Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

No nie zostanę fanką tej książki. Bardzo dobrze mi się ją czytało gdzieś do połowy, kiedy po prostu czytałam jakieś fragmenty życiorysów konkretnych postaci - bardzo byłam ciekawa, jak się te wątki splotą, co tam się wydarzy. I gdy zaczynały się splatać, to zaczęłam wywracać oczami. Nie lubię tego typu satyry w tematach politycznych, religijnych czy globalnego ocieplenia. Wszystko i nic wrzucone do jednego worka, potrząśnięte mocno i wylane na papier. Nie czuję też za bardzo tej matematycznej maestrii, o której mowa w posłowiu w polskim wydaniu. A że autor należy do OuLiPo - tego już w ogóle nie poczułam w "Anomalii".

No nie zostanę fanką tej książki. Bardzo dobrze mi się ją czytało gdzieś do połowy, kiedy po prostu czytałam jakieś fragmenty życiorysów konkretnych postaci - bardzo byłam ciekawa, jak się te wątki splotą, co tam się wydarzy. I gdy zaczynały się splatać, to zaczęłam wywracać oczami. Nie lubię tego typu satyry w tematach politycznych, religijnych czy globalnego ocieplenia....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsze opowiadanie zaczęło się wspaniale, świetny humor. Ale skończyło się zanim dobrze się rozkręciło. Kolejnych już w ogóle nie pamiętam; co się zdążyłam zaangażować, to opowiadanie już się kończyło. Zmarnowany czas.

Pierwsze opowiadanie zaczęło się wspaniale, świetny humor. Ale skończyło się zanim dobrze się rozkręciło. Kolejnych już w ogóle nie pamiętam; co się zdążyłam zaangażować, to opowiadanie już się kończyło. Zmarnowany czas.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Podobała mi się ta książka. Mieszanka Lynchowskich refleksji na temat kreatywności, duchowości, filmowej twórczości.

Ale!
Mam wątpliwość co do idei medytacji transcendentalnej i jej realizacji w życiu. Lynch pisze jakim dobrodziejstwem ona jest, jak wiele może dobrego zmienić w życiu, jak wspaniale wpływa na dzieci w szkole, że dzięki niej mogłoby nie być wojen...tymczasem:
- czym jest ta medytacja dokładnie, jak medytować, to wiedza tajemna; można ją zdobyć tylko ucząc się od "mistrza", któremu trzeba za to zapłacić 2 000 złotych.

To tyle w kwestii egalitarności tej medytacji, powszechności i marzeń Lyncha o pokoju na świecie.
(Nawiasem mówiąc dochód z tej książki ma być przeznaczony na konto fundacji założonej przez Lyncha, promującej medytację transcendentalną; cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że jakiś uczeń w amerykańskiej szkole dzięki mnie zdobędzie dostęp do tajnej, strzeżonej wiedzy i nauczy się medytować).

Podobała mi się ta książka. Mieszanka Lynchowskich refleksji na temat kreatywności, duchowości, filmowej twórczości.

Ale!
Mam wątpliwość co do idei medytacji transcendentalnej i jej realizacji w życiu. Lynch pisze jakim dobrodziejstwem ona jest, jak wiele może dobrego zmienić w życiu, jak wspaniale wpływa na dzieci w szkole, że dzięki niej mogłoby nie być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Najpierw obejrzałam "Ewa chce spać". Film mnie zachwycił. Potem "Walet pikowy", to samo: zachwyt (ta scenografia!). Zaczęłam się zastanawiać, kim był reżyser, jaki był, co myślał, co przeżył, że kręcił takie filmy, tak zupełnie inne od filmów, które kręcono w tamtych czasach. Nigdy wcześniej nie słyszałam o Tadeuszu Chmielewski. Nie wiedziałam nawet, że jest reżyserem "Jak rozpętałem II wojnę światową".

Wspaniały jest ten wywiad - rzeka. Piotr Śmiałowski był bardzo dobrze do niego merytorycznie przygotowany (np. zadaje w książce pytania odnoszące się do konkretnych posiedzeń komisji zatwierdzających scenariusze), pyta zarówno o okres dorastania Chmielewskiego, jego losy wojenne, jak i o kulisy powstawania jego filmów. Życzyłabym sobie więcej tak dobrze przeprowadzonych wywiadów z pogłębionymi pytaniami.

Jestem bardzo wdzięczna, że ta książka powstała i została wydana - bez niej niewiele bym się dowiedziała o Tadeuszu Chmielewskim, jednym z najlepszych polskich reżyserów komediowych (a wielu ich, niestety, nie mamy...).

Najpierw obejrzałam "Ewa chce spać". Film mnie zachwycił. Potem "Walet pikowy", to samo: zachwyt (ta scenografia!). Zaczęłam się zastanawiać, kim był reżyser, jaki był, co myślał, co przeżył, że kręcił takie filmy, tak zupełnie inne od filmów, które kręcono w tamtych czasach. Nigdy wcześniej nie słyszałam o Tadeuszu Chmielewski. Nie wiedziałam nawet, że jest reżyserem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie umiem czytać gazet, ponieważ zwyczajnie mnie nudzą. Tym bardziej nie chcę ich kupować dla tej jednej strony (felietonu, wywiadu...). Dlatego czekałam sobie spokojnie aż felietony z TP zostaną wydane w formie książki, dzięki czemu będę mogła je sobie spokojnie czytać: felieton za felietonem. I doczekałam się. I warto było. Jak zwykle w felietonach Masłowskiej: absurd, humor, detale, język! Bawiłam się wyśmienicie. I śmiałam się, a to mi się niestety rzadko zdarza, jeśli chodzi o książki. Może powinnam na zmianę czytać "Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu" (cz. 1 i cz. 2) z "Mam tak samo jak ty", żeby sobie zapewniać dzienną dawkę śmiechu, czasem łykanego przez łzy, ale zawsze śmiechu.

Nie umiem czytać gazet, ponieważ zwyczajnie mnie nudzą. Tym bardziej nie chcę ich kupować dla tej jednej strony (felietonu, wywiadu...). Dlatego czekałam sobie spokojnie aż felietony z TP zostaną wydane w formie książki, dzięki czemu będę mogła je sobie spokojnie czytać: felieton za felietonem. I doczekałam się. I warto było. Jak zwykle w felietonach Masłowskiej: absurd,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo ciekawy reportaż, tego właśnie bym oczekiwała, jeśli chodzi o ujęcie historii Górnego Śląska (choć momentami poszukiwanie tej śląskiej tożsamości przez autora wydawało mi się mocno naciągane, niezbyt uzasadnione).
Ale! Autor dość gburowato się zachował. Zapytałam, co znaczy "rzeczocyd", bo - no cóż, zdarza się - nie rozumiałam, nawet w kontekście zdania, w którym to słowo padło. Co dostałam w odpowiedzi? Że to jest słowo wymyślone przez niego. Aha. Wiele wyjaśniająca odpowiedź. Czyli albo łapiesz w lot albo spadaj na drzewo jak nie rozumiesz wspaniałego, oświeconego słowotwórstwa.

Bardzo ciekawy reportaż, tego właśnie bym oczekiwała, jeśli chodzi o ujęcie historii Górnego Śląska (choć momentami poszukiwanie tej śląskiej tożsamości przez autora wydawało mi się mocno naciągane, niezbyt uzasadnione).
Ale! Autor dość gburowato się zachował. Zapytałam, co znaczy "rzeczocyd", bo - no cóż, zdarza się - nie rozumiałam, nawet w kontekście zdania, w którym to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Misterium i maniery. Pisma przygodne w wyborze i opracowaniu Sally i Roberta Fitzgeraldów Robert Fitzgerald, Sally Fitzgerald, Flannery O'Connor
Ocena 6,9
Misterium i ma... Robert Fitzgerald, ...

Na półkach: , , , ,

Maniery to bardzo dobra część tytułu, ponieważ O'connor pisze w sposób tak zmanieryzowany, że co stronę miałam ochotę rzucić książką o ścianę. Okropnym tonem jest to napisane. Z wyższością. Tonem, który tworzy gruby mur między piszącym a czytającym. Tonem osoby, która ma rację niepodważalną, jedyną. A w dodatku, mimo, że przeczytałam połowę, kompletnie nic z tych pism nie zapamiętałam - oprócz ogólnego wrażenia, że był to dla mnie wielki, przeintelektualizowany bełkot. Bubel.

Maniery to bardzo dobra część tytułu, ponieważ O'connor pisze w sposób tak zmanieryzowany, że co stronę miałam ochotę rzucić książką o ścianę. Okropnym tonem jest to napisane. Z wyższością. Tonem, który tworzy gruby mur między piszącym a czytającym. Tonem osoby, która ma rację niepodważalną, jedyną. A w dodatku, mimo, że przeczytałam połowę, kompletnie nic z tych pism nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie dałam rady. Dobrnęłam prawie do połowy, znaczy... doczołgałam się, ponieważ czytałam na siłę, dając cały czas książce szansę na ten przełomowy moment, w którym wsiąknę w książkę bez opamiętania. Ale poddałam się, gdy przyznałam, że w sumie żadna postać mnie nie interesuje, życie tych postaci mnie nie interesuje, nie są one pełnokrwiste, a raczej bez właściwości. Szlajają się po scenie, nie wiadomo, gdzie zmierzają, ale przecież to nie Beckett! A Witkowski, którego "Drwala" uwielbiam. Tam się bawiłam, czytając "Drwala" znikałam! A tutaj nie wiem o czym jest ta powieść. Niby o zabójstwie, ale to wszystko jest tak rozlane, rozlazłe, niknie wśród opisów szczegółowych, wśród zapachów i przedmiotów, że aż myślami odpływam, bo marzy mi się czytanie powieści napisanej wokół jednego, głównego motywu przewodniego. W "Tango" panuje chaos. Nie mam w ogóle poczucia, że fabuła zmierza do konkretów.

Nie dałam rady. Dobrnęłam prawie do połowy, znaczy... doczołgałam się, ponieważ czytałam na siłę, dając cały czas książce szansę na ten przełomowy moment, w którym wsiąknę w książkę bez opamiętania. Ale poddałam się, gdy przyznałam, że w sumie żadna postać mnie nie interesuje, życie tych postaci mnie nie interesuje, nie są one pełnokrwiste, a raczej bez właściwości....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ależ to było smaczne, ależ wciągające!

Do tej pory opowiadania uznawałam za coś, co jest przystawką do prawdziwej literatury, jej przedsionkiem; uznawałam opowiadania za coś, co czyta się w tramwaju w czasie 40 minutowej jazdy do pracy, coś co się czyta jako "zapchajdziurę", ale nie na poważnie, nie z pełnym zaangażowaniem.
A tu taka zmiana we mnie dzięki Saundersowi! Po pierwsze - zachęcił mnie do dalszego eksplorowania Czechowa, Tołstoja, Gogola. Po drugie - jak ciekawie Saunders pisze o tym, jak on czyta opowiadania. Ta książka jest jak incepcja. Czyta się jedno opowiadanie, a potem opowiadanie Saundersa o tym opowiadaniu. Świat w świecie, literatura w literaturze. Po trzecie - jedno opowiadanie totalnie mnie pochłonęło, poruszyło. Przejęta byłam do ostatniej strony, a po ostatniej - nawet jeszcze bardziej. Było to z pewnością najlepsze opowiadanie, jakie dotychczas w życiu przeczytałam, bardzo do tego filmowe - czytając widziałam jak to mogłoby być wspaniale nakręcone i który reżyser zrobiłby to najlepiej.

Gdyby sami Saundersi uczyli literatury, gdyby sami Saundersi uczyli polskiego (nawet gdyby nie byli Polakami) - wszyscy bylibyśmy pisarzami (i czytelnikami).

Czytać koniecznie!

Ależ to było smaczne, ależ wciągające!

Do tej pory opowiadania uznawałam za coś, co jest przystawką do prawdziwej literatury, jej przedsionkiem; uznawałam opowiadania za coś, co czyta się w tramwaju w czasie 40 minutowej jazdy do pracy, coś co się czyta jako "zapchajdziurę", ale nie na poważnie, nie z pełnym zaangażowaniem.
A tu taka zmiana we mnie dzięki Saundersowi!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do Witkowskiego ciągnie mnie po "Drwalu", przy którym bawiłam się znakomicie. Ale tutaj poddaję się po siedemdziesięciu stronach. Nudzę się jak mops czytając głównie opisy; mam wrażenie, że żadna akcja nigdy nie nastąpi, że kolejny rozdział będzie znowu tylko opisem, i kolejny, i kolejny, i kolejny tak samo.

Czytajcie w zamian "Drwala"!

Do Witkowskiego ciągnie mnie po "Drwalu", przy którym bawiłam się znakomicie. Ale tutaj poddaję się po siedemdziesięciu stronach. Nudzę się jak mops czytając głównie opisy; mam wrażenie, że żadna akcja nigdy nie nastąpi, że kolejny rozdział będzie znowu tylko opisem, i kolejny, i kolejny, i kolejny tak samo.

Czytajcie w zamian "Drwala"!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lubię bardzo styl i język Bargielskiej od czasu przeczytania jej "Małych lisów". Tu jednak mam problem. Sporo tekstów dotyczy muzyki operowej/poważnej; po dwóch takich każdy kolejny omijałam, bo temat zwyczajnie mnie nudził. Pisany ewidentnie dla melomanów (o czym zresztą pisze pod koniec Bargielska, że niektóre teksty pochodzą z "Ruchu muzycznego"). Nie mniej, bardzo lubię humor Bargielskiej, były momenty i mam nadzieję, że jeszcze napisze coś równie dobrego i błyskotliwego jak "Małe lisy".

(Na uwagę zasługuje piękna okładka i świetny papier)

Lubię bardzo styl i język Bargielskiej od czasu przeczytania jej "Małych lisów". Tu jednak mam problem. Sporo tekstów dotyczy muzyki operowej/poważnej; po dwóch takich każdy kolejny omijałam, bo temat zwyczajnie mnie nudził. Pisany ewidentnie dla melomanów (o czym zresztą pisze pod koniec Bargielska, że niektóre teksty pochodzą z "Ruchu muzycznego"). Nie mniej, bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie przepadałam w szkole za wierszami Szymborskiej - głównie dla tego, że tych wierszy w podręcznikach było za dużo, ale także ze względu na niewłaściwy moment w życiu do ich czytania (a więc niedojrzałość, nierozumienie tych wierszy). Ostatnio gdzieś mi się rzuciło w oczy parę jej wierszy. I zaskoczyło. I poleciał reportaż TVN "Chwilami życie bywa znośne", i wiersze zebrane dorwane na OLX, i w końcu "Nic zwyczajnego". Cóż to była za wspaniała, ciekawa osoba! I jak pisała! Wspaniale mi się czytało książkę Rusinka, znowu mam ochotę szperać dalej i dowiadywać się więcej o Szymborskiej. Polecam!

Nie przepadałam w szkole za wierszami Szymborskiej - głównie dla tego, że tych wierszy w podręcznikach było za dużo, ale także ze względu na niewłaściwy moment w życiu do ich czytania (a więc niedojrzałość, nierozumienie tych wierszy). Ostatnio gdzieś mi się rzuciło w oczy parę jej wierszy. I zaskoczyło. I poleciał reportaż TVN "Chwilami życie bywa znośne", i wiersze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W ogólnym rozrachunku Anna Gacek ciekawie opowiada, ALE: trochę za dużo Nirvany i Alice in Chains. Zbyt duże skupienie na dramatach (narkotyki, samobójstwa). Zabrakło mi też polskiego wątku lat 90.

/Z technicznej strony: książka jest F A T A L N I E sklejona. Fatalnie. Czyta się ją bardzo niewygodnie, nie da się trzymać jej tylko w jednej dłoni, zdecydowanie wygodniejszy byłby ebook. No i cena okładkowa...zupełnie nieadekwatna do formy fizycznej książki/

W ogólnym rozrachunku Anna Gacek ciekawie opowiada, ALE: trochę za dużo Nirvany i Alice in Chains. Zbyt duże skupienie na dramatach (narkotyki, samobójstwa). Zabrakło mi też polskiego wątku lat 90.

/Z technicznej strony: książka jest F A T A L N I E sklejona. Fatalnie. Czyta się ją bardzo niewygodnie, nie da się trzymać jej tylko w jednej dłoni, zdecydowanie wygodniejszy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę. Korespondencja 1972-2011 Stanisław Barańczak, Wisława Szymborska
Ocena 8,1
Inne pozytywne... Stanisław Barańczak...

Na półkach: , ,

Wspaniała jest ta książka. Choć nie są to listy, w których autorzy otwierają się i piszą o swoich tajemnicach/bolączkach/intymnościach/egzystencjalnych sprawach (jak to często w listach; papier wszystko wchłonie), to nadal jest to bardzo ciekawe, bo dobrze widać stronę "techniczną" ich twórczości. Tłumaczenia, tomiki, książki, rynek wydawniczy, wzajemne wspieranie się w twórczości (opierające się głównie na zachwytach, nie na ocenach krytycznych). No i wyklejanki Szymborskiej! Fantastyczne! I po raz kolejny wyziera obraz Barańczaka - poety, tłumacza, oddanego literaturze bez końca, nawet przy ciężkiej chorobie.

Bardzo dobrze robi ta książka w okresie, kiedy złe wiadomości walą drzwiami, oknami i ekranami. Otwieram sobie "Inne pozytywne uczucia też wchodzą grę" i czytam sobie, nic się nie dzieje, no, czytam sobie. I mam same dobre uczucia.

Wspaniała jest ta książka. Choć nie są to listy, w których autorzy otwierają się i piszą o swoich tajemnicach/bolączkach/intymnościach/egzystencjalnych sprawach (jak to często w listach; papier wszystko wchłonie), to nadal jest to bardzo ciekawe, bo dobrze widać stronę "techniczną" ich twórczości. Tłumaczenia, tomiki, książki, rynek wydawniczy, wzajemne wspieranie się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo lubię język Agnieszki Wolny-Hamkało, uważam "Inicjał z offu" za fantastyczną jej interpretację wierszy, ale "Po śladach" okazało się być dla mnie dość miałką historią, w której zupełnie się nie odnalazłam, nużyła mnie. Fabuła, a raczej jej brak (postaci ledwo liźnięte, niepogłębione) zupełnie do mnie nie przemawia.

Bardzo lubię język Agnieszki Wolny-Hamkało, uważam "Inicjał z offu" za fantastyczną jej interpretację wierszy, ale "Po śladach" okazało się być dla mnie dość miałką historią, w której zupełnie się nie odnalazłam, nużyła mnie. Fabuła, a raczej jej brak (postaci ledwo liźnięte, niepogłębione) zupełnie do mnie nie przemawia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wspaniała książka. Tak bogata w treść, w bibliografię! Nie wiem czy bez przeczytania jej miałabym okazję dowiedzieć się o kostiumie pochówkowym w kształcie grzyba albo o regale, który może stać się trumną. Pierwszy raz też zaczęłam się zastanawiać nad tym, że tradycyjne pochówki są nieekologiczne - lakierowane trumny, środki chemiczne użyte do tego, żeby ciało wyglądało w dniu pogrzebu estetycznie....itd., itp. Czyli nasz ślad węglowy nie kończy się z chwilą śmierci. Bardzo mnie też zaciekawił ruch #deathpositive, o którym pisze w książce Urszula Kluz-Knopek. Albo o śmierci i Intrenecie.

Bardzo polecam wszystkim, których interesuje oswajanie śmierci i oglądanie jej z różnych perspektyw. Ja odkryłam, że jest to szalenie ciekawe.

Na uwagę zasługuje również forma wydania książki - świetny papier i sposób połączenia grzbietu wkładu z częścią grzbietową okładki. Książka jako przedmiot jest bardzo przyjemna dla oka i dłoni. Do tego bardzo duże udogodnienie w postaci kodów QR umieszczonych przy omawianych projektach; można sobie dzięki temu obejrzeć to, o czym pisze autorka. A mimo tematyki, która wydaje się pochodzić ze świata naukowego - książka jest napisana językiem niehermetycznym, nie ziewałam i nie rzucałam książką o ścianę ze złości na jej naukowy styl.

Polecam! Spieszmy się kochać śmierć, tak szybko odchodzi!

Wspaniała książka. Tak bogata w treść, w bibliografię! Nie wiem czy bez przeczytania jej miałabym okazję dowiedzieć się o kostiumie pochówkowym w kształcie grzyba albo o regale, który może stać się trumną. Pierwszy raz też zaczęłam się zastanawiać nad tym, że tradycyjne pochówki są nieekologiczne - lakierowane trumny, środki chemiczne użyte do tego, żeby ciało wyglądało w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książki psychologiczne zazwyczaj czytam długo, ponieważ język, jakim są napisane, często nie zachęca mnie do powrotów po pierwszej sesji czytania. Nieraz męczę się. W przypadku "Rozmów..." było inaczej. Coś zaskoczyło. Zarezonowało.

Pozostanę z najważniejszymi myślami: nie istnieje coś takiego, jak nieuchronne przeznaczenie. Przeszłość nie musi naznaczać (i nie naznacza, tylko trzeba sobie to uświadomić, odrobić parę lekcji). Trauma to nie jest coś, co musi zamykać człowieka na zawsze w jej obrębie - dzięki rezyliencji możliwy jest powrót do równowagi. Dorosły człowiek nie jest skończoną formą, nadal może siebie kształtować.

Książki psychologiczne zazwyczaj czytam długo, ponieważ język, jakim są napisane, często nie zachęca mnie do powrotów po pierwszej sesji czytania. Nieraz męczę się. W przypadku "Rozmów..." było inaczej. Coś zaskoczyło. Zarezonowało.

Pozostanę z najważniejszymi myślami: nie istnieje coś takiego, jak nieuchronne przeznaczenie. Przeszłość nie musi naznaczać (i nie naznacza,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dobrnęłam (i to ledwo!) do połowy. Nic z tego nie rozumiem. Nie potrafię powiedzieć o czym była ta połowa. Zarzucam dalsze czytanie, bo na samą myśl, że mam dokończyć książkę - jestem zniechęcona do kolejnych podejść (a było ich sporo, żeby choć do tej połowy dociągnąć).

Piękna okładka!

Dobrnęłam (i to ledwo!) do połowy. Nic z tego nie rozumiem. Nie potrafię powiedzieć o czym była ta połowa. Zarzucam dalsze czytanie, bo na samą myśl, że mam dokończyć książkę - jestem zniechęcona do kolejnych podejść (a było ich sporo, żeby choć do tej połowy dociągnąć).

Piękna okładka!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piękna melancholia, świetny język. Jak rzadko ostatnio u mnie w prozie - tu z przyjemnością, bez walki ze sobą (i oporu, że będzie nuda) wracałam po poprzedniej sesji czytania, ciekawa byłam: co dalej, co dalej?
Oko na szczegół, przeplatane wątki, bohater, który ma słabości i przez to staje się mi bliższy. Jestem na tak i chcę więcej przeczytać książek Juliusza Strachoty! To była świetna podróż.

Piękna melancholia, świetny język. Jak rzadko ostatnio u mnie w prozie - tu z przyjemnością, bez walki ze sobą (i oporu, że będzie nuda) wracałam po poprzedniej sesji czytania, ciekawa byłam: co dalej, co dalej?
Oko na szczegół, przeplatane wątki, bohater, który ma słabości i przez to staje się mi bliższy. Jestem na tak i chcę więcej przeczytać książek Juliusza Strachoty!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dużo rozważań teoretyczno-ideologicznych (druga połowa książki), które były dla mnie zdecydowanie mniej interesujące niż opisywane przez autorkę jej osobiste doświadczenia (pierwsza połowa książki). Pod koniec zrobiło się już bardzo ciężko, nudno, trochę takiego ple ple ple, którego puenty już nie pamiętam.

Bardzo dużo rozważań teoretyczno-ideologicznych (druga połowa książki), które były dla mnie zdecydowanie mniej interesujące niż opisywane przez autorkę jej osobiste doświadczenia (pierwsza połowa książki). Pod koniec zrobiło się już bardzo ciężko, nudno, trochę takiego ple ple ple, którego puenty już nie pamiętam.

Pokaż mimo to