-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Biblioteczka
2021-10-23
2021-04-10
2020-05-13
April Henry ma na swoim koncie sporo książek. Jednak mi do tej pory nie było dane spotkać jej na swojej drodze i muszę przyznać, że trochę szkoda. Jak dobrze wiecie kryminały i thrillery to mój świat i szczerze mówiąc, właśnie na to liczyłam kiedy "Uciekaj, ukryj się, walcz" trafiło w moje ręce. Uwierzcie mi, że doświadczyłam nie lada zaskoczenia, kiedy już usiadłam, zaczęłam czytać i nie potrafiłam się oderwać, bo po prostu musiałam wiedzieć co będzie dalej. Co przytrafi się zarówno ofiarom, jak i prowodyrom tej tragedii. Nie spodziewałam się, że dostanę tak intrygującą powieść w dość niepozornej postaci.
Wydawałoby się, że to dzień jak każdy inny. Ogromne centrum handlowe w Portland. Jedni ludzie idą do pracy, inni na zakupy, a jeszcze inni do kina, czy po prostu po to, by spędzić tam wolny czas. Każdy jest czymś zajęty nieważne czy fizycznie, czy też myślami.
Wystarcza chwila, dosłownie moment... Nie wiadomo ani kto, ani dlaczego, ale zaczyna strzelać do nic nierozumiejących ludzi. Wokół jest wiele ofiar śmiertelnych, ale szóstce nastolatków udaje się uciec. Jednak by przeżyć, muszą wymyślić, gdzie można się ukryć, a także czy mają jakiekolwiek szanse w starciu z napastnikami (zasadnicze pytanie ilu ich tak naprawdę jest?), a jeśli tak, to co muszą zrobić?
Zastanawialiście się kiedykolwiek, jak to jest znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze? Czy w ogóle jest coś takiego możliwe? A może stawiacie jednak na przeznaczenie? Ciężko mi powiedzieć co mogli myśleć bohaterowie powieści April Henry, ale, tak czy inaczej, nie zazdroszczę im sytuacji, w jakiej się znaleźli. Choć ma za sobą naprawdę dużą ilość książek, to poruszona przez autorkę tematyka przewinęła się u mnie po raz pierwszy. Jako osoba, która (na szczęście!) nie brała udziału w tego typu wydarzeniach, nie jestem w stanie ocenić czy April przedstawiła to wszystko realnie i prawdopodobnie, ale mogę powiedzieć, że włożyła w to serce, a sposób przekazania emocji oraz ewentualnych sytuacji jest niezwykle wyrazisty.
Niestety książka ma też swoje minusy. Są momenty, gdzie autorkę troszkę poniosła wyobraźnia, bo ciężko pojąć jak można wysłać grupkę niedoświadczonych nastolatków uzbrojonych w szczotkę do zamiatania, nożyczki i skarpetki z drobnymi jako narzędzia do walki z mężczyznami uzbrojonymi w karabiny i kamizelki naszpikowane bombami. Gubi się tu logika, choć wiadomo nie od dziś, że w walce o życie człowiek potrafi z niczego zrobić coś i walczyć do końca nawet z przeciwnikiem większym i groźniejszym od niego.
Pozycja jest idealna dla nastolatków. Żałuję, że autorka nie dopracowała jej troszkę bardziej by stała się też książką odpowiednią dla starszych i dorosłych. Bo poruszany temat jest niezwykle ważny i ma potencjał na coś konkretnego. Patrząc pod względem młodych czytelników to język i styl na pewno zachęcą do czytania niejedną osobę. Sama mimo niedociągnięć polecam praktycznie każdemu.
April Henry ma na swoim koncie sporo książek. Jednak mi do tej pory nie było dane spotkać jej na swojej drodze i muszę przyznać, że trochę szkoda. Jak dobrze wiecie kryminały i thrillery to mój świat i szczerze mówiąc, właśnie na to liczyłam kiedy "Uciekaj, ukryj się, walcz" trafiło w moje ręce. Uwierzcie mi, że doświadczyłam nie lada zaskoczenia, kiedy już usiadłam,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-12
Ginger Scott nie jest mi obca, a pierwsza jej książka, jaka trafiła w moje ręce na długo zapadła mi w serce. "Zapadnij w serce", bo o niej mowa to była typowa gra na uczuciach czytelniczek i był to powód, dla którego bez wahania sięgnęłam na kolejną powieść autorki. Na co liczyłam? Na piękną i minimum dobrze napisaną historię zabierającą mnie w świat wesołego miasteczka, a mianowicie - na emocjonalny rollercoaster. Czy Ginger spełniła moje oczekiwania? Niestety niekoniecznie.
Tristan to młody buntownik, który swoje miejsce widzi tylko w jednym miejscu - w gangu. Jego życie od dawna było pasmem przemocy, gwałtu i zbrodni. I choć nie zawsze był ofiarą to postanowił stać po drugiej stronie i stał się katem. Nie może, ale i częściowo nie chce prowadzić życia zwykłego nastolatka. Nie ma szans ani czasu na myślenie o przyszłości i choć nauczycielka na wszelkie sposoby zachęca go do wyboru college'u on twardo odmawia, bo jest pewny, że nic z tego nie wyjdzie. Wie natomiast, że jeden nieprzemyślany ruch będzie jego ostatnim dniem. Nie doczeka kolejnego jutra. Jedyną radością w jego życiu jest koszykówka - kocha i umie w nią grać.
Riley musi przeprowadzić się do jednej z najgorszych dzielnic w mieście. Mimo to podchodzi do tego pozytywnie i nie widzi problemu by w nowym miejscu spróbować ułożyć sobie życie nawet jeśli będzie to niezwykle trudne i kosztować będzie sporo wysiłku. Wierzy, że jej talent i umiejętności w dziedzinie sportu dadzą jej szansę na karierę i wyrwanie się z tej koszmarnej miejscówki i codzienności. Koszykówka to jej odskocznia, marzenia na przyszłość i ostoja w trudnym czasie.
Ich drogi krzyżują się najpierw na ulicy, a następnie na boisku do kosza. Iskrzyć zaczyna praktycznie od pierwszego spotkania, ale on nie daje szansy na żadne ocieplenie relacji. Tristan jest pewny, że Riley nie zaakceptuje jego przeszłości, więc woli wszystko zostawić tak jak jest. Nie może pozwolić sobie na żaden słaby punkt w życiu i chociaż w szkole robią wszystko by ich ze sobą zbliżyć i połączyć to chłopak rękami i nogami broni się by zostać oschłym i nieprzyjemnym w relacji z dziewczyną. Tyle że ona jest uparta, a dążenie do celu jest u niej priorytetem. Najpierw zadaje się z nim, bo tylko jego zna, potem, bo jest szansą na sukces. A na koniec...
No właśnie. Czy nastolatkowie pozwolą by między nimi do czegoś doszło? Czy Riley cegła po cegle zburzy mur, jakim chłopak próbuje się od niej odgrodzić? Czy Tristan ma szansę na ucieczkę z gangu i normalne życie? Czy którekolwiek z nich ma szansę na lepszą przyszłość mimo koszmarnej przeszłości i niepewnego dzisiaj?
Tak zapowiada się historia i właśnie tym mnie do siebie skusiła jak światło przyciąga ćmę. I tak jak ona czasami przepłaca to życiem tak ja przepłaciłam to startą czasu. Niestety nie wiele ta powieść miała wspólnego z "Zapadnij w serce", która faktycznie to zrobiła jeśli chodzi o moje. Przyznam, że samo wrażenie z książki nie było aż tak złe, ale zawód, jaki się z tym wiązał już niestety tak. Mam dziwną zasadę, że jak już ktoś zrobi na mnie pozytywne wrażenie i poczuję, że ma dobre pióro, a następnie to zaprzepaszcza obrywa ode mnie podwójnie. No i niestety Scott to odczuje. Zabrakło mi tak wyczekiwanej i niezwykle wymyślnej gry emocji, które tak mną zawładnęły za pierwszym razem. Uczucia między bohaterami, którzy swoja drogą są niezwykle płascy też jakby zamaskowane, a wręcz niepewne. No i tematyka gangu, która chyba nie będzie tą przynoszącą sławę i dobre opinie Ginger. Pisanie o czymś, co nie idzie nam dobrze nie jest dobrym pomysłem. Czy przeczytam cos jeszcze? Mam ochotę na dwie pozycje Scott z cyklu "Tacy jak my", ale na pewno nie teraz. Trzeba trochę odpocząć i wykorzystać czas na bardziej zadowalające książki.
Ginger Scott nie jest mi obca, a pierwsza jej książka, jaka trafiła w moje ręce na długo zapadła mi w serce. "Zapadnij w serce", bo o niej mowa to była typowa gra na uczuciach czytelniczek i był to powód, dla którego bez wahania sięgnęłam na kolejną powieść autorki. Na co liczyłam? Na piękną i minimum dobrze napisaną historię zabierającą mnie w świat wesołego miasteczka, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-09
Tijan Meyer poznałam dzięki przyjaciółce i chyba nigdy jej się za to nie odwdzięczę tak jakby na to zasługiwała. "Hate to love you" to trzecia przeczytana przeze mnie pozycja spod pióra autorki, gdyż nie dorwałam jeszcze jej cyklu "Fallen Crest". Mam jednak nadzieję, że to się zmieni i znajdę czas by nadrobić tę serię i przedewszystkim, że będzie warto. Pierwsze spotkanie z Tijan czyli "Anti-stepbrother" było obiecujące, ale to "Pozwól mi zostać" skradło moje serce. Jak było w przypadku "Hate to love you"?
Kennedy Clarke właśnie rozpoczęła studia. By ułatwić sobie życie na uniwersytecie postanowiła przestrzegać kilku zasad. Pierwsza czyli najważniejsza to unikanie wszelkich seksownych facetów, bo to komplikuje życie zarówno prywatne, jak i uczelniane. Druga to to, że musi wtopić się w tło, by być neutralna, a wręcz bezbarwna. Żadnego wychylania się i pakowanie w jakiekolwiek dramaty. Trzecia to trzymanie się z dala od rodziny, wkurzających kolegów i złośliwych koleżanek.
Co tam trzy wydawałoby się proste zasady. No niby nic wielkiego. Ale co, gdy łamie się je wszystkie w ciągu raptem kilku dni i to za sprawą jednego tylko chłopaka?
Odnosimy bowiem wrażenie, że zadziorny Shay Coleman robi wszystko by irytować i wchodzić w drogę Kennedy na każdym kroku. A co o nim samym uważa dziewczyna?
No właśnie tu zaczyna się problem, bo od pierwszego spotkania chce go nienawidzić, ale chcieć, a móc to dwie różne sprawy. I jak się okazuje nie trzeba długo czekać by ta pozorna nienawiść szybko przerodziła się w coś więcej. Tylko że studentka chce to ukryć przed wszystkimi, bo widzi, że Shay jest nie tylko przystojnym draniem, ale i sławnym rozgrywającym co sprawia, że prawie całą żeńska część uniwersytetu szaleje na jego punkcie. Wiemy zaś nie od dziś, że zazdrość miewa różne oblicza.
Książka ma swoje plusy i minusy. Do tych pierwszych należą na pewno bohaterzy. Cięty język oraz buntowniczy charakter Kennedy, a także przyzwoitość i realistyczność Shaya. Niestety autorka pozwoliła sobie na minusy czyli spory chaos w powieści oraz momentami dziwnych dialogów. Podobało mi się, że od początku nie był to czysty romans, ale powieść podszyta strachem, dramatem oraz kłamstwami, a to robi wrażenie. Jak na nowość na rynku chętnie ją polecę, ale raczej nastolatkom i młodym kobietom. Te ciut starsze mogą się rozczarować. Chociaż jeśli lubicie wracać do młodszych lat to, czemu nie.
Tijan Meyer poznałam dzięki przyjaciółce i chyba nigdy jej się za to nie odwdzięczę tak jakby na to zasługiwała. "Hate to love you" to trzecia przeczytana przeze mnie pozycja spod pióra autorki, gdyż nie dorwałam jeszcze jej cyklu "Fallen Crest". Mam jednak nadzieję, że to się zmieni i znajdę czas by nadrobić tę serię i przedewszystkim, że będzie warto. Pierwsze spotkanie z...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-18
Aurora Rose Reynolds po raz kolejny w niepozornej książce zawarła niesamowitą historię naszpikowaną ogromną dawką emocji. Podziwiam autorów, którzy potrafią to robić. Zawsze myślałam, że żeby pozycja miała w sobie to coś, to musi mieć konkretną objętość. Aurora jest kolejną osobą, która otwarcie pokazuje, że to nie prawda i nawet cienka i skromna książeczka może zrobić ogromne wrażenie.
"Until Nico" i losy ostatniego już z braci Mayson.
Nico lubi się zabawić, ale na co dzień twardo stąpa po ziemi. Praca, którą wykonuje wymaga od niego sprawności fizycznej, więc wolny czas poświęca właśnie na ćwiczenia. Zdecydowanie wygląda na niegrzecznego chłopca, który stoi po drugiej stronie prawa, ale to tylko powierzchowne wrażenie. Owszem bywa niegrzeczny jak to młody mężczyzna, jest też niepokorny i uwielbia stawiać na swoim. W przeciwieństwie do braci nie ma czasu na "miłość do grobowej deski". Nie wierzy również w klątwę rodu Maysonów, czyli w pojawienie się "tej jedynej". No cóż... Nico musi przyznać, że to wszystko jednak istnieje i trzeba będzie przyznać rodzinie rację.
Gdy znajduje telefon myśli tylko o tym, by go oddać i mieć święty spokój. No niestety nic bardziej mylnego. Właścicielka znalezionego sprzętu zawraca mu w głowie i sercu od pierwszego wejrzenia. A najdziwniejsze jest to, że już bardziej by się od niego nie mogła różnić. Skromna, urocza i niepozorna Sophie, która na dodatek obdarzona jest niewielkim wzrostem wygląda w jego oczach jak ósmy cud świata.
„Nigdy wcześniej nie pozwoliłem, by jakaś kobieta na mnie wpływała, nigdy nie obchodziło mnie, co one myślą, mówią lub robią. Przez całe życie słuchałem o poznaniu tej jedynej i zawsze myślałem, że to stek bzdur. To znaczy do czasu, aż Asher poznał November, Trevor się ogarnął i zdobył Liz, a potem Cash zaczął być z Lilly. A później poczułem to na własnej skórze, gdy zobaczyłem Sophie.” *
Sophie od pierwszego spotkania wie, że Nico nie jest jej obojętny. Jednak dziewczyna ma za sobą trudne doświadczenia, unika kontaktu z ludźmi, a co dopiero związków. Chce odepchnąć młodego mężczyznę, ale wie, że ani on nie ustąpi, ani ona nie ma na to sił. Niestety nie ma też odwagi powiedzieć mu czego doświadczyła, a wie, że bez tego nie ruszy do przodu nawet o krok.
Zaskoczona jest cierpliwością i zrozumieniem ze strony Nica i postanawia dać szansę jemu, ale przede wszystkim sobie.
Czy Nico i Sophie zaznają szczęścia? Czy dziewczyna zdoła się otworzyć i wyjawić swoje tajemnice? Czy Nico ochroni dziewczynę przed jej lękami i nie tylko?
Raptem 250 stron. Jednak to wystarczy, by pokazać piękną i wzruszającą historię poprzetykaną ludzkim dramatem. Spodobało mi się ukazanie relacji między dwójką głównych bohaterów, zarysowanie ich portretów psychologicznych oraz emocji, jakie budzą się w każdym z nich. Dodany wątek kryminalny fajnie zabarwia powieść, ale nie nakręcajcie się, bo od początku wiadomo kto jest w to wplątany. Książka jak najbardziej utrzymana w stylu i na poziomie poprzednich części. Szybka do czytania, przyjemna w odbiorze, a momentami z nutami pikanterii. Polecam zapoznać się z całą serią i przygodami braci Maysonów i ich wybranek.
* - cytat z "Until Nico" Aurora Rose Reynolds
Aurora Rose Reynolds po raz kolejny w niepozornej książce zawarła niesamowitą historię naszpikowaną ogromną dawką emocji. Podziwiam autorów, którzy potrafią to robić. Zawsze myślałam, że żeby pozycja miała w sobie to coś, to musi mieć konkretną objętość. Aurora jest kolejną osobą, która otwarcie pokazuje, że to nie prawda i nawet cienka i skromna książeczka może zrobić...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-14
Choć minęło już sporo czasu od przeczytania pierwszej książki z cyklu "Więcej" to zdecydowanie siedzi mi ona w głowie. Autorka perfekcyjnie zagrała na uczuciach czytelniczki (a przynajmniej moich) i mając to na uwadze bez wahania sięgnęłam po kolejny tom. Chęć poznania losów kolejnych bohaterów była duża, a oczekiwanie na kolejny emocjonalny rollercoaster ze strony McLean nie dawało żyć.
Logan Matthews to typowy flirciarz. Przygody na jedną noc czy obiecanki, że zadzwoni czego nie robi to właśnie cały on. Jednak na jego drodze pojawia się Amanda Marquez. Dziewczyna, która nie jest jak inne i on dobrze o tym wie. Tyle że nie powstrzymało to chłopaka przed postąpieniem tak jak zawsze. Po tej jednej, ale jakże cudownej dla obojga randce najnormalniej w świecie (dla niego) zrywa kontakt. Ot tak jak gdyby nigdy nic się nie stało. Ale stało się i to dużo.
Ten jeden wieczór zmienił życie Amandy. Najpierw na lepsze, a potem było już tylko gorzej.
Drogi tych dwojga znów się splatają. Logan dobrze widzi, że dziewczyna nie chce mieć z nim nic wspólnego, a to wszystko przez to, jak ją potraktował. Tylko że żadne z nich nie zapomniało tego co było między nimi. On chciałby to naprawić, a ona skrzywdzona już raz woli trzymać się na dystans. Wydawałoby się, że Amandzie uda się unikać mężczyzny, który mimo tego, co jej zrobił wciąż ma we władzy jej serce. Niestety nie jest w stanie tego robić w momencie, gdy okazuje się, że Matthews zostaje jej... współlokatorem.
Czy uda jej się kontynuować ignorowanie faceta, który ma nad nią "władzę", a przebywa za ścianą? Czy Logan będzie walczył o odzyskanie dziewczyny, która jak sam mówi ma jego jaja w kieszeni i już mu ich nie zwróci? Czy dadzą sobie jeszcze jedną szansę?
Czytając pierwszą część i poznając w niej Logana nie zapałałam do niego pozytywnymi uczuciami. Dzięki "Więcej niż ona" możemy poznać go lepiej i zobaczyć, że zdecydowanie chłopak ma swoje dobre strony. I choć jego zachowanie czasami irytuje to jednak ciężko go nie lubić. Amanda zaś jest bohaterką, która szybko skrada serce czytelniczce. To, co mi się nie spodobało, a raczej nie kleiło to fakt jak zaledwie jedno spotkanie mogło mieć aż tyle niegatywnych następstw. Troszkę to naciągane. No i gra emocjonalna już nie ta sama co w pierwszej części, choć bohaterowie i ich sytuacje znów są dużo lepiej nakreślone właśnie tu. Tak więc każda z pozycji ma swoje minusy, ale ma i plusy. W ogólnym rozrachunku książki mają dość podobny poziom, choć gdzie indziej mają swoje wady i zalety. No i jedno jest pewne. Choćby mi się ta pozycja nie podobała to zakończenie nie pozostawia wyboru jak czytać dalej. W końcu muszę dowiedzieć się jak potoczą się losy Marquez oraz Matthewsa!
Choć minęło już sporo czasu od przeczytania pierwszej książki z cyklu "Więcej" to zdecydowanie siedzi mi ona w głowie. Autorka perfekcyjnie zagrała na uczuciach czytelniczki (a przynajmniej moich) i mając to na uwadze bez wahania sięgnęłam po kolejny tom. Chęć poznania losów kolejnych bohaterów była duża, a oczekiwanie na kolejny emocjonalny rollercoaster ze strony McLean...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-23
2018-11-23
Jay McLean to kobieta, której do tej pory nie znałam i pewnie nie poznałabym dalej, gdyby nie przyjaciółka. Czasami zastanawiam się jak trafić na niektóre książki, gdy ich ilość jest tak obezwładniająca, czasu na czytanie tak niewiele, a planów na kolejne powieści taki ogrom. Wiem, że nigdy nie przeczytam wszystkiego, co bym chciała, bo nie starczy mi życia. Jednak robię wszystko by mieć za sobą jak najwięcej pozycji. Co jednak zrobić, gdy do grona autorów, których muszę zaliczyć, dołącza kolejny i to nie z jedną pozycją, a kilkoma seriami? Starać się...
Mikayla to zwykła nastolatka. Niedawno skończyła osiemnaście lat i pomału planuje przyszłość. U boku swojego chłopaka, z przyjaciółką na tych samych studiach. Kochająca rodzina tylko ją w tym wspiera. Wszystko wygląda idealnie. Nadszedł dzień szkolnego balu, gdzie wybierają się we trójkę. Ona z chłopakiem i przyjaciółka, która woli być sama, by wyrywać facetów. Jednak przed balem kolacja w barze.
Czar pryska. W jedną idealnie zapowiadającą się noc Kayla traci wszystkich, których kochała.
Jej świat rozpada się na milion kawałków.
Przyłapuje Jamesa na zdradzie z Megan swoją przyjaciółką z piaskownicy. To pierwszy nóż w plecy, chociaż cios okazał się podwójny. Niedługo potem powrót do domu kończy się jeszcze większą tragedią.
Kilka godzin i życie zmienia się w ruiny. Nie masz nikogo. Świadkiem stojącym tuż obok nie jest Megan jej przyjaciółka. Nie był to też James jej chłopak. Tylko obcy chłopak poznany w barze. Jednak to Jack i jego rodzina jest podporą dla zrozpaczonej Mikayli. To właśnie oni wspierają ją wtedy, gdy najbardziej tego potrzebuje. Przyjaciele Jacka stają się jej przyjaciółmi, którzy pomagają, jak mogą i kiedy mogą.
Tylko ile czasu potrzeba by poskładać rozbite na milion kawałków życie i serce? Czy w ogóle da się to zrobić? Czy Kayla po tym, co przeszła otworzy się jeszcze na kogokolwiek? Czy pozwoli, by jej zranione serce stworzyło miejsce na WIĘCEJ?
Zaczęłam czytać i nie potrafiłam odłożyć. Niby zwykła książka jakich wiele. Strata, ból, samotność. Tak często powtarzane emocje. Jay jednak zaczarowała literki, rzuciła urok na czytelnika. Nie odłożysz, musisz skończyć i pozwolić otulić się uczuciom, jakie wywoła ta niepozorna powieść. Wszystko wydawało się "normalne" jeśli można o tej sytuacji napisać takimi słowami. I tylko końcówka. To ona i zwierzenia Megan wywracają wszystko do góry nogami. I właśnie coś takiego kocham w książkach. The end, który zmienia całokształt pozycji. Który zmienia mnie. Który mnie przepełnia słowem WIĘCEJ, jeśli chodzi o czytanie!
Jay McLean to kobieta, której do tej pory nie znałam i pewnie nie poznałabym dalej, gdyby nie przyjaciółka. Czasami zastanawiam się jak trafić na niektóre książki, gdy ich ilość jest tak obezwładniająca, czasu na czytanie tak niewiele, a planów na kolejne powieści taki ogrom. Wiem, że nigdy nie przeczytam wszystkiego, co bym chciała, bo nie starczy mi życia. Jednak robię...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-28
Z Tijan miałam już do czynienia jakiś czas temu za sprawą "Anti-stepbrother". Pomysł na nią podobał mi się bardzo. Niestety wykonanie było słabe. Pozwoliłam sobie jednak dać jej szansę jeszcze raz, bo wydawało mi się, że koncepcje na fabuły ma genialne, a warsztat pisarski zawsze można dopracować. Czy dobrze zrobiłam, dając Meyer kolejną okazję do wykazania się w pisarstwie? Zobaczmy.
Świat Mackenzie runął w ciągu zaledwie jednej nocy. Willow jej siostra bliźniaczka popełniła samobójstwo. Osobą, która ją znalazła była właśnie Mac. Musiała nocować w całkiem obcym dla siebie domu, wśród nieznanych osób. Przypadkowo myli pokoje. Zamiast do nowo poznanej dziewczyny ląduje u jego brata. Nie odeszła, nie przeprosiła i nie była zawstydzona. Nie zrobiła żadnej z tych rzeczy, bo obcy chłopak sprawił, że po raz pierwszy czuła się bezpiecznie. Dał jej ten skrawek miejsca i towarzystwa, które pozwoliły uspokoić myśli i uczucia. A ona tylko to wykorzystała. I zrobiła to nie raz i nie dwa. Pozwolił jej zostać i chętnie służył pomocą, a ona przyjęła go z otwartym sercem.
Bo Mac musiała walczyć z wieloma rzeczami naraz. Z utratą uwagi rodziców, którzy zawsze więcej uwagi poświęcali jej siostrze bliźniaczce. Ojciec i matka zachowują się tak, jak by strata dziecka dotyczyła ich, ale już strata siostry dla Mackenzie to niewielkie przeżycie. Zaczyna tracić kontakt z młodszym braciszkiem, którego rodzice od niej odsuwają, a w szkole jest brana za dziwaczkę.
Ryan, bo tak ma na imię wybawiciel Mackenzie, również ma za sobą trochę przeżyć. Bez trudu potrafi zrozumieć, co czuje ta wystraszona i zrozpaczona dziewczyna. Nie waha się, by jej pomóc, jeśli tylko jest w stanie to zrobić. Doskonale widzi, że nastolatka w jego towarzystwie czuje się bezpiecznie i jest w stanie się rozluźnić. Sam również zauważa, że działa to w obie strony. Lubi spędzać z nią czas i czuje się przy niej równie dobrze, jak ona przy nim.
Książka jest niezwykle mroczna. Autorka przepełniła ją bólem, strachem i samotnością. Młodzi ludzie zostali przez nią poważnie doświadczeni, a przecież to nie rzadkość w prawdziwym życiu. Muszę przyznać, że Tijan poradziła sobie niezwykle dobrze z tematyką samobójstwa, utratą bliskiej osoby i radzeniem sobie z żałobą. Jednak to, czym mnie złamała to ostatnie zdanie w książce. Mój świat legł w gruzach podobnie jak głównej bohaterki. Nie tego się spodziewałam, ale za to dziękuję. Dzięki temu pozycja daje do myślenia i robi to w niezwykle dosadny sposób. Właśnie czegoś takiego poszukuję w książkach. Jako osoba nieczuła doceniam każdą powieść, która poruszy jakąkolwiek strunę w mej duszy. Tijan udało Ci się i cieszę się, że dałam Ci szansę. Chcę więcej. A Wam polecam zapoznać się z "Pozwól mi zostać"
Z Tijan miałam już do czynienia jakiś czas temu za sprawą "Anti-stepbrother". Pomysł na nią podobał mi się bardzo. Niestety wykonanie było słabe. Pozwoliłam sobie jednak dać jej szansę jeszcze raz, bo wydawało mi się, że koncepcje na fabuły ma genialne, a warsztat pisarski zawsze można dopracować. Czy dobrze zrobiłam, dając Meyer kolejną okazję do wykazania się w...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-08
O Ginger Scott miałam okazję usłyszeć za sprawą jej innej książki pt. "Chłopak taki jak ty". Nie wiem, dlaczego nie zdecydowałam się na jej przeczytanie, bo pamiętam, że zapowiadała się ciekawie. Nawet zaraz po skończeniu tej "Zapadnij w serce" przeczytałam jej opis ponownie. I wiem jedno... Przeczytam niebawem, bo po tym, co dostałam, czuję, że muszę to zrobić. Zawsze zaskakiwał mnie fakt, z jaką lekkością potrafią o dramatach pisać niektórzy autorzy. Ginger jest właśnie jedną z takich pisarek.
Mijają dwa lata od tragicznych wydarzeń, jakie rozegrały się w życiu Rowe. Przez cały ten okres nastolatka była zamknięta w stworzonej przez siebie bańce. Uczyła się w domu i w nim spędzała praktycznie cały czas. Choć bliznami pokryte jest nie tylko jej ciało, ale i dusza to i tak dziewczyna decyduje się na bardzo odważny krok. Wyjeżdża na studia z dala od domu i od rodziny.
Na szczęście szybko łapie kontakt z jedną ze współlokatorek, więc pomalutku robi postępy. Jednak to nie koleżanka wyciąga ją ze skorupy, w której schroniła się lata temu. To przystojny, wrażliwy i niezwykle cierpliwy chłopak imieniem Nate. Sportowiec krok po kroku próbuje dostać się do wnętrza dziewczyny i udaje mu się cegiełka po cegiełce demontować mur, jakim się otoczyła. Nastolatek sam ma za sobą trochę przejść, ale szybko uzmysławia sobie, że jego przeżycia to tak naprawdę nic. Ot szczenięce problemy. To Rowe ma do pokonania wiele przeszkód, obaw i lęków. A on chce być przy każdym jej sukcesie, chce jej pomóc i ją wspierać. Za nią skoczy w ogień i wejdzie w siódmy krąg piekła.
Mogłabym powiedzieć, że tematyka już była. Wątki nie są nowe, a jednak Ginger wprowadziła tu wiele świeżości. Jestem dość nieczuła emocjonalnie na książki, a jednak tu raz się śmiałam, a raz uroniłam łzy. Autorka niezwykle umiejętnie gra na uczuciach zarówno bohaterów, jak i czytelników, za co mam ochotę ją zarówno ucałować, jak i potrząsnąć! Dziwnie się czuję, gdy nie umiem zapanować nad emocjami, a tu nie byłam w stanie tego robić. To bardzo irytuje i fascynuje, gdy na co dzień nie ma się z tym problemu. Jedno jest pewne - chcę więcej książek Ginger. Połączenie dramatów z dużą dawką humoru jest u niej po prostu wybitne i będę za tym tęsknić do następnej książki Scott!
O Ginger Scott miałam okazję usłyszeć za sprawą jej innej książki pt. "Chłopak taki jak ty". Nie wiem, dlaczego nie zdecydowałam się na jej przeczytanie, bo pamiętam, że zapowiadała się ciekawie. Nawet zaraz po skończeniu tej "Zapadnij w serce" przeczytałam jej opis ponownie. I wiem jedno... Przeczytam niebawem, bo po tym, co dostałam, czuję, że muszę to zrobić. Zawsze...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-21
Sporo czasu minęło od ostatniego mojego spotkania z Kirsty i muszę przyznać, że lekko mi się za nią stęskniło. Choć pisze książki stricte młodzieżowe, to mogłabym je polecić chyba każdej kobiecie, a nie tylko nastolatce. Moseley lubi wplatać w codzienne życie bohaterów jakieś ludzkie dramaty czy codzienne problemy. Z jednej strony to wszystko znam, a z drugiej lubię o tym czytać bez końca. Szczególnie w przypadku niektórych autorek, czyli np. Kirsty.
Riley Tanner jest zupełnie zwyczajną nastolatką, która niestety musi przenieść się do nowej szkoły. Zdecydowanie nie ma na to ochoty, ale jest jedna rzecz, a raczej osoba, która wszystko zmienia. Otóż będzie przy tam jej najlepszy przyjaciel Clay! A ona nie może sobie wyobrazić niczego lepszego. Chłopak od zawsze był lojalny i wspierał Riley we wszystkim, co robiła. Szczerego, uczciwego i godnego zaufania chłopaka pokochali nawet jej matka i ojczym. Niestety ich nieskomplikowana do tej pory relacja ulega zmianie. Dziewczyna spędziła miesiąc wakacji u ciotki i po tym czasie rozłąki dotarło do niej, że uczucia, którymi obdarza Claya, to nie jest przyjaźń, a coś, co wykracza poza jej granice.
Okazuje się, że nastolatka nie jest w tym osamotniona i jej przyjaciel czuje dokładnie to samo. Tyle że oboje nie wiedzą co z tym zrobić, a na ich drodze pojawia się ktoś trzeci. Zakochany w Riley młody mężczyzna, który przy okazji jest wrogiem Claya, nie poprzestanie na spławieniu go przez nastolatkę dla której zrobił by chyba wszystko...
Co ciekawe już od początku książka nie szła mi tak, jak się spodziewałam. Długo nie umiałam się w nią wczytać, a w głowie pojawiały się dwie myśli na zmianę. Albo wydoroślałam i już nie wszystkie młodzieżowe pozycje będę w stanie czytać, albo coś z tą powieścią jest bardzo nie tak. Po umęczeniu (tak po umęczeniu, a nie skończeniu!) obstawiam wersję drugą. Cukier to biała śmierć. Moseley w tej książce przedawkowała go kilkadziesiąt razy. Zabiła mnie wielokrotnie. Bohaterowie, którzy najpierw zachowują się jak dzieciaczki z podstawówki, a potem nagle w momencie stają się dorośli, to za dużo nawet na historię tej objętości. Ta pozycja poległa na całej długości. Słodkie romanse są fajne, ale nie w formie ulepu gdzie wręcz wszystko się do siebie od słodyczy lepi. Ja pasuję i nie wiem, czy jeszcze sięgnę po Kirsty. Do tej pory mnie nie zawiodła, więc myślę, że szansę jej dam. Tylko jak pomyślę, że do trzech razy sztuka i trzykrotnie zabije mnie śmiertelne stężenie węglowodanów, to robi mi się nieswojo...
Sporo czasu minęło od ostatniego mojego spotkania z Kirsty i muszę przyznać, że lekko mi się za nią stęskniło. Choć pisze książki stricte młodzieżowe, to mogłabym je polecić chyba każdej kobiecie, a nie tylko nastolatce. Moseley lubi wplatać w codzienne życie bohaterów jakieś ludzkie dramaty czy codzienne problemy. Z jednej strony to wszystko znam, a z drugiej lubię o tym...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-17
"Historia pewnej dziewczyny" to na pewno nie książka, której się spodziewałam. Liczyłam na zdecydowanie coś innego. Historię mroczną, intrygująca, być może pełną tajemnic. Dostałam coś zupełnie innego i powiem, że czuję rozczarowanie. Czegoś brak, czegoś za dużo. Niedosyt jest duży i nie wiem, czy to przez te moje oczekiwania czy pozycja na poważnie jest zdecydowanie nie w moim guście. Zdecydowanie uważam, co czytam, jeśli chodzi o literaturę młodzieżową, bo patrząc na mój wiek, nie są to po prostu książki dla mnie. Jednak nie zabraniam sobie sięgania po nie całkowicie. Po opisie na tyle okładki liczyłam na coś ciekawszego i bardziej w moim guście. Niestety tak nie było.
Deanna ma zaledwie trzynaście lat, gdy ojciec przyłapuje ją w jednoznacznej sytuacji z chłopakiem o 4 lata starszym od niej. Od tej chwili jej życie zmienia się w katastrofę. Ojciec się do niej nie odzywa, a jeśli to robi, to na pewno nie jest to dla niej miłe. Matka udaje, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a w zarówno w szkole, jak i w miasteczku, w którym mieszka uchodzi za puszczalską i łatwo dostępną latawicę. Wszystko dlatego, że Tommy przedstawił tę historię po swojemu, a że był znanym chłopakiem, to nie było problemu, by mu nie uwierzono.
Mijają trzy lata, a łata którą przypięto nastolatce, dalej do niej przylega. Sytuacja nie zmienia się ani w domu, ani w Pacifice. Sama Deanna nie wie, co ma robić. Relacje z przyjaciółką jej się psują, bo chodzi z jej przyjacielem i przy okazji chłopakiem, w którym skrycie się podkochuje. Praca, jaką znajduje na wakacje, też nie spełnia jej oczekiwań, a na domiar złego pracuje tam Tommy. Właśnie ten Tommy.
Chce zrobić wszystko by razem z bratem, jego dziewczyną i bratanicą wyjechać z tej mieściny. A przynajmniej wyprowadzić się z domu i dysfunkcyjnej rodziny, gdzie nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Okazuje się jednak, że ona im do szczęścia nie jest potrzebna i to ją podłamuje. Sama nie da sobie rady, a z ojcem nie może już wytrzymać. Udawanie jej matki też doprowadza ją do szału.
Jak poradzi sobie nastolatka z opinią jaką mają o niej mieszkańcy Pacificy? Czy zdoła cokolwiek zmienić w tej sytuacji? Czy podejście rodziny do niej się zmieni? Czy Deanna zrozumie, że marzeniami życia sobie nie ułoży? Czy ocali przyjaźń z Lee?
Choć książka sama w sobie zdecydowanie nie przypadła mi do gustu to z jedną z sytuacji nie potrafię się pogodzić. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie i taką opinię po jednym błędzie. Błędzie, który popełniło się mając zaledwie trzynaście lat. Nastolatka zasługiwała na karę, owszem. Jednak przede wszystkim potrzebowała wsparcia, którego nikt jej nie dał. Przyjaciel niby był po jej stornie, brat również, ale to rodzice powinni byli być dla niej wzorem i pomocą, a nie byli. Choć skusiłam się na tę nowość to nie wiem czy kiedykolwiek sięgnę jeszcze po książkę Sary Zarr. Może kiedyś, ale wątpię. Nie chciała bym jednak zniechęcać, bo może ja po prostu jestem już na nią za stara.
"Historia pewnej dziewczyny" to na pewno nie książka, której się spodziewałam. Liczyłam na zdecydowanie coś innego. Historię mroczną, intrygująca, być może pełną tajemnic. Dostałam coś zupełnie innego i powiem, że czuję rozczarowanie. Czegoś brak, czegoś za dużo. Niedosyt jest duży i nie wiem, czy to przez te moje oczekiwania czy pozycja na poważnie jest zdecydowanie nie w...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-14
Trzecie już spotkanie z Aurorą Rose Reynolds oraz stworzoną przez nią rodziną Maysonów. Choć powieści autorki nie są z najwyższej półki to przyjemnie i szybko się je czyta co w pewnych okresach swojego życia zdecydowanie sobie cenię. Odskocznia jest mile widziana, a jak do tego się doda łatwą w czytaniu i odbiorze pozycję to ciężko powiedzieć nie.
Cash Mayson to przystojny niebieskooki mężczyzna, który wie jak postawić na swoim. Lilly Donovan to urocza, ale i twarda młoda kobieta, która potrafi zadbać sama o siebie. Ich drogi przecinają się przypadkiem, jednak to co ich łączy jest wyjątkowe. Oboje wiedzą, że są dla siebie stworzeni. Niestety los bywa przewrotny. W życiu Casha wszystko przewraca się do góry nogami, gdy w jego domu zjawia się była mówiąc, że jest z nim w ciąży. Grozi mu, że ma być z nim, bo usunie ciążę. Chłopak robi wszystko by nie stracić nienarodzonego potomka - zrywa z ukochaną i bierze ślub z Jules. Tyle, że nie jest świadom tego, że Lilly również zaszła w ciążę, a jego żona rozprawiła się z nią za jego plecami. Lilly nie wie, że to czego doświadczyła ze strony swojego ukochanego to nie jego sprawka.
Mijają 4 lata podczas których małżeństwo młodego Maysona nie przetrwało i zakończyło się zdecydowanie gorzkim rozwodem. Za to, to co mu zostało to prawa rodzicielskie do ukochanego syna Jaxa dla którego zrobi wszystko. Pokrętny los zdecydował jednak, że drogi Casha i Lilly znów się krzyżują, a on dowiaduje się o istnieniu córki, o której nie miał zupełnie pojęcia. Szybko okazuje się, że oboje nie zapomnieli co do siebie czuli, a uczucia powracają ze zdwojoną siłą. Postanawiają dać sobie jeszcze jedną szansę na stworzenie pełnej i kochającej się rodziny. Niestety była żona Casha ma całkiem inne plany...
Czy Cash i Lilly ułożą sobie życie na nowo? Co knuje Jules i do czego w ostateczności się posunie by odzyskać syna i byłego męża? Czy faktycznie zależy jej na nich czy na sprawieniu przykrości Lilly?
Trzeci tom i trzecia historia, która wywarła na mnie wrażenie. Aurora ma niezwykły dar poruszania trudnych tematów w niezwykle lekki sposób. W każdej z trzech dotychczasowych powieści ukazała co innego. "Until November" to rodzina, która zamiast kochać woli ranić, "Until Trevor" to różne oblicza przyjaźni i podejmowanie poważnych wyborów, a "Until Lilly" to siła jakiej potrzeba do doświadczenia szczęścia. Choć książki są niezwykle cienkie i odczuwam momentami braki na pomysł jak pociągnąć dany wątek to i tak z niecierpliwością czekam na dalsze losy Maysonów.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Trzecie już spotkanie z Aurorą Rose Reynolds oraz stworzoną przez nią rodziną Maysonów. Choć powieści autorki nie są z najwyższej półki to przyjemnie i szybko się je czyta co w pewnych okresach swojego życia zdecydowanie sobie cenię. Odskocznia jest mile widziana, a jak do tego się doda łatwą w czytaniu i odbiorze pozycję to ciężko powiedzieć nie.
Cash Mayson to przystojny...
2018-01-22
Aurora Rose Reynolds do tej pory nie była mi znana mimo iż na koncie ma już kilkanaście książek. W Polsce dopiero zawitała, a jej pozycje od niedawna tłumaczone są na nasz język ojczysty. To może być powodem dla którego jej nie kojarzyłam. Czytam tylko w swoim ojczystym języku - niestety.
November ulega w Nowym Jorku tajemniczemu wypadkowi. Gdy już dochodzi do siebie, wraz z psem, który uratował jej życie postanawia zacząć wszystko od nowa. Ucieka przede wszystkim od apodyktycznej matki, która jedyne co robiła zaskakująco dobrze to tłamsiła wszelkie pozytywne uczucia w November. Dziewczyna wyrosła na niepewną i zdecydowanie niedowartościowaną osobę. Odnosi wrażenie, że przeszkadza nawet jak chce pomóc.
W Tennessee mieszka wraz z ojcem. Zaczyna tam także pracę jako księgowa w jego klubie ze striptizem. Już pierwszego dnia wpada na przystojnego choć wyjątkowo aroganckiego ochroniarza - Ashera. On nie robi na niej zbyt pozytywnego wrażenia, ona na nim owszem i to bardzo. Jednak November nei jest nieczuła i dość szybko ulega urokowi młodego mężczyzny. Sama jednak ma zbyt wiele na głowie i zbyt wiele za sobą, a czuje, że to nadal nie jest koniec złego co ją spotkało.
I choć ma wsparcie w Mike'u, a Asher robi wszystko by czuła się u jego boku bezpieczna i szczęśliwa to tak nie jest. Niepokój rośnie i okazuje się nie być bezpodstawny.
Czy wypadek z Nowego Jorku to na prawdę był wypadek? Czy jest ktoś kto czyha na zdrowie bądź życie November? Czy wystarczy jej sił by walczyć z przeciwnikiem, którego nie jest pewna? Czy Asher jej pomoże?
Książka mogła by być na prawdę świetna gdyby nie kilka problemów. Pozycja miała być młodzieżowa, a z powodu stylu i języka wyszła dziecięca. Tematyka nie bardzo na taką się nadaje stąd niestety wątpię w powodzenie i trafienie w gust nastolatek. Autorka nie traktuje książki zbyt poważnie. Mając możliwość wzbogacić ją o poważną tematykę i szczyptę kryminału potraktowała to po macoszemu. Uratowało ją na prawdę fajne poczucie humoru i fakt, że książka jest cienka, więc długo się człowiek nie męczył. Myślę, że gdyby troszkę dopracowała pozycję to mogło być na prawdę fajnie. Wyszło umiarkowanie. Jednak mam ochotę poznać dalsze losy innych bohaterów.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Aurora Rose Reynolds do tej pory nie była mi znana mimo iż na koncie ma już kilkanaście książek. W Polsce dopiero zawitała, a jej pozycje od niedawna tłumaczone są na nasz język ojczysty. To może być powodem dla którego jej nie kojarzyłam. Czytam tylko w swoim ojczystym języku - niestety.
November ulega w Nowym Jorku tajemniczemu wypadkowi. Gdy już dochodzi do siebie,...
2018-02-09
Moje drugie spotkanie z Cobenem. Pierwszą jego książkę przeczytałam już kilka lat temu, a jednak dość dobrze ją pamiętam. Niestety później było mi jakoś nie po drodze by kontynuować z nim znajomość. Odszedł gdzieś w kącik. I teraz za sprawą "Trylogii. ..." odkopałam tę znajomość ponownie. Zasiadłam do czytania i przepadłam w tych kilkuset stronach jakie dopadłam.
Mickey Bolitar jest bratankiem słynnego Myrona. Zamieszkuje u niego i trafia pod jego opiekę, gdy jego ojciec ginie w wypadku samochodowym, a matka na odwyku. Między chłopcem, a jego wujkiem jest dystans. Nastolatek nie chce się zbliżyć, pogadać ani wybaczyć Myronowi tego co zaszło między nim, a jego ojcem. Zmiana otoczenia, a szczególnie szkoły też nie wpływa korzystnie na jego samopoczucie. A jednak nawiązuje przyjaźnie. Tyle, że ich wyjścia, rozmowy i plany na spędzanie czasu nie mają wiele wspólnego z codziennością nastolatków. Sam Mickey próbuje rozwikłać sprawę zaginięcia koleżanki z klasy, a także chce odpowiedzi na jedno choć bardzo istotne pytanie: "Czy jego ojciec na prawdę zginął w wypadku samochodowym?". Nawiedzona staruszka, którą wszyscy nazywają Nietoperzycą twierdzi, że jego ojciec nie umarł i dalej żyje. Więc nastolatek zaczyna szukać, pytać i grzebać. Pomaga mu w tym trójka przyjaciół: gotka Emma zwana Emą, kujon Arthur o ksywce Łyżka oraz śliczna Rachel. Tworzą dość outsiderową grupę, ale we własnym towarzystwie czują się świetnie. Problem w tym, że tworząc zgrana paczkę nie sądzili, że przed nimi ciężka i niebezpieczna droga. Sam Mickey będzie musiał zmobilizować wszystkie swoje siły by zagwarantować przyjaciołom bezpieczeństwo, a to nie będzie proste. Zamieszany w morderstwo oraz podpalenie ma coraz większe problemy, ale i co raz więcej pytań. A odpowiedzi nie chcą się nasuwać na żadne z nich. To co przytłacza nastolatków to fakt, że nie maja możliwości z nikim pogadać. Nawet Mickey, gdy już zaczyna mieć lepszy kontakt z wujkiem nie może się go poradzić co robić. A sianie również w nim wątpliwości o śmierć jego brata to dla chłopaka za dużo.
Jak ma sobie poradzić z kilkoma sprawami jednocześnie, bez możliwości pomocy z zewnątrz i do tego dbać o najbliższych przyjaciół, bo co rusz ktoś lub coś im grozi.
Przyznam, że po fakcie zorientowałam się iż książka jest młodzieżowa, pisana z punktu widzenia nastolatka. Czytałam, że jest lekka i to nie to co Coben ma do zaoferowania. A ja się na przekór nie zgodzę. Owszem czuć jest, że język nie ten sam, że powieść ma przesłanie dla nastolatków, ale ja się świetnie bawiłam. Troszkę można się było uśmiechnąć, troszkę bać, a całość jest na prawdę zrównoważona i zabawa gwarantowana nie tylko dla młodszych. Ja polecam. Niech was nie zniechęci grubość, bo jest niczym. Przeleci szybciej niż myślicie.
Moje drugie spotkanie z Cobenem. Pierwszą jego książkę przeczytałam już kilka lat temu, a jednak dość dobrze ją pamiętam. Niestety później było mi jakoś nie po drodze by kontynuować z nim znajomość. Odszedł gdzieś w kącik. I teraz za sprawą "Trylogii. ..." odkopałam tę znajomość ponownie. Zasiadłam do czytania i przepadłam w tych kilkuset stronach jakie dopadłam.
Mickey...
2017-07-28
Choć mam swoje lata z literaturą stricte młodzieżową ciężko mi się rozstać. Jednym z powodów tego jest kilka autorek w tym właśnie Kirsty Moseley, która jest autorką "Chłopaka, który...". Ma ciekawy i lekki styl choć praktycznie każda jej pozycja oparta jest na dramacie jednego z bohaterów. Tu mamy do czynienia z drugim tomem przygód Ellie oraz Jamie'go.
Po burzliwym i strasznym pod względem emocjonalnym dla obojga rozstaniu, zarówno Ellie jak i Jamie próbowali ułożyć sobie życie. Dziewczyna pewna, że wyleczyła się z miłości do byłego weszła w nowy związek, który wydaje się być idealny. Jak się okazuje do czasu. A dokładniej do czasu ponownego spotkania z Jamie'm.
W czasie, gdy ona próbuje wrócić do normalnej codzienności i uleczyć rany w sercu on jest o krok by spaść na samo dno, bo zupełnie sobie nie radzi. Zaczął robić dokładnie to czego będąc w związku obiecywał sobie nigdy nie robić. Alkohol, narkotyki, nielegalne walki czy wyścigi samochodowe. Igranie z policją i własnym życiem to jego nowy sposób na to by jakoś przeć do przodu.
Wszystko się zmienia i przewraca do góry nogami u obojga, gdy rodzice Ellie ulegają wypadkowi, a ich ścieżki ponownie się splatają. Jamie od początku był pewny, że nic i nikt nie zastąpi w jego życiu tej wyjątkowej dziewczyny. Elli była pewna, że najgorsze ma za sobą, a dziś ten przystojny i mroczny zarazem chłopak nic dla niej nie znaczy. On miał rację. Ona się przeliczyła i zaczyna rozumieć, że uczucia nie wygasły. Tliły się cały czas i wystarczyła iskra by rozpalić je na nowo.
Tyle, że same uczucia nie wystarczą by wrócić i zbudować związek od nowa. Trzeba wyjaśnić wiele spraw, zaufać sobie od nowa, uporządkować dotychczasowe sprawy. Wiele pytań i niejasności które gnębią Ellie nie pomagają w podjęciu jakiejkolwiek decyzji. A przecież dziewczyna jest zaręczona, mało tego pewna, że jej związek jest szczęśliwy. A jednak serce bije dla innego. Czy podejmie decyzję, która zaważy na całym jej przyszłym życiu? Czy Jamie zrezygnuje ze swojej mrocznej strony życia by odzyskać tę jedyną kobietę dla której w ogóle chce mu się żyć? Kto posłucha serca, a kto rozumu? Czy jest szansa, że rozsądek wygra z porywami uczuć? Czy prawdziwa miłość na prawdę jest w stanie przetrwać wszystko i czy powiedzenie "Stara miłość nie rdzewieje" ma w sobie choć ziarenko prawdy?
Jeśli chcecie się dowiedzieć jakie decyzje podejmą w swoim życiu Ellie oraz Jamie to sięgnijcie po książkę Kirsty Moseley pt. "Chłopak, który..". I choć nie ma problemów z tym by przeczytać tylko ją, bo wszystko się wyjaśnia po drodze to zachęcam także do pierwszego tomu ich przygód jak również innych książek autorki. To co spodobało mi się w tej powieści to jej nieprzewidywalność. Kirsty postarała się by czytelniczka miała problem z jednoznacznym wytypowaniem zakończenia tej pozycji. Polecam na wakacje czy odskocznie od codzienności. Pozycja na wieczór może dwa.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Choć mam swoje lata z literaturą stricte młodzieżową ciężko mi się rozstać. Jednym z powodów tego jest kilka autorek w tym właśnie Kirsty Moseley, która jest autorką "Chłopaka, który...". Ma ciekawy i lekki styl choć praktycznie każda jej pozycja oparta jest na dramacie jednego z bohaterów. Tu mamy do czynienia z drugim tomem przygód Ellie oraz Jamie'go.
Po burzliwym i...
2017-05-22
Kirsty już od pierwszej książki została moją ulubienicą. Jej powieści przeznaczone dla młodych dorosłych skradły me serce na prawdę szybko. I choć pewne elementy się w nich wszystkich powielają to ciężko mi nie sięgnąć po kolejną wydaną przez nią pozycję. Dlaczego? Zobaczcie sami.
Anabelle właśnie obchodzi szesnaste urodziny. Wraz z chłopakiem z tej okazji wybierają się do klubu. Jako, że są nastolatkami wchodzą tam dzięki okazaniu fałszywych dowodów. Wieczór, który miał być wspaniały i niezapomniany pozostał tylko niezapomniany. Niestety nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Ta noc kończy się dość wcześnie i tragicznie. Zarówno dla Jacka, który ginie z rąk handlarza narkotyków i jego kumpli jak i samej Anny, która zostaje uprowadzona, a kilka lat jej życia zostaje zamienione w koszmar. Dziewczyna odzyskała wolność tylko przez przypadek, Cartera aresztowała policja, a dzięki jej zeznaniom również skazany. Mija dokładnie trzy lata od porwania. Wydawało by się, że wszystko powinno wracać do normalności. I choć przed dziewczyną nadal długa droga by zacząć prowadzić w miarę normalne życie to okazuje się, że nie jest jej to pisane. Ojciec nastolatki kandyduje na prezydenta, a w tym samym czasie do rodziny Anabelle, a dokładniej do niej samej zaczynają przychodzić dwa rodzaje listów. Jedne miłosne, drugie z pogróżkami - oba pisane z więzienia. O żadnych ona nie wie. Pewna, że ochrona związana jest z wyborami staje okoniem i ochroniarze sami jeden po drugim odchodzą.
Dwudziestojednoletni Asthon właśnie ukończył naukę na uczelni. Zrobił to z wyróżnieniem i pięcioma rekordami na koncie. Teraz liczy na posadę w SWAT. Jest rozczarowany i zdezorientowany, gdy jego przełożony oddelegowuje go jako ochroniarza dla Anny. Jednak wszystko bardzo szybko się zmienia. Gdy tylko ma okazję poznać, a raczej zobaczyć dziewiętnastoletnią aktualnie Anabelle. Młody mężczyzna świadom jest, że już na dzień dobry wpadł po uszy.
Żeby wykonywać swoją pracę agent Taylor musi towarzyszyć jej na studiach i spędzać z nią praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jak by tego było mało ma udawać chłopaka panny Spencer. Wczuwa się w to z całego serca i to nie tylko dlatego, że dziewczyna skradła jego serce. Chce zrobić wszystko by pomóc jej pozbyć się dręczących ją koszmarów, by pogrzebała przeszłość. Problemem (a może korzyścią?) jest fakt, że oboje się w sobie zakochują i udawanie pary nie stanowi dla nich większego problemu, nie jest to już tylko gra młodych ludzi na pokaz dla innych...
Czy Asthonowi uda się zdziałać cokolwiek w kwestii koszmarów Anabelle? Czy agent lub rodzice odważą się w końcu powiedzieć dziewczynie co jest powodem wzmożonej ochrony? Czy Taylor będzie kolejnym, który zrezygnuje i ucieknie od Anny?
Czytając książki Kirsty mamy okazję pojeździć rollercoasterem emocjonalnym. Jej romantyzm oraz słodycz związków wśród nastolatków tudzież młodych dorosłych zawsze równoważony jest przed traumę i dramaty, którejś z połówek. Często jej powieści przygnębiają nawet mimo szczęśliwego zakończenia. Bo ciągle przed oczami mamy to co cieniem kładzie się na któregoś z bohaterów. W przypadku "Nic do stracenia. Początek" pierwszy raz zdarzyło mi się rozdzielić bohaterów na Asthona, którego polubiłam z całego serca oraz Anabelle, której miałam po dziurki w nosie. Dlaczego skoro dziewczyna ma za sobą koszmar? Bo jest osobą, która wykorzystuje: "Taylor się zgadza, a ja biorę. A biorę, bo mi się należy. W końcu swoje przeszłam" To nie na takiej zasadzie działa. Nic nam się nie należy za pstryknięciem palców. Na wszystko trzeba zapracować, o wszystko walczyć i umieć to oddać i się odwdzięczyć... Polecam.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Kirsty już od pierwszej książki została moją ulubienicą. Jej powieści przeznaczone dla młodych dorosłych skradły me serce na prawdę szybko. I choć pewne elementy się w nich wszystkich powielają to ciężko mi nie sięgnąć po kolejną wydaną przez nią pozycję. Dlaczego? Zobaczcie sami.
Anabelle właśnie obchodzi szesnaste urodziny. Wraz z chłopakiem z tej okazji wybierają się do...
Od dnia powstania tego bloga obiecałam sobie, że będę szczera ze swoimi czytelnikami. Szczera pod względem wrażeń, uczuć i emocji, jakie będą mi towarzyszyć przy czytaniu każdego kolejnego tytułu. Jest jednak jeszcze jedna rzecz, przy której warto byłoby nie kłamać. Mianowicie wybór książek. Prawdą jest, że dość często mimo wieku (tak, tak mam już "3" z przodu) sięgam po książki młodzieżowe. Problem w tym, że ostatnio naszło mnie na te dla jeszcze młodszych! Może to kwestia tego, że z maluchami spędzam naprawdę dużo czasu, a może tego, że im jestem starsza, tym młodziej chciałabym się poczuć... Nie wiem, ale wiem co inne! Seria o Magicznym Drzewie marzyła mi się od dawna, śledziłam każdy kolejny wydany tytuł. W końcu powiedziałam sobie: "Dość!". Dlaczego mam tylko do nich wzdychać i patrzeć tęsknym wzrokiem skoro mam prawo przeczytać te książki jak każde inne! No i zrobiłam to... Zdobyłam, usiadłam i przeczytałam z zapartym tchem. Jak wrażenia?
Julka to dziewczynka, która niestety musiała zmienić szkołę. W przypływie złości i rozgoryczenia z tegoż powodu postanawia zemścić się na kolegach i koleżankach z klasy i szkoły za to, jak ją traktują. Za pomocą magicznego atramentu napisała życzenie, którego bardzo szybko pożałowała. Niestety z dwóch powodów było już za późno. Raz, że Julce skończył się atrament, by odwołać czary, a dwa, że zbyt dużo czasu zajęło jej zrozumienie co, tak naprawdę zrobiła. Mało tego wszystko obraca się przeciwko Julii! Najpierw dziewczynka traci głos, potem zmienia się jej wygląd, później... No właśnie! Dla ciekawskich powiem, że to dopiero początek tego, co spotka nastolatkę. Na pomoc ruszy jej Kajetan oraz pies Budyń. Dodatkowo dziewczynka pozna kogoś, kto stanie się jej przyjacielem i również przysłuży się w uratowaniu Julki i nie tylko.
"Bohaterowie Magicznego drzewa. Stwór" to, jak zobaczycie na wstępie już drugi tom z tego cyklu. Autor stworzył go równocześnie z cyklem o Magicznym Drzewie, który powstał jako pierwszy, a różni się tym, że konkretny tytuł opowiada o losach i przygodach jednego z bohaterów wydanego wcześniej cyklu. Obie serie można czytać niezależnie od siebie, gdyż na końcu książek mamy fajne skrótowe informacje kto jest kim i skąd się tak naprawdę wziął. Przyznam Wam się, że warto było obudzić w sobie dziecko, a dzięki posiadaniu dwóch bratanków dane mi będzie poznać inne części, bohaterów i ich losy. Patrząc z mojego punktu widzenia nigdy nie jesteśmy za starzy by przeczytać bajkę dla najmłodszych Co prawda zawsze można się nie przyznawać, że to robimy, ale po co skoro to taka przednia zabawa? Ja zachęcam tych młodych i tych "odrobinę" starszych by usiedli i zobaczyli jak to jest być dzieckiem, które walczy z gigantami, dinozaurami czy smokami! Podróżuje dzięki Dra-Kuli, rozmawia z jedynym mówiącym po ludzku psem Budyniem czy spełnia życzenia dzięki magicznemu atramentowi! Nic tylko oddawać się przyjemności czytania!
Od dnia powstania tego bloga obiecałam sobie, że będę szczera ze swoimi czytelnikami. Szczera pod względem wrażeń, uczuć i emocji, jakie będą mi towarzyszyć przy czytaniu każdego kolejnego tytułu. Jest jednak jeszcze jedna rzecz, przy której warto byłoby nie kłamać. Mianowicie wybór książek. Prawdą jest, że dość często mimo wieku (tak, tak mam już "3" z przodu) sięgam...
więcej Pokaż mimo to