-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać362
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
Dobrnęłam (i to ledwo!) do połowy. Nic z tego nie rozumiem. Nie potrafię powiedzieć o czym była ta połowa. Zarzucam dalsze czytanie, bo na samą myśl, że mam dokończyć książkę - jestem zniechęcona do kolejnych podejść (a było ich sporo, żeby choć do tej połowy dociągnąć).
Piękna okładka!
Dobrnęłam (i to ledwo!) do połowy. Nic z tego nie rozumiem. Nie potrafię powiedzieć o czym była ta połowa. Zarzucam dalsze czytanie, bo na samą myśl, że mam dokończyć książkę - jestem zniechęcona do kolejnych podejść (a było ich sporo, żeby choć do tej połowy dociągnąć).
Piękna okładka!
Jedna gwiazdka za pierwsze opowiadanie, które przeczytałam z zaciekawieniem, a nawet z nadzieją, że oto trafiła mi się książką, którą będę zachwycona. Niestety, każde kolejne opowiadanie było męczarnią. Nie potrafiłabym żadnego z nich streścić. Owszem, zdarzały się piękne zdania, zdania perełki, ale co z tego, gdy nie rozumiałam o czym czytam?
Kiepskie książki dzielę na dwie kategorie. Jedna to taka, w której autor niespecjalnie dobrze rozwinięty jest językowo, pisze nudno, ale treść może być zrozumiała. Druga to taka, w której autor ma wspaniałe kompetencje językowe, ale forma go przerosła i treść staje się papką, bełkotem. "La petite mort" oznaczam drugą kategorią.
I naprawdę w jaką piękną pułapkę dałam się złapać: blurb napisany przez Zadurę, Masłowską i Jarniewicza. I do tego patronat medialny bloga "Książki na ostro". Cóż, najwidoczniej mi brakuje kompetencji intelektualnych, aby zrozumieć, że "nadchodzi czas, kiedy wstyd będzie przyznać, że nie czytało się Bawołka". Przeczytałam 8/10 opowiadań i wstyd mi, że niczego nie zrozumiałam, a do tego straciłam czas. I dałam się nabrać.
Jedna gwiazdka za pierwsze opowiadanie, które przeczytałam z zaciekawieniem, a nawet z nadzieją, że oto trafiła mi się książką, którą będę zachwycona. Niestety, każde kolejne opowiadanie było męczarnią. Nie potrafiłabym żadnego z nich streścić. Owszem, zdarzały się piękne zdania, zdania perełki, ale co z tego, gdy nie rozumiałam o czym czytam?
Kiepskie książki dzielę na...
Niestety, ale w moim odbiorze ta książka nie jest o zwierzętach, tak jak się spodziewałam kupując ją. Zapamiętałam z niej tylko taki w ogóle nie interesujący mnie i w ogóle mało atrakcyjny naukowy bełkocik o neodarwiniźmie oraz kreacjoniźmie, będący - o ile dobrze pamiętam - polemiką z jakimś profesorem, który śmiał skrytykować coś z poprzedniej książki autora. Więc ta książka to taki długi list polemiczny skierowany do profesora. Tak ja ją zapamiętam.
Ale, ale, ale! Na szczęście trafił się jeden piękny fragment i rozmarzyłam się: jakby to było pięknie, jakże by to była piękna książka, gdyby autor pisał o swoim dzieciństwie i swojej babci. No zachwycające!
"Wróćmy zatem do wielorybów. Otóż jako radośni poganie, którzy co prawda słyszeli Dobrą Nowinę, ale raczej jednym uchem, mieliśmy wraz z babcią do ciała stosunek - że się tak wyrażę - grecki, co między innymi powodowało, że gdy Aleksandra Antonowna zażywała kąpieli w wannie, ja szorowałem jej plecy. Owe ablucje odbywały się potajemnie, pod nieobecność moich rodziców, którzy w odróżnieniu od nas, Greków zagubionych na skraju Warszawy, stosunek do nagości mieli raczej drobnomieszczański. I właśnie z owych ablucji prababki zapamiętałem jej piersi, ogromne, wyrzucone na brzeg spracowanego brzucha - piersi, które do złudzenia przypominały wieloryby z książkowych rycin".
P.S piękna okładka!
Niestety, ale w moim odbiorze ta książka nie jest o zwierzętach, tak jak się spodziewałam kupując ją. Zapamiętałam z niej tylko taki w ogóle nie interesujący mnie i w ogóle mało atrakcyjny naukowy bełkocik o neodarwiniźmie oraz kreacjoniźmie, będący - o ile dobrze pamiętam - polemiką z jakimś profesorem, który śmiał skrytykować coś z poprzedniej książki autora. Więc ta...
więcej mniej Pokaż mimo to
Doskonałość. Nieraz gęsto i duszno, ale tak właśnie czasem trzeba. Doskonałość.
I takie zdanie:
"Moja elektryczna pościel poddała się któregoś dnia przed samym wyjazdem. Przyszło mi do głowy, że muszę odpowiedzieć jej czymś z równą energią. Czymś żywym. Kupiłem jabłka i jedno z nich rzuciłem na łóżko. Potarłem rękawem o poduszkę, podniosłem kołdrę. Nie strzeliło. Zdaje się, że napięcie między nami chwilowo zniknęło".
Teraz czas spuścić powietrze.
Doskonałość. Nieraz gęsto i duszno, ale tak właśnie czasem trzeba. Doskonałość.
I takie zdanie:
"Moja elektryczna pościel poddała się któregoś dnia przed samym wyjazdem. Przyszło mi do głowy, że muszę odpowiedzieć jej czymś z równą energią. Czymś żywym. Kupiłem jabłka i jedno z nich rzuciłem na łóżko. Potarłem rękawem o poduszkę, podniosłem kołdrę. Nie strzeliło. Zdaje...
Okładka zachwycająca i za to należy się punkt. Nie oceniaj książki po okładce, no właśnie. To że piękna okładka, nie zawsze przekłada się na treść. Ja po prostu nie wiem o czym czytałam. Jednym okiem weszło, drugim wyszło. I tak, przeczytałam kilka mądrych recenzji analizujących pięknym językiem, nazywających zabiegi stylistyczne, wskazujących odwołania do....itd., itp., ale do mnie to nie przemawia. Ja, jako czytelnik, zostałam przeczołgana - z nudy i irytacji.
Okładka zachwycająca i za to należy się punkt. Nie oceniaj książki po okładce, no właśnie. To że piękna okładka, nie zawsze przekłada się na treść. Ja po prostu nie wiem o czym czytałam. Jednym okiem weszło, drugim wyszło. I tak, przeczytałam kilka mądrych recenzji analizujących pięknym językiem, nazywających zabiegi stylistyczne, wskazujących odwołania do....itd., itp.,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Barańczak - TAK! Jeżeli słyszę "Barańczak", to od razu widzę człowieka totalnie oddanego sprawie. Obojętnie czy jest to poezja, tłumaczenie czy krytyka literacka. Komu na przykład chciałoby się przeczytać 70 kryminałów milicyjnych i napisać referat o tym, jakie spustoszenie sieją one w głowach miliionów Polaków? (A potem jeszcze usłyszeć od Kazimierza Wyki, żeby lepiej zająć się poważniejszymi tematami).
Felietony "Dżen-ku-je bar-zo" oraz "Jezdnia i wolność" powinny być omawiane w szkole. Aaaaa nie, zapomniałam, przecież szkole nie zależy na samodzielnym myśleniu. Więc ta książka powinna być w każdym domu, żeby chociaż w jego zaciszu pracować nad samodzielnym myśleniem i nie dać się ubezwłasnowolnić.
I na koniec: piękna okładka!
Barańczak - TAK! Jeżeli słyszę "Barańczak", to od razu widzę człowieka totalnie oddanego sprawie. Obojętnie czy jest to poezja, tłumaczenie czy krytyka literacka. Komu na przykład chciałoby się przeczytać 70 kryminałów milicyjnych i napisać referat o tym, jakie spustoszenie sieją one w głowach miliionów Polaków? (A potem jeszcze usłyszeć od Kazimierza Wyki, żeby lepiej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Lubię bardzo styl i język Bargielskiej od czasu przeczytania jej "Małych lisów". Tu jednak mam problem. Sporo tekstów dotyczy muzyki operowej/poważnej; po dwóch takich każdy kolejny omijałam, bo temat zwyczajnie mnie nudził. Pisany ewidentnie dla melomanów (o czym zresztą pisze pod koniec Bargielska, że niektóre teksty pochodzą z "Ruchu muzycznego"). Nie mniej, bardzo lubię humor Bargielskiej, były momenty i mam nadzieję, że jeszcze napisze coś równie dobrego i błyskotliwego jak "Małe lisy".
(Na uwagę zasługuje piękna okładka i świetny papier)
Lubię bardzo styl i język Bargielskiej od czasu przeczytania jej "Małych lisów". Tu jednak mam problem. Sporo tekstów dotyczy muzyki operowej/poważnej; po dwóch takich każdy kolejny omijałam, bo temat zwyczajnie mnie nudził. Pisany ewidentnie dla melomanów (o czym zresztą pisze pod koniec Bargielska, że niektóre teksty pochodzą z "Ruchu muzycznego"). Nie mniej, bardzo...
więcej Pokaż mimo to