer.
Porażająca książka. Porażająco smutna i przerażająca, wiele razy brzuch się ściskał i w gardle się ściskało od czytania. Wspaniały język Rejmer.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Doskonałość. Nieraz gęsto i duszno, ale tak właśnie czasem trzeba. Doskonałość.
I takie zdanie:
"Moja elektryczna pościel poddała się któregoś dnia przed samym wyjazdem. Przyszło mi do głowy, że muszę odpowiedzieć jej czymś z równą energią. Czymś żywym. Kupiłem jabłka i jedno z nich rzuciłem na łóżko. Potarłem rękawem o poduszkę, podniosłem kołdrę. Nie strzeliło. Zdaje się, że napięcie między nami chwilowo zniknęło".
Teraz czas spuścić powietrze.
Doskonałość. Nieraz gęsto i duszno, ale tak właśnie czasem trzeba. Doskonałość.
I takie zdanie:
"Moja elektryczna pościel poddała się któregoś dnia przed samym wyjazdem. Przyszło mi do głowy, że muszę odpowiedzieć jej czymś z równą energią. Czymś żywym. Kupiłem jabłka i jedno z nich rzuciłem na łóżko. Potarłem rękawem o poduszkę, podniosłem kołdrę. Nie strzeliło. Zdaje...
Język Jelinek tnie jak maczeta. Doskonały. Mogłaby pisać nawet o historii kolejnictwa, biorę w ciemno.
Język Jelinek tnie jak maczeta. Doskonały. Mogłaby pisać nawet o historii kolejnictwa, biorę w ciemno.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Niejeden reportażysta mógłby się od Mularczyka uczyć jak zacząć pierwsze zdanie, żeby czytelnikowi chciało się czytać kolejne oraz jak budować napięcie, ciekawość. Dodatkowo, Mularczyk potrafi pięknie zakręcić słowami:
"Każdy nosi ze sobą ruiny tego, co budował, a co zostało potem zburzone".
"Jakby miała w sobie ukryty budzik, nastawiony na czas, który już minął".
"Poznając to, co ją ominęło, chciała może sprawdzić, jaki popełniła błąd, co zadecydowało, że była wdową tylko po swoich nadziejach".
"Nauczyłam się płakać do środka, kamiennymi łzami. Liczyć na czyjeś pocieszenie to stracić prawo pozostania sam na sam z losem".
Piękna książka; historie momentami tak nieprawdopodobne, że chce się myśleć, że jest to prawda (tak było) zmieszana z fikcją (tak nie było) albo po prostu, że Ziemia to jednak łez padole.
Niejeden reportażysta mógłby się od Mularczyka uczyć jak zacząć pierwsze zdanie, żeby czytelnikowi chciało się czytać kolejne oraz jak budować napięcie, ciekawość. Dodatkowo, Mularczyk potrafi pięknie zakręcić słowami:
"Każdy nosi ze sobą ruiny tego, co budował, a co zostało potem zburzone".
"Jakby miała w sobie ukryty budzik, nastawiony na czas, który już minął".
"Poznając...
Ależ to było smaczne, ależ wciągające!
Do tej pory opowiadania uznawałam za coś, co jest przystawką do prawdziwej literatury, jej przedsionkiem; uznawałam opowiadania za coś, co czyta się w tramwaju w czasie 40 minutowej jazdy do pracy, coś co się czyta jako "zapchajdziurę", ale nie na poważnie, nie z pełnym zaangażowaniem.
A tu taka zmiana we mnie dzięki Saundersowi! Po pierwsze - zachęcił mnie do dalszego eksplorowania Czechowa, Tołstoja, Gogola. Po drugie - jak ciekawie Saunders pisze o tym, jak on czyta opowiadania. Ta książka jest jak incepcja. Czyta się jedno opowiadanie, a potem opowiadanie Saundersa o tym opowiadaniu. Świat w świecie, literatura w literaturze. Po trzecie - jedno opowiadanie totalnie mnie pochłonęło, poruszyło. Przejęta byłam do ostatniej strony, a po ostatniej - nawet jeszcze bardziej. Było to z pewnością najlepsze opowiadanie, jakie dotychczas w życiu przeczytałam, bardzo do tego filmowe - czytając widziałam jak to mogłoby być wspaniale nakręcone i który reżyser zrobiłby to najlepiej.
Gdyby sami Saundersi uczyli literatury, gdyby sami Saundersi uczyli polskiego (nawet gdyby nie byli Polakami) - wszyscy bylibyśmy pisarzami (i czytelnikami).
Czytać koniecznie!
Ależ to było smaczne, ależ wciągające!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDo tej pory opowiadania uznawałam za coś, co jest przystawką do prawdziwej literatury, jej przedsionkiem; uznawałam opowiadania za coś, co czyta się w tramwaju w czasie 40 minutowej jazdy do pracy, coś co się czyta jako "zapchajdziurę", ale nie na poważnie, nie z pełnym zaangażowaniem.
A tu taka zmiana we mnie dzięki Saundersowi!...