-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
2021-07-17
2020-10-07
Samanta Schweblin nie była mi do tej pory znana i choć wydawnictwo Sonia draga wydało już jedną jej książkę to zupełnie tego tytułu "nie zauważyłam". Zdarza się, że w natłoku różnych nowości coś nam umyka, a czasami to kwestia wypromowania. Wiadomo, że jednym książkom jest łatwiej innym trudniej. Szczególnie, że literatura piękna nie ma tak wielkiego brania jak powiedzmy kobieca czy kryminały. Sama z ogromnym smutkiem muszę przyznać, że sięgam po nią sporadycznie mimo, że najczęściej bardzo dobrze się z nią "dogaduję".
W wiejskim szpitalu umiera młoda kobieta. Co ciekawe przy jej łóżku przebywa Dawid. Mały chłopiec, który nie jest jej synem, tak jak ona nie jest jego matką. A jednak łączy ich o wiele więcej niż można by się było spodziewać. Oboje na zmianę opowiadają sobie przerażającą historię o ludziach, a raczej ich duszach przepełnionych toksynami. O sile jaką mają oraz o desperacji by otrzymać to czego chcą, co im się rzekomo należy.
Wręcz nieludzki głos chłopczyka powoduje, że Amanda musi zmierzyć się z podjętymi wcześniej decyzjami, które doprowadziły ją do tego miejsca, w którym się znajduje. Porzucenie męża, ucieczka z Buenos Aires i wyprowadzka na wieś. Do tego poznanie Carli, która twierdzi, że dusza jej synka opuściła jego ciało i wstąpiła w inne...
Jednym z powodów dla których sięgnęłam po ten tytuł było zakwalifikowanie go przez portal Lubimy Czytać do gatunku grozy/horroru. Pomyślałam, że czemu by nie sięgnąć po coś z tej półki, tak dla odmiany z kryminałami, z którymi na co dzień się zadaję. Potem jak zapoznałam się z wydawnictwem Sonia Draga to okazało się, że to jednak proza, gdzieś jeszcze indziej literatura piękna... A więc bądź mądry i pisz wiersze za co tak naprawdę się wzięłam.
To co ciekawe, to fakt, że jak skończyłam czytać to sama nie byłam pewna z jakim gatunkiem miałam do czynienia. Podobnie jest z moimi uczuciami po odłożeniu pozycji na bok. Ani mnie ten tytuł wciągnął, ani zniechęcił. Momentami owszem, nudziłam się, ale chwilę potem było niezwykle ciekawie. Jedno jest pewne - to nie jest ani łatwa, ani przyjemna lektura. Trzeba się skupić, wczuć i dać trochę z siebie by zrozumieć co autorka ma na myśli. Choć nie jestem pewna czy sięgnę po pierwszy wydany przez Sonię Dragę tytuł, to nie mówię stanowczego NIE. Po prostu wiem, że jeśli się zdecyduję to muszę się za nią wziąć w odpowiednim momencie i tylko wtedy, gdy będę w stanie poświęcić książce więcej niż tylko kilka godzin.
Samanta Schweblin nie była mi do tej pory znana i choć wydawnictwo Sonia draga wydało już jedną jej książkę to zupełnie tego tytułu "nie zauważyłam". Zdarza się, że w natłoku różnych nowości coś nam umyka, a czasami to kwestia wypromowania. Wiadomo, że jednym książkom jest łatwiej innym trudniej. Szczególnie, że literatura piękna nie ma tak wielkiego brania jak powiedzmy...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-15
2019-04-06
Cedric Sire to tak naprawdę pseudonim francuskiego pisarza, który na swoim koncie ma już niejedną książkę. W swoim dorobku ma powieści gotyckie, fantastyczne oraz thrillery. "Gorączka i krew" to pozycja z ostatniego gatunku, chociaż podciągnęłabym to nawet pod grozę. Co ciekawe autor postawił sobie poprzeczkę wysoko, bo akcję rozkręcił już na pierwszych stronach i ciekawa byłam czy poradzi sobie z utrzymaniem tempa oraz stylu przez całą powieść.
Na południu Francji zaczynają ginąć młode kobiety i dziewczyny. Wszystko wskazuje na seryjnego mordercę, ale chyba nikt nie był świadomy, z jakiego typu zbrodniarzem będzie się trzeba zmierzyć. Wydawałoby się, że ostatnią ofiarą będzie szesnastoletnia Eloise Lombard, którą na szczęście udaje się uratować. Na miejscu ocalenia dziewczyny komisarze odnajdują zmasakrowane ciała kilkudziesięciu kobiet. To, co szokuje to nie tylko fakt, że większość jest rozczłonkowana. Ani jedna z ofiar nie ma twarzy. Policjanci zastanawiają się gdzie one są i co stało się z litrami upuszczonej z ciał krwi. I choć w momencie zakończenia sprawy dwóch odpowiedzialnych za całą masakrę mężczyzn nie żyje, to komisarze Eva Svarta oraz Alexandre Vauvert, którzy byli świadkami śmierci odpowiedzialnych za to wszystko braci Salaville'ów czują, że coś jest nie tak i to nie będzie koniec. Jednak dowodów brak, a śledztwo zostaje zamknięte. Każde z nich wraca do siebie i do swoich spraw, choć ani jedno nie zapomniało...
Rok później w Paryżu dochodzi do podwójnego morderstwa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest ono praktycznie identyczne z tymi sprzed roku, do których doszło w południowym rejonie Francji. Niebawem okazuje się, że są kolejne dwie ofiary i to zdecydowanie nie koniec.
Białowłosa Eva znów musi zmagać się z demonami nie tylko śledztwa sprzed kilkunastu miesięcy, ale i tymi z własnego dzieciństwa. Nie jest świadoma, że niebezpieczeństwo czyha także na nią. Zajęta odkrywaniem motywów mordercy wpada na trop, że ktoś bardzo dokładnie odtwarza rytuały zbrodni sprzed kilkuset lat. Morderca (a może morderczyni?) naśladuje węgierską królową Elżbietę Batory, która została nazwana Krwawą Hrabiną.
Svarta wraz z kolegami zaczyna śledztwo od nowa, ponownie nawiązuje też kontakt z Vauvertem i w momencie, gdy mają się naradzić Eva znika.
Czy Evie uda się pokonać swoje demony? Czy uda się jej zapobiec piekielnej ceremonii? Ile w rzeczywistości kobiet straciło swoje życie? Kto jeszcze je straci nim wszystko się skończy i czy w ogóle uda się to zatrzymać?
Dawno nie czytałam książki, która wciągałaby tak bardzo i to od pierwszych stron. Autor zdecydowanie wiedział czego chce i od początku do końca się tego trzymał. Choć powieść warta jest uwagi to nie jest to pozycja dla wszystkich. Trzeba mieć mocne nerwy i wręcz kochać krew by przebrnąć przez tę pozycję bez zawału czy nudności. Dla mnie to akurat nie problem stąd też fascynacja pozycją. Zaskoczyło mnie zakończenie i liczę, że Cedric nie zostawi tego w ten sposób i zdecyduje się na dalszy ciąg. Osobiście na to liczę i wierzę, że Sire nie zostawi czytelników pod znakiem zapytania, czy wymyślaniem zakończeniu samemu...
Cedric Sire to tak naprawdę pseudonim francuskiego pisarza, który na swoim koncie ma już niejedną książkę. W swoim dorobku ma powieści gotyckie, fantastyczne oraz thrillery. "Gorączka i krew" to pozycja z ostatniego gatunku, chociaż podciągnęłabym to nawet pod grozę. Co ciekawe autor postawił sobie poprzeczkę wysoko, bo akcję rozkręcił już na pierwszych stronach i ciekawa...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-26
Maxa Bilskiego poznałam za sprawą wydanego przez niego cyklu "Podróże ze śmiercią". Spodobało mi się to, że potrafił morderstwa i kryminalne sprawy połączyć z dużą dawką humoru i ironii. Stąd też bez większego zastanowienia zabrałam się za "Złą krew" czyli pierwszy tom przygód emerytowanego policjanta. Napisana w jakże innym stylu miała coś co spowodowało, że po jej ciąg dalszy po prostu musiałam sięgnąć.
Myślę, że każdy z nas jak był dzieckiem czegoś się bał. Niejednokrotnie sami rodzice opowiadają dzieciom historię o jakichś strachach by dzieci czuły respekt przed wchodzeniem nie tam gdzie trzeba, wracaniem nim zrobi się ciemno czy po prostu by nie oddalały się zbytnio od nich samych. Moi rodzice wspominają "Czarną wołgę", mnie wystarczyła Buka z Doliny Muminków, a mali bohaterowie powieści Bilskiego przekazują sobie z ust do ust historię o pewnym Panu Pasiastym z lasu, który porywa dzieci. I nagle, gdy faktycznie maluczcy zaczynają znikać historia ta zaczyna ponownie ożywać. Tylko nikt nie chce wierzyć w pana z lasu, który czyha na maluchy...
W małym miasteczku na południu Polski zaczynają ginąć dzieci. Rodzice są zaniepokojeni, a policja oraz sam burmistrz robią wszystko by sprawa ucichła, bo w mieście ma się odbyć festyn... Jednak emerytowany policjant jakim jest Łukasz oraz jego partnerka od rozwiązywania spraw czyli dziennikarka Magda ( tu już jako wolny strzelec) nie poddają się tak łatwo szczególnie, że wśród zaginionych jest znajoma i jej dziecko. Oczywiście w rozwiązaniu zagadkowych zaginięć znów przeszkadza im rządny sławy lokalny pismak Kierepka. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie zaczynają trafiać na kawałki dziecięcych ciałek, a władza nadal próbuje wszystko bagatelizować.
Kim naprawdę jest porywacz? Czy do takich czynów zdolny jest zwykły człowiek? Co tak na prawdę wydarzyło się wiele lat temu na polanie w lesie w tej małej mieścinie, że ludzie nie chcą o tym rozmawiać? Czego się boją? Co ukrywają? A może czegoś nie potrafią objąć własnymi myślami?
"Nie ma takich miejsc na świecie, w których nie może zalęgnąć się zło. To nie miejsca są niedobre, tylko niektórzy ludzie w nich"*
Dla mnie na ogromny plus zasługuje ukazanie społeczno-obyczajowej strony miasteczka. Ta powieść to nie tylko typowy kryminał ani tym bardziej komedia jako, że autor niejednokrotnie postanawia tu zażartować. Nie. On robi to z rozwagą i smakiem co daje nam naprawdę świetną książkę na kilka godzin czytania - niestety nie więcej, bo strony szybko uciekają. Rewelacyjnie nakreśleni bohaterowie z naciskiem rozłamu na tych dobrych jak emerytowany policjant i dziennikarka oraz tych, którzy dźwigają ciśnienie jak pismak oraz burmistrz. Widać dobra książka potrzebuje takiego podziału, bo ewidentnie lepiej się prezentuje i czyta. Za sprawą krzywdy jaka dzieje się tu małym dzieciom nie polecam pozycji wrażliwym osobom, bo mogą się zniechęcić, a było by szkoda. Całej reszcie polecam, a robię to jako osoba, która polską literaturę czytuje od święta - choć ostatnimi razy te święta chyba wyjątkowo często u mnie bywają, bo i pozycji moich krajanów przybywa na półkach. Czytajcie nawet jeśli nie znacie pierwszej części, bo autor napisał to tak, że nie musicie nic o niej wiedzieć. Polecam!
* - Cytat z "Sezon na śmierć" Max Bilski, str. 55
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Maxa Bilskiego poznałam za sprawą wydanego przez niego cyklu "Podróże ze śmiercią". Spodobało mi się to, że potrafił morderstwa i kryminalne sprawy połączyć z dużą dawką humoru i ironii. Stąd też bez większego zastanowienia zabrałam się za "Złą krew" czyli pierwszy tom przygód emerytowanego policjanta. Napisana w jakże innym stylu miała coś co spowodowało, że po jej ciąg...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-20
Znalazłam na internecie ebook. Stwierdziłam, że przyda się poczytać coś strasznego, poczuć jak przechodzi dreszczyk emocji... No, ale niestety... Zbiór raczej zmęczyłam niż przeczytałam.
Ciężko mi ten zbiór ocenić jako całość. Podobnie jak we wcześniej ocenianej przeze mnie książce tak i tu napiszę, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Ale nie powiem by była to typowa literatura grozy. Nie czułam dreszczy czy niepokoju, aczkolwiek ucieszyłam się z zachowanego klimatu całej pozycji.
Jednak patrząc na to, że edycja jest darmowa i napisana przez szerzej nieznane grono autorów jej poziom jest na prawdę wysoki nawet jeśli jak dla mnie lekko odbiegający od standardu grozy. Wydaje mi się,że po książce o Halloween spodziewałam się czegoś innego, mocniejszego, straszniejszego... Fajnie się to czytało, szybko, ale to nie to co tygryski lubią najbardziej ;) Sięgnij po ten ebook, bo może znajdziesz tu autora który na długo zapadnie Ci w pamięć i będziesz chciał by jego kariera rozwinęła się lepiej niż tylko na opowiadaniu w tym zbiorze!
Znalazłam na internecie ebook. Stwierdziłam, że przyda się poczytać coś strasznego, poczuć jak przechodzi dreszczyk emocji... No, ale niestety... Zbiór raczej zmęczyłam niż przeczytałam.
Ciężko mi ten zbiór ocenić jako całość. Podobnie jak we wcześniej ocenianej przeze mnie książce tak i tu napiszę, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Ale nie powiem by była to typowa...
2013-03-10
Ebooka dorwałam przypadkiem, gdy szukałam ogólnie jakiegoś horroru do poczytania.
Książka nie zrobiła na mnie prawie żadnego wrażenia. Kiedy sięgam po horror to robię to z konkretnego powodu - chcę się bać, czuć gęsią skórkę albo czyjś oddech na karku. Nic z tych rzeczy mnie nie dopadło - no może przy wybiórczych opowiadaniach. Nie mam zamiaru konkretnie oceniać książki gdyż uważam, że zbiór kilkunastu/kilkudziesięciu opowiadań ciężko ocenić jako całość skoro są tu tak różne style i autorzy potrafią wywołać uczucia od ekscytacji i dreszczy po irytację.
Mimo to przeczytałam tę i pierwszą część, a trzecią mam schowaną na najbliższy czas. W końcu zbiór ma ten plus, że nikt nie karze czytać wszystkich historii na raz, a mimo że osobiście horroru widzę tu mało to sama książka zawierała dużą ilość ciekawostek - ale wolę nie wnikać czy prawdziwych ;)
Ebooka dorwałam przypadkiem, gdy szukałam ogólnie jakiegoś horroru do poczytania.
Książka nie zrobiła na mnie prawie żadnego wrażenia. Kiedy sięgam po horror to robię to z konkretnego powodu - chcę się bać, czuć gęsią skórkę albo czyjś oddech na karku. Nic z tych rzeczy mnie nie dopadło - no może przy wybiórczych opowiadaniach. Nie mam zamiaru konkretnie oceniać książki ...
2016-05-15
Zombie, żywe trupy, nieumarli... Książki jak "World War Z", "Przegląd końca świata" lub "Apokalipsa Z". Filmy typu "Jestem legendą", "Noc żywych trupów, "28 dni później" czy serial "The Walking Dead". Tematyka jak widać dostępna, chętnie czytana czy też oglądana. Nie powiem bym była jej fanką, ale mając okazję ją zgłębić - i to dokumentem popartym wieloma źródłami nie potrafiłam sobie odmówić.
"Żywe trupy. ..." to książka podzielona na pięć części. Ale to co mnie zachwyciło to płynność jej czytania, bo przechodząc z rozdziału do rozdziału każdy zahaczał i nawiązywał do poprzedniego. Język czasami zabawny wprowadza nas w świat gdzie w ogóle po raz pierwszy użyto nazwy zombi i kto to zrobił. Jak się okazuje na sam początek przenosimy się do Francji za panowania Ludwika XIV! Najwięcej jednak wspólnego z zombie ma Haiti. Jednak nie tylko tak dalekie kraje maja swoje potwory, my Polacy również mamy swoje strzygonie o których autor nie omieszka wspomnieć. I choć tak na prawdę liczyłam na coś innego niż to co zaoferowała mi ta książka to muszę przyznać, że wrażenia po jej przeczytaniu mam na prawdę pozytywne.
Zachęcam do zapoznania się z pozycją nie tylko miłośników lubiących czuć dreszczyk, ale i ciekawskich czy żywe trupy istnieją lub istniały na prawdę. Ciekawa książka, która na dodatek oparta jest na prawdziwych informacjach warta poświęcenia uwagi, której nie trzeba wiele, bo czyta się niesamowicie szybko!
Recenzja także na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Zombie, żywe trupy, nieumarli... Książki jak "World War Z", "Przegląd końca świata" lub "Apokalipsa Z". Filmy typu "Jestem legendą", "Noc żywych trupów, "28 dni później" czy serial "The Walking Dead". Tematyka jak widać dostępna, chętnie czytana czy też oglądana. Nie powiem bym była jej fanką, ale mając okazję ją zgłębić - i to dokumentem popartym wieloma źródłami nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-15
Autor zadebiutował zaledwie trochę ponad rok temu. Jego książka "Kod Himmlera" została przyjęta na prawdę dobrze. Ja nie miałam okazji jej czytać. Chociaż po tej pozycji mam ochotę to wydaje mi się, że tematyka nie będzie moja. A co dostałam tutaj?
John Pilar jest z pochodzenia polakiem. Aktualnie mieszka w Nowym Jorku i wiedzie dość szczęśliwe życie. Ma trójkę dzieci i żonę, rzucił wojsko by być z rodziną, a zaczął prowadzić siłownie. Niestety nie cieszy się tym wszystkim zbyt długo. Pewnego dnia wracając z pracy zastaje w domu zamordowane dzieci i ledwo żywą żonę, która również umiera. John zostaje oskarżony za morderstwo bliskich i skazany na karę śmierci mimo, że nie wiele rzeczy wskazuje na winę Pilara. Gdy dochodzi do egzekucji i kat wstrzykuje mu śmiertelną truciznę okazuje się, że to nie koniec jego podróży. John budzi się w innym miejscu, a to co go otacza prócz gęstej mgły to ohydny zapach siarki...
"Kiedyś piekłem nazywał Afganistan, Irak czy Syrię, ale tak na prawdę nie zdawał sobie sprawy z potęgi tego słowa. Ale jeśli od tysięcy lat ludzie wierzą w Boga, to muszą także w Szatana"*
Lucas Pilar jest młodszym bratem Johna i byłym policjantem. Od początku nie wierzy w jego winę. Kiedy zaś przygotowując pogrzeb okazuje się, że zamiast trumny z ciałem dostaje urnę z prochami jest już praktycznie pewien, że coś jest nie tak. W końcu John od początku mówił, że chce być pochowany w wojskowym mundurze i z flagą. Mimo problemów z alkoholem Lucas w dalszym ciągu ufa swojej intuicji, więc zaczyna grzebać. Wciąga w to wszystko młodą dziennikarkę Rose Parker, która rządna jest sukcesów zawodowych. Dla ciekawego i mocnego tematu zrobi wszystko, a udowodnienie, że naczelnik więzienia nie jest krystalicznie czysty może być właśnie tego typu tematem.
Okazuje się jednak, że cała sprawa nie jest taka prosta, a z każdym dniem Lucas i Rose zagłębiają się w świat niewyobrażalnej przemocy, brutalności, okrucieństwa i pierwotnego zła... Sam naczelnik zaś jest jednym z wielu pionków w całej grze.
Czy uda im się oczyścić Johna z zarzutów? Do czego dokopią się poszukując prawdy? Kto w to wszystko jest wplątany i czy piekło istnieje naprawdę?
Musze przyznać, że książka mnie zaskoczyła mimo, że po pewnym czasie zaczęłam podejrzewać o co może chodzić. Bardzo spodobało mi się zakończenie. Mimo, że momentami pozycja była wulgarna i na prawdę mocna - szczególnie jeśli chodzi o przedstawienie piekła. Ale powiedzmy sobie szczerze... Jeśli autor chciał pokazać nam piekło to nie bardzo miał wybór by pokazać nam je inaczej. W końcu jeśli ono istnieje to jest karą za grzechy, a to nie może być ani miłe, ani łatwe ani tym bardziej przyjemne...
Dynamika oraz ciekawa fabuła robią wrażenie jednak książka na pewno nie jest dla ludzi o słabych nerwach i żołądkach oraz tych, którzy nie tolerują przemocy. Dla mnie pozycja warta uwagi i nie żałuję, że po nią sięgnęłam.
* - Cytat z "Droga do piekła" Przemysław Piotrowski, str. 186
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Autor zadebiutował zaledwie trochę ponad rok temu. Jego książka "Kod Himmlera" została przyjęta na prawdę dobrze. Ja nie miałam okazji jej czytać. Chociaż po tej pozycji mam ochotę to wydaje mi się, że tematyka nie będzie moja. A co dostałam tutaj?
John Pilar jest z pochodzenia polakiem. Aktualnie mieszka w Nowym Jorku i wiedzie dość szczęśliwe życie. Ma trójkę dzieci i...
2016-08-28
Graham Masterton towarzyszy mi już od dawna. W moim życiu zajmował główne miejsce jeśli chodzi o grozę - to on zaraz po młodzieżowych książkach Hichcocka wprowadził mnie w ten poważniejszy strach, makabrę i koszmar. Mam za sobą niejedną jego książkę i niektóre były na prawdę wciągające i ciekawe. Ostatnio jednak minęło sporo czasu od czytania jakiejkolwiek jego pozycji czy ogólnie grozy. A ponieważ serce za nią zatęskniło to sięgnęłam po dawno zapomniany gatunek horroru i oczywiście postawiłam na Grahama.
Charlie jest inspektorem restauracyjnym. Jeździ po Stanach oceniając restauracje, ale też hotele. Tym razem w podróż zabiera swojego nastoletniego syna Martina, z którym po rozwodzie z jego matką nie utrzymywał zbyt bliskich i zażyłych kontaktów. Mają spędzić ze sobą dwa tygodnie. Będąc w trasie i wchodząc do jednej z restauracji w Allen's Corners dowiaduje się o innej - "Le Reposoir". Wszystko było by w porządku - następny cel na liście McLean'a. Problemem okazuje się jednak dostanie do tego miejsca. Bez rekomendacji oraz umówienia się z właścicielem panem Musette'm, nie ma na to szans. Charlie jednak chce dopiąć swego i robi wszystko by wejść do tego mrocznego i gotyckiego budynku, który z każdej strony otoczony jest płotem. Następną przeszkodą jest fakt iż mieszkańcy miasteczka nie chcą rozmawiać o Reposoir i tego kto w ogóle ma tam wstęp. W tym samym czasie McLean kilkukrotnie widzi zakapturzonego karła, który rozmawiał z Martinem. Nastolatek jednak wypiera się tego, a nie długo potem znika. Charlie czuje, że ma to związek z tajemniczą restauracją i że to właśnie tam powinien szukać syna. Gdy udaje mu się dostać do budynku, porozmawiać z Musette'em i dowiedzieć co kryją mury i po co im Martin jest zarówno zszokowany jak i przerażony.
Mówi się, że: "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła". Książka Mastertona idealnie nam to ukazuje. Gdyby nie upór Charliego wszystko mogło by potoczyć się inaczej. Ale, że do czynienia mamy z horrorem (dla mnie bardziej thrillerem) to musiało coś pójść nie tak jak trzeba. Historia w moim mniemaniu zapowiadała się ciekawie - przynajmniej z opisu na okładce. Niestety, gdy zaczęłam czytać nie było już tak kolorowo, ciekawie i przerażająco. Dobrze, że końcówka wynagrodziła mi całość. Trzeba jednak zaznaczyć jedno - nie jest to pozycja dla ludzi o słabych nerwach i jeszcze słabszych żołądkach! Osobiście czytałam wiele książek Grahama, niektóre na prawdę świetne, ale ta się do nich nie zalicza. zdecydowanie jedna z gorszych jak dla mnie. Nie zmieni to jednak faktu, że dalej będę jego fanką i śmiało będę sięgać po jego pozycje.
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Graham Masterton towarzyszy mi już od dawna. W moim życiu zajmował główne miejsce jeśli chodzi o grozę - to on zaraz po młodzieżowych książkach Hichcocka wprowadził mnie w ten poważniejszy strach, makabrę i koszmar. Mam za sobą niejedną jego książkę i niektóre były na prawdę wciągające i ciekawe. Ostatnio jednak minęło sporo czasu od czytania jakiejkolwiek jego pozycji czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-26
A w moich rękach znów niepozorna książeczka R. L. Stine'a i to z serii "Gęsia skórka". Na tym dorastałam i to kochałam. Teraz mając lat trochę więcej niż dla czytelnika przewiduje ustawa to dalej wspominam autora i jego pomysły z dreszczykiem. Mam wrażenie, że moja młodość była by bez niego i kilku innych autorów stracona i niepełna. A tak mam wspomnienia do których chętnie wracam i to częściej niż bym pomyślała.
Jordan i Nicole to rodzeństwo mieszkające w Pasadenie , słonecznym i upalnym mieście w Kalifornii. Mają już dość wiecznego gorąca i tego, że nigdy jeszcze nie widzieli na oczy śniegu. Kiedy, więc trafia się im podróż z ojcem prosto na Alaskę są podekscytowani i nastawieni bardzo pozytywnie na przygody jakie ich tam czekają. Zachwyceni perspektywą mroźnej i śnieżnej zimy zaopatrują w zimowe ubrania, pakują i wyruszają. Podekscytowanie sięga zenitu, gdy okazuje się, że pan Blake ojciec dzieciaków ma za zadanie sfotografować bliżej nieznane śnieżne zwierzę uważane przez liczne osoby za yeti. Zarówno Jordan jak i Nicole szaleją i wariują na samą myśl zobaczenia potwora, ale tylko do chwili spotkania z nim w cztery oczy. A najgorsze jest to, że ich tata postanawia złapać i przywieźć stwora do Pasadeny...
Świetnie napisana książka, a raczej książeczka. Dawka humoru równoważy się z akcją i momentami grozy, które wywołują dreszczyk. Pozycja zarówno dla tych młodszych jak i starszych, by pielęgnować w sobie odrobinę dziecka, którą warto mieć zawsze. Osobiście na prawdę dobrze się bawiłam czytając tą historię i chciała bym taki więcej, dużo więcej. Polecam jeśli lubisz się uśmiechnąć między odrobiną strachu. I pamiętaj - uważaj z przygodami, bo nie każde kończą się tak cudownie jak byśmy chcieli!
Recenzja także na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
A w moich rękach znów niepozorna książeczka R. L. Stine'a i to z serii "Gęsia skórka". Na tym dorastałam i to kochałam. Teraz mając lat trochę więcej niż dla czytelnika przewiduje ustawa to dalej wspominam autora i jego pomysły z dreszczykiem. Mam wrażenie, że moja młodość była by bez niego i kilku innych autorów stracona i niepełna. A tak mam wspomnienia do których chętnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-27
Nawet nie liczę, które to już spotkanie ze Stine'm. Uwielbiam go za cykl "Ulice strachu", ale pokochałam za "Gęsią skórkę". Frajdę sprawiało mi zarówno oglądanie jak i czytanie tej serii. I niesamowicie się cieszę, że wznowiono jego twórczość, bo mnie nie wiele więcej potrzeba by przypomnieć sobie młodsze czasy. Mały minus jest taki, że teraz na starość przestałam czuć ten dreszczyk grozy poznając kolejne historie bohaterów.
Bohaterkami tej książeczki są bliźniaczki Lindy i Kris, ale nie tylko. Pierwsza z dziewczynek znajduje w koszu na śmieci drewnianą lalkę brzuchomówcy, którą nazywa Slappy. Nie jest piękny, ale za sprawą Lindy zaczyna być bardzo zabawny. Dziewczynka razem z nim zaczynają robić furorę występując na urodzinach koleżanek. Kris zaczyna być zazdrosna, więc i jej rodzice kupują używaną lalkę, którą ona nazywa pan Wood. Niestety w tedy zaczynają się kłopoty i dziwne zdarzenia. Jednak najgorsze zdarza się w tedy, gdy mała Kris przez przypadek odczytuje tajemne zaklęcie ożywiające lalki.
Można spytać co się może stać złego przez dwie drewniane lalki dla brzuchomówców. Nim przeczytałam historię powiedziała bym, że nic, ale po tej lekturze zmieniam zdanie i to o sto osiemdziesiąt stopni. Gdy będę mieć dziecko na pewno zacznę zwracać uwagę na to co im kupuję do zabawy, a na pewno na to czy posiadają jakieś dziwne karteczki z tekstami w nieznanym języku i nie mówię tu o arabskim, chińskim tudzież szwedzkim. A wracając do książeczki, która ma tak niepozorną wielkość, nieśmiałą ilość stron i skromną jak na grozę okładkę to niech was to nie zmyli. Jest potencjał, dreszczyk i emocjonujące przygody - tak dobre jak złe. Nie umiała bym powiedzieć, że historia jest tylko dla młodych czytelników, bo ja mam swoje lata, a bawiłam się jak by to było coś dla mnie. Jeśli lubisz takie klimaty to jest to dla Ciebie i nie ważne w jakim jesteś wieku!
Recenzja także na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Nawet nie liczę, które to już spotkanie ze Stine'm. Uwielbiam go za cykl "Ulice strachu", ale pokochałam za "Gęsią skórkę". Frajdę sprawiało mi zarówno oglądanie jak i czytanie tej serii. I niesamowicie się cieszę, że wznowiono jego twórczość, bo mnie nie wiele więcej potrzeba by przypomnieć sobie młodsze czasy. Mały minus jest taki, że teraz na starość przestałam czuć ten...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-10
2016-03-09
Ach co to były za czasy, gdy w każde popołudnie (dobra w tedy to już był dla mnie wieczór!) włączałam telewizor by się bać! Przyznajcie kto z Was pamięta kanał w TV FOX Kids i serial Gęsia Skórka (Goosebumps)?! Nawet jeśli nikt - a szczerze w to wątpię - to ja i tak prawie dostałam zawału jak usłyszałam o ekranizacji i ponownym wydawaniu książek właśnie tej serii! I choć mam tyle lat ile mam to nigdy nie odmówiła bym sobie przeczytania!
Zach przeżywa ciężki okres, bo właśnie razem z mamą przeprowadzili się z Nowego Jorku do małego i wydawało by się bardzo nudnego miasteczka. Wszystko pogarsza fakt, że będzie chodził do szkoły, w której pracę jako nauczycielka dostała jego mama. Na szczęście wszystko nabiera kolorów, gdy poznaje Hannah, a do grona bliskich znajomych dołącza szkolny kolega Champ. Pewnej nocy Zach słyszy krzyki koleżanki i razem z kumplem postanawiają biec z pomocą pewni, że coś się stał. I to właśnie tej nocy kończy się nuda i bezpieczeństwo w Madison. Dzieciaki wpadają w poważne tarapaty, a wszystko przez książkę. Ale nie byle jaką książkę! Okazało się bowiem, że ojciec Hannah to TEN Stine!
"Stary wiesz co to jest?! To niemal cała "Gęsia skórka". [...] - Masz na myśli tę serię dla dzieci? [...] Książki dla dzieci czyta się do poduszki. A po tych nie zmrużysz oka przez całą noc." *
W domu Shiverów jest cała kolekcja Gęsiej skórki, ale nie wiedzieć czemu wszystkie książki jak jedna zamknięte są na kłódki! Pech, a może przeznaczenie chciało, że nastolatkowie postanawiają jedną otworzyć...
To co się stanie to już słodka, a raczej mroczna i groźna tajemnica. Jeśli chcecie poznać losy trójki bohaterów i małej ponoć nudnej miejscowości Madison to zapraszam. Ale pamiętajcie by zastanowić się czy warto otwierać książkę, gdy zabezpieczona jest ona kłódką...
* - Cytat z "Gęsia skórka. Opowieść filmowa" R. L. Stine - str. 49
Recenzja także na moim blogu:
http://swiatmiedzystronami.blogspot.com/
Ach co to były za czasy, gdy w każde popołudnie (dobra w tedy to już był dla mnie wieczór!) włączałam telewizor by się bać! Przyznajcie kto z Was pamięta kanał w TV FOX Kids i serial Gęsia Skórka (Goosebumps)?! Nawet jeśli nikt - a szczerze w to wątpię - to ja i tak prawie dostałam zawału jak usłyszałam o ekranizacji i ponownym wydawaniu książek właśnie tej serii! I choć...
więcej mniej Pokaż mimo to
Antologie czy też inaczej zbiory krótkich (czasami dłuższych) utworów mają zarówno swoje plusy, jak i minusy. Zazwyczaj te kilka lub kilkanaście opowiadań łączy jakaś myśl przewodnia, temat, który przewija się w każdym z nich. Jeśli znamy jakichś autorów z takiego zbioru, to wiemy czego spodziewać się, chociaż po tych kilku z nich. Jeśli nie to czeka nas pozytywna niespodzianka lub wręcz przeciwnie. Z doświadczenia wiem, że w każdej antologii znajdę coś, co mnie zachwyci, ale też coś, co z trudem przeczytam, bo zupełnie mi nie podchodzi. To właśnie te wady i zalety. Jeśli ma się szczęście, to może nam się spodobać cały zbiór, jeśli nie to żadne opowiadanie. Jak było u mnie podczas czytania "Obscury 2"?
1. Agnieszka Pilecka - Zaradna piątka
2. Robert Ziębiński - Miłość
3. Paulina Rezanowicz - Czy nie boisz się chłopców takich jak my?
4. Michał Pleskacz - Ad profundis
5. Sandra Gatt Osińska - Malwina.
6. Maciej Szymczak - Nibylandia
7. Bartłomiej Fitas - Niebo w gębie
8. Flora Woźnica - Za wszelką cenę
9. Tomasz Siwiec - Mandragora
10. Adam Loraj - Coroczne spotkanie
11. Paulina Miękoś-Maziarska i Rafał Pietrzyk - Pocztówki z Ochrydy
12. Marcin Piotrowski - Boża larwa
13. Alicja Gajda - Swobodnym wieczorem na równej
14. Roland Hensoldt - Tkacz losu
15. Aneta Pazdan - Pomiędzy ciszą a Imagiem
16. Agata Poważyńska - Gdy dym przyćmił niebo
17. Robert Zawadzki - Tendencje realistyczne w kinie Istvana Tzary
Jak widzicie spis treści tytułami ani nie przeraża, ani nie intryguje. Można się spodziewać, że kryje się pod nimi wszystko lub nic. "Obscura 2" jako pierwszą historię proponuje "Zaradną piątką". Jak się okazuje skok na dość głęboką wodę, bo zaczyna się mocno i konkretnie. Niestety potem jest spadek napięcia, grozy i ekstremalnego ohydztwa, na jakie się szykowałam. Kilka opowiadań było po prostu byle jakich jeśli o mnie chodzi. Dodatkowo zupełnie mi tu nie pasowały, nie jako horror z prawdziwego zdarzenia. Jednak później znów jest kilka opowiadań, które momentami powodowały w mojej głowie myśl: "Dlaczego ja to w ogóle czytam?". Były to rasowe pełne ohydztwa, krwi i/lub przemocy historie. A jednak ich czytanie sprawiało mi pewnego rodzaju frajdę i satysfakcję.
Po skończeniu całej książki zaczęłam się zastanawiać, czym dla mnie tak naprawdę jest horror. Czy to ma być krew lejąca się na litry? Flaki rozciągnięte metrami po podłożu? Duchy, zjawy i nawiedzenia? Zombie, wampiry i inne nierealne postacie? Dotąd nie wiem, stąd takie antologie są super, bo można tu znaleźć szerokie ramy gatunku. Czy polecam? Oczywiście. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie i będzie bardziej niż usatysfakcjonowany. Ja mam w planach zdobyć pierwszą część antologii i nadrobić zaległości.
Antologie czy też inaczej zbiory krótkich (czasami dłuższych) utworów mają zarówno swoje plusy, jak i minusy. Zazwyczaj te kilka lub kilkanaście opowiadań łączy jakaś myśl przewodnia, temat, który przewija się w każdym z nich. Jeśli znamy jakichś autorów z takiego zbioru, to wiemy czego spodziewać się, chociaż po tych kilku z nich. Jeśli nie to czeka nas pozytywna...
więcej Pokaż mimo to