-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2016-07-04
2018-10-07
ocena po I czytaniu: 10/10 (7.10.2018)
ocena po II czytaniu: 10/10 (4.05.2021)
Czy są jakiekolwiek słowa, którymi mogłabym opisać twórczość Maas, a raczej mój zachwyt nią? Nie pojmuję, jak mogłam chociaż na chwilę pomyśleć, że Dwory nie są tak dobre... reszta jest zbędna. Kocham całym sercem bohaterów, których poznałam od zupełnie innej strony. Dwór szronu i blasku gwiazd to przedsmak czegoś cudownego, miłości i przyjaźni. Myślę, że nie można zawieść się twórczością autorki. Ja na nowo zakochałam się w jej serii i myślę, że wypadałoby przeczytać jeszcze raz wszystko. Dla duszy, gwiazd i marzeń!
ocena po I czytaniu: 10/10 (7.10.2018)
ocena po II czytaniu: 10/10 (4.05.2021)
Czy są jakiekolwiek słowa, którymi mogłabym opisać twórczość Maas, a raczej mój zachwyt nią? Nie pojmuję, jak mogłam chociaż na chwilę pomyśleć, że Dwory nie są tak dobre... reszta jest zbędna. Kocham całym sercem bohaterów, których poznałam od zupełnie innej strony. Dwór szronu i blasku gwiazd...
2018-01-04
ocena po I czytaniu: 9/10 (4.01.2018)
ocena po II czytaniu: 10/10 (3.05.2021)
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/01/dwor-skrzyde-i-zguby-sarah-j-maas.html
Po premierze za granicą „Dworu skrzydeł i zguby” przez wiele dni z obsesją przeglądałam zdjęcia tej książki na Instagramie, aby napawać się wspaniałością okładki, ale również dobić siebie, ponieważ musiałam jeszcze chwilę na nią poczekać. Moje niecodzienne zachowanie spowodowane było tym, że bardzo przeżywałam zniewalającą historię zawartą w drugim tomie. A jednak nie spodziewałam się czegoś TAKIEGO, przez co Maas trwale zmieniła moje poglądy na temat czytanych książek, moje podejście do wybieranych pozycji i tego czego od nich oczekuję.
Premiera „Dworu skrzydeł i zguby” była dla mnie jednym z najważniejszych wydarzeń roku. Pomimo tego, że całą historię poznałam kilka miesięcy przed wydaniem trzeciego tomu, to zakochałam się w niej permanentnie. Głównym atutem całej serii jest przede wszystkim gatunek, ale również tematykę, którą pisarka śmiało podejmuję i mogę chyba napisać, że jest to dla niektórych tak bardzo oczywiste, że po prostu są te aspekty pomijane lub bagatelizowane w zbyt wielu powieściach dla młodych ludzi. Moim zdaniem, historia ta jest jedną z bardziej oryginalnych i najlepiej skrojonych jakie miałam okazję przeczytać. Dlatego jestem w lekkim szoku, że tak wiele osób uważa tę pozycję za rozczarowanie roku.
Przez cały czas jestem pod ogromnym wrażeniem kreacji bohaterów. Czytałam już wiele serii, gdzie główni bohaterowie o silnych charakterach albo stali w miejscu, cofali się bądź stali w miejscu, jakby pisarzowi zabrakło werwy do rozwinięcia ich osobowości. Bywały też takie, których postać wiodąca była ciepłą kluchą. U Maas tego nie zauważycie, ponieważ Feyra z zastraszonego, pełnego nienawiści człowieka zmienia się w odważną, pełną zrozumienia i tolerancji fae wysokiego rodu. Wierzcie mi, nigdy nie spotkałam tak dobrze wykreowanej bohaterki, do tego jej postrzeganie siebie pokrywało się z tym, co robiła (czasem w powieściach dzieją się przedziwne rzeczy). Spotkało ją tak wiele bólu, zła, ale się podniosła i z wysoko podniesioną głową zdołała odpłacić swoim oprawcom.
Najpiękniejszym prezentem od autorki było poznanie wszystkich książąt Prythianu. Każdy z nich tak bardzo różny, oryginalny, ale równocześnie odpowiedzialny za swoich poddanych i jeszcze mój cudowny Rhysand. Myślałam, że nie jestem w stanie bardziej go pokochać, ale okazało się, że jeszcze trochę serduszka dla niego mi zostało. Nie zapominajmy o całym Dworze Snów, dla którego brak mi słów i czuję się prawdziwie zaszczycona, że los pozwolił mi przeczytać te powieści i dowiedzieć się, czego brakowało mi przez te wszystkie lata.
Sam „Dwór skrzydeł i zguby” czytałam na przestrzeni dwóch miesięcy, ponieważ bardzo ociągałam się z poznaniem losów ostatecznej bitwy o wolność, ojczyznę i miłość. Nie będę ukrywać, że jeden wątek szczególnie mnie niepokoił całą książkę, ba!, do tej pory odczuwam lekki dyskomfort, ale zaraz znalazłam powody, żeby cieszyć się lekturą. Emocję towarzyszące mi podczas lektury... na przemian się śmiałam, rozczulałam i wzruszałam. Byłam zaskoczona, ale jednocześnie zachwycona końcówką, właśnie o takie coś chodziło mi przez cały czas. Autorka po raz kolejny mnie rozdarła, zatrzymała w czasie, gdzie powoli umieram w oczekiwaniu na kolejny tom.
ocena po I czytaniu: 9/10 (4.01.2018)
ocena po II czytaniu: 10/10 (3.05.2021)
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/01/dwor-skrzyde-i-zguby-sarah-j-maas.html
Po premierze za granicą „Dworu skrzydeł i zguby” przez wiele dni z obsesją przeglądałam zdjęcia tej książki na Instagramie, aby napawać się wspaniałością okładki, ale również dobić siebie, ponieważ musiałam...
2017-05-02
ocena po I czytaniu: 10/10 (2.05.2017)
ocena po II czytaniu: 10/10 (2.05.2021)
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2017/05/dwor-mgie-i-furii-sarah-j-maas.html
Po „Dworze cierni i róż” chciałam jak najszybciej zabrać się za drugi tom, ale jeśli mam być szczera, to odrobinę się tego obawiałam. Między czasie, wszystko w moim czytelniczym życiu i blogu zawisło w próżni w oczekiwaniu na werdykt, jak może zostać przeprowadzona historia Feyry. Do tego sprawy nie poprawiał fakt, że po premierze pierwszego tomu, z kilku opinii dowiedziałam się, że nie ma sensu ciągnąć tej historii. Nie znam wcześniejszych książek Maas, więc tym trudniej jest mi określić, czy autorka ma talent do historii ciągnących się przez wiele tomów. Tak więc uzbroiłam się w cierpliwość, głównie dla głównej bohaterki, i ruszyłam w nieznane, żeby poznać bliżej mrocznego księcia Dworu Nocy. I to było prawdziwe szaleństwo!
Zakochałam się: permanentnie i szybko. Już pierwszemu tomowi nie mogłam nic zarzucić, oprócz tego niedostatku w uczuciach głównej bohaterki. Proszę Was, tam nie było tego momentu zaprzyjaźniania się i zakochiwania w Tamlinie, ale dopiero teraz okazało się, że Maas odsłoniła część swoich kart i... no po prostu mnie zabiła. „Dwór cierni i róż” posiadał wiele braków, za które dostał taką stosunkowo niską ocenę, a dopiero uzupełniony o „Dwór mgieł i furii” tworzy pełną całość, więc jeśli poddaliście się po początku historii, to musicie przeczytać również drugi i wtedy zobaczyć, co o tym sądzicie. Wszystko co działo się w na początku było zabiegiem celowym i przemyślanym, żeby przygotować czekającego z bijącym sercem czytelnika, który nie jest w stanie myśleć o niczym innym niż o bohatera, Prythianie i magii - prawdziwej i obezwładniającej. Kto wie, może to właśnie Maas posiada jakiś magiczny dar.
Będzie to wielkim zaskoczeniem dla wielu, wielu osób, ale Feyra została przeze mnie okrzyknięta jedną z najlepszych żeńskich postaci, które miałam okazję poznać (jak nie najlepszych). Po pierwszym spotkaniu miałam o niej dobre zdanie, ale jednak jej jojczenie o rodzinie działało mi na nerwy. Na początku tej części również nie potrafiłam się pozbyć lekkiej irytacji, ale później... To co się później stało, po prostu mnie przerosło. To jakim zachwytem, miłością i oddaniem do niej zapałałam, mogłabym dla mniej wznieść pomnik. Wreszcie pokazała się prawdziwa Feyra, bohaterka, którą chciałabym w każdej książce i życzyłabym każdemu takiej przyjaciółki.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o moim cudownym Rhysandzie (mogę Was zapewnić, że moja miłość do niego przewyższa wszystko inne), który został najlepszą postacią EVER. Wybacz Percy, jesteś zaraz na drugim miejscu. Wracając do tematu, to wiele osób źle myślało o Rhysie po „Dworze cierni i róż”, czego w sumie nie jestem w stanie pojąć, ale nie będę nikogo nawracać. A jednak ja wiedziałam, już od samego początku go pokochałam. A to czego dowiedziałam się teraz: idealny zły, mroczny buntownik! Jestem bardziej niż zachwycona, a do tego siedzę z wydartym sercem.
Nie wiem, czy mam się złościć, czy dziękować autorce za to, że zburzyła szereg zasad, które obowiązywały w moim czytelniczym świecie. „Dwór mgieł i furii” to nie tylko historia o miłości, ale również o przetrwaniu, przyjaźni i rodzinie. Moje serce rosło za każdym razem, kiedy autorka poruszała te ważne w życiu każdego człowieka tematy. Teraz widzę, jestem świadoma, że wszystkie zabiegi w pierwszym tomie były celowe. Te irytujące wybuchy uczyć wziętych z kosmosu, brak przyjaźni między Feyrą i Tamlinem, to wszystko było przeznaczone ku większemu celowi. Jeszcze lepsze jest to, że będzie sześć tomów serii, czyli jeszcze cztery przed nami!
Chyba nie muszę pisać, że polecam?
ocena po I czytaniu: 10/10 (2.05.2017)
ocena po II czytaniu: 10/10 (2.05.2021)
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2017/05/dwor-mgie-i-furii-sarah-j-maas.html
Po „Dworze cierni i róż” chciałam jak najszybciej zabrać się za drugi tom, ale jeśli mam być szczera, to odrobinę się tego obawiałam. Między czasie, wszystko w moim czytelniczym życiu i blogu zawisło w próżni w...
2017-04-17
ocena po I czytaniu: 8/10 (17.04.2017)
ocena po II czytaniu: 10/10 (1.05.2021)
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2017/04/dwor-cierni-i-roz-sarah-j-maas.html
O Sarze J. Maas jest bardzo głośno od kilku lat, ale mnie jakoś specjalnie do siebie przekonywała. Pomimo wszystkich zachwytów i poleceń, nigdy nie ciągnęło mnie do poznania jakiejkolwiek jej powieści. Sytuacja z „Dworem cierni i róż” miała się dokładnie tak samo, ale jednak tajemniczy Rhysand mnie pokonał. Wcale nie żartuję, sięgnęłam po tę serię tylko dla jednego bohatera, z którym fanarty tak bardzo mnie intrygowały. Dziwny powód, ale zawsze lepszy niż żaden.
Nie będę ukrywać, że spodziewałam się znacznie bardziej przeciętnej książki. Byłam, nadal jestem, w tak ciężkim szoku, że tak trudno przychodzi mi opanowanie się. Jasne, dla mnie ta powieść miała kilka wad, nie będę temu zaprzeczać, ale mimo wszystko jest ona niebywałym fenomenem. Dawno, ale to dawno nie czytałam tak dobrej fantastyki, która opierałaby się na nowym świecie, istotach i zupełnie nowych problemach. I zanim zaczniecie sugerować, że nie jest to fabuła oryginalna, to owszem, zgodzę się, że mocno czuć „Piękną i bestią”. Nie będę próbowała zgadywać, czy jest to celowe czy nie, ale wyszło świetnie, więc ani trochę mi to nie przeszkadza.
Przyszedł czas na krótkie przedstawienie mojego zdania na temat bohaterów, a jest ono naprawdę przedziwne. Feyra, główna bohatera, na samym początku nieźle mnie zaskoczyła, ale również bardzo ją polubiłam. Była odważna, samowystarczalna i odpowiedzialna. Zaimponowało mi to również z innych powodów: rzeczywiście taka była, to nie tylko puste słowa autorki. Później zaczęło coś ostro zgrzytać, kiedy pojawiła się w Prythianie, ponieważ ciągle nadawała o swojej rodzinie, robiła wiecznie na złość Tamlinowi i wszystko jej przeszkadzało. Miałam czasami ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć, żeby się wreszcie ogarnęła. Na samym końcu już, gdzieś po trzech czwartych, sytuacja znowu się opanowała i mogłam się cieszyć starą, dobrą Feyrą.
Nie byłabym sobą, gdybym nie poświęciła kilku zdań (a wierzcie, mogłoby być kilkanaście) męskim bohaterom książki. Mamy Tamlinan, którego bardzo, ale to bardzo lubię, co podkreślam już na samym początku. Jest odważny, odpowiedzialny, kochany, uroczy, ale niestety nie ma tej iskry. Oczywiście jest w nim buntownicza żyłka, ale dla mnie jest zbyt spokojny, chłody w kalkulacjach. Za to Rhysand… Mój Rhys, to zupełnie inna historia. Było go stosunkowo niewiele, a może tylko tyle czasu poświęcała mu Feyra, nie wiem, ale czuję, że mimo wszystko jest genialny i jeszcze połamie moje czytelnicze serce na miliony kawałków! Nic więcej nie napiszę, to ma być niespodzianka. Po namyśle muszę stwierdzić, że nawet cała książka mu poświęcona, to dla mnie byłoby za mało.
Jak już wspomniałam wcześniej, byłam bardzo zaskoczona tym, że „Dwór cierni i róż” tak bardzo mnie pochłonął i uzależnił od siebie. Chociaż akcja trochę się dłużyła, co wcale nie uczyniło powieści nudnej. Nie umiem lepiej ubrać tego w słowa, ale ponad pięćset stron do czegoś zobowiązuje i myślę, że Maas wykorzystała w stu procentach powierzony jej materiał. Gdyby akcja była trochę bardziej wartka… No ale to może być ze mną coś nie tak, ponieważ kocham szybko posuwającą się do przodu fabułę, zwroty akcji i nieprzewidywalność, chociaż tego ostatniego naprawdę powieści nie brakuje.
Polecam, och, jak bardzo polecam tę powieść. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś sięgnę po inne serie autorki, ale wiem, że ta ma szansę stać się jedną z najlepszych. Mojego szczęścia, zachwytu i miłości nie da się opisać zwykłymi słowami. Pozostawiam więc resztę losowi (i wszystkim zapomnianym przez ludzi bogom!).
ocena po I czytaniu: 8/10 (17.04.2017)
ocena po II czytaniu: 10/10 (1.05.2021)
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2017/04/dwor-cierni-i-roz-sarah-j-maas.html
O Sarze J. Maas jest bardzo głośno od kilku lat, ale mnie jakoś specjalnie do siebie przekonywała. Pomimo wszystkich zachwytów i poleceń, nigdy nie ciągnęło mnie do poznania jakiejkolwiek jej powieści. Sytuacja z „Dworem...
2015-10-31
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2015/10/carina-bartsch-zima-koloru-turkusu.html
Emley i Elyas są młodymi ludźmi, których rzeczywistość przerósł. Dorosłe życie zdeptało ich idealistyczne poglądy i rzuciło na głęboką wodę. Oboje szukają luki w systemie życia codziennego. Poszukują również miłość, która, jak na razie, obchodzi ich szerokim łukiem. Czasem zderzają się ze sobą, w marzeniach, snach, ale dzielące ich tajemnice są zbyt bolesne, żeby mogli stworzyć coś razem. Los stawia im wyzwanie, przeszłość rzuca na nich swój cień - teraz czas na ich ruch. Czy zostaną w cieniu abo wyjdą na światło dnia?
"Idealny wampir... Lepiej bym tego nie ujęła. Edward Cullen, ten cienias, mógł się przy nim schować."
Długo zastanawiałam się... Dobra, zastanawiam się, który tom jest lepszy. Jedne argumenty przemawiają za Zimą koloru turkusu, ale są też kontrargumenty, które silnie obstawiają przy Lecie koloru wiśni, i co teraz? Prawie rozpisałam zalety i wady w tabelce, ale doszłam do wniosku, że zakończenie jest tak genialne i wprawiło mnie w iście szampański nastrój, więc druga część historii wygrywa. I niech tak zostanie, chociaż na kilka chwil.
Bartsch zarzucam tylko to, że rozdzieliła naszych (moich) ukochanych bohaterów. Chociaż jak patrzę na to teraz, po upływie kilku godzin, to jestem skłonna uznać, że był to zabieg nieunikniony i musiał nastąpić. Wiedziałam to już w pierwszym tomie, ale nie myślałam, że tyle się jeszcze wydarzy pomiędzy. Jest to nieliczna z powieści, która potrafi wzbudzić we mnie uczucia oddania do ostatniej kropli krwi.
"Dopiero kiedy człowiek przejdzie piekło, może docenić piękno nieba. A moje niebo było o tyle piękniejsze, że dobrze wiedziałam, jak głęboko mogą sięgać fundamenty piekła."
Emley jest strasznie irytująca, więc tak bardzo przypomina mi mnie samą, że mam ochotę krzyczeć. Niestety, jest ona tylko bohaterką do kochania, bo nic więcej nie można z nią zrobić. Jest typową postacią z krwi i kości, którą prawdopodobnie mijamy codziennie na ulicy. Inteligenta, ale trochę zagubiona w życiu codziennym i uczuciach. Boi się, że nie przeżyje, jeśli da ukochanemu kolejną szansę.
Elyas, ach, Elyas... Ten człowiek jest moim bogiem i nałogiem. Kocham go całym moim skamieniałym sercem i kochać go będę po wsze czasy. Czy może być bardziej idealny mężczyzna niż on? Odpowiedź jest prosta: nie. Zastanawiałam się długo, co mnie w nim przyciąga i stawiam na sposób bycia i wyobrażenie jego uśmiechu. Chociaż sprawił wiele bólu Emley, to wybaczyłam mu już sto lat, i jeden dzień, temu.
Jeśli jest czy istnieje bardziej idealna powieść od tej, to nie uwierzę, póki nie przeczytam. Jest to seria, która może konkurować z tymi napisanymi przez Rea Carson (Trylogia ognia i cierni) oraz Jessiką Sorensen (The Coincidence). Nie mogę się doczekać aż znowu zagłębie się w świat wykreowany przez Bartsch, chociaż z przyjemnością przeczytałabym dalsze losy tej dwójki.
"- Czy to znaczy, że mamy... historię? - zapytał.
- Elyas - powiedziałam z uśmiechem. - Myślę, że materiału starczyłoby na całą książkę, i to tak gruba, ze dałoby rade zrobić z niej dwa tomy!"
Chyba nie muszę pisać, że polecam? I tak napiszę. Polecam, gorąco, zapamiętale wszystkim. Jest to obowiązek każdej czytelniczki: przeczytać i mieć tą serię na swojej półce. Kocham, bo nie umiem nic innego napisać. Czuję się fantastycznie i jeszcze długo będę się uśmiechać sama do siebie wspominając Elyasa.
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2015/10/carina-bartsch-zima-koloru-turkusu.html
Emley i Elyas są młodymi ludźmi, których rzeczywistość przerósł. Dorosłe życie zdeptało ich idealistyczne poglądy i rzuciło na głęboką wodę. Oboje szukają luki w systemie życia codziennego. Poszukują również miłość, która, jak na razie, obchodzi ich szerokim łukiem. Czasem zderzają się ze sobą,...
2015-06-23
http://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2015/06/carina-bartsch-lato-koloru-wisni.html
Emely żyje skromnie, kocha czytać książki i jest wciągnięta swoimi studiami. Jedyne czego pragnie najbardziej na świecie, to zapomnieć i zakochać się, tak jak zrobiła to przed siedmioma laty. Po przeprowadzce swojej najlepszej przyjaciółki, Alex, wszystko nabiera nowego kształtu. W jej życie z buciarami wpada Elyas, jej pierwsza wielka miłość. Nienawiść, próba ucieczki przed wspomnieniami jest zbyt uciążliwa dla Emely, na dodatek przystojny brat przyjaciółki nie poddaje się tak łatwo. Ona mu nie wierzy, on stara się ją udobruchać sprośnymi żartami a wszyscy dookoła zdają się wiedzieć, że ta dwójka czuje coś więcej, niż nienawiść czy pożądanie. Czy dadzą sobie drugą szansę?
"Masz nie równo pod sufitem kobieto - powiedziała potrząsając głową. - Jak wpadłaś na coś tak idiotycznego? [...] Po pierwsze, gdybyś zobaczyła w lustrze Angelinę Joli, natychmiast usłyszałabyś w tle dziecięcy jazgot w dziesięciu językach. Tyle na ten temat. Po drugie - uśmiechnęła się - zapomnij o Bradzie Picie. Johnny Depp jest o wiele lepszy."
Bywają książki, które mają cudowną okładkę, takie, które mają cudowną treść lub takie, które mają i jedno, i drugie. I to właśnie jest zaletą Lata koloru wiśni, ma cudowną okładkę, treść i przesłanie. Naprawdę rzadko, o ile w ogóle, można spotkać się z powieścią, którą można interpretować na kilka różnych sposobów, tak samo jak postaci. Bartsch nie oszczędza czytelnika, wychodząc (prawdopodobnie) z założenia, że nie ma takiej potrzeby. Od pierwszych stron czytelnik wrzucony jest w bieg wydarzeń i, co jest równie piękne, co sama powieść, nie wiele wie. Wpływa to na korzyść, ponieważ najpierw możemy ocenić zachowanie Emely, później rozważać jej powody.
Nigdy nie ukrywałam, nawet kilka razy wspominałam, jakim uczuciem darzę niemieckich autorów, zwłaszcza autorki. Zawsze trzymają poziom i z prawdziwą przyjemnością chwytam w ręce wszystkie powieści młodzieżowe i romanse. I właśnie tą powieścią, utwierdziłam się w przekonaniu, że teraz na mojej półce króluje niemiecka literatura dla młodzieży.
"- A co by wydarzyło, gdybym wtedy mu się nie oparła?
- Wtedy spotkalibyśmy się na jego pogrzebie."
Pierwsza połowa książki nie wydawała mi się owocna, nudziła, irytowała. Miałam dość głównych bohaterów, nawet Elyas'a, który dobijał mnie naprawdę skutecznie. Do Emely nie zapałałam miłością, chociaż jest nad wyraz podobna do mnie. Właściwie ma połowę moich cech, drugą połowę mojej przyjaciółki, dlatego też, na początku była niezwykle irytującą postacią. Tak jak wspomniałam wcześniej, autorka, skąpi informacji o przeszłości i o jej uczuciach do Elyas'a, co daje nam możliwość polubienia lub nie polubienia głównych bohaterów. Wszystko się zmienia, kiedy poznajemy ją bardziej, jej przeszłość i każdy szczegół jest zauroczenia, czy miłości.
Elyas jest zdecydowanie moim typem, jeśli posiada jakiś tatuaż, ale nie o tym teraz. Nie pałałam do niego miłością, przyznaję się bez bicia, ale coś w jego późniejszym postępowaniu było jak cukier. Słodkie, ale nie lepkie. Co do Alex, bo też była ważną postacią, to z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest stereotypową przyjaciółką, czyli piękna-głupia-egoistyczna. Dokładnie zamykała się w tych trzech słowach. Jest jeszcze Luca i zauroczenie nim. Nie chcę się rozpisywać, ale jak na razie mam dziwne wrażenie, że Bartsch odkryła przed nami najważniejszą kartę i z każdą stroną przekonywałam się o tym bardziej.
Chociaż powieść jest nasączona dobrym humorem i sarkazmem, to uważam, że miejscami jest to przesadzone i wymuszone. Nienawiści, też jest za dużo, ale na całe szczęście od miłości do nienawiści jeden krok, więc na odwrót też się sprawdza. Język jest okey, nie wymuszony, powieść dzięki temu szybko się czyta. Śmiałam się, piszczałam i nie mogłam uwierzyć, że pierwsza część zakończyła się w taki sposób. Przez ostatnie słowa nabrałam takich podejrzeń i chęci na Zimę koloru turkusu, że chyba nie wytrwam do października.
Polecam miłośnikom dobrej zabawy, sarkazmu, miłości, wyrazistych i upartych postaci. Nie zawiedziecie się, powieść jest naprawdę bardzo dobra. Jeśli Carina Bartsch utrzyma poziom, to ma miejsce na półce z ulubionymi autorami.
http://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2015/06/carina-bartsch-lato-koloru-wisni.html
Emely żyje skromnie, kocha czytać książki i jest wciągnięta swoimi studiami. Jedyne czego pragnie najbardziej na świecie, to zapomnieć i zakochać się, tak jak zrobiła to przed siedmioma laty. Po przeprowadzce swojej najlepszej przyjaciółki, Alex, wszystko nabiera nowego kształtu. W jej życie...
2019-08-08
2018-09-16
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/09/niebezpieczna-znajomosc-niebezpieczna.html
Przyciąganie to naprawdę straszne stworzenie, o którego istnieniu przekonała się na własnej skórze Lisanne. Pewnego dnia spotyka chłopaka, od razu widać, że to dupek, ale co jeśli skrywa on coś więcej? Daniel, mroczny bad boy, którego pragnie każda kobieta, to istne wyzwanie dla młodej studentki. Jednak jeśli są to tylko plotki, co kryje się za wybuchowością przystojnego chłopaka? Tej dwójce przyjdzie połączyć siły w nauce, ale co jeśli...
„Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość” to nie tylko książka z ekstremalnie długim tytułem czy z ekstremalnie długim nazwiskiem autorki. Zdecydowanie jest to historia, których powinno być znacznie więcej – nie ze względu na grubość, chociaż dla mnie był to ogromny plus, ale również dla emocji, które wylewały się z kartek niczym strumienie wodospadu Wiktorii.
Kiedy zaczęłam czytać, nie byłam do końca przekonana, czy nie będzie to czas zmarnowany. Zaczęło się bardzo stereotypowo, ale powoli zaczęło się rozkręcać w bardzo dobrym, wręcz wyśmienitym, kierunku. Fabuła wydawała się czasami mało przemyślana, chociaż piękna w swojej chaotyczności. Bardzo przypominało to rzeczywistość, wbrew wszystkiemu, co można pomyśleć o romansach. Powieść czytało się szybko i tak przyjemnie, że prawie następnego dnia nie poszłam do pracy, żeby móc czytać dalej.
Lisanne jest ciężką postacią. Typowa szara myszka, kujonka. Wiadomo, chłopaka widziała tylko na zdjęciu i była obiektem kpin ludzi w szkole. Kreacja nie wyglądała źle, sztampowo, ale nie było najgorzej. Postać ta zaczęła ewoluować w zastraszająco szybkim tempie, co przypadło mi z miejsca do gustu. Nie była tak bardzo płytką postacią, ponieważ na niej przykładzie pokazany był główny przekaz, czyli kierowanie się wyglądem i stereotypami w życiu codziennym i względem bliźnich. Bardzo fajny sposób, żeby pokazać to i owo, przybliżyć problem i krótko go wyjaśnić. Ogromny plus!
Daniel to również ciężki przypadek. Myślę, że autorka bardzo lubi babrać się w charakterach, okraszając wytarte schematy pikanterią. Cóż, zazwyczaj jestem fanką męskich bohaterów i naprawdę szczerze polubiłam tą postać, ale... No właśnie: ale! Opisując Daniela jednym słowem, użyłabym: nikczemny – jakkolwiek śmiesznie/tajemniczo to nie zabrzmi. Wydarzenia między tą dwójką były zabawne, zmysłowe, ale niekiedy drażniące w swojej naiwności.
Nie podobało mi się ciągłe używanie wulgaryzmów przez głównego bohatera. Nie jestem święta, ale tutaj to już nie był zabieg stylistyczny na poziomie smaku. Jednak jak teraz o tym myślę, po kilku dniach, dochodzę do wniosku, że da się to przeżyć. Jeśli ktoś nie lubi brzydkich słów, to może powinien z góry przekreślić tę pozycję. Jest jeszcze jeden niuans, który mnie dobijał: zdrobnienia. Tak, zdrobnienia, niby nic takiego, ale tutaj to już była kpina. Nadawało to takiej irracjonalności całej historii, czy też jednej postaci (której na szczęście później nie było dużo).
W ogólnym rozrachunku „Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość” bardzo mi się podobała i ani trochę nie żałuję, że ją przeczytałam. Bawiłam się pierwszorzędnie, choć z małymi przeszkodami. Piękna historia, trochę nawet oryginalna. Na pewno do niej wrócę. Czuję, że umknęło mi kilka szczegółów, które tylko umilą mi ponowną lekturę.
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/09/niebezpieczna-znajomosc-niebezpieczna.html
Przyciąganie to naprawdę straszne stworzenie, o którego istnieniu przekonała się na własnej skórze Lisanne. Pewnego dnia spotyka chłopaka, od razu widać, że to dupek, ale co jeśli skrywa on coś więcej? Daniel, mroczny bad boy, którego pragnie każda kobieta, to istne wyzwanie dla młodej...
2017-08-09
I: 9 styczeń 2017
II: 5 sierpień 2019
III: 26 marzec 2020
I: 9 styczeń 2017
II: 5 sierpień 2019
III: 26 marzec 2020
2019-09-28
2019-09-26
2017-09-11
I: 11 wrzesień 2017
II: 7 sierpień 2019
I: 11 wrzesień 2017
II: 7 sierpień 2019
2018-03-07
I: 7 marzec 2018
II: 6 sierpień 2019
I: 7 marzec 2018
II: 6 sierpień 2019
2019-01-09
Harry'ego Pottera po raz pierwszy przeczytałam w 3 klasie gimnazjum. Od początku wiedziałam, że książkę pokocham, ponieważ same filmy były ogromną częścią mojego dzieciństwa. Teraz, na trzecim roku studiów, po sześciu latach, mogę napisać tylko, że po raz drugi Harry zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie niż wtedy. Sama nie mogę uwierzyć, że dwudziestojednolatka miała dreszcze(!) i uśmiech nie schodził z mojej twarzy, a nawet troszkę się wzruszyłam. Zupełnie inne emocje niż odczuwałam w gimnazjum. Być może wielką fanką nie zostanę, ale nie mówię sobie nie, jeszcze sześć tomów przede mną :)
Harry'ego Pottera po raz pierwszy przeczytałam w 3 klasie gimnazjum. Od początku wiedziałam, że książkę pokocham, ponieważ same filmy były ogromną częścią mojego dzieciństwa. Teraz, na trzecim roku studiów, po sześciu latach, mogę napisać tylko, że po raz drugi Harry zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie niż wtedy. Sama nie mogę uwierzyć, że dwudziestojednolatka miała...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-21
2018-08-21
2017-06-12
2017-06-10
ocena po I czytaniu: 10/10
ocena po II czytaniu: 8/10
ocena po I czytaniu: 10/10
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toocena po II czytaniu: 8/10