-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2017-03-12
2017-10-25
Panią Ewę Ornacką miałam okazję poznać już spory czas temu. Pierwszą jej książką jaka trafiła w moje ręce to "Tajemnice zbrodni". Poza tym pisze nie tylko solo, ale także w duecie z Piotrem Pytlakowskim. Tematy, które porusza są nie tyle trudne i ciężkie co niebezpieczne. Pisanie o zbrodniach, śledztwach, a w tym wypadku o mafii to nie byle co. Jednak jako dziennikarka pasjonująca się kryminalistyką pisała o seryjnych zabójcach, gangsterach - również tych z "żółtymi papierami", ale również o powiązaniach organów ścigania z przestępczym półświatkiem.
Tym razem Ewa porusza temat zorganizowanych grup przestępczych jakimi są mafie. Odkrywa przed nami kulisy "pracy" ich członków. Grupa mokotowska, bo głównie o niej tu mowa jest głównym bohaterem z kart "Kombinatu zbrodni".
Choć nie od dziś wiadomo jak działają takie grupy to nawet one mają, a raczej miały (do pewnego czasu) swój kodeks - nazwijmy go - moralnym. Jednak dwa przełomowe zabójstwa zniszczyły wieloletnią umowę między grupami. Nietykalność na urlopie - zabójstwo Pershinga, szefa grupy pruszkowskiej na wyjeździe wypoczynkowym. Żelazna zasada wśród mężczyzn o nietykalności rodzin - zabójstwo Anny, matki dwójki dzieci i żony Bajbusa, powiązanego z grupą mokotowską.
To były przełomowe momenty, które zniszczyły wszystko. I o ile o zabójstwie Pershinga oraz powiązanym z nim "Pruszkowem" pisano i mówiono bardzo dużo to o kulisach drugiego morderstwa oraz grupie mokotowskiej wiadomo było nie wiele - jeśli liczy się prawda.
Ewa Ornacka znów nie zawahała się podjąć trudnego tematu. Nie bała się, bo dla niej liczy się prawda. A tu jest ona koszmarna. Książka oparta na aktach spraw sądowych, artykułach, wywiadach zarówno z członkami mafii jak i policjantami. Zderzenie dwóch światów. Tak zwanych - dobrego i złego. A między nimi granica tak cienka, że prawie niewidoczna. Policja współpracująca z mafią, mafia grożąca śmiercią. Okupy, nawet takie o wartości kilkuset tysięcy euro czy dolarów. Odcięte palce czy groźby. I chwile, gdy tracisz pieniądze - rzecz nabytą, ale nie odzyskujesz osoby, którą kochasz. Bo tak postanowili gangsterzy...
Książka warta swojej uwagi choć czyta się ciężko. Nie na wzgląd o opisy choć te dla niektórych też mogą być ciężkostrawne. Tu chodzi o mataczenie, kręcenie i zaprzeczanie samemu sobie. Pytasz trzy osoby, a masz cztery opinie. Nie wiesz komu ufać. I czy w ogóle komuś ufać można. Co z tego jest bajką na obronę, co prawdziwym horrorem. Nie tylko między dobrem, a złem jest cienka granica. Między wymysłem, a wiarygodnością również...
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Panią Ewę Ornacką miałam okazję poznać już spory czas temu. Pierwszą jej książką jaka trafiła w moje ręce to "Tajemnice zbrodni". Poza tym pisze nie tylko solo, ale także w duecie z Piotrem Pytlakowskim. Tematy, które porusza są nie tyle trudne i ciężkie co niebezpieczne. Pisanie o zbrodniach, śledztwach, a w tym wypadku o mafii to nie byle co. Jednak jako dziennikarka...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-30
Biografie czy autobiografie to zasadniczo gatunki książek, które omijam szerokim łukiem. Nie umiem się w nich odnaleźć i najczęściej kojarzą mi się ze wścibstwem, wsadzaniem nosa w nieswoje sprawy, rozgrzebywaniem niepotrzebnych sytuacji itp. Jednak bywają osoby, których historia mnie interesuje i to bardzo. Jeśli maja jakiekolwiek powiązania z medycyną, kryminalistyką czy zwierzętami to bardzo chętnie sięgam po książkę i w tedy gatunek auto- czy biografii mnie nie przeraża i nie odstrasza.
Wiesław Wiktor Jędrzejczak znany jest pewnie bardzo dużej części z Was. Są wśród nas pewnie i tacy, którzy mogli mieć okazję poznać go osobiście. Jest nie tylko naszym czyli Polaków skarbem. Znany chyba na całym świecie zasłużył na uznanie i sympatię ludzi. Autor wielu książek, artykułów czy publikacji. Uznany specjalista chorób wewnętrznych szczególnie w dziedzinie hematologii, onkologii klinicznej oraz transplantologii. Jednak to co go najbardziej wyróżnia to charyzma, empatia oraz ciepło, które okazuje pacjentom. Zrozumienie dla nich i ich rodziny. Pozytywnie nastawiony stara się być zawsze uśmiechnięty i kiedy tylko może służy dobrą radą, miłym gestem i wsparciem.
Profesor opowiada nam o swoim życiu, początkach kariery, o postępach a czasami cofnięciach w medycynie. O walce o przyszłość, a raczej o walce o codzienność, bo ciężko było myśleć o tym co będzie jutro, gdy nie wiedziało się co będzie za kilka godzin. Powiedzmy sobie jednak, że choćby nie wiem jak pozytywnym człowiekiem był pan Wiesław to zawód jaki wybrał, a szczególnie specjalizacja nie często dawała mu powody do radości. Chociaż jako hematolog wdrożył wiele pionierskich sposobów leczenia agresywnych odmian białaczek szpikowych i został jednym z dziesięciu najbardziej wpływowych lekarzy w Polsce to są osoby, które powiedzą, że są inni, bardziej zasłużeni, znani i być może lepsi. Nie mam zamiaru się z tym spierać, ale uważam, że wszystko co uzyskał profesor Jędrzejczak należy mu się po stokroć.
Co ciekawe prócz kariery medycznej Wiesław Jędrzejczak zrobił też karierę w Wojsku Polskim i zdobył tam stopień pułkownika. Mimo to udało mu się dwukrotnie dostać stypendium w Stanach Zjednoczonych co zainteresowało oczywiście zainteresowało polski wywiad, a sama bezpieka chciała go zwerbować w swoje progi. Jak się okazało - bezskutecznie.
Bardzo spodobał mi się styl w jakim przedstawiono tu historię profesora. Nie są to tylko suche fakty, ale też wiele ciekawostek, prywatnych przemyśleń, a nawet zabawnych sytuacji. Jest też dodatek w formie wielu czarno-białych fotografii . Musze przyznać, że jak na osobę, która nie przepada za gatunkiem jakim jest biografia to w tej książce się odnalazłam. Czytała mi się bardzo przyjemnie choć nie zawsze łatwo. Na prawdę zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. Myślę, że wiele osób będzie usatysfakcjonowanych treścią tej książki.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Biografie czy autobiografie to zasadniczo gatunki książek, które omijam szerokim łukiem. Nie umiem się w nich odnaleźć i najczęściej kojarzą mi się ze wścibstwem, wsadzaniem nosa w nieswoje sprawy, rozgrzebywaniem niepotrzebnych sytuacji itp. Jednak bywają osoby, których historia mnie interesuje i to bardzo. Jeśli maja jakiekolwiek powiązania z medycyną, kryminalistyką czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-20
Moje pierwsze spotkanie z Nickiem nastąpiło dzięki bibliotece. W tedy udało mi się trafić i wypożyczyć jego książkę pt. "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!" i mimo, że po pozycji tej spodziewałam się zupełnie czegoś innego to przeczytałam ją z ogromną chęcią i od tego czasu często szukałam informacji o samym Vujicicu. Myślę, że nie skłamała bym gdybym powiedziała, że jego postawa miała i ma nadal wpływ na moją własną postawę.
"Przytul mnie" to pozycja dla młodszych czytelników. Napisana prostym i przejrzystym językiem. Zachwyca uroczymi i słodkimi obrazkami stworzonymi przez Dreamergo Ding.
Całość podzielona na osiem inspirujących lekcji, a każda z nich przekazuje nam uniwersalne wartości bez których życie było bo smutne i niepełne.
Prawie każdy rodzic dla własnego dziecka zrobił by jeśli nie wszystko to na pewno wiele. Co muszą, więc czuć mama i tata, gdy okazuje się, że ich dziecko rodzi się bez kończyn? Nie ma rąk i praktycznie pozbawiony jest nóg - posiada coś co po dorośnięciu nazywa kurzą nóżką. Oni są przerażeni, a mały Nick, bo o nim mowa walczy. I choć często ma pod górkę, jego życie pełne jest zakrętów, kpin i wyzwisk. I choć niejednokrotnie uciekał i się chował pełen smutku i strachu dzięki pewnej osobie, a mianowicie nauczycielowi panu McKaganowi znajduje siły. To właśnie Nick - przez niektórych zwany kadłubkiem - uczy innych jak docenić to co mamy, jak korzystać z tego co potrafimy i co możemy, a nie martwić się tym co nieosiągalne.
Tym razem Nick skupia się na przyziemnych sprawach, a nie roli Boga i wiary w naszym życiu. Pokazuje dzieciom, że w życiu bardzo ważne jest mieć kogoś w kim mamy oparcie, kto pomoże, gdy upadniemy, kto poda rękę i poprowadzi, gdy wokół zapanuje ciemność. To Nick pokazuje, że mimo braku kończyn potrafi grać w piłkę czy w golfa, jeździć na deskorolce, a nawet nurkować! Daje nam siłę i udowadnia, że człowiek może wiele. Ważne byśmy nie poddawali się za pierwszym, drugim i trzecim razem. Byśmy byli odważni i próbowali do skutku jeśli tylko nam na czymś zależy.
Przesłanie jakie daje ta książka to: Nie ważne czy jesteś dzieckiem czy dorosłym, naucz się szanować i doceniać to co masz, każdy dzień i osoby, które są Twoją podporą. Książka choć polecana dzieciom nadaje się do czytania także przez młodzież i dorosłych. Myślę, że właśnie jej prosty przekaz spowoduje, że na moment się zatrzymamy i zastanowimy nad pewnymi aspektami w naszym życiu. Pozycja poza tym ułatwia nam odbycie rozmowy z dziećmi na takie tematy jak niepełnosprawność, przemoc w szkole czy odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje. Polecam rodzicom tak dla nich jak i dla ich pociech. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Moje pierwsze spotkanie z Nickiem nastąpiło dzięki bibliotece. W tedy udało mi się trafić i wypożyczyć jego książkę pt. "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!" i mimo, że po pozycji tej spodziewałam się zupełnie czegoś innego to przeczytałam ją z ogromną chęcią i od tego czasu często szukałam informacji o samym Vujicicu. Myślę, że nie skłamała bym gdybym powiedziała, że jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-17
Literatura faktu, ale utrzymana w klimacie kryminału. Zdarzało mi się czytać, więc nie jest to coś czego nie znam. Jednak podchodzę do tego z rezerwą, bo miewam obawy o to by z dokumentu nie zrobić bajki, bo o odwrotność raczej się martwić nie mam zamiaru. Tu zaciekawiło mnie właśnie to połączenie plus opis.
Pilar to kobieta wyjątkowa. Jest nie tylko piękna i pełna nieodpartego uroku. Jest też bezwzględna i przebiegła. Jako osoba wykształcona i inteligentna mogła sobie pozwolić na wiele. Postanowiła zostać stewardessą i to na pokładzie samolotu poznała swojego pierwszego męża, który wprowadził ją w arkana narkobiznesu. Jej klasa i silny charakter pomogły jej bez problemu odnaleźć się w tym twardym świecie. Wydawało by się, że wszystko szło idealnie. Jednak po paru latach jej drugi maż sprzedał jej personalia rządowi by złagodzić własny wyrok. Tyle, że jak się okazało, dla DEA Pilar była tym o czym mogli do tej pory tylko marzyć. Kobieta była studnią kontaktów i informacji. Przez wiele lat narażała własnie życie jako tajna informatorka. Chciała jak najlepiej, ale w końcu spotkało ją to czego bała się najbardziej. Była królową narkotyków, została tajną informatorką, a na koniec stała się zakładniczką. Była pewna, że nie przeżyje. A jednak się udało.
Mam za sobą wiele książek i pojedyncze filmy. Jednak z doświadczenia wiem, że najlepszym scenarzystą i reżyserem jest samo życie. Choćby nie wiem jak wybujałą wyobraźnią charakteryzował się autor to wszystko ma gdzieś swój początek. Historia Pilar mogła by być kanwą na niejeden film czy książkę. To co mamy ukazane na tych pięciuset stronach to tak na prawdę jedna któraś jej życia. Ukazana choć krok po kroku to jednak skrótowo. Tylko ona wie jak to wyglądało w rzeczywistości i co tak na prawdę przeżyła i czuła. Nie da się wszystkiego ubrać w słowa.
Jak to jest przez kilkanaście lat stać po ciemnej stronie i nagle przejść na tą drugą, dobrą? Czy gdyby Pilar nie była przyzwyczajona do życia na wysokim standardzie wdepnęła by w narkobiznes? Czy bogactwo, które dają narkotyki i które jest równie uzależniające jak one same były głównym powodem by brnąć przez to tyle lat? Tylko Pilar wie co i dlaczego pchnęło ją na tą, a nie inną drogę.
Zastanawialiście się kiedykolwiek czy wystarczy pomóc komuś by odkupić swoje grzechy? Ja zastanawiam się czy to co robiła kobieta przez wiele lat zostało w pewien sposób naprawione tym, że pomogła rządowi. Czy rachunek się wyrównał? Jeśli zdecydujecie się przeczytać tę pozycję i zwrócicie uwagę na coś więcej niż tylko sam narkobiznes - uczucia Pilar, jej zachowanie, emocje i powody działania - zrozumiecie o czym mówię. Ta książka ukazuje nam dwa różne światy, dwie jego twarze, ale przede wszystkim skłania do myślenia.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Literatura faktu, ale utrzymana w klimacie kryminału. Zdarzało mi się czytać, więc nie jest to coś czego nie znam. Jednak podchodzę do tego z rezerwą, bo miewam obawy o to by z dokumentu nie zrobić bajki, bo o odwrotność raczej się martwić nie mam zamiaru. Tu zaciekawiło mnie właśnie to połączenie plus opis.
Pilar to kobieta wyjątkowa. Jest nie tylko piękna i pełna...
2017-02-08
Panią Ewę Ornacką poznałam dzięki książce "Tajemnice zbrodni", a to co przekonało mnie do niej jeszcze bardziej to napisana przez nią w duecie z Karoliną Szymczyk-Majchrzak powieść "Pajęczyna strachu". Obie pozycje mnie zafascynowały choć każda z nich pod innym względem, bo przedstawiały sobą też dwa odrębne światy. Pierwsza to reportaże o zbrodniach, druga fabularyzowana powieść oparta na faktach. Ale obie warte uwagi. Na "Wojny kobiet" zdecydowałam się głównie dlatego, że to kolejny zbiór reportaży. Tym razem napisana w duecie z Piotrem Pytlakowskim, którego też nie miałam okazji jeszcze poznać...
Ewa jest dziennikarką śledczą, która w 2007 roku była chroniona przez Centralne Biuro Śledcze. Autorka wielu książek mi. "Alfabet mafii" czy wymienionych przeze mnie wyżej "Tajemnic zbrodni" oraz "Pajęczyny strachu". Piotr Pytlakowski jest dziennikarzem, scenarzystą autorem oraz współautorem takich pozycji jak: "Czekając na kata", Śmierć za 300 tys." czy "Agent Tomasz". Nakręcił kilka filmów i kilkanaście reportaży.
W tej pozycji oboje skupiają się na kobietach, które jako matki, siostry, córki czy żony zrobią wszystko i staną po stronie syna, brata, ojca czy męża. Rzucą wyzwanie sądom, policji oraz mafii...
Kim są bohaterki tych historii?
To Monika Dobrowolska-Mancini, która pochowała swojego męża policjanta, który walczył z włoską kamorrą. Roberto ujawnił powiązanie włoskiego rządu z mafią.
To także Lucyna Biej, która w poszukiwaniu zaginionego męża zadarła z gangsterami, którzy byli jedną z najgroźniejszych grup przestępczych w Polsce.
Danuta Olewnik siostra Krzysztofa, który przez dwa lata był przetrzymywany, żądany był za niego okup, a w ostateczności zamordowany.
A także Monika Hansson, która zginęła, bo wierzyła, że jej partner może wyjść na prostą.
Jest jeszcze wiele innych kobiet jak Marlena - córka, Teresa - matka, Krystyna - żona, Irina - siostra czy Natalia - partnerka. Każda z nich prowadziła lub nadal prowadzi wojnę z sądem, policją lub mafią. Każda z nich poświęciła swoje życie dla bliskiego jej mężczyzny by udowodnić, że nie zawsze wyższe instancje czy groźni przestępcy mają rację.
Ani jedna z nich nie powiedziała by o sobie, że jest dzielna, wytrwała czy zdeterminowana. Nie. Ich napędem jest miłość i wiara w bliskich, których znają i kochają. Pokazują nam, że niejednokrotnie wymiar sprawiedliwości działa dalece od tego jak powinien to robić. Opieszale, niekompetentnie, powierzchownie...
Szacunek należy się autorom za to, że potrafili niejednokrotnie zadać pytania, które mnie nie przeszły by przez gardło.
Książka warta jest przeczytania z wielu powodów. Choć pozycja jest o kobietach to na pewno polecić mogę ją nie tylko płci pięknej, ale i panom. Nie tylko tym, którzy interesują się prawem, policją czy mafiami. Po prostu każdy powinien zapoznać się z "Wojnami kobiet". Książka nie tylko porusza serce, ale też niszczy jakąś część wiary w wymiar sprawiedliwości. W ich kompetencje i cel jakiemu służą...
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Panią Ewę Ornacką poznałam dzięki książce "Tajemnice zbrodni", a to co przekonało mnie do niej jeszcze bardziej to napisana przez nią w duecie z Karoliną Szymczyk-Majchrzak powieść "Pajęczyna strachu". Obie pozycje mnie zafascynowały choć każda z nich pod innym względem, bo przedstawiały sobą też dwa odrębne światy. Pierwsza to reportaże o zbrodniach, druga fabularyzowana...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-30
Uwielbiam thrillery, kryminały czy książki psychologiczne. Te oparte na faktach chyba najbardziej. Ale tym, które tylko się na nich opierają na prawdę dużo brak do tych typowo dokumentalnych. Jeśli dodamy do tego fakt, że możemy dostać relację z pierwszej ręki co już w ogóle jest (przynajmniej dla mnie) rarytasem to chyba nie wielu miłośników gatunku zawaha się przed jej przeczytaniem.
John Douglas to jeden z najwybitniejszych profilerów w dziejach FBI. Jak przystało na ten zawód przez lata pracy zgłębiał umysły wielu morderców i to tych najgorszych. Psychopaci, seryjni mordercy, zwyrodnialcy. Wszyscy Ci, którzy nie liczyli się z drugim człowiekiem. Chciało by się powiedzieć, że oni też ludźmi nie byli. A jednak byli. Nawet jeśli tylko jako zewnętrzna powłoka. John bywał na miejscach zbrodni, szukał tego co mogli zostawić, a potem badał. Starał się zrozumieć ich działanie i motywy. Przewidzieć kolejne ruchy. Sam przyznał, że żeby być w tym dobrym niejednokrotnie trzeba swój umysł wymienić na ich. Nie zrozumiesz szaleńca nie wpuszczając szaleństwa do swego umysłu. Nie poznasz motywu mordercy jeśli nie pomyślisz jak on. To jest straszne. Ale gdyby nie ta technika prawdopodobnie nikłe były by sukcesy w tym zawodzie.
Agent Douglas stał się również inspiracją dla znanego miłośnikom gatunku Thomasa Harrisa i jego powieści o Hannibalu. To on stał się pierwowzorem dla agenta Crawforda. Jeśli zdecydujecie się na przeczytanie to zrozumiecie co za tym stało.
Sama książka "Mindhunter" to nie do końca to czego się spodziewałam. Dlaczego? Bo książka została jednak troszkę podrasowana i z pomocą Marka Olshakera - przerobiona na powieść bardzo bliską rasowemu thrillerowi. A jednak obaj panowie zrobili to tak, że pozycja zbytnio na tym nie ucierpiała, a to na czym zależało autorom zostało ukazane.
A więc co to miało by być? Prawdziwa praca agentów, którzy ścigają zwyrodnialców jakich my możemy sobie wyobrazić. Są szczegóły, które po części znamy z powieści. Ukazanie działań jakich podejmują się agenci. Jest tego dużo i jeszcze więcej. Mnie mimo wszystko mało rzeczy zaskoczyło, bo zdecydowanie jest to tematyka, którą zgłębiam w każdym wolnym momencie. Mój świat chociaż stricte teoretyczny. Bardzo szybko książka skojarzyła mi się z "Zodiakiem" Roberta Graysmitha choć się różniły. "Mindhunter" napisany lekkim stylem powoduje, że choć tematy poruszane w nim są ciężkie łatwo przez nie przejść choć może nie laikom. "Zodiak" to już książka pełna suchych faktów, która wielu osobom może się nie podobać lub być zbyt trudna w czytaniu. Dla mnie obie są genialne i choć nowości tu dla mnie nie wiele to wiem, że każdą kolejną tego typu książkę przeczytam bez wahania. A teraz jedyna na co mam ochotę to obejrzeć serial, który na podstawie "Mindhuntera" nakręcił sam David Fincher. Znany miłośnikom kina z takich filmów jak: "Siedem" czy właśnie "Zodiak". Oby było równie ciekawie jak w książce. Polecam!
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Uwielbiam thrillery, kryminały czy książki psychologiczne. Te oparte na faktach chyba najbardziej. Ale tym, które tylko się na nich opierają na prawdę dużo brak do tych typowo dokumentalnych. Jeśli dodamy do tego fakt, że możemy dostać relację z pierwszej ręki co już w ogóle jest (przynajmniej dla mnie) rarytasem to chyba nie wielu miłośników gatunku zawaha się przed jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-08
Z Dorotą Gąsiorowską do czynienia nie miałam. Po części dlatego, że nie nie moje klimaty, a po części wstyd przyznać, ale jako Polka zdecydowanie omijam polską literaturę. Dlaczego, więc tym razem złamałam obie swoje "zasady"? Bo ostatnio robię to często, a sporadycznie wychodzę na tym źle. Postanowiłam, więc łamać własne reguły dla zasady - by poznać coś nowego i być może poważnie na tym skorzystać. No i jeszcze jedno! Akcja toczy się w antykwariacie, a tam są książki, dużo książek...
Emilia pracuje w wymarzonym miejscu - w antykwariacie. Jako miłośniczka książek nie mogła znaleźć lepszej pracy i jako jedna z niewielu dzień zaczyna z uśmiechem i radością. Pomaga jej w tym charakter. Dziewczyna jest spokojna, skryta i nieśmiała. Momentami wręcz staroświecka. Ale ma swoje marzenia, które chciała by pewnego dnia spełnić, a na razie przelewa je na papier. Książka, którą w ten sposób napisała czeka na krok Emilki. Może kiedyś odważy się ją wydać?
Na razie młoda kobieta nawet o tym nie myśli. Jednak pod czas wyjazdu nad morze do ojca spełnia się marzenie o szczęściu. To tam poznaje tajemniczego Szymona. Praktycznie od początku między nimi iskrzy i ciągnie ich do siebie. Ale nie od dziś wiemy, że życie to nie bajka i trzeba mieć szczęście by ułożyło się "i żyli długo i szczęśliwie...". Na drodze ich szczęścia pojawiają się chmury. Jedną z nich jest jedyna przyjaciółka Emilii. Jak by tego było mało dziewczyna zaczyna odkrywać różne tajemnice sprzed lat. A praktycznie każda z nich dotyczy kogoś jej bliskiego.
Do Polski wraca także Sara - Żydówka uratowana pod czas wojny przez Zosię - opiekunkę Emilki oraz żona Franciszka, z którym dziewczyna pracuje. Kobieta chce w Polsce rozprawić się z demonami przeszłości, a oparcie i przyjaźń dostaje właśnie od Emilii.
Choć książka wydaje się być leniwa i spokojna to schowanych jest w niej naprawdę wiele wątków. Wielokrotnie Dorota porusza niełatwe tematy i robi to w naprawdę piękny sposób. Poza tym często wykorzystywany aromat kawy z kardamonem... Zrobić sobie kubek i nie odchodzić od książki aż się skończy - jedno albo drugie. Troszeczkę drażniła mnie postać Emilki. Zbyt delikatna, spłoszona jak łania w lesie, taka jakby niezdecydowana? A może raczej ciepłe kluski? No dla mnie było trochę na nie, ale inni mogą ją pokochać - niech tak zostanie. Co zatem urzekło mnie najbardziej? Historia przyjaźni, tej prawdziwej, trwającej lata. Głębokiej i wyjątkowej relacji gdzie z równym uczuciem się bierze jak daje. Wspiera jak stawia do pionu. I kilka wspaniałych tego przykładów Dorota umieściła na stronach "Antykwariatu...". Książkę polecam wszystkim, którzy kochają spokojne powieści z nutą miłości. Nie jest to pozycja, którą się zapomni zaraz po odłożeniu - ona otula jak pierzynka, dodaje otuchy i ciepła. Ja chętnie zapoznam się jeszcze z czymś pióra Gąsiorowskiej.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Z Dorotą Gąsiorowską do czynienia nie miałam. Po części dlatego, że nie nie moje klimaty, a po części wstyd przyznać, ale jako Polka zdecydowanie omijam polską literaturę. Dlaczego, więc tym razem złamałam obie swoje "zasady"? Bo ostatnio robię to często, a sporadycznie wychodzę na tym źle. Postanowiłam, więc łamać własne reguły dla zasady - by poznać coś nowego i być może...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-05
Poradniki to nie jest coś po co sięgam często i co zwraca jakoś szczególnie moją uwagę. Może dlatego, że ile razy bym nie sięgała po coś w tym gatunku to okazuje się, że trafiam na jakieś nieporozumienie. Książka zamiast mnie do czegoś zachęcać odrzuca mnie jeszcze bardziej, a ja zamiast pozytywnych zmian w życiu lub porad jak je zmienić, siadam i myślę kto i po co to wydał?
Mallika Chopra i jej rodzeństwo już jako dzieci byli przepytywani przez ojca czego w życiu pragną. Jako maluchy marzyli o rzeczach materialny takich jak nowa gra komputerowa, bilet na mecz czy wycieczka do ciepłych krajów. Tata cierpliwie słuchał, a potem zadawał pytanie: "A co z miłością? Współczuciem? Sensem życia?"
"Pomysł na dobre życie" to zapiski o poszukiwaniach jakich podjęła się Mallika, by w swoim życiu odnaleźć to o co zawsze pytał ją tato. Szukała sensu, radość i równowagi. Do napisania tej książki zbierała się przez kilka lat, chciała opanować emocje, dopracowywała szkice. Poprawiała, pisała od nowa. Niepewna tego co tak na prawdę chciała przekazać walczyła długo by uzyskać to co zostało wydane.
"Warto się zastanowić, czy dobrym tanom swojego życia poświęcamy tyle samo energii, ile temu wszystkiemu, co nas stresuje, martwi lub przeraża..." *
Chopra stworzyła INTENT - zasiej, obserwuj, ufaj, wyraź, pielęgnuj i działaj. Każdy etap został opisany w osobnym rozdziale dając nam wskazówki i rady jak wprowadzić je we własne życie.
Żeby coś zasiać musimy wiedzieć co. No bo po co nam coś czego nie potrzebujemy? By wydobyć swoje intencje warto poznać siebie samego - czego się boimy, jakie są nasze słabości, a jakie mocne strony. Obserwujmy siebie - nie tylko na zewnątrz, ale też swoje wnętrze. Zaufajmy swoim możliwościom, chęciom, dopingujmy się. Wyraźmy to co chcemy uzyskać. Cel ujęty w słowa zyskuje na sile. Pielęgnuj to co uzyskasz. Jeśli coś zrobisz w jeden dzień nie utrzymasz tego jeśli nie zechcesz o to dbać, powtarzać, kontynuować. Jeśli czujesz, że potrzebujesz wsparcia - podziel się z innymi tym co chcesz osiągnąć, bo wiele celów wymaga pomocy innych. I pamiętaj:
"Droga do życia zgodnego z intencją obfituje z przeszkody, dziury, złapane gumy i objazdy; na liście przystanków nie ma doskonałości. Nie mniej zdarzają się także wstęgi równego asfaltu - i dlatego póki podążam tą drogą, póty zmierzam, we właściwym kierunku." **
Książka brzmi ciekawie i na to liczyłam. Jednak ciężko było mi się w niej odnaleźć. Odniosłam wrażenie, że język i styl jest zbyt inteligentny dla mnie i mojego życia. Autorka wspomina, że po przeczytaniu tej publikacji powinniśmy wszystko przeżywać lepiej i pełniej. Niestety nie było tak ani na początku czytania ani w połowie ani tym bardziej po ostatniej stronie. Czułam się zdezorientowana i nie do końca czułam czego autorka ode mnie oczekuje. Nie zmienia to jednak faktu, że kilka rzeczy przypadło mi do gustu i zamierzam się na nich skupić. No i pewne jest jedno - to i tak najlepszy poradnik jaki w życiu czytałam, więc jeśli lubisz takie pozycje to raczej się nie zawiedziesz!
* - Cytat z "Pomysł na dobre życie" Mallika Chopra, str. 200
** - Cytat z "Pomysł na dobre życie" Mallika Chopra, str. 174
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Poradniki to nie jest coś po co sięgam często i co zwraca jakoś szczególnie moją uwagę. Może dlatego, że ile razy bym nie sięgała po coś w tym gatunku to okazuje się, że trafiam na jakieś nieporozumienie. Książka zamiast mnie do czegoś zachęcać odrzuca mnie jeszcze bardziej, a ja zamiast pozytywnych zmian w życiu lub porad jak je zmienić, siadam i myślę kto i po co to...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-13
Pomijając opis, z którym mamy do czynienia na tylnych okładkach, a który w tym wypadku zrobił na mnie pozytywne wrażenie miałam i mam nadal uczucie, że coś jeszcze ciągnęło mnie do tej pozycji. Nie wiem co to było, ale cieszę się, że się pojawiło, bo książka warta była poświęcenia kilku godzin czasu.
Ginny Moon ma zaledwie czternaście lat. Jednak nie jest zwykłą nastolatką. Zmaga się z autyzmem. Ma za sobą także wiele doświadczeń, ale jak by mało było choroby to to co ją do tej pory spotkało nie było pozytywne i dobre. Nastolatka nie dość, że nie miała prawdziwego domu, nie zaznała w swoim życiu prawdziwej miłości, musiała dbać o siebie, ale też o lalkę. Kiedy, więc pewnego dnia zabrała ją policja i trafiła do rodziny zastępczej byłą przerażona. Już sama zmiana otoczenia dla autystycznej dziewczynki była traumatyczna, a co dopiero fakt, że nie miała przy sobie lalki, która jej potrzebowała i to bardzo. Trzecia rodzina, u której jest najdłużej w końcu kupuje jej lalkę niemowlę by mogła się nim opiekować, ale Ginny nie chce nowej, chce SWOJĄ lalkę! Kłopoty zaczynają się, gdy dziewczynka nawiązuje kontakt z matką, z którą nie powinna go mieć. Problemy dosięgają nie tylko samą nastolatkę, ale też jej nową "na zawsze" rodzinę. I choć autystyczna dziewczyna cieszy się i na swój sposób docenia miejsce i ludzi u których się znajduje to jednak tęskni za swoim rodzinnym domem. Za matką, która ją krzywdziła oraz za swoją LALKĄ.
Kim jest lalka? Dlaczego Ginny tak na niej zależy i czemu twierdzi, że lalka sobie bez niej nie poradzi? Czy nastolatka zniszczy zaufanie jakie wywiązało się między nią a "na zawsze" rodzicami jak ich nazywała? Czy autystyczna dziewczynka na prawdę chce wrócić do rodzinnego domu?
Czytając "Prawdziwą Ginny Moon" wkracza się w całkiem inny świat. Świat przedstawiony nie tylko oczami dziecka, ale na dodatek dziecka chorego na autyzm. Ona postrzega wszystko inaczej z naszego punktu widzenia. Z jej punktu to my działamy inaczej. To wszystko powoduje, że często dochodzi do nieporozumień i problemów. Benjamin Ludwig w naprawdę świetny sposób ukazał nam te kłopoty i niedomówienia. Język jakim się posłużył jest na prawdę godny uwagi. Chciała bym by napisał coś jeszcze, być może w podobnym stylu. W tedy wiem, że nie zawahała bym się przed przeczytaniem. On już skradł moje serce tą książką. Polecam, bo na prawdę warto poświęcić tej pozycji czas. A patrząc na styl, tematykę i objętość jest to na prawdę niewielka ilość czasu.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Pomijając opis, z którym mamy do czynienia na tylnych okładkach, a który w tym wypadku zrobił na mnie pozytywne wrażenie miałam i mam nadal uczucie, że coś jeszcze ciągnęło mnie do tej pozycji. Nie wiem co to było, ale cieszę się, że się pojawiło, bo książka warta była poświęcenia kilku godzin czasu.
Ginny Moon ma zaledwie czternaście lat. Jednak nie jest zwykłą...
2017-12-07
Wciągający i intrygujący opis plus ciekawa przyciągająca oko okładka to gratka zarówno dla wprawionych czytaczy, ale też wzrokowców. Ja przyznam, że miewam dni gdy oceniam książkę właśnie po okładce i w tedy żałuję - staram się tego wystrzegać szczególnie jeśli fajną pozycję źle określę właśnie po niej. Ta przyciągnęła moją uwagę praktycznie od razu. Opis również zadziałał na korzyść książki. Zobaczmy czy pierwsze wizualne wrażenie się pokrywa z tym co nastąpiło po zakończeniu.
W Los Angeles dochodzi do serii brutalnych zabójstw. Ludzie są przerażeni, szczególnie kobiety. A te w ciąży drżą o życie własne i nienarodzonych maleństw. Detektyw Jack White był pewny, że w ciągu swojej wieloletniej kariery widział już wszystko, a na pewno wiele. Jednak na to co trafiło mu się w tym śledztwie nie byłby przygotowany nikt. Nawet doświadczony policjant z ogromnym doświadczeniem. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że tropów jest znikoma ilość i bardzo szybko wraz z partnerem znajdują się w ślepym zaułku, a ofiar przybywa. Jednak na drodze detektywa pojawia się ktoś kto być może uratuje śledztwo.
Laura Kowalsky to wzięta agentka nieruchomości. Jej życie nie jest idealne, ale spokojne i w miarę szczęśliwe. Jednak do czasu. Gdy w gazecie zauważa artykuł o bestialskim mordzie dokonanym na ciężarnej kobiecie jest zszokowana. Ale to nie to budzi w jej życiu niepokój. W tym samym czasie zaczyna dostawać głuche telefony oraz listy z pogróżkami. Udaje się z tym na policję, gdzie tak na prawdę tylko dzięki samej sobie trafia na detektywa Jacka White'a.
Jednak jak by mało było komplikacji w śledztwie oraz w życiu Leny to ktoś jeszcze próbuje na nią wpłynąć lub coś jej zakomunikować. Jest to mały chłopczyk ze szpitala, który posiada zdolności paranormalne, a którego poznaje dzięki mężczyźnie, który pojawił się w jej biurze nieruchomości.
Wszystko wydaje się mieć swój cel i dzieje się z jakiegoś powodu. Jednak powodu dla którego to co się dzieje w życiu Leny chyba nie domyślił by się nikt, a na pewno ona sama.
Przyznam, że nie czytałam jeszcze książek kryminalnych z wątkiem paranormalnym, ale stwierdziłam, że zawsze musi być ten pierwszy raz. Ten niestety uważam za nieudany. Próby wplecenia wątku paranormal uważam za rozłożony na łopatki. Świetny pomysł na powieść, który został niestety całkowicie położony. Co mi się aż tak nie podobało? Wiarygodność. Wiem, że jeśli mamy do czynienia ze zjawiskami paranormalnymi to albo się w coś wierzy albo nie, ale tu chodzi o coś innego. Choćby nie wiem jak człowiek wierzył w takie sprawy to tu nie ma opcji by to zrobić. Sceptycy nie mają tu czego szukać. Za to strona kryminalna była dla mnie jak najbardziej na plus. To co lubię czyli dynamicznie, krwawo i ciekawie, choć przewidywalnie. Nie wiem czy polecam, ale jeśli się zdecydujecie to ostrzegam ludzi nie lubiących masakr. Nie przebrną przez tą pozycję.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Wciągający i intrygujący opis plus ciekawa przyciągająca oko okładka to gratka zarówno dla wprawionych czytaczy, ale też wzrokowców. Ja przyznam, że miewam dni gdy oceniam książkę właśnie po okładce i w tedy żałuję - staram się tego wystrzegać szczególnie jeśli fajną pozycję źle określę właśnie po niej. Ta przyciągnęła moją uwagę praktycznie od razu. Opis również zadziałał...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-31
Oj tak Rozmusa poznałam dzięki jego książce "Kompleks Boga". Oj byłam nią zachwycona, na prawdę. Mroczna i drastyczna, ale to właśnie moje klimaty. Po takiej porcji wrażeń musiałam śledzić dalsze pisarskie losy pana Piotra. Oto, więc i kolejna pozycja. Tym razem pierwszy tom z cyklu "Bestia". Swoja drogą książka ma tenże sam tytuł. Czy była równie dobra co "Kompleks.." nie jestem przekonana.
Mieszkańcy Szczecinka są przerażeni. W bardzo krótkim czasie zamordowano dwie młode dziewczyny, ukradziona dwoje dzieci, a w autobusie znaleziono oskórowanego mężczyznę. A jest tragiczny bilans zaledwie kilku tygodni. W czasie pierwszego morderstwa do Szczecinka wraca po latach emerytowany policjant. Myśli, że jakoś poukłada sobie życie od nowa w miasteczku gdzie się wychował. Jest jednak w ogromnym błędzie i będzie musiał zmagać się z dwoma tragediami jednocześnie. Z jednej strony chcąc nie chcąc wciąga się za sprawą nowej koleżanki (ale czy na pewno TYLKO koleżanki? ) a także za sprawą zawodu. Mimo iż na emeryturze to instynkt pozostaje i chęć zgłębienia co się dzieje również. Z drugiej ciągle nie może sobie darować tego, że jego pięcioletnia córeczka zginęła. Została zamordowana przez niego i na jego oczach. Nie daruje sobie sam, ale nie darowała mu też żona, która od niego odeszła. Teraz jak by wszystkiego było mało na wolność wychodzi gangster, którego wsadził za kratki i przez którego stracił najbliższych.
Można by powiedzieć, że to już i tak wiele jak na barki jednej osoby. A okazuje się, że jest ktoś jeszcze. Przeciwnik niezwykle inteligentny, przebiegły i niebezpieczny, a jego dziedzictwo zła sięga lat wojny. Nie jest sam, jest ich wielu, a najgorsze, że są to osoby... znane, cenione i lubiane w życiu codziennym.
Przyznać muszę, że książka jest udana choć powiewa początkiem pisarstwa jak to u debiutanta. A jednak czuć też, że autor przy odrobinie samozaparcia może osiągnąć naprawdę dużo. I choć temat nie jest żadna nowością to jak na razie sprawdza się genialnie. Sam Rozmus na prawdę dobrze jest wykonał robotę w tej książce. Powiedziała bym, że nie jest to typowy thriller. Autor wprowadza tu elementy grozy czy dla niektórych czystego horroru. Jednak wplątanie tego było umiejętne i z bardzo dobrym stosunkiem mieszanki gatunkowej. I choć wyczuwam braki w porównaniu do "Kompleksu Broga" to chcę więcej spos pióra Rozmusa. Jeśli lubicie mocne i mroczne thrillery to jest zdecydowanie dla was. Jeśli zaś nie lubicie nawet kropli krwi to trzymajcie się z daleka od Piotra i jego książek!
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogpost.com
Oj tak Rozmusa poznałam dzięki jego książce "Kompleks Boga". Oj byłam nią zachwycona, na prawdę. Mroczna i drastyczna, ale to właśnie moje klimaty. Po takiej porcji wrażeń musiałam śledzić dalsze pisarskie losy pana Piotra. Oto, więc i kolejna pozycja. Tym razem pierwszy tom z cyklu "Bestia". Swoja drogą książka ma tenże sam tytuł. Czy była równie dobra co...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-20
Z Nadią Hashimi miałam już do czynienia dzięki książce "Kiedy księżyc jest nisko". Może nie odebrałam jej aż tak pozytywnie, ale miała w sobie to coś. Dlatego zapoznanie się z jej kolejną powieścią nie było dla mnie dużym dylematem. Czym mnie do siebie zachęciła? Przedstawieniem fikcyjnej treści, która zdarza się nie raz i to niestety w realnym świecie. Tu przenosimy się do Afganistanu.
U Ziby z byciem córką bywało różnie. Po tym jak jej ojciec zaginął z matką układało się raz dobrze raz gorzej, ale jakoś życie się toczyło. Z czasem jednak było coraz gorzej i ich drogi po części się rozeszły. Od lat jednak Ziba jest również kochającą matką i żoną. Wydawało by się, że wszystko układa się idealnie, ale tak nie jest. Mąż kobiety nadużywa alkoholu i porywczy. Agresję wyładowuje właśnie na niej. Jednak jak się okazuje to nie jest największy problem tej rodziny. Pewnego dnia Ziba przyłapuje męża na czymś czego nie jest w stanie mu wybaczyć i w efekcie, a raczej afekcie go zabija. Przez ten czyn trafia do więzienia. I choć wie, że wyjawienie prawdy mogło by uratować jej życie gdyż grozi jej kara śmierci to milczy. Jest w stanie znieść wszystko byle by nie wyjawiać tego co zaszło. Jednak brat robi wszystko by jej pomóc i znajduje prawnika, które chce się podjąć jej sprawy. Jusuf młody adwokat choć jest Afgańczykiem to jako dziecko wyjechał z rodziną do Stanów Zjednoczonych. To tam zdobył wykształcenie prawnicze. Teraz chce zrobić wszystko by poprawić system prawny w Afganistanie. Robi też wszystko co w jego mocy by pomóc kobiecie, Ziba jednak uparcie milczy. Jak się okazuje po pierwszych koszmarnych dniach w więzieniu dla kobiet. Strasznych dla niej psychicznie, bo martwi się o dzieci odnajduje tam z czasem przyjaciółki. Okazują się nimi głownie współwięźniarki z celi. Jest to dla nich o wiele przyjemniejsze niż bycie wśród rodziny. Sama Ziba staje się tam kimś na kształt bogini, bo tak jak matka ma dar a może przekleństwo korzystania z magii. Chętnie pomaga innym, ale nie chce pomóc sobie...
Przedstawiona przez Nadię historia jest niesamowita. Wciąga i szokuje. Nie dla samej historii, ale dlatego, że każdy kto choć trochę zna tamtejsze prawa wie, że to co tu jest na papierze dzieje się w rzeczywistości. Co dziennie są takie przypadki. To co zaskakuje najbardziej to chyba fakt, że wiele kobiet, które wiedzą, że za ich przewinienie nie grozi śmierć podejmują decyzję by w więzieniu się znaleźć. To dla nich wygodniejsze i bezpieczniejsze niż życie wśród rodziny czy znajomych. To tak zwany wybór lepszego zła. W Afganistanie za zabójstwo męża grozi honorowe zabójstwo. Wybronienie z niego graniczy z cudem, ale czasami się udaje. Powiem od siebie tyle. Chyba nigdy nie zrozumiem mentalności, kultury i stylu bycia tamtych stron. Mam za sobą etap krytyki, bo jak to mówią: co kraj to obyczaj. Ale jestem pewna jednego: Nigdy tych krajów nie zrozumiem.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Z Nadią Hashimi miałam już do czynienia dzięki książce "Kiedy księżyc jest nisko". Może nie odebrałam jej aż tak pozytywnie, ale miała w sobie to coś. Dlatego zapoznanie się z jej kolejną powieścią nie było dla mnie dużym dylematem. Czym mnie do siebie zachęciła? Przedstawieniem fikcyjnej treści, która zdarza się nie raz i to niestety w realnym świecie. Tu przenosimy się do...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-30
Żeby nie było, że jestem kobietą i czytam kryminały i thrillery po to by zaplanować zbrodnię doskonałą. Czytuję też literaturę kobiecą - tą niegrzeczną chętniej od tej ugłaskanej. I choć nie robię tego już tak nałogowo to miło jest czasami zrobić odskocznię. Co ciekawe nawet w takiej literaturze można znaleźć wątki kryminalne co tylko wywołuje dodatkową satysfakcję w tym, że jednak zdecydowałam się na tą, a nie inną pozycję.
King to facet z piekła rodem. Właśnie wyszedł z więzienia, w którym przemyślał sporo spraw. Chce coś zrobić ze swoim życiem, coś zmienić. Do tej pory wraz z przyjacielem prowadzili nielegalne interesy, które pod jego nieobecność Preppy trochę musiał pozmieniać. Teraz King sam nie wie co i jak robić. Czuje się jak by był rozrywany i ciężko mu zdecydować.
Doe w wyniku tajemniczego wypadku traci całkowicie pamięć. Nie wie kim jest, jak ma na imię i czy ma jakąkolwiek rodzinę. Nikt nie chciał jej pomóc i musi sobie radzić sama. Wszystko się zmienia, gdy poznaje Nikki. Doe uważa ją za przyjaciółkę, ufa jej i choć czuje, że nie powinna to żeby przeżyć musi robić to co ona.
Dzięki szalonej ćpunce Nikki drogi zagubionej Doe oraz niebezpiecznego Kinga krzyżują się. Choć dla dziewczyny nie jest to miłe spotkanie to okazuje się, że wychodzi jej na dobre. Dla niego zaś jest wręcz koszmarem. Mężczyzna przepada dla tej niepozornej i wystraszonej kobiety. Dość szybko orientuje się kim ona jest i szokuje go fakt, że nikt jej nie szukał. Chyba, że robił to aż tak nieumiejętnie - a w to nie wierzy. Zarówno King jak i Preppy pomagają i opiekują się Doe, którą na sam początek postanawiają dokarmić. Doe bardzo szybko zaprzyjaźnia się z Preppy'm z którym łapie bardzo dobry kontakt. Z Kingiem jest inaczej. Boi się go, ale faktem jest też to, że facet ją elektryzuje i przyciąga. Jego mroczna strona duszy ją intryguje. Sam King też jest rozdarty. Świadomość tego, że wie kim ona jest mocno mu przeszkadza. Z jednej strony chce jej dla siebie, chce ją zatrzymać przy sobie na wyłączność, ale też pragnie by spadała jak najdalej od niego, by zostawiła jego i jego życie w spokoju.
W końcu mężczyzna decyduje się na drastyczny krok, który zaważy na życiu obojga...
No cóż... Niby erotyk, a tak na prawdę wielu scen miłosnych uniesień tu nie ma. Jest wątek kryminalny, który na prawdę fajnie ożywia książkę. Poza tym tempo książki jest szybkie, czyta się przyjemnie no i to co lubię, a zarazem nienawidzę. Zakończenie. Pozycja urywa się w momencie kiedy człowiek chce więcej. Masz zamiar sprawdzić co dalej, a tu trzeba czekać na kolejny tom. Więc co zrobić? Czekać. Na szczęście już nie długo. Polecam wszystkim kobietom, szczególnie tym, którym nie liczą na same erotyczne sceny, a kochają czarne charaktery i mocna akcję.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Żeby nie było, że jestem kobietą i czytam kryminały i thrillery po to by zaplanować zbrodnię doskonałą. Czytuję też literaturę kobiecą - tą niegrzeczną chętniej od tej ugłaskanej. I choć nie robię tego już tak nałogowo to miło jest czasami zrobić odskocznię. Co ciekawe nawet w takiej literaturze można znaleźć wątki kryminalne co tylko wywołuje dodatkową satysfakcję w tym,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-12
Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ja właśnie z czystej ciekawości sięgnęłam po "Przebudzenie Olivii". Dlaczego? Bo ani erotyka nie jest moim światem ani romans. Ale lubię od czasu do czasu ewakuować się z tego co znane i lubiane, bo jak się ostatnio okazało nie sam gatunek ma znaczenie, ale jego wykonanie też. Czy ucieczka w tym kierunku była dobrym wyborem? Zobaczcie sami...
Olivia Finnegan to twarda zawodniczka. Nie tylko świetnie biega, ale też potrafi i lubi stawiać na sowim. Niestety ma też twardy i ciężki charakter. To on spowodował, że dziewczyna została wyrzucona z poprzedniej szkoły, która była dla niej wręcz marzeniem. Teraz musi zrobić wszystko by utrzymać się z nowej, bo stypendium sportowe to dla niej ogromna szansa. Problem w tym, że od pierwszego spotkania między nią, a jej trenerem dochodzi do spięć. Nie są w stanie się dogadać, napięcie rośnie, a jej wyniki powodują, że reszta zawodniczek pokłada w niej nadzieję na sukces. Prócz jednej, która robi wszystko by doprowadzić do sytuacji, która spowoduje wyrzucenie Olivii ze szkoły.
Will Langstrom to młody trener żeńskiej drużyny biegaczek. Mężczyzna jest nieco sfrustrowany i przybity tym, że musiał zrezygnować z marzeń o wspinaczce na rzecz rodzinnej podupadającej farmy po śmierci ojca. Dlatego nowa zawodniczka w drużynie wcale nie jest mu na rękę. Mało tego nie dziewczyna z kłopotami i wyglądająca jak Olivia. Samo patrzenie na nią mogło wydawać się nielegalne. A najgorsze jest to, że ona jak by tego nie rozumiała i do siebie nie dopuszczała. Will nie potrafi się z nią dogadać do momentu, gdy widzi że dziewczyna jest wrogiem nie tyle innych co samej siebie. Nastolatka ma siłę, talent i możliwości, ale coś jej przeszkadza.
Olivia niejednokrotnie rozmawiała o swoim problemie z dorosłymi, ale zawsze byłą spławiana i ignorowana. Czasami wyśmiewana. Dlatego postanowiła radzić sobie sama. Do czasu aż Will nie zaproponował pomocy. Tyle, że chyba żadne z nich nie wiedziało, że przebudzenie samej Olivii spowoduje także przebudzenie czegoś innego. Pożądania między nimi. Bo choć od początku mieli problemy ze zrozumieniem to oboje byli świadomi tego, że coś jest na rzeczy i nie jest to relacja nauczyciel - uczennica.
Książka niezwykle przyjemna w czytaniu. Przyjemny i nieskomplikowany język jest plusem, gdy ma się ochotę na coś lekkiego. Poświęcenie dużej części uwagi Olivii, którą pokochałam za ostry język, cięte riposty i specyficzne poczucie humoru spowodowało, że powieść nabrała charakterku. Ciekawe było skupienie się na bieganiu oraz problemach Liv, bo książka nie była mdła i słodka do bólu. Na pewno jest przewidywalna i dość schematyczna to ma klimat, który powoduje, że czyta się z zapartym tchem i do ostatniej strony. Ja byłam na prawdę zauroczona i chętnie przeczytała bym coś jeszcze jeśli Elizabeth O'Roark zostanie przetłumaczona na mój ojczysty język czyli polski.
Więcej na:
www.swiatmiedztsronami.blogspot.com
Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ja właśnie z czystej ciekawości sięgnęłam po "Przebudzenie Olivii". Dlaczego? Bo ani erotyka nie jest moim światem ani romans. Ale lubię od czasu do czasu ewakuować się z tego co znane i lubiane, bo jak się ostatnio okazało nie sam gatunek ma znaczenie, ale jego wykonanie też. Czy ucieczka w tym kierunku była dobrym...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-05
Gdy siadałam do pierwszego tomu to robiłam to raczej bez oczekiwań. Ot cienka książeczka na kilka godzin dobrej zabawy. Tytuł sugerował troszkę dramatu, ale powiedzmy sobie czego mogłam się spodziewać po 200 stronach? Może mój błąd, bo przywykłam już do ksiąg a nie książek, ale zazwyczaj coś w tym jest. A jednak byłam mile zaskoczona. Okazało się, że objętość to nie wszystko, a autorka dała mi coś więcej. Stąd też nie mogłam darować sobie dalszych losów dwójki bohaterów.
Sidney i Peter - dwójka ludzi szukających swojego miejsca na ziemi. Piękna dziewczyna i wyjątkowy mężczyzna. Obje po przejściach starają się nie zgubić w meandrach losu. Trafiają na siebie w niecodzienny sposób, a ich znajomość przeradza się w coś więcej. Zarówno ona jak i on to czują, ale starają się nie zepsuć przyjaźni jaka między nimi się nawiązała. Peter postanawia pomóc Sidney uporać się z traumą i razem z nią chce jechać do umierającej matki. Chce ją wspierać, bo powrót w rodzinne strony jest dla niej bardzo ciężki. Tyle, że nim do tego dochodzi postanawia otworzyć się przed dziewczyną, a to co jej wyznaje powoduje, że między nimi powstaje ogromna wyrwa, a ich znajomość zawisa na włosku choć oboje wiedzą, że życie bez drugiego to nie będzie życie tylko wegetacja. I choć Sidney pewna jest, że poradzi sobie sama to okazuje się, że jest w błędzie, a jedyną osobą, która może jej pomóc jest właśnie Peter. Tyle, że on musi zmierzyć się z własnymi demonami, a przede wszystkim z rodziną.
On zrobił by dla niej wszystko, oddał by za nią życie. Ale czy zdoła wybaczyć fakt, że ważniejsze wydaje się być dla niej jego nazwisko i opinia publiczna, a nie to jakim go poznała? A czy ona przyzna przed sobą, że Peter się myli i to na nim jej zależy, a ta cała powłoczka to tylko wytłumaczenie dla własnej niepewności co do swojego życia i zachowania?
I choć mogła bym powiedzieć, że ta książka, a raczej zawarta w niej historia to nic nowego, bo mogła bym to zrobić to przyznam, że nie mam na to ochoty. Choć mam za sobą coś podobnego to nie czytało mi się tak lekko, przyjemnie i ... pouczająco. Autorka poruszyła tu coś co trafiło w moje serce i do mojego umysłu. I choć po części pewnie nie na to Ward chciała zwrócić uwagę to u mnie ona padła właśnie tam. Nie będę poruszać tego wątku, bo to osobista sprawa, ale dziękuję za rzucenie okiem na pewną sprawę. Rzucenie nim z całkiem innej strony. A książkę polecam na oderwanie się od codzienności. Nie zajmie wiele czasu, a jak dla mnie robi pozytywne wrażenie. Ocena z punktu widzenia gatunku, a nie książki na tle wszystkich innych.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Gdy siadałam do pierwszego tomu to robiłam to raczej bez oczekiwań. Ot cienka książeczka na kilka godzin dobrej zabawy. Tytuł sugerował troszkę dramatu, ale powiedzmy sobie czego mogłam się spodziewać po 200 stronach? Może mój błąd, bo przywykłam już do ksiąg a nie książek, ale zazwyczaj coś w tym jest. A jednak byłam mile zaskoczona. Okazało się, że objętość to nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-28
Jak to mówią: święta, święta i po świętach. A jednak jakby człowiek sobie pozwolił na chwilę odpłynąć myślami to mógł by o tych świętach długo. Szczególnie jak są białe, puszyste, pachnące choinką i makowcem. A gdzieś pomiędzy naszymi nogami pląta się jakiś czworonóg. Dla mnie tak właśnie wygląda idealne Boże Narodzenie. Autor książki "Psiego najlepszego" również poszedł w ten kierunek, ale czy też wyszło idealnie jak w moich myślach?
Josh Michaels nigdy nie miał psa. Nie miał i nie planował mieć. Szczególnie ciężarnej suczki. A jednak sąsiad stawia go przed faktem dokonanym i podrzuca mu Lucy twierdząc, że pilnie musi wyjechać, a nie może jej wziąć ze sobą. Josh jest zdruzgotany i nie wie co robić. Nie ma pojęcia jak opiekować się szczenną suką. A jednak robi wszystko co w jego mocy by miała to co najlepsze. Dba o nią jak umie najlepiej. Jednak, gdy na świat przybywa jeszcze pięcioro czworonogów Josh zgłasza się do schroniska po pomoc. Jest przerażony, że maluchom bądź ich mamie może się coś stać, a sąsiad jak się nie odzywał tak nie odzywa się dalej. Jednak Michaels poznaje Kerri - uroczą miłośniczkę zwierząt, która krok po kroku uczy go jak dbać o liczną psią rodzinkę. Jako, że jest okres przedświąteczny decydują się przygotować szczeniaki do adopcji w ramach świątecznej akcji szukania nowych domów.
Josh jednak musi przyznać, że z upływem czasu co raz trudniej mu rozstać się z gromadą futrzastych przyjaciół. A jak by tego było mało Kerri też zaczyna znaczyć dla niego więcej niż tylko koleżanka, która miała pomóc. Im bliżej do terminu oddania szczeniaków tym Michaels jest bardziej przybity, a myśl o życiu bez nich go dobija. Z Kerri też zaczyna się psuć, a na dodatek okazuje się, że Lucy nie jest tak do końca psem sąsiada, który nadal się po nią nie zgłosił...
Zwierzęta to nasi przyjaciele mniejsi. Ale choć mniejsi to nie znaczy, że gorsi. Wręcz przeciwnie. Często potrafią nas uleczyć - szczególnie psychicznie. Dają wsparcie i miłość bezwarunkową. Kochają, bo to jest w ich naturze. Przywiązują się, bo to dla nich naturalne. Nie oceniają. Trwają przy nas. Wysłuchają, poliżą, dotrzymają towarzystwa. Nie odpowiedzą, ale niejednokrotnie nie muszą. Wystarczy ich wzrok. Autor w cudownie lekki choć momentami przejmujący sposób ukazał jak pies (tu wręcz gromadka) może pomóc człowiekowi stanąć na nogi, zauważyć co dla niego ważne. Że wystarczy wpuścić do swojego życia futrzaka by przewartościować pewne aspekty dotychczasowego życia, które dopiero w tedy zaczyna nabierać barw tęczy.
Nie wiem co jest tu wyjątkowego, bo czytałam już niejedną historię o sile jaką dają nam zwierzęta. Po prostu nigdy nie będę miała tego dość, bo z doświadczenia wiem, że to wszystko prawda. A Cameron robi to w niezwykle lekkim stylu. Tak, że chce się więcej, i więcej, i więcej...
Nie każda Gwiazdka zapowiadająca się cudownie taką będzie, a nie każda smutna się taką stanie...
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Jak to mówią: święta, święta i po świętach. A jednak jakby człowiek sobie pozwolił na chwilę odpłynąć myślami to mógł by o tych świętach długo. Szczególnie jak są białe, puszyste, pachnące choinką i makowcem. A gdzieś pomiędzy naszymi nogami pląta się jakiś czworonóg. Dla mnie tak właśnie wygląda idealne Boże Narodzenie. Autor książki "Psiego najlepszego" również...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-23
To już moje czwarte spotkanie z piórem Maxa Bilskiego, ale drugie z Michałem Zawadzkim i jego żoną Asią. Polubiłam i bohaterów i autora. Dlaczego? Bo nie często zdarza się trafić na kryminał z na prawdę dobrą nutą humoru. Szczególnie, że ja nie przepadam za literatura polską, a tu taka śliczna niespodzianka od rodaka. Seria 'Podróże ze śmiercią' są genialne na oderwanie się od codzienności i wyrwanie z nudnego i smutnego życia.
Kto z nas nie kocha podróży? Szczególnie tych wakacyjnych? Odpocząć, zrelaksować się i pozwiedzać zabytki - czy to w Polsce czy za granicą. Michał i Asia Zawadzcy też cenią sobie urlop i wypady. Tyle, że są pechowymi obywatelami naszego kraju, bo gdzie się nie pojawią tam kłopoty. A dokładniej... śmierć.
Tym razem dostają list z Watykanu od Bonity. Siostry zakonnej, ale też rodzonej siostry Joanny. Prosi ich o przyjazd i pomoc. Niczego nieświadomi Zawadzcy biorą urlop, pakują się i jadą. Pewni, ze spędzą czas na zwiedzaniu, uroczym odpoczynku i pogawędkach pełni zapału wyruszają w podróż życia. Szybko jednak okazuje się, że kontakt Bonity nie był taki błahy, a cała trójka wpada w tarapaty. Co się stało? A to, że siostra zakonna zakochała się w ojcu Hugonie. Była pewna, że nikt o tym nie wiedział, bo starała się pilnować, a jednak zaczęła otrzymywać listy z pogróżkami. Jak by tego było mało po przyjeździe Asi i Michała dochodzi do... morderstwa. I to kogo? Właśnie ojca Hugona. Najdziwniejsze jest nie tyle to w jaki sposób został on zabity choć i to wprawia w osłupienie - został zasztyletowany, ale fakt, że nie wiadomo jak sprawca uciekł z miejsca zbrodni czyli celi zakonnika. Oczywiście państwo Zawadzcy nie umieją sobie odpuścić i muszą sami zgłębiać tajemnicę morderstwa. Przy okazji ściągają na siebie sporo kłopotów, ale jak to oni - jakoś się tym nie przejmują.
Mam problem z ocenieniem tej książki gdyż patrząc na stronę kryminalną jest... błaha i prozaiczna. Wszystko się idealnie układa, dowody same wpadają w ręce, a bohaterowie ze wszystkiego wychodzą obronną ręką. Troszkę to nudne i naiwne. Ale jeśli wezmę pod uwagę dobrą zabawę, dawkę humoru i akcję samą w sobie to muszę przyznać, że pozycja robi wrażenie. Tak, więc ocenę uśrednię jako tę złą i dobrą. Osobiście na pewno będę śledzić dalsze losy bohaterów, bo cenię sobie dobrą zabawę, a książki maja objętość na kilka godzin czytania, więc szkoda by było rezygnować. Jeśli lubicie lekką literaturę, ale z odrobiną dreszczyku (nawet tego do przewidzenia) to polecam właśnie Maxa Bilskiego.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
To już moje czwarte spotkanie z piórem Maxa Bilskiego, ale drugie z Michałem Zawadzkim i jego żoną Asią. Polubiłam i bohaterów i autora. Dlaczego? Bo nie często zdarza się trafić na kryminał z na prawdę dobrą nutą humoru. Szczególnie, że ja nie przepadam za literatura polską, a tu taka śliczna niespodzianka od rodaka. Seria 'Podróże ze śmiercią' są genialne na oderwanie się...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-23
I znów w moje ręce trafiła pozycja z serii Moja historia. Ceniłam i cenię je nadal za ukazanie prawdy. Za otwarcie oczu na otaczający nas świat i tego co w nim złe. A dokładniej na to co złe w drugim człowieku. Casey Watson jest nie tylko autorką wielu książek z tego cyklu, ale też od lat zajmuje się tworzeniem domu tymczasowego dla dzieci krzywdzonych przez innych - najczęściej przez rodzinę.
Tym razem pod jej opiekę trafia trafia nastoletnia Adrianna. Jedyne co o niej wiadomo to, że jest Polką i ma 14 lat. Nie posiada żadnych dokumentów ani rzeczy osobistych. Nie zna też języka angielskiego mimo, że przebywa w Anglii. Nikt nie wie co jej się przytrafiło i dlaczego sama i wystraszona jest w obcym kraju. Jedyne co jest pewne to to, że przez jakiś czas zostanie w domu Casey. A ona podejrzewa, że dziewczynka dużo ukrywa, a jej nieznajomość języka to przykrywka, bo dobrze orientuje się w pewnych rzeczach. Do tego Ada wygląda na chorą, a gdy jej opiekunka wzywa lekarza reaguje wręcz paniką. Poza tym nawet rodzina Cas widzi, że dziewczyna zachowuje się inaczej niż dzieci, którymi opiekowali się do tej pory. Nastolatka jest cicha i grzeczna, ale też ... przerażona. Co ją spotkało i czego lub kogo tak strasznie się boi?
Minie jednak wiele tygodni nim Casey i reszta dowie się co tak na prawdę spotkało Adriannę. Co skrywa ta biedna dziewczyna i dlaczego w momencie, gdy wydaje się że wszystko się prostuje, nastolatka ucieka choć nie ma tak na prawdę dokąd.
Pierwsza rzecz, która mnie zdenerwowała to praktycznie wyłożenie całej treści książki w opisie na okładce. Praktycznie nic nie zostaje do odkrycie przez czytelnika. Druga sprawa pozycja choć porusza na prawdę ciężki temat została napisana dość słodko i ckliwie. Zdecydowanie lepiej było by to wykorzystać na poważny reportaż. Nie wiem czy polecam tą pozycję. Nie zniechęcam, ale uważam że warto poświęcić czas na coś lepszego.
I znów w moje ręce trafiła pozycja z serii Moja historia. Ceniłam i cenię je nadal za ukazanie prawdy. Za otwarcie oczu na otaczający nas świat i tego co w nim złe. A dokładniej na to co złe w drugim człowieku. Casey Watson jest nie tylko autorką wielu książek z tego cyklu, ale też od lat zajmuje się tworzeniem domu tymczasowego dla dzieci krzywdzonych przez innych -...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-03
To jedna z tych pozycji, których okładka mnie odepchnęła, a nie zachęciła by po nią sięgnąć. Ale jak to mówią - nie oceniaj książki po okładce. Dodatkowo grubość, a raczej jej brak. Ja uwielbiam książkę, która trochę waży, a stron ma znaczącą ilość. Tu było skromniutko. Ale jak widać nic nie stanęło na przeszkodzie by poznać losy bohaterów stworzonych przez panią Ward.
Sidney jest studentką, ale jest też wystraszoną i zagubioną dziewczyną po przejściach przed którymi nadal ucieka. Peter jest wykładowcą, którego życie również nie oszczędziło i z czego efektami zmaga się do dziś. Los chciał, ze drogi obojga się krzyżują i to w niecodzienny sposób. Sid zaproszona na podwójną randkę (w jej przypadku w ciemno) siada przy stoliku niesamowicie przystojnego nieznajomego pewna, że umówiona jest właśnie z nim. Szybko jednak okazuje się, że była to pomyłka, a prawdziwa randka kończy się katastrofą. Życie jednak ma inne plany i jeszcze tego samego wieczoru Sidney natyka się na Przystojniaka, a spotkanie kończy się u niego w domu. Miała być kawa, wyszło coś więcej. Jednak nie tyle na ile ona liczyła. Oboje pewni, że to koniec - żegnają się i tyle.
Następnego dnia ona jak zwykle idzie na studia gdzie przy okazji pracuje jako asystentka wykładowcy. Załamana jest od samego rana gdy dowiaduje się, że profesor, któremu asystowała i któremu tak wiele zawdzięczała nie żyje i ma zostać oddelegowana do nowego doktora. Smutna, ale i zaciekawiona rusza na wykład. Jakie jest jej zdumienie, gdy jej nowym przełożonym okazuje się Przystojniak z restauracji i ... nieudanej nocy! On również jest niemniej zaskoczony. Oboje wiedzą, że nie da się zapomnieć o tym co było, a już od pierwszych minut ich spotkania między nimi nie tylko zaiskrzyło, ale pojawiła się mocna nić zrozumienia i bezpieczeństwa.
Świadomi tego, że nie maja szans na jakikolwiek związek, bo relacja wykładowca- student jest zabroniona starają się robić wszystko by żyć na stopie przyjacielskiej. Jednak pasja do tańca oraz założenie na uczelni kółka tanecznego sfinansowanego przez Petera nie pomaga...
Jakie decyzje podejmą zarówno Peter jak i Sidney? Co się stało w jego życiu, a co w jej, że oboje zmagają się z cierpieniem? Na co zdecydują się bohaterowie? Na próbę stworzenia związku czy może jednak rozejście się w dwie różne strony?
Tak jak wspomniałam na początku książka ma niepozorną objętość co niestety daje się odczuć czytając, bo wszystko dzieje się szybko i nie ma czasu na dłuższe zastanowienie się nad czymkolwiek. Troszkę to psuje radość czytania. Ja akurat nie miałam okazji czytać niczego o relacji wykładowca-studentka, więc była to mimo wszystko fajna odskocznia. Książka mimo schowanych dramatów wyjątkowo lekka i przyjemna w czytaniu. Tak na prawdę na kilka godzin. I choć nie jest to pozycja najwyższych lotów to czekam na kolejną część, bo ciekawa jestem dalszych losów bohaterów. No i to co podbiło moje serce to humor. Autorka stworzyła bohaterom tyle niefortunnych sytuacji, że ciężko nie uśmiechnąć się podczas czytania. Pozycja zdecydowanie jako odskocznia od codzienności. Jeśli liczycie na coś głębszego to raczej nie tutaj.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
To jedna z tych pozycji, których okładka mnie odepchnęła, a nie zachęciła by po nią sięgnąć. Ale jak to mówią - nie oceniaj książki po okładce. Dodatkowo grubość, a raczej jej brak. Ja uwielbiam książkę, która trochę waży, a stron ma znaczącą ilość. Tu było skromniutko. Ale jak widać nic nie stanęło na przeszkodzie by poznać losy bohaterów stworzonych przez panią...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książki kucharskie nie są mi obce chociaż zdecydowanie częściej korzystam z przepisów rodzinnych lub od znajomych. Jeśli tylko mam spokój to uwielbiam spędzać czas w kuchni przy naczyniach i kuchence. Jednak bardzo wyraźnie odgradzam od siebie gotowanie od pieczenia. To drugie ani nie jest przeze mnie lubiane ani tym bardziej mi nie wychodzi. Skąd pomysł na to by zajrzeć akurat do tej pozycji? A stąd, że uwielbiam Pana Remigiusza. Nałogowo oglądam jego program pt. "Rączka gotuje" i nie mogła bym sobie darować by nie mieć tej pozycji.
To co kryje się na kartach tej przepięknie wydanej książki to kuchnia staropolska. Proste, zdrowe i już mogę potwierdzić, że smaczne przepisy. Znalazłam tam coś co jeszcze dziś będąc u babci na wsi często robię czyli - podpłomyki. Jest to chyba ostatnia rzecz, której bym się spodziewała, a dzięki temu, że jednak są to uśmiech na twarzy jest bezcenny. Aż żałuję, że nie dysponuję w domu piecem, bo z kuchenki to już zupełnie nie to samo. Co poza tym? Potrawy z grzybów, kilka słodkich deserów i wiele przepisów opierających się na dziczyźnie. Myślę, że każdy znajdzie tu jakiś przepis, który skradnie jego serce, żołądek i kubki smakowe.
Całość jest o tyle interesująca, że okraszona jest naprawdę fajnymi ciekawostkami oraz zdjęciami nie tylko potraw, ale samego Remigiusza. Ciężko dodać tu coś więcej prócz tego byście nabyli i gotowali wraz z Rączką tak jak ja. Nie zawiedziecie się, i dzień zakończycie nie tylko z uśmiechem na twarzy, ale i pełnym brzuszkiem!
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Książki kucharskie nie są mi obce chociaż zdecydowanie częściej korzystam z przepisów rodzinnych lub od znajomych. Jeśli tylko mam spokój to uwielbiam spędzać czas w kuchni przy naczyniach i kuchence. Jednak bardzo wyraźnie odgradzam od siebie gotowanie od pieczenia. To drugie ani nie jest przeze mnie lubiane ani tym bardziej mi nie wychodzi. Skąd pomysł na to by zajrzeć...
więcej Pokaż mimo to