-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-09-11
2019-12-08
Theo Decker i jego mama, zmierzają właśnie do szkoły, gdy z nieba zaczynają lać się strumienie wody. Zmuszeni, do wejścia do muzeum, postanawiają obejrzeć wystawę. Nieświadomi zbliżającej się katastrofy, podziwiają urzekający obraz szczygła. Niedługo potem jest tylko wybuch, ogień i ciemność. Gdy Theo przytomnieje, jest zdezorientowany. Siada obok starszego, rannego pana, który rozkazuje mu wyjść, zabrać Szczygła i wziąć od niego pierścień. Theo, który nadal nie myśli jasno, zgodnie z poleceniami starszego pana, wraca do domu z obrazem, w nadziei, że mama będzie tam na niego czekać.
To, co zachwyciło mnie najbardziej w tej książce to sposób, w jaki autorka przedstawiła rzeczywistość. Główny bohater - Theodore - nie jest czarny ani biały. To postać, która popełnia błędy, wpada w nałogi, dokonuje złych decyzji, za co możemy się czasem złościć. Z drugiej strony ta jego normalność mnie rozczulała. Tutaj życie zostało pokazane, tak jak wygląda. Trudne, z wieloma przeszkodami i wypadkami. Nieidealne.
Dawno nie spotkałam się z tak pięknym stylem literackim, jakim posługuje się Donna Tartt. Początkowo było mi ciężko się do niego przyzwyczaić, gdyż autorka dużą uwagę zwracała na opisy i na myśli bohatera. Z czasem to doceniłam, gdyż dało mi to szanse lepiej poznać Theodora.
Czytając tę książkę, czytelnik nie tylko poznaje historię Theo, ale również ją doświadcza. To powieść o życiu, wzlotach i upadkach, problemach, złych wyborach. Ta książka bez wątpienia zasługuje na miano dobrej i choć nie porwała mnie tak jak wielu, to wiem, że zachwyty nad nią są w pełni uzasadnione.
Theo Decker i jego mama, zmierzają właśnie do szkoły, gdy z nieba zaczynają lać się strumienie wody. Zmuszeni, do wejścia do muzeum, postanawiają obejrzeć wystawę. Nieświadomi zbliżającej się katastrofy, podziwiają urzekający obraz szczygła. Niedługo potem jest tylko wybuch, ogień i ciemność. Gdy Theo przytomnieje, jest zdezorientowany. Siada obok starszego, rannego pana,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-06-07
Aaron Soto utkwił na etapie swojego życia, w którym jest raczej szczęśliwy niż nie. Po próbie samobójczej jego życie toczy się dalej, a wsparcia udziela mu jego dziewczyna Genevieve. Pewnego dnia chłopak spotyka Thomasa. Aarona intryguje charakter nowo poznanego znajomego i zaczyna z nim spędzać coraz więcej czasu, w którego trakcie zaczyna dowiadywać się coraz więcej o sobie.
Styl Adama Silvery już po pierwszych kilkunastu stronach przypadł mi do gustu. Autor starał się, aby wypowiedzi bohaterów brzmiały adekwatnie do środowiska do którego należą bohaterowie, za co bardzo go cenie, gdyż dodało to książce wiarygodności. Jeżeli jednak chodzi o plusy tej książki, wymienione w tej recenzji to by było na tyle.
Nie będę ukrywać, że książka mnie zawiodła. Sięgając po nią niosłam spore nadzieje, że książka ta mnie zachwyci i popchnie do płaczu. Niestety, mimo tego, że historia mi się podobała, to niestety nie skłoniła mnie ona do większych emocji czy refleksji, na co głęboko liczyłam po tylu pochwalnych recenzjach.
Dodatkowo mam mieszane uczucia wobec głównego bohatera, którego raz lubiłam, a raz zwyczajnie mnie wkurzał. Nie znosiłam tego, gdy próbował wmówić (bo inaczej się tego nazwać nie da) Thomasowi, że jest gejem, gdy ciągle prosił przyjaciela, by przestał okłamywać siebie i innych (mimo tego, że prawdopodobnie nikogo nie okłamywał). Nawet jeżeli główny bohater miał rację, nie miał prawa wywierać nacisku na Thomasie w tak wrażliwej kwestii. Innym razem współczułam Aaronowi, zwłaszcza "przyjaciół" z dzieciństwa, którzy to chwilami przypominali mi typowych Sebiksów spod osiedla. Moja sympatia do Aarona budziła się dopiero w chwilach, gdy był nastolatkiem, trochę zagubionym, poszukującym siebie.
Książka porusza bardzo ważne kwestie, jakimi są dorastanie, własna tożsamość, akceptacja i tolerancja. Pokazuje nam życie młodego człowieka, który urodził się — skromnie mówiąc — w niezbyt przyjaznym różnorodności środowisku. Mimo to, książka mnie zawiodła. Nie twierdzę, że była zła, wręcz przeciwnie zasługuje na miano dobrej książki, jednak moje oczekiwania wobec nie były większe. Winna tutaj jestem ja, że dałam się ponieść własnym oczekiwaniom.
Aaron Soto utkwił na etapie swojego życia, w którym jest raczej szczęśliwy niż nie. Po próbie samobójczej jego życie toczy się dalej, a wsparcia udziela mu jego dziewczyna Genevieve. Pewnego dnia chłopak spotyka Thomasa. Aarona intryguje charakter nowo poznanego znajomego i zaczyna z nim spędzać coraz więcej czasu, w którego trakcie zaczyna dowiadywać się coraz więcej o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-03-12
2019-03-19
2019-01-16
2019-12-24
2019-10-11
Bycie strażnikiem biblioteki to trudny, niebezpieczny zawód o czym Elisabeth wie, mimo to nie straszne są jej grymuary - magiczne książki o własnym charakterze i duszy, wśród których się wychowała, a jej życiowym celem i marzeniem jest zostać strażnikiem w którejś z Wielkich Bibliotek. Niestety jej plany krzyżuje atak na bibliotekę w Summershall. Dziewczyna znajduje się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie i zostaje oskarżona o sabotaż.
Elisabeth należy do tych bohaterek, które są irytujące, ale mimo to się im kibicuje. Przyznać muszę, że denerwowała mnie ciągłymi napadami podejrzliwosci wobec jednego czarodzieja (czarodzieje uznawani są w tym świecie, zwłaszcza przez bibliotekarzy za największe zło, przez konszachty z diabłami). Gdyby chciał ją zabić dawno by to zrobił. Dodatkowo jej spostrzegawczość nie była błyskotliwa i to czego czytelnik się już dawno mógł domyślać, ona długo nie dostrzegała.
Postacią godną uwagi jest Nathaniel Thorne oraz jego diabeł i zarazem sługa - Silas. To oni powodują, że ta książka nabiera "koloru" i że uśmiech czytelnikowi zakwita na twarzy, lub po policzkach spływają łzy.
Wątek romantyczny niestety był przewidywalny i cukierkowy, dość typowy dla tego gatunku, dlatego nie będę się nad nim rozwodzić. Uważam, że można to było poprowadzić lepiej.
Pomysł na tę książkę jest niesamowicie dobry, i po każdej kolejnej stronie uświadamiałam sobie genialność tej historii. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z podobnym światem magicznych grymuarow, o różnej skali niebezpieczeństwa. Dodatkowo zachwyciło mnie zakończenie, które pozostawiło trochę gorzkich emocji, ale również i nutkę nadziei na inny, nowy obrót spraw. Kto wie, może będzie drugi tom? Bardzo na to liczę.
Ostrzegam, że w książce czasem pojawiają się błędy gramatyczne lub ortograficzne. Spotkałam się m.in. z "tutaj pisze" zamiast "tutaj jest napisane".
"Magia Cierni" to dobra młodzieżówka fantastyczna. Podąża ona pewnymi schematami, jednak pojawiają się tu również elementy nowatorskie i wyjątkowe. Ta książka mnie sobą oczarowała i jeżeli mogę Wam coś obiecać, to to, że czytając tę książkę nie będziecie mogli być spokojni, gdyż emocje i akcja szaleją tu w najlepsze.
Bycie strażnikiem biblioteki to trudny, niebezpieczny zawód o czym Elisabeth wie, mimo to nie straszne są jej grymuary - magiczne książki o własnym charakterze i duszy, wśród których się wychowała, a jej życiowym celem i marzeniem jest zostać strażnikiem w którejś z Wielkich Bibliotek. Niestety jej plany krzyżuje atak na bibliotekę w Summershall. Dziewczyna znajduje się w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-12-12
2019-09-20
Elle Wittimer jest prawdziwą fanką starej, acz kultowej serii science fiction Starfiled, na której temat prowadzi bloga. Gdy dowiaduje się, że w reprodukcji filmu wystąpi aktor cieszący się sławą wśród filmów dla nastolatek - Darien, jest załamana i uważa to za nieśmieszny żart. Pewnego dnia dowiaduje się również, o konkursie na najlepszy cosplay do ukochanego filmu. Wygrana umożliwiłaby jej ucieczkę z domu, który zmuszona jest dzielić z macochą oraz nieznośnymi przybranymi siostrami.
Darien pęka z radości na myśl o tym, że będzie występował jako główny bohater reprodukcji swojego ulubionego filmu, jednak nękają go również obawy, że nie sprosta zadaniu i zawiedzie nie tylko fanów Starfiled, ale również samego siebie. Owiany sławą aktora dla rozchichotanych nastolatek, krytycy blogów nie zostawiają na nim suchej nitki.
"Geekerella" to reteling znanej dobrze wszystkim historii Kopciuszka. Z tego też względu trop historii jest dosyć przewidywalny, mimo to ja jako czytelnik nie mogłam się oderwać od tej książki. Styl autorki jest lekki, mimo to nie był prosty i infantylny, dzięki czemu książkę, czytało się szybko i przyjemnie.
Bohaterów nie sposób nie polubić. Każdy geek bez wątpienia odnajdzie trochę siebie w tej historii, nie jednego, lecz dwóch prawdziwych fanów, których historia jest zupełnie inna. Od Elle, Dariena i drugoplanowej postaci - Sage, emanuje taka pozytywna energia, że nie byłam w stanie im nic zarzucić.
"Geekerella" to lekka, prosta historia idealna na długie zimowe wieczory. Ta książka wciąga i człowiek prawie nie zauważa, że książka powoli dobiega końca. Angażuje emocjonalnie, zachwyca - podsumowując - świetna młodzieżówka.
Elle Wittimer jest prawdziwą fanką starej, acz kultowej serii science fiction Starfiled, na której temat prowadzi bloga. Gdy dowiaduje się, że w reprodukcji filmu wystąpi aktor cieszący się sławą wśród filmów dla nastolatek - Darien, jest załamana i uważa to za nieśmieszny żart. Pewnego dnia dowiaduje się również, o konkursie na najlepszy cosplay do ukochanego filmu....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-11-20
2019-11-15
2019-10-14
2019-09-02
Crowley uwielbia świat ludzi. Ich pomysły, wynalazki i technologie. Dlatego, gdy pewnego dnia książę piekieł Hastur, daje mu pakunek, przez który ma nastać Armagedon, jest niezadowolony. Postanawia opowiedzieć o wszystkim swojemu staremu znajomemu, aniołowi ze wschodniej bramy Edenu - Azirafeolowi. Wspólnymi siłami postanawiają powstrzymać armagedon, wychowując antychrysta na przeciętnego i w pełni normalnego człowieka, czyli na takiego, który jest zarówno dobry, jak i zły. Zwrot akcji następuje wtedy, kiedy okazuje się, że antychryst jest w zupełnie innym miejscu, a dziecko przez nich wychowywane nim nie jest.
Do tej książki podchodziłam bez żadnych większych oczekiwań. Chciałam po prostu zapoznać się ze znaną i wychwalaną twórczością Pratchetta i Gaimana. Wielka była moja radość, gdy okazało się, że "Dobry Omen" to był strzał w dziesiątkę.
W tej książce mamy kilku głównych bohaterów: Anioła Azirafaela, diabła Crowley'a, antychrysta Adama, czarownice Anatheme i poszukiwacza czarownic Newta. Początkowo czułam się trochę zagubiona, gdy autorzy w każdym rozdziale przeskakiwali z jednej postaci do drugiej, jednak z czasem, gdy zaczęłam powoli poznawać i rozpoznawać postacie, nie było to już dla mnie problemem.
Od pierwszych stron pokochałam jednych z głównych bohaterów - Crowley'a i Azirafaela. Crowley to miłośnik ludzi i XX w. w którym nie ma czasu na nudę. Uwielbia nosić czarne okulary oraz jeździć swoim Bentleyem. Wykorzystuje nowoczesne wynalazki by kusić ludzi, a przede wszystkim ma umowę z aniołem - Azirafaelem, dzięki której oboje zbierają laury w swoich departamentach - Piekle i Niebie. Azirafael to miłośnik literatury, ma własny antykwariat, w którym ma bogatą kolekcję książek, w tym prawie pełna kolekcje ksiąg profetycznych wydanych w ciągu 6000 lat. Prawie, gdyż w jego zbiorze brak "Przistoynych i akuratnych wiedźmich profecyj" autorstwa Agnes Nutter - najdokładniejszych przepowiedni na świecie. Ich dwójka była przecudowna, a ich przyjaźń poruszająca. Choć sami by tego nie przyznali, jeden przyszedłby na ratunek drugiemu bez względu na wszystko. Uważam, że w książce ich było za mało i to chyba jeden z niewielu minusów tej książki.
Humor i absurdy, jakie przewijały się w trakcie czytania oczarowały mnie natychmiast. Dawno tak bardzo nie uśmiałam się w trakcie czytania książki. Jednak nie jest to cecha tej powieści, która przypadnie każdemu do gustu, gdyż humor ten jest specyficzny, jak wspominałam absurdalny i dosyć niecodzienny, dlatego sięgając po tę książkę bądźcie tego świadomi.
"Dobry Omen" to nie jest książka, która przypadnie każdemu do gustu, ze względu na swój nietypowy humor i styl pisania autorów. Ja na szczęście należę do tej grupy odbiorców, której książka się podobała. Po przeczytaniu tak znakomitej lektury z pewnością sięgnę w przyszłości po kolejne książki tych autorów.
Crowley uwielbia świat ludzi. Ich pomysły, wynalazki i technologie. Dlatego, gdy pewnego dnia książę piekieł Hastur, daje mu pakunek, przez który ma nastać Armagedon, jest niezadowolony. Postanawia opowiedzieć o wszystkim swojemu staremu znajomemu, aniołowi ze wschodniej bramy Edenu - Azirafeolowi. Wspólnymi siłami postanawiają powstrzymać armagedon, wychowując antychrysta...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-09-13
2019-09-10
2019-06-28
Dzisiaj przychodzę z opinią książki, o której niestety po przeczytaniu nie jestem w stanie zbyt wiele napisać.
"Nowy Świat" opowiada o trójce nastolatków, żyjących w świecie zniszczonym przez zbuntowane roboty. Po tych wydarzeniach świat już nie jest taki sam. Nad ziemią powstaje Wyżyna, w której mieszkają bogaci i ważni ludzie. Tamtejsi mieszkańcy nie są świadomi terroru, jaki znają obywatele żyjący poniżej, w kolebce. Przeprowadzane na dzieciach i zwierzętach eksperymenty genetyczne, to codzienność jej mieszkańców. Dlatego Sky, Estra i Maroon postanawiają uciec i żyć z dala od więzienia, jakim jest kolebka.
Staram się co jakiś czas sięgać po książki polskich autorów. Zawsze liczę na to, że znajdę jakąś perłe wśród polskiej literatury młodzieżowej. Czasami się to udaje z mniejszym lub większym skutkiem. Tym razem jednak czuję jedynie zawód.
To, co najbardziej nie podobało mi się w tej książce to to, że autorka często stosowała obroty akcji w stylu "myśleliśmy, że to nasi przyjaciele, ale jednak nimi nie są". Ten zabieg pojawiał się tak często, że w pewnej chwili nie wiedziałam kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Czułam niesamowitą dezorientację i dekoncentrację. Gdy skończyłam czytać książkę to w głowie miałam jeden wielki bałagan, jednak nie dlatego że książka TAK BARDZO mi się podobała. To był prawdziwy chaos, po prostu nie wiedziałam co przeczytałam.
Bohaterowie byli według mnie nijacy. Zwłaszcza postacie drugoplanowe, których nie byłabym w stanie wyłonić z pamięci za żadne skarby. Najbardziej zachwycił mnie gadający kot, głównie dlatego, że był kotem i do tego gadającym. Teoretycznie nasi protagoniści powinni być mega ciekawymi postaciami, gdyż w zespole mamy do czynienia z hybrydą lwa i człowieka, programistką oraz chłopakiem z pamięcią komputera. Jednak tylko w teorii.
"Nowy Świat" to książka, która mnie zawiodła i znudziła. Myślę, że za miesiąc nie będę nawet pamiętać dokładnie, o czym jest ta książka. To jedna z tych powieści, która nie zapada w pamięć i którą - stety lub niestety - szybko się zapomina.
Dzisiaj przychodzę z opinią książki, o której niestety po przeczytaniu nie jestem w stanie zbyt wiele napisać.
"Nowy Świat" opowiada o trójce nastolatków, żyjących w świecie zniszczonym przez zbuntowane roboty. Po tych wydarzeniach świat już nie jest taki sam. Nad ziemią powstaje Wyżyna, w której mieszkają bogaci i ważni ludzie. Tamtejsi mieszkańcy nie są świadomi terroru,...
2019-08-29
2019-05-07
Leora żyje w świecie, w którym ludzie najważniejsze wydarzenia swojego życia upamiętniają na własnej skórze. Po śmierci skóra wraz z tatuażami zostaje przekształcona w księgę, która ma na celu upamiętnić przodka. Jednak taka droga czeka tylko tych, którzy wiedli dobre i godne zapamiętania życie. Leora, po śmierci ojca, oczekuję, że zostanie on godnie upamietniony. Niestety w trakcie przygotowania ceremonii mającej ocenić życie jej ojca zaczynają pojawiać się komplikacje, a pewność Leory wobec tego, czy dobrze znała własnego ojca, zaczyna przeradzać się w strach i niepokój. Do tego zaczynają nią targać wątpliwości wobec tego, czy w to, co wierzyła i wierzą wszyscy wokół, jest słuszne.
Po tę książkę sięgnęłam głównie dlatego, że zaintrygował mnie pomysł autorki. Choć trochę dziwny, to bez watpienia zasłużył na miano oryginalnego. W książkę mamy do czynienia ze światem o zupełnie innej kulturze. Istnieje w nim kult tatuażu, który mógłby nawet przybrać miano religii. Ludzie i państwo mają obsesje na punkcie tatuaży. Osoby, które postanawiają obrać inną ścieżkę, niż naznaczanie swojej skóry tuszem, są piętnowane i skazywane na gorszy żywot. Pomysł naprawdę brzmiał interesująco, lecz jeżeli chodzi o plusy, to według mnie to by było na tyle.
Najbardziej zawiodło mnie zachowanie głównej bohaterki, które to było męczące i często strasznie dziecinne, jak na nastolatkę wchodząca w "dojrzalszą" cześć swojego życia. Najbardziej rozbarwił mnie moment, w którym to z opresji Leore ratuje jakiś chłopak, wtedy ona chcąc się wymigać mówi "czuje się już lepiej, więc muszę iść do mamy". I nie zrozumcie mnie źle, dzieckiem się jest zawsze, ale w moim odczuciu zabrzmiało to, jakby mówiła to 12-latka, a nie młoda dziewczyna, rozpoczynającą staż w wymarzonej pracy. Zamiast tego autorka mogła napisać, "muszę już wracać do domu, mama pewnie się martwi". Tymczasem Alice Broadwey zastosowała prostsze rozwiązanie, które niestety brzmi nieadekwatnie do wieku głównej bohaterki. Jest to oczywiście jedna z wielu sytuacji, na które natrafiłam w tej książce.
Jako że dialogi nie zawsze brzmią adekwatnie do wieku głównej bohaterki to i też styl autorki nie jest jakiś szczególny. Jest on prosty, lekki. O ile czasem miło jest przeczytać coś lekko napisanego, to tutaj mam wrażenie, że autorka z tym trochę przesadziła.
Do tego zdziwił mnie fakt, że prawie każda postać w tej historii, jest powiązana z "kultem tatuażu". W książce natrafiłam tylko na jednego bohatera, który w pracy nie jest powiązany z tatuażami - piekarza. Reszta to urzędnicy zajmujący się ważeniem dusz, tatuażyści, skórownicy (ludzie oprawiający księgi), ludzie czytający i oceniający tatuaże jeszcze za życia człowieka. Gdy już myślałam, że trafiłam na lekarza - ważny zawód w społeczeństwie - okazało się, że nadzoruje on by dzieci po porodzie były oznakowane we właściwy sposób. Zaczęłam się wówczas, zastanawiać jak takie społeczeństwo funkcjonuje, gdzie są nauczyciele, sprzedawcy, prawnicy, ogrodnicy, pisarze etc. jeżeli prawie każdy robi coś związanego z tatuażami. Oczywiście mogłabym sobie dopowiedzieć, że gdzieś tam ci ludzie istnieją i dopełniają swoją mniejszą lub większą rolę w społeczeństwie, jednak czy o to chodzi w czytaniu? W dopowiadaniu sobie? Jako czytelnik odniosłam wrażenie, że to społeczeństwo jest sztuczne i nienaturalne.
Niestety "Tusz" mnie zawiódł. Oczekiwałam od tej historii czegoś nowego i innowacyjnego. Otrzymałam to, ale ceną była irytująca bohaterka, zbyt prosty jak na mój gust styl autorki, oraz dziwne, jak dla mnie nielogiczne funkcjonowanie społeczeństwa.
Leora żyje w świecie, w którym ludzie najważniejsze wydarzenia swojego życia upamiętniają na własnej skórze. Po śmierci skóra wraz z tatuażami zostaje przekształcona w księgę, która ma na celu upamiętnić przodka. Jednak taka droga czeka tylko tych, którzy wiedli dobre i godne zapamiętania życie. Leora, po śmierci ojca, oczekuję, że zostanie on godnie upamietniony. Niestety...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-11
Byatt, Hetty i Reese są uwięzione w objętej kwarantanną szkołą, która znajduje się na wyspie. Minęło 18 miesięcy odkąd Tox zaraził wszystko, co na niej żyje i zabrał większość nauczycieli i uczniów ze sobą. Nieznana choroba deformuje ciała jej nosicieli, aż do chwili, gdy ci nie są już w stanie znieść ciężaru choroby i rozpadają się w pył. Osoby, które przetrwały, żyją w pewnym porządku, w oczekiwaniu na lek. Pewnego dnia najlepsza przyjaciółka Hetty - Byat znika, po jednym z wielu napadów toxu. Dziewczyna przysięga odnaleźć przyjaciółkę, nawet jeżeli miałoby to oznaczać, że musi złamać kwarantanne.
To, czego nie można odmówić tej książce, to to, że pochłania czytelnika od pierwszych stron. Akcja biegnie, nigdy nie stoi w miejscu, ciągle coś się dzieje. Dodatkowo książka ta posiada niesamowity, osobliwy klimat. Mroczne widmo toxu roztacza się nad całą książką - aura mroku po prostu emanuje od tej powieści. Jeżeli jednak chodzi o zalety tej książki, to by było na tyle.
Dawno nie spotkałam się z tak nijakimi, irytującymi i irracjonalnymi bohaterkami. Te potrafiły obrazić się jedna na drugą za rzeczy, na jakie nie miały wpływu lub za czyny konieczne. Jedna ratuje życie drugiej, ta zaś w zamian jest obrażona. Dodatkowo odniosłam wrażenie, że główne bohaterki dbają tylko i wyłącznie o dobro własne. Nie przejmują się tym, że łamiąc kwarantanne, mogą kogoś zarazić, lub mogą nawet skreślić szansę na odnalezienie leku przez marynarkę wojenną. Nie zważają na to, że odbierają komuś szansę na szczęście, mimo tego, że same go pragną.
Nie mniej beznadziejny niż główne bohaterki był wątek romantyczny, który uważam, że był całkowicie niepotrzebny. Nie został rozwinięty, rozbudowany, po prostu raz była jakaś scenka, następnie kilka odwołań i to by było na tyle.
"Toksyczne Dziewczyny" to książka wciągająca, ciekawa i klimatyczna. Niestety sporo odejmują tej powieści główne bohaterki, które racjonalne myślenie postawiły gdzieś daleko za sobą (może Tox całkowicie im zjadł mózgi - nie wiem).
Byatt, Hetty i Reese są uwięzione w objętej kwarantanną szkołą, która znajduje się na wyspie. Minęło 18 miesięcy odkąd Tox zaraził wszystko, co na niej żyje i zabrał większość nauczycieli i uczniów ze sobą. Nieznana choroba deformuje ciała jej nosicieli, aż do chwili, gdy ci nie są już w stanie znieść ciężaru choroby i rozpadają się w pył. Osoby, które przetrwały, żyją w...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to