-
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2016-12-19
2016-07-04
ocena po I czytaniu: 10/10
ocena po II czytaniu: 8/10
ocena po I czytaniu: 10/10
ocena po II czytaniu: 8/10
2016-02-01
2016-06-23
Recenzja: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/06/jessica-sorensen-nie-pozwol-mi-odejsc.html
Jessica Sorensen należy do grupy autorów, po których książki sięgnę bez najmniejszego zawahania i wiem, że otrzymam właśnie to, czego szukam. Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha to pierwszy tom kolejnej serii Sorensen, a chociaż książka jest niebywale krótka, to jest własnie historia, która pokazała, że pisarka nie bez przyczyny zdobyła rzeszę czytelniczych serc na całym świecie.
Historia Elli i Michy jest bardzo interesująca, ponieważ autorka okrywa ich przeszłość, wspólne życie tajemnicą, co skutkuje tym, że nie do końca zna się drugą wersję Elli. Powieść delikatnie utrzymana jest w klimatach bólu, tragedii rodzinnej i miłości, co może wskazywać na podobieństwo do historii o Callie i Kaydenie, ale nie mogę napisać, że jest jakieś znacząca, rzucająca się w oczy zbieżność, ponieważ Ella i Micha mają zupełnie inne podstawy oraz poglądy.
Ella, co zauważyłam już od samego początku, jest nieprzewidywalną bohaterką. Poznajemy ją jako lepszą, zmienioną wersję, lecz nieszczęśliwą, a kiedy wraca do rodzinnego domu, stopniowo, krok po kroku odkrywamy jej inną, buntowniczą naturę. Bywało tak, że gubiłam się w jej toku myślenia, nie pochwalałam zachowania, ale w pewnym sensie ją rozumiałam. Wiele przeszła, a umieszczenie jej w centrum tych wszystkich wydarzeń, jako tą złożoną postać o dwóch wersjach było zabiegiem bardzo trudnym i właśnie tutaj zauważyłam pewne niedociągnięcia, chociaż nie były one jakieś spektakularne. Dziewczyna jest zdecydowanie jednym z najbardziej pokręconych charakterów, ale zarazem jest bardzo intrygująca, chociaż większość prawdy o jej przeszłości dowiadujemy się od Michy, a o jej teraźniejszym wcieleniu od Lili.
Drugim głównym bohaterem jest Micha. Myślę, że jest on dość oryginalnym męskich charakterem, właśnie dzięki jego przekonaniu o uczuciach do Elli. A jednak należy on do tej części bohaterów płci przeciwnej, którzy podbijają serca milionów czytelniczek. Co najciekawsze Micha jest połączeniem muzyka, bad boya oraz wrażliwego chłopaka - co w głównej mierze sprawiło, że zapałałam do niego ogromną sympatią. Czytając historie jego oczami bądź poznając go dzięki Elli, nie poczułam schematyczności, co więcej zauważyłam jak autorka przyłożyła się do wykreowania jego postaci, chyba nawet bardziej niż głównej bohaterki, ponieważ stworzenie Michy musiało być bardzo dokładnie przemyślane, co poskutkowało wyrównaniem między kreacją bohaterów.
Nie było dla mnie zaskoczeniem, że Nie pozwól mi odejść skończyłam zaledwie kilka godzin po rozpoczęciu. Lekkość stylu Sorensen pozwoliło mi szybko zapoznać się z nową historią, ale również po raz kolejny przekonałam się, że powieść aż kipi od najróżniejszych emocji, chociaż są ona subtelniejsze niż u Mii Sheridan. I chociaż pewnym dyskomfortem była dość chaotyczna kreacja Elli, to muszę przyznać, że autorka po raz kolejny podbiła moje serce.
Po powieść zdecydowanie powinni sięgnąć zakochani w historii Callie i Kaydena, co za tym idzie również w piórze Sorensen. Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha to powieść idealna na lato, świetna przygoda na weekend oraz świetny pretekst do zakochania się w stylu autorki. Mi pozostaje tylko czekać na kontynuacje dwóch serii pisarki w Polsce, ale Wy koniecznie dajcie szanse Jessice Sorensen, bo warto.
Recenzja: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/06/jessica-sorensen-nie-pozwol-mi-odejsc.html
Jessica Sorensen należy do grupy autorów, po których książki sięgnę bez najmniejszego zawahania i wiem, że otrzymam właśnie to, czego szukam. Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha to pierwszy tom kolejnej serii Sorensen, a chociaż książka jest niebywale krótka, to jest własnie...
2016-12-03
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/jessica-sorensen-przeznaczenie-violet-i.html
Długo czekałam na kontynuację Przypadków Callie i Kaydena, chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie dotyczy ona bezpośrednio tych dwojga bohaterów, a tych drugoplanowych. Nie spodziewałam się za to, że będzie ich tak stosunkowo mało, ponieważ w życiu Luke'a, obje odgrywają dość ważną rolę. Poza tym ie obawiałam się tego, co mogę przeczytać w trzecim tomie, ponieważ nauczyłam się już, że Sorensen nie jest w stanie mnie zawieść.
Czekałam i czekałam, aż doczekałam się bardzo specyficznej powieści. Przeznaczenie Violet i Luke'a to nie kolejna słodka historia o miłości, szczęśliwym zakończeniu i życiowych błahostkach. Ta część jest mroczna, tajemnicza i smutna. Była naprawdę świetna, ale jednak utrzymana w bardzo upiornym klimacie bólu, zawodu i śmierci. Nie spodziewałam się tak dużej ilości negatywnych emocji, zła i niezrozumienia, chociaż to wszystko uczyniło z tej powieści coś naprawdę realnego. Zresztą, po dwóch pierwszych tomach serii, wyrobiłam sobie swoją własną teorię na temat Luke'a, więc tym większe było moje zaskoczenie, że autorka tak świetnie utrzymała tajemnicę tego bohatera.
Wcześniej Violet była mi zupełnie obojętna. Była, bo była - nic więcej. Nie odczuwałam żadnych negatywnych czy pozytywnych emocji względem jej osoby. Najbardziej zaskakujący jest fakt, że pisarka stworzyła ją z nadzwyczajną dokładnością i brutalnością. Violet jest jedną z oryginalniejszych żeńskich postaci. Buntownicza, szczera, sarkastyczna i do bólu nieprzewidywalna. Powiedzmy sobie szczerze, ale większość bohaterek NA ma głownie wyolbrzymione problemy, z którymi przyszło się im zmagać i zazwyczaj odchodzą w siną dal zaraz po pierwszym pocałunku. Jak wiadomo z Callie było inaczej, ale tym razem Sorensen nieźle zaszalała przy jej kreacji.
Jeśli chodzi o Luke'a, to w jego postać wczułam się znacznie lepiej. Nie powiem, poznanie jego historii było bardzo ciekawe, chociaż sprzeczne z moją teorią, którą wymyśliłam podczas potyczek jego przyjaciół. Ten bohater zawsze budził we mnie cieplejsze emocje, choć poznanie jego historii wzbudziło we mnie przerażenie i współczucie. Luke jest tym typem mrocznej, tajemniczej postaci, którą można pokochać od samego początku, ale też strasznie się jego bać. A spośród tłumu innych schematycznych męskich bohaterów wyróżnia go prawdziwy mrok sercu i strach przed pierwotnymi uczuciami.
Nie mogę wiele napisać o bohaterach, ponieważ sama jeszcze niewiele o nich wiem i w pełni rozumiem. Na pierwszy tom o tej dwójce składa się głównie poznanie kilku ważnych faktów na temat ich toku myślenia, przeszłości oraz wczuć się w ich relacje ze światem. Po raz kolejny Sorensen udowodniła, że ze schematów można wyjść w pięknym stylu i z prawdziwą gracją. Wiem, że zbyt wiele jest osób krytykujących jej twórczość, ale sądzę, że jest to wina podejścia i zbyt małego wczucia się w lekturę.
Z przykrością muszę odradzić powieść czytelnikom, którzy szukają niezobowiązujących i lekkich historii ze szczęśliwym zakończeniem. Przeznaczenie Violet i Luke'a to powieść o niszczycielskiej sile ludzkiego okrucieństwa, mroku duszy i serca oraz nauce zaufania światu drugiej osobie. Polecam za to miłośnikom silnych emocji, ponieważ to w głównej mierze znajdziecie w powieści. Już nie mogę doczekać się kontynuacji!
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/jessica-sorensen-przeznaczenie-violet-i.html
Długo czekałam na kontynuację Przypadków Callie i Kaydena, chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie dotyczy ona bezpośrednio tych dwojga bohaterów, a tych drugoplanowych. Nie spodziewałam się za to, że będzie ich tak stosunkowo mało, ponieważ w życiu Luke'a, obje odgrywają dość ważną rolę....
2016-08-22
http://www.wachajac-ksiazki.blogspot.com/2016/08/amy-harmon-prawo-mojzesza.html
Bywają książki w życiu każdego czytelnika, do których ma przeczucie. Takie historie zazwyczaj podbijają jego duszę, łamią serce i wplatają się niewytłumaczalną siłą w życie. Dla mnie definitywnie powieścią, która być może nie zmieniła mojego życia, poglądów, ale dała ukojenie, pewność, że są jeszcze niewyczerpalne źródła weny i pomysłów dla autorów, jest historia Mojżesza i Georgii. Prawo Mojżesza to opowieść o miłości, życiu i stracie, w której jest wszystko, niczego jej nie brak i właśnie dlatego podbiła serce moje i niejednego miłośnika New Adult czy romansów na świecie.
Przed lekturą miałam lekkie obawy, że będzie to schematyczna powieść, która będzie miała tylko jakiś czynnik wyodrębniający ją spośród tysięcy innych. A jednak tak się nie stało, to cała historia była jednym ogromnym czynnikiem, zbiorem emocji, profesjonalizmu autorki i wszystkim, co tak kocham w książkach z gatunku. I chociaż ostrzeżenie, że powieść nie skończy jest happy endem, że złamie mi serce (co też zrobiła), rzuciłam się w wir splotów losu Georgii i Mojżesza.
Georgia nie jest kolejną, nudną, głupią dziewczyną, w której kreacjach tak bardzo lubują się autorzy romansów. Na początku jest ona silną, wchodzącą w dorosłe życie kobietą, która co dopiero poznaje smak prawdziwej, zakazanej miłości, która obezwładnia ją aż do ostatniej komórki w ciele. Później staje się młodą kobietą, pragnącą miłości, podejmującej w młodości wybory, z którymi przyszło się jej zmierzyć. Polubiłam ją nie tylko za twardy charakter i niewyobrażalną siłę, ale za jej wiarę w miłość i pewnego młodego, nieokiełznanego i zwariowanego chłopaka, który skradł jej serce swoją osobliwością.
Mojżesz, ciągle uśmiecham się na sama jego wspomnienie, nie jest typowym męskim charakterem: do bólu nudnym, do znudzenia tajemniczym. Dzięki narracji prowadzonej również z jego perspektywy, dla odbiorcy jego dusza i myśli stają otworem. Nie zaprzeczę, pokochałam go równie mocno jak Georgia. Jego innowacyjny charakter niezrozumianej artystycznej duszy, chłopaka z problemami, niezaakceptowanego przez małomiasteczkowe społeczeństwo, nigdy nie kochanego miłością bezwarunkową, a jego późniejszą przemianą - to jest to, czemu żadna osoba płci przeciwnej się nie oprze.
Harmon stworzyła nie tylko romans, bohaterów z ciężkimi przeżyciami, ale również historię, która od pierwszych stron złapała mnie za serce, a stopniowo doprowadziła również do łez. Nie jest to kolejna banalna powieść, która porusza tylko błahe tematy, ale opowieść o życiu i śmierci, miłości i nienawiści, o trudnych wyborach - bez wątpienia łamiące serca. Lekkość pióra autorki, jej umiejętność wplatania wszechogarniającej emocjonalności do fabuły, stworzenie wielowymiarowych postaci, to wszystko i jeszcze więcej jest doskonałą zapowiedzią autorki, która trafi na listę moich ulubionych autorów, a Prawo Mojżesza przeczytam jeszcze nie raz. Ja już nie polecam, ją po prostu trzeba przeczytać!
http://www.wachajac-ksiazki.blogspot.com/2016/08/amy-harmon-prawo-mojzesza.html
Bywają książki w życiu każdego czytelnika, do których ma przeczucie. Takie historie zazwyczaj podbijają jego duszę, łamią serce i wplatają się niewytłumaczalną siłą w życie. Dla mnie definitywnie powieścią, która być może nie zmieniła mojego życia, poglądów, ale dała ukojenie, pewność, że są...
2016-11-08
http://www.wachajac-ksiazki.blogspot.com/2016/11/jennifer-l-armentrout-ognisty-pocaunek.html
Ognisty pocałunek nie jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Armentrout. Moje najwcześniejsze wspomnienia z jej powieściami nie jest zbyt pozytywne, ale poprzez danie drugiej szansy, szybko zmieniłam zdanie, a sama pisarka znalazła się na liście ulubionych autorów. Do pierwszego tomu trylogii zabierałam się stosunkowo długo, ponieważ zawsze miałam coś pilniejszego. I to był mój błąd, ponieważ Ognisty pocałunek to powieść, która uświadomiła mi, że nie jestem jeszcze za stara na powieści z siedemnastoletnimi bohaterkami, o ile pisarz wie, co robi.
Być może moje słowa trwale niektórych zniechęcą do lektury. Wierzcie mi, sama odrzuciłabym ją jeszcze na starcie, jeżeli wiedziałabym o niechybnym trójkącie miłosnym (nie wiedziałam, ponieważ nie przeczytałam opisu). Ten smutny fakt wpłynął na moją decyzję o nie daniu maksymalnej możliwej oceny, ale obniżenie jej o jedną gwiazdkę. Nie, ten trójkąt Zayne-Layla-Roth nie jest jakoś specjalnie wyeksponowany, nie opiera się na nim cała fabuła, ponieważ sprawę ułatwia zasada, że główna bohaterka nie może nikogo pocałować (to jest w opisie). Niestety, wiem również, że w drugim tomie ten pomysł się rozwinie, ale możecie być spokojni i polegać na autorce, ponieważ Armentrout wie, co robi.
Layla należy do nielicznego grona głównych bohaterek, które polubiłam od pierwszej strony. A jednak w głównej mierze na moją sympatię do niej wpłynął fakt, że nie była ona pustą kartą, tylko wiedziała o wszystkim, ponieważ sama była jedną ze strażników. Niesamowicie mnie ten problem zaintrygował, ponieważ wiedziałam, że coś będzie nie tak - i było, ale za to jak spektakularnie! Layla jest zaskakująco odważna, nieprzeciętnie inteligentna, diabelnie seksowna i niesamowicie sarkastyczna.
Zaraz przejdę do największego atutu Ognistego pocałunku, ale najpierw poświęcę kilka zdań Zayne'owi. Ten młody człowiek, no może nie taki znów młody, jak się okazało strażnik gargulec, jest strasznie, ale naprawdę strasznie, irytujący. Nie mówię, że jest zły czy coś w tym guście, ale przez całą powieść jego opiekuńczość i beznadziejne położenie Layli względem jego postaci... Nie, nie jestem w stanie spojrzeć na t obiektywnie. A teraz przejdę do największej i najlepszej z możliwych zalet, mojej nowej wielkiej książkowej miłości, czyli demonicznego Rotha, który skradł moje serce już od pierwszych wypowiedzianych przez niego słów, a może już odkąd się tylko pojawił. W każdym razie, to właśnie on: arogancki, sarkastyczny, seksowny, niebezpieczny i tajemniczy, jest tym, przy którym powieść jest ognista i zabawna.
Nie da się ukryć, że Ognisty pocałunek to magiczna powieść bez czarów, za to z nieco intrygującym postrzeganiem dobra i zła. Zdaję sobie również sprawę, że nie jest oryginalną historią na każdej płaszczyźnie, ale liczy się umiejętne i odważne przedstawienie akcji, na które zdecydowała się autorka. Drugą wielką zaletą jest to, że pisarka nie wstydzi się tematów, podchodzi do wszystkiego z lekkością i przymrużeniem oka, ale potrafi zachować powagę sytuacji, która tego wymaga.
Jeśli liczycie na niewiarygodnie świetną zabawę, wymiarowych bohaterów oraz zapierającą dech w piersiach akcję, to Ognisty pocałunek spełnia każdy z tych warunków. Fani autorki również się nie zawiodą, niezależnie czy zapoznali się z serią Czekam na ciebie lub Lux. Jeszcze raz polecam i już nie mogę doczekać się kolejnych tomów!
http://www.wachajac-ksiazki.blogspot.com/2016/11/jennifer-l-armentrout-ognisty-pocaunek.html
Ognisty pocałunek nie jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Armentrout. Moje najwcześniejsze wspomnienia z jej powieściami nie jest zbyt pozytywne, ale poprzez danie drugiej szansy, szybko zmieniłam zdanie, a sama pisarka znalazła się na liście ulubionych autorów. Do...
2016-01-31
2016-02-02
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/02/j-lynn-zaczekaj-na-mnie.html
Normalnie nie daję drugiej szansy autorom czy książkom, zdarzyło się to tylko dwa razy, przy Pięknej katastrofie i właśnie z książką Armentrout, czyli łącznie dwa razy. Nie przepadam za odgrzewaniem kiepskich kotletów, ale jak za pierwszym razem, teraz również - zakochałam się. Nie, muszę ująć to inaczej, ponieważ w Camie i Avery zakochałam się na przełomie innych powieści, czyli wszystkich tomów.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że żyłam w błędzie przez przeszło dwa lata, dopóki znowu nie sięgnęłam po Zaczekaj na mnie. Oczywiście mogłabym napisać, że seria ma kilka niedociągnięć. Język i styl pierwszego tomu pozostawia wiele do życzenia, ale myślę, że nadrabiają bohaterowie i nietuzinkowe historie miłosne oraz fakt, że autorka zdecydowanie się rozwija. Jeśli istnieją bohaterowie, którzy są bardziej uroczy, realni i zabawni, to nie chcę o nich wiedzieć. Wolę dalej żyć złudzeniami.
Avery jest inteligentną i bezsprzecznie najbardziej nieśmiałą bohaterką ostatnich czasów, przynajmniej w moim życiu. Jej niewinność, ale zarazem siła woli i zasady wywoływały uśmiech na mojej twarzy i sprawiły, że pokochałam jej postać bardzo mocno. Trochę bluźniłam pod nosem, kiedy z Camem mijali się w życiu, decyzjach lub po prostu nie mogła się zdecydować, ale to tylko wpływa na korzyść książki. Jednym słowem, nie wieje nudą. Nie umniejsza to jednak jest doskonałości i fantastycznego poczucia humoru.
Przyszedł czas na kilka słów o Cameronie, nie ulega wątpliwości, że jego tez kocham. Powiem tylko, że przeglądając recenzję Bądź ze mną, chociaż już jej nie uświadczycie na blogu w wersji pierwotnej, to napisałam, że Cam był bad boy'em. Po czym płakałam ze śmiechu i tarzałam się po podłodze. Nie, Cam nie jest bad boy'em, to mężczyzną, który jest zupełnym tego przeciwieństwem. Od razu widać, że ich kreacja musiała zająć autorce większość czasu. Wyrozumiały, cierpliwy, przebojowy i zabójczo przystojny Camereon Hamilton towarzyszy nam, wraz ze swoją ukochaną, nie tylko w pierwszym tomie, ale i później, w powieści napisanej jego oczami oraz w każdym kolejnym tomie o jego przyjaciołach.
Jeśli nadal nie jesteście w stanie uwierzyć, jak bardzo kocham twórczość Armentrout, to mogę tylko powiedzieć, że figuruje ona na liście moich ulubionych autorów, a ja sama odkładam pieniądze, żeby kupić całą serię. Jasne, dla wymagającego czytelnika, który zawsze zwraca uwagę na styl, język, rozwój akcji, nie będzie to lektura na poziomie i na pewno będzie niezadowolony. Jednak jeśli lubicie powieści przyjemne, romantyczne, coś delikatnego i spontanicznego, to będziecie zachwyceni. Gorąco polecam!
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/02/j-lynn-zaczekaj-na-mnie.html
Normalnie nie daję drugiej szansy autorom czy książkom, zdarzyło się to tylko dwa razy, przy Pięknej katastrofie i właśnie z książką Armentrout, czyli łącznie dwa razy. Nie przepadam za odgrzewaniem kiepskich kotletów, ale jak za pierwszym razem, teraz również - zakochałam się. Nie, muszę ująć to inaczej,...
2016-01-31
2016-02-01
2016-02-01
2016-12-20
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/lisa-kleypas-w-teatrze-uczuc.html
Kleypas, jak się okazało, należy do grona autorek, których twórczość nie jest w stanie mnie zawieść. Przyznam się, że delikatna obawa mnie nie opuściła, ponieważ nie przywykłam, żeby pierwsza powieść jakiegokolwiek autora zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie jak Zimowy ślub. Naturalnie W teatrze uczuć było dla mnie lekturą obowiązkową, ale strach nie opuścił mnie, dopóki nie skończyłam książki.
Powieść Kleypas zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie (po raz drugi), że praktycznie do ostatniej strony czekałam, aż autorka się potknie i zrobi coś niewybaczalnego, przez co moja ocena znacznie spadnie. Jak się okazało W teatrze uczuć to powieść idealna pod każdym względem. Nie jest tajemnicą, że uwielbiam romanse. Ba!, ja kocham romanse, preferuję romanse, żyje romansami. Dlatego wiem, co mówię: Kleypas dla mnie jest jedną z najlepszych.
Być może Madeline nie jest jakąś bardzo oryginalną postacią, ale uważam, że niezwykle barwną. Uwielbiam styl kreacji bohaterów Kleypas, ponieważ są to postaci posiadające zalety, ale również wady. Maddy ma bardzo złożony charakter, którego na samym początku nie widać. Jest młoda, ale już gotowa do poświęceń i wyrzeczeń.
Logan Scott to męski bohater, który podbije serce każdej kobiety. Chociaż nie mogłam powstrzymać się od porównania Loganda do Sebiastiana, ale nie wpłynęło na moją ocenę tej postaci. Scott to bohater niezwykle ciekawy i równie niezapomniany, co wyżej wymieniony bohater. Przez cały czas czekałam na jego potknięcie, którego nie będę mogła mu wybaczyć i prawie doszło do tego w kulminacyjnym punkcie, ale ostatecznie okazało się, że tylko umocniło mnie w moim zachwycie.
Lisa Kleypas to jedna z nielicznych pisarek, które potrafią oddać atmosferę czasów, w których dzieje się akcja powieści, ale przy okazji nie zaprzepaścić tak delikatnego tematu, jak uczucia między głównymi bohaterami na rzecz tła (albo na odwrót). W teatrze uczuć to historia, którą szybko się czyta, ale nie chce się jej prędko skończyć. Przez cały czas zadziwia mnie, że autorka potrafi wymyślić coś nietuzinkowego i oryginalnego.
Polecam W teatrze uczuć każdemu miłośnikowi romansów i powieści kostiumowych. Powieść Kleypas to gwarancja dobrej zabawy, niesamowitych emocji, ognistych scen miłosnych i uczuć rozdzierających czytelnicze serce.
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/lisa-kleypas-w-teatrze-uczuc.html
Kleypas, jak się okazało, należy do grona autorek, których twórczość nie jest w stanie mnie zawieść. Przyznam się, że delikatna obawa mnie nie opuściła, ponieważ nie przywykłam, żeby pierwsza powieść jakiegokolwiek autora zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie jak Zimowy ślub. Naturalnie W teatrze uczuć...
2016-12-23
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/lisa-kleypas-wyjdz-za-mnie.html
Zapoznanie się przeze mnie z całym dostępnym w Polsce dorobkiem Lisy Kleypas jest tylko kwestią czasu. Nie narzekam na tak dużą ilość powieści, a co najważniejsze, nadal są wydawane. Co prawda, Wyjdź ze mnie planowałam znacznie później, to nie mogłam się oprzeć ponownemu spotkaniu jednego z moich ukochanych bohaterów literackich, czyli Sebastiana St Vincenta, choć nie o nim ta historia.
Chociaż Wyjdź za mnie jest dopiero moją trzecią powieścią Kleypas, to z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie jest ona utrzymana w podobnych klimatach, co dwie poprzednie. W tej historii autorka przykłada się bardziej do konwenansów rządzących XIX-wieczną Anglią, lecz nie koniecznie arystokracją, co samymi wyższymi strefami. Przede wszystkim w stylu autorki urzekło mnie barwne i żywe ukazanie tła dla głównych wydarzeń.
Amelia jest bardzo ciekawą postacią. Jest ona jak najbardziej oryginalna, niespotykana w innych powieściach. Jej charakter to nie zwykłe dodanie do siebie kilku cech, ale zrównoważenie ich, na dodatek z całkiem niezłym wynikiem. Zresztą jak na powieść osadzoną w XIX-wieku to wykreowanie bohaterki niezależnej jest pomysłem doskonałym, ale również dla niektórych może okazać się skokiem na głęboką wodę. W końcu panna Hathaway nie jest królową Wiktorią, ale przez chwilę poczułam się, jakby była dla mnie najważniejsza na świecie.
Cama poznałam już wcześniej, co może być nie lada wyczynem, ponieważ akcja Wyjdź za mnie toczy się kilka lat później po Zimowym ślubie, a została wydana znacznie wcześniej. Myślę, że autorka pozwoliła zetknąć się już z głównym bohaterem wcześniej, ponieważ można było podejść do niego nieco stronniczo i w tak dużym stopniu odczuć jego metamorfozę. Oczywiście, sama jego postać ma drapieżny, seksowny i całkiem nieprzewidywalny wydźwięk.
Książki Lisy Kleypas czyta się niewyobrażalnie szybko, ale nie chce się ich kończyć. Już kolejny raz urzekło mnie zakończenie, ponieważ jest dokładnie takie jak lubię i nie trzeba dodawać nic więcej. Autorka przy okazji subtelnie weszła również w kolejny, nowy wątek, który rozwinie w drugim tomie. Pisarka zajmuje się snuciem niesamowitych opowieści już dłuższy czas, ale za to nie ubywa jej talentu. Oby pisała jak najdłużej i żebym mogła to przeczytać jak najszybciej.
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/lisa-kleypas-wyjdz-za-mnie.html
Zapoznanie się przeze mnie z całym dostępnym w Polsce dorobkiem Lisy Kleypas jest tylko kwestią czasu. Nie narzekam na tak dużą ilość powieści, a co najważniejsze, nadal są wydawane. Co prawda, Wyjdź ze mnie planowałam znacznie później, to nie mogłam się oprzeć ponownemu spotkaniu jednego z moich...
2016-10-30
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/11/kerstin-gier-druga-ksiega-snow.html
Cieszę się. Nie, na pewno szaleję z radości, że po niespełna kilku miesiącach miałam okazję poznać kontynuację przygód Liv Silver. Nie obawiałam się sięgnięcia po tę część, nie odczuwałam najmniejszych wątpliwości, ponieważ każde wahanie z mojej strony, byłoby mało wiarygodne, po tym, jak wspomniałam o mojej wielkiej (i nie zachwianej) miłości do tejże niemieckiej pisarki.
Przy recenzji pierwszego tomu wspomniałam, że Gier jest literackim pewniakiem - i jest, na sto procent, nadal nic się nie zmieniło. Jak się okazało, o czym nie będę się za dużo rozpisywać, autorka spełniła wszystkie moje oczekiwania. Zdaję sobie sprawę, że wiele czytelników uważa ten tom za gorszy niż pierwszy, i pewnie ja mogłabym tak napisać, gdybym nie znała już stylu pisarki, toku jej myślenia oraz nie wiedziała, że Henry mógłby zabić, a ja nadal bym go kochała. Nie mówię, co jest ważne, że historia z Trylogii czasu się powtarza!
Akcja Drugiej księgi snów rozgrywa się około dwóch miesięcy po wydarzeniach z pierwszego tomu. Nie jest to długi czas i Gier też nie pozwala sobie na przepaść, która mogłaby powstać między częściami tejże historii, chociaż czas trochę zbił mnie z tropu. Oczywiście, bez większych zmian, najważniejszym motywem są sny, chociaż nadal jest to płaszczyzna niezbadana dla czytelnika i bohaterów. Do tego fabuła naszpikowana zwrotami akcji, wieloma niewiadomymi i tajemnicami.
Bohaterowie nie zmienili się za bardzo, może stali się odważniejsi, bardziej lekkomyślni i mądrzejsi, bardziej irytujący, w zależności na kogo akurat spojrzymy. Liv, główna bohaterka i świetna narratorka, w ogóle się nie zmieniła - ma tak samo wiele fenomenalnych cech, co ostatnio. Tym razem jednak autorka postanowiła poruszyć kilka bardziej życiowych kwestii rodzinnych, miłosnych i towarzyskich, co świetnie zgrało się z tłem i nadało powagi (niektórym) sytuacjom. Nie oczekiwałam za wiele, jeśli chodzi o Henry'ego. Nie zrozumcie mnie źle, jak po prostu wielbię kartki, na których jest, ale po opisie mogłam się zorientować o pewnych zgrzytach. Wypadałoby jeszcze wspomnieć o Greysonie, kolejnym, drugim chłopaku z fantastycznej czwórki, który jest w nieco mniejszym stopniu fenomenalny, co Henry, ale nadal ukradkiem do niego wzdycham.
I tym razem napiszę, że dla mnie ta powieść nie posiada wad. Nie mam pojęcia skąd Gier czerpie pomysły, ale zdecydowanie należą się jej same nagrody za wyobraźnię. Po raz piąty pokochałam całym sercem jej powieść, chociaż wydawałoby się, że jestem za stara na takie historie. Szybkość czytania, lekkość stylu i humor, to zalety, które powinny w głównej mierze wpłynąć na odbiór książki, ale również przepiękna okładka i wydanie, które zwaliło mnie z nóg jeszcze raz, a może nawet bardziej niż pierwszy tom.
Tak, znowu będę się powtarzać, ale polecam bardzo gorąco Drugą księgę snów. Jeśli sięgnięcie po powieść Kerstin Gier, to przygoda będzie murowana, a Wasz śmiech usłyszą wszyscy dookoła, ręczę za to ręką. Tylko uwaga, lepiej nie czytać w miejscach publicznych, na ludzi źle działają niekontrolowane wybuchy śmiechu. Fani Gier będą zachwyceni (znowu), a czytelnicy poszukujący czegoś nowego, świeżego i fantastycznego, zdecydowanie powinni rozważyć lekturę Silver - księgi snów.
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/11/kerstin-gier-druga-ksiega-snow.html
Cieszę się. Nie, na pewno szaleję z radości, że po niespełna kilku miesiącach miałam okazję poznać kontynuację przygód Liv Silver. Nie obawiałam się sięgnięcia po tę część, nie odczuwałam najmniejszych wątpliwości, ponieważ każde wahanie z mojej strony, byłoby mało wiarygodne, po tym, jak...
2016-06-12
Recenzja udekorowana o cytaty z powieści: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/06/kerstin-gier-silver-pierwsza-ksiega-snow.html
Niewielu jest na świecie autorów, po których powieści sięgnę bez mrugnięcia okiem, zawahania. Kerstin Gier należy właśnie do tej niewielkiej grupy literackich pewniaków, po których historie sięgnę bez chwili namysłu. Po sukcesie Trylogii czasu, która na mojej liście ulubieńców zajmuje pierwsze miejsca od wielu lat, nie spodziewałam się jeszcze kiedyś przeczytać coś spod pióra Gier, a jednak mogłam przekonać się, że moje pierwsze spotkanie z niemiecką twórczynią nie było tylko szczęśliwym trafem.
Rozpoczynając Pierwszą księgę snów liczyłam na bardzo ciekawą historię, ponieważ sam motyw snu jest oryginalny, ale zarazem trudny do przekazania czytelnikowi i bardzo mało doceniany. Czy to co śnimy, nie jest największą zagadką? A napisanie o tym powieści, jeszcze w tak doskonałym stylu, to nie lada wyzwanie, dlatego cieszę się, że rzuconą rękawice podniosła właśnie Kerstin Gier.
Liv Silver to młoda dziewczyna, która ma niebywale rozwiniętą osobowość, ale również specyficzne upodobania i postrzeganie świata. Właśnie przy kreacji tej dziewczyny i odkrywaniu po kolei każdej jej cechy, można zauważyć ewolucje twórczą autorki. Nie, nie porównywałam Gwen do Liv, broń Boże! A jednak to właśnie humor głównej bohaterki, jej zamiłowanie do zagadek i Sherlocka Holmesa zauroczył mnie. Nie wspominając o niebywałej trzeźwości umysłu, odwagi i wrodzonej umiejętności sarkastycznych uwag oraz ciętych ripost.
Nie mógł również umknąć mi fakt, jak wiele postaci zaangażowała pisarka w swą powieść. Obok motywu snu był również rodziny, przyjaźni i miłości, co za tym idzie, nie mogło zabraknąć bohaterów odpowiadających właśnie tym wyzwaniom. Różnorodność charakterów była naprawdę zachwycająca i można spokojnie wybrać swojego ulubieńca. Zaintrygowało mnie również umieszczenie w powieści aż czterech męskich bohaterów: Greysona, Jaspera, Arthura i Henry'ego. Każdy z nich to niezłe ciacho (jeśli wierzyć autorce i własnej wyobraźni), a nie sposób ich nie pokochać - każdego na swój sposób. Nie zapomnę również o genialnej postaci, czyli młodszej siostry Mii, która dość szybko podbiła moje serce i nie pozostawiła po sobie niesmaku.
Może zabrzmi to banalnie, ale dla mnie ta historia nie ma żadnych wad. Lekkość słowa Gier pozwala na przepłynięcie przez książkę w zastraszającym tempie. Żałuję tylko tego, że tak szybko musiałam pożegnać się z pierwszym tomem przygód Liv i jej czwórki (ciekawych) przyjaciół. Mimo, że zakończenie zostawiło wielki niedosyt, to jednak jestem przekonana, że autorka jeszcze nie jeden raz zostawi mnie z szeroko otwartymi ustami, jak często można było mnie spotkać w czasie lektury.
Z nieskrywaną radością chwyciłam w swoje ręce pierwszy tom trylogii Silver - księgi snów i z prawdziwą przyjemnością przekonałam się, że geniusz niemieckiej autorki nie był tylko pojedynczym wyskokiem i łutem szczęścia. Gorąco polecam osobom, które zakochały się w Trylogii czasu lub mają zamiar po nią sięgnąć. Fani czegoś nowego, świeżego oraz dodającego dreszczyku emocji nie zawiodą się na nowej powieści Kerstin Gier - będą zachwyceni!
Recenzja udekorowana o cytaty z powieści: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/06/kerstin-gier-silver-pierwsza-ksiega-snow.html
Niewielu jest na świecie autorów, po których powieści sięgnę bez mrugnięcia okiem, zawahania. Kerstin Gier należy właśnie do tej niewielkiej grupy literackich pewniaków, po których historie sięgnę bez chwili namysłu. Po sukcesie Trylogii czasu,...
2016-06-20
Recenzja: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/07/mia-sheridan-eden-nowy-poczatek.html
Już od pierwszego spotkania z Mią Sheridan wiedziałam, że nie zawiodę się na jej książkach. Określenie mojego zachwytu pierwszą jej powieścią, którą miałam okazję przeczytać, można określić jedynie jako miłość od pierwszego zdania. Historie spod jej pióra są nasączone głęboką emocjonalnością, co daje niesamowicie rozwijające się pozytywne napięcie, nie tylko między bohaterami, ale również czytelnikiem a słowem. Powieści Sheridan mają jedną charakterystyczną cechę, tak samo jej jej styl: albo się ją z miejsca pokocha, albo znienawidzi.
Eden. Nowy początek to jak dotąd tylko jedna książka, która jest kontynuacją w całym repertuarze autorki. Drugi tom jest przedstawiony w nieco jaśniejszych odcieniach życia, więcej w nim niczym niekażonych uczuć, które okazują bohaterowie, ale nie umniejsza to ich wielkości i sile. Nie mogę napisać inaczej niż to, że Nowy początek jest idealną kontynuacją pod każdym możliwym względem i zawiera dokładnie wszystko to, co tak bardzo kocham w romansach.
Nie będę rozpisywać się na temat tego, że Eden, jako nieliczna z głównych bohaterek, zdobyła moją ogromną sympatię. Jej charakter, sama postać, niezwykle rozwinęła się po Narodzinach odwagi, co teoretycznie może nie dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że fabuła drugiej części dzieje się trzy lata po tragicznych wydarzeniach z pierwszego tomu. Sheridan świetnie ukazała odciśnięte piętno miesięcy, tygodni i dni rozłąki na Eden. Z zagubionej dziewczynki, przez załamaną dziewczynę, do silnej kobiety - pisarka doskonale poradziła sobie z najdrobniejszymi szczegółami jej nieprzeciętnej przemiany. Od samego początku lubiłam główną bohaterkę za jej ogromne serce i pomysłowość, a teraz dodatkowo autorka urozmaiciła ją o determinację, odwagę i swego rodzaju niezależność.
Co dziwne, przy Calderze Sheridan postawiła na nieco więcej uczuciowości, zranienia i desperacji. Broń Boże, nie narzekam! Bardzo zaciekawił mnie sposób postrzegania jego postaci przez pisarkę i kierunek, w którym zmierzał. Nie jest on już schmatycznym męskim charakterem, co było lekko odczuwalne w pierwszym tomie. Nie, jego delikatna dusza, zranione serce i wielka miłość do Eden ukszatłtowała pięknego wewnętrze mężczyznę. Wielki ukłon w stronę Sheridan, że skierowała jego tory w innym kierunku i to w doskonałym stylu.
Lekkość pióra autorki pozwala uzyskać powalający efekt nieprawdopodobnie silnych uczuć. Tak jak wspomniałam wcześniej, Eden. Nowy początek (i nie tylko) jest przepełniona realistycznymi, silnymi, zniewalającymi uczuciami. Nie sposób oderwać się od książki choćby na jedną minutę. Pełne optymizmu zakończenie, walka o wolność z demonami przeszłości i odkrywanie na nowo miłości między bohaterami - to właśnie przepis Mii Sheridan na doskonałą historię.
Mia Sheridan jest jedną z najbardziej obiecujących autorek na polskim rynku, uznana za oceanem. Jej powieści nacechowane są pełną gamą uczuć. Jeśli chodzi o zakończenia, to właśnie jest to nieliczna pisarka, której ostatnie rozdziały zapewniają mi spokojny sen i szeroki uśmiech. Autorka z przytupem kończy każde swoje dzieło i chwała jej za to. Żeby poznać, co to znaczy prawdziwy romans, po prostu trzeba przeczytać Sheridan, nie ma innego wyjścia.
Recenzja: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/07/mia-sheridan-eden-nowy-poczatek.html
Już od pierwszego spotkania z Mią Sheridan wiedziałam, że nie zawiodę się na jej książkach. Określenie mojego zachwytu pierwszą jej powieścią, którą miałam okazję przeczytać, można określić jedynie jako miłość od pierwszego zdania. Historie spod jej pióra są nasączone głęboką...
2016-06-10
Recenzja udekorowana o piękne cytaty z powieści: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/06/mia-sheridan-calder-narodziny-odwagi.html
Po raz trzeci przekonałam się, że powieści Sheridan nacechowane są pełną paletą emocji. Każde słowo, zdanie ma sens, przepełnione jest namiętnością, gwałtownością. Kolejny raz autorka dowiodła, że jej powieści to nie tylko oryginalne historie o miłości i przeznaczeniu, ale również pokazała, że potrafi również stworzyć cudownych, silnych bohaterów, intrygujące tło dla wydarzeń oraz zapierającą dech w piersiach akcję.
Calder. Narodziny odwagi, to powieść niesamowita, nic więcej nie należy dodawać. Z własnego doświadczenia ze stylem pisarki, wiem, że uwielbia ona komplikować sobie życie i pisać o tematach niespotykanych, unikanych lub najzwyczajniej w świecie o tych, o których na co dzień nie myśli czy unikamy. To czyni jej powieści jeszcze bardziej unikatowymi i obezwładniającymi. I tym razem nie zawiodłam się, ponieważ dostałam znacznie więcej, niż pierwotnie oczekiwałam.
Calder po raz pierwszy zobaczył Eden, kiedy miał dziesięć lat. W młodszej wersji głównego bohatera było coś, co niezaprzeczalnie mnie urzekło. Być może była o jego wrodzona siła, wewnętrzne piękno duszy i niczym niezmącona czystość serca, nie mam bladego pojęcia, a jednak zakochałam się w nim. Szaleńczo i bez pamięci. A jednak, kiedy staje się mężczyzną... Nie, emocje, które mi wtedy towarzyszyły, są nie do opisania. Jego najważniejszą cechą jest to, że w kreacji jego charakteru nie nie ma dobrze utartych schematów.
Za to o Eden mogę powiedzieć znaczenie mniej, ponieważ jej postać została przedstawiona nieco bardziej tajemniczo. Sama bohaterka niewiele wiedziała o życiu, o sobie, ale z czasem to się zmieniło. Rozkwitła niczym najpiękniejszy kwiat dopiero zaznawszy prawdziwej miłości. Najważniejszymi jej cechami jest upór, siła i zdrowy rozsądek, który czasem (przy Calderze) lub sobie pofolgować.
Calder to historia nasączona ogromem przeróżnych, silniejszych bądź słabszych emocji. Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że powieści spod pióra Sheridan to jedne z najlepszych książek jakie miałam okazję przeczytać w życiu. Lekkość stylu pisania, nieprzewidywalność, ale przy tym umiejętność nakreślenia zrozumiałych sytuacji przez autorkę jest zdecydowanie nie do podrobienia, jeśli pod uwagę weźmie się fakt, że jej bohaterowie biorą udział w naprawdę niebezpiecznych wydarzeniach, igrają z ogniem czy przemierzają niestrudzone koleje życia, które mniej lub bardziej daje się im we znaki.
Gorąco polecam wszystkim miłośnikom romansów, powieści ciekawych, urzekających i rozrywających duszę oraz serce na miliony kawałków. Nie muszę zastanawiać się, dlaczego autorka odniosła tak ogromny sukces ze swoimi książkami, ja również przepadłam, jak cały świat, dla jej twórczości. Sheridan, bez słowa zwątpienia z mojej strony, trafia na listę ulubionych autorów i gwarantuję, że ktokolwiek sięgnie po jej historie - nie zawiedzie się.
Recenzja udekorowana o piękne cytaty z powieści: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/06/mia-sheridan-calder-narodziny-odwagi.html
Po raz trzeci przekonałam się, że powieści Sheridan nacechowane są pełną paletą emocji. Każde słowo, zdanie ma sens, przepełnione jest namiętnością, gwałtownością. Kolejny raz autorka dowiodła, że jej powieści to nie tylko oryginalne historie o...
2016-10-01
2016-04-24
Recenzja urozmaicona o cytaty: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/04/mia-sheridan-stinger-zado-namietnosci.html
Nie zdołam ukryć ogarniającego mnie uczucia, że powieści Sheridan są obowiązkową lekturą dla wszystkich fanów romansów i literatury erotycznej. Już od dawna miałam ogromną ochotę na zapoznanie się z twórczością tej amerykańskiej autorki i wreszcie miałam okazję przeczytać Stinger. Żądło namiętności. Przed rozpoczęciem książki nie sądziłam, że natrafię na historię świeżą i oryginalną, ale zarazem będącą znaną i przez wielu uwielbianą.
Sheridan postawiła na starą i dobrze znaną miłość oraz przeznaczenie. Nie ukrywam, że uwielbiam tego typu powieści, ponieważ niosą one słodką atmosferę i są skutecznym oderwaniem od rzeczywistości, na kilka godzin zapomina się o otaczającym świecie – i taka właśnie jest historia Grace i Carsona. Więc, gdzie tu, wspomniany wcześniej, powiew oryginalności? Zdecydowanie cała opowieść o uczuciu między tą dwójką, na pozór sprzecznych charakterów, jest magiczna.
Grace, która pozornie jest nudną studentką prawa, tak naprawdę jest kobietą, z którą nie można się nudzić. Na początku wydawała się sztywna, ale w środku była odważną, sarkastyczną, wykazującą się poczuciem humoru osobą. Nie była wątłą kruszynką, którą należy ratować z każdej opresji, tylko młodą, silną kobietą, która dąży do wyznaczonych celów, i (absurdalnych)planów. Po upojnym weekendzie z Carsonem, życie Grace nabiera rozpędu i dziewczyna postanawia zmienić swoje wcześniejsze postanowienia, zrobić coś dla siebie. I taką właśnie główną bohaterkę lubię.
Carson Stinger to bohater, którego z miejsca obdarzyłam ogromną dawką sympatii. Aktor filmów pornograficznych, to zdecydowanie nowy typ bohatera, a jego kreacja jest bardzo odważnym krokiem, który zrobiła autorka. Wyrwała się spod schematu tworzenia męskich charakterów – tajemniczych i nieprzystępnych. Carsona stworzyła jako figlarnego, pewnego siebie mężczyznę, który zarabia swoim pięknym ciałem oraz przystojną twarzą. Jednak wszystko się zmienia po dwóch dniach w Vegas, całe jego życie. Przejście z branży erotycznej do służby wojskowej było zaskakującym pomysłem, lecz nadało sens całej historii.
Najważniejszym aspektem powieści Sheridan były opisy relacji między bohaterami, seksem i normalnym funkcjonowaniem w społeczeństwie, ale również samej miłości, jej postrzegania, przeżywania. Erotyczna część powieści została przedstawiona w sposób zmysłowy, ale nie wulgarny – co jest ogromną zaletą. Autorka również świetnie poradziła sobie z opisami uczyć, które przeżywała Grace, ale również Carson. Świetnie oddzieliła męski charakter od damskich, buzujących emocji.
Mia Sheridan zdecydowanie zasługuje na wszystkie sukcesy, które odniosła za oceanem i zaczęła w Europie. Bawiłam się świetnie podczas lektury i nie raz byłam zaszokowana, w którą stronę autorka kieruje los swoich bohaterów. Myślę, że niewiele brakuje, żeby Sheridan znalazła się na liście moich ulubionych autorów. Polecam, w szczególności wszystkim tym, którzy kochają historie o przeznaczeniu i prawdziwej miłości.
Recenzja urozmaicona o cytaty: http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/04/mia-sheridan-stinger-zado-namietnosci.html
Nie zdołam ukryć ogarniającego mnie uczucia, że powieści Sheridan są obowiązkową lekturą dla wszystkich fanów romansów i literatury erotycznej. Już od dawna miałam ogromną ochotę na zapoznanie się z twórczością tej amerykańskiej autorki i wreszcie miałam okazję...
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/lisa-kleypas-zimowy-slub.html
Odkąd pamiętam, bardziej preferowałam romanse niż jakiekolwiek inne gatunki literackie. Stosunkowo dużo czasu zajmuje mi znalezienie autora, który w stu procentach spełni moje wymagania fabularne i emocjonalne, ale jestem również bardzo pobłażliwa dla twórców preferujących schematyczność. Kleypas zaskoczyła mnie przede wszystkim tym, że porwała się na romans historyczny, co nie jest łatwe, ponieważ nie chodzi tylko o samo przedstawienie relacji zakochanych, ale również autentyczność. Ku mojemu zdziwieniu, pisarka oddała świetnie atmosferę dawnych czasów, pięknych kostiumów i arystokratycznych salonów.
Zimowy ślub to trzeci tom, ale każda część dotyczy innych bohaterów, więc nie było dla mnie problemem zapoznanie się z historią Evie jako pierwszą. Nastawiłam się na powieść przyjemną, ale raczej niezbyt wymagającą pod względem uczuć. Okazało się zgoła inaczej, co bardzo mnie zaskoczyło, ponieważ niewinny opis nie sugeruje tego, że lektura ta będzie niesamowicie piękna, chwytająca za serce i zmysłowa.
Evie polubiłam od samego początku. Kleypas postawiła w jej charakterystyce na odrobinę sprzeczności - nieśmiałość zestawiła z upartością i odwagą. Ta bohaterka wzbudziła we mnie wiele ciepłych uczuć i, jako czytelniczka śledząca każdy krok postaci z zapartym tchem, wspierałam ją w jej trudnych, lecz intrygujących wyborach. Autorka poddała samą siebie bardzo trudnej próbie, ponieważ osobowość Evangeline jest bardzo złożona i często trudna do przedstawienie, ale autorce udało się to ukazać z należytą starannością.
St Vincent na początku trochę mnie przerażał. Bohater ten bardzo mnie zaskoczył. Niewiele jest autorek, które pokuszą się o stworzenie bohatera tak nieprzewidywalnego, aroganckiego i egoistycznego, a jednak nie da się go nie pokochać. Zastanawiałam się, w jakim stopniu oraz okolicznościach autorka przejdzie już do jego charakterystyki po przemianie i jak będzie ona rozległa. Kiedy akcja przesuwała się systematycznie do przodu, a wydarzenia układały się w logiczną całość, niemal zaklaskałam z uznaniem.
Akcja powieści kręci się przede wszystkim wokół życia dwójki głównych bohaterów. Dzięki narracji trzecioosobowej autorka nie musiała przeskakiwać z głowy jednej postaci, do głowy drugiej. Pisarka postawiła na ukazanie rodzącego się uczucia u mężczyzny, który uważa, że nie ma serca oraz zaufania przez niewinną, lecz skrzywdzoną młodą arystokratkę. Emocje, chwile uniesienia bohaterów są napisane w sposób zmysłowy, głęboki, ale zarazem delikatny i piękny. Powieść czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, a fabuła niebezpiecznie wciąga.
Zimowy ślub to romans historyczny zabarwiony lekkim dreszczykiem grozy przedstawiający nieprzeciętną historię o prawdziwej miłości oraz rycerskości. Lisa Kleypas postawiła na powieść kostiumową, co udało odwzorować się jej na jednym z najwyższych poziomów. Lektura idealna jest na zimowe wieczory dla miłośników romansów! Na pewno sięgnę bez wahania po inne książki autorki, mam nadzieję, że będą równie dobre co ta.
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/lisa-kleypas-zimowy-slub.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOdkąd pamiętam, bardziej preferowałam romanse niż jakiekolwiek inne gatunki literackie. Stosunkowo dużo czasu zajmuje mi znalezienie autora, który w stu procentach spełni moje wymagania fabularne i emocjonalne, ale jestem również bardzo pobłażliwa dla twórców preferujących schematyczność. Kleypas...