-
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2016-12-19
2018-10-07
ocena po I czytaniu: 10/10 (7.10.2018)
ocena po II czytaniu: 10/10 (4.05.2021)
Czy są jakiekolwiek słowa, którymi mogłabym opisać twórczość Maas, a raczej mój zachwyt nią? Nie pojmuję, jak mogłam chociaż na chwilę pomyśleć, że Dwory nie są tak dobre... reszta jest zbędna. Kocham całym sercem bohaterów, których poznałam od zupełnie innej strony. Dwór szronu i blasku gwiazd to przedsmak czegoś cudownego, miłości i przyjaźni. Myślę, że nie można zawieść się twórczością autorki. Ja na nowo zakochałam się w jej serii i myślę, że wypadałoby przeczytać jeszcze raz wszystko. Dla duszy, gwiazd i marzeń!
ocena po I czytaniu: 10/10 (7.10.2018)
ocena po II czytaniu: 10/10 (4.05.2021)
Czy są jakiekolwiek słowa, którymi mogłabym opisać twórczość Maas, a raczej mój zachwyt nią? Nie pojmuję, jak mogłam chociaż na chwilę pomyśleć, że Dwory nie są tak dobre... reszta jest zbędna. Kocham całym sercem bohaterów, których poznałam od zupełnie innej strony. Dwór szronu i blasku gwiazd...
2018-01-04
ocena po I czytaniu: 9/10 (4.01.2018)
ocena po II czytaniu: 10/10 (3.05.2021)
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/01/dwor-skrzyde-i-zguby-sarah-j-maas.html
Po premierze za granicą „Dworu skrzydeł i zguby” przez wiele dni z obsesją przeglądałam zdjęcia tej książki na Instagramie, aby napawać się wspaniałością okładki, ale również dobić siebie, ponieważ musiałam jeszcze chwilę na nią poczekać. Moje niecodzienne zachowanie spowodowane było tym, że bardzo przeżywałam zniewalającą historię zawartą w drugim tomie. A jednak nie spodziewałam się czegoś TAKIEGO, przez co Maas trwale zmieniła moje poglądy na temat czytanych książek, moje podejście do wybieranych pozycji i tego czego od nich oczekuję.
Premiera „Dworu skrzydeł i zguby” była dla mnie jednym z najważniejszych wydarzeń roku. Pomimo tego, że całą historię poznałam kilka miesięcy przed wydaniem trzeciego tomu, to zakochałam się w niej permanentnie. Głównym atutem całej serii jest przede wszystkim gatunek, ale również tematykę, którą pisarka śmiało podejmuję i mogę chyba napisać, że jest to dla niektórych tak bardzo oczywiste, że po prostu są te aspekty pomijane lub bagatelizowane w zbyt wielu powieściach dla młodych ludzi. Moim zdaniem, historia ta jest jedną z bardziej oryginalnych i najlepiej skrojonych jakie miałam okazję przeczytać. Dlatego jestem w lekkim szoku, że tak wiele osób uważa tę pozycję za rozczarowanie roku.
Przez cały czas jestem pod ogromnym wrażeniem kreacji bohaterów. Czytałam już wiele serii, gdzie główni bohaterowie o silnych charakterach albo stali w miejscu, cofali się bądź stali w miejscu, jakby pisarzowi zabrakło werwy do rozwinięcia ich osobowości. Bywały też takie, których postać wiodąca była ciepłą kluchą. U Maas tego nie zauważycie, ponieważ Feyra z zastraszonego, pełnego nienawiści człowieka zmienia się w odważną, pełną zrozumienia i tolerancji fae wysokiego rodu. Wierzcie mi, nigdy nie spotkałam tak dobrze wykreowanej bohaterki, do tego jej postrzeganie siebie pokrywało się z tym, co robiła (czasem w powieściach dzieją się przedziwne rzeczy). Spotkało ją tak wiele bólu, zła, ale się podniosła i z wysoko podniesioną głową zdołała odpłacić swoim oprawcom.
Najpiękniejszym prezentem od autorki było poznanie wszystkich książąt Prythianu. Każdy z nich tak bardzo różny, oryginalny, ale równocześnie odpowiedzialny za swoich poddanych i jeszcze mój cudowny Rhysand. Myślałam, że nie jestem w stanie bardziej go pokochać, ale okazało się, że jeszcze trochę serduszka dla niego mi zostało. Nie zapominajmy o całym Dworze Snów, dla którego brak mi słów i czuję się prawdziwie zaszczycona, że los pozwolił mi przeczytać te powieści i dowiedzieć się, czego brakowało mi przez te wszystkie lata.
Sam „Dwór skrzydeł i zguby” czytałam na przestrzeni dwóch miesięcy, ponieważ bardzo ociągałam się z poznaniem losów ostatecznej bitwy o wolność, ojczyznę i miłość. Nie będę ukrywać, że jeden wątek szczególnie mnie niepokoił całą książkę, ba!, do tej pory odczuwam lekki dyskomfort, ale zaraz znalazłam powody, żeby cieszyć się lekturą. Emocję towarzyszące mi podczas lektury... na przemian się śmiałam, rozczulałam i wzruszałam. Byłam zaskoczona, ale jednocześnie zachwycona końcówką, właśnie o takie coś chodziło mi przez cały czas. Autorka po raz kolejny mnie rozdarła, zatrzymała w czasie, gdzie powoli umieram w oczekiwaniu na kolejny tom.
ocena po I czytaniu: 9/10 (4.01.2018)
ocena po II czytaniu: 10/10 (3.05.2021)
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/01/dwor-skrzyde-i-zguby-sarah-j-maas.html
Po premierze za granicą „Dworu skrzydeł i zguby” przez wiele dni z obsesją przeglądałam zdjęcia tej książki na Instagramie, aby napawać się wspaniałością okładki, ale również dobić siebie, ponieważ musiałam...
2018-09-16
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/09/niebezpieczna-znajomosc-niebezpieczna.html
Przyciąganie to naprawdę straszne stworzenie, o którego istnieniu przekonała się na własnej skórze Lisanne. Pewnego dnia spotyka chłopaka, od razu widać, że to dupek, ale co jeśli skrywa on coś więcej? Daniel, mroczny bad boy, którego pragnie każda kobieta, to istne wyzwanie dla młodej studentki. Jednak jeśli są to tylko plotki, co kryje się za wybuchowością przystojnego chłopaka? Tej dwójce przyjdzie połączyć siły w nauce, ale co jeśli...
„Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość” to nie tylko książka z ekstremalnie długim tytułem czy z ekstremalnie długim nazwiskiem autorki. Zdecydowanie jest to historia, których powinno być znacznie więcej – nie ze względu na grubość, chociaż dla mnie był to ogromny plus, ale również dla emocji, które wylewały się z kartek niczym strumienie wodospadu Wiktorii.
Kiedy zaczęłam czytać, nie byłam do końca przekonana, czy nie będzie to czas zmarnowany. Zaczęło się bardzo stereotypowo, ale powoli zaczęło się rozkręcać w bardzo dobrym, wręcz wyśmienitym, kierunku. Fabuła wydawała się czasami mało przemyślana, chociaż piękna w swojej chaotyczności. Bardzo przypominało to rzeczywistość, wbrew wszystkiemu, co można pomyśleć o romansach. Powieść czytało się szybko i tak przyjemnie, że prawie następnego dnia nie poszłam do pracy, żeby móc czytać dalej.
Lisanne jest ciężką postacią. Typowa szara myszka, kujonka. Wiadomo, chłopaka widziała tylko na zdjęciu i była obiektem kpin ludzi w szkole. Kreacja nie wyglądała źle, sztampowo, ale nie było najgorzej. Postać ta zaczęła ewoluować w zastraszająco szybkim tempie, co przypadło mi z miejsca do gustu. Nie była tak bardzo płytką postacią, ponieważ na niej przykładzie pokazany był główny przekaz, czyli kierowanie się wyglądem i stereotypami w życiu codziennym i względem bliźnich. Bardzo fajny sposób, żeby pokazać to i owo, przybliżyć problem i krótko go wyjaśnić. Ogromny plus!
Daniel to również ciężki przypadek. Myślę, że autorka bardzo lubi babrać się w charakterach, okraszając wytarte schematy pikanterią. Cóż, zazwyczaj jestem fanką męskich bohaterów i naprawdę szczerze polubiłam tą postać, ale... No właśnie: ale! Opisując Daniela jednym słowem, użyłabym: nikczemny – jakkolwiek śmiesznie/tajemniczo to nie zabrzmi. Wydarzenia między tą dwójką były zabawne, zmysłowe, ale niekiedy drażniące w swojej naiwności.
Nie podobało mi się ciągłe używanie wulgaryzmów przez głównego bohatera. Nie jestem święta, ale tutaj to już nie był zabieg stylistyczny na poziomie smaku. Jednak jak teraz o tym myślę, po kilku dniach, dochodzę do wniosku, że da się to przeżyć. Jeśli ktoś nie lubi brzydkich słów, to może powinien z góry przekreślić tę pozycję. Jest jeszcze jeden niuans, który mnie dobijał: zdrobnienia. Tak, zdrobnienia, niby nic takiego, ale tutaj to już była kpina. Nadawało to takiej irracjonalności całej historii, czy też jednej postaci (której na szczęście później nie było dużo).
W ogólnym rozrachunku „Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość” bardzo mi się podobała i ani trochę nie żałuję, że ją przeczytałam. Bawiłam się pierwszorzędnie, choć z małymi przeszkodami. Piękna historia, trochę nawet oryginalna. Na pewno do niej wrócę. Czuję, że umknęło mi kilka szczegółów, które tylko umilą mi ponowną lekturę.
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/09/niebezpieczna-znajomosc-niebezpieczna.html
Przyciąganie to naprawdę straszne stworzenie, o którego istnieniu przekonała się na własnej skórze Lisanne. Pewnego dnia spotyka chłopaka, od razu widać, że to dupek, ale co jeśli skrywa on coś więcej? Daniel, mroczny bad boy, którego pragnie każda kobieta, to istne wyzwanie dla młodej...
2018-08-23
Jedyne czego naprawdę żałuję, jeśli chodzi o Imperium ognia to to, że tak długo zajęło mi sięgniecie po tę książkę. Nie spodziewałam się czegoś tak dobrego i zaskakującego. Jasne, wada była jedna, która doprowadzała mnie miejscami do białej gorączki, a Helena jest jedną z bohaterek, których szczerze nienawidzę.
Nie mniej jednak, książka jest świetna. Bardzo podobało mi się przedstawianie przeszłości i życiorysów bohaterów między wydarzeniami, jako uzupełnienie, a nie podstawa wszystkiego. Uczyniło to z niej wartką historię i oryginalną. Elias bardzo mnie zaskoczył, ale również w pewien sposób zauroczył, a Laia była bohaterką, którą można polubić, zrozumieć i nie krytykować.
Nie mogę doczekać się kolejnego tomu, chociaż z pierwszym zwlekałam trzy lata.
Jedyne czego naprawdę żałuję, jeśli chodzi o Imperium ognia to to, że tak długo zajęło mi sięgniecie po tę książkę. Nie spodziewałam się czegoś tak dobrego i zaskakującego. Jasne, wada była jedna, która doprowadzała mnie miejscami do białej gorączki, a Helena jest jedną z bohaterek, których szczerze nienawidzę.
Nie mniej jednak, książka jest świetna. Bardzo podobało mi się...
2018-05-31
I: 31 maj 2018
II: 28 marzec 2020
I: 31 maj 2018
II: 28 marzec 2020
2018-05-30
I: 30 maj 2018
II: 27 marzec 2020
I: 30 maj 2018
II: 27 marzec 2020
2018-05-29
I: 29 maj 2018
II: 26 marzec 2020
I: 29 maj 2018
II: 26 marzec 2020
2018-05-28
2018-06-01
2018-05-27
I: 27 maj 2018
II: 29 marzec 2020
I: 27 maj 2018
II: 29 marzec 2020
2018-02-23
2018-04-27
2018-03-07
I: 7 marzec 2018
II: 6 sierpień 2019
I: 7 marzec 2018
II: 6 sierpień 2019
2018-12-17
"Marzyciela" czytało się dosyć ciężko, co zrzucam na mikroczcionkę, przez którą ucierpiały moje oczy i głowa. Ale zupełnie nie biorę tego faktu przy ocenie książki.
Z Taylor już się znam, przy okazji jej drugiej serii, ale muszę autorce oddać, że ma niebywałą wyobraźnię i jej powieści nadal są oryginalne. Jednak muszę przyznać, że motyw oniryzmu to dla mnie grząski grunt, to w tej historii jest ukazany dosłownie i w przenośni - ogromny plus, bardzo mi się podobało. Bohaterowie barwni, element szoku i zaskoczenia był, złole, bohaterowie i niebieskie ziomki. Wszystko na swoim miejscu. Polecam i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu!
"Marzyciela" czytało się dosyć ciężko, co zrzucam na mikroczcionkę, przez którą ucierpiały moje oczy i głowa. Ale zupełnie nie biorę tego faktu przy ocenie książki.
Z Taylor już się znam, przy okazji jej drugiej serii, ale muszę autorce oddać, że ma niebywałą wyobraźnię i jej powieści nadal są oryginalne. Jednak muszę przyznać, że motyw oniryzmu to dla mnie grząski grunt,...
2018-11-20
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/11/kontakt-alarmowy-mary-h-k-choi.html
Aspirująca młoda pisarka Penny, dziewczyna taka jak my, wyjeżdża na studia. Zostawia dom, mamę i chłopaka, żeby poczuć trochę wolności. Niedoszły, utalentowany reżyser Sam pracuje i mieszka w kawiarni. Życie powoli wali mu się na głowę. Dwójka pozornie dwóch różnych ludzi spotyka się w dziwnych okolicznościach, a wymieniają się numerami z jeszcze dziwniejszych powodów. A może ich spotkanie to magia, los czy zwykły przypadek?
„Kontakt alarmowy” przede wszystkim przyciągnął mnie do siebie cudowną okładką. Naprawdę, jest nieziemska. Później opis, który brzmiał trochę oryginalnie, ale też trochę schematycznie. Ogólnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale zaryzykowałam. Niech tatuaże mnie prowadzą. I chociaż jest to książka idealnie wpasowująca się w ramy YA, to tak genialnej książki o dojrzewaniu i szukaniu samego siebie jeszcze NIGDY nie czytałam. Tak właśnie powinny wyglądać powieści z tego gatunku.
Od pierwszych stron widać zupełnie inną narrację, ale dość szybko się przyzwyczaiłam i naprawdę działało to tylko na korzyść, ponieważ był bardzo żywy i dynamiczny sposób opowiadania. Do tego humor – również ten słynny czarny humor, który wprost wylewał się ze stron. Uśmiałam się nie mało, dlatego uważam ją za szczególną pozycję.
Bohaterowie nie są sztuczni. To są prawdziwe osoby z wadami, lękami i osobliwościami. Pokochałam ich od samego początku, zresztą nie dało się inaczej. Ich zachowanie tak bardzo podobne było do mojego czy moich przyjaciół, że czasami nie czułam różnicy między fikcyjnością. Równie dobrze mogłam czytać czyjąś biografię albo pamiętnik. Kapitalne połączenie dwóch dusz z problemami, ale jednocześnie do bólu prawdziwymi.
Cóż, nie spodziewałam się, że „Kontakt alarmowy” tak mnie zachwyci. Powieść jest urocza i pełna humoru. Idealna na zimę, żeby rozgrzać trochę mięśnie twarzy i na cieplejsze temperatury, żeby się odprężyć. Gorąco polecam wszystkim, powtarzam WSZYSTKIM! Jest to lekka, zabawna książka o życiu i jego przeciwnościach. Prawdziwe problemy? Dlaczego nie rozwiązać ich sarkazmem i SMS’em?
https://wachajac-ksiazki.blogspot.com/2018/11/kontakt-alarmowy-mary-h-k-choi.html
Aspirująca młoda pisarka Penny, dziewczyna taka jak my, wyjeżdża na studia. Zostawia dom, mamę i chłopaka, żeby poczuć trochę wolności. Niedoszły, utalentowany reżyser Sam pracuje i mieszka w kawiarni. Życie powoli wali mu się na głowę. Dwójka pozornie dwóch różnych ludzi spotyka się w...
2018-11-13
Pewne jest to, że bardzo cieszę się, że sięgnęłam po tę pozycję. I może nie była czymś oryginalnym ani genialnym (nie tak jak Na krawędzi nigdy), ale zdecydowanie zrobiła na mnie wrażenie. Zostanie ze mną na bardzo długo i mam nadzieję wrócić do niej jeszcze nie raz. Mimo tego że będę znała zakończenie, to myślę, że w samej książce Barbetti nie chodzi tylko o finał, ale o wnętrze i przekaz. Ono jest najważniejsze, ta droga, którą przebywają bohaterowie, żeby żyć, kochać i bać się. Jest to naprawdę piękna historia, po którą warto sięgnąć i poczuć to na własnej skórze. Nie wywołuje potoków łez i kaca książkowego, za co akurat jestem szczerze wdzięczna.
Na pewno, przy możliwej okazji, sięgnę po inne powieści autorki.
Pewne jest to, że bardzo cieszę się, że sięgnęłam po tę pozycję. I może nie była czymś oryginalnym ani genialnym (nie tak jak Na krawędzi nigdy), ale zdecydowanie zrobiła na mnie wrażenie. Zostanie ze mną na bardzo długo i mam nadzieję wrócić do niej jeszcze nie raz. Mimo tego że będę znała zakończenie, to myślę, że w samej książce Barbetti nie chodzi tylko o finał, ale o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-10
2018-11-11
Jedno mogę stwierdzić na pewno: nie ma dla mnie lepszej autorki, serii i bohaterów niż Casey i bracia Slater. I chociaż pierwszy tom po jego przeczytaniu pozostawił lekkie uczucie rozczarowania, to teraz, przy czwartej części, niemal świruję na myśl o tych postaciach. Nie mogę napisać, że są oni ze mną od dawna, ale z całą pewnością mogę napisać, że pozostaną ze mną na całe życie.
Mam tylko jeszcze jedną serię, które wzbudziła we mnie podobny zachwyt, ale to nie jest moje życie jak ta.
I pewnie, można się przyczepić. Zawsze można, nikt tego nie zabroni. Dla mnie seria nie ma wad, jest idealna, zabawna, urocza, uzależniająca i oryginalna pod względem tła, ale również kreacji bohaterów. Nie są mdli, słabi, lecz barwni, uroczy i nie idzie się w nich nie zakochać.
Przede mną jeszcze jeden tom, ale na pewno przeczytam wszystkie tomy jeszcze raz. Nie wyobrażam sobie inaczej.
Jedno mogę stwierdzić na pewno: nie ma dla mnie lepszej autorki, serii i bohaterów niż Casey i bracia Slater. I chociaż pierwszy tom po jego przeczytaniu pozostawił lekkie uczucie rozczarowania, to teraz, przy czwartej części, niemal świruję na myśl o tych postaciach. Nie mogę napisać, że są oni ze mną od dawna, ale z całą pewnością mogę napisać, że pozostaną ze mną na całe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-10
Już tak mam, że posiadam ścisłe grono autorów, których wszystkie książki muszę przeczytać. Tak również jest z Sheridan. I chociaż byłam lekko negatywnie nastawiona na Bez lęku, to ostatecznie nie narzekam.
Historia Lily i Holdena ma w sobie coś z tajemniczości, melancholii i dużej dozy smutku. Właściwie po raz pierwszy przeczytałam powieść, która zostawiła mnie w takiej niepewności i zawieszeniu. Nie wiem, co mam sądzić o zakończeniu, które zostawiło jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Normalnie takie sytuacje postawiłby sprawę jasno: nigdy więcej. Tym razem w głowie mam tylko: więcej.
Ciężko mi określić ocenę oraz uczucia po lekturze. Zdaję się, że kiedyś do niej wrócę i może znajdę gdzieś między wierszami wytłumaczenie, ale może nie. Jedno jest pewne, Bez lęku jest nowym obliczem romansu. Bolesnym, mistycznym, ale również oryginalnym. Polecam.
PS. wyjątkowo w tej książce nie było błędów stylistycznych czy językowych. Brawa dla wydawnictwa, po 5 książkach Sheridan wreszcie to zrobili
Już tak mam, że posiadam ścisłe grono autorów, których wszystkie książki muszę przeczytać. Tak również jest z Sheridan. I chociaż byłam lekko negatywnie nastawiona na Bez lęku, to ostatecznie nie narzekam.
Historia Lily i Holdena ma w sobie coś z tajemniczości, melancholii i dużej dozy smutku. Właściwie po raz pierwszy przeczytałam powieść, która zostawiła mnie w takiej...
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/lisa-kleypas-zimowy-slub.html
Odkąd pamiętam, bardziej preferowałam romanse niż jakiekolwiek inne gatunki literackie. Stosunkowo dużo czasu zajmuje mi znalezienie autora, który w stu procentach spełni moje wymagania fabularne i emocjonalne, ale jestem również bardzo pobłażliwa dla twórców preferujących schematyczność. Kleypas zaskoczyła mnie przede wszystkim tym, że porwała się na romans historyczny, co nie jest łatwe, ponieważ nie chodzi tylko o samo przedstawienie relacji zakochanych, ale również autentyczność. Ku mojemu zdziwieniu, pisarka oddała świetnie atmosferę dawnych czasów, pięknych kostiumów i arystokratycznych salonów.
Zimowy ślub to trzeci tom, ale każda część dotyczy innych bohaterów, więc nie było dla mnie problemem zapoznanie się z historią Evie jako pierwszą. Nastawiłam się na powieść przyjemną, ale raczej niezbyt wymagającą pod względem uczuć. Okazało się zgoła inaczej, co bardzo mnie zaskoczyło, ponieważ niewinny opis nie sugeruje tego, że lektura ta będzie niesamowicie piękna, chwytająca za serce i zmysłowa.
Evie polubiłam od samego początku. Kleypas postawiła w jej charakterystyce na odrobinę sprzeczności - nieśmiałość zestawiła z upartością i odwagą. Ta bohaterka wzbudziła we mnie wiele ciepłych uczuć i, jako czytelniczka śledząca każdy krok postaci z zapartym tchem, wspierałam ją w jej trudnych, lecz intrygujących wyborach. Autorka poddała samą siebie bardzo trudnej próbie, ponieważ osobowość Evangeline jest bardzo złożona i często trudna do przedstawienie, ale autorce udało się to ukazać z należytą starannością.
St Vincent na początku trochę mnie przerażał. Bohater ten bardzo mnie zaskoczył. Niewiele jest autorek, które pokuszą się o stworzenie bohatera tak nieprzewidywalnego, aroganckiego i egoistycznego, a jednak nie da się go nie pokochać. Zastanawiałam się, w jakim stopniu oraz okolicznościach autorka przejdzie już do jego charakterystyki po przemianie i jak będzie ona rozległa. Kiedy akcja przesuwała się systematycznie do przodu, a wydarzenia układały się w logiczną całość, niemal zaklaskałam z uznaniem.
Akcja powieści kręci się przede wszystkim wokół życia dwójki głównych bohaterów. Dzięki narracji trzecioosobowej autorka nie musiała przeskakiwać z głowy jednej postaci, do głowy drugiej. Pisarka postawiła na ukazanie rodzącego się uczucia u mężczyzny, który uważa, że nie ma serca oraz zaufania przez niewinną, lecz skrzywdzoną młodą arystokratkę. Emocje, chwile uniesienia bohaterów są napisane w sposób zmysłowy, głęboki, ale zarazem delikatny i piękny. Powieść czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, a fabuła niebezpiecznie wciąga.
Zimowy ślub to romans historyczny zabarwiony lekkim dreszczykiem grozy przedstawiający nieprzeciętną historię o prawdziwej miłości oraz rycerskości. Lisa Kleypas postawiła na powieść kostiumową, co udało odwzorować się jej na jednym z najwyższych poziomów. Lektura idealna jest na zimowe wieczory dla miłośników romansów! Na pewno sięgnę bez wahania po inne książki autorki, mam nadzieję, że będą równie dobre co ta.
http://www.wachajac-ksiazki.pl/2016/12/lisa-kleypas-zimowy-slub.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOdkąd pamiętam, bardziej preferowałam romanse niż jakiekolwiek inne gatunki literackie. Stosunkowo dużo czasu zajmuje mi znalezienie autora, który w stu procentach spełni moje wymagania fabularne i emocjonalne, ale jestem również bardzo pobłażliwa dla twórców preferujących schematyczność. Kleypas...